Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Wyznanie uczuć I•

Naruto Uzumaki
Miałaś wrażenie, że Naruto cię unika. Nie spędzał z tobą tyle czasu co kiedyś, nie zapraszał cię na ramen, o dłuższej rozmowie już nie wspominając. Dołował cię fakt, że nawet nie znałaś przyczyny jego zachowania.
Za każdym razem, gdy tylko się do niego zbliżałaś, czerwienił się i uciekał, nie kłopocząc cię wytłumaczeniem swojego dziwnego zachowania.
Tęskniłaś za obecnością chłopaka i jego energią; wszędzie było go pełno. Czułaś się wręcz wyobcowana, nie mając go obok siebie. Przez te kilka dni chodziłaś przybita, bez chęci do zrobienia czegokolwiek.

A Shikamaru miał dość patrzenia na twoją nieobecną twarz i smutne oczy.

*

Po długim, uargumentowanym monologu chłopaka, dałaś się wyciągnąć na kolacje z resztą znajomych. W dobrym humorze przycupnęłaś przy młodym Narze, wchodząc w żywą dyskusje z Choijim. Lecz i on szybko przeminął, gdy do twoich uszu dotarł znany ci głos.

— Cześć wszystkim, dattebayo! — Do waszego stolika podszedł Naruto, szczerząc wesoło swoje zęby wraz z Sakurą, która niezbyt dyskretnie szturchnęła go łokciem w bok, wymownie na ciebie zerkając. — Oh... [__]-chan! Dawno się nie widzieliśmy...

— Cześć. — odpowiedziałaś chłodno, przysuwając się bliżej czarnowłosego.

Przy stole zapadła cisza, przerywana skwierczeniem topiącego się tłuszczu z grillowanego mięsa. Ino ze zmrużonymi oczami zjechała chłopaka od góry do dołu, to samo robiąc z tobą oraz Haruno.

W pewnej chwili twarz blondynki się rozjaśniła. Spojrzała porozumiewawczo na Shikamaru, który tylko skinął lekko głową twierdząco. Yamanaka zaklaskała na to w dłonie.

— No, na co czekacie? Siadajcie, zanim Choiji wszystko pożre! — nastolatka machnęła nonszalancko dłonią, pięknie się przy tym uśmiechając. W ogóle nie było po niej widać przejęcia.

Ty jednak czułaś się wyjątkowo przytłoczona. Naruto nie spojrzał na ciebie ani razu. Bez przerwy szeptał o czymś z Sakurą, co doprowadzało jego policzki do czerwoności. Byli bardzo blisko siebie. Haruno nigdy nie pozwalała blondynowi ze sobą siadać, a co dopiero zarzucić rękę przez ramię!

Było ci po prostu przykro. Nie wiedziałaś co takiego mu zrobiłaś, że zaczął traktować cię w taki oschły sposób. Zaś najgorsze nie było to, że Naruto miał cię gdzieś— byłaś zła o jego relacje z Sakurą. Byłaś zazdrosna.

— Shika, muszę wyjść. — oznajmiłaś, wstając od stołu. Miałaś wrażenie, że jeszcze chwila w tym samym pomieszczeniu z tą dwójka doprowadzi cię do łez.

— Źle się czujesz? — Shikamaru również się podniósł, chwytając cię za nadgarstek — Pójść z tobą?

— Nie, poradzę sobie. Muszę już iść, do zobaczenia!

Nie czekając na odpowiedź pozostałych, szybkim krokiem opuściłaś budynek, biegnąc przed siebie.
Wszystko zaczęło ci się układać. Najwidoczniej Naruto nareszcie udało się zbliżyć do Sakury. Dlatego nie miał dla ciebie czasu. Czyżby w końcu zebrał się na odwagę, aby wyznać jej swoje uczucia?

— [__]! [__]!

Serca w twojej piersi zrobiło fikołka, gdy rozpoznałaś pomarańczowy kombinezon nastolatka, podążającego twoim śladem.

— Zostaw mnie, Naruto. Nie mam siły ani chęci na rozmowę. Wracaj do Sakury!

— [__], zaczekaj! — Chłopak dopadł do ciebie, zaciskając dłonie na twoich ramionach.

— Daj mi spokój! — Szarpnęłaś się. — Dlaczego, kiedy chce być sama, musisz nagle się pojawiać? Ignorujesz mnie, zlewasz wszystko i do tego zacząłeś chodzić z Sakurą?! Niby jakim prawem chcesz mi rozkazywać?

Naruto zdębiał, puścił cię i zamrugał oczami, jakby nie rozumiał twoich słów.

— Okej, dobra, zwolnij trochę. — nastolatek westchnął i wydął wargę. — Po pierwsze ja i Sakura to totalna bzdura, nie wiem skąd to wytrzasnęłaś! Poza tym to nie tak, że cię ignorowałem..

— Doprawdy? Bo jakoś dziwnym trafem zawsze uciekałeś, gdy tylko znalazłam się w zasięgu twojego wzroku. — burknęłaś, szurając stopą po deptaku. — No i cały czas spędzasz czas z Sakurą, przytulacie się, rumienicie i w ogóle...

Uzumaki westchnął i jęknął, nim mamrocząc coś niewyraźnie pod nosem, pewnym ruchem przyciągnął cię do siebie.

— Hej, Naruto, puść mnie!

— Nie. Nie puszczę cię dopóki nie wysłuchasz tego co mam ci do powiedzenia, jasne? — zapytał, a tobie nie pozostało nic innego jak pokiwać głową. — Nie kocham Sakury, a ona nie kocha mnie. Wiem, że moje zachowanie mogło dawać inne sygnały, ale było to po prostu moje dziecięce zauroczenie. Już z niego wyrosłem. Przysięgam ci, że nic mnie z nią nie łączy. Kocham kogoś innego.

— To czemu mnie ignorowałeś? — Czułaś jak kamień spadł ci z serca, po słowach Jinchurikiego.

— Bo się bałem.

— Czego się bałeś, Naruto?

— Że wygadam się przed tobą o moich uczuciach i nie będziesz chciała mnie już więcej znać. — Wyrzucił z siebie na jednym wdechu. Nie byłaś w stanie się wtrącić. — Nie chcę psuć naszej przyjaźni, ale nie mogę już dłużej ukrywać swoich uczuć. Kocham cię i bez względu na twoją odpowiedź, chce być przy tobie. Jako chłopak lub przyjaciel.

— Czyli ty i Sakura..? — Twoje usta powoli zaczęły unosić się ku górze.

— Absolutnie nie! — nie dał ci dokończyć. Jego roziskrzone oczy wywiercały ci dziurę w głowie. — Sakura pomagała mi w ogarnięciu się w moich uczuciach. A przez to, że ty mi się podobasz, przestała być w stosunku do mnie taka agresywna.

Parsknęłaś śmiechem, wyobrażając sobie nieporadnego chłopaka, wyznającego swój sekret przyjaciółce z drużyny.

Teraz, znając już jego pobudki i uczucia, nie pozostało ci nic innego jak dać mu odpowiedź. Objęłaś go ciasno ramionami w pasie.

— Skoro ty kochasz mnie — zaczęłaś powoli. — a ja kocham ciebie, oznacza to, że od teraz jesteś moim chłopakiem?

— Chwila... ty mnie? Kochasz? Tak kochasz w sensie romantycznym? — Naruto wytrzeszczył oczy w niedowierzeniu.

— Tak, głupku — zaśmiałaś się, kiedy młody shinobi porwał cię w ramiona i podniósł do góry.

Kakashi Hatake
Kakashi jeszcze nigdy nie biegł tak szybko, jak w chwili gdy dostrzegłaś go czającego się za ścianą budynku. Zdemaskowany na podglądaniu twojej osoby, przeżywał wewnętrzny chaos. Myśli kołatały się i zlewały w jedną wielką papkę, a serce podeszło do samego gardła, utrudniając mu tym samym oddychanie.

Spanikował. I to porządnie.

Gdyby nie staruszka, która znikąd pojawiła się na jego drodze, zaliczyłby bliskie spotkanie z warzywnym stoiskiem. Cudem ominął kobietę, jednak owy nagły ruch, wprowadził go prosto w fontannę pełną czystej, orzeźwiającej i bardzo zimnej wody. Nawet nie miał siły wstać.

Czuł się zażenowany, zaczynając od swojego dziecinnego zachowania, po nowo odkryte uczucia. Nie powinien się tak zachowywać — jest w końcu dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną! No dobra, z tym drugim przesadził. Westchnął, odrzucając myśli o utopieniu się w płytkim brodziku. Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.

Dlatego zostało mu tylko jedno.

*

Yamato sam nie wiedział jak tutaj trafił. Siedzący przed nim czerwony, skołowany i wstawiony Hatake, był ostatnim widokiem jaki pragnął zobaczyć w długo oczekiwany wolny wieczór.

Przystawił czarkę z sake do ust, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Miał już dość. Może nie samego picia w swojej postaci, a żali wyrzucanych przez starszego z szybkością karabinu.

— Jestem żałoooosnyyy — zawył szarowłosy mężczyzna, podpierając ciążącą głowę na dłoni. Kakashi nieomalże leżał na drewnianym stole.

— Nie, nie jesteś, senpai — powtórzył Anbu, wlewając w siebie alkohol.

— Za to ty jesteś zbyt miły, Yamato — wymamrotał shinobi, pocierając bolące oczy. Siedzieli w tym miejscu od kilku godzin, podczas których ubrania ninja zdążyły wyschnąć.

— Hej, Kakashi-senpai, tylko mi się tutaj nie rozmarz! — ostrzegł starszego szatyn, sprowadzając mężczyznę do parteru.

— Wybacz, Yamato. — sapnął Kakashi, chwytając za szklane naczynie z procentami.

— O nie, nie. Tobie już wystarczy, senpai.

Niższy z nich wyszarpnął butelkę z dłoni jonina, kładąc ją poza jego zasięgiem. Zignorował wzburzone momruki mężczyzny, narzekającego na to jakim kiepskim powiernikiem jest Yamato; któremu swoją drogą kończyła się cierpliwość.

— Czemu jesteś taki uparty? Przecież to nie tak, że cię odrzuciła, nie? Ba, znając ciebie pewnie jej nawet o swoich uczuciach nie powiedziałeś!

— Jak miałem jej powiedzeć, skoro dopiero teraz do mnie to dociera? — westchnął ciemnooki, kolejny raz pocierając zmęczoną twarz. Nie wypił dużo, ale miał wrażenie jakby głowa miała mu zaraz wybuchnąć.

— Najlepiej zrobisz mówiąc szczerze o co ci chodzi. Pójdź do niej jutro, na spokojnie. [__] cię przecież nie zje. — Yamato znał cię wystarczająco długo, aby móc dostrzec, gdy na kimś ci zależy. A Kakashi był ci bardzo bliski.

Anbu zawiesił wzrok na drobnym punkcie po drugiej stronie baru, kiedy Hatake uderzył czołem o blat, nie mając siły dłużej trzymać go w górze.

— A co jeśli się jej nie podobam? Nie, to beznadziejny pomysł. Napewno mnie wyśmieje. Albo co gorsza użali się nade mną! Kompromitacja życia...

— Jak się nie zapytasz, to logiczne, że nie będziesz znał mojej odpowiedzi.

— No wiem — burknął. — Jestem po prostu tchórzem. Gdy ochłonę, wszystko jej powiem.

— Czemu nie wyrzucisz tego z siebie teraz? Lepiej skonfrontować problem od razu, nie sądzisz?

— Ale jak mam to zrobić, jeśli nie ma tutaj... — Mężczyzna poderwał głowę w powietrze, coś sobie uświadamiając. Głos Yamato brzmiał znacznie delikatniej, niż wcześniej. A to dlatego, że już go tu nie było. Nigdzie nie dostrzegając swojego byłego rozmówcy, Kakashi skupił się na osobie, która pojawiła się na miejscu mężczyzny. Przetarł oczy w niedowierzeniu. — [__]?! Co ty tu robisz?

— Już wiem dlaczego wcześniej uciekłeś w takim popłochu. — Zignorowałaś pytanie przyjaciela, wesoło się uśmiechając. — Wyglądało to zabawnie, ale trochę się zmartwiłam, wiesz? Jeszcze nigdy nie widziałam cię takiego czerwonego.

Kakashi wziął głęboki oddech, decydując się spojrzeć ci w oczy. Wyglądał na poważnego, co od razu odebrało ci ochotę na żarty.

— Czyli?

— Co, czyli? — Wydukałaś, choć dobrze wiedziałaś o co mu chodzi.

— Podobam ci się? — Zapytał bez ogródek, stawiając wszystko na jedną kartę.

— Tak — odpowiedziałaś szczerze i bez krępacji. Przykryłaś swoją dłonią odpowiedniczkę Hatake, uważnie studiując widoczny fragment jego twarzy, nabierający jeszcze intensywniejszych barw.
— Podobasz mi się i zależy mi na tobie, Kakashi.

— Nie wierzę, że to było takie proste. — Zaśmiał się Kakashi, czując jak całe napięcie z niego ulatuje. — Niepotrzebnie tak panikowałem.

— Racja — przyznałaś, parskając śmiechem. — Ale nie usłyszałam jeszcze trzech magicznych słów z twoich ust, skarbie. — zaświergotałaś, akcentując ostatnie słowo.

Kopiujący Ninja doskonale wiedział o jakie słowa chodziło jego ukochanej. Odchrząknął głośno, poprawiając zsuwającą się maskę i prostując się, zapytał:

— [__], zostaniesz moją dziewczyną?

— Z wielką przyjemnością! — odpowiedziałaś, zaraz chwytając kartę z menu w swoje dłonie. — No, dobra, skoro już jesteśmy oficjalnie razem, to rozumiem, że stawiasz kolację?

— A czy wcześniej tez za ciebie nie płaciłem?

— Szczegóły — Zbyłaś jego uwagę machnięciem dłoni.

Kiba Inuzuka
Kiba był dzisiaj w paskudnym humorze. Od samego rana przydarzały mu się same wypadki. To przy śniadaniu wylał na siebie gorącą herbatę, uderzył się małym palcem o kant stołka, trzy razy zaliczył spotkanie z dziurami bądź kałużami rozsianymi po całej wiosce, nie mówiąc już o krzaku róż, w które wepchnęły go rozwrzeszczane dzieciaki sąsiadów.

Od konfrontacji z mamą oraz Haną, podczas której kobiety wycisnęły z niego każdy, najdrobniejszy szczegół na temat jego uczuć, nie mógł spać po nocach. Śniły mu się same koszmary, w których odrzucasz jego uczucia, tym samym kończąc waszą przyjaźń. Twój godny pożałowała uśmiech i zdegustowany wyraz twarzy zapadł mu w pamięci. Z dnia na dzień utwierdzał się w przekonaniu, że wyznanie swoich uczuć jest okropnym pomysłem.

Cóż, ten dzień zaczął się tragicznie, a skończyć mógł się tylko gorzej.

Jedyną rzeczą, która wciąż nie pozwalała mu odpuść i wrócić pod cieplutką kołderkę, było spotkanie z tobą oraz paroma innymi osobami w pobliskim parku. Od dawna nie było dane wam spotkać się całą grupą przez nie zgrywające się czasowo misje.

Inuzuka poczuł nieoczekiwany spokój, kiedy wraz z Akamaru dostrzegł pięć znajomych sylwetek pod jego ulubionym drzewem. Donośny śmiech ukoił jego nerwy, gdy rozbawiona opowieścią Lee, złapałaś się za bolący brzuch.

— Kiba, w końcu jesteś! — zawołała TenTen, dostrzegając młodego shinobi. Skrzywiła się widząc w jakim stanie są jego ubrania. — Woow, co ci się stało? Wyglądasz jak siedem nieszczęść.

Brązowowłosy obrzucił ją lodowatym spojrzeniem.

— Dzięki, TenTen. Ty to wiesz jak pocieszyć człowieka.

— Eee — wzruszyłaś ramionami, podsłuchawszy ich rozmowę. — Kiba wygląda tak na co dzień. Dzisiaj prezentuje się wyjątkowo korzystnie.

— [__]! — Oburzył się twój przyjaciel, czując ciepło na policzkach. Pozostali wybuchnęli śmiechem, rozbawieni twoją uwagą.

Neji, który przysiadł się do ciebie, uśmiechnął się niemrawo pod nosem, nieznacznie szturchając cię dłonią w kolano. Spojrzałaś na niego z dumnym uśmiechem, na co Hyuuga pokiwał głową w dezaprobacie.

Kibie nie spodobało się to spojrzenie. Ani wasza bliskość. I to, w jaki sposób ostatnimi czasy twój kontakt z chłopakiem się poprawił.

Przycupnął z boku, nie spuszczając was ani na moment z oka. Udzielał się wyjątkowo mało, co nie było do niego podobne. Akamaru również wydawał się niespokojny, prawdopodobnie przez zły humor właściciela.

Miałaś wrażenie, że coś dręczy Inuzukę i chciałaś to z niego wyciągnąć, lecz w miejscu zatrzymała cię czyjaś dłoń. Neiji, z którym dotychczas prowadziłaś interesującą dyskusję na temat sporów politycznych waszych rodzimych Wiosek, oplótł ciasno twoje przedramię, usadawiają cię z powrotem na miękkiej trawie.

— Neiji?

— Czemu już uciekasz? — Lawendowe tęczówki młodzieńca wyrażały rozczarowanie twoim odejściem. — Zanudzam cię, prawda?

— Wcale nie! Naprawdę się wciągnęłam, ale muszę pogadać z Kibą — ruchem głowy wskazałaś na naburmuszonego shinobi, który nie spuszczał was z oczu. Hyuuga skinął ze zrozumieniem głową. — Coś go gryzie, a jak się nie wygada, to będzie strzelał fochy cały dzień. Wiesz jaki jest.

Twój towarzysz westchnął. Puścił cię, kładąc tym razem dłoń na twojej głowie i tarmosząc [kolor] włosy na wszystkie strony.

— Neiji! — Krzyknęłaś oburzona.

— Idź już, bo zazdrośnik zaraz wypali mi dziurę w czaszce.

Wyklinając złośliwość długowłosego, próbowałaś przywrócić zniszczoną fryzurę do poprzedniego stanu.

Kiba widząc nadążającą się okazję, nie miał zamiaru dłużej czekać. Gwałtownym ruchem zerwał się na równe nogi, ujął twoją dłoń, porywając cię w gąszcz drzew i krzewów, z dala od ciekawskich uszu przyjaciół.

— Kiba! —

Byłaś zdezorientowana zachowaniem chłopaka. Coś zdecydowanie było na rzeczy; i to cię niepokoiło.

A Inuzuka był najzwyczajniej w świecie zazdrosny. O ciebie, o twoje relacje z rówieśnikami, o to z jaką łatwością jednałaś sobie przyjaciół i o to, jaką sympatią cieszyłaś się wśród chłopców. Zwłaszcza pewnego Hyuugi.

— Kiba, Kiiiiiba! Co ty robisz? Kiba, nie ignoruj mnie! Stało się coś? Dziwnie się zachowujesz! — wyrzucałaś z siebie słowa jak z armaty, domagając się uwagi ze strony przyjaciela. — Możesz mnie już puścić? Jesteśmy wystarczająco daleko, żeby nikt nas nie usłyszał.

— To twoja wina. — Wypalił nagle brązowooki, stając do ciebie plecami. Podparłaś się pod boku, wyrównując oddech.

— Moja wina? Co jest moją winą?

— Wszystko! — wyrzucił z siebie shinobi. Zamrugałaś zaskoczona, jednak nie odważyłaś się wtrącić. Inuzuka powinien wyrzucić z siebie negatywne emocje. — To, że spędzasz tyle czasu z Neijim, nie zwracając na mnie w ogóle uwagi! To jaka jesteś miła i otwarto, przez co przyciągasz do siebie ludzi jak magnez. Wszyscy cię lubią, [__]!

— Ale to chyba dobrze, prawda?

— Wcale nie!

— Dlaczego nie?

— Bo oni w końcu mi ciebie zabiorą! — Wypalił. — Neiji jest mądry, przystojny i silny, nie to co ja. Jedyne w czym jestem dobry to w irytowaniu i robieniu z siebie durnia! Nie chce się z nikim tobą dzielić

— Okej, postawmy sprawę jasno, bo wydaje mi się, że zbyt się nakręciłeś. — Stanęłaś twarzą w twarz z chłopakiem, zmuszając go do patrzenia prosto w twoje [kolor] tęczówki. — Mnie i Neijiego nie łączy nic więcej niż przyjaźń. Nie pasujemy do siebie. Myślisz, że taka szajbuska z tygrysem jest odpowiednią kandydatką na partnerkę kogoś z rodu Hyuuga? Nie bądź śmieszny. Poza tym mnie i Neijiemu podoba się ktoś inny. Ciągnie go do TenTen.

Uśmiechnęłaś się cierpko, czekając aż chłopak wszystko sobie przyswoi, lecz nie takiej rekacji się spodziewałaś.

— Czyli jest ktoś jeszcze?! — ożywił się, czując jak znowu robi mu się gorąco. — Kim on jest? Znam go? Dlaczego o niczym nie wiem?

Nie dowierzałaś, że Inuzuka wciąż nie załapał. Chyba rzeczywiście jest głupi.

— To ty mi się podobasz, idioto! Na litość boską, tak trudno jest odczytać sygnały, które ci daje? — Wyrzuciłaś dłonie w powietrze z frustracji.

— Jak to ja?!

— Normalnie — wycedziłaś, robiąc krok w jego stronę. — A teraz powiedz mi dlaczego tak zareagowałeś?

— Bo... — Kiba zacisnął usta w wąską linię. — Ahh, chrzanić to. Podobasz mi się. Od dłużnego czasu zbierałem się, żeby co to powiedzieć, ale bałem się, że mnie odrzucisz.

— Jak widzisz nie miałeś czego się bać. Ja ciebie też lubię — Z zawadiackim uśmieszkiem objęłaś chłopaka w pasie. Czułaś jak cały się spiął pod wpływem twojego dotyku.

— To znaczy, że od dzisiaj jesteś moją dziewczyną? — Powoli objął cię ramieniem.

— Yhym.

— To znaczy, że nie będziesz się już przymilać do Neijiego?

— Kiba...

— Okej, już nic nie mówię.

Sakura Haruno
Sakura od pewnego czasu dręczyła cię prośbą o pokazanie jej twojego latającego podopiecznego. Omal nie rozniosła w pył twojego biura, kiedy Tsunade powiedziała, że zwierzak należy do ciebie. Roziskrzone zielone tęczówki przeszywały cię na wylot, a słowotok, którym cię zaatakowała, dudnił w głowie.

Dziwnym trafem, nigdy nie mogłaś jej odmówić, z czego dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę i skrzętnie to wykorzystywała. Twoja asertywności za każdym razem znikała w towarzystwie różowowłosej.
Ale kto mógłby odmówić komuś tak uroczemu jak Sakura? Prędzej czy później i tak byś się zgodziła.

Mimo to, wahałaś się nad odpowiedzą; ostatnimi czasy miałaś nawał pracy w szpitalu oraz misji z małymi geninami. I zapewne jakoś byś się wywinęła, gdyby do głowy nie wpadł ci genialny pomysł. Twoje usta wygięły się w szerokim, lisim uśmiechu.

— W porządku, zaczekaj na mnie. Niedługo skończę doglądać ostatnich pacjentów. — Wstałaś zza swojego miejsca, obchodząc biurko dookoła. Zgarnęłaś z blatu teczkę z danymi chorych i potarmosiłaś włosy młodszej. — Do później, Sakura.

Z niecierpliwością odliczałaś minuty do końca swojej zmiany. Czułaś, że dzisiejszy dzień skończy się w wyjątkowy sposób. Podekscytowanie miałaś wręcz wymalowane na twarzy. Gdy opuściłaś budynek, kunoichi już na ciebie czekała.

— Jak długo już go masz, [__]? — żywe tęczówki młodszej wbiły się w ciebie z wyczekiwaniem.

Zamyśliłaś się na moment, omal nie potykając się o wystający korzeń.

— Szczerze nie pamiętam — wyznałaś. — Sshoku jest ze mną od tak dawna, że straciłam rachubę czasu.

— [__], mogę powiedzeć ci coś w tajemnicy?

— Pewnie, uwielbiam tajemnice — szepnęłaś konspiracyjnie, na co jasnowłosa zachichotała.

— Tsunade-sama chce mnie nauczyć Przywoływania! — Zaświergotała z ekscytacji.

— Poważnie?! — Pisnęłaś, równie zaaferowana co Haruno.

W przyjemnej atmosferze, przepełnionej żywiołowymi opowieściami chunina, zaprowadziłaś ją na wzgórze z podobiznami Kage. Tam czekał na was twój mały podopieczny. Oczy Haruno rozbłysły, a jej dłoń mimowolnie uniosła się, z chęcią dotknięta stworzenia.

Piękny brązowy sokół zatrzepotał majestatycznie swoimi skrzydłami, unosząc przy tym dumnie głowę. Sshoku uwielbiał być podziwiany, lecz trzymał dystans od nieznanych mu ludzi.
Sakura machinalnie cofnęła się o krok, zdając sobie sprawę, że sokół ma naprawdę ostre szpony. Bądź co bądź, było to dzikie zwierzę.

— Nie bój się, podejdź bliżej. Sshoku zgrywa bohatera, ale tak naprawdę uwielbia gdy się go głaszcze. — Uśmiechnęłaś się ciepło. Stanęłaś bliżej dziewczyny, niemal stykając się z jej plecami. Chwyciłaś w swoją dłoń jej odpowiedniczkę, drugą wyciągając przed siebie. Ptak dwoma machnięciami wylądował na twoim ramieniu. Położyłaś dłoń jasnowłosej na miękkich piórach. Kątem oka zerknęłaś na reakcje młodszej, ale oprócz początkowego zaskoczenia i rumianych policzków, nie wydawała się nazbyt przejąć twoim działaniem. To był dobry znak. — Widzisz? Z bliska nie jest taki straszny.

— Jest cudowny, [__]! — Westchnęła z zachwytem. Przejechałaś językiem po spierzchniętych wargach, powoli przenosząc lewą rękę na talię Haruno. Po ciele kunoichi przeszedł dreszcz, gdy zdała sobie sprawę z waszej bliskości. Ten drobny gest spłoszył sokoła, który wzbił się w powietrze, znikając pomiędzy drzewami. — [__]?

Sakura obróciła się, myśląc, że w ten sposób ją puścisz. Ty jednak mając drugie ramię wolne, przyciągnęłaś za jego pomocą drobne ciało dziewczyny. Jej rumiane policzki podsycały kolor jej oczu.

— Lubię cię, Sakura. — wyznałaś na jednym wdechu.

Różowowłosa zamrugała tępo oczami, otwierając usta i zamykając. Nie dostając żadnej odpowiedzi, twój mózg zaczął podsuwać same złe zakończenia. Zbyt się pośpieszyłaś.

Zrezygnowana i pogodzona z porażką, już chciałaś się wycofać, kiedy to poczułaś na swoim karku ciężar. Zawstydzona, unikająca twojego wzroku Sakura ułożyła dłonie na twoich ramionach.

— Tylko lubisz? — mruknęła. — Czy lubisz lubisz?

— Bardzo lubię. Tak bardzo, że zaraz oszaleję. — zaśmiałaś się cichutko, czując jak znikome napięcie z ciebie schodzi. Skoro cię nie odepchnęła, oznaczało to, że nie wszystko jest stracone. — A ty? Lubisz mnie?

Sakura przygryzła wargę, nerwowo się kręcąc. Westchnęła, jęknęła i uderzyła czołem o twoje ramię. Była zbyt zażenowana, aby spojrzeć ci w oczy.

— Ja chyba też...

— Chyba, mnie co?

— Lubię cię. — wymamrotała cichutko, na co twoje serce zabiło mocniej. Myślałaś, że zaraz wyskoczy ci ono z piersi, gdy dziewczyna mocno się w ciebie wtuliła. — Tak bardzo, bardzo...

Sasuke Uchiha
Sasuke był zły. Bardzo zły. Przeklinał swoich towarzyszy misji, przełożonych i każdego Hokage po kolei. Miał wyrzuty sumienia, gdyż nie udało mu się wrócić do Wioski na czas. Obiecał ci, że zadanie, do którego został przydzielony nie zajmie więcej niż trzy dni i uda wam się spotkać, aby uzgodnić wspólną wycieczkę do gorących źródeł. Uchiha wiedział jak zależało ci na tych planach, a tu proszę— chłopak nie zjawił się w wyznaczonym terminie, bez żadnego uprzedzenia czy wyjaśnienia.

— Niech to szlag...

Sasuke nie mógł się skupić. Jego dłonie dygotały, a oddech był nierówny. Pod wszechogarniającą złością, krył się strach.

Misja nie przeszła tak jak planowano. Przez złe informacje oraz beznadziejną taktykę działania, wpadli prosto w pułapkę bandytów. Kiedy zmierzyli się w bezpośrednim starciu z przeważającym liczbą wrogiem, przeraził się, że nigdy więcej cię nie zobaczy.
Tylko cud przechylił szalę na ich korzyść, doprowadzając tym samym do zwycięstwa ninja Konohy. O włos uniknął egzekucji ze strony jednego z szefów bandy.

Nim dotarli do Wioski, minęły kolejne cztery dni.

Brudny, poraniony i wymęczony nie zwracał uwagi na pozostałych shinobi, których pozostawił w tyle. Ani na lewą stopę, na którą utykał. Nie zawracając sobie głowy, pognał w jedyne miejsce, w którym chciał teraz być.

Skręcił w wąską uliczkę, prowadzącą do twojego domu. Wziął kilka głębszych wdechów, nim przekroczył posesję. Zapukał do twoich drzwi, samemu do końca nie wiedząc co chciał tym sposobem osiągnąć. Chciał po prostu cię zobaczyć.

A ty siedziałaś w swoim pokoju, dołując się brakiem zajęć. Nie widziałaś Sasuke już od przeszło tygodnia. Tęskniłaś za nim i brakowało ci kogoś, kto wysłuchałbym wszystkich twoich żali. Nie mówiąc już o gorących źródłach, na które koniec końców nie pojechałaś. Nie chciałaś rujnować atmosfery Naruto i Hinacie, swoimi dołkami i narzekaniem.

Było ci przykro, że nie udało wam się spędzić czasu wspólnie, ale nie chciałaś, aby i twoim przyjaciołom przepadła taka atrakcja. Nie przyjmując sprzeciwu wysłałaś ich na romantyczną wycieczkę.

Poza tym, to nie byłoby to samo bez Sasuke.

Wzdrygnęłaś się, słysząc dzwonek. Mozolnie powłóczyłaś nogami na dół, licząc stopnie, po których szłaś. Omal serce nie wyskoczyła ci z piersi, gdy po otworzeniu drzwi, twoim oczom ukazał się Uchiha. Tragicznie wyglądający i ledwo stojący o własnych siłach, Uchiha.

— Rany Boskie, Sasuke! Co ci się stało? — Dopadłaś do chłopaka, podtrzymując go pod bokiem i zarzucając jego ramię na barki. Doprowadziłaś go do salonu, ostrożnie układając na kanapie. — Nie ruszaj się, poszukam czegoś na twoje rany.

— [__], poczekaj — Odezwał się, lecz ty zignorowałaś go, wertując półkę po półce. Ciemnowłosy wywrócił na to oczami.

— Aha! Mam cię! — Uniosłaś dumnie znalezioną apteczkę.

Uklękłaś przy przyjacielu, nasączając szmatkę alkoholem i przyłożyłaś ją do rany, ciągnącej się od łuku brwiowego po policzek. Ostrożnie i w skupieniu obmywałaś posiniaczoną twarz Uchihy, nie zauważając jak ten powoli przybliża się do ciebie.

— [__] — Cichy głos nastolatka otrząsnął cię, nagle uświadamiając cię jak blisko siebie jesteście.

Wyraźnie mogłaś przyjrzeć się chłopakowi. Jego oczy wyjątkowo błyszczały. Z bliska były jeszcze piękniejsze.

— Wysłuchasz mnie w końcu?

Skinęłaś głową, znowu nasączając płynem materiał.

— Mów, a ja prawie dokończę cię opatrywać.

— Nie. Chcę, żebyś całkowicie skupiła się na moich słowach. — Uchiha zatrzymał twoje dłonie przed sobą, nie puszczając ich. Byłaś zdezorientowana, ale nie stawiałaś oporu. — Na początku chciałbym cię przeprosić, że przeze mnie nie udała się twoja wycieczka. Wiem jak ważna dla ciebie była.

— Sasuke, to nie twoja wina! Nie jestem zła, naprawdę. Cieszę się, że jesteś cały, jasne? — Musnęłaś dłonią policzek bruneta, uśmiechając się delikatne.

— Rozumiem.

— Co chciałeś jeszcze powiedzeć?

— Od dłuższego czasu czuję się przy tobie inaczej. Traktuję cię jak kogoś więcej, niż tylko przyjaciółkę, a ostatnia misja uświadomiła mi, że mógł to być ostatni raz kiedy cię widziałem. Dlatego, nie chcę więcej czekać i powiem ci to, co czuję. Kocham cię, [__].

Sasuke z uwagą studiował jak twoja mimika się zmienia. Ze zdezorientowanej i skołowanej, do rumianej i ledwo powstrzymującej cisnący się na usta uśmiech.

— Ty sobie żartujesz.

— Jestem śmiertelnie poważny.

Z twojego gardła wydobył się pisk, a ty kompletnie zapominając o stanie chłopaka, rzuciłaś się na niego, tuląc go z całej siły. Ale nie przeszkadzało mu to. Twoje ciepło uśmierzało każdy ból.

— Ja też cię kocham, Sasuke.

◇────◇────◇────◇────◇
Good morning/evening!

Wybaczcie za tak długą zwłokę...
najważniejsze, że pierwsza część wyznani już wleciała! Szczerze sama nie mogłam się doczekać kdjsmsb

Mam nadzieje, że się podobało, zostawcie gwiazdkę i komentarz! Bardzo mnie motywują ^^

Sasuke wyszedł mi okropnie, najlepiej go omińcie.

Pytanie do czytelnika: Scena, która wywołała u was największe emocje?

[szczerze jest tego za dużo... naruto to straszny wyciskacz łez XD albo ja po prostu jestem beksą♥︎. A tak poważnie, to chyba smierć Jirayi i Itachiego. No i Neijiego ksbslan]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro