Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czy my mamy serce?


Minął już tydzień odkąd razem z Sasuke przebywaliśmy w Wiosce Wiru. Przez ten czas nauczyliśmy się łączyć nasze niektóre techniki. Dzisiaj postanowiliśmy opuścić ją i dołączyć do Akatsuki. Stanęliśmy przed bramą główną. Złożyłem kilkanaście pieczęci i bariera zniknęła. Wyszliśmy z wioski, a ja odnowiłem barierę.

-Naruto, uważaj ktoś was obserwuje-powiedział w mojej głowie Kurama

-Sasuke, ktoś nas obserwuje, ale nie rozglądaj się.

-Skąd wiesz?-zapytał czarno włosy.

-Kurama mi powiedział, a z resztą ja sam wyczuwam czyjeś chakry i należą do znanych nam osób powiem ci.

-Kogo masz na myśli?-zapytał Sasuke

-Wyczuwam chakrę Sakury, Kakashiego i jakiegoś kogoś obcego. Nie znam tej chakry. Ale wydaje się znajoma-powiedziałem

-Atakujemy ich?-zapytał czarnooki

-Nie jeszcze nie, jak wyjdą nam na przeciw to zaatakujemy...razem-powiedziałem i wskazałem palcem kierunek, e którym będziemy szli.

Jak gdyby sobie nic spokojnie szliśmy z Sasuke w stronę siedziby Akatsuki. Rozmawialiśmy o naszych technikach i o tym jak możemy je ulepszyć. Idąc użyłem Techniki Latającego Boga Piorunów i zniknęliśmy wraz z Sasuke z pola widzenia naszych przeciwników. Przeniosło nas pod samo wejście do siedziby Akatsuki.

-Teraz nas nie znajdą-powiedziałem-A ciebie zapraszam do środka- powiedziałem wykonując kilka pieczęci , aby przejście się otworzyło.

Chłopak wszedł do środka. Rozglądał się po pomieszczeniu. Heh wyglądał na zaskoczonego, wyglądał jak ja pięć lat temu.

-Co on tu robi Naruto-powiedział Itachi, który stał centralnie za mną.

-O witaj Itachi, on dołącza do Akatsuki.

-A kto o tym zadecydował?

-Ja zadecydowałem.

-Znowu? Znów pozbawiłeś się uczuć?-zapytał

-Tak, nie miałem wyboru...żeby skrzywdzić przyjaciela i porwać hokage-powiedziałem, a w mojej głowie się pojawiło pytanie jak na to zareaguje Konan. Kocham ją...ale teraz? Nie mogę tego powiedzieć.

Nagle do pomieszczenia weszła ta, o której rozmyślałem z całą resztą organizacji. Szybko opuściłem pomieszczenie. Nie mogłem tam być. Usadowiłem się na jednej z gałęzi z dala od nich wszystkich. Nigdy mi się nie uda! Już zawsze będę słaby!

-Naruto, przestań jesteś bardzo silny- powiedział Kurama

-Ale, to wszystko mnie przerasta. Wszystko co robię zawsze obraca się przeciwko mi.

-Jak byłeś młodszy, byłeś jakiś mądrzejszy-stwierdził Kurama, na co chłopak się zaśmiał.

-Lisku puszysta kuleczko moja....

-Naruto!!!

-Kurama i co ja mam zrobić? Ja wracam....

-Gdzie ty chcesz wracać?-zapytał Lis

-Do Wioski Wiru. Znalazłem tam pomieszczenie pełne zwoi. Jeden odpieczętowałem i dotyczył zakazanej techniki pieczętowania oraz przywrócenia do życia umarłych.

-Kiedy ty to znalazłeś i dlaczego ja o tym nie wiem!

-Nie miałem ci okazji powiedzieć. Tam wszystko sobie przemyślę nikt mi nie będzie przeszkadzał.

-Może lepiej jak odejdziesz? Odpoczniesz? Nie daj się znaleźć...żyj w samotności przez jakiś czas.

-Ale co z Sasuke? Przecież obiecałem...

-To weź go ze sobą-powiedział ostatecznie Kurama

-Ale jak mam go przywołać, skoro nie chcę się tam pokazywać?

-Użyj pieczęci, którą zostawiłeś mu na ręce.

-No tak, Kurama co ja bym bez ciebie zrobił?

-No mówię, że jesteś głupszy niż jak byłeś młody.

Wyszedłem ze swojego umysłu i wykonałem trzy pieczęcie. Powodowały one pieczenie w miejscu gdzie Sasuke miał znak. Po kilku minutach obok mnie pojawił się Sasuke.

-Znikamy-powiedziałem

-Czemu?

-Mam ku temu powody, ale teraz twoja decyzja, idziesz ze mną?

-Tak, a gdzie idziemy?

-Do Wioski Wiru, a teraz Kakashi, Sakura i nieznajomy ktoś wyłaźcie zza tych drzew!-krzyknąłem zirytowany tym, że podsłuchują nas i obserwują.

Po chwili około dwadzieścia metrów dalej stała cała trójka. Moją uwagę przykuł brązowo włosy mężczyzna z czymś metalowym na twarzy. Kim on jest?

-Naruto! Ty porwałeś Tsunade!-krzyknął w moją stronę Kakashi.

-A nawet jeśli to co? Sakura chwaliłaś się już?-zapytałem

-Ale o czym ty mówisz?-zapytała różowo włosa

Wykonałem kilkanaście pieczęci i uwolniłem dziewczynę z wcześniej nałożonej na nią techniki.

-Teraz sobie przypominasz?-zadałem ponownie pytanie

-To nie ma znaczenia!-krzyknęła

-O co chodzi?-zapytał Kakashi

-To może ja powiem ci. Sakura widzę się nie pochwaliła, ale ona też brała udział w porwaniu Tsunade. Tylko, że wyłamała się i ze mną został tylko Sasuke- powiedziałem zimnym głosem

Haruno ruszyła na mnie, a ja i Sasuke sprawnie uniknęliśmy jej ataku, który dla mnie był jak atak pięcioletniego dziecka. Nagle poczułem jak coś owija mi się wokół nóg. Hmm drewno? Spojrzałem na tego dziwoląga z czymś metalowym  na twarzy. Czyli on jest użytkownikiem techniki pierwszego hokage. Oni naprawdę mnie nie doceniali. Połączyłem się z Kuramą, a po chwili oplótł mnie złoty ogień. Drzewo pod tak dużą temperaturą nie wytrzymało i spaliło się na popiół w mgnieniu oka.

-Wy naprawdę myślicie, że mnie pokonacie?

-Wszystko się da-powiedział Kakashi, który usiłował mnie złapać w iluzję, jednak ja skutecznie ją zablokowałem.

-Przypominam, że nie złapiesz mnie w iluzję-powiedziałem i dałem znak Sasuke. Wiedział, że chodziło mi o połączenie mojego rasen-shurikena z jego kulą ognia. Mieszanka wybuchowa.

Szybko połączyliśmy nasze techniki i rzuciliśmy płonącym rasen-shurikenem w przeciwników. Kakshi zdołał uciec na bezpieczną odległość, natomiast żelazna twarz i Sakura oberwali. Żyli, wyczuwałem ich chakry, ale były bardzo słabiutkie. To się nazywa bez względność. Zaatakować osoby bliskie twojemu sercu...hmm czy my mamy serce? Razem z Sasuke uśmiechnęliśmy się do siebie i ruszyliśmy do Wioski Wiru.


__________________________________________________

Gomen nasai zwaliłam ten rozdział !

Jednak ma nadzieje, że nie ma aż takiej tragedii.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro