Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Dean nie dawał rady. Był cieniem samego siebie, a Rowena upierała się, że ma wrzucać zdjęcia, jakby nic się nie działo, aby nikt nie nabrał podejrzeń – miał się uśmiechać i udawać, że jest szczęśliwy. Co z tego, że właśnie zawalił mu się cały świat?

Pierwszy raz od lat czuł się nikim. Obiecywał Castielowi, że się nim zaopiekuje, że nigdy go nie zrani, a co właśnie zrobił? Nie był w stanie utrzymać przy sobie osoby, którą kochał. Nie nadawał się do związków - to, że Castiel odszedł boleśnie go o tym uświadomiło. Myślał, że stworzyli coś trwałego. Tymczasem mógłby popełnić samobójstwo, a Castiel pewnie nawet by się tym nie przejął. Co się z nimi stało?!

Dzwonił do niego codziennie. Wciąż odpowiadała poczta głosowa. Starał się o wolne w produkcji, ale to trwało i miał wrażenie, że wcale tego wolnego nie dostanie. Mógłby polecieć do Phoenix olewając plan i wytłumaczyć się gorączką, ale był osobą publiczną i jeśli ktoś by go zauważył, a producenci by to znaleźli, byłoby po nim, a nie miał pewności czy ta podróż coś da. Więc czekał. Może dostanie jeden dzień wolnego za tydzień. Miał ochotę rzucić wszystko w cholerę i jechać do Phoenix. Ale nie mógł.

Miracle też był przygnębiony. Chodził smętny, nie chciał spacerów, jadł wolniej niż zwykle. Dean przyłapał go na tym co siebie – na wyciąganiu ciuchów Castiela z szafy. Miracle spał na nich, bo wciąż czuł tam zapach człowieka, którego pokochał. Dean wiedział, że on na swój sposób też za nim tęskni.

Nie było dnia, żeby Dean nie płakał. Minęły dopiero cztery dni, a miał wrażenie, że to cztery lata. Czas bez Castiela niemiłosiernie mu się dłużył.

Musiał kłócić się na planie, aby nie zdejmować pierścionka z szyi. Obiecał sobie, że go nie zdejmie i zamierzał dotrzymać tego, bo to z jakiegoś powodu było dla niego ważne. Miał wrażenie, że zdjęcie tego sprawi, że poczuje, że może to zdjąć, że powinien odpuścić, zapomnieć... A on nie chciał zapomnieć. Nie mógł zapomnieć. I już na pewno nie chciał poczuć się wolny, bo obiecał sobie, że dopóki ma ten pierścionek na szyi, na nikogo nie spojrzy. 

Gdy zastępca reżysera uparł się, że ma to zdjąć, Dean kazał mu spierdalać, ale gdy do akcji wkroczyło Jo, poczuł się w jakiś sposób zdradzony.

— Dean, nie wiem co masz na tej szyi, ale zdejmij to na litość boską, bo to nie jest część kostiumu, a w kamerze to widać — wyjaśniła mu, starając się brzmieć spokojnie.

— Wiesz co? Ty też się pierdol — odparł i opuścił plan, kierując się w stronę samochodu. Usiadł za kierownicą i zaczął płakać.

Wyjął pierścionek spod koszuli, w którą go dziś ubrali i trzymał go w dłoni jak największy skarb. Nie potrafił uwierzyć w to, że Castiel nie wróci, ale wszystko na to wskazywało. I całe to udawanie szczęśliwego, żeby media nie doszukały się teraz sensacji, że zerwali... To go dobijało. Był aktorem na planie, poza planem chciał być zwykłym Deanem Winchesterem. Przy Castielu mógł być zwykłym Deanem Winchesterem. Po jego odejściu nie potrafił być prawdziwym sobą nawet, gdy był sam. Pogubił się już w tym kim jest. Nienawidził prawdziwego siebie, bo prawdziwy Dean Winchester zranił miłość swojego życia i pozwolił, by jego ukochany odszedł. Jak mógł chociażby lubić samego siebie po czymś takim? 

— Dobra, koniec udawania, że wszystko w porządku. Co się dzieje i co tak ważnego masz na szyi, że nie możesz tego zdjąć? — usłyszał głos Jo.

Kiedy ona w ogóle wsiadła do jego samochodu?!

Wciąż nie powiedział jej, że Castiel odszedł. Rodzicom też nie. Ani Samowi. Nikomu. Uważał, że powiedzenie komuś prawdy będzie przyznaniem, że to faktycznie się stało, a Dean nie chciał przyznać, że Castiel naprawdę odszedł i że najpewniej nie wróci.

— Daj mi spokój — powiedział przez zaciśnięte zęby, bo naprawdę nie chciał z nikim rozmawiać. — Albo to cholerne wolne, którego nie możecie mi dać.

— Składałeś o wolne? — spytała widocznie zdezorientowana, jakby nie miała o tym pojęcia.

— Tak, kurwa, cztery dni temu! — krzyknął zirytowany i z emocji ruszył rękami, uwalniając pierścionek z dłoni, przez co Jo zauważyła co przez cały czas nosił na szyi.

— Dean, czy to pierścionek zaręczynowy Casa? — spytała zmartwiona, bo to wszystko by tłumaczyło. 

Wiedziała jak bardzo Dean kochał tego chłopaka i zdawała sobie sprawę, że był dla Deana prawie całym światem. Ostatnio między tą dwójką było gorzej i Dean jej o tym powiedział, ale od tamtego dnia w ogóle nie rozmawiali, bo Dean jej unikał. Właściwie nie tylko jej, a kompletnie wszystkich na planie – jeśli nie grał akurat sceny znikał gdzieś i nikt nie wiedział gdzie. W rzeczywistości Dean znikał i próbował dodzwonić się do Castiela mając nadzieję, że chłopak w końcu odbierze, ale nigdy nie odbierał, więc często nagrywał się na pocztę głosową – nikt oprócz niego o tym nie wiedział, bo nikomu nie mówił o tym, co się stało. Dusił w sobie to, że jego narzeczony go zostawił, wyładowując się w domu na worku bokserskim, który miał w garażu. Jednak nawet wyżycie się na głupim worku niczego nie dawało i nie zmniejszało poziomu jego wściekłości i frustracji.

— Zostaw mnie samego — poprosił łamiącym się głosem.

— Nie ma mowy. Nie zostawię cię w takim stanie. Coś mu się stało?

Jo nawet nie pomyślała, że Castiel mógłby odejść dobrowolnie, dlatego uznała, że coś mu się stało – miał wypadek, może ktoś go zaatakował? Nie przypuszczała, że ten zakochany po uszy w Deanie chłopak mógłby go zostawić.

— Zerwał ze mną — wyznał cicho i faktycznie wraz z wypowiedzeniem tych słów to wszystko uderzyło w niego jeszcze bardziej. Schował głowę w kierownicę i zaczął żałośnie płakać. Jo nie wiedziała co robić.

— Co? — Jo mówiła jeszcze ciszej niż on, bo nie potrafiła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała i co widziała. Chciała pomóc Deanowi, ale bała się, że chociażby dotknięcie go teraz przyniesie odwrotny rezultat od zamierzonego.

— Chyba myśli, że mam z tobą romans.

— Przecież jestem lesbijką!

— On tego nie wie — powiedział przez łzy. — Wie tylko, że cię pocałowałem. Potem zobaczył nas razem, tamtego dnia gdy wyszliśmy na lunch, a obiecałem mu, że ograniczę spotkania z tobą do służbowego minimum...  Pamiętasz jak wydawało mi się, że słyszałem Miracle gdy szliśmy na lunch?

— Tak i myślałam, że ustaliliśmy, że żadnego psa tam nie było — powiedziała niepewnie.

— W tym rzecz, że był — wyznał, patrząc na nią ze łzami w oczach. — Cas przyznał, że był tam z Miracle, że nas widział. A to, że potem do nas podbiegł i zachowywał się dziwnie? Chyba próbował mi pokazać, że Cas tam jest. Powinienem był dać mu się do niego zaprowadzić...

— Hej — przerwała mu. — Oboje wiemy, że nie rozumiesz co Miracle ci sygnalizuje. Jesteś w tym wybitnie kiepski. Cas też powinien to wiedzieć, a nie się o to wściekać.

— Co to zmienia, Jo? Nic. Wrócił do Phoenix, ma wyłączony telefon, chyba zmienił numer, zablokował mnie wszędzie... Moja jedyna szansa to pojechać tam i z nim porozmawiać, ale twój ojciec nie chce mi dać pieprzonego wolnego!

— Porozmawiam z nim, okej? — obiecała mu tak spokojnym tonem, że wreszcie chociaż trochę podziałało to na Deana. — Załatwię ci to wolne. A dzisiaj zrób sobie wolne. Nie nadajesz się do pracy w tym stanie. Będzie widać, że płakałeś.

— Makijażystka tego nie załatwi?

— To widać po oczach, Dean. Masz je przekrwione.

— To raczej ze zmęczenia niż płacz.

Jo westchnęła.

— Jakiego zmeczenia?

— Nie mogę zasnąć nawet na minutę odkąd odszedł. Zakładam jego ubrania, wciąż nim pachną, pościel też... ale to nie pomaga...

— Boże, Dean — powiedziała załamana. Chyba nigdy nie widziała go w tak złym stanie, a to co mówił tylko wszystko pogarszało.

— Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? — spytał, a Jo pokręciła głową. — Że dobrze wiem, że to koniec, bo namawiając Casa do powrotu do jego byłego sprawiłem, że już nigdy nie da nikomu drugiej szansy.

— Dean, jego były go zdradzał, nie kochał go, ty go kochasz i go nie zdradziłeś.

— Pocałunek to też zdrada. Pocałowałem cię. Nie mówiłbym mu o tym, gdybym wiedział, że odejdzie. Byliśmy szczęśliwi zanim mu powiedziałem. Jeszcze kilka sekund przed wyznaniem prawdy powiedział do mnie „skarbie". Nigdy więcej nie usłyszałem od niego tego słowa. Nigdy więcej się nie pocałowaliśmy. Chciałem być szczery w związku, zbudowaliśmy z Casem związek na szczerości. Przed całym światem gram kogoś innego, przed nim nie chciałem. Nie potrafię pogodzić się z tym, że to ta szczerość nas poróżniła.

Jo westchnęła. Sytuacja była naprawdę beznadziejna, a stan Deana jeszcze gorszy.

— I co? Zamierzasz się poddać? — spytała, widząc, że Dean nie ma w sobie chęci walki.

— A co mi zostało?

— Po coś chcesz wolne, tak?

Dean westchnął i przetarł twarz z łez.

— Zacznijmy od tego, że musiałby chcieć ze mną rozmawiać, a aktualnie na to nie wygląda.

— To daj mu tę chęć.

— Niby jak?

— A jak wyznałeś mu, że go kochasz?

— Publicznie? — spytał niepewnie, a Jo przytaknęła.

Te słowa sprawiły, że Dean postanowił zawalczyć o Castiela. Tylko jak? Do domu Meg raczej go nie wpuszczą, Meg jasno wyraziła się, że mu nie pomoże, a nie był pewien czy Castiel w ogóle stamtąd wychodzi.

— Idę pogadać z ojcem — poinformowała go Jo. — A ty jedź do domu.

Dziewczyna wysiadła, ale Dean nie pojechał do domu, a wyjął telefon i ze świadomością, że Rowena go za to zabije, włączył transmisję na żywo na Facebooku.

Wyglądał okropnie — makijaż miał rozmazany przez łzy, oczy przekrwione... Ale musiał to zrobić.

— To nie jest live stream do fanów tylko do konkretnej osoby — zaczął, gdy zobaczył całe mnóstwo komentarzy powitalnych i martwiących się jego wyglądem. — To moja wiadomość do pewnej ważnej osoby, bo w obecnej sytuacji jest to moja jedyna szansa na to, że to zobaczy — ignorował komentarze, ale dostrzegł jeden, którego autor domyślił się prawdy. Jednak byli na tym świecie dobrzy i mądrzy ludzie... — Cas, jeśli to oglądasz, wiedz, że nie mam do ciebie żalu. Wiem, że popełniłem błąd, ale zawsze sobie ufaliśmy. Powiedziałem ci o tym błędzie, bo wierzyłem, że sobie ufamy. Wiem, że cię zawiodłem, ale naprawdę nie rozumiem tego co sygnalizują psy, ale mogę zacząć rozumieć, jeśli mnie nauczysz. I naprawdę mam nadzieję, że nauczysz, bo to oznaczałoby, że wrócisz, a nie radzę sobie bez ciebie i... — przygryzł wargę, opuszczając wzrok. — Nie mogę spać, nie mogę przestać o tobie myśleć. Noszę pierścionek, który ci dałem tuż przy sercu — wyznał, pokazując to do kamery. — Wiem, że nie zawsze byłem idealnym narzeczonym, ale starałem się nim być. Obiecuję ci, że będę lepszy, że więcej cię nie zawiodę. Tylko daj mi jakikolwiek sygnał. Włącz telefon. Odpisz mi lub oddzwoń. Chcę o ciebie walczyć, ale nie dam rady tego zrobić jeśli nadal nie będziesz mi na to pozwalał. Nie oczekuję, że do siebie wrócimy, bo nie zamierzam cię do tego zmuszać, ale oczekuję, że chociaż porozmawiamy. Proszę, jeśli to naprawdę koniec, zasługujemy chociaż na rozmowę. Daj mi tylko znać, a rzucę wszystko i do ciebie przylecę. Wiem, że ty możesz chcieć o mnie zapomnieć, ale ja nigdy tego nie zrobię. Kocham cię, Cas i zawsze będę kochał.

Dean przerwał transmisję, bo wiedział, że dalej nic nie powie, a to co zrobił i tak było żałośnie rozpaczliwe – nie musiał pokazywać więcej łez niż te, które pojawiły się w trakcie transmisji. Zapisał zapis transmisji na żywo ją na swojej stronie na Facebooku, umieścił ją też na blogu, który jeszcze niedawno razem tworzyli. Liczba udostępnień była ogromna już teraz. Cieszył się, bo liczył na to, że w ten sposób ludzie będą o tym mówić. A jeśli będą o tym mówić, zwiększa to szansę na to, że Castiel faktycznie to zobaczy.

Zdawał sobie sprawę, że umieszczanie takiego nagrania w sieci nadszarpie jego wizerunek. Ale naprawdę był w stanie rzucić aktorstwo, jeśli to będzie warunek Castiela. Nie widział siebie w innym zawodzie niż aktor, szczególnie, że nadal nie miał skończonego liceum – nigdy nie podszedł do egzaminów końcowych, więc zostawały mu zawody za żałośnie małą pensję i nie był pewien czy się tam odnajdzie, ale dla Castiela mógłby spróbować.

Teraz czekał tylko na to, aby dostać sygnał od Castiela. Naprawdę miał nadzieję, że się odezwie, szczególnie, że po nagraniu telefon Deana się rozdzwonił. Pierwsza była Rowena, z którą oczywiście się pokłócił, bo kazała mu usunąć nagranie z sieci, a on powiedział, że nie ma zamiaru tego zrobić przynajmniej dopóki Castiel się nie odezwie. Kobieta zaczęła mu grozić jakimiś zapisami prawnymi z jego kontraktu, których Dean nie rozumiał, bo brzmiały jak masło maślane, więc się rozłączył i postanowił nie odbierać od niej przez jakiś czas. Potem byli rodzice, Sam, Charlie, Benny... Oni z kolei się o niego martwili i musiał ich zapewniać, że się nie zabije. Ale nie było telefonu od Castiela. Spodziewał się, że chłopak zadzwoni w ciągu trzech godzin, ale gdy wieczorem nadal się nie odezwał, jego nadzieja naprawdę zaczęła umierać. 

A/N

Mały update: następny rozdział będzie jednak z perspektywy Casa, z perspektywy Deana będzie 14. Oba rozdziały powinny pojawić się dzisiaj.

P.S. Piosenka w mediach 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro