Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

r. 24. Ciężkie wiadomości

Kiyoki jednak długo nie mogła cieszyć się pozornym spokojem ducha. Następnego dnia stan blondynki był już zdecydowanie lepszy, na tyle, że przed południem udało jej się w miarę stabilnie trzymać w dłoni naostrzoną wąską sztabkę węgla. Z dużą determinacją, mimo wielu porażek, które sprawiały, że miała ochotę odpuścić, raz po raz starała się kreślić litery na płachcie owczej skóry. Czarnowłosa uznała, że to będzie najlepszy materiał do pisania w tym momencie dla Tamashi głównie ze względu na to, że węgiel łatwo dało się z niego zmyć, dlatego przy każdym błędzie w ruch szła szmatka delikatnie nawilżona wodą.

Niebieskooka po kilku godzinach prób bała się, że naprawdę nie da rady wszystkiego opisać, jeśli słabe doświadczenie w zapisywaniu nie było jedyną przeszkodą. Ledwo udawało jej się w wolnym tempie zapisywać pojedyncze zdania, które mimo starań nie były w pełni czytelne dla Kiyoki. Chciała się poddać, czując ogarniającą ją rezygnację, dlatego ze smutkiem zwróciła się do czarnowłosej:

– To na nic... Chyba nie dam rady... – kiedy wypowiedziała te słowa nagle zorientowała się, co zaszło. Podczas mówienia prawie w ogóle nie czuła drapania w gardle, a słowa wydawały się czyste i zrozumiałe, co jednak najważniejsze nie powodowały one nieprzyjemnych odruchów kaszlu. Jej głos wrócił do normy, a to oznaczało, że wcale nie musiała wyjaśniać wszystkiego w formie pisemnej. – Mój głos... – szepnęła, co nie uszło uwadze do tej pory zajętej szyciem Kiyoki, która w lot pojęła zaistniałą sytuację. – Mogę już normalnie mówić! – powiedziała z nieukrywaną ekscytacją Tamashi.

– To prawda – przytaknęła łagodnie czarnowłosa, po czym się zaśmiała. – Byłaś tak skupiona na pisaniu, że gdybyś przypadkiem się do mnie nie odezwała, to kto wie, ile czasu byłabyś w niewiedzy. Zupełnie jakbyś wpadła w jakiś trans! – na te słowa Tamashi zawstydziła się, a na jej twarz wstąpiły rumieńce. Szybko jednak udało się jej odnaleźć w sytuacji. Zauważyła, że spostrzeżenia Kiyoki brzmią bardzo trafnie, dlatego również zaśmiała się z samej siebie.

– Masz rację, Kiyoki-san – powiedziała uśmiechając się do niej. Towarzystwo czarnowłosej było dla niebieskookiej bardzo komfortowe i powodowało poczucie bezpieczeństwa, a czas mijał im obu tak miło, że czuła, jakby ich relacja była taka od zawsze. Nie mogła się nadziwić, jak to możliwe, że tak długi czas przed incydentem mogło być inaczej.

Kiyoki najpewniej pomyślała o tym samym, bo zerknęła na nią na chwilę odrywając się od pracy, również lekko się uśmiechając. Zaraz jednak posmutniała na wspomnienie czasu, kiedy ignorowała dziewczynki ze względu na matkę, ale także dlatego, że czuła, iż nastał moment na poważną rozmowę z Tamashi o wydarzeniach, które ją ominęły.

Najpierw jednak w końcu blondynka mogła z poczuciem ulgi opisać cały incydent ze swojej perspektywy. Czarnowłosa słuchała w skupieniu, a na jej twarzy malowały się różne emocje, od zaskoczenia po współczucie. Teraz sprawa wydawała się jej zupełnie jasna i choć samo podejrzenie, iż jakaś moc Wery zabiła człowieka przyprawiało ją o ciarki, Kiyoki w tym momencie domyślała się, że mógł to być przypadek, który przestraszył samą brązowowłosą. Tego jednak już nie mogła zweryfikować, dlatego żałowała, że wcześniej nie sprzeciwiła się matce, aby wypytać o wszystko dziewczynkę, kiedy jeszcze była w osadzie.

– Wierzysz mi, prawda? – zapytała niebieskooka po zakończeniu historii. W jej oczach błysnęła determinacja, bo czuła, że te słowa mogą pomóc Werze. Jeśli osadnicy łagodniej oceniliby jej czyny, to niebawem wszystko powróciłoby do normalności. Tamashi miała nadzieję, że tak się właśnie stanie.

– Wierzę – odparła czarnowłosa, jednocześnie kiwając zdecydowanie głową w geście potwierdzenia. Słysząc jej odpowiedź blondynka poczuła wewnętrzną ulgę.

– Czyli teraz będziesz mogła przyprowadzić tutaj Werę? – spytała z mocno wyczuwalną nadzieją w głosie. Bardzo chciała w końcu móc zobaczyć przyjaciółkę, uściskać ją i porozmawiać. Tamashi przeczuwała, że brązowowłosa mogła czuć się winna tego, co zaszło, dlatego chciała ją zapewnić, że wcale tak nie jest. Niebieskooka była gotowa na to, aby z tą samą determinacją, jaką miała biegnąc na ratunek duchowej siostrze, przypomnieć jej, że właśnie ten gest był świadomym wyborem, który z pewnością powtórzyłaby, gdyby miała cofnąć czas. Nie potrafiłaby stać bezczynnie w takiej sytuacji, podświadomie także po prostu ogromnie bojąc się utraty tak ważnej osoby, jaką była dla niej Wera.

Tamashi dostrzegła, że jej pytanie wprawiło Kiyoki w zakłopotanie. Czyżby spodziewała się tego, że mieszkańcy osady pomimo wyjaśnień nie zgodzą się na wypuszczenie brązowowłosej? Blondynka czuła, że nie byłyby to obawy irracjonalne, gdyż osadnicy już od dawna bali się shinobi, a krwawy incydent tylko ten strach spotęgował, co oznaczało, że niewielu mogłoby zgodzić się na to, aby czarnooka nadal żyła w ich niewielkiej społeczności.

– To niemożliwe – powiedziała Kiyoki zmienionym głosem, z którego przebijały smutek i gorycz. Odwróciła wzrok. – Nie ma jej już na terenie osady. Zabrali ją shinobi, których wezwała moja matka. Nie mam pojęcia, gdzie mogli się udać – wyjaśniła po chwili milczenia.

Blondynka przez chwilę czuła, jak oblewa ją nieprzyjemne uczucie nagłego przerażenia. Miała wrażenie, że jej świat zachwiał się w posadach. Wszystko, co do tej pory zdawało się tak pewne, jak wschodzące rankiem słońce czy widok lasu za oknem, teraz Tamashi byłaby w stanie poddać w wątpliwość, gdyż do tej pory równie stałym elementem była obecność duchowej siostry. Pierwszy raz w swoim krótkim życiu niebieskooka doświadczyła dotkliwego uczucia pustki i niepewności, którego chciała się jak najprędzej pozbyć.

– Shinobi? Z Konohy? – dopytywała próbując znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia. Od babci Warane wiedziała, że obie z brązowowłosą pochodzą właśnie z tej wioski, więc momentalnie skojarzyła oba fakty ze sobą.

– Skąd mam wiedzieć? – odparła Kiyoki, rozgoryczona swoją niewiedzą. Kiedy zabierano Werę z osady co prawda widziała prowadzących ją ninja, jednak ich stroje zupełnie nic jej nie mówiły, a od matki nie potrafiła wydobyć żadnych informacji na ten temat.

– Czy mieli na sobie ubrania z symbolem liścia? – spytała niebieskooka dobrze pamiętając ten detal z dawnej rozmowy ze staruszką. Wtedy owy symbol wydał jej się czymś tajemniczym, lecz teraz chciała zupełnie jasnych wskazówek, które mogłaby dać informacja o nim.

Czarnowłosa z całych sił skupiła się na swoich wspomnieniach z tamtego dnia. Były one nadal świeże i pełne emocji, co jednocześnie ułatwiało odtworzenie ich sobie w głowie, ale wymagało ich uporządkowania oraz opanowania, aby nie poddać się nieprzyjemnym uczuciom im towarzyszącym.

– Raczej nie. Ale nie jestem pewna. Trudno było zobaczyć cały ich ubiór, bo mieli na sobie długie, czarne płaszcze. Nawet twarze mieli zakryte białymi maskami. Co prawda były na nich jakieś symbole, ale raczej przypominały zwierzęce pyski niż liście... – odpowiedziała Kiyoki w zamyśleniu.

To nie była wiadomość, na którą miała nadzieję Tamashi. Przytoczone informacje zupełnie nic jej nie mówiły, więc nie były na ten moment żadną wskazówką. Zdając sobie z tego sprawę dziewczynka pobladła, a jej ręce zaczęły trząść się ze strachu i poczucia niemocy. Była bezradna i ogromnie bała się, gdzie zabrano Werę oraz jakie miano wobec niej zamiary.

W przypływie nagłych silnych emocji poderwała się i stanęła na drżących nogach, na których ledwo mogła się utrzymać. Czarnowłosa wyrwała się ze wspomnień na tę gwałtowną reakcję niebieskookiej. Rzuciła na bok szyty materiał i szybko wstała, aby podtrzymać blondynkę swoim ramieniem. Wiedziała, że mimo wszystko ciało Tamashi jeszcze nie jest w pełni sprawne i z pewnością nie da rady utrzymać się sama długo w pozycji stojącej.

– Nie powinnaś tak się zrywać – upomniała ją, wzdychając. – Mogłaś mnie uprzedzić, że chcesz wstać, to bym Ci pomogła. Dokąd chcesz pójść?

– Muszę porozmawiać z babcią Warane. Ona może wiedzieć, skąd pochodzą shinobi, którzy zabrali Werę – wyjaśniła, łapiąc łapczywie powietrze między wypowiadanymi słowami. Czuła, że jej organizm na wszelkie sposoby daje jej znać, że nie jest jeszcze w stanie wykonywać odpowiednio teoretycznie prostych i naturalnych czynności. Mimo to wola niebieskookiej do zrozumienia sytuacji nie gasła i nie chciała czekać.

Kiyoki jednak nie ruszyła się z miejsca. Blondynka sądziła, że po prostu była zdumiona jej zachowaniem lub że chciała dać jej chwilę na złapanie oddechu, ale prawdziwy powód był zupełnie inny niż się tego spodziewała.

– Siadaj – powiedziała czarnowłosa cicho, ale z naciskiem, jakby wydawała rozkaz, nie zaś prośbę.

– Ale... – próbowała oponować Tamashi, jednak zanim rozpoczęła swoją wypowiedź zaraz bezceremonialnie jej przerwano.

– Musisz usiąść! – krzyknęła zbyt emocjonalnie Kiyoki, patrząc prosto w twarz zdziwionej i lekko przestraszonej tym zachowaniem dziewczynce. Blondynka zauważyła jej szkliste oczy, a w głosie bardziej niż skierowaną w jej stronę złość wyczuwała smutek i żal. Przez głowę przemknęło jej wiele myśli, ale była zbyt osłabiona oraz skupiona na rozmówczyni, żeby dotrzeć do prawidłowych wniosków. Podświadomie może nawet nie chciała, aby tlące się z tyłu głowy przeczucia mogły okazać się prawdą.

Czarnowłosa starała się uspokoić, a gniew na jej twarzy przerodził się w czysty smutek. Delikatnie posadziła niebieskooką z powrotem na materacu, a sama usiadła tuż przy nim. Przez dłuższą chwilę jej wzrok był nieobecny, kiedy w myślach wracały do niej bolesne wspomnienia i mierzyła się z nimi w nierównej walce. Były tak świeże, że dziewczyna bała się, iż nie da rady spokojnie i rzeczowo powiedzieć o wszystkim Tamashi.

Odetchnęła głęboko, zanim zdobyła się na pierwsze słowa. Czuła, że powinna zdecydować się na jakiekolwiek wyjaśnienia, które jej zdaniem z pewnością się blondynce należały.

– Prababcia na wiadomość o incydencie bardzo się zamartwiała. Już wtedy widziałam, że to wszystko bardzo źle na nią wpływa, ale nie mogłam nic zrobić. Wiedziała, że jest z Tobą bardzo źle i nie mogły jej uspokoić żadne słowa pocieszenia. Na dodatek kiedy moja matka wpadła na pomysł z oddaniem Wery prababcia bardzo się zdenerwowała. Obie mocno się wtedy pokłóciły – zaczęła, w myślach przypominając sobie moment, kiedy wróciła do chaty razem z panią Iworu niosąc na noszach nieprzytomną Tamashi. Krzyki obu kobiet były słyszalne nawet na zewnątrz, mimo zamkniętych drzwi. Kiyoki jeszcze nigdy nie widziała Warane tak wściekłej. – Matka jednak była nieugięta i postawiła na swoim. Prababcia nie mogła się z tym pogodzić. Długo płakała, a pod wieczór osłabła. W nocy jej stan mocno się pogorszył – tłumaczyła, zatapiając się w coraz boleśniejszych wspomnieniach. 

Pamiętała, jak pomogła przenieść staruszkę na łóżko, jak ta nadal starała się zachowywać zupełnie zwyczajnie, choć widać było, że opada z sił. Lokalna medyczka kazała jej się oszczędzać, ale wbrew wszystkiemu Warane nie mogła powstrzymać się od rozmowy ze swoją prawnuczką. Trzymała jej dłonie w silnym uchwycie, zapewniając ją, iż da sobie z wszystkim radę oraz prosząc o opiekę nad Tamashi. Miała również nadzieję, że Buruki kiedyś dostrzeże swój błąd i zobaczy w ninja ludzi. To były jedne z ostatnich wypowiedzianych przez nią słów.

– Podobno jej serce nie wytrzymało. Ona... Prababcia... umarła – ostatnie słowa wypowiadała z przerwami, próbując siłą woli zatrzymać łzy. Rozpacz jednak nie dała się ujarzmić. Słone krople spłynęły po jej policzkach, dając upust temu, co przez te kilka dni tliło się w jej sercu. Cały czas powtarzała sobie, że musi być silna, że musi dać sobie jakoś radę. Nie mogła jednak iść dalej niosąc tak ciężki emocjonalny bagaż. Wybuch smutku sprawił, że łzy strugami ciekły po jej policzkach, a ciało ugięło się wobec psychicznego cierpienia.

– Tak mi... przykro... Kiyoki... – usłyszała zdanie ledwo wydukane przez niebieskooką. Dziewczynka z emocji miała ściśnięte gardło. Ta wiadomość również była dla niej bardzo bolesna, ale usilnie próbowała to ukryć przed rozmówczynią, co wychodziło jej dość nieudolnie. Cały czas przecierała rękawami policzki, jednak łzy jak na złość nie przestawały płynąć.

Czarnowłosa powoli podniosła na nią zbolały wzrok. Teraz już była pewna, jak ważna dla blondynki była jej prababcia. Wbrew temu, co wpajała jej Buruki, dzieci shinobi liczyły się ze zwyczajnymi ludźmi i darzyły ich uczuciami.

– Przepraszam... – wyszeptała Tamashi, starając się zakryć twarz rękoma. Nie miała pojęcia, co w tym momencie pomyślała sobie o niej Kiyoki, ale bała się, iż tak jak ciotka Buruki może być zdenerwowana, że dziewczynka płacze po kimś, kto nie był jej rodziną.

– Przestań! – powiedziała podniesionym głosem czarnowłosa. – Przestań przepraszać – sprecyzowała już spokojniej. – Wiem, że prababcia traktowała Was jak równych sobie. Kochała Was. Byłyście jej rodziną mimo tego, że wcale nie jesteście z nami związane krwią. To normalne, że czujemy smutek, kiedy umiera ktoś nam bliski. Nie musisz tego ukrywać.

Przez moment blondynka wpatrywała się w rozmówczynię w zdumieniu, jednak kiedy w końcu dotarły do niej jej słowa pokiwała niezgrabnie głową, odrywając ręce od twarzy. Próbowała pokazać, że jest dzielna, ale cieknące strugami łzy mocno podważały autentyczność jej hardej miny.

Czarnowłosa lekko uśmiechnęła się na te próby, mimo, iż sama nadal płakała. Czuła, że obie z Tamashi dzielą teraz podobny ból i po części potrzebują siebie nawzajem. Było to dla niej pocieszające, że nie jest z tym sama, choć tak naprawdę nikomu nie życzyła podobnych doświadczeń.

Po chwili namysłu wiedziała, co powinna zrobić. Posłuchała swojego serca, zdobywając się na naturalny odruch, którym chciała obdarzyć tę drugą cierpiącą istotkę. Lekko się do niej przysunęła i objęła ją ramionami.

– Ja też będę za nią tęsknić. Chociaż na pewno by nie chciała, żebyśmy były z jej powodu smutne – mówiła, delikatnie głaskając młodszą dziewczynkę po włosach.

Niebieskooka na początku była tak zdziwiona, że nie wiedziała, jak zareagować. Chwilę siedziała nieruchomo, jednak ostatecznie również niepewnie objęła rękami płaczącą Kiyoki. Nie potrzebowały słów. Wzajemna obecność w tym momencie była dla nich nieopisanym wsparciem i ulgą.

Długo trwały tak w bezpiecznym uścisku, powoli się uspokajając. Kiedy czarnowłosa poczuła, że Tamashi przestała płakać zorientowała się, że blondynka tak mocno odreagowała, iż zmęczona usnęła w jej ramionach. Kiyoki uśmiechnęła się czule na ten widok, po czym położyła dziewczynkę, otuliła kocem i cichutko opuściła pokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro