Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nocna wizyta

Tak jak obiecałem sobie, uwolniłem Saia. Cóż może nie był to humanitarny sposób, ale ważne, że przyniósł pożądane skutki. Sai nadal siedział na krześle patrząc się na mnie. Czego on nie zrozumiał w zdaniu, że jest wolny i niech ucieka?

-Sai, uciekaj, jak cię złapią to nie będzie wesoło i już cię nie uratuję-powiedziałem patrząc na niego groźnym spojrzeniem.

-Naruto, ale tobie teraz grozi niebezpieczeństwo, nie mogę zwalić całej odpowiedzialności na ciebie. 

-Ale nie możesz zaprzeczyć, że to ja zabiłem nie ty. Nawet nie byłeś świadomy tego planu i moich zamiarów. Więc teraz znikaj. Ucieknij gdzieś poza wioskę. Ja teraz przeniosę się do mojego mieszkania. Jeśli zaczął węszyć coś w koło mnie to opuszczę wioskę i cię odnajdę-powiedziałem, a Sai tylko kiwnął głową na znak, że rozumie i obaj zniknęliśmy w kłębie dymu.

Po paru sekundach byłem w swoim salonie. Od razu skierowałem się do łazienki, gdzie wziąłem prysznic, pozbywając się krwi z ciała.  Nie sądziłem, że tak szybko pójdzie. Wyszedłem z pod prysznica i ubrałem się w swoje codzienne ubranie zakładając przepaskę na oko. Nie mogłem narazić się, na to, że ktoś mógłby zobaczyć moja twarz w całości.

Położyłem się spać, jednak ze snu nic nie było. Bezsenność mnie dopadła i nie chciała odejść.  W mojej głowie nadal widniał obraz zamordowanych ANBU. Cały czas miałem ochotę to powtórzyć. Nienawiść nadal we mnie była. Wpatrywałem się sufit. Nagle stał się bardzo ciekawy i pomocny w myśleniu. Leżąc wyczułem czyjąś chakrę. Byłem gotowy do ataku. Udawałem, że śpię. Nagle ktoś pojawił się obok mojego łózka. W mgnieniu oka znalazłem się za tą osobą przystawiając kunaia do szyi. Spojrzałem na postać, charakterystyczne różowe włosy, tylko jedna osoba ma takie. 

-Sakura?-zapytałem zabierając kunaia.

-Naruto....ja..

-Spokojnie... co ty tu robisz o tej porze? Jest już druga nad ranem-powiedziałem zdziwiony.

-Bo ja...przepraszam...nie chciałam cię wystraszyć-powiedziała Sakura.

-Sakura, nie wystraszyłaś mnie, ale wiesz, że mogłem cię zabić? Jeśli chciałaś porozmawiać czy coś w tym stylu, to było przyjść normalnie przez drzwi.

-Masz rację, głupio postąpiłam. Ale chciałam się czegoś dowiedzieć i dlatego zakradłam się to twojego domu. 

-No to w sumie i tak ja już spać nie będę więc pytaj-powiedziałem siadając na kanapie w salonie i wskazując miejsce obok siebie, aby i ona usiadła.

-No to chciałam wiedzieć co kryjesz pod przepaską...chciałam ci ja zdjąć, ale okazało się, że byłeś przygotowany do ataku i nic mi się nie udało-powiedziała, a ja się zaśmiałem. Jak można być tak wścibskim człowiekiem. Przecież mogła się normalnie zapytać, chociaż wtedy też by się nic nie dowiedziała. 

-Nie bierz tego do siebie, ale nie twój interes i nie pytaj się więcej, bo  tak nie powiem-powiedziałem i wstałem z miejsca.

-Naruto, ale my nic o tobie nie wiemy...jesteś taki tajemniczy. Jesteś silny, zabiłeś dziesięciu shinobi Oddziału Zamkniętego...przecież to nie możliwe. Masz zaledwie jedenaście lat!

-Sakura, ja w odróżnieniu od ciebie, od małego dziecka trenuję wysokiej klasy techniki. 

-Kiedyś cię śledziłam. Zaszłam za tobą na opuszczone pole treningowe...rzucałeś shurekinami w tarczę. Wszystkie trafiły w sam środek. Później trenowałeś jakiegoś rasengana, który nie wyglądał na słabą technikę i mówiłeś o jakimś Kuramie? Kim ty jesteś?

-Jakim prawem mnie śledziłaś? Dlaczego to zrobiłaś? 

-Chciałam wiedzieć o tobie więcej...-powiedziała, a ja nie mogłem uwierzyć w to co mówi. 

-Sakura, wyjdź jeśli chcesz żyć...-powiedziałem ledwo nad sobą panując. Dziewczyna posłuchała mnie i opuściła mieszkanie. Nerwy mną dosłownie mówiąc nosiły. Uderzyłem pięścią w ścianę, potem drugi i jeszcze pare razy, aż z moich rąk poleciała krew. Waliłem w nią, aż uleciała ze mnie cała złość. Jakim prawem mnie śledziła! Przecież oni wiedzą, że ja nigdy im nic nie powiem. 

~~~~^*^~~~~

Następnego dnia byłem niewyspany, jednak kontynuowałem trening z Kuramą. Nie powiem, byłem wykończony, ale jakoś szybciej łapałem na czym polega przecięcie wodospadu w poziomie. Szło mi to co raz lepiej.

-No nieźle Naruto. Po ostatnim naszym treningu myślałem, że złapię depresję-powiedział Kurama.

-Chyba nie było aż tak tragicznie co?

-Wtedy owszem było. Myślałem, ze już się nie nauczysz, ale widzę, że jest znacznie lepiej.

-Jestem zmęczony, muszę odpocząć-powiedziałem, co znaczyło, że na dzisiaj już trening się skończył.

Wziąłem prysznic. Co jak co, ale śmierdziałem tak , że szok. Po piętnastu minutach wyszedłem z łazienki, jednak gdy z niej wyszedłem zastałem nieciekawy widok w moim salonie. Byłem zdziwiony ich widokiem. Chyba nawet wiem czemu tu są. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to ucieczka.

********************************************************************

GOMEN!!!!!!!!

Ile ja już was razy przepraszałam, za opóźnienie rozdziału, że szok. Ale tym razem miałam problemy osobiste.

 Mam nadzieję, że mi wybaczycie i już powinny być co dwa dni tak jak obiecałam :)

Liczę na to, że rozdział się spodobał :)





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro