Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rodział 12.

Dalej nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Miałem uciec z Konohy? Miasta gdzie spędziłem całe swoje życie? Ten pomysł nie chciał mi przejść przez głowę. Poza tym, moje marzenie. Mam po prostu z niego odpuścić?

- Sasuke, nie podoba mi się to.
Wychowałem się i dorastałem w tej wiosce. Miałbym to wszystko zostawić? Nie mogę stąd uciec, to tak jakbym uciekł przed moim marzeniem.
- Spokojnie, wrócimy tutaj, zostaniesz Hokage.
- Kiedy?
- Kiedy zrobimy.. coś z moim bratem.
- Chcesz go zabić?!
- A chcesz zostać zabity?! Muszę to zrobić, inaczej będziemy żyć w strachu przez resztę życia, a tego chyba nie chcesz, co?
- Ale to twój brat... jak ty możesz?!
- Czy mogę nazwać go bratem? Wymordował cały mój klan, nie oszczędził nawet rodziców. To nie jest brat. To potwór.

On ma rację. Spojrzałem na Uchihe. Patrzył mi się prosto w oczy. Na moim policzku zawitała pojedyncza łza.

- Przepraszam. Masz rację. Nie powinienem traktować go ze skruchą. Pomogę ci. Pomogę ci go.. Zabić.
- Naruto, nikt by dla mnie tak nie postąpił, dziękuje.
- Robię to dla twojego dobra, a teraz chodźmy do mnie do domu, trzeba się wyspać. Jutro obmyślimy plan ucieczki.
- Zgoda.

*~*~*

Jest godzina 10:00. Przy śniadaniu ustaliliśmy plan, niestety potrzebowaliśmy do tego Sakurę i mistrza Kakashiego.

- Jestem prawie pewny, że ćwiczą w lesie na polu treningowym. Ostatnio tam często chodzą.

Zachichotałem.

- Śledzisz ich?
- Nie miałem co robić kiedy ciebie nie było. Chodźmy.

*~*~*

Kiedy poszliśmy na jedno z miejsc do ćwiczeń nogi się pod nami ugięły. Mistrz Kakashi siedział pod słupem, całując Sakurę, która znajdowała się na jego biodrach.

- To wy chodzicie ze sobą?!

Nie mogłem oderwać od nich oczu. Sakura jak gdyby nigdy nic popatrzyła się na nas mówiąc.

- Czy to coś złego, że znalazłam sobie chłopaka?
- Nie tylko.. nawet mi się nie przyśniło.. ale że wy?
- Dobra, Naruto przejdźmy do rzeczy. To co my powiemy jest chyba bardziej szokujące niż oni.
- Co masz na myśli?

Kakashi podszedł do nas razem z Sakurą.

Spojrzałem się to na Sasuke, to na Kakashiego.

- No powiedz im.
- Ee, tak. Bo ja z Sasuke.. chodzimy ze sobą i chcieliśmy uciec z wioski. Musicie nam pomóc się stąd wydostać.

Sakura zmierzyła nas od głów do stóp. Mistrz Kakashi nie odrywał od nas wzroku. Po dłuższej przerwie Haruno powiedziała.

- Wiedziałam, że obaj jesteście dziwni. Nie mam zamiaru wam pomóc.
- Co ty powiedziałaś?
- Nie mam zamiaru wam pomóc.
- A to niby dlaczego? Gdzie jest dawna pomocna Sakurcia?
- Znajduje się tam gdzie twoja prawdomówność, Uzumaki.
- No przepraszam.. musiałem.

Nagle odezwał się Sasuke.

- A pożyczysz nam chociaż taką jedną truciznę?

Rzuciła nam butelkę z jakimś płynem.

- Nie wiem po co to wam, ale idzicie już stąd, nie chce was widzieć.
- Sakura..
- Pa.

Poszliśmy.

Kakashi popatrzył się na Sakurę.

- Nie przesadzasz trochę?

Rozmawiali teraz za naszymi plecami.

- Niby z czym?
- Dlaczego jesteś dla nich taka wredna?
- Bo mnie do tego zmusili.
- Co ty gadasz, Sakura. Przemyśl to. Pamiętaj, że to oni byli twoimi jednymi przyjaciółmi z przeszłości. Możesz łatwo ich stracić.
- Mam to gdzieś.

Hatake przewrócił oczami i zniknął jej z oczu. Nim zdołała cokolwiek powiedzieć już go nie było. Nikogo nie było. Została sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro