16
Ponieważ świat (a przynajmniej ta jego internetowa część) bardzo przejął się ich rozstaniem, postanowili zakończyć wątek i całe to zamieszanie wstawiając wspólne zdjęcie, na którym Dean leżał głową na klatce piersiowej Castiela, a Castiel obejmował go ramieniem. Dean złączył ich dłonie na swojej klatce piersiowej tak, aby wyeksponować pierścionek zaręczynowy i wolną ręką zrobił im zdjęcie.
— Wiedziałeś, że tak uroczo wyglądamy? — spytał Dean, a Castiel zaśmiał cicho.
— Dlatego mamy fanów, skarbie. Ludzie po prostu lubią na nas patrzeć — stwierdził chowający twarz we włosy Deana. Zaciągnął się jego zapachem. Dobrze było mieć go znowu przy sobie. Jak mógł od niego odejść? Obiecał sobie, że już nigdy więcej tego nie zrobi. — Wyślij mi to i zobaczymy kto wygra.
Znowu się założyli, ale tym razem był to stosunkowo normalny zakład i nie miał nic wspólnego z seksem. Chodziło tylko o przekonanie kto zdobędzie więcej polubień pod tym samym zdjęciem – sława Deana kontra umiejętności marketingowe Castiela w sieci – mieli wrzucić je obaj, dokładnie w tym samym czasie.
Dean wysłał Castielowi zdjęcie i zaczęli zajmować się edycją zdjęcia i opisem.
Dean dał filtr, na którym uważał, że wyglądają najlepiej i dodał podpis: Znowu z moim skarbem, który zakończył emotikoną serca.
— Ja gotowy — poinformował Castiela, który jeszcze coś kombinował na klawiaturze.
— Ja też — odpowiedział po kilku sekundach.
Castiel postawił na czarno-biały filtr, prostą emotkę serca i całą masę hasztagów.
— To wrzucamy — postanowił Dean i obaj opublikowali zdjęcie, czekając na rezultat. Sprawę mieli rozstrzygnąć po dwudziestu czterech godzinach.
— Schodzimy do moich rodziców na kolację? — spytał niezbyt chętnie Castiel, bo najchętniej leżałby tak z Deanem już zawsze.
— Olałbym to, nawet ten plan, ale mój żołądek żąda jedzenia, więc tak.
Skoro mieli zjeść kolację z rodzicami Castiela, postanowili coś z tego mieć. Dean wymyślił plan, którym mieli sprawdzić podejrzenia chłopaka, a Castielowi pozostawało za nim podążać. Naprawdę miał nadzieję, że jego przypuszczenia się nie sprawdzą, ale to wszystko było momentami zbyt sztuczne, aby uwierzył, że jego tata faktycznie się zmienił, więc spodziewał się jedynie potwierdzenia swojej teorii.
Nie musimy mieć rozdzielności majątkowej, nie chcę tego robić, Cas. Wystarczy, że twoi rodzice uwierzą, że ją mamy — to powiedział Dean i to był ich plan na kolację: wmówić rodzicom Castiela, że przez to całe zamieszanie zdecydowali się na coś takiego i zobaczyć ich reakcję. Jeśli się zdenerwują, sprawa była jasna. Jeśli okaże się, że ich intencje są szczere i faktycznie po prostu chcą odzyskać kontakt z synem, zawsze będą mieli możliwość późniejszego sprostowania sprawy z majątkiem.
Zeszli na dół, spotykając się na schodach z mamą Castiela.
— Właśnie miałam po was iść — poinformowała ich.
— Nie mógł iść tata? Powinnaś się oszczędzać...
— To dopiero siódmy miesiąc — przerwała mu i razem ruszyli w stronę kuchni, zajmując miejsca.
Dean i Castiel widocznie mieli zostać rozdzieleni i siedzieć naprzeciwko siebie, ale Castiel uznał, że tak nie będzie i przestawił talerz wraz ze sztućcami tak, że siedział obok Deana przy prostopadłej krawędzi stołu. Za długo za nim tęsknił, żeby zaraz po tym jak wszystko sobie wyjaśnili móc dotykać go jedynie kostką.
Jego rodzice spojrzeli na to nieco zaskoczeni, ale niczego nie powiedzieli. Dean siedział więc między Castielem i jego mamą, a ojciec Castiela odsunięty od reszty, naprzeciwko żony.
— Panie Winchester, zamieńmy się, Castiel wróć na swoje miejsce — polecił mężczyzna, co uznał za bardziej komfortowe dla wszystkich położenie.
Przesiedli się więc i teraz Dean i Castiel siedzieli obok siebie naprzeciwko rodziców chłopaka.
— Znowu się zaręczyliście? — spytał mężczyzna, wskazując na pierścionek na palcu syna.
— Ciężko nazwać to zaręczynami, bo Dean mi się nie oświadczył. Po prostu wszystko sobie wyjaśniliśmy i wróciliśmy do poprzedniego stanu rzeczy — podsumował Castiel, słyszalnie zestresowany.
— Yhm — skomentował mężczyzna, przyglądając się uważnie Deanowi. — Panie Winchester...
Dean pokręcił głową i mu przerwał.
— Wystarczy Dean — stwierdził, a mężczyzna przytaknął.
— Więc, Dean, co zamierzasz dalej?
Dean zmarszczył brwi i wyprostował się, nie do końca rozumiejąc pytanie.
— Co dalej zamierzam z czym?
— Z moim synem.
— Cóż — zaczął, wydając się zestresowany, ale to była gra. Chciał wyjść na zestresowanego i bezbronnego, by w razie jakiegoś zajścia szybko zdobyć przewagę przez efekt zaskoczenia. Nie ufał rodzicom Castiela ani trochę, więc postanowił być gotowy na wszystko. — Wrócimy razem do Los Angeles, spróbujemy to wszystko odbudować i zobaczymy co dalej.
— Myśleliście już nad ślubem?
Castiel i Dean spojrzeli po sobie. Nawet nie musieli zaczynać tego tematu, a to nie wróżyło niczego dobrego, bo zwiększało prawdopodobieństwo teorii Castiela.
— Szczerze mówiąc tylko trochę. Ale teraz ciężko będzie się pośpieszyć, więc pewnie poczekamy przynajmniej rok.
— Czemu?
— Muszę zacząć zapuszczać włosy do kolejnej roli. Nie chcę mieć długich włosów na zdjęciach ślubnych.
Dean nie skłamał – naprawdę miał zapuszczać włosy, ale nie musiał tego robić od razu. Żeby wyrobić się na nagrywanie wystarczy, aby zapuszczał je od marca. Mogliby wziąć ślub wcześniej, ale Dean wątpił, aby poradzili sobie z przygotowaniami, poza tym naprawdę nie chciał się śpieszyć. Jeśli harmonogram nie ulegnie zmianom, będzie mógł ściąć włosy w sierpniu. Rzecz w tym, że dla wygody będą nagrywać sceny, do których potrzebował być ścięty prawie na łyso, więc zanim wróci do swojej normalnej fryzury, minie trochę czasu – póki co tyle wyciągnął od Jo. Scenariusza wciąż nie dostał.
— Co to za rola?
— Nie mogę powiedzieć, obowiązuje mnie tajemnica do czasu oficjalnego opublikowania obsady. A do tego jeszcze kilka miesięcy. Castingi będą gdzieś na przełomie marca i kwietnia.
— To prawie rok — zauważył podejrzliwie.
— Wiem.
— I już wiesz, że masz tą rolę?
— Tak.
— Jakim cudem?
— Zagram jedyną główną rolę.
— Kiedy premiera?
— W październiku za dwa lata. Chciałbym zabrać na nią Casa już jako mojego męża.
— W drugiej połowie roku wychodzą filmy...
— Które mają szanse na Oscara, tak — odparł Dean, bo to był zamierzony plan. Według ojca Jo Rocketman nie dostał nominacji poza muzyką, bo już prawie nikt ważny o tym filmie nie pamiętał przez to, że premiera była w pierwszej połowie roku. I coś w tym było – zazwyczaj filmy z największą ilością nagród pojawiały się na przełomie października i listopada.
— I naprawdę nie możesz niczego zdradzić?
— Przykro mi — powiedział Dean, rozkładając ręce.
Powiedział Castielowi, że zagra George'a Michaela, bo mu ufał, ale robiąc to złamał zapis o poufności. Wiedział jednak, że kto jak kto, ale Castiel się nie wygada.
— Czyli ślub najpewniej w lato za dwa lata? — dopytała mama Castiela.
— Myślę, że to najbardziej prawdopodobny termin — przyznał. — Chociaż nie wiem czy nie zdecydujemy się na wiosnę lub jesień, bo są krótsze kolejki do notariusza.
— Notariusza? — wyłapał widocznie zdezorientowany ojciec Castiela. — Żeby przepisać cały spadek na Castiela?
— Raczej, żeby złożyć rozdzielność majątkową — odparł Dean i obaj zobaczyli na twarzach rodziców Castiela szok z powodu tej informacji.
— Chcesz rozdzielność majątkową? Ty? — spytała widocznie zaskoczona kobieta.
Dean pokręcił głową i już miał odpowiadać, ale Castiel go wyręczył.
— To mój pomysł — odparł. — Tak będzie bezpieczniej. Nie chodzi mi o pieniądze Deana, więc to i tak tylko formalność. Po tym jak uciekłem od niego przez totalną głupotę, uznałem, że w ten sposób poczuje się pewniej i nie zwątpi w moje czyste intencje.
Ojciec spojrzał na syna kompletnie zszokowany.
— Castiel, on ma miliony na koncie, a ty niczego nie chcesz?
— Po co? — odpowiedział pytaniem. — Jestem z nim z miłości, nie dla pieniędzy. I tak opłaca mi studia, potem będę miał własną pracę, a Dean pewnie i tak będzie mi nadal wszystko opłacał, bo taki juz jest.
— Właśnie do mnie dotarło, że nie wiem co studiujesz — mężczyzna zmienił temat, widocznie próbując ukryć swoje zdenerwowanie.
— Digital i social media*.
— Zamierzasz pracować w internecie? — spytał niewiadomo czy bardzie zaskoczony, czy wściekły.
— To przyszłościowy kierunek — Dean stanął w obronie swojego narzeczonego. — Poza tym pana syn jest w tym genialny. Wiem, bo trochę ponad dwa lata temu powierzyłem mu swoje media społecznościowe.
— Na tym się w ogóle zarabia?
— Bardzo duże pieniądze jeśli prowadzi się konta ważnych firm lub celebrytów. Dlatego moim zdaniem te studia to po prostu inwestycja w Castiela.
— I jak jest na tych studiach?
— Jest ponad sześćdziesiąt dziewczyn, z czego większość to fanki Deana i dwunastu chłopaków, z czego połowa to prawicowa hołota — streścił Castiel. — Ale wykładowcy są mili.
— Prawicowa hołota?
Castiel przytaknął.
— Są gorsi niż ci debile z liceum — stwierdził. — Ale chyba po prostu się uodporniłem.
— Nic z tym nie robisz? — mężczyzna zwrócił się do Deana, widocznie zmieniając taktykę rozmowy. Ton jego głosu sugerował atak.
— Dopóki jest to słowna przemoc, a Castiel sobie z tym radzi nie widzę potrzeby interwencji. Ale jeśli któryś podniesie na niego rękę, wtedy zareaguję i dupek pożałuje — zadeklarował Dean, a Castiel splótł ich dłonie, aby dodać mu wsparcia, bo też wyczuł intencje jego ojca.
To wyglądało trochę tak jakby w związku z tym, że nie dostanie pieniędzy Deana postanowił znowu ich skłócić. Nie zamierzali dać się sprowokować.
Castiel był leworęczny, dzięki czemu bez problemu mógł jeść, trzymając prawą dłoń splecioną z lewą dłonią Deana, który z kolei był praworęczny. Rodzice Castiela nie wydawali się jednak być zachwyceni tym, że para trzyma się za ręce, ale nie skomentowali tego. Przez dłuższą chwilę jedli więc w milczeniu, bo nikt nie wiedział jak zacząć temat.
— Emily, to jest pyszne — przerwał milczenie Dean, odzywając się z uśmiechem do matki swojego narzeczonego. Ta odpowiedziała jedynie uśmiechem i znowu zapadła cisza. Cóż, przynajmniej spróbował, prawda?
Cisza panowała do końca kolacji. Castiel i Dean postanowili pomóc z naczyniami. Dean uparł się, że on pozmywa, a Castiel został w kuchni razem z nim. Rodzice Castiela poszli do swojego pokoju.
— Skąd najlepiej będzie ich słychać? — spytał Dean, gdy zmywał ostatni talerz. Miał w tym wprawę, bo odkąd zepsuła im się zmywarka to on zmywał, a z kupnem nowej na razie mu się nie śpieszyło.
— Z mojego pokoju — odparł Castiel. — To chyba najcieńsza ściana w całym domu.
— Dobra, to chodź — postanowił i wrócili do pokoju Castiela, siadając pod ścianą, która rozdzielała jego pokój od pokoju jego rodziców.
Spletli swoje dłonie i zaczęli słuchać.
— Chrzanić pieniądze — usłyszeli głos ojca Castiela. — Jeśli Castiel jest takim idiotą, że nie chce niczego po tym swoim aktorze to naprawdę marnie go wychowałaś i tu jest problem, rozumiesz?
— Prawie cię nie było przy wychowywaniu go — przypomniała mu żona. — Mógłbyś mieć pretensje, gdybyś pomagał...
— Może jeszcze powiesz, że to moja wina, że nasz syn jest pedałem, co? — głos mężczyzny stawał się coraz ostrzejszy. — I to całe jego gadanie, że to nie jest wybór... Gówniarz po prostu boi się odpowiedzialności. Ma to po tobie.
Dean spojrzał na Castiela, który przymknął oczy. Nie musieli dalej słuchać, ale chciał mieć pewność, że mieli rację. Przyciągnął go bliżej siebie, a Castiel bez zawahania wtulił głowę w jego ramię.
— Robercie, byłeś na...
— Nie wrócę tam. Pieprzą bzdury. Że to nie wybór, że niby musimy sobie z tym radzić... Gówno prawda — głos mężczyzny w tym momencie się złamał, na co Dean zmarszczył brwi i szturchnął lekko Castiela pokazując mu, aby wrócił do słuchania.
— O co chodzi?
— Gdy rozmawiałem wczoraj z Castielem, gdy prowadziłem go do domu, nie czułem różnicy w porównaniu do tego co było kiedyś. Znów był moim synem.
— Bo on jest twoim synem. Jest naszym synem. Nie zmienił się przez to, że umawia się z chłopcami, zamiast dziewczyn. Zmieniło się to, że nam powiedział. A pamiętasz jaki przerażony był, gdy nam o tym mówił. Gdyby to był wybór nigdy by taki nie był. Zmieniło się to, że nie jest aż tak nieśmiały jak kiedyś...
— Bo nie nauczyłaś go być mężczyzną.
— Dobrze, załóżmy, że to moja wina. Naprawdę zamierzasz go przez to odrzucić? Jeśli teraz go wyrzucisz, kolejnej szansy nie będzie. Akobel będzie potrzebował starszego brata.
— Żeby też skończył jako pedał?! Naprawdę nie chcę na ciebie krzyczeć, ale zaraz puszczą mi nerwy, przysięgam, Emily.
Dean spojrzał zdezorientowany na Castiela.
— Czy oni nazwali twojego brata Akobel**? — spytał niepewnie i szeptem. Może się przesłyszał i chodziło o Jacoba?
— Ta... — westchnął Castiel, również szeptem, bo nie chciał, aby rodzice go usłyszeli.
— Boże, biedne dziecko...
— Daj wam szansę — poprosiła kobieta. — Mieliście z Castielem dobre relacje. Wiem, że za tym tęsknisz...
— Tęsknię, ale nigdy nie zaakceptuję tego, kim się stał. Kto wie co oni robią teraz w naszym domu...
Dean wywrócił oczami. Jak on nienawidził ludzi, którzy sprowadzali odmienną orientację u mężczyzn jedynie do seksu. Tu nie chodziło przecież tylko o seks. No może niektórym chodziło, ale przecież były też pary hetero, w których chodziło tylko o to. W jego związku z Castielem tego seksu nie było wcale dużo. Poza tym niezbyt śpieszyło mu się do następnego razu – postanowił sobie, że zrobią to dopiero jak wszystko między nimi będzie już całkowicie okej, na znak tego, że znowu jest w pełni dobrze, a do tego jeszcze trochę zostało.
— Wiem, że ciężko ci to sobie wyobrazić, ale Dean nie jest z Castielem tylko przez seks. Poznałam go trochę...
— I dlatego nie chce mu dać swoich pieniędzy?
— To pomysł Castiela, słyszałeś. Zresztą nie zdziwiłoby mnie, gdyby Dean też tego chciał po tym jak się rozstali. Nie jest głupi, wie że w przypadku rozwodu będzie miał problem bez rozdzielności...
— Jeśli myśli o tym co będzie jeśli się rozwiodą to nie powinni brać ślubu. Moim zdaniem to, że się na to zdecydowali oznacza brak zaufania, szczególnie ze strony Deana. A to oznacza, że możemy to zatrzymać...
— Myślę, że nie powinniśmy się mieszać. To życie naszego syna. Ucieknie, jeśli się zorientuje, że chcemy go rozdzielić. Skupmy się na tym jak nakłonić go do tego, żeby nie zawierał rozdzielności majątkowej. Potem namówimy go do rozwodu i będzie na tyle załamany, że da nam te pieniądze.
— A co do tego czasu? Pieniędzy potrzebujemy na już, Emily. Po tym jak Winchester wygadał się w wywiadzie, że wyrzuciliśmy Castiela ciężko znaleźć mi zatrudnienie. Ty nie możesz teraz pracować, sam nie dam rady nas utrzymać pracując za tak marne pieniądze.
Cóż, Dean faktycznie palnął to podczas pamiętnego wywiadu z Belą. Nie miał pojęcia, że jego słowa tak zaszkodzą ojcu Castiela, ale cieszył się, że tak się stało i mężczyzna dostał nauczkę. Szkoda tylko, że ta nauczka niczego go nie nauczyła.
— Dean ma dobre serce, pomoże nam jeśli uwierzy, że chcemy odbudować rodzinę. Jest mądry, ale i naiwny.
— Nadal nie widzisz do czego zmierzam, prawda? Castiel dostał pracę, na pełny etat. Gdyby został, uratowałby nas. Za półtorej pensji bylibyśmy w stanie wyżyć...
— Dean, nie mogę tego dalej słuchać, jedźmy stąd — powiedział błagalnie Castiel, starając się powstrzymać płacz.
Ci ludzie nie zasługiwali na jego łzy – bo tak teraz ich określał – "tymi ludźmi", bo rodzice nigdy nie potraktowali by swojego dziecka jedynie jako pieniędzy, a tak się teraz czuł – jak pieniądze, jak rzecz, nie jak człowiek.
— Okej, ale najpierw sobie z nimi pogadam — zadeklarował Dean, próbując wstać, ale Castiel chwycił go za rękę, momentalnie go zatrzymując.
— Dean, nie.
— Zaufaj mi, dobrze? — poprosił go, patrząc mu w oczy. — Obiecałeś mi ufać, więc to zrób.
Castiel przygryzł wargę i przytaknął.
— Dobrze zgodził się.
— Świetnie. Spakuj swoje rzeczy i wezwij taksówkę — polecił mu, kierując się w stronę jego rodziców.
Nie uważał, żeby jego plan był genialny i szczerze mówiąc był praktycznie przekonany, że popełnia klasyczny błąd, jaki popełniało się z szantażystami, ale liczył, że to chociaż na chwilę zapewni im spokój.
Wszedł do pokoju państwa Novaków bez pukania i zamknął drzwi.
— Myślisz, że skoro jesteś znany i bogaty to wszystko ci wolno?! — mężczyzna krzyknął na niego widocznie zirytowany. — A gdybyśmy teraz...
— Wiedziałem, że nic nie robicie. Przychodzę tylko poinformować, że słyszeliśmy z Casem waszą rozmowę, więc nie wyjeżdżamy rano tylko zaraz.
— Ty gówniarzu... — zaczął mężczyzna, ruszając w jego stronę, ale Dean szybko zdołał go uspokoić swoją propozycją.
— Dam wam pół miliona za święty spokój i koniec mieszania w głowie Casa.
Spokój nie trwał jednak długo.
— Czy ty właśnie zaproponowałeś, że chcesz kupić od nas syna?!
Dean westchnął zrezygnowany. Nie wziął pod uwagę, że to może zostać tak odebrane.
— Nie. Kocham pana syna, a on kocha mnie. I czy panu się to podoba, czy nie, Cas wraca ze mną do Los Angeles, do naszego domu. Nic pan z tym nie zrobi, nie zmieni pan jego decyzji. Ale może pan zmienić waszą sytuację. Potrzebujecie pieniędzy, ja mam pieniądze, mogę pomóc. W zamian liczę tylko na to, że kolejne spotkanie z Casem, jeśli w ogóle do niego dojdzie, będzie szczere. Przypomnę, że słyszeliśmy państwa rozmowę. Naprawdę nie rozumiem jak można traktować swojego syna jako worek pieniędzy — przejechał dłonią po swojej twarzy. — Chcę tylko, żeby był szczęśliwy i robię wszystko, aby taki był. I nie wiem czy panu to pomoże, ale wiem, że ostatnio Cas miał problem z akceptacją swojej orientacji. On naprawdę wolałby mieć jakąkolwiek orientację, w której mógłby interesować się dziewczynami. Ale jest gejem i nie może tego zmienić, a skoro jest gejem to będzie miał męża i obiecuję panu, że będę dla niego najlepszym mężem, jakiego mógłby mieć. Zadbam o Casa. Dbam o niego odkąd się poznaliśmy. Owszem, zdarza nam się pokłócić, ale to normalne. Sam pan wie, bo jest znowu z kobietą, z którą się rozwiódł, czyż nie?
Stali bardzo blisko siebie. Dean naprawdę nie chciał dawać mu złamanego centa, ale jeśli to była cena za to, aby Castiel więcej nie cierpiał przez swoich chorych rodziców, był gotów ją zapłacić.
— Milion dolarów i zgoda — zgodził się mężczyzna.
— Słucham? — spytał zdezorientowany Dean, zszokowany tym, że mężczyzna ma czelność z nim negocjować. — To nie pożyczka, daję panu te pieniądze na stałe. W życiu nie dam miliona homofobicznemu fiutowi.
— Wow, rodzice nie nauczyli cię szacunku do starszych?
— Mój tata nauczył mnie, że takich jak pan bije się w mordę, zanim kogoś skrzywdzą. Najchętniej nie dałbym panu złamanego centa, ale nie mogę więcej patrzeć na to jak pan go rani. Castiel zarabiałby na stacji benzynowej trzy tysiące miesięcznie. Trzydzieści sześć tysięcy rocznie. Nawet gdyby zabierał mu pan całą jego pensję to miałby pan tyle za kilkanaście lat, więc albo pół miliona i załatwiamy sprawę polubownie, czyli ja płacę, a pan nigdy więcej nie zbliża się do syna, chyba że stanie się cud i przestanie pan być homofobem, albo nie dostanie pan nic, a jutro jedziemy z Casem do prawnika i wystąpimy o zakaz zbliżania się. Pana wybór.
Dean spojrzał mu w oczy pewnym siebie spojrzeniem. Modlił się o to, by mężczyzna wybrał tą pierwszą opcję, bo naprawdę nie chciał batalii sądowej, którą na pewno zainteresowałyby się media. Teraz musiał odbudować swój wizerunek, a nie go dobić.
— Zgoda — zgodził się mężczyzna, więc Dean wszedł w aplikację banku i podał mu swój telefon.
— Niech pan wpisze numer rachunku bankowego — polecił, chowając ręce do kieszeni i wymieniając spojrzenia z matką Castiela. — Jest pani z siebie dumna?
Kobieta spuściła jedynie wzrok i nie odpowiedziała. Jej mąż w tym czasie przepisywał swój rachunek bankowy na telefonie Deana, po chwili oddając mu urządzenie.
— A spróbuj niczego nie przelać — ostrzegł go.
— Spokojnie — powiedział Dean, zajmując się dalszym wypełnianiem potrzebnych pól. Wybrał opcję przelewu ekspresowego. — Połowa jest już na pana koncie, albo będzie w ciągu kilku minut — poinformował go, robiąc drugi przelew, jako że miał limit na przelew pojedynczy poprzez aplikację, bo rzadko kiedy wypłacał komuś aż tak duże pieniądze. — I druga połowa już też.
Mężczyzna spojrzał na stan swojego konta w aplikacji swojego banku i wytrzeszczył oczy, gdy dotarło do niego, że Dean go nie oszukał, a faktycznie przelał mu te pieniądze.
— Nie sądziłem, że to zrobisz.
— Wielu rzeczy pan o mnie nie wie — odparł, chowając telefon. — Ale jeśli dowiem się od Casa, że albo pan, albo pani — wskazał na matkę Castiela, uznając, że nie ma dłużej zamiaru zwracać się do niej po imieniu — kontaktowali się z nim, naprawdę pożałują państwo, że ze mną zadarli.
Bez oczekiwania na dalszą odpowiedź, wyszedł i wrócił do pokoju Castiela, który siedział skulony na łóżku ze spakowaną walizką obok. Miał łzy w oczach, ale nie płakał. Dean był z niego dumny, bo naprawdę bał się o to, że zniesie to o wiele gorzej – to jak znosił to teraz pokazywało jedynie jak silny się stał.
Dean podszedł do niego i przyciągnął go do siebie. Castiel momentalnie się w niego wtulił.
— Taksówka powinna być w ciągu kilku minut — poinformował go cicho, a Dean skinął głową.
— Naprawdę mi przykro, Cas.
— Cieszę się tylko, że nie byłem na tyle naiwny, aby naprawdę w to uwierzyć — wyznał szeptem. — Chociaż był moment, w którym uwierzyłem.
— Który?
— Gdy tata mnie wczoraj przytulił — przyznał. — Przez moment zapomniałem o tym, że od ponad dwóch lat go nie widziałem i że byliśmy skłóceni, że mnie wyrzucił. Jakbym cofnął się w czasie o trzy lata. Czasem naprawdę chciałbym, żeby to wróciło.
— Wiem, skarbie — powiedział, gładząc go delikatnie po plecach.
— Myślisz, że twoi rodzice adoptują mnie po ślubie? Są fajniejsi.
Dean zaśmiał się cicho, Castiel też. Dean naprawdę się cieszył, że Castiel sam potrafił poprawić humor ich obu, gdy sprawa dotyczyła jego. Cieszył się z jego uśmiechu, bo naprawdę chciał widzieć ten uśmiech jak najczęściej.
— Myślę, że oni już cię adoptowali. Gdy dowiedzieli się, że zerwaliśmy, moja mama się popłakała i była zrozpaczona. Ona kocha cię jak własnego syna, Cas.
Castiel chciał odpowiedzieć, ale właśnie dostał komunikat z aplikacji.
— Taksówka już jest — poinformował Deana.
— W takim razie wracajmy do domu.
A/N
* digital i social media – ta nazwa obowiązuje na polskich uczelniach, chyba dlatego, że tłumaczenie z angielskiego brzmi dziwnie, w oryginalnej nazwie nie ma i – jest "digital social media"
** tak, był anioł o imieniu Akobel w Supernatural – to ten którego zabił Ishim, bo poślubił kobietę
Tak, mówiłam, że dziś będą 2-3 rozdziały, ale nie jestem maszyną. Średnia na dzień dzisiejszy to 2 rozdziały/dzień dla tego tomu, więc i tak uważam, że jest nieźle. Rozdział dziś jest dzięki motywacji od lucianitamundo oraz z okazji 1K wyświetleń – dziękuję Wam za ten pierwszy tysiąc!
Nie deklaruję ile rozdziałów będzie jutro, bo wychodzi na to, że gdy deklaruję więcej to piszę mniej, a gdy deklaruję mniej to nagle piszę więcej. W każdym razie mam nadzieję, że napiszę przynajmniej jeden rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro