•Pierwsze spotkanie II•
••Ino Yamanaka••
Skocznym krokiem przemierzałaś drogę do wioski, w bramie witając się z Kotetsu i Izumo, którzy początkowo cię nie rozpoznali. Gapili się na ciebie nieodgadnionym wzrokiem, kiedy to nagle Kotetsu poderwał się zza budki, przeskakując ladę i rzucając się na ciebie.
— Nie do wiary, ale ty wyrosłaś [__]! Powiedz stęskniłaś się za swoimi chłopakiem?
Z szerokim uśmiechem pokręciłaś głową i roześmiałaś się wesoło. Odkąd pamiętasz znasz się z chłopakami. Hagane i Kamizuki, kiedy byliście mali uratowali cię z opresji. Byłaś strasznie nieśmiała co wykorzystywali starsi i silniejsi. Huśtałaś się samotnie na placu zabawach, do chwili gdy zostałaś zepchnięta z huśtawki. Przy upadku zdarłaś sobie kolana aż do krwi. Miałaś szczęście, że całą sytuacje widzieli właśnie oni, Kotetsu odstraszył agresorów, a Izumo wziął cię na barana. Chłopcy odprowadzili cię do domu, sami mianując się twoimi przyjaciółmi i obrońcami. Bardzo się do siebie przywiązaliście, pomimo całkiem sporej różnicy wieku. Ponadto byli jedynymi, którzy widzieli o twojej orientacji. Między innymi dlatego często rzucali w twoją stronę podteksty, żarciki, a nawet nie raz podawali cię za dziewczynę, któregoś z nich.
— Tak, Hagane. Nie mogłam przestać o tobie myśleć.
Popatrzyłaś na Izumo, który wyszedł z budki, nadal ze zdziwioną miną. Wywinęłaś się z uścisku uradowanego czarnowłosego, i podeszłaś do drugiego z nich. Rozłożyłaś dłonie w niemym geście, wybudzając tym chłopaka z szoku. Dosłownie porwał cię w ramiona, unosząc w powietrze. Z jego ust wyrwało się dziwne westchnienie, jakby odczuł ulgę, kiedy cię zobaczył całą i zdrową. Był na ciebie zły, że przyjęłaś tak długą i niebezpieczną misje.
— Dobrze cię widzieć, dzieciaku — wtulił twarz w twoje włosy, starając się ukryć swoje załzawione oczy.
— Oi, nie becz Kamizuki — zaśmiałaś się i poczochrałaś mu włosy.
Rozmowa z chłopakami tak cię wciągnęła, że spóźniłaś się na spotkanie. Tak dawno nie widziałaś Sakury, że byłaś strasznie ciekawa jak się zmieniła. Ostatni raz rozmawiałyście przed twoją misją. To był pierwszy dzień Sakury w Akademii.
Z nostalgicznym uśmiechem stanęłaś przed knajpką barbecue, przygotowując się na mentalnie na spotkanie z dziewczyną. Pchnęłaś drzwi, i pierwszym co usłyszałaś były podniesione kobiece głosy. Stanęłaś przed stolikiem, gdzie dwie dziewczyny opierały się o blat, gromiąc się wzrokiem.
— Sakura, czemu wydzierasz się na całą knajpę? — zapytałaś, a wtedy wszystkie oczy przeniosły się na ciebie.
Sakura zamrugała oczami zdezorientowana, nie rozpoznając cię na początku. Chwile później rzuciła ci się na szyje. Obie śmiejąc się, mocno się w siebie wtuliłyście. Przerwało wam głośne chrząknięcie.
— Może byś nas przedstawiła?
Blond włosa nastolatka wbijała w ciebie pewny siebie wzrok, założyła ręce pod biustem. Usiadłaś obok Sakury, czekając aż was przedstawi. Zauważyłaś, że oprócz dziewczyn, siedzieli tutaj trzej chłopcy. Jednym z nich był Naruto, którego z wiadomych powodów znasz, czarnowłosy nastolatek z ciągle uśmiechniętą twarzą i chłopak z malunkami na twarzy. Wszyscy czekali aż Sakura zacznie mówić.
— To jest [__], moja starsza siostra!
— Ty masz siostrę? I dlaczego wcześniej się nią nie chwaliłaś? Jest chociaż trochę lepsza od ciebie? — blondynka uniosła brew, z zaczepnym uśmieszkiem.
Sakura zacisnęła pięść.
— Ino... — nie dokończyła, ponieważ położyłaś jej dłoń na ramionach. Posłałaś jej porozumiewawcze oczko i odwróciłaś się do dziewczyny.
— Jesteś Ino Yamanaka, prawda? — skinęła głową, potwierdzająco. — Nie wiem pod jakim względem stwierdziłaś, że jestem słaba, ale wyprowadzę cię z błędu. Jestem Jonninem, ponadto medyczną kunoichi. Dzisiaj wróciłam z tajnej misji rangi S. Chyba będę musiała porozmawiać z Inoichim o twoim zachowaniu.
Uśmiechnęłaś się do niej, popijając sok, który podwędziłaś Sakurze. Ino wierciła się na krześle, po chwili z powrotem patrząc na ciebie pewnie. Ledwo widoczne rumieńce zabarwiły jej policzki.
— Nie spodziewałam się tego, zwłaszcza, że jesteś siostrą Sakury, ale w takim razie dlaczego nic nam o tobie nie opowiadała?
— Jak już mówiłam, byłam na ściśle tajnej misji. Sakura nie mogła nic powiedzieć, bo prawdopodobnym było, że nie wrócę z niej żywa a informacje były bezcenne. Nikt nie mógł wiedzieć kto ją wykonuje. — spokojnie mierzyłaś się z Ino na wzrok, dopóki blondynka speszona pod naciskiem twoich intensywnych oczu, usiadła z powrotem. — ale w obecnej sytuacji Konohy, nie muszę już ukrywać jej celów.
— Oi, co to za misja!? Dattebayo, była niebezpieczna!? — wyrwał się Naruto, zatykając usta chłopakowi z malunkami, który chciał zadać ci pytanie.
— Zostaw mnie, idioto! Ja chciałem o to zapytać!
I zaczęli się przepychać, a ty i pozostali wybuchnęliście śmiechem, jednak do końca spotkania czułaś na sobie zaciekawiony wzrok Ino.
••Shikamaru Nara••
Nienawidziłaś się kłócić, zwłaszcza z bliskimi osobami, ale czasami nie dawałaś rady się powstrzymać. Każdy może wybuchnąć! To normalne, że rodzeństwo się przegaduje, a kiedy ma się do tego nadopiekuńczego starszego brata, to dzieje się prawdziwy armagedon.
Tupnęłaś wściekła nogą i chciałaś odejść jak najdalej od czarnowłosego, jednak ponownie przerwał ci twój brat.
— [__] jeszcze nie skończyłem. Wracaj tu i słuchaj! — wypuścił kłębek dymu ze swoich ust, marszcząc gęste brwi.
Zawsze kiedy zaczynał z tobą ten temat, kończyło się sprzeczką, aż wasz ojciec musiał interweniować. Zachowywaliście się jak dzieci. Jak ciebie można było jeszcze usprawiedliwić, w końcu miałaś szesnaście lat i byłaś w okresie buntu, to twój brat był już dorosłym mężczyzną, z dużym doświadczeniem. Dlatego to on dostawał większe rugi, lecz od kilku lat, nie miał kto go uspokoić. Po śmierci Trzeciego, Sarutobi stał się przewrażliwiony na twoim puncie.
Odwróciłaś się z powrotem do niego i założyłaś ramiona na piersi.
— O matko Asuma, dałbyś już spokój! Przecież ukończyłam akademie i to z wyróżnieniem, do tego w przyszłym miesiącu biorę udział w egzaminie na Jonnina! To oczywiste, że wiem jak mam zachować się na misji — byłaś już kompletnie bezsilna. To był twój ostatni i najsensowniejszy argument, a czarnowłosy i tak go ignorował.
— Co nie zmienia faktu, że jesteś młodą, piękną kobietą i musisz być pięć razy ostrożniejsza! — wyrzucił niedopałek i zdeptał go podeszwą buta.
Wyrzuciłaś ręce w powietrze. Kiedy tylko twój brat dowiadywał się o twojej obecności na jakiejkolwiek misji zaczynał swoją gadkę. Rozumiałaś to, że się martwił, ale są jakieś granice! Po pierwsze, wyruszasz dopiero za tydzień, po drugie — odbębniał tą gadaninę za każdym razem od czterech lat. Znasz już to wszystko na pamięć.
— Mam dość. Wychodzę.
Przeszłaś całą wioskę wzdłuż i wszerz, a emocje trochę z ciebie zeszły. Miałaś tylko nadzieje, że kiedy wrócisz do domu, uda ci się czmychnąć do pokoju niezauważona.
Znalazłaś się na obrzeżach Konohy, jednak nie zatrzymałaś się. Z rękami w kieszeni minęłaś ostatnie ławki i ścieżkę, skręcając w stronę niewielkiej łąki na wzgórzu. Uwielbiałaś tam przesiadywać kiedy byłaś zdenerwowana. Miejsce to było osłonięte z każdej strony drzewami, przez co mogłaś całkowicie skupić się na podziwianiu chmur.
Z zamyśloną miną stawiałaś ostatnie kroki w stronę swojego ulubionego drzewa, kiedy potknęłaś się. Zamachałaś histerycznie rękami i upadłaś na coś miękkiego, co wcale nie było trawą. Otworzyłaś oczy, krzyżując je ze znudzonymi brązowymi odpowiedniczkami chłopaka. Wasze twarze dzieliło może dziesięć centymetrów. W momencie się zarumieniłaś i odskoczyłaś, a raczej zeszłaś z chłopaka.
— Jak leżysz!? Mogło nam się coś stać. — usiadłaś naprzeciwko nastolatka i bliżej mu się przyjrzałaś. Brązowe oczy o ostrym kształcie, ciemne włosy związane w kitkę. Miał na sobie kamizelkę chuunina, taką samą jak ty.
W tej samej chwili przypomniałaś sobie skąd go kojarzyłaś. Nie znałaś Shikamaru osobiście, jednak dużo o nim słyszałaś od Asumy. Z chłopcami z drużyny twojego brata nigdy się nie poznałaś. Asuma powiedział ci, że byłby w kłopotliwej sytuacji, gdybyś zakochała się, w którymś z nich, ponieważ nie może pozbyć się własnego ucznia.
Za to przyjaźniłaś się z Ino, którą poznałaś w jej rodzinnej kwiaciarni. Kupowałaś tam kwiaty, na grób rodziców.
— Eh, to ty nie patrzyłaś pod nogi, upierdliwa kobieto. — zmarszczył brwi i położył się na miękkiej trawie.
— Przepraszam Shikamaru, zareagowałam trochę zbyt emocjonalnie — zaśmiałaś się niezręcznie, czując, że zapewne rumienisz się jak piwonia.
— Yhym, już w porządku — założył ręce, na karku, obserwując sunące po niebie chmury. W pewnej chwili podparł się na łokciach i zmrużył oczy. — Czekaj, skąd wiesz jak się nazywam?
Zamrugałaś zdziwiona, niemal natychmiast się uśmiechając. Wiedząc już z kim masz do czyniena, czułaś się swobodniej.
— Jesteś dość znany, w końcu jako jedyny z waszej klasy zdałeś egzamin na chuunina.
Shikamaru jeszcze chwile się w ciebie wpatrywał. Położył się jednak z powrotem.
— Ta, upierdliwe to.
Parsknęłaś na jego słowa i położyłaś się koło niego, wpatrując się w sunące po niebie białe kłębki chmur. Pomimo ciszy nie czułaś dyskomfortu. Było przyjemnie.
— A ty jak się nazywasz? — zapytał niby od niechcenia chłopak. Zerknęłaś na niego i wróciłaś do wcześniejszego zajęcia.
— [__].
••Sabaku no Gaara••
Biegłaś ile sił w nogach, wpadając w przypadkową uliczkę. W sumie nie wiedziałaś o co chodzi. Spacerowałaś sobie spokojnie nie wadząc nikomu, aż tu nagle wpadłaś na kogoś. Od razu przeprosiłaś, jednak trafiłaś na jakiegoś agresywnego typka. Zaczął się do ciebie rzucać, a ty w bardzo nie podejrzany sposób pobiegłaś w przeciwnym kierunku.
Skryłaś się w jednym z zaułków i uniosłaś rękę z psotnym uśmiechem. Rozchyliłaś portfel, przeglądając jego wnętrze. Aż zagwizdałaś z wrażenia. Ten gostek miał czym się pochwalić. W twojej głowie momentalnie pojawiło się tysiące pomysłów na co możesz je wydać.
— To ona! Chłopaki łapcie ją! Zapłaci za to co zrobiła, wredna dziewucha!
W uliczce pojawił się ten sam mężczyzna, na którego wpadłaś wcześniej, i któremu podwędziłaś portfel. Tym razem miał ze sobą obstawę składającą się z dwóch napakowanych osiłków.
Niemal natychmiast zerwałaś się do biegu. Poruszałaś się szybko i zwinnie, znałaś każdy skrawek Suny na pamięć, mogli próbować cię dorwać.
Nie ukończyłaś żadnej szkoły dla ninja, jednak potrafiłaś robić wiele rzeczy co oni, a nawet więcej! Patrząc na to jak musisz żyć, nie było możliwości abyś chodziła do szkoły. Dlatego podglądałaś innych ninja na ich treningach. W ukryciu powtarzałaś wszystkie ćwiczenia i pieczęcie, a jako, że jest bardzo pojętna i bystra, szybko łapałaś co i jak. Zaczęłaś używać swoich nowych umiejętności do kradzieży.
A dzięki pieniądzom zdobytym przez tego typu rabunki, miałaś za co kupić sprzęt dla shinobi. Mimo to najwięcej pieniędzy przeznaczałaś dla swoich małych przyjaciół z ulicy. Byłaś najstarsza z całej waszej ulicznej rodzinki, przez co czułaś się zobowiązana jakoś im pomóc. Dlatego kupowałaś im nowe ubrania, jedzenie i książki, dzięki którym uczyłaś ich pisać i czytać.
Niestety nie zawsze wszystko szło po twojej myśli, tak jak w tej chwili. Nie przewidziałaś, że ruszy za tobą aż trójka. Wybiegłaś na główną ulicę i wtopiłaś się w tłum. Mimo to biegłaś dalej, z każdym metrem uśmiechając się coraz szerzej. W pewnym momencie zaczęłaś się śmiać.
Kiedy miałaś już wybiec po drugiej stronie placu, znów coś ci przeszkodziło. Odbiłaś się od czyjegoś torsu, i poleciałaś do tyłu. Przed upadkiem uchronił cię jednak piasek, który objął cię szczelnie w pasie. Zamrugałaś zaskoczona i skrzyżowałaś spojrzenia z miętowymi tęczówkami.
— Woow, niezły refleks, dzięki za ratunek. Jak się nazywasz? — wypaliłaś niemal natychmiast, lekko przechylając głowę w bok.
Czerwonowłosy chłopak miał wymalowane na twarzy zaskoczenie.
— Gaara.
Pokiwalaś głową. Cichy chłopak z niego, pomyślałaś. Klasnęłaś dłońmi i zaśmiałaś się.
— W porządku, Gaara! Mógłbyś mnie już położyć z powr —
— Widzę ją!
Odwróciłaś głowę w stronę, z której przyszłaś, aż coś strzeliło ci w karku. Twoje serce zabiło mocniej. Uparte z nich skurczybyki. Wyjęłaś kunai i przecięłaś piasek.
Upadłaś na ziemie z cichym jękiem i niemal natychmiast wstałaś.
— Narazie, Gaara! Niestety muszę spadać. Weź tym piaskiem ich jakoś przytrzymaj czy coś, okej? Dzięki - położyłaś mu dłoń na ramieniu i wyskoczyłaś na budynek.
A wciąż zaskoczony Gaara nie wiedział co ze sobą zrobić. Pierwszy raz od kiedy został Kazekage, ktoś zwrócił się do niego po imieniu, do tego nie wiedząc kim jest.
••Itachi Uchiha••
Kiedy zostałaś zaatakowana przez nieznanego ci szarowłosego mężczyznę o mały włos nie straciłaś głowy. Zdołałaś uniknąć jego wielkiej kosy tylko dzięki swoimi wysokim zdolnością sensorycznym i w porę zdążyłaś odskoczyć na spory dystans. Nie znałaś go, jednak czarny długi płaszcz w czerwone chmury jasno dał ci znać z kim masz do czyniena. Nie wiedziałaś czym podpadłaś niesławnej organizacji, lecz bardziej przejęłaś się tym, w jak bezczelny sposób przerwano ci przyjemną kąpiel w gorących źródłach. Naciągnęłaś na swoje owinięte bandażami ciało kimono.
— Nie wiem ktoś ty, ale radzę ci odejść zanim naprawdę się zdenerwuje. — twoja brew drgała ze zdenerwowania, widząc bezczelny uśmiech na twarzy shinobi. Ostatnie kilka dni i nocy spędziły ci sen z powiek i przyprawiły o bóle mięśni. Nic dziwnego, że byłaś nie w humorze.
— Ha! Nie masz ze mną szans mała, poświęcę cię w ofierze dla Jashina-sama!
Zanim zorientowałaś się w umiejętnościach mężczyzny, minęła dłuższa chwila. Z uwagą przyglądałaś się jego stylowi walki i stwierdziłaś, że nie jest zbyt silny. Gdy zobaczyłaś go po raz pierwszy pomyślałaś, że możesz nie wyjść z tej potyczki żywa, w końcu stał przed tobą członek Akatsuki, ale ku twojemu zadowoleniu, rozprawiłaś się z szarowłosym już po kilkunastu minutach. Zdyszany i związany twoimi nićmi czakry, z nienawiścią obrzucał cię obelgami.
— Nie musiałaś mi wybijać zębów do kurwy nędzy! Co ja teraz zrobią z moją przystojną twarzą? — szarpał się i rzucał po ziemi, bezskutecznie próbując poluzować coraz mocniej zaciskające się na nim nici. — Pain-sama wyłaź już i mnie wypuść! Chyba wystarczająco widziałeś!
W momencie wypowiedzenia przez — jak się dowiedziałaś — Hidana imienia, wyczułaś niemal idealnie wyciszoną chakrę innej osoby. Bez wahania przyznałaś, że jeśli przyszedł cię zabić, to nie masz z nim najmniejszych szans. Był znacznie potężniejszy i silniejszy od twojego przeciwnika. Pomarańczowowłosy wynurzył się zza wysokich drzew i z kamienną twarzą, odezwał się:
— Jestem Pain, przywódca Brzasku. Chcę, abyś dołączyła do Akatsuki i pomogła nam w sprowadzeniu pokoju na świecie, do którego dążymy. — rinnegan w jego oczach przerażał cię, lecz słysząc propozycje mężczyzny, uspokoiłaś się. Nie chciał cię zabić, a zaproponować współpracę.
Zerknęłaś na wijącego się pod twoimi nogami Hidana i machnięciem ręki odwołałaś swoje nici. Uśmiechnęłaś się i podałaś rękę mężczyźnie, który z małym zdziwieniem gapił się na ciebie jak na wariata. Szybko jednak wyszczerzył usta i przyjął twoją dłoń.
— Przyjmuje propozycje. Ruszamy od razu czy coś jeszcze potrzebujecie? — stanęłaś ramie w ramie z szarowłosym przed Painem.
Lider bez żadnych dalszych słów, skierował się w drogę do Amegakure. Szliście dobre kilka godzin, lecz nie czułaś zmęczenia. Ty i Hidan załapaliście wspólny język. Rozmawialiście przez cały ten czas śmiejąc się z różnych rzeczy.
— Jesteśmy. Możesz rozejrzeć się po kryjówce, a kiedy skończysz, przyjdź do mojego gabinetu.
Z tymi słowami mężczyzna opuścił was, a ty trzymając Jashiniste pod ramię, pociągnęłaś do środka, zmuszając, aby oprowadził cię po budynku. Kryjówka była większa niż się spodziewałaś. Utrzymana w ciemnych kolorach wydawała się ponura, ale nie przeszkadzało ci to. Czułaś się komfortowo i tyle wystarczyło ci, aby z sympatycznym uśmiechem, wpaść do kuchni, w której przebywało kilkoro innych członków.
Nie znali cię i nie zostali jeszcze powiadomieni o nowym człowieku, dlatego widząc cię, nieco się zdziwili. Zauważyli brak zainteresowania z twojej strony i orientując się, że od ciebie niczego się nie dowiedzą, zaatakowali Hidana, który niechętnie zabrał się do opowiadania, jak sprałaś mu dupsko na oczach Paina.
— Czy to dango? — z roziskrzonymi oczami podeszłaś do stołu, na którym znajdował się półmisek z pysznymi smakołykami.
Siedzący do tej pory cicho chłopak, na oko w twoim wieku bądź nieco starszy, zerknął na ciebie kątem oka.
— Lubisz dango?
— Ty się jeszcze pytasz? Dango to najpyszniejsze i najwspanialsze jedzenie na świecie! — zajęłaś miejsce obok niego, od razu chwytając kilka patyczków ze smakołykami do ręki. Z uwielbieniem wzięłaś jedno do ust. Westchnęłaś z rozkoszy. — Tak dawno tego nie jadłam. Smakuje lepiej niż ostatnim razem.
— Itachi.
— Hę? — wepchnęłaś kolejną kulkę do ust. Albo ci się wydawało, albo zobaczyłaś na ustach ciemnowłosego mały, ledwo widoczny uśmieszek.
— Nazywam się Itachi Uchiha. — z zawahaniem sam sięgnął po dango i z małymi rumieńcami, wgryzł się w nie. — Dango jest najlepsze.
Pokiwałaś głową z aprobatą. Już wiedziałaś, że go polubisz.
— [__] [_____], miło cię poznać.
••Madara Uchiha••
Po powrocie z długiej misji nie marzyłaś o niczym innym niż spokojny wieczór bez żadnych niespodzianek, w zaciszu swojego ukochanego ogrodu. Jak zwykle nic nie poszło po twojej myśli. Shikaki i Chouza wyciągnęli cię na wspólny posiłek w ramach udanego zadania, a ty nie miałaś serca tak po prostu im odmówić. Spędziliście w jednej z waszych ulubionych knajpek kilka godzin. Zaraz po wyrwaniu się z niezbyt już trzeźwych ramion przyjaciół, zostałaś zmuszona przez swoją matkę, aby zanieść do zaprzyjaźnionego z wami klanu Senju koszyk pełen najpiękniejszych kwiatów z waszego ogrodu. Z tego co się dowiedziałaś, młodszy syn, Tobirama ma mieć w przeciągu kilku dni urodziny i z tej okazji zostało zaplanowane małe przyjęcie.
Wszystko byłoby w porządku, gdybyś tylko nie natknęłam się na swojego przyjaciela, który zdecydowanie posiadał nadmiar energii tegoż dnia. Nie chciałaś zagadywać się z Hashiramą, dlatego zamierzałaś jak najszybciej dostarczyć kwiaty i wycofać jak najdalej od posiadłości Senju. Z grzecznym uśmiechem wręczyłaś matce chłopców koszyk, modląc się przy tym, aby nie połamała ci żeber swoim żelaznym uściskiem. Starszy z synów zdecydowanie po niej odziedziczył charakter. Pomachałaś kobiecie ostatni raz, opuszczając dom klanu.
— [__]-chan! Zaczekaj!
Kiedy zobaczyłaś biegnącego w twoją stronę Hashiramę, westchnęłaś zrezygnowana. Brązowowłosy z szerokim uśmiechem trzymał w dłoniach wiadro po brzegi wypełnione wodą. Zignorowałaś nawoływania mężczyzny i poszłaś w przeciwną stronę, chcąc tylko wrócić do domu.
— [__]-chan! — krzyknął. Gdy już prawie cię dogonił, nie zauważył kamyka, który wpadł mu pod stopę. Z przerażeniem upadł na ziemię, a cała woda znajdująca się w wiadrze, chlusnęła na ciebie.
Zacisnęłaś pięści, gwałtownie wciągając powietrze. Lodowata woda skapywała ci z włosów, a ubrania całkowicie przemokły. Odwróciłaś się powoli, zabijając mężczyznę w myślach na tysiąc różnych sposobów.
— Hashirama...
Młody Senju z piskiem rzucił się do ucieczki, przyciskając puste wiadro do klatki piersiowej. Ostatni raz, kiedy doprowadził cię do takiego stanu, nie skończył się zbyt dobrze i wolałby go nie powtórzyć. Nie myśląc długo, puścił się w długą do miejsca, z którego wracał. Rzeka przy polanie, na której spotykał się z Madarą miała najczystszą wodę w całej okolicy i to z tamtąd zebrał wodę dla matki na świerze kwiaty. Tak ucieszył się na widok dawno nie widzianej przyjaciółki, że znowu się zagapił i coś zepsuł.
Hashirama niemal się popłakał, dostrzegając siedzącego na wielkim głazie Madare.
— Madara przyjacielu! — rzucił się w jego stronę, na co czarnowłosy uniósł pytająco brwi. — Musisz mi pom—
— Shinranshin no Jutsu! — złożyłaś dłonie w pieczęcie, tym samym odbierając szatynowi możliwość panowania nad swoim ciałem. Przerażone oczy Hashiramy z błaganiem skakały z ciebie na spokojnie przyglądającego się sytuacji Madare. Uchiha wolał jak na razie się nie wtrącać. Zauważył, że byłaś przemoczona do suchej nitki, a brązowowłosy prawdopodobnie był winny twojemu obecnemu stanowi.
Z założonymi pod piersiami rękami, zrobiłaś kilka kroków w stronę przyjaciela. Wbiłaś mu boleśnie palec pod żebra, z satysfakcja chłonąc ból wymalowany na jego twarzy.
— Co sądzisz o orzeźwiającej kąpieli w rzece, co Hashirama?
Przekrzywiłaś głowę i z fałszywym uśmieszkiem rozkazałaś wejść mężczyźnie na głaz, a chwile później skoczył do rzeki. Wyciągnęłaś go ze swojej techniki zaraz po skoczeniu, dlatego zaraz usłyszeliście krzyki Senju z wody.
Parsknęłaś śmiechem i oparłaś się obok nad wyraz dobrze bawiącego się Madary. Szczerze, w gniewie nie zwróciłaś na niego uwagi i dopiero teraz go zauważyłaś.
— Jesteś Madara, tak? — mężczyzna spojrzał na ciebie, jakby chcąc zapytać skąd go znasz. Od razu zrozumiałaś. — Hashirama cię tak nazwał.
Czarnowłosy pokiwał głową i uniósł delikatnie kącik ust ku górze.
— Ty wiesz kim jestem, lecz ja wciąż nie znam twojego imienia.
— [__] Yamanaka — szeroko się uśmiechnęłaś, szybko odzyskując dobry humor. Lubiłaś poznawać nowych ludzi. No, pod warunkiem, że nie są pokroju Hashiramy. — Masz może ochotę na coś do jedzenia? Zgłodniałam przez to uganianie się za tym wielkim dzieciakiem.
— Chętnie, ale co z Hashiramą?
Skrzywiłaś się i posyłając wspomnianemu wzrok pełen niechęci i obrzydzenia, odwróciłaś się.
— Eee, poradzi sobie, chodźmy.
— Jesteś okrutna [__]-chan!
◇────◇────◇────◇────◇
Witam, dodałam do scenariuszy Itachiego i Madare! Mam nadzieje, że się podobało i zostawcie po sobie gwiazdkę i komentarz! ♥︎♥︎
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro