Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Wyznanie uczuć II•

•Ino Yamanaka•
Od kilku dni z premedytacją unikałaś wszelkiego kontaktu z młodą Yamanaką. Byłaś świadoma, że twoje nagłe odcięcie się od blondynki wywołało zaskoczenienie i dezorientację młodszej dziewczyny, aczkolwiek działałaś w słusznej sprawie; a przynajmniej tak ci się wydawało.

Wcielałaś w życie plan, którego celem było wybadanie gruntu oraz wytworzenia napięcia, przed ewentualnym spotkaniem. Choć od dłuższego czasu podejrzewałaś, że Ino odwzajemniała twoje uczucia, co swoją drogą kiepsko ukrywała, potrzebowałaś dowodu potwierdzającego twoją tezę.

Przez trzy pierwsze dni szło gładko. Przestałaś przychodzić do kwiaciarni, unikałaś wspólnych spotkań ze znajomymi, a gdy wpadałyście na siebie na mieście, szybko się zmywałaś. Miałaś lekkie wyrzuty sumienia, widząc jak twoje zachowanie smuci młodszą kunoichi, lecz wmawiałaś sobie, że jeszcze tylko parę dni i koniec. Znowu będziesz mogła cieszyć się codzienną obecnością ukochanej osoby.

Sprawa zaczęła się jednak komplikować już następnego dnia. Nastolatka, gdy tylko zdołała znaleść cię w swoim polu widzenia, z determinacją przedzierała się przez tłumy mieszkańców.

Po następnych dwóch dniach ciągłego uciekania i ukrywania się po całej Konosze, miałaś tego serdecznie dość. Nie miałaś ochoty wychodzić z domu; od samego rana chodziłaś w piżamie, snując się od pokoju do pokoju, czując, że zaczynasz tęsknić za Ino.

Sakura uważnie obserwowała cię od dłuższego czasu, tego dnia decydując się do ciebie przysiąść i wyciągnąć z ciebie to co cię gryzie.

Różowowłosa, która z niedowierzeniem wysłuchała twoich słów i żali na swoją osobę, ledwo powstrzymała się przed rozszarpaniem cię na strzępy. Jak mogłaś się domyśleć, kunoichi znała również stronę Yamanaki. Dziewczyny przyjaźniły się od bardzo dawna i nie zdziwiło cię to, z jakim przejęciem młodsza Haruno na ciebie naskoczyła.

Nie miałaś chwili nawet się wytłumaczyć, gdyż zielonooka wybiegła z domu, zostawiajac cię z burzą myśli.

Nie mogę dłużej jej ignorować, pomyślałaś, Ino powinna wiedzieć dlaczego się tak zachowywałam i ją przeprosić.

Nim jednak zdołałaś doprowadzić się do porządku i udać się do rodzinnej kwiaciarni Yamanaki, drzwi do waszego domu otworzyły się z hukiem. Do środka jak huragan wpadła blondwłosa kunoichi.

Zastygłaś z kubkiem herbaty w ręce na widok wściekłych i zaczerwienionych oczu Ino.

— [__]! Możesz już przestać?! — niebieskooka oddychała ciężko, łapiąc oddech po nieprzerwanym biegu.

Gdy Sakura znalazła blondynkę, nie zdążyła skończyć zdania wyznając, że cały dzień kryjesz się przed nią w domu, gdy Yamanaka zniknęła w jednej z uliczek.

Zamrugałaś tępo powiekami, powoli odkładając kubek na stolik.

— Ino...

— Czy ja... coś zrobiłam? Powiedziałam? Nie chcesz się już ze mną przyjaźnić? — Warga dziewczyny zadrżała, a głos załamał pod koniec zdania. Otworzyłaś szeroko oczy, nie spodziewając się takiej reakcji. — Przepraszam, [__]. Nie wiem co takiego zrobiłam, że nie chcesz mnie już znać, ale proszę, nie traktuj mnie, jakbym nie istniała!

— Ino, to nie tak! — Pokonałaś szybko dzielącą was odległość, przyciągając do siebie ukochaną. Wyklinałaś siebie i swój durny pomysł, który doprowadził najważniejszą kobietę w twoim życiu do łez. — Przestań płakać, proszę. Serce mi się łamie na ten widok.

Otarłaś mokre policzki nastolatki, nie zabierając swoich dłoni z powrotem.

— Uspokój się i daj mi to wytłumaczyć, dobrze?

Dziewczyna pociągnęła nosem. Jej spazmatyczny oddech nieco się uspokoił, czując bijące od ciebie ciepło.

— Masz minutę, [__]... — Wymamrotała, patrząc ci prosto w oczy, swoimi pięknymi, niebieskimi tęczówkami.

— Tyle mi wystarczy — Uśmiechnęłaś się delikatnie. — Zacznę od tego, że strasznie, ale to strasznie cię przepraszam za to jak bezczelnie cię ignorowałam. Nie chciałam, żebyś zaczęła obwiniać siebie. Przyrzekam, że ty w niczym nie zawiniłaś. To wszystko jest tylko i wyłącznie moją winą.

— Nie rozumiem, [__]... w takim razie dlaczego nie chciałaś mnie widzieć?

Skrzywiłaś się nieco, czując jak policzki zaczynają piec cię z zażenowania. Było ci głupio.

— Aghhh — jęknęłaś, opierając głowę o ramię Yamanaki. — Chciałam zobaczyć czy ci się podobam.

— Ignorując mnie? — Ino zmarszczyła brwi, nie pojmując twojego rozumowania. Mimo to, nie mogła powstrzymać uśmiechu, który powoli wdzierał się na jej twarz.

— Wiem, głupie to, ale musiałam się upewnić czy ty też coś do mnie czujesz — Burknęłaś pod nosem, jednak na tyle głośno, aby było cię słychać.

— „Też"? Ja ci się podobam? — Zdziwiła się blondynka. Nie mogła uwierzyć, że ten dzień wreszcie nadszedł. Już nie musiała ukrywać swoich uczuć.

— Oczywiście, że tak? Widziałaś się kiedyś w lustrze, Ino? Za każdym razem jak na ciebie patrzę, rozpływam się w środku! — Poderwałaś się, na jednym wdechu wyrzucając z siebie swoje myśli. — I nie dość, że jesteś śliczna, to wręcz uwielbiam twój charakter. Przy tobie nie boję się mówić co myślę, czuje się komfortowo, a twoje reakcje zawsze mnie rozbawiają.

Yamanaką nie potrzebowała nic więcej. Rzuciła się na ciebie ze śmiechem, mocno wtulając się w twoje ramiona.

— Jesteś okropna, [__].

— Ale za to tylko twoja — dodałaś, zawadiacko się uśmiechając i przyciągnęłaś do siebie dziewczynę jeszcze bardziej.

— [__]!

•Shikamaru Nara•
Pogoda w Konosze była ostatnimi czasy paskudna. Brak słońca i niska temperatura odbierały wszelkie chęci do robienia czegokolwiek, nawet komuś takiemu jak ty. Twoją jedyną aktywnością przez kilka minionych dni było przejście z twojego mieszkania, do domu Nary i z powrotem.

Miałaś ochotę leżeć całe dnie w łóżku pod stertą kocy, wraz z Shikamaru ucinając sobie drzemkę i zajadając podkradzione słodkości Asumy.

Tym razem jednak nie dane było ci towarzystwo przyjaciela. Od dwudziestu minut z rozbawieniem obserwowałaś starania chłopaka w zejściu z twojego łóżka. Wepchnęłaś kilka żelków na raz do buzi, unosząc brew, kiedy to czarnowłosy po raz kolejny wyściubił nogę poza ramę mebla, przeciągnął się i jęknął zmęczony tym ruchem.

— Twoje łóżko nie chce mnie wypuścić, [__].

— To nie łóżko owinęło się moją kołdrą i nie rozwaliło się na całej jego długości. — Parsknęłaś śmiechem, słysząc zirytowane burknięcie Shiki. — Rusz tyłek, bo się spóźnisz.

— I tak się spóźnię.

Wywróciłaś na to oczami i pomogłaś wyższemu w tym trudnym zadaniu, popychając go stopą.

Nara umówił się z paroma chłopakami na męski wypad, co przyjęło się z ogólnym niezadowoleniem dziewczyn. No i Naruto, ale to mniej ważny szczegół. Przez złapanego lenia i tak pewnie byś się nie wybrała, dlatego taki obrót spraw bardzo ci pasował.

— Shikamaru!

Chłopak westchnął, jęknął i zwyzywał cię od irytujących bab, nim wypełznął spod ciepłego okrycia.

— Czemu ty mnie tak nienawidzisz, kobieto?

— Nie dramatyzuj, Shika. Wiem, że nie chce ci się iść, ale pokaż się chociaż na chwilę, żeby chłopcy zobaczyli, że wciąż żyjesz. Potem możesz wrócić, ja się nigdzie nie wybieram.

Ostatnie zdanie najwidoczniej przekupiło Narę, bo nic więcej już nie powiedział. W ciszy przerywanej tylko przez twoje głośne i, z pewnością irytujące ciamkanie, shinobi doprowadził się do porządku.

Nim jednak wyszedł z twojego pokoju, zatrzymałaś go.

— Shikamaru, może weź ze sobą parasol. Chmury nie wyglądają dzisiaj zbyt przyjaźnie.

— Nie przesadzaj. Nie padało od dawna, teraz też nie będzie. Do później.

I wyszedł. Bez parasolki.

Wzruszyłaś na to ramionami, już się tym nie przejmując. To nie ty skończysz chora jak przemokniesz.

Bo nie przemokniesz.

Uśmiechnęłaś się szeroko, z przyjemnością wkopując się pod zagrzaną przez długowłosego pierzynkę. Nie zajęło ci długo pogrążenie w głębokim śnie, przepełnionym różnymi scenariuszami z tobą i Shikamaru w roli głównej.

Śniłaś akurat o słodkim pocałunku z chłopakiem, kiedy wybudziło cię głośne uderzanie o twardą powierzchnie. Marudząc pod nosem, podniosłaś się do siadu. Z przyzwyczajenia spojrzałaś w stronę okna. Nie zdziwiłaś się za bardzo, widząc mocną ulewę. Z przekąsem pomyślałaś, że dobrze tak Narze. Chciałaś zobaczyć jego reakcje.

Znowu usłyszałaś stukanie, tym razem mocniejsze i bardziej zniecierpliwione. Mozolnie podreptałaś na dół, otwierając drzwi do domu.

Przed tobą stał Shikamaru. Przemoknięty do ostatniej suchej nitki, ze skwaszoną miną i rozbieganym wzrokiem. Bez słowa przepuściłaś go w korytarzu. Ledwo powstrzymałaś cisnący się na usta uśmiech.

— Idź do kuchni, zaraz przyniosę ci coś do przebrania i jakiś ręcznik.

— Dzięki...

Szybko czmychnęłaś do łazienki, dopiero tam pozwalając sobie na cichy chichot. Zgarnęłaś pierwsze lepsze czyste ubrania oraz ręcznik i wróciłaś do przyjaciela.

Położyłaś na kolanach chłopaka ciuchy, ręcznik kładąc mu ma głowie. W ciszy zaczęłaś suszyć jego włosy. Zagryzłaś lekko wargę, próbując się nie roześmiać. Naburmuszona mina nastolatka nie pomagała ci się opanować.

— No, powiedz to. Śmiało, nie krępuj się. Wiem, że chcesz. — Burknął brązowooki, prychając pod nosem.

— A nie mówiłam, żebyś wziął parasolkę? To bardzo przydatny przedmiot, wiesz? Zwłaszcza gdy pada.

Czułaś wewnętrzną wyższość nad przyjacielem, co niesamowicie ci się podobało. Pozwoliłaś swoim ustom wygiąć się ku górze.

— Dobra, już się nie śmiej i się pośpiesz. Chcę się już z tobą położyć.

Zastygłaś na krótki moment, zaraz wracając do przerwanej czynności. Drobny rumieniec ozdobił twoją buzię, co ku twojemu niezadowoleniu, najwidoczniej nie umknęło uwadze Nary.

Dopiero teraz dotarło do ciebie jak blisko siebie jesteście. Wasze kolana stykały się, przygarbiony chłopak niby przypadkiem co chwile zahaczać palcem o twoje udo, a jego intensywne spojrzenie wywierało na tobie ogromną frustrację.

— Przestań, Shikamaru.

— Krępuje cię to? — Zapytał, unosząc zaczepnie kącik ust. Nigdy nie sądziłaś, że Nara może wyglądać tak pewnie i pociągająco.

Zachowywał się inaczej niż zwykle.

— Trochę. Nie rób tak.

— A jak nie przestanę? — nastolatek zsunął ręcznik ze swojej głowy, patrząc na ciebie uważnie. Tym razem pewniej położył dłonie na twoich biodrach i przyciągnął cię do siebie.

— Shika, co ty..?— Wybełkotałaś zawstydzona. Serce zrobiło ci fikołka, a policzki już dawno zaczęły piec żywym ogniem.

Nie wiedziałaś co w niego wstąpiło. Nie poznawałaś go, lecz nie mogłaś zaprzeczyć, że ta jego strona bardzo ci się podobała.

— Co byś odpowiedziała, gdyby twój najlepszy przyjaciel zapytał cię czy chcesz zostać jego dziewczyną? — Brunet dodał szybko:— Hipotetycznie.

Uniosłaś wysoko brwi i udałaś, że się zastanawiasz.

— Zgodziłabym się, oczywiście hipotetycznie, tylko wtedy, gdybym wiedziała czy mu się podobam — Pociągnęłaś jego grę, powoli się rozluźniając. Dotyk chłopaka był naprawdę przyjemny.

— Od dawna mi się podobasz. Znaczy jemu. Podobasz się jemu hipotecznie!

Nara zarumienił się, wytrwale patrząc ci w oczy.

— Shikamaru czy ty chcesz mi coś w ten pokręcony sposób wyznać? — Przeszłaś do sedna, zniecierpliwiona. Chciałaś usłyszeć konkrety.

— W porządku. Podobasz mi się i mam nadzieję, że ja tobie też. Chciałbym abyś została moją dziewczyną. Proszę, rozpatrz moją propozycję pozytywnie.

Nie mogłaś powstrzymać się przed wtopieniem palców w gęste kosmyki Shikamaru.

— Ja również coś do ciebie czuję i z przyjemnością zostanę twoją dziewczyną. — Odpowiedziałaś poważnym tonem, jednak gdy tylko spotkaliście się wzrokiem, obydwoje się roześmialiście.

— Dziękuje, [__].

•Sabaku no Gaara•
Gaara zadbał abyś przez najbliższe trzy dni znajdowała się poza wioską. Początkowo nie chciałaś przyjąć misji trwającej tak długo; nie widziało ci się pozostawiać dzieciaki bez opieki, jednak gdy Osamu kazał ci się o nich nie martwić, zapewniając, że będą grzeczni, nie mogłaś odmówić.
Był odpowidzialny, ułożony i najstarszy z całej trójki. Miał swoje sposoby na zapanowanie nad niesfornym rodzeństwem.

Chciałaś być spokojna, jednakże podejrzane uśmieszki i chęć Kazekage do zajęcia się dziećmi wydawała ci się nadzwyczaj podejrzana. Przeczuwałaś, że owa czwórka coś kombinowała; nie wiedziałaś jednak co, ani w jaki sposób się tego dowiedzieć.

Odprowadzana przez głośne pożegnania i rozpromienione twarze młodszego rodzeństwa, zniknęłaś za jedną z pustynnych wydm.

— Chyba nic nie podejrzewa, co nie? — Odezwał się Osamu, wkładając dłonie do kieszeni spodni.

— Coś ty! — Arata wyszczerzył zęby, machnąwszy ręką. — Zachowywaliśmy się tak jak zwykle.

Dzieci nie ruszyły się, dopóki piaskowe oko Gaary nie znikło, tym samym dając im znak, że jesteś wystarczająco daleko od Wioski.

— Kazekage-sama? — Zapytała najdrobniejsza z rodzeństwa, ciągnąc delikatnie za materiał jego spodni, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.

— Tak, Hana?

— Myślisz, że się uda? Naprawdę chcę, żeby się udało!

Różowe usteczka dziewczynki ułożyły się w malutką łódeczkę. Wciąż nie puszczała nogawki starszego.

— Mam taką nadzieję. — Wyznał shinobi.

— Dobra, przestańcie marudzić i bierzcie się do roboty! Ty też Kazekage-sama! — Krzyknął Arata; pewność i ekscytacja wręcz od niego emanowały, tym samym uspokajając niepewność czerwonowłosego i martwiącą się siostrę.

Gaara odwrócił się, ściągając dłoń Hany ze swojego ubrania, jednak nie puścił jej. Chwycił jej drobną rączkę w swoją.

— Chodźcie, czas wszystko przygotować.

Przez następne trzy dni twojej nieobecności, miętowooki wraz z twoim przyrodnim rodzeństwem przygotowywali niespodziankę.

Arata wraz ze starszym, Osamu, znaleźli idealne miejsce na piknik podczas oglądania gwiazd. Od razu pobiegli dumni do Kazekage, meldując mu wykonanie zadania. Ten potarmosił ich włosy, dziękując za pomoc i powrócił do wspólnego pieczenia słodkości z Haną.

Gaara nie mógł doczekać się twojego powrotu i reakcji na niespodziankę. Od dawna pragnął wyznać ci swoje uczucia, lecz dopiero teraz czuł się wystarczająco pewny, aby móc ci je wyznać. Można powiedzieć, że trzy małe ptaszki wyśpiewały mu co nie co o tym co myślałaś na jego temat, co ostatecznie utwierdziło go w swojej decyzji.

Najmłodsza z dzieci uparła się, że to ona przygotuje dekoracje. Sabaku nie potrafił odmówić jej ogromnym, czekoladowym oczom; bez wahania się zgodził.

I nie pożałował swojej decyzji. Miękki koc leżał rozłożony na ziemi, koszyk pełen wypieków położony na środku pachniał wypiekami, a porozwieszane wokół światełka i kwiaty dodawały uroku całej scenerii.

— I jak ci się podoba, Kazekage-sama? — Blondynka niepewnie zerkała spod swoich długich rzęs na chłopaka.

— Jest pięknie, Hana. Sam lepiej bym tego nie zrobił. — Uśmiechnął się delikatnie, przyciągając małą do swojego boku. — I nie mów do mnie Kazekage. Wystarczy Gaara.

— Gaara! — Dziewczyna od razu krzyknęła, śmiejąc się i przytulając do jego pasa.

Nagle do ich uszy dotarły krzyki i głośne sapanie. Arata biegł na złamanie karku, machając rękami na wszystkie strony.

— Szybko! [__] już wróciła!  Zaraz tutaj będą!

Nim jednak którekolwiek z nich zdołało się schować, chłopiec został podniesiony do góry za kołnierz swojej koszulki. Zerknął za siebie, głupkowato się śmiejąc na widok twojej podejrzliwej twarzy.

Osamu, który dopiero teraz dogonił resztę, opadł zdyszany na ziemie, nie mając siły wstać.

— Nie udało mi się jej dłużej zatrzymać...

— Wiedziałam, że coś wykombinowaliście. — Zignorowałaś umierającego chłopca i upuściłaś Aratę obok niego. — Wytłumaczy mi ktoś co tu się dzieje?

Podeszłaś bliżej, dopiero teraz dostrzegając wszystkie szczegóły. Zamrugałaś kilka razy, zbyt zachwycona tym widokiem. Ściągnęłaś brwi, zerkając na lekko uśmiechniętego Sabaku i Hanę, która dyskretnie przesuwała się w stronę braci.

— Gaara? — Wspomniany przybliżył się do ciebie, chwytając obie twoje dłonie w swoje odpowiedniczki i pociągnął cię w stronę pikniku. — Co to jest?

— Niespodzianka. Dla ciebie. Dzieci pomogły mi to wszystko przygotować.

W jednej chwili w głowie zapaliła ci się lampka. Odwróciłaś gwałtownie głowę, gromiąc rodzeństwo wzrokiem. Chyba się nie wygadali...prawda?

Cała trójka aż promieniała, upewniając cię w tym, że nie zatrzymali twojego sekretu dla siebie. Spłonęłaś rumieńcem.

— Bachory... — wymamrotałaś.

— Po twoich rumieńcach domyślam się, że już wiesz co takiego chcę ci powiedzieć?

Głos uwiązł ci w gardle, nie pozwalając wydać z siebie żadnego dźwięku. Skinęłaś głową, patrząc prosto w miętowe tęczówki swojego obiektu westchnień.

— To dobrze — Gaara odetchnął ostatni raz, nim postanowił wszystko z siebie wyrzucić. — Od bardzo dawna czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń. Pragnę być u twojego boku jako twój chłopak i móc mówić o tobie jako o swojej ukochanej. Może tego po mnie nie widać, ale za każdym razem jak cię widzę, mam motyle w brzuchu i pragnę cię przytulić. Kocham cię, [__].

— Gaara... — w kącikach twoich oczu zebrały się łzy. Wpadłaś mu w ramiona. — Ja też cię kocham!

Sabaku uśmiechnął się szeroko i wyciągnął wolną rękę w stronę trójki gapiących się dzieci.

Pierwsza dopadła do was Hana, wciskając się między was. Osamu podszedł, odważając się jedynie na przesunięcie do twojego boku, a Arata z piekielnie gorącymi policzkami i uszami, przytulił się do Gaary.

Pociągnęłaś pozostałych na koc i ułożywszy głowę na ramieniu czerwonowłosego, zapytałaś:

— No, to kto pomoże nam zjeść te wszystkie pyszności?

•Itachi Uchiha•
Wszystko wydarzyło się naprawdę szybko.

Przez nagły wybuch Itachiego, dwaj kłócący się do tej pory członkowie Brzasku, spąsowieli i ucichli. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby temu spokojnemu i opanowanemu shinobi puściły nerwy.

— Co tu się właśnie wydarzyło? — Odezwał się Hidan i, zebrawszy się na odwagę, wyjrzał na korytarz, upewniając się, że czarnowłosy nie czai się gdzieś za rogiem.

Deidara ukucnął obok ciebie, pomagając ci zebrać kawałki szkła.

— Nie mam pojęcia — mruknął niebieskooki, zerkając co chwila na twoją zmartwioną twarz. Zmarszczył brwi, czując zbierającą się w nim irytację. — ale nie podoba mi się to co zrobił, nie powinien cię ignorować w taki sposób.

— To nie jego wina, Deidara. Pewnie miał gorszy dzień, a nasze krzyki tylko pogorszyły sprawę. — Usprawiedliwiałaś chłopaka, sama do końca nie przekonana swoimi słowami. To jak cię potraktował było bardzo nieprzyjemne i przykre.

— Trudno. Jak się ogarnie, to wróci! — Rozweselił się fioletowowłosy, opadając na kanapę, wcześniej zajętą przez Uchihę. 

***
Incydent sprzed kilku godzin spędzał ci sen z powiek. Kręciłaś się i przewracałaś z boku na bok, nie mogąc wyrzuć z głowy wściekłych oczu Uchihy. Miałaś wyrzuty sumienia, że nie pobiegłaś za chłopakiem od razu gdy tylko opuścił salon, lecz jego zachowanie dosłownie wbiło cię w podłogę.

Do tego poharatana przez roztrzaskany kubek dłoń, nie wyglądała jakby ktoś miał się nią w najbliższym czasie zająć, co dobijało cię jeszcze bardziej. Znając młodego Uchihe sam się tym nie przejął. A ty pewnie byś go opatrzyła, gdyby oczywiście było ci to dane.

Problem polegał jednak w tym, że Itachi nie odezwał się do całej trójki aż do końca dnia; unikał was i wymijająco odpowiadał na pytania reszty Akatsuki. Byłaś sfrustrowana i zła. Zachowanie przyjaciela zaczęło cię poważnie denerwować!

Wstałaś z łóżka, nie mogąc się uspokoić. Wiedziałaś, że w tym stanie nie uda ci się już zasnąć, dlatego postanowiłaś się przewietrzyć. Wyszłaś po cichu z pokoju i, starając się nie narobić zbyt wielkiego hałasu, wymknęłaś się na dach kryjówki.

Pogoda niezbyt sprzyjała nocnemu oglądaniu gwiazd, czym się nie przejęłaś.
Objęłaś się ciaśniej, kiedy dostrzegłaś ciemną postać siedzącą na samej krawędzi daszku.

Szybko kalkulując wszystkie za i przeciw, uznałaś, że głupio wyglądałoby gdybyś teraz uciekła, zwłaszcza, że onyksowe oczy chłopaka z pewnością cię dostrzegły. Unikając jakiegokolwiek kontaktu z shinobim, przysiadłaś się do niego, podciągając kolana po samą brodę.

Wydawało ci się, że Uchiha zerkał na ciebie niepewnie, aczkolwiek nie chciałaś od razu skakać do wniosków. Kątem oka obejrzałaś jego prawą rękę, z ulgą zauważając prowizoryczny opatrunek.

Potarłaś ramiona i głośno wzdychając, odwróciłaś głowę w stronę przyjaciela, nie spodziewając się, że zrobi to samo.

— Jak twoja ręka? — Odważyłaś się odezwać.

— Przepraszam za wcześniej — Wszedł ci w słowo czarnowłosy, na co spuściłaś zawstydzona wzrok. — Wybacz, mów pierwsza.

— Nie, nie, ty pierwszy!

Między wami znowu zapadła cisza, tym razem bardziej niezręczna. Miałaś wrażenie, że zaraz oszalejesz jeśli chłopak nie nie powie. Wydawało się, że Itachi czytał ci w myślach, gdyż, nabrawszy powietrza w płuca, odezwał się niepewnie:

— Chciałem cię przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie. Słyszałem, że bardzo się przejęłaś i zapewniam cię, nie byłem na ciebie zły. Nie chciałem zareagować tak oschle, ale musiałem ochłonąć. Bałem się, że powiem o kilka rzeczy za dużo.

— W takim razie dlaczego się zirytowałeś? Jesteś na coś zły?

Spuściłaś nogi wzdłuż dachu, powoli nimi machając. Nie miałaś najmniejszej ochoty nawiązywać kontaktu wzrokowego, będąc pewną, że ze stresu palniesz coś głupiego.

— Na siebie — odparł. — I na Hidana, Deidarę również.

— Ale dlaczego? — Zapytałaś, nie rozumiejąc jego pobudek.

Uchiha zacisnął szczękę, nie mogąc zdecydować się na ile może sobie przed tobą pozwolić. Chciał mieć już to za sobą; a to czy odwzajemnisz jego uczucia, czy odrzucisz, nie miało już dla niego większego znaczenia jeżeli wciąż będzie mu dane stać u twego boku.

— Byłem zazdrosny. — Wyrzucił z siebie, zaraz się poprawiając. — Nie, ja wciąż jestem zazdrosny.

— Że co? — Wydukałaś. W momencie zrobiło ci się gorąco, a dreszcze, które przechodziły po twoim ciele od zimnej bryzy, całkowicie zniknęły. Nie spodziewałaś się po przyjacielu takich słów.

— Jestem o ciebie zazdrosny, [__] — Powtórzył spokojnie, delikatnie ujmując twoją dłoń, gładząc kciukiem jej wierzch. — Nie podoba mi się jak blisko ciebie są Hidan oraz Deidara.

— Przecież wiesz jacy są. Jesteśmy ze sobą blisko, bo się przyjaźnimy, poza tym oni zawsze się tak zachowują... — wymamrotałaś, z premedytacją unikając tematu zazdrości.

— My też się przyjaźnimy, ale do mnie się nie przytulasz. Czemu? — wytknął ci.

— Cóż... Nie wyglądasz na osobę, która lubi czułości. Nie chciałam się narzucać.

— Dla ciebie mogę zrobić wyjątek.

— Itachi zwolnij trochę. — Wystawiłaś przed siebie dłoń, obracając się przodem do chłopaka i z niepewnym wzrokiem, zapytałaś; — Do czego zmierzasz? Po co mi to wszystko mówisz?

Uchiha poszedł za twoim przykładem, siadając w ten sam sposób co ty, odważając się jednak na śmielszy gest. Ujął ponownie obie twoje dłonie w swoje, ogrzewając cię swoim ciepłem. Zarumieniłaś się soczyście, nie przez sam gest, lecz przez myśli, które napłynęły ci do głowy. Miałaś ochotę rzucić się na wyższego i owinąć wokół niego jak koala.

— Mówię to wszystko dlatego, bo w ten sposób chcę wyznać ci co do ciebie czuję. I zanim znowu mi przerwiesz, pragnę abyś wiedziała, że od dłuższego czasu darze cię szczególnym uczuciem. Starałem się je stłumić, jednak kiedy Hidanowu rozwiązał się po alkoholu język i dowiedziałem się, że ci się podobam, zebrałem się w sobie, aby ci o tym powiedzieć.

— To dlatego unikał mnie przez ostatni tydzień... parszywy alkoholik. — Mruknęłaś pod nosem, zapominając o Itachim, czekającym na twoją odpowiedź.

— [__]?

Zacisnęłaś usta w wąską linię, przyswajając słowa Uchihy. W najszczerszych snach nie pomyślałabyś o tym, że chłopak odwzajemniłby twoje uczucia. To było takie nierealne. Od razu zapragnęłaś rzucić mu się w ramiona, jednak ta jedna myśl nie dawała ci spokoju.

— Ale jesteś pewny? Nie będziesz żałował?

— [__], gdybym nie był pewny, nie siedziałbym tu teraz z tobą i nie mówiłbym o moich uczuciach. Jesteś jedyną osobą, przed którą nie boję się otworzyć, dlatego proszę, odpowiedz mi. Zechcesz zostać moją ukochaną?

— Tak! Tak! Tak! — zaśmiałaś się, ciasno obejmując swojego nowego chłopaka w pasie.

Błogi uśmiech rozkwitł na ustach ciemnowłosego, który z ulgą i nieopisanym szczęściem, przyciągnął cię do siebie bliżej.

•Madara Uchiha•
Od samego rana przeczuwałaś, że coś się dzisiaj wydarzy. Czułaś nieprzyjemne uczucie, rozchodzące się po całym twoim ciele, co zainicjowało twoje okropne samopoczucie, w które wpadłaś.

Podczas śniadania bez przerwy rzucane były ci niedyskretne spojrzenia rodziców, którzy przepychali się i szeptali między sobą, kompletnie nie przejmując się twoją podirytowaną miną. Niewinne jajka leżące na twoim talerzu zostały brutalnie zmasakrowane, nim bez żadnego słowa wstałaś od stołu, odprowadzana wzrokiem rodzicielki. Zniknęłaś na piętrze, zamykając się w pokoju aż do wieczora.

Z twojej bezpiecznej strefy wywabił cię dopiero burczący brzuch, nie pozwalający skupić się na niczym innym, dopóki nie zostanie zaspokojony.

Zeszłaś na parter najciszej jak potrafiłaś, nie chcąc zostać zdemaskowaną przez dorosłych. Wiedziałaś, że przesiadują oni, z resztą jak zwykle, w salonie.

— Kochanie, nie rozumiem twojego pośpiechu. [__] jest jeszcze młoda! Chcesz zmarnować najlepsze lata w jej życiu? Dobrze wiesz, że nie ma co spieszyć się z małżeństwem. — Spokojny głos twojego taty przebił się do twoich uszu. Zamarłaś w miejscu, bojąc się chociażby oddychać.

Nie przypadł ci do gustu temat ich rozmowy.

— To ty nie rozumiesz — Kobieta odparła z sykiem. — [__] i Hashirama są w idealnym wieku, aby połączyć nasze klany! To są Senju, [I/T], jeśli będziemy zwlekać, za chwilę może już być za późno!

— [I/M], myślę — Głową rodziny wstała, podchodząc do poddenerwowanej małżonki i potarł jej spięte ramiona. — że powinniśmy skończyć ten temat na dziś. Jesteś już zmęczona i zirytowana. Powinniśmy najpierw przedyskutować to z [__].

O nie, napewno nie zgodzisz się na przymusowe małżeństwo. Miałaś ochotę tam wpaść i wywrzeszczeć to co o tym wszystkim myślałaś. Wiedząc jednak, że nic to nie da, zrobiłaś pierwszą rzecz, która przyszła ci do głowy.

Nim się zorientowałaś, stałaś przed dębowymi drzwiami pewnego domu w jednej z dzielnic klanu Uchiha. Bez wahania zapukałaś, nerwowo przerzucając ciężar ciała z jednej nogi na drugą.

Wrota rozwarły się, ukazując ciemną postać przyjaciela. Zmierzyliście się wzrokiem, a czarnowłosy dostrzegając w jakim jesteś stanie, bez słowa wpuścił cię do środka.

Dopiero teraz zaczęłaś czuć zażenowanie. Wpadłaś tutaj roztrzęsiona i milcząca, nie racząc Madary chociażby jednym słowem.

Ale on nie naciskał. Zajął się swoim wcześniejszy zajęciem, przerwanym przez twoją nagłą wizytę. Choć zżerała go ciekawość oraz powód, który doprowadził cię do takiego stanu, cierpliwe czekał aż wszystko sobie poukładasz.

— Wydaje mi się, że rodzice planują wydać mnie za mąż...

Powiedziałaś cichutko, mając już dość otaczającej was ciszy. Zawiesiłaś wzrok na widoku za oknem. Dzieci krewnych mężczyzny biegały wkoło, goniąc się i bawiąc.

— Jak to? Co ty wygadujesz, [__]? — Uchiha oderwał się gwałtownie od czytanej książki, prostując się w swoim ogromnym fotelu. Zatrzasnął przedmiot z trzaskiem i odłożył go na stolik. — Skąd ci to przyszło do głowy?

Skuliłaś się pod naciskiem jego wzroku. Podciągnęłaś kolana pod samą brodę wciskając się w sam róg kanapy, ostatkami sił powstrzymując się przed wybuchnięciem płaczem.

Naprawdę nie chciałaś wychodzić za mąż. Napewno nie za kogoś kogo nie kochasz, nawet jeśli miał to być twój najlepszy przyjaciel.

— Przez przypadek podsłuchałam, jak moja matka naciskała na ojca w sprawie mojego zamążpójścia. Polityczne małżeństwo z wpływowym i silnym klanem czy jakoś tak. — Westchnęłaś, po raz pierwszy spojrzawszy na przyjaciela. Nie spodziewałaś się ujrzeć tylu emocji na twarzy Madary. Naprzemian zaciskał i rozluźniał szczękę, patrząc na ciebie, jakby nie mógł się na coś zdecydować.

— Kto? — Wyrzucił z siebie. Od razy wiedziałaś o co mu chodziło.

— Hashirama.

Między wami znowu zapadła cisza. Z miny Uchihy wyczytałaś, że ta wizja niezbyt mu się spodobała.

I miałaś rację. Madara miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Jego ukochana miała zostać oddana wbrew swojej woli innemu mężczyźnie? Do tego Senju? Ani myślał na to pozwolić.

— Nie tylko Hashirama pochodzi z potężnego klanu. — Stwierdził czarnooki, zrywając się z fotela.

Podążyłaś wzrokiem za swoim obiektem westchnień, zaraz wstając, gdy ten zniknął w korytarzu.

— Co masz na myśli, Madara?

Brunet zatrzymał się, w dwóch krokach do ciebie podchodząc i chwyciwszy w swoje dłonie twoje odpowiedniczki, ucałował ich wierzch. Serce boleśnie obiło się o twoją klatkę piersiową, przez bliskość shinobi.

— Chcę ci powiedzieć, że nie mam zamiaru pozwolić kobiecie, którą kocham wyjść za innego mężczyznę. Nie godzę się na to.

Policzki zapiekły cię z ciepła.

— Poczekaj! Co w takim razie chcesz zrobić? — Zapytałaś, obserwując jak Uchiha wsuwa na stopy sandały i z rozmachem wychodzi na dwór.
Posłał ci ledwo widoczny uśmiech, podziwiając malujący się na twojej twarzy róż.

— Zamierzam udać się do twoich rodziców i poprosić ich o twoją rękę.

Uchiha odwrócił się, zostawiając cię skołowaną, z bijącym sercem i rozpromienioną twarzą. Chociaż jego słowa niezwykle cię uradowały, to sam pomysł podchodził pod skrajne szaleństwo.

— Że co? Wracaj tu, Madara!

◇────◇────◇────◇────◇
Good morning/evening!

Trochę się naczekaliście na update... hehe | (• •)|
W ogóle ja mam jakiś problem. Połowa tych scenariuszu to łzy, krzyki i kłótnie XD chyba lubię dramy.

Osobiście ta część bardziej mi się podoba. Zwłaszcza Madara i Shika hihi.

Anyways! Mam nadzieje, że się podobało, zostawicie gwiazdkę i komentarz! Bardzo mnie motywują ^^

Pytanie do czytelnika: Moment w Naruto, który najbardziej was zdenerwował/zbulwersował?

[mnie osobiście tak potężnie wkurwili mieszkańcy Wioski, gdy Naruto był mały ;c ich zachowanie było okropne, choć troszeczkę mogę ich usprawiedliwić strachem, co jest oczywiste.]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro