98. Dwóch Mędrców
Lisi bracia swoimi oczami, patrzyli na dwóch nieprzypominających już ludzi osób. Madara, jak i Obito stracili swój naturalny kolor skóry, który stał się zielono-biały wokół nich były czarne kule. Obito miał zamiast typowej peleryny, miał stworzoną z jakby z własnego ciała. Z ramion wystawały cztery wypustki, z których końców płonął ogień. Madara za to miał na sobie biały płaszcz z tomoe na plecach. Każdego otaczały Kule Szukające Prawdy. Czerwona osłona opadła i do skupiska potężnych shinobi dołączyli Hokage. Cała czwórka stanęła z przodu. Minato stanął koło synów. Kurama dotknął Sarutobiego, który pokrył się jego chakrą.
- Chłopcy. - odezwał się Kurama - Wejdźcie w Tryb Bijuu. - Naruto wykonał to od razu. - Sasuke?
- Ja posłużę się Sharinganem i Trybem Mędrca oraz pokryje się Susanoo. Na razie nie będę korzystał z twojej chakry. Może zaskoczymy ich. - lis kiwnął głową.
- Naruto, Sasuke co zamierzacie? - odezwał się Minato.
- Pokonać drani. - odpowiedzieli jednocześnie.
- I przy tym nie zginąć. - mruknął pod nosem Sasuke.
- Tou-chan, może ty i wskrzeszeni będzie ubezpieczać nas i lisy. Wasze siły do regeneracji będą użyteczne.
- Hashirama-sama, jakie Madara ma słabości? - zapytał Uchiha.
- O ile pamiętam, to nie miał zbytnio ich. - zaśmiał się lekko skrępowany. Tsunade stojąca w tyle, westchnęła i opuściła głowę załapana - Wygrałem z nim fartem. Choć obaj mamy podobną siłę. - Tobirama westchnął i pokręcił głową z politowaniem.
- Teraz to wątpię, byś go pokonał. - warknął młodszy brat - Weź się lepiej przymknij i daj samrkaczowi mówić, bo ma plan. - Sasuke kiwnął głową w niemym podziękowaniu.
- Naruto raczej go wymyślił. - powiedział - Ale wracając. Wasza trójka mogłaby go zatrzymać w razie naszych problemów. Jeśli nawet wy nie dacie rady. Reszta Kage wam pewnie pomoże. - wskazał na resztę przywódców. - Mam przeczucie, że nie tylko my będziemy mieć kłopoty z przeciwnikiem. Obito, wbrew pozorom jest potężny. Jego techniki klanowe są niezwykłe. Kakashi ma jego Sharingana. I to mi nie daję spokoju. Od samego początku wyczuwam od niego dziwną siłę. - Naruto maniakalnie też kiwnął głową.
- Nie wiemy, czy mają w zanadrzu coś jeszcze, ale jeśli tak. W grę wchodzą dojutsu. Moje i Naruto oczy są potężnym orężem. Domyślam się, że byłbym w stanie przebudzić Juubiego. - westchnął.
- I tak i nie. - odezwał się Kurama - Obaj macie potężne moce, ale by przebudzić Juubiego, jak i Kaguyę, potrzeba surowego, że się tak wyrażę Rinnegana. Chłopcy prześwietlicie obu?
- Tak. - odpowiedział od razu blondyn.
- Czy wyczułeś u Madary, tę samą chakrę w oczach, jak u Paina? - chłopak zmarszczył na chwilę brwi.
- Nie od niego, ale od Obito... O kurwa! - szok wymalował się na twarzy młodszego Namikaze. - To Obito przejmie władzę nad Tsukiyomi, dattebayo! - wykrzyknął.
- Nie, jeśli będzie miał tylko jeden Rinnegan. - lis spojrzał na dwóję przecinków i zmrużył oczy. - Jak wam, też mi coś nie pasuję w tym wszystkim. Chłopcy w czasie walki postarajcie się dokładnie przeskanować Madarę. Użyjcie technik Byakugana, może one dadzą radę. - kiwnęli głowami. Kyuubi nie spuścił oczu z przeciwników tak samo, jak pozostała dwójka lisów.
- Nie podoba mi się to, Rama. - odezwał się Shikuroma i machnął kataną. - Siła ich dwójki jest zbliżona naszemu poziomowi, ale nie na tyle, by chłopcy z nią poradzili. Mam nadzieję, że i tym razem wasze szczęście dopisze.
- Na pewno, dattebayo! - uśmiechnął się szeroko.
- Mamy kogo chronić. - dopowiedział Sasuke - Shikuroma-sama mam drobną sugestię, jeśli można.
- Mów Sasuke. - zgodził się.
- Shikuroma-sama, Kohamaruji-sama, wasza dwójka zajmie się Obito, nie zabijając go. Część Kage i nasza dwójka zajmie się Madarą. - powiedział.
- Dobrze dzieciaku. - władca kiwnął głową, że pasuję mu ten plan - Kto walczy z Madarą? - spytał i przeleciał po Kage.
- Ja, Onoki-sama, Hashirama-sama i Tobirama-sama na Madarę. - powiedział od razu Minato, nawet się nie zastanawiając. - Gaara, tobie...
- Zajmę się shinobi i będę bronił tyłów, by Madara i Obito nie przedostali się poza wyznaczony przez was teren walki. Wkroczę, gdy będę musiał. Przez utratę Shukaku moja siła spadała dość mocno, ale w dalszym ciągu mam parę potężnych technik w zanadrzu. - powiedział, a reszta kiwnęła głową, rozumiejąc. - Myślę, żeby reszta Kage pozostała na tyłach i atakowała, kiedy pojawi się ponowie Juubi, jeśli oczywiście się pojawi. - Sasuke przystał na to, poprzez kiwnięcie głową, tak jak Minato.
- Wszystkie Bijuu, jak i ich Jinchuriki, proszę o niezbliżanie się do nich, bo nie mam pojęcia, co oni planują z wami. - powiedział Sasuke i przejechał wzorkiem po danych osobach i Ogonach. Niektórzy kiwnęli głowami, że zrozumieli przekaz.
- Czas ruszać, Minna. - odezwał się Naruto i w jego ręku pojawiła się katana. - Pora dokopać tym dupkom. - uśmiechnął się lekko, tak jak jego brat.
- Na miejsca. - Shikuroma poczekał, aż Kage ustawią się. - Do ataku! - oznajmił i wszyscy ruszyli. Lisy i książęta dosłownie wyparowali. Kurama przeniósł się do pieczęci i tam pozostał. Czwórka lisów znalazła się oko w oko z wrogami. Katany książąt zostały sparowane przez Madarę.
- Nie przypuszczałem, że dwójka gówniarzy będzie w stanie mi tak przeszkodzić. - Kage zjawili się i czekali w pogotowiu. Uchiha rzucił na nich okiem.
- Gadaj sam do siebie. - warknął blondyn i pojawił się nagle nad głową wroga z Rasenshurikenem wzmocnionym chakrą Kuramy. Cały był pomarańczowo-czerwony. Sasuke za to stworzył Chidori wzmocnione Energią Naturalną. Oba cele chybiły. A raczej klony zawiodły. Madara zjawił się przed twarzą blondyna i posłał go na kilkanaście metrów w głąb pola bitwy. Z dala od innych shinobi, po czym to samo uczynił z Sasuke, tylko z lekką różnicą jego posłał w przeciwną od brata stronę. Uchiha skupił się na Namikaze, który niedraśnięty sparował cios broni, stworzonej z jednej z sześciu kul. Obaj wymieniali zawzięcie ciosy, nie dając drugiemu wytchnienia. Naruto dzięki lisim technikom, był w stanie bez problemu nadążyć za ciosami starszego przeciwnika. Niestety Madara miał nad nim przewagę, raz po raz salwa ciosów spadła na nastolatka, wbijając go i ciągnąć po ziemi. Blondyn nie był w stanie przyjąć ataków, jedynie co robił, to bronił się bądź uchylał przed nimi. Jeszcze nie użył rąk z chakry Kyuubiego. Walczyli, tak jeszcze przez kilka chwil, kiedy znikąd pojawił się Sasuke i zaatakował roślinnymi pnączami, w które po owinięciu przeciwnika, zaczęły wytwarzać substancje żrące. Uzumaki odskoczył i stanął obok brata w powietrzu. Chłopak zaczął tworzyć małego Rasenshurikena, tylko z tą różnicą, że było ich na każdym palcu dłoni. Posłał serie na Uchihę, ale ten jakimś cudem uniknął tych drobnych ataków.
- Trzeba go podejść. - odezwał się w myślach.
- Nie wiem, jak. Na razie Sasuke, to on ma druzgocącą przewagę. Jak nie zaczniemy używać technik, polegniemy. - powiedział zirytowany.
- Wiem. - warknął.
- Użyjcie mojej chary i zaatakujcie z dwóch stron. - odezwał się lis.
- Dzięki Aniki. - uśmiechnął się od brata. - Co powiesz na zbijaka?
- Dawaj. - Sasuke przeniósł się za plecy Madary, a Naruto zaczął tworzyć ręce z chakry lisa. W każdej pojawił się Rasenshuriken. - Jestem gotowy. - odpowiedział i skupił chakrę na Naruto. Blondyn wypuścił jeden pocisk. Madara uniknął go. Gwiazdka mknęła do Sasuke. Madara spojrzał na niego, który po prostu ją złapał i odesłał z powrotem w jego stronę. To akurat zaskoczyło przeciwnika. Blondyn kolejny raz zamachnął się. Techniki leciały na różnych wysokościach, ale zasięg sięgnął Madary. Naruto wypuścił chakrę, a powietrzne gwiazdki zaczęły rosnąć. Sasuke obserwował wroga i jego ruchy. - Celuj trzy metry poniżej. - powiadomił, po czym powtórzył czynność, ale tym razem, którego wzmocnił Lisim Ogniem. Obaj w tej chwili wypuścili świszczącą moc. Tego Madara nie miał prawa tego uniknąć. Cztery gwiazdki eksplodowały. - Kurwa, uniknął tego. - warknął Sasuke, kiedy pył opadł, ukazując czarny kokon stworzony z kul. - Kurama pomysły? - odezwał się w myślach z lekką paniką.
- Te kule nie są normalne. Wyczuwacie je? - spytał po chwili.
- W pewnym sensie je czuję. Widzę je i widzę, co on z nimi robi, ale nie jestem w stanie w żaden sposób przewidzieć, w co zamierza je zmienić. - chłopak zrobił unik przed ciosem Madary.
- Ja widzę, co zamierza z nimi zrobić, ale nie wyczuwam od nich niczego. - powiedział brunet, po czym sam uniknął ciosu, posyłając sierp z Białego Ognia, o dziwo muskając przedramię.
- To dowód, że jesteście w stanie przewidzieć ataki. Wykorzystajcie to. - obaj potwierdzili, że tak uczynią.
***
Walczyli tak przez dobre kilkanaście minut, nie mając nad wrogiem prawie żadnej przewagi. Kiedy Naruto przyjmował na siebie większość, Sasuke próbował rozgryźć aktualną siłę przeciwnika. Nastolatkowie raz po raz używali różnych bądź łączyli techniki żywiołów, atakowali katanami pokrytymi mocą. Jedynie co udało im się osiągnąć po kilku minutach, to zmęczenie i lekkie rany u Sasuke, bo u Naruto prawie natychmiast się goiły. Kolejne minuty mijały, bracia tracili na siłach, ale mimo to z hardością i mocą walczyli z wrogiem. Odpierali ataki, sami atakując, ale z dużą mniejszą skutecznością niż ich przeciwnik. W pewnym momencie Madara użył jakiejś techniki i pojawił się przed Sasuke, wbijając mu w prawe płuco rękę. Młody Uchiha ujrzał ten ruch i w ułamku sekundy zmienił położenie ciała, poddając prawą stronę ciała, niż lewą, gdzie było serce.
- Kurwa! - wypluł krew i zniknął w błękitnym błysku, wycofując się. Naruto od razu się do niego przeniósł.
- Sasuke! - pochylił się nad nim. Blondyn szybko przeskanował teren w poszukiwaniu Fiel. Odnalazł ją na zachodzie od walk. Nie czekał i pozostawił Madarę samego. Zabrał brata do niej. - Fi-san! - lisica przeklęła i zaraz zabrała się za leczenie. Odebrała bruneta i położyła go płasko na ziemi. W jej dłoniach pokazała się lecznicza lisia chakra, a ogony sięgnęły po bukłak z mieszanką ziołową. Uchiha od razu bez żadnych sprzeciwów, napił się z podstawionego kurka. Syknął z bólu, kiedy płuco zaczęło się dosłownie zrastać.
- Naruto, siedź tu. - warknęła i złapała go w dwa ogony, z których płynęła lecznicza i uzupełniająca chakra. - Jak tak dalej pójdzie, wyczerpiesz chakrę Ramy i wykończysz siebie. Póki nie wyleczę Sasuke, siedzisz tu. Inni zajmą się Madarą. Nie tylko wy walczycie. - warknęła ostro, kiedy chciał jej przerwać. - Ja jestem tu do leczenia, nie do walki. Uspokój przepływ chakry. Naruto zacisnął pięści i zamknął oczy, siadając na ziemi. Sasuke stracił przytomność przez zioła. Chłopak zmarszczył brwi i na moment wyłączył się na świat zewnętrzny, skupiając się na sobie i wnętrzu. Regenerował wszystko, co się dało. Fiel zajęła się leczeniem wręcz śmiertelnej rany w piersi oraz składała pogruchotane żebra, mostek i łopatkę. Chakrą nakazała kością, by się poskładały. Co rusz słyszała nieprzyjemne trzaski ze środka ciała. Na jej twarzy nie było cienia grymasu wywołanego dźwiękami, a raczej pełne skupienie i determinacja. Kiedy kości się zrosły. zajęła się mięśniami i naczyniami.
***Tymczasem***
Kage wkroczyło do akcji, atakując Madarę. Hashirama od razu zaatakował stylem drewna.
- Wiesz Madara. - zaczął z uśmiechem - Jakoś władza jest przereklamowana. - po czym użył wielkich drewnianych rąk, by złapać swojego rywala z dzieciństwa. Ten jednak doskonale unikał ataków, rąbiąc bądź tnąc drewno. Minato zaczął biec po jednej z rąk z Rasenganem w dłoni. Porozrzucał w różnych miejscach swoje kunaie, by móc się do nich w każdej chwili przenieść. Zawczasu Tobirama nałożył na Minato i każdego swój znacznik. Namikaze rzucił kunaiem przed siebie, w stronę Madary, ten go uniknął. Był to zamierzony atak blondyna. Mężczyzna przeniósł się za Uchihę i pocisk trafił w jego plecy, łapiąc go za ramię. Minato był pewny, że trafił, ale tak tylko mu się zdawało. Jedna z czarnych kul ochroniła plecy bruneta. W tej samej chwili Minato oberwał ostrzem z innej kuli. Przecięło go w pół. Nogi spadły w innym kierunku niż korpus. Dół ciała zaczął się kruszyć i zmieniać w kupkę ziemi, tym samym przy górnej części się odbudowywać. Madara zmrużył oczy na ten widok. Nie przypuszczał, że inna technik wskrzeszenia da taki efekt. Przeniósł się do niego.
- Fuin! - krzyknął i złapał go za głowę. W tej samej chwili, zamiast Minato, pojawił i się Tobirama, który złapał Uchihę za ramię i przytrzymał. Mimo że Madara pieczętował Namikaze, uśmiechnął się z tego, że jednak silniejszy Hokage zostanie zniszczony.
- Rozczaruję się Madara, ale techniki pieczętujące na nas nie działają. - powiedział chłodno. Onoki wniósł się ponad nich i użył techniki z zakresu Yōton, tworząc stożek, który pochwycił Madarę i połowę jego ciała od fragmentu głowy, po lewą rękę i nogę oraz część korpusu zniknęła. Niestety też większa część Tobiramy, została pochłonięta przez technikę Tsuchikage. Wszyscy Kage patrzyli, jak dwie kupki różnych fragmentów zaczynają się składać w całość. Uchiha i Senju odskoczyli od siebie kawałek, by dokończyć rekonstrukcje. Drugi Hokage szybciej się naprawiał niż wróg.
- Co to za technika? - zapytał z pozoru spokojnie.
- Prawdziwe Edo Tensei. - odpowiedział już w pełni odbudowany Minato. Wróg zmrużył oczy.
- Prawdziwa? - prychnął.
- Nie byłeś w stanie mnie zapieczętować, ani nawet Tobiramy-samy. - odparł spokojnie i z powagą na twarzy. Nie żartował. Madara uśmiechnął się kpiąco i ruchem nadgarstka posłał kulę wprost w pierś Onokiego. Starzec nie zdążył uniknąć ataku. Kula zmieniona w pocisk przeszyła środek małej piersi. Przez ułamek sekundy przez otwór było widać drugą stronę pola bitwy. Uchiha uśmiechnął się perfidnie, a kula powróciła na miejsce nad głową Madary. Minato, Hashirama i Tobirama mogli zobaczyć resztki krwi, spływającej z niej, po czym wszyscy usłyszeli głuche uderzenie o ziemię. Yondaime rzucił kunaiem i przeniósł się do Kage, który trzymał rękę na piersi. Bezzwłocznie zniknęli w żółtym błysku i pojawili się niedaleko medycznego oddziału. Lisy natychmiast zajęły się rannym.
- Wnuczka zostanie następcą. Pamiętaj. Wygrajcie. - wycharczał Onoki i spojrzał na wpół pustymi oczami na Yondaime, ten uśmiechnął się lekko, dodając tym otuchy i chwycił wolną dłoń.
- Obiecuję. - Lisy uwijały się przy nim, ale Minato widział, jak jeden przecząco kiwnął głową. Ręka stała się bezwładna.
- Odszedł. - oznajmił całkowicie czarny lis, który pojawił się znikąd, po czym zamknął mu oczy smolistą kitą. Wszystkie obecne czworonogi i Minato oddali cichy hołd poległemu, po czym czarny lis owinął ciało w bandaże, które wyjął z torby przy boku. Przeniósł ciało z szacunkiem w miejsce, gdzie leżeli polegli. Namikaze dotrzymał mu kroku. Przy każdych zwłokach wyrosły białe kwiaty. Kiedy lis położył ostrożnie martwego Tsuchikage, od razu wokół niego pojawiły się te same rośliny. Machnął kitą i na piersi pojawił się znaki oznaczające wioskę oraz stopień, jaki miał.
- Spokojnie Żółty Wojowniku. Te bandaże zapobiegają rozkładowi. Podczas identyfikacji będzie można spokojnie zająć się ciałem. - oznajmił lis.
- Kim wy jesteście? - zapytał Minato lekko oszołomiony nowymi informacjami.
- Można nas nazywać Zbieraczami albo Poszukiwaczami Śmierci. - odpowiedział spokojnie.
- Grabarze? - czarny lis kiwnął głową.
- Zbieramy zwłoki z pola bitwy i przenosimy w bezpieczne miejsca, by rodzina mogła należycie pożegnać zmarłego. Naszym zadaniem nie jest walka, więc w niej nie uczestniczymy. W naszym świecie jesteśmy praktycznie niewidzialni. Tutaj człowiek widzi wokół nas tak jakby mgiełkę. - otrzymał od Yondaime kiwnięcie. - Można powiedzieć, że jesteśmy w pewnym sensie niematerialni. Człowiek nie jest w stanie nas dotknąć, lis tak. - odpowiedział prawie beznamiętnie lis. - Wracaj do walki, Nieumarły. - powiedział i zniknął w czarnej mgiełce. Minato szybko przeanalizował sytuacje, po czym sam odszedł. Kiedy powrócił na pole bitwy, ujrzał zaskakujący i makabryczny widok zarazem. Pojawił się na szczęście za Uchihą. Ujrzał, jak pozostali Kage byli w częściach i to dosłownie. Madara stał nad nimi ze zwycięskim uśmiechem. Namikaze przeniósł się za niego i uderzył go w bok. Przeciwnik przeleciał parę metrów, po czym wyhamował.
- Żyje? - zapytał Tobirama i machnął zrekonstruowaną ręką.
- Nie. - odpowiedział pochmurnie - Ale nas łatwo się nie pozbędzie. - powiedział.
- Owszem. Hashirama zagadaj tego durnia. - mruknął do brata, ten spojrzał na niego z prawie całkowicie odbudowaną twarzą, która wyrażała lekką irytacją.
- Nie jest durniem, ale go gra. - fuknął, ale zwrócił się twarzą do Uchihy. - Mamy nad tobą druzgocącą przewagę, Madara. Odpuść i poddaj się. Wiesz dobrze, że tylko pogarszasz swoją sprawę. - rozpostarł swoje ramiona na boki. - Ty nas niszczysz, my ciebie. Możemy tak w kółko.
- Nawet nie próbuj, Hashirama. - warknął brunet i zaatakował. Walka rozpoczęła się od nowa.
***Tymczasem***
Shikuroma zaatakował gwałtownie Obito, który nawet nie zareagował na wymierzone ataki. Szybkość władcy była miażdżąca. Kohamaruji nie był bierny i sam atakował ogniem. Obito dzięki Trybowi Mędrca w jaki wszedł, był w stanie sparować niektóre ataki, przy użyciu kul. Uchiha pomału odnajdywał rytm w walce i coraz częściej odpierał ataki, sam atakując, ale dwójka braci była tak idealnie ze sobą zsynchronizowana, że ciosy były wręcz jeden po drugim. Koha używał technik skupiających się na ogniu i używał do walki głównie katany. Shikuroma skupił się na użyciu lodu i kryształu. Pole bitwy przypominało parodię pięknego krajobrazu, który Biały Ogień, srebrzystobiały lód i rubinowy kryształ tworzyły go. Obito nigdy nie widział czegoś takiego. Lód i kryształ był łatwy do sparowania czy odbicia gunbaiem*, ale ogień mógł wyłącznie unikać. Lisy skutecznie powstrzymywały bruneta przed jakimkolwiek, zbliżeniem się do ludzi, jak i towarzysza. Walkę toczyli w tym samym szyku od dobrych kilku minut. Uchiha wyczuwał, że nie pokazali wszystkiego co potrafią. Po chwili ujrzał, jak Roma zaczyna się cofać, robiąc miejsce bratu, którego klinga zaczęła się jarzyć na czarno. Mężczyzna wyczuł instynktownie, że atak może go zabić, natychmiast owinął się kule wokół ciała, chowając się w kokonie. Koha widząc poczynania przeciwnika, uśmiechnął się szeroko. Ruszył na wroga. Czarna klinga, zadrasnęła kokon, co nie spodobało się lisowi, który zaklął pod nosem. Spojrzał na swój miecz i warknął gardłowo, kiedy ujrzał wyszczerbienie.
- I jak? - spytał.
- Kule Prawdy są takie, jak opisywał Hagoromo-sama. Moja moc zniszczenia, ledwie co drasnęła kokon. - warknął - Moja klinga. - syknął.
- Chłopcy. - mruknął Roma i kliknął językiem.
- Chłopcy. - zgodził się z nim - Może jego da się przekonać, jaką tragedię tworzą. Czekali, aż Obito ukaże się. Co nastąpiło po chwili. Mężczyzna poczuł uderzenie miecza o kulę. Spodziewał się kolejnych, ale nie one nastąpiły. Lisy stały obok siebie, w tych samych pozach. Obaj mieli zarzucone miecze na ramię. Po prostu czekali.
- Uchiha Obito! - odezwał się Shikuroma, kiedy ujrzał ruch - Wysłuchaj nas!
- Nie będę...
- Chcesz uśmierć całą ludzkość? - spokój i opanowanie lisów zatrzymało wpół kroku mężczyznę. - Iluzja zamiast zawładnąć umysłem wysysa życie. Zamiast władzy jaką chcecie, pozyskacie tylko nicość i przegraną. Przebudzicie istotę z innego świata, której rządza mocy zniszczy ten świat. - Obito słuchał tego z szokiem na twarzy. - Cała prawda została spisana przez samego Mędrca Szczęściu Ścieżek. - jego wachlarz drgnął, słysząc to. Zawrzał w nim gniew i chęć mordu.
- Kłamiesz! - ruszył do ataku. Koha tylko na to czekał. Złapał bruneta za ramiona, zanim użył czarnych kul. Shikuroma dotknął jego czoła, wysyłając wspomnienie ze spotkania z Mędrcem. Ukazał mu, jak przestrzegał o fałszywej tablicy w jego świecie spisanej przez czarną istotę. Kiedy skończył pokazywać, ten spojrzał na niego z tak wielkim szokiem, że nie był nawet zdolny do odezwania się.
- To jest autentyczne spotkanie z Hagoromo-sama, byłem zaledwie szczenięciem, kiedy to słyszałem. Po dwóch tysiącach lat właśnie to się dzieje, przed czym nas przestrzegł. Przebudzenie jej przyniesie wyłącznie zgubę i unicestwienie rasy ludzkiej. Jest jeszcze czas na powstrzymanie tego wszystkiego, Uchiha Obito. - powiedział poważnie Roma, patrząc mu w oczy.
- Kim wy jesteście? - wykrztusił w końcu, kiedy odzyskał głos.
- Jestem władcą Kraju Złotego Lisa. - przedstawiał się - Na mnie spadł obowiązek ochrony zapisków Hagoromo-sama oraz zapamiętanie jego słów. Przez dwa tysiące lat mój lud nie był w stanie odnaleźć fałszywych tablic z iluzją, a raczej rytuałem przebudzania białej istoty, zwanej Kaguyą Otsutsuki. - Lis wskazał na księżyc - Wasze nocne słońce jest więźniem dla niej. Iluzja, którą chcecie uruchomić, stanie się kluczem do jej uwolnienia. - Obito słysząc to, spojrzał w spokojne oczy lisa. Koha wypuścił go, za gestem brata.
- Jak to zatrzymać? - spytał i opuścił gunbai i kosę.
- Nie dopuścić, by Madara zdobył drugi Rinnegan. - brunet złapał się za zamknięte oko.
- Kakashi. - powiedział - Musi mi pomóc. On posiada mojego Sharingana. On jest dopeł... - brunet, zaczął się trząść. Niezniszczona część ciała zaczęła przybierać w pełni czarny odcień. Mężczyzna warknął gardłowo i upadł na kolana. - Zetsu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro