Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

94. Początek koszmaru

***Lisi bracia***

Madara natarł z kataną na Naruto, który bez mrugnięcia okiem przyjął odpowiednią pozycję do sparowania gwałtownego, pełnego złości i nienawiści cięcia. Posypały się iskry, które odbiły się w oczach wojowników. Wściekły grymas Madary ustał pod wpływem cwaniackiego uśmieszku blondyna.

- Chyba zapominasz, z iloma przeciwnikami walczysz? - powiedział z lekką nutką kpiny w głosie. Onyksowe oczy otworzyły się szerzej. Uchiha odskoczył, robiąc szybkie salto w tył, unikając cięcia katany Sasuke, które zamiast spotkać się z celem, musnęła, a raczej nawet nie dotknęła policzka młodszego brata. Ostrze zatrzymało się milimetry od skóry. Blondyn westchnął. - Wielki Madara Uchiha dał się sprowokować dwójce gówniarzy. - stwierdził. Sasuke stanął obok nastolatka. W tej samej chwili na gniewnej twarzy ukazał się lekki uśmiech, który został od razu zauważony przez bystre oczy bruneta. Ułamek sekundy dzielił ich od nagłego ataku spod ziemi. W ich stronę wystrzeliło kilkanaście drewnianych pnączy.

- Widzę, że przywłaszczyłeś sobie Hashiramę-sama. - warknął gardłowo Uchiha. Efekt był piorunujący, Madara zastygł na kilka sekund. Wykorzystał to Naruto i zaatakował go za pomocą naturalnej szybkości lisa. Mężczyzna bez większego wysiłku odpierał błyskawiczne ataki Uzumakiego, potem nadeszła kolej Sasuke, który z lekkim ociąganiem przystąpił do ataku. Mimo przewagi sił Madara odparowywał podwójne ataki. Chłopcy nie wiedzieli, że w ten sposób Madara tylko odciągał uwagę od posągu i inkarnacji, które miały na zadanie całkowite przebudzenie mocy drzemiącej w środku kreatury. Kilka minut starcia pozwoliło na pojawianie się w zasięgu wzroku kilku Kage. Madara ujrzał ich i od razu odskoczył od Sasuke, który dodał do swojej katany Lisi Ogień. Przez te kilka chwil gwałtownego pełnego szybkich i nieprzewidywalnych ruchów, które normalnego shinobi powinny wykończyć fizycznie były niczym dla braci i Madary, którzy nawet się nie zasapali. Jedni byli żywi, ale w ich krwi mało było ze zwykłego człowieka, z kolei wróg był po prostu ożywiony.

- Jestem ciekawy, czy zdołacie ich pokonać? - wskazał na dwóch Kage Wioski Liścia. Bracia z niechęcią spojrzeli na nich. Obaj westchnęli, po czym spojrzeli po sobie. Na ich twarzach zagościły bardzo nikłe uśmiechy. W tej samej chwili z ich pleców wyszły klony. Lodowe klony.

- Myślę, że one sobie z nimi poradzą w zupełności. - oznajmił Sasuke i skierował czubek ostrza swojego miecza w Madarę. Naruto postąpił identycznie. Starszy Uchiha zmarszczył brwi, kiedy ujrzał, jak klon Uzumakiego posyła w piach Tobiramę, a sobowtór bruneta zagłębia kunai w czaszce Hashiramy {wybacz! dop. aut}, który pada na lewy bok. Jak na ożywieńców od razu się zregenerowali. Walka zaczęła się od nowa. Jedni, jak i drudzy natychmiast się odbudowywali. Jedni za pomocą lodu, drudzy za pomocą papiero-kształtnych części. Prawdziwi walczyli równie zażarcie. Ich poziomy były równe, nikt nie miał decydującej przewagi, ale również nikt nie wyciągnął z siebie skrywanych w głębi pełni mocy. Cała trójka miała w zanadrzu potężny oręż, który będzie czekał na odpowiedni moment. Obie strony o tym dobrze widziały, ale pozostało im czekać na dogodny dla danej strony moment. Nagle cała trójka poczuła potężny przypływ mocy. Na ustach Madary ukazał się zwycięski uśmiech. Mężczyzna zaczął wycofywać się. Bracia ujrzeli za plecami Uchihy posag, który miał szeroko otwarte usta, jak i oczy z wywalonymi białkami do góry.

- Nie będzie za ciekawie teraz. - mruknął Naruto. Sasuke tylko mu przytaknął, obserwując uważnie ruchy wroga.

- Obito zdobył więcej chakry. Przebudzi Shinju. Jeśli Drzewo urośnie i rozkwitnie, ludzkość wpadnie w Tsukiyomi. - odezwał się Kurama.

- Kurwa. - warknął Naruto, kiedy spojrzał na walkę Kage z klonami. - Hashirama zaczął używać swoich technik. Jeśli go nie powstrzymają, z pewności będzie atakował wszystko, co się rusza.

- Tobirama użyje swoich technik Boga Piorunów. Klony sobie pomału nie dają rady. - warknął cicho. - Naru musimy powstrzymać Kage. Wyczytałem z umysłu tego głupca, że wie, gdzie znajduje się główny szpital. Wyśle ich, jak zajmiemy się nimi. - Naruto zaklął pod nosem i ruszył do ataku na Kage. Sasuke za to ruszył na Madarę. Obaj wiedzieli, że głośnych komend im nie trzeba.

- Sasuke myślałeś, że dopuszczę cię do posągu? - odezwał się Obito, wyłaniając się z ziemi, centralnie przed brunetem, który musiał sparować cios kunaia.

- Jakbym śmiał wątpić. - warknął, po czym zaatakował. Katana przeszła na wylot, nie robiąc żadnej szkody. - Chyba się zapominasz. - mruknął i zaczął piąć się do góry. Wróg ponownie zniknął w portalu, a Uchiha stał w powietrzu, po czym sam wszedł w swój własny portal, pozostawiając w wymiarze zwykłego Klona Cienia. Sam powrócił i czekał na przeciwnika. Długo nie musiał go oczekiwać. Były uczeń Minato zjawił się nad nim, do góry nogami. Ostrza przeszyły niespodziewanie czubek głowy niewzruszonego nastolatka.

- Co?! - wrzasnął i cofnął gwałtownie dłoń z dzierżącą bronią.

- Chyba się zapominasz. - powtórzył - Obito, zapamiętaj w końcu, że ja i mój brat jesteśmy w stanie skopiować kekkai genkai. - po czym machnął ogonem i wytrącił z ręki zszokowanego przeciwnika krótki miecz, który zleciał na z lekka przeoraną ziemie.

- Jesteś zwykłym dzieckiem. Właściwie nie człowiekiem, a jakimś monstrum. - syknął wrednie. Komentarz w żaden sposób nie wpłynął na Sasuke, który z lisim uśmiechem spojrzał w czerwone oko.

- Owszem nie jesteśmy ludźmi, ale mamy więcej człowieczeństwa niż ty i ten głupiec Madara. - syknął i obaj w zaatakowali siebie w tym samym momencie. Uchiha był cały czas do góry nogami, co w niczym nie przeszkadzało młodszemu w walce na miecze. Sypały się tylko iskry. Sasuke czekał na dogodny moment, by użyć klona.

- Sasuke może staniesz po naszej stronie? - zapytał nagle - Po co ci on. - wskazał na, jak się okazuję pieczętującego Tobiramę Naruto. - Z pewnością jest od ciebie silniejszy. W każdej chwili się od ciebie odwróci. - Sasuke spojrzał na blondyna. Po czym uśmiechnął się lekko.

- Wiem o tym doskonale. Jest ode mnie znacznie potężniejszy, tylko nie zdaję sobie z tego sprawy, ale... - nie dał sobie przerwać - Ale przysięgę, jaką mi złożył, daje przykład, że on nigdy nie chciał i nie chce mieć nade mną przewagi. - starszy prychnął.

- I wierzysz w to? Moc, władza, potęga. - wymienił - To damy ci my. Nie on. - wskazał palcem - Kiedy będzie mu zagrażało życie. Ucieknie. - w tej samej chwili Sasuke wybuchł niepohamowanym śmiechem.

- Jak on ucieknie, to naprawdę będzie koniec świata. Jest tak upartym Młotkiem... - westchnął i pokręcił głową na boki - Że jak sobie coś postanowi, nie ma nic, prócz mnie, by go powstrzymało. - powaga i siła słów biła z Sasuke - Obito, nie przekonasz mnie. Naruto przysiągł mi, że nigdy nie będę w tyle. Nasza moc będzie na tym samym poziomie. Miał wtedy uruchomione dojutsu. Nie raz podkreślał, że nie będę gorszy. Ufam mu, a on mi. A jeszcze jedno... Gdyby mi nie ufał, już by tu stał i mówił mi, żebym ci nie wierzył. - mężczyzna spojrzał dziwnie na nastolatka. - On słyszy naszą, a raczej twoją głupią i dziecinną próbę przekonania mnie, bym przeszedł na waszą stronę.

- Niemożliwe, by nas... - zaczął.

- Jesteśmy połączeni jaźniami. Lubimy rozmawiać telepatycznie. - przerwał mu z uśmiechem, ale w oczach była tylko czysta pogarda i zniesmaczenie skierowane na Obito. - Żaden z ciebie shinobi, o którym opowiadał Minato-san. Zwykły morderca i głupiec. - przyjął odpowiednią pozę do ataku. Chwycił obiema rękoma rękojeść i czekał. - A jeszcze jedno. Naruto wystrzeli za dziesięć sekund czarny słup ognia. - minęło kilka sekund i w niebo wystrzelił ogień. Obito cofnął się, skutkiem tego było wyjście z portalu. Szybko się zreflektował i wylądował na nogach na trawie. Sasuke również to uczynił. - Jak widzisz, nie ma nam równych. - oznajmił, po czym starszy zaatakował ze zdwojoną siłą.

Po kilku minutach walki i ranie zadanej w lewe ramię młodszego Uchihy chłopak postanowił użyć klona. Kiedy zamachnął się po raz kolejny kataną na brzuch, ten fragment zniknął w wymiarze. W tej samej chwili spod maski wypłynęła krew, ściekając po szyi Obito.

- Jakim cudem?! - wycharczał zdezorientowany.

- Zapomniałeś? - zrobił minę zbitego liska, opuszczając jedno ucho. - Skopiowałem twoją technikę. W wymiarze jest mój... - nie dokończył, bo w tej samej chwili Obito zniknął. - No i po klonie. - mruknął. Już wiedział, że Obito nie wróci do walki. - Brat?

- Kończę... - stęknął w myślach, ponieważ w tej chwili musiał sparować cios drewnianej ręki Hashiramy. Dzięki temu ruchowi mógł szybko znaleźć się blisko pierwszego Kage. - Dobra koniec. - blondyn przeniósł się obok brata. - Szybko poszło... Kurwa! - wrzasnął, kiedy spojrzał na posąg.

***Szpital w Lesie***

- Gaara-nisan! - wrzasnęła Kimisa, która spostrzegła Kazekage z rannymi na platformach. - Pomocy! - w tej samej chwili w stronę platform wystrzeliły zielone łańcuchy, wbijając się w każdego. Kiedy wylądowali, Gaara zszedł z jednej i skierował resztę do namiotu. Shizune od razu z niego wybiegła w towarzystwie Kushiny, Sakury i dwóch lisów.

- Tsunade-sama! - brunetka stanęła na moment, kiedy ujrzała stan swojej mentorki. Szybko się pozbierała i już opatrywała jej rany. Kushina zajęła się Onokim, a lisy A. Kimisa w dalszym ciągu leczyła ich, co w niczym nie przeszkadzało medykom.

- Gaara, co się dzieje? - zapytała Kushina.

- Naruto i Sasuke walczą z Madarą i Obito. Nam kazali przenieść się tu. - kobieta wyczuła w głosie młodego władcy smutek.

- Stało się coś jeszcze. - stwierdziła, niż zapytała. Chłopak tylko skinął ledwie widocznie głową. Misa wiedziała w momencie wbicia łańcucha w klatkę piersiową. Szybko podeszła do niego i złapała za zaciśniętą pięść. Dodała mu tym odrobinę otuchy.

- Gaara-nisan chodź, zajmę się tobą. - powiedziała cicho i zaprowadziła go na puste łóżko. - Sakura-nechan nauczyła mnie kilku przydatnych technik. - powiedziała, zaczynając luźną rozmowę. Tym samym zaczęła oczyszczać drobne rany na twarzy Kazekage.

- To Temari. - powiedział cicho. Wilgotna szmatka nasączona ziołami zatrzymała się na policzku.

- Nie... - szepnęła cicho, a z jej oczu poleciały zdradliwe łzy, które starała się zahamować. Zagryzała wargę i westchnęła - Walczyła do końca?

- Tak. - szepnął.

- Więc nie ma co wylewać łez. - powiedziała - Gaara-nisan, weź wdech i wypij to. - podała mu szklankę z ziołami Noki. Chłopak spojrzał na smutne zielone oczy, ale wykonał polecenie. Kiedy wypił napar, poczuł się odrobinę lepiej. - I jak?

- Dobrze. Dziękuję Kimisa. - podziękował i dotknął wciąż umorusanego ziemią policzka. - Zraniłaś się. - spostrzegł ranę między włosami, koło lewej skroni.

- Małe draśniecie. - odpowiedziała od razu - Już nie leci. Odpoczywaj. - poleciła i popchała go na poduszkę, po czym złapała za dłoń.

- Jakim cudem wiesz, jak mnie pocieszyć? - zapytał cicho.

- Po prostu wiem. - posłała mu lekki uśmiech.

- Dziękuję mała. - pogłaskał drugą dłonią jej małą podrapaną rączkę. Kazekage zamknął oczy. Dziewczynka raz jeszcze ścisnęła dłoń, po czym odeszła zajmując się innymi rannymi shinobi.

***

Kushina wypytała Onokiego i A o przebieg walk, ale otrzymała mało informacji, których oczekiwała. Mianowicie chciała wiedzieć, jak walczą jej synowie. Westchnęła tylko i przeszła do Gaary. Kiedy spojrzała na regenerującego się chłopaka, kiwnęła z zadowoleniem głową. Misa dobrze się spisała. Nie miała tu nic do roboty. Już się odwracała.

- Kushina-san? - odezwał się chłopak - Braciom nic nie będzie. Nie martw się.

- W tej chwili martwię się o ciebie. Słyszałam. - powiedziała, a w jej głosie można było wyczuć smutek i współczucie. - Tak bardzo mi przykro skarbie. - po czym po prostu zaczęła go głaskać po czerwonych, brudnych z kurzu włosach. Chłopak wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w kobietę, która robiła to maniakalnie. Oczy Gaary zeszkliły się. Zamknął je czym prędzej. - Nie hamuj ich. Przyniosą ulgę i motywację. - szepnęła. Chłopak posłuchał jej i pozwolił, jak dwie duże krople znikają w materiale poduszki. Uzumaki nie zaprzestała delikatnego głaskania. W milczeniu czekała, aż chłopak w pełni się uspokoi. I tak się stało, Gaara po kilku minutach cichej rozpaczy uspokoił się i otworzył z powrotem lekko zaczerwienione oczy.

- Dziękuję Kushina-san. - szepnął, a głos miał ochrypły.

- Wypij. - podała mu szklankę z czystą wodą. Przyjął ją z wdzięcznością. - Dolega ci coś jeszcze? - spytała.

- Nie. Kimisa wyleczyła i zregenerowała mi chakrę. - oznajmił już mocniejszym głosem - Mimo to jestem strasznie senny. Dziwi mnie to. - westchnął.

- Te zioła działają na cały organizm. Zaczynają działać wtedy, kiedy twoje ciało najbardziej potrzebuje danej rzeczy. Podejrzewam, że w twoim przypadku chodzi o sen. Założę się, że przez Shukaku nie mogłeś spać.

- Owszem, ale... - szybko zakrył otwierające się usta, hamując ziewanie. - Proszę wybaczyć. - kobieta machnęła ręką i się uśmiechnęła. - Ale od kiedy pozwoliłem mu wyjść na wolność, sen przybył.

- Dołóż do tego stratę przyjaciela i siostry. Fizycznie to może nie wykańcza, ale psychicznie to inna mowa. - oznajmiła - Póki reszta Kage się nie wykuruje, nie radzę wstawać z łóżka. - ostrzegła - Prześpij się. Kimisa pilnuję terenu razem z klonem Naruto i Kisame. - ostatnie słowa całkowicie zatrzymały młodego Kazekage w łóżku, rozluźniając trochę jego spięte mięśnie. Kushina uważnie przygadała się twarzy rannego, ale nie uzyskała pożądanego zdziwienia czy gniewu na wzmiankę o pilnującej obozu dziewczynce. Gaara doskonale wiedział, co Kimisa potrafi. Nie miał więc do czego się przyczepić. Wiedział, że wszystkie pola już są praktycznie wyczyszczone z wrogów, jak i poległych. Nie przydałby się tam. Shukaku go ostrzegł zawczasu, by ten oszczędzał siły, bo nadejdzie gorsze zło. Tak też, więc uczynił. Zamknął oczy i pozwolił snu przyjść.

***Lisi Bracia***

- Kurwa! - wrzasnął blondyn - Kurama, co się dzieje?! To już?!

- Uspokój się młody. Kiedy wy walczyliście. Madara kończył inkarnacje. Teraz już za późno byście zniszczyli posąg. Shinju się budzi. - warknął.

- Czyli co teraz? - spytał Sasuke i wyciszył bijące, jak oszalały koń serce.

- Nie zginąć. - powiedział po prostu - Tu przyda się trochę Trybu Mędrca. - jak na zawołanie chłopcy uruchomili go. Pojawiły się peleryny oraz zmieniły się powieki. - Dobrze. Pamiętajcie, nie używajcie mojej chakry, bo Shinju ją pochłonie. W miarę możliwości będę regenerował ubytki w chakrze i leczył was. Teraz chłopcy, nie wiem, co będzie się działo. Pamiętajcie, jest was dwoje...

- Troje. - przerwali mu jednocześnie.

- Proszę?

- Aniki, jest nas troje. Ty, Sasuke i ja. Razem wygramy. - powiedział, a pewność w głosie blondyna tylko utwierdzała słowa.

- Zgadzam się z Naru. Jesteśmy w tym razem Kurama. - potwierdził - Tyle razem przeszliśmy, że dobrana z nas drużyna. - lis, słuchając słów swoich podopiecznych, westchnął tylko i przyjął je sobie do serca.

- W takim razie do dzieła. - w momencie, kiedy skończył zdanie, rozległ się kolejny potężny i mrożący krew w żyłach krzyk. Bracia złożyli uszy na dźwięk. U podnóża posągu stali wrodzy Uchiha. Ich złożone dłonie, jak do modlitwy, przebudzały do końca kamienną postać. Z każdą sekundą zaczynało być coraz ciemniej. Żółte słońce bledło, aż w końcu całkowicie zniknęło. Na jego miejsce wkroczył księżyc. Biała tarcza zmieniała się w różową, a potem w krwistą czerwień. Chłopcy przyglądali się temu z wielką obawą i strachem, ale odważnie patrzyli na wrogów. Nie mogli tego już przerwać. Słowa z fałszywej tablicy sprawdzały się na ich oczach. Niebo stało się ciemne, wręcz przybrało kolor ludzkiej krwi... Ciemnej burgundowej krwi. Tylko już księżyc oświetlał pole bitwy. - Chyba jednak uruchomcie dojutsu. - mruknął cicho lis, kiedy spojrzał na zmieniające się stroje wrogów, z czarnych na białe. Prócz tego mimo siedzenia w szczelnej pieczęci wyczuł nagły wzrost mocy obu.

- Posąg zmieni się w coś? - zapytał Naruto i szepnął nazwę swoich oczu. Tak samo zrobił Sasuke. Tak jak w przypadku starszych Uchiha stroje chłopców zmieniły się lekko. Peleryna Naruto stała się błękitna ze zmieszanym zielonym, zastępującymi czerwień, a czerń na przebłyski czerwieni. Na plecach ukazał się czerwono-złoty krąg, zmienionego klanu Uzumaki. Strój Sasuke zamiast czerwieni i czerni stał się granatowo-czarny z przebłyskami zieleni. Logo klanu przybrało srebrny i czerwony odcień. Obaj poczuli zastrzyk siły.

- Zapewne w potwora. - mruknął z goryczą. Bracia nic więcej nie powiedzieli. Kiedy patrzyli na przemieniający się w dziwną bestię posąg, który miał dziesięć ogonów z dłońmi na końcach każdego oraz jednym olbrzymim czerwonym pełnym tomoe i czarnych okręgów oku przeszedł ich lekki dreszcz. Oko z wyglądu przypominało Rinnegana, ale z góry lisi bracia wiedzieli, że to oko jest kluczem do uruchomienia iluzji i przebudzenia Kaguyi Otsutsuki. Kolor bestii był brunatny, a wielka paszcza z wystawionym językiem utwierdzała, że ta bestia nie będzie łatwa do pokonania. Na dodatek potworności dodawały powykrzywiane rogi na czubku i bokach głowy. Madara i Uchiha wskoczyli na jej łeb i do ich pleców przyczepiły się brązowe z wyglądu przypominające macki liny. Obaj mieli w dalszym ciągu złożone dłonie. Sasuke i Naruto już wiedzieli, że teraz będzie początek ich koszmaru, jak i koszmaru innych walecznych shinobi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro