Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIV ,,List"


08.10. 2005


       Siedziałem na w lesie, ze wszystkich stron otoczony drzewami. Za mną stały dwa namioty, w jednym z nich - mniejszym- spała Monika, większy dzieliłem z Kamile, Marcinem i Piotrkiem. To Monia stwierdziła, że taki wypad dobrze nam zrobi, pozwoli na nowo scalić drużynę. Szkoda tylko, że dzień przed zaplanowanym wypadem do lasu, Stefanowi nagle coś wypadło, a Dawid nagle zaczął się pilnie uczyć... Zaczynała się między nami tworzyć przepaść. Wiedziałem, że po ostatniej wypowiedzi Tonia zaszumi w mediach, a spekulacje na temat mojego ,,alkoholizmu" nie ucichną nawet na moment, że koledzy zaczną się ode mnie oddalać, nie podejrzewałem jednak, że najpierw zrobi to ta dwójka, z którą ponad półtora roku temu zdobywałem srebro, z którą piłem i imprezowałem po moim zwycięstwie. Czy to na prawdę było aż tak dawno? Czy nasza przyjaźń był tak krucha, że zniszczyła je jedna afera medialna, a może nie chcieli podpaść prezesowi? Co, więc robili tutaj Kamil, Marcin i Piotrek, którzy mogli stracić dużo więcej. Nie rozumiałem tego, a jeszcze więcej pytań zrodziło się po przeczytaniu pewnej wiadomości z Finlandii

     W dłoni trzymałem pogiętą kartkę papieru, był to list napisany przez byłego skoczka narciarskiego, którego poznałem na mistrzostwach, dużo się wtedy o nim dowiedziałem, to po rozmowie z nim rozstałem się z Monią, kiedy w domu otrzymałem ten list, spojrzałem na podpis, miałem ochotę wyrzucić ten list, ale coś mnie przed tym powstrzymało. Oprócz wyników sportowych, łączyło mnie i Mattyego bardzo dużo... obaj straciliśmy praktycznie wszystko przez alkohol.  Postanowiłem, więc przeczytać go, a gdy już to zrobiłem nie mogłem przestać do niego wracać, każde napisane, przez niego - po angielsku - słowo, było dla mnie czymś niemożliwym, nie do opisania.

Mateuszu!

          Jestem pewny, że mnie pamiętasz, że zapamiętałeś sobie naszą rozmowę i wyciągnąłeś z  niej odpowiednie wnioski. Pewnie zastanawiasz się po co do Ciebie piszę? Po pierwsze dlatego, że po raz pierwszy od dawna jestem trzeźwy, a kiedy nie jestem pod wpływem alkoholu często nachodzą mnie refleksje, szalone pomysły, albo po prostu wyrzuty sumienia. I chyba to ostatnie, kazało mi się wziąć do ręki długopis i nagryzmolić do Ciebie parę słów.

     Nawet mając ograniczony dostęp do wiadomości z zewnątrz, dowiedziałem się, o twoim wiosennym spotkaniu z policją i o tym, że musiałeś pożegnać się z polską kadrą. Harri nie znał szczegółów, ale i tak był bardzo zdenerwowany, zdziwiony, przecież u nas dostałbyś za coś takiego tylko upomnienie...

    No właśnie, pewnie jesteś rozgoryczony tym co się stało, że nie powinni Ciebie tak potraktować, że to za dużo i rujnują Ci życie, jednak moim zdaniem bardzo dobrze się stało, jeżeli znajdziesz w sobie wystarczającą ilość sił, odpowiednią motywację, ludzi -którzy Ci pomogą- to masz szansę wrócić do sportu i jeszcze nie raz wygrać... Teraz, gdy jesteś na dnie, musisz się o to wszystko starać, udowadniać, pokonywać własne słabości i masz dużo czasu na rozmyślanie o swoim dotychczasowym życiu, o błędach, które popełniłeś i o wielu innych sprawach. Może to właśnie teraz nadszedł ten moment, aby wszystko naprawić w swojej sferze prywatnej, szkolne, edukacyjnej. To czas, kiedy zrozumiesz,  jak ważna jest rodzina, przyjaciele i może ta przerwa od sportu, pozwoli Ci w przeszłości, uniknąć wielu błędów...

   Mateuszu, wiesz gdzie obecnie jestem, a raczej byłem jeszcze przed kilkoma dniami?  W więzieniu, odsiaduje tam wyrok za ciężkie uszkodzenie ciała pewnego faceta, który... nie ważne. Wiesz dlaczego to zrobiłem? Nie? Ja też nie... nie pamiętam tego, byłem tak zamroczony alkoholem, że nawet nie wiem jak znalazłem się wtedy w domu mojej byłej żony... Ile to już miesięcy siedzę za kratami, ile godzin marnuję tu, bo pewnego dnia wypiłem o jeden kieliszek za dużo... A przecież już kiedyś tak było, pijany zaatakowałem moją żonę. Niczego mnie to nie nauczyło, bo nadal byłem popularny. Zamroczony alkoholem, nie zauważyłem kiedy i za jaką cenę sprzedałem wszystkie moje trofea, aby móc opłacić czynsz i na nowo zatopić się w alkoholu... Przez tyle lat byłem na szczycie, przez tyle lat wygrywałem wszystko co się dało, że zapomniałem jak wygląda zwykłe życie, szara rzeczywistość. Wiem, jak smakuje złoto olimpijskie, mistrzostw zwykłych i w lotach, jak to jest cztery razy sięgać po kryształową kulę, a nie wiem jak to jest być z jedną kobietą przez całe życie, kochać ją, widzieć jak rosną nasze dzieci. Wygrałem w sporcie, przegrałem w życiu....

    Jak czytam to sam sobie, wydaje mi się, że tak powinna wyglądać  prawdziwa spowiedź i  nie wiem dlaczego akurat Tobie postanowiłem się wyżalić, ale wtedy w Niemczech, chyba zobaczyłem w Tobie cząstkę siebie... Ten sam upór, zadziorność, ale muszę Ci wyznać, że to nie tędy droga. Dlatego zastanów się, czy to wszystko jest tego warte?

   Na koniec tego listu, życzę Ci powrotu do formy i zerwania z alkoholem, pozwól sobie pomóc za nim zorientujesz się, że już jest na to za późno...

                                                                                                                                                          Matty Nykanen



    Nie wiem ile jeszcze razy będę to czytał, jak długo będę się temu dziwił, kiedy wreszcie zrozumiem to wszystko. To mnie przytłacza, bo przez tyle lat nie liczyłem się z tym, że sukces, tak jak wszystko, ma swoją cenę i aby zwyciężyć do końca trzeba także umieć udźwignąć ciężar triumfu, bo ten  wyśniony medal może, któregoś dnia stać się zbyt ciężki...

- Też nie możesz zasnąć? -z zamyślenie wyrwał mnie głos Kamila. Usiadł koło mnie i sięgnął po list.

- Mogę? - zapytał, a ja tylko pokiwałem głową. Podałem mu papier.

    On przez chwilę milczał, kręcił przecząco głową, a ja myślałem tylko o tym, jak bardzo podziwiam go za to, że czyta ten list bez pomocy słownika, że nie musi domyślać się znaczeń słów, że jego wzrok nawet na chwilę nie zatrzymuje się. Zrozumiałem, dlaczego Monika go pokochała. On po prostu miał to, czego mi brakowało...

- Kiedy dostałeś ten list? -zapytał szatyn i oddał mi kartkę.

- Wczoraj -odpowiedziałem.

- Wierzysz w to? Myślisz, że jest z tobą aż tak źle?

- Nie wiem. Może on ma rację, może rzeczywiście to dobrze, że zostałem wyrzucony. Niezła nauczka dla mnie i wspaniała lekcja dla młodych zawodników... Myślę, że niedługo w związku powstaną legendy o tym i...

- Bzdury... nigdy, nie upiłeś się tak, że stawałeś się agresywny, urywały ci się filmiki, ale to chyba każdy przeżył. Ty nie jesteś alkoholikiem, mimo że wszyscy na około starają ci się to wmówić... Sam mi kiedyś powiedziałeś, że to co mówią dziennikarze, Tajner i inni pseudo znawcy, to głupoty, ubrane w mądre słówka...

- Matti to były skoczek, chyba wie jak to jest...

- Nie zna dobrze twojej sytuacji. Ma wyrzuty sumienia po tym co zrobił i teraz stara się komuś przekazać swoje doświadczenia. Chce naprawić swoje błędy, zadość uczynić, a nie zna sytuacji u nas w Polsce. Jego słowa są piękne, ale nijak odnoszą się do ciebie... Nie masz jeszcze takich problemów...

- No właśnie, Kamil. Jeszcze - warknąłem. Nie miałem ochoty tego słuchać. Za miast odpowiedzi, pojawiły się kolejne pytania... Nie wiedziałem co mam zrobić. W końcu wstałem i skierowałem się do namiotu.

- Idę spać - poinformowałem go.

- Wystartujesz w Mistrzostwach Polski za tydzień? - zapytał nagle.

- Nie wiem - wzruszyłem ramionami, ale w środku mnie obudziła się nadzieja. Zrozumiałe, że to jest moja szansa.


Dziękuję za to, że to czytacie. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Miłych, ostatnich chwil weekendu i powodzenia w zbliżającym się tygodniu:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro