Mały incydent
Na początek chciałabym was przeprosić za tak długą nie obecność! Otóż od soboty nie miałam jak napisać rozdziału. W sobotę byłam na urodzinach(kto ma mojego snapa zapewne widział) w niedzielę odpoczywałam po urodzinach xd a od poniedziałku do czwartku codziennie miałam sprawdzian lub kartkówkę więc ni jak nie mogłam napisać. Więc teraz jako, że mam więcej czasu to postaram się to jakoś wam wynagrodzić , więc zapraszam na rozdział:
*********************
-No to jak uciekłem z wioski, zgubiłem się- powiedziałem i sam nie wierzyłem w to co mówię...-Biegłem cały czas przed siebie i w pewnym momencie nie wiedziałem gdzie jestem. Byłem w tamtej chwili zbyt wzburzony, żeby myśleć o tym gdzie biegnę. Chciałem znaleźć się jak najdalej od wioski. Kilka dni szukałem drogi powrotnej jednak ni jak nie mogłem jej znaleźć. Po trzech dniach bez jedzenia siedziałem wykończony pod drzewem. Znalazł mnie tam pewien mężczyzna. Powiedział, że mi pomoże. Zaprowadził mnie do swojego domu i tam zadbał o mnie. Opowiedziałem mu historię, a on powiedział, że mogę z nim zamieszkać jeśli nie chcę wracać do wioski. Uznałem, że tak będzie lepiej i zostałem z nim. Okazało się, że ma żonę i córkę. To naprawdę miła rodzina. Zaopiekowali się mną. Nauczyli wielu technik. Jestem im wdzięczny. Ustaliliśmy, że jak skończę osiemnasty rok życia to wrócę do wioski. Tak oto znalazłem się z powrotem tutaj.
-Dobrze Naruto, ale dalej nie powiedziałeś nic na temat technik, których używałeś.
-Wszystko zawdzięczam panu Makashimie. Dzięki niemu stałem się silny. Jednak nie chcę mówić nic więcej, to zbyt trudne.
-Czemu?-zapytała dalej drążąc temat. Czy ta kobieta wie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
-Bo pan Makashima zmarł gdy miałem piętnaście lat. Opiekowałem się jego żoną, która była dla mnie jak matka i jego córką.
-Czemu nie przyprowadziłeś ich ze sobą. Zapewniłabym im tu dogodne życie.
-Ponieważ pani Shizumi nie chciała tego. To bardzo silna kobieta więc wiem, że da sobie radę. Po drugie zapewne nie ma ich już tam. Bardzo często zmienialiśmy miejsce zamieszkania.
-No dobrze, teraz choć trochę wiem coś na twój temat. Jesteś wolny. A i mam pytanie. Czy zechciałbyś może przejąć drużynę Kakashiego? Mam misję, którą tylko on może na chwilę obecną wykonać, a nie mam nikogo na zastępstwo.
Cóż propozycja Tsunade nie była najgorsza, a moim zadaniem było zdobycie zaufania jej i wioski.
-No dobrze, mogę przejąć drużynę, ale chciałbym się z nimi zapoznać, zanim zaczniemy pracować.
-Jasne nie ma problemu, zaraz wezwę Kakashiego i jego drużynę.
Zanim przyszli spóźnialscy zdążyłem już obgadać parę spraw z Kuramą i pogadać o bzdetach z Tsunade. Kakashi co do swojego spóźniania się nic, a nic się nie zmienił.
-Przepraszamy za spóźnienie szanowna. Tym razem to ni była moja wina-powiedział Kakashi spoglądając na czarnowłosą dziewczynkę.
-Kakashi, ja tu musze siedzieć więc mi to obojętne o której byście przyszli, to Naruto musiał na was czekać. A przechodząc do sprawy. Kakashi musisz udać się na misję i twoją drużynę przejmie Naruto-powiedziała Tsunade, a czarnowłosa dziewczynka z wyraźnym oburzeniem przewróciła oczami i się odezwała.
-Szanowna wybacz mi, ale ja nie będę w drużynie, którą będzie kierowana przez niewiele starszego chłopaka ode mnie, po drugie jest bardzo młody więc i zapewne nie umie dużo-po tych słowach, które jednoznacznie mnie znieważyły, musiałem uspokajać Kuramę, żeby nie wyszedł na zewnątrz i nie zabił tej dziewczynki. Postanowiłem wkroczyć do akcji.
-Moja droga, może chcesz się ze mną zmierzyć? Będziesz miała okazję sprawdzić czy jestem taki słaby-powiedziałem z ironią w głosie.
-Zabraniam!-krzyknęła Tsunade- Kaori! Naruto ma rangę S. Jeśli cię to zainteresuje, dzisiaj walczył z Sasuke Uchihą...
-I przegrał prawda? Nikt nie pokona Uchiha!
-I tu właśnie Kaori jest niespodzianka. Naruto wygrał i to znacząco. Spowodował, że Sasuke leży w szpitalu-powiedziała już spokojniej Tsunade.
Dziewczynka, gdy usłyszała to pobladła na twarzy. Spojrzała na mnie i pokręciła z niedowierzaniem głową. Musiała sobie zadawać wiele pytań. Widziałem to po jej wyrazie twarzy.
-To niemożliwe, on musiał oszukiwać!-krzyknęła
-No to Kaori, tak? To może naprawdę chcesz się ze mną zmierzyć?-zapytałem ponownie.
-Naruto! –krzyknęła Hokage
-Nic jej nie zrobię. Będę się posługiwał tylko taijutsu. Może być tak skoro nie wierzy?
-No dobrze. Ale nie użyjesz nic poza taijutsu! Inaczej sama się z tobą zmierzę, jasne?
-Jak słońce-powiedziałem ze świadomością, że ta kobieta może być naprawdę niebezpiecznym przeciwnikiem.
Po paru minutach znaleźliśmy się na polu treningowym. Kakashi z pozostałą dwójką i Tsunade stanęli na uboczu. Stałem naprzeciwko Kaori. Patrzyłem jej oczy, a ona szybko odwróciła wzrok.
-Możecie zaczynać-powiedziała Senju.
-No to zaczynaj Kaori. Ja będę tylko używał Taijutsu, więc jeśli chcesz sprawdzić moja siłę, to musisz atakować mnie z zamiarem zabicia. Inaczej nic z tego nie będzie i się ośmieszysz...chwila i tak to zrobisz-powiedziałem i czekałem na jej ruch. Po chwili zaatakowała mnie jednak mnie już nie było w tym miejscu. Stałem z nią.
-Kaori, jestem tutaj-powiedziałem, a ona szybko się obróciła i znów się na mnie rzuciła. Zaatakował mnie kunaiem, jednak ten znów przeciął tylko powietrze. Dziewczyna była co raz bardziej zdenerwowana. Zaczęła składać pieczęci , które były dla mnie bardzo dobrze znane. Techniki ognia...Sasuke używał ich zawsze. W moją stronę poleciała kula ognia. Uniknąłem jej i ,,zniknąłem,,.
Gdy dziewczyna mnie nie zobaczyła, uśmiechnęła się.
-Widzicie, on wcale nie jest taki silny!-krzyknęła zadowolona z siebie. W tej chwili znalazłem się za nią i złapałem z nogę i podniosłem do góry, że wisiała do góry nogami.
-Jesteś pewna tego co mówisz?-zapytałem
-Jak to możliwe!?- krzyknęła.
Nie chciałem się z nią już bawić w kotka i myszkę. Aktywowałem Yokogana i umieściłem tamta trójkę w iluzji, w której będą mieli obraz ciągle atakującej mnie Kaori. Natomiast ja i Kaori zostaliśmy w rzeczywistości. Puściłem ją, a ona upadł na ziemię. Popatrzyłem na nią moimi innymi oczami.
-Kaori, posłuchaj mnie uważnie. Jeśli jeszcze raz podważysz moje umiejętności, zabiję cię jednym atakiem. Sasuke, żyje tylko dlatego, że nie użyłem całej swojej siły. Nie wiem o co ci chodzi, ale na chwilę obecną oni ci nie pomogą-powiedziałem wskazując na trójkę shinobi.
-Ale Sasuke jest taki silny! Ja... ja...
-Czy ty się w nim zakochałaś?
Dziewczyna na moje pytanie zaczerwieniła się, to była odpowiedź na moje pytnie.
-Kaori, Kaori...nie rób sobie nadziei. Sasuke ciebie nie pokocha. Mogę ci to zagwarantować. Kojarzysz Sakurę prawda? Ona kocha Sasuke odkąd pamiętam, a to już trwa parę ładnych lat, a on nadal tego nie odwzajemnia.
-Ale on mnie kocha! Ja muszę cię zabić! Ty mi przeszkadzasz!
Użyłem na niej iluzji. Pokazałem jej śmierć Sasuke. Płakała, krzyczała, kazała mi przestać. Po chwili uwolniłem ją.
-Kaori, jeśli podważysz moje umiejętności jeszcze raz, to przyrzekam, że cię zabiję, a jeśli powiesz o tym, co teraz widziałaś i co się działo to tez cię zabiję, więc musisz przyjąć do wiadomości, ze muszę być tym dobrym...więc buźka na kłódkę-powiedziałem, a dziewczyna przytaknęła.
Po chwili, wszystko wróciło do normalności.
-Kaori, się już chyba znudziła-powiedziałem i zakończyliśmy to przedstawienie.
Z wyższością spojrzałem na Kaori i uśmiechnąłem się. Teraz to już mi nie podskoczy dziewucha.
Dowiedziałem się, że dwójka pozostałych chłopców to Akihiko i Tetsu. Oni byli bardziej mi przychylni. Od razu się polubiliśmy. A ten mały incydent z Kaori nie miał prawa ujrzeć światła dziennego.
***************************************************
Nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodobał i już postaram się systematycznie dodawać rozdziały:)
Przepraszam za błędy:/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro