18
Leżeli na plecach, obaj z nogami założonymi na dwa różne końce kanapy. Głowa Deana znajdywała się na ramieniu Castiela, a głowa Castiela na ramieniu Deana. Lewa dłoń Deana, spleciona z prawą Castiela spoczywała na wysokości jego serca, analogicznie lewa dłoń Castiela spleciona z prawą Deana leżała na wysokości serca chłopaka. Telewizja była włączona, ale był to tylko obraz, bo nie mogli słuchać tych głupot, które mówiła prezenterka wiadomości, więc ograniczyli się do informacji z pasków na ekranie, na które od kilku minut i tak nie patrzyli, bo uświadomili sobie, że coś się między nimi zmieniło.
Z radością odkryli, że po prawie trzech tygodniach pracy nad ich związkiem pojawił się ogromny progres w postaci komfortowej ciszy. Jeszcze kilka dni temu zabijali ciszę rozmawiając o naprawdę losowych tematach, żeby nie czuć się niezręcznie. Teraz wreszcie mogli o tym zapomnieć.
Dean miał nowego menadżera, chociaż nie był przekonany co do pracy po pierwsze z mężczyzną, po drugie, jak się okazało, synem Roweny, który co prawda zarzekał się, że nie ma kontaktu z matką, ale Dean był sceptyczny. Chociaż gdyby jego rodzice nazwali go imieniem Fergus prawdopodobnie też by z nimi nie rozmawiał, ale raczej nie zmieniłby imienia na nazwisko okultysty, którego sporo osób kojarzyło też z satanizmem, chociaż domyślał się, że to był jakiś wyraz buntu MacLeoda. Swoją drogą to czemu ten mężczyzna nie zmienił nazwiska?
Crowley miał podobne zasady jak Rowena – żadnych transmisji na żywo bez uzgodnienia, ale też zarządził zakaz wrzucania postów bez konsultacji poza zdjęciami na Instagramie, co sprawiało, że współpraca przy profilach na mediach społecznościowych Deana wyglądała tak, że Castiel pisał post, zostawiał go w szkicach i wysyłał Crowleyowi wiadomość, że jest jakiś oczekujący wpis, a mężczyzna w ciągu godziny go zatwierdzał, bo w przeciągu dwóch minionych tygodni nie zdarzyło się jeszcze, żeby Crowley któryś post odrzucił. Dla bezpieczeństwa Dean miał uprawnienia już tylko do Instagrama, przy którego prowadzeniu i tak pomagał mu Castiel, bo odkąd chłopak wygrał ich zakład i wielokrotnie mniejszą liczbą obserwujących, Dean uznał, że nie nadaje się do prowadzenia własnego konta.
Kilka dni temu Castiel pogodził się z Jo, przepraszając ją za swoją głupotę, tyle że pogodzenie było jeszcze cięższe po słowach: "Okłamałam Deana, żeby czuł się pewniej i żebyś ty też tak się czuł, Cas, ale nie mogę cię okłamywać, gdy masz te oczy... Nie jestem lesbijką, jestem bi, ale nigdy, przenigdy nie będę z Deanem, bo on, a szczególnie jego serce należy do ciebie. Proszę, zrozum to i nie rób więcej takich głupot. Dean to tylko przyjaciel, zawsze będzie tylko przyjacielem i wspólpracownikiem. Jest świetnym aktorem, potrzebuję kogoś takiego w pracy, a ewentualny romans mógłby w tym zaszkodzić. Rozumiesz?" i zrozumiał, ale tylko dlatego, że uzgodnili z Deanem, że będą sobie ufać i nie będą zazdrośni nawzajem o swoich znajomych. Nadal nie był w stanie do końca zaufać Jo, chociaż nie miał zbyt wielu powodów, aby jej nie ufać, ale ich relacje były w miarę dobre, o co Castiel walczył głównie ze wzgląd na Deana.
Dean skończył już nagrywać wszystkie swoje sceny do pierwszego filmu, przy którym współpracował z Jo, ale to nie był koniec – czekał na informację, które sceny trzeba będzie powtarzać, bo jednak coś z nimi nie tak i to nawet niekoniecznie z jego winy, a innego aktora. Jego dotychczasowa praca nad tym filmem i tak trwała wyjątkowo krótko, biorąc pod uwagę całe zamieszanie ze zmianą obsady czy najpierw ogłoszoną jako tygodniową, a finalnie trzydniową przerwę spowodowaną jego dość skandalicznym zachowaniem na planie.
Gdyby wszystko było w porządku mogliby wyjechać, ale niestety nie od razu, bo za kilka dni Castiel wracał na uczelnię. Dean opłacił mu już najbliższy semestr, aby trochę uspokoić chłopaka i dać mu pełen komfort. Zmienił też konto bankowe na wspólne i uczynił Castiela współwłaścicielem wyrabiając mu jego kartę. Karta była ważna jakoś do końca studiów chłopaka, ale Dean wiedział, że będą musieli wyrobić nową wcześniej, bo byli pewni, że po ślubie Castiel zdecyduje się zmienić nazwisko na jego. Mieli co prawda więcej opcji – mogli złączyć ich nazwiska w jedno (ale na przykład Winchovak czy Nochester brzmiałoby dziwnie), wybrać całkiem nowe i tak dalej, ale Dean był aktorem i ludzie kojarzyli go już pod nazwiskiem Winchester, więc nie chciał robić zamieszania swoją zmianą nazwiska, a Castiel chciał odciąć się od rodziny i uważał, że Castiel Winchester brzmi dobrze, co Dean absolutnie poparł. Wiązało się to ze zmianą wszystkich możliwych dokumentów, ale mogli sobie pozwolić na prawnika rodzinnego, który ze wszystkim mu pomoże. Wciąż nie rozmawiali o ślubie dużo – mówili tylko, że obaj są tego pewni, a Castiel stwierdził, że chciałby zmienić nazwisko. Nie mieli jednak terminu, ani nawet o nim nie rozmawiali, chociaż mieli kilka miesięcy, zanim Dean zostanie zaangażowany w nowy film.
Ostatnio ojciec Jo stwierdził, że nie ruszy z nowym projektem do czasu końca postprodukcji Miłości w Mieście Aniołów, bo musi zobaczyć efekt końcowy, zanim oficjalnie pozwoli córce przejść do tego filmu, a nie nadal łapać doświadczenie. Zakładając, że nie będą musieli niczego dogrywać i postprodukcja ruszy w tym tygodniu, dawało im to czas jakoś do przełomu maja i czerwca przyszłego roku, może trochę szybciej – wtedy miały ruszyć castingi, a na niektórych z nich Dean miał być obecny. Niestety włosy miał zapuszczać praktycznie od razu, bo zanim urosną mu do odpowiedniej długości minie mniej więcej rok, a przynajmniej tak twierdziła Jo i to też znalazł w sieci.
Ale przy okazji szukania w sieci informacji o tempie rośnięcia włosów sprawdził też fryzury George'a Michaela i uznał, że nie wyglądałby tak źle w tej długości włosów, gdyby dobrze je ułożył, więc uznał, że nie ma zamiaru oglądać się z terminem ślubu na tę rolę (byleby nie nakładało się to z okresem, gdy będzie prawie łysy). Liczyło się więc głównie to, kiedy poczują się na to gotowi. Na razie to nie był jeszcze ten moment – wciąż naprawiali ich związek i uznał, że wspomnienie teraz o ślubie byłoby desperackie i Castiel mógłby to w ten sposób odebrać – jakby Dean myślał, że ślub sprawi, że wszystko znowu będzie idealnie. A Dean przecież tak nie myślał. Robili stopniowe kroczki w dobrą stronę, więc po co to psuć kłótnią o śpieszenie się ze ślubem i szukanie w ślubie ratunku? Dean byłby gotów wyjść za Castiela nawet jutro i to nie było niemożliwe, ale uważał, że ostatecznie żałowałby takiej decyzji. Póki co więc jedynym większym krokiem w stronę wspólnej przyszłości było wspólne konto bankowe.
Czy Dean bał się, że Castiel wypłaci wszystkie pieniądze i ucieknie zostawiając go na lodzie? Absolutnie nie. Ufał mu na tyle, aby wiedzieć, że chłopak nigdy by mu tego nie zrobił, szczególnie po tym jak przy ich rozstaniu odesłał mu jego pieniądze.
Zdecydował się na wspólne konto dla komfortu Castiela – chłopak chciał pracować na pół etatu i przy okazji zajmować się domem, aby mieć na swoje wydatki. Owszem, nadal zarabiali na blogu, ale zastanawiali się czy go nie usunąć, co delikatnie zasugerował zresztą Crowley. Dean wiedział, że praca na pół etatu, zajmowanie się domem i do tego studia jednocześnie to nie jest najlepszy pomysł. Nie chciał, żeby Castiel wziął na siebie za dużo i zawalił przez to studia, więc powiedział, że do czasu skończenia studiów będzie go całkowicie utrzymywał i nie chce słyszeć słowa sprzeciwu, a po studiach porozmawiają o tym, aby było inaczej. Castiel nadal nie wydawał się być co do tego przekonany, ale odpuścił temat pracy, przynajmniej na razie. Uznał, że ewentualnie wróci do tego w wakacje, ale raczej tylko w kontekście pracy wakacyjnej.
— Mógłbym leżeć tak zawsze — stwierdził Dean, a Castiel uśmiechnął się szeroko. Dean nie miał szansy zobaczyć tego uśmiechu w pozycji, w jakiej się znajdywali, bo nie widział dokładnie jego ust, ale widział jak układa się skóra na policzkach chłopaka i dzięki temu wiedział, że jego narzeczony się uśmiecha, co sprawiło, że sam zrobił to samo. — Naprawdę, Cas. W końcu cisza jest fajna.
— Była fajna — poprawił go. — Już ją przerwałeś.
Dean zaśmiał się cicho.
— Faktycznie — przyznał. — O czym myślisz?
Castiel westchnął.
— O tym, że będę idiotą, jeśli kiedyś odejdę. Nadal nie wiem co mi wtedy odbiło...
— Dałeś się ponieść emocjom, każdemu się zdarza — powiedział łagodnie, bo po analizie swojego zachowania naprawdę nie mógł dziwić się Castielowi, że dał się ponieść emocjom, bo sam pewnie zrobiłby dokładnie tak samo. — Mogłem ci napisać, że idę na lunch z Jo, może wtedy byś nie świrował.
— Albo zareagowałbym gorzej, nie wiemy tego.
— I obyśmy nigdy nie musieli się dowiedzieć.
— Myślę, że dopóki cisza jest komfortowa, nie mam powodu do uciekania.
Dean zmarszczył brwi. Nigdy o tym tak nie myślał, ale faktycznie coś w tym było – gdy zaufanie trochę podupadało, gdy jeden drugiego o coś podejrzewał, gdy generalnie zaczynało się między nimi psuć to pierwszym sygnałem faktycznie zawsze było to, że cisza stawała się niekomfortowa. Analogicznie teraz, gdy cisza w końcu nie była czymś niekomfortowym, oznaczało to, że jest lepiej. Czemu nigdy wcześniej na to nie wpadł? Niekomfortowa cisza to sygnał ostrzegawczy – musiał to zapamiętać.
— Więc mam nadzieję, że zawsze tak będzie — odparł Dean, przechylając głowę w jego stronę.
Castiel dostrzegł to kątem oka, więc zrobił to samo i delikatnie się pocałowali.
Zabawne, że byli razem ponad dwa lata, a nigdy wcześniej nie wpadli na to, aby tak leżeć czy całować się w ten sposób. Takie pocałunki były trochę inne niż normalne, na swój sposób wyjątkowe, ale może czuli tak tylko dlatego, że znowu było dobrze? Może gdyby całowali się normalnie, też czuliby, że ten pocałunek jest wyjątkowy? Nie zmieniało to jednak faktu, że było przyjemnie i unikali w ten sposób przypadkowego dotknięcia się nosami – zamiast tego któryś mógł dostać w nos podbródkiem tego drugiego, czego wizja była zdecydowanie mniej przyjemna, ale na szczęście nic takiego się nie stało.
— Kocham cię — powiedział cicho Castiel.
— Ja ciebie też, Cas — odpowiedział Dean, puszczając jedną z jego dłoni, aby wpleść ją we włosy narzeczonego. — Nie uciekaj mi już nigdy więcej.
Castiel znowu się uśmiechnął.
— Nie ucieknę, obiecuję.
Dean uśmiechnął się szeroko i po chwili znowu go pocałował.
Mogłoby tak być już zawsze – on i Cas, razem, w ich domu, z Miracle śpiącym na dywanie przy kanapie.
Naprawdę miał ogromne szczęście, że trafił na tego chłopaka. Castiel był jednym z nielicznych, którzy potrafili dostrzec w nim po prostu człowieka. Castiel nie chciał jego pieniędzy. Castiel nie chciał od niego właściwie niczego oprócz tego, aby Dean go nie porzucił. A Dean naprawdę nie miał zamiaru go porzucać.
Wątpił czy byłby w stanie znaleźć kogoś innego, z kim kochałby się tak bardzo i z kim czułby się na tyle bezpiecznie, że był w stanie dać tej osobie nieograniczony dostęp do wszystkich swoich pieniędzy. Z Castielem miał wszystko, czego potrzebował, więc po co mu ktoś inny? Co ktoś inny musiałby mu sobą zaoferować, żeby chociażby zaczął rozważać odejście od Castiela? Wątpił, aby było cokolwiek takiego, co utwierdzało go w przekonaniu, że Castiel jest mu pisany. Jego jedyną większą wadą była zazdrość, która chyba trochę wiązała się z tym, że pewność siebie Castiela nie była do końca na tym poziomie, na którym powinna być, ale mogli nad tym popracować. Wręcz powinni, bo odejście Castiela było żółtą kartką dla ich związku i musieli zacząć rozumieć się lepiej, jeśli nie chcieli by kiedykolwiek pojawiła się czerwona kartka.
A/N
Dzisiaj krótszy rozdział, w sumie bardziej przejściowy niż jakikolwiek znaczący dla akcji opowiadania, ale myślę, że mimo wszystko dość ważny pod kątem tego co dzieje się w głowach tej dwójki.
Next pewnie jutro wieczorem i obiecuję, że będzie romantyczny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro