8
Castiel oficjalnie zdał pierwszy rok, ale Meg nie, co opóźniło jej przyjazd do Los Angeles, jako że musiała się uczyć do egzaminów poprawkowych. Gabriel wyjechał gdzieś z Samem, więc Castiel musiał się pogodzić, że w ciągu dnia jego jedynym kompanem został Miracle, z którym chodził w ciągu dnia na dłuższe spacery, czasem kilkugodzinne, zwiedzając najbliższą okolicę i za każdym razem wynajdując nowe drogi. Dean wracał na noce – mógł nocować w przyczepie jak większość, ale wolał wracać do swojego narzeczonego. Wracał o różnych godzinach – czasem popołudniu, czasem wieczorem, czasem w nocy i nie często, ale jednak czasem także po północy. A jeszcze nie zaczęli scen nocnych.
Nowa aktorka była według Deana w porządku. Miała na imię Sarah i nie widziała w Deanie nikogo więcej niż współpracownika. Co prawda rozmawiali, polubili się, ale Dean wątpił, aby to przekształciło się chociażby w przyjaźń – to były normalne zdrowe relacje jak na profesjonalnych aktorów przystało i pewnie krótko po premierze zapomną, że się znają.
Castiel natomiast zaczynał być zazdrosny o Jo, chociaż starał się tego nie okazywać. Dean spędzał z nią więcej czasu niż z nim. Spotykał się z nią poza planem, jedli razem lunch, chodzili gdzieś we dwójkę wieczorami tylko czasami zapraszając też jego, a wtedy Castiel wyraźnie widział, że między tą dwójką jest wina chemia, której nie widział u Deana z nikim innym, nawet z Charlie. To go przerażało i powoli docierało do niego, że niekoniecznie to co jest między nim i Deanem jest na zawsze, ale chciał mieć nadzieję, że mają szanse.
Ufał Deanowi i dlatego starał się nie wariować. Jo była aktualnie zauroczona w jakiejś dziewczynie (bo Charlie już zdążyła sobie odpuścić) i podobno Dean uczył ją obchodzenia się z dziewczynami na randkach, mimo że nie był w tym ekspertem. Castiel podejrzewał, że to nie jest do końca prawda, ale nie podejrzewał, że był po prostu naiwnym idiotą, o czym dowiedział się w połowie lipca.
Dean wrócił do domu po dwudziestej trzeciej. Wyjątkowo nie napisał, że wraca, co zaskoczyło Castiela, ale bardziej zaskoczyło go to w jakim stanie jego narzeczony wrócił do domu. Dean wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać, jakby stało się coś bardzo złego. Castiel naprawdę się przestraszył, widząc go takiego, bo Dean nigdy nie wrócił do domu w takim stanie. Nigdy.
— Skarbie, co się stało? — spytał, nie będąc pewnym czy chce usłyszeć odpowiedź.
To pytanie nie pomogło, a chyba wszystko pogorszyło, bo Dean zaczął płakać. Castiel nie mógł bezczynnie na to patrzeć. Podszedł do Deana i mocno go przytulił. Dean chwycił się go mocno, jakby bał się, że trzyma go po raz ostatni. Tyle, że tym razem to nie była tylko przenośnia, bo faktycznie miał powody, by bać się, że Castiel odejdzie.
— Pocałowałem Jo — wyznał, a Castiel zamarł. Miał wrażenie, że serce też przestało mu bić. Nawet nie zorientował się, kiedy sam zaczął płakać.
Powinien był się domyślić, że dojdzie do czegoś takiego. Bela miała rację – jednak był jakiś podział na ligi, jednak nigdy nie miał szans na to, aby stworzyć z Deanem coś na tyle trwałego, aby to miało szanse przetrwać długie lata. Był tylko naiwnym dzieciakiem, który uwierzył, że historie z filmów czy fanfiction mogą wydarzyć się naprawdę. Prawda uderzyła w niego bardziej niż sądził, że cokolwiek jeszcze by mogło. Ostatnie dwa lata były ciężkie, ale miał Deana, a teraz? Nie chciał go tracić, ale nie chciał trzymać go przy sobie siłą – jeśli Dean czuł coś do Jo, jeśli byłby z nią szczęśliwszy, nie zamierzał być przeszkodą.
Odsunął się od Deana jakby ten był conajmniej mordercą. Cóż, to nie było tak dalekie od prawdy biorąc pod uwagę, że zabił jakiekolwiek szczęśliwe uczucia Castiela.
— Pójdę spakować swoje rzeczy — poinformował go i chciał iść na górę, ale Dean mu nie pozwolił. Trzymał go mocno i nie chciał puścić.
— Proszę nie — powiedział błagalnie. — To się nie powtórzy. Proszę, nie sprawiaj, żebym żałował, że ci powiedziałem...
Castiel pokręcił głową.
— Gdybyś się z nią przespał też byś tak mówił? — spytał przez łzy. — Puść mnie, Dean.
Dean nie posłuchał. Wiedział, że jeśli go puści, Castiel odejdzie. Nie mógł pozwolić, aby odszedł.
— Nie przespałem się z nią. I nie prześpię. To tylko jeden pocałunek. To był błąd...
— Żebyś wiedział — parsknął, przecierając łzy. — Nie wierzyłem, że kiedyś powiem, że Bela miała rację mówiąc, że się mną znudzisz i pójdziesz do kobiety, bo ta da ci dziecko. Może nie była taką idiotką jak sądziłem. Żałuję, że się przespaliśmy, bo dałeś mi coś, co powinieneś dać jej. Nawet jeśli zostaniemy przyjaciółmi, będzie dziwnie i wiesz o tym. Więc daj mi odejść, Dean.
Castiel wyszarpał się, a Dean zdążył złapać go za nadgarstek i pociągnąć na ścianę tak, że Castiel jedynie cudem uniknął uderzenia głową. Spojrzał na Deana przestraszony i poczuł jak cała złość nagle znika. Dean był przerażony – naprawdę tego żałował, naprawdę bal się, że to może być koniec. Puścił Castiela, który oddychał ciężko. Dean nigdy nie był agresywny, nigdy nie podniósł na niego ręki, a teraz pchnął go na ścianę, co mogłoby się zakończyć dużo gorzej, gdyby Castiel wpadł na komodę, która znajdywała się zaledwie kilkanaście centymetrów dalej lub uderzył głową o ścianę Dean ewidentnie nad sobą nie zapanował i przeraziło to ich obu.
— Boże, Cas, przepraszam... — wydukał cicho, nie wierząc w to, że zrobił coś takiego. Nie chciał, aby chłopak odszedł, ale przecież nie chciał zrobić mu krzywdy, próbując go zatrzymać. Osunął się na podłogę i ukrył twarz w dłoniach. Gdyby Castiel postanowił teraz wyjść, Dean nie miałby szansy go zatrzymać – nie w tym stanie.
— Kiedy to się stało? — spytał cicho Castiel, po czym zorientował się, że Dean może nie zrozumieć pytania w jego obecnym stanie. — Kiedy ją pocałowałeś?
— Nie wiem dokładnie...
— Jak to kurwa nie wiesz?! — podniósł głos, bo nie rozumiał jak można tego nie wiedzieć. — To proste pytanie, Dean! Miesiąc temu?! Tydzień temu?!
— Dzisiaj — odparł prawie szeptem, nie potrafiąc spojrzeć na Castiela, ale mimo to zmusił się, aby na niego patrzeć. — Przyjechałem tu, gdy tylko dotarło do mnie co się stało... —głos mu się łamał. Castielowi ciężko było tego słuchać. — Zastanawiałem się czy ci mówić, ale obiecaliśmy sobie szczerość. Nie mógłbym tego przed tobą ukryć.
— To był tylko ten jeden raz?
Nienawidził się za to, że mógłby mu to tak łatwo wybaczyć. Jego serce wciąż było rozbite i wiedział, że Dean mimo powiedzenia mu prawdy mocno nadwyrężył jego zaufanie, co ciężko będzie odbudować, ale gdy na niego patrzył... Dean wyglądał jak szczeniak, którego ktoś właśnie wyrzucił z auta i zamierzał odjechać, więc patrzył na tego człowieka z nadzieją, że jednak go nie porzuci, a weźmie na ręce i z powrotem wsadzi do samochodu.
Castiel przygryzł wargę. Naprawdę chciał wierzyć w to, że mogliby się z Deanem razem zestarzeć, ale ostatnio coraz częściej miał wątpliwości. Najpierw Bela, teraz Jo... Był pewien, że nawet jeśli do niczego więcej z Jo już nie dojdzie, pojawi się ktoś jeszcze.
— Jak zachowała się Jo? — spytał, bo to było ważne. — I nie waż się kłamać, Dean.
Dean przygryzł wargę, bo wiedział, że zarówno prawda, jak i kłamstwo będą czymś, co uderzy w Castiela. Prawda, bo się wścieknie, a kłamstwo, bo prędzej czy później zorientuje się, że go okłamał. Wybrał prawdę, mając nadzieję, że dzięki temu Castiel będzie w stanie mu jeszcze zaufać.
— Najpierw odwzajemniła, a potem mnie odepchnęła i powiedziała twoje imię — wyznał cicho. — Wtedy to do mnie dotarło, pobiegłem do samochodu i od razu tu przyjechałem.
Castiel przejechał dłonią po twarzy. To był jakiś koszmar. Gdy Bela zniknęła z ich życia miał nadzieję, że już wszystko będzie dobrze, ale nie – musiała pojawić się Jo. Jo, która jeszcze nie tak dawno podkochiwała się w Deanie i sama mu to przyznała, a Castiel coraz bardziej skłaniał się ku wersji, że te uczucia nigdy nie zniknęły i że próbowała je przerzucać na dziewczyny, które ledwie znała, bo Dean miał jego i nie wierzyła, że mogliby zerwać. Przecież nie odwzajemniłaby pocałunku, gdyby niczego nie czuła, a od razu by go odepchnęła.
Castiel już raz przeżył zdradę przyjaciela ze swoim chłopakiem. Drugi raz nie mógł tego znieść – Jo była jego przyjaciółką, chociaż ostatnio trochę mniej to czuł, a Dean był jego narzeczonym. Wiedział, że jeśli wszystko zostanie jak dawniej, będzie po wszystkim – Dean prędzej czy później pójdzie do Jo, a on zostanie sam, bez niczego.
— Zostanę pod warunkiem, że przestaniesz się z nią spotykać poza planem, a na planie ograniczysz spotkania do służbowego minimum — oznajmił, bo to było jedyne rozwiązanie, jakie widział. Wiedział, że nie da rady wyrzucić Jo z ich życia tak, jak udało mu się wyrzucić Belę, ale mógł ograniczyć jej rolę w życiu Deana, któremu jednak widocznie to się nie podobało.
— Cas, to moja przyjaciółka...
— Która cię kocha i którą być może ty też kochasz — przerwał mu, może trochę zbyt ostro, ale bał się, że to jedyna możliwość, aby do Deana dotarło, że nie przyjmie innej opcji do wiadomości. — To nie jest coś, co mogę negocjować, Dean. Albo się od niej odsuniesz, albo idę się pakować.
Dean nie potrafił odpowiedzieć od razu. Kochał Castiela i nie chciał, aby odchodził, ale nie wyobrażał sobie nagle unikać Jo. To nie ona go pocałowała, tylko on ją – to była jego wina i odsuwając się teraz zachowałby się jak dupek.
Spojrzał niepewnie na Castiela z nadzieją negocjacji, ale determinacja w oczach chłopaka sprawiła, że momentalnie wycofał się z tego zamiaru i znowu opuścił wzrok.
Castiel był jego narzeczonym – przypadkowym chłopakiem, którego spotkał na konwencie, na którym miało go nie być i który odmienił jego życie na lepsze. Castiel nauczył go kochać, nauczył go być w związku, przywrócił mu wiarę w to, że ktoś mógłby pokochać go szczerze, a nie z zamiarem zysku, bo tak właśnie kochał go Castiel. Przeżył z nim swój pierwszy raz, co było dla Deana jednym z najważniejszych przeżyć w życiu, których nigdy nie zapomni. Oświadczył mu się wtedy, bo był go pewien. Teraz nadal był pewien, że mogłoby im wyjść, ale irytowała go zaborczość, którą Castiel dziś okazał. Rozumiał go, rozumiał, że się bał, ale nienawidził być stawiany przed wyborem.
Z kolei Jo była jego koleżanką, która niedawno zamieniła się w przyjaciółkę. Znał ją dłużej niż Castiela, ale ich relacja postępowała wolniej. Jo była dziewczyną, z którą rozmawiał, zanim nawiązał bliższą relację z Charlie lub gdy Charlie nie było, a Jo akurat była obok. Była osobą, do której Dean rzucał głupie żarty, by odreagował, gdy nie wyszła mu jakaś scena. Była osobą, którą mógł się wyżalić, gdy wieczorami siedzieli w jego przyczepie i pili piwo. Traktował ją bardziej jak siostrę niż swoją potencjalną dziewczynę i nigdy wcześniej nie pomyślał o niej w ten sposób. Był zaskoczony, gdy dowiedział się, że Jo coś czuła i dlatego przestała wracać na wakacje, a przynajmniej nie przyjeżdżała na plan przez ostatnie dwa sezony. Nie kochał jej. Ten pocałunek... Nie był nawet pewien jak to się stało. Rozmawiali, z nerwów nie pamiętał teraz nawet o czym, byli dość blisko siebie i nagle się zapomniał. Chyba przez zmęczenie. Rozmawiało mu się z nią prawie tak dobrze jak z Castielem. Może jego mózg pomylił ją przez to z Castielem? Naprawdę nie rozumiał czemu ją pocałował.
— Dobrze, odsunę się od niej jeśli tego chcesz — powiedział w końcu. — Ale nie kocham jej, Cas. A na pewno nie tak jak ciebie.
To nie był najprostszy wybór, ale jedyny jaki Dean widział. Miał nadzieję, że Jo go zrozumie, a jeśli nie, to że chociaż nie zgnoi go i nie wyrzuci z filmu. Nie mógł wybrać jej, bo nie wyobrażał sobie patrzeć teraz jak Castiel odchodzi. Wiązał z nim przyszłość, nadal widział go jako swojego męża. Owszem, w ich związku pojawiało się coraz więcej wątpliwości, ale nie potrafił wyobrazić sobie, że to miałoby się skończyć.
— W takim razie zostanę, ale przez kilka dni będę spał na kanapie — odpowiedział Castiel.
— Nie możemy spać po prostu po dwóch stronach łóżka? — spytał Dean, bo wiedział, że ciężko będzie mu zasnąć jeśli chłopaka nie będzie obok.
— Nie, Dean.
— To weź chociaż normalne łóżko, zamiast kanapy...
— Kanapa będzie lepsza — stwierdził, bo chciał zabezpieczyć się na wypadek gdyby wstał przed Deanem – nie chciał mijać po drodze do kuchni ich łóżka. Potrzebował trochę się odsunąć, aby spojrzeć na to wszystko z dystansu i przypomnieć sobie, czemu go kocha.
Więc Castiel skończył na kanapie, co okazało się głupim pomysłem. Układ domu Deana był taki, że on z kanapy widział łóżko i Deana, a Dean widział jego. To utrudniało zaśnięcie im obu. Castiel zerkał w stronę Deana, gdy ten nie patrzył, a Dean robił to samo, gdy to Castiel nie patrzył. Pierwszy raz odkąd byli razem i spali w jednym miejscu, nie spali razem na jednym łóżku. To było coś, co niezbyt im się podobało i z czym ciężko było im się oswoić.
Castiel poddał się kilka minut po drugiej rano. Zwinął koc, pod którym miał zamiar spać, wsadził go do skrytki w kanapie i wszedł po schodach na górę, bez słowa kładąc się obok Deana, który teraz bez skrępowania mu się przyglądał. Castiel starał się go ignorować i po prostu patrzył się w sufit.
Ignorowanie Deana nie było jednak takie proste, gdy miał świadomość, że narzeczony cały czas gapi się na niego tęsknym spojrzeniem, błagającym o wybaczenie. W końcu westchnął zrezygnowany i spojrzał na Deana.
— Kocham cię, naprawdę — zaczął Castiel — i doceniam, że powiedziałeś mi prawdę i że zrobiłeś to tak szybko, ale potrzebuję czasu. Ludzie cały czas powtarzają, że nie mamy szans. W tym roku dałeś mi już drugą okazję, bym im uwierzył.
— Wiem, przepraszam — powiedział cicho Dean, słyszalnie skruszony. — Ja wiem, że jestem kiepski w związku...
— Nie — przerwał mu. — Jesteś cholernie idealny w związku dopóki nie pojawia się ktoś trzeci, bo wtedy się gubisz i zaczynasz mnie ranić.
— Nie chcę cię ranić, Cas.
— Wiem — odpowiedział stosunkowo chłodno.
— Przepraszam. Za wszystko. Za to, że całowałem się z Belą w tamtym programie, za to, że nie uwierzyłem ci od razu, gdy powiedziałeś, że mi czegoś dosypała i za to, że pocałowałem Jo. Jesteś idealnym narzeczonym, powinienem traktować cię lepiej.
— Więc mi to udowodnij. Straciłem praktycznie wszystkich i wszystko, żeby być z tobą, Dean. Kocham cię i naprawdę nie chcę odchodzić, ale jeśli dasz mi jeszcze jeden powód, aby odejść, odejdę.
Dean skinął słabo głową. Dotarło to do niego – ostatnia szansa. Nigdy sobie nie wybaczy, jeśli ją zmarnuje.
A/N
Next dzisiaj.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro