Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Kiedy zdaje sobie sprawę, że cię kocha II•

Ino Yamanaka
Ino od jakiegoś czasu miewała dziwne napady gorąca, boleści brzucha, rumieniła się jak szalona w najmniej odpowiednich momentach. I to tylko wtedy, gdy to ty pojawiałaś się w zasięgu jej wzroku.

Nie zajęło jej długo zauważenie uczuć jakimi zaczęła cię darzyć. Nie była głupia. Ale za to strachliwa i uprzedzona. Bo co jeśli nie odwzajemniasz jej uczuć, a te wszystkie komplementy i dwuznacznie sytuacje do jakich doprowadzałaś były tylko oznaką zwykłej, przyjacielskiej sympatii? Co zrobi jeśli ją odrzucisz? Bądź co gorsza, zaczniesz się jej brzydzić?

Nie chciała tego. Bała się tego. Ale co mogła zrobić, kiedy ty, najbardziej ekstrawagancka i pewna siebie osoba jaką kiedykolwiek poznała, zachowywała się w ten sposób? 

Młoda Yamanaka układała jeden z zamówionych bukietów w barwne kompozycje. Dłonie trzęsły jej się ze stresu, a natarczywie przyglądające jej się [kolor] oczy rozpraszały ją na wszelkie możliwe sposoby.

Ino zastanawiała się czy choć raz w życiu czułaś się skrępowana, tak jak ona w tej chwili. Nie oderwałaś od niej wzroku ani raz, w pełni chłonąc ten widok.

— [__] możesz przestać? — Ino podniosła wzrok, lecz szybko speszona skupiła się na dłoniach, zwinnie wiążących tasiemkę wokół łodyg.

— Co mam przestać? — podparłaś policzek na dłoni, jeszcze natarczywiej podziwiając młodszą dziewczynę.

— Przestać się tak na mnie patrzeć... nigdy nie widziałaś jak komponuje się bukiety?

— Ale ja nie patrzę na bukiet.

— W takim razie na co? — wydukała zbita z tropu.

— Podziwiam twoje oczy. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej barwy. Są wyjątkowo piękne — z rozmarzonym głosem westchnęłaś, zachwycając się tym, jak czerwień na policzkach i nosie Yamanaki podkreśliła jej tęczówki. Blondynka otworzyła usta, jednak nic się z nich nie wydostało. Czuła jak policzki płoną, a serce jeszcze bardziej przyspiesza.

Niepotrzebnie pytała. Ino nienawidziła, kiedy doprowadzałaś ją do takiego stanu. Jak to możliwie, że z każdym dniem zakochiwała się w tobie od nowa, coraz intensywniej i boleśniej?

Shikamaru Nara
Od kilku dni Shikamaru nie mógł spać. Myśli nie pozwalały mu zasnąć, a sny sprawiały, że chciał obudzić się jak najszybciej. Chodził rozkojarzony i nawet wrzeszcząca nad uchem matka nie mogła sprowadzić go na ziemię.

Ukojenie nadchodziło, gdy byłaś obok niego, u jego boku wygrzewając się w ciepłych promieniach zachodzącego słońca lub spacerując po zaludnionych drogach w Wiosce. Nara mógł skupić się na tobie w postaci fizycznej, prawdziwej, nie tej wyimaginowanej w jego głowie i nie tej, mówiącej do niego we śnie.

Shikamaru wiedział co to oznacza. Jego ojciec, Shikaku, opowiadał mu kiedyś jak poznał się z jego matką i o tym jak latał za nią po całej Konosze, starając się zdobyć serce wybranki.

— Same kłopoty — mruknął pod nosem, zerkając wymownie na śpiącą i nic nie podejrzewającą ciebie. Mimowolnie jego ręka pogłaskała twoje włosy, zakładając kosmyk włosów za ucho. Poruszyłaś się niespokojnie, mamrocząc coś pod nosem o Asumie i idiocie.

Shika westchnął, unosząc drżący kącik ust ku górze i wgapił się w korony drzew. Rozszerzył szeroko oczy, kiedy poczuł ciężar na swoim boku. Nie poruszył się ani o milimetr, kiedy ty, z gumowym uśmiechem przytuliłaś się do niego przez sen, układając głowę pomiędzy jego ramieniem a szyją.

— Miękko... — wybełkotałaś, mocniej wtulając się w chłopaka.

Shikamaru z ulgą przyjął fakt, że zrobiłaś to przez sen. W innym wypadku mógł się nie wymigać od wyjaśnień, dlaczego jego policzki piekły, a uszy całe zaróżowione, pojawiły się, gdy tylko ty przytuliłaś się do niego.

Shikamaru był pewien jednej rzeczy.
Czeka go bardzo długa, ciężka i okraszana krzykami, kunaiami i groźbami rozmowa ze swoim senseiem.

Sabaku no Gaara
Gaara rzadko miał chwile dla siebie, a jeszcze rzadziej czas, aby oderwać się od papierów na calutki dzień. Cóż, nie tak wyobrażał sobie dzień wolny, który załatwiło mu rodzeństwo, przejmując większość dzisiejszych papierów na siebie. Chciał w pełni spędzić go z tobą sam na sam, lecz jak zazwyczaj, nie wyszło po jego myśli.

Od dłuższego czasu dumał nad waszą relacją i nie ukrywając, pragnął czegoś więcej, chciał być ci bliższy niż przyjaciel, a Kankuro, ostatnimi czasy nadmiernie kręcący się przy tobie, jedynie podsycał jego uczucia. Nie był pewny czy byłaś gotowa na następny krok, dlatego wolał na razie pozostać przy biernym podziwianiu twojej osoby oraz wspólnych, przyjacielskich spacerach i wieczorach, podczas których mógł poznać cię lepiej. A on mógł otworzyć się przed tobą. Nawet nie przeszkadzała mu obecność twojego młodszego przybranego rodzeństwa.

Hana, Osamu i Arata biegali wokół ciebie, atakując cię niedopracowanymi technikami i niecelnymi kunaiami, coraz bardziej denerwując się, słysząc jak się z nich śmiejesz. W pewnym momencie Arata tak się zdenerwował, że Technika Wiatru, którą wałkował od bardzo dawna, wyszła mu idealnie. Kompletnie się tego nie spodziewałaś, a dwa uściski, jeden na twojej nodze, a drugi w pasie, nie pozwoliły ci na odskocznie. Wiatr zdmuchnął cię w tył i boleśnie byś się potłukła gdyby nie błyskawiczna reakcja Sabaku. Piasek złapał cię nim zderzyłaś się z podłożem i przeniósł cię obok siebie. Obejrzał cię dokładnie z każdej strony. Nie widząc żadnych ran, puścił cię i się odsunął.

— Mogłeś zrobić [__] krzywdę, Arata. — jego beznamiętne miętowe oczy przyprawiły jasnowłosego chłopca o dreszcze. Schylił głowę ze skruchą. Arata nadal nie mógł przyzwyczaić się, że ktoś tak potężny i szanowany jak Gaara spędzał czas ze zwykłymi sierotami.

— Wybacz Kazekage-sama. To się więcej nie powtórzy.

— Arata udało ci się! — wrzasnęłaś, podrywając chłopca w ramiona, ignorując słowa przyjaciela. — To było rewelacyjne! Ile ty masz w sobie pokładów chakry! Niesamowite... Musimy nad nią więcej poćwiczyć, a będziesz mistrzem we władaniu wiatrem. — potarmosiłaś włosy małego, i wskazałaś na niego palcem.— Prawda Gaara?!

Czerwonowłosy z nikłym uśmiechem skinął głową. Twoje chęci do nauki młodszego rodzeństwa i ekscytacja nawet wtedy, gdy o włos uniknęłaś wypadku, sprawiały, że miał ochotę bardzo mocno cię przytulić.

Twój promienny uśmiech wynagradzał mu każdy ciężki dzień.

Itachi Uchiha
Itachi zwykle ignorował swoich kolegów po fachu. Skupiał się na sobie, delektował naparem z zielonych liści herbaty lub medytował, wyciszając się i odcinając od harmidru panującego w kryjówce.

Tym razem było inaczej. Jego onyksowe oczy uważnie przyglądały się szamotającej się trójce shinobi, a w żyłach buzowała mu irytacja. Nie podobało mu się jak blisko Jashinista oraz Deidara ciebie byli. Nie przyznałby się za żadne skarby, że sam pragnął abyś czuła się przy nim tak swobodnie jak w towarzystwie tej dwójki. I to denerwowało go najbardziej.

Herbata w jego kubku zdążyła już dawno wystygnąć, a jej samej nie ubyła ani o łyk.

— Chłopaki spokojnie, nie musicie wrzeszczeć i przepychać się jak małe dzieci. Z resztą kłócić się o to czy Kisame je ryby czy nie to gruba przesada.

— Ale to ja mam racje! Gdyby je jadł to byłby akt kanibalizmu!

— Hidan, złotko, niestety nie tym razem. To Dei miał racje, poza tym wczoraj jadłam z Kisame sushi. — Deidara zerwał się na równe nogi i pociągnął cię za sobą, podnosząc i okręcając dookoła. Parsknęłaś śmiechem, na reakcje chłopaków. Ich kłótnie bywały tak dziecinne i głupie, a zawsze kończyły się wielką awanturą. — Ha! I co Hidan? A nie mówiłem?

— Puść ją, blondyneczko! — Jashinista pociągnął cię w swoją stronę, a ty zdezorientowana odbiłaś się od jego torsu. Nie zdążyłaś złapać równowagi, kiedy to na drugiej ręce poczułaś uścisk i poleciałaś w jego stronę.

— Nie nazywaj mnie blondynką!

Uchiha wziął głębszy wdech i policzył do trzech. Gdy już prawie się opanował, przed oczami ujrzał przytulających się do ciebie mężczyzn. Kubek w dłoni Itachiego pękł i roztrzaskał się na małe kawałeczki, pod siłą jego uścisku. Cała trójka rozwrzeszczanych ninja zamilkła, a ty wysunęłaś się z objęć przyjaciół. Ostrożnie podeszłaś do naburmuszonego bruneta, jedynie jego oczy zdradzały, że był w bardzo, bardzo złym humorze.

Itachi czuł, że jeszcze chwila i wybuchnie, a tego nie chciał, wystraszyć cię i zdradzić swoje uczucia w najgorszy możliwy sposób.

Dlatego wolał się wycofać, ochłonąć w spokoju, ciszy. Z dala od ciebie i tego do jakiego stanu potrafisz go doprowadzić zwykłą rozmową. Zniknął w plątaninie korytarzy, zostawiając cię skołowaną i zmartwioną.

— Itachi..?

Madara Uchiha
Madara był wściekły. Wścieklejszy niż kiedykolwiek w swoim życiu. Głowa wciąż go bolała od feralnego upadku na kamienny brzeg rzeki, to wszystko była wina Hashiramy i jego wścibskiego nosa, który wtykał w nie swoje sprawy! W jego sprawy. A Uchiha nie lubił kiedy ktoś mu przeszkadzał i ingerował w jego prywatne życie.

To, co do kogo czuł było jego sprawą i głupi Senju nie miał prawa rozpowiadać wszem i wobec, że osobą która skradła jego serce jest [__] Yamanaka!

Fala gniewu oblała go, kiedy przypomniał sobie jak Hashirama przyłapał go na rozmowie z klonem, któremu mógł w pełni się wygadać, dzięki czemu choć w małym stopniu odczuwał ulgę. Uradowany swoim odkryciem Senju, wyskoczył z ukrycia, prosto na zdemaskowanego Uchihę.

Nie spodziewał się tylko tego, że zawstydzony i rozwścieczony przyjaciel, rzuci się na niego. Szamotali się i przepychali, aż Madara zderzył się z kamieniem. To była szansa dla szatyna, z której od razu skorzystał. Uciekł w kierunku Wioski, pokrzykując, że leci prosto do ciebie, aby podzielić się z tobą tą wspaniałą nowiną. A na to mężczyzna nie mógł pozwolić.

Zmarszczone brwi i wykrzywione usta złagodniały, na myśl o twoich ciepłych, ostrożnych dłoniach, którymi opatrywałaś jego poranioną głowę. Był zły na siebie, że wpadł do rodzinnej kwiaciarni Yamanaka jak ostatni dzikus, najpewniej nieźle cię przy tym strasząc.

Przynajmniej Hashirama się nie wygadał. Nie wiedział jak miałby się zachował, gdybyś dowiedziała się o jego uczuciach. To nie tak, że miał zamiar ukrywać to, że cię kocha do końca życia. Madara musiał być pewny, że jesteście na tyle blisko, abyś go z góry nie skreśliłaś i dała szansę jemu i waszemu związkowi.

Madara czuł, że ta chwila się zbliża. Bardzo szybko.

◇────◇────◇────◇────◇
Good morning/evening!

Oto drugi rozdział, w którym nasze obiekty westchnień orientują się w swoich uczuciach!

Mam nadzieje, że się podobało, zostawcie gwiazdkę i komentarz! Bardzo mnie motywują ^^

Pytanie do czytelnika: Co sądzicie  o Hinacie?

[kocham tą kruszynkę całym serduszkiem i mimo, że bywały momenty w których mnie irytowała, to jej oddanie i uczucie do Naruto jest pełne podziwu! ♥︎]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro