Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[PainIta]Fatum Rinnengana.


   Itachi, gdy dowiedział się, że jego braciszek wpadł w łapy wężowego sannina bardzo się tym przejął. Znał doskonale dziwaczną obsesję tego mężczyzny na punkcie sharingana, bo sam był jego ofiarą. Tylko, że jemu nie byłby w stanie zagrozić, ale Sasuke to nadal dzieciak. Westchnął ciężko, krążąc po raz kolejny od kilku dni po całym pokoju, z którego ni wychodził od tamtego czasu, gdzie poinformowano go o tym, co zrobił jego brat młodszy.
   Lider Akatsuki postanowił osobiście zająć się tą sprawą. Wstał zza biurka i udał do Itachiego, by z nim porozmawiać i sprawić, żeby w końcu przestał się tak zamartwiać przyszłością. Zatrzymał się przy właściwych drzwiach i zapukał. Stał chwilę, nie otrzymawszy odpowiedzi pchnął drzwi i wszedł do środka. Spojrzał na bruneta, który chodził nerwowo po pokoju, lecz się zatrzymał, gdy Pain wszedł wgłąb pokoju. Zmierzył go wzrokiem, nie ukrywając niezadowolenia z obecności lidera.
- Czemu zawdzięczam Twoją wizytę? - mruknął, nie spuszczając z niego wzroku.
- Mam dla ciebie zadanie, choć to bardziej propozycja rozwiania twych wątpliwości, byś już potem mógł sobie nie zawracać tym głowy - zaczął, z uwagą obserwując reakcję swego rozmówcy, który wyglądał na zainteresowanego.
- Mów dalej - rzucił Uchiha, skupiając na nim całą swoją uwagę.
- Udasz się, jako szpieg do Orochimaru i dowiesz, co planuje zrobić dalej i przy okazji rozwiążesz zagadkę jego zamiarów co do twego brata. Normalnie wysłałbym tam Zetsu, ale jeśli sam to zrobisz to może twa dusza zazna trochę spokoju. - powiedział.
Itachi skinął głową lekko, by następnie spytać, nim Pain, który położył rękę na klamce otworzył drzwi:
- Aż tak po mnie widać, że coś mnie trapi?
- Dla mnie widać, może resztę uda ci się omamić, lecz nie mnie. Znam was wszystkich zbyt dobrze - uśmiechnął się pod nosem, naciskając klamkę i opuszczając pomieszczenie.
To nie była prawda do końca, co mu odpowiedział. Owszem, mógł powiedzieć z czystym sumieniem, że zna bardzo dobrze swych podwładnych i ciężko byłoby go oszukać. Jednak Itachi w pewnym momencie stał się dla niego kimś wyjątkowym, choć sam nie był w stanie określić dokładnie kiedy. W związku z tym, gdy miał okazję dość uważnie go obserwował, bo zdawał sobie sprawę, że nie ma co liczyć na więcej i nawet nie mógł sobie na to pozwolić. Jego oczy zadowalały się więc spoglądaniem na niego, kiedy to jego oczy zaczęły widzieć więcej i bez problemu był w stanie obdzierać go z przybieranych masek. Stwarzał mimo wszystko od tego czasu pozory, że tak nie jest. W końcu wiedział, że dla niego te maski były swego rodzaju ochroną, która zapewne też wyniszczała go w pewnym procencie, ale lepiej było, gdy ją posiadał. Sądził tak, bo wiedział co te maski skrywają. Niektóre z uczuć, jakie targały tym chłopakiem były dla niego niezrozumiałe i chciałby mu nie raz pomóc, to jednak nie mógł o to pytać. Miał nadzieję, że ta misja choć trochę wynagrodzi mu to milczenie o swej wiedzy, którego nie nie miał zamiaru przerywać. Teraz musiał poczekać, aż przyjdzie do niego i spyta kiedy może wyruszyć. Był pewien, że to zrobi, lecz teraz pozwoli mu się nacieszyć propozycją, którą zapewne ten jeszcze przemyśli, bo w końcu starszy z braci też miał swe plany w stosunku do Sasuke. Do tego czasu Pain postanowił się zaszyć w swoim gabinecie z pokaźną kupą papierzysk, których nazbierało mu się na biurku.
   Itachi po tym jak lider opuścił pokój usiadł na łóżku. Propozycja, którą mu złożył naprawdę była mu na rękę i chciał wiedzieć, co ten wąż knuje w stosunku do jego młodszego braciszka, na którego chciał zrzucić przyszłość klanu, ale też pragnął, by stał się potężny i potem mógł żyć w spokoju, gdy jego już nie będzie. To chciał mu zagwarantować, choć to nigdy nie odkupi tego, co w nim zniszczył. Teraz jednak musiał sprawdzić jego bezpieczeństwo. Starał się nie myśleć, czy mu się uda, tak jak tego chciał i nie pisać czarnych scenariuszy tej misji, choć wątpliwości go dopadały, lecz wieczorem udał się do przywódcy organizacji. Stanął pod odpowiednimi drzwiami i zapukał. Usłyszawszy pozwolenie wszedł, zamykając za sobą drzwi. Niemal od razu poczuł na sobie przewiercające go na wylot uważne spojrzenie fioletowych oczu. Zignorował je jednak w większym stopniu.
- Przyszedłem w sprawie twojej propozycji. Zgadzam się i chciałbym wiedzieć, kiedy mogę wyruszyć. - spojrzał na Paina, który przez chwilę wydawało mu się, że się uśmiechnął. Uznał jednak, że tylko mu się tak wydawało.
- Wyruszysz pojutrze - oznajmił, na co brunet pokiwał głową.
Po chwili Uchiha opuścił gabinet Paina i udał do siebie, wyczekując dnia rozpoczęcia misji bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.Ten czas mu się strasznie dłużył, ale w końcu nadszedł moment, gdy brunet z samego rana wyszedł z kryjówki organizacji i ruszył do jamy węża. Infiltracja przebiegła nader pomyślnie. Choć to miejsce było niczym labirynt zdołał się w nim sprawnie odnaleźć. Przynajmniej tak myślał.
Pain siedział w swoim gabinecie i wypełniał jak zwykle papiery, które zalegały na jego biurku. Jednak nie mógł się na nich skupić. Itachi nie wracał od kilku dni i nie dawał znaku życia. Wysłał Zetsu, by sprawdził co się stało z brunetem. Był zniecierpliwiony i chciał jak najszybciej wiedzieć, co mogło zdarzyć się, bo mimo wszystko martwił się o niego. Odchylił się na fotelu i westchnął ciężko, wlepiając wzrok w sufit, z którego niespodziewanie wyłonił się Zetsu.
- Co z nim? - lider Akatsuki zapytał niemal natychmiast.
- Nie żyje.
Te słowa odbiły się echem w głowie mężczyzny. Kazał szpiegowi odejść dość ostrym i beznamiętnym tonem, co ten pośpiesznie wykonał. Rudowłosy wstał i podszedł do drzwi. Przekręcił kluczyk, zamykając je, po czym oparł o nie i zsunął w dół. To co usłyszał kłębiło się w jego głowie, lecz sens tych słów nadal do niego całkowicie nie docierał. Nie wierzył w to. Nie był sobie w stanie wyobrazić, że go nie ma i nie będzie mógł mu się przyglądać ukradkiem. Schował twarz w dłoniach. Chciał mu tylko pomóc, a zabił go. Zamordował osobę, którą kochał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro