Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

87. Niziny

***Niziny***

Kazekage stanął na piaskowej platformie i po kryjomu zerkał na wzgórze, na którym znajdują się ukryty Madara i dodatkowa armia Zetsu. Przed sobą miał już gotowe oddziały wroga, których celem jest odwrócenie uwagi od wzniesienia. Gaara najbardziej obawiał się ożywionych shinobi. Nie miał pełnych informacji, kim mogą być.

- Shikamaru pomysły. - odezwał się do bruneta, zlatując na dół.

- Z pewnością Madara zaatakuje, kiedy oni nas zajmą. Część z nas musi mieć baczenie nad wzgórzem i dać odpowiednie sygnały. Myślę, żeby to był Rutsu i kilku ludzi z Byakuganem.

- Dobrze. Słyszeliście? - shinobi kiwnęli głowami.

- No to zabawę czas zacząć. - Rutsu uśmiechnął się i zamknął oczy. Trzech użytkowników białych oczu również przyjęło naturalne pozy i uruchomili swoje dojutsu. - Dowódco, Madara stoi centralnie na środku. Obok niego znajduję się potężna chakra. Ożywiony.

- Potwierdzam. - odezwał się członek klanu Hyuga. - Zetsu trzymają dziwne narzędzia. Będą strzelać. - Gaara złapał się z brodę. Myślał.

- Temari, ty i reszta twojego oddziału, odpychacie pociski. Shukaku. Osłaniasz ich.

- Hej! Ja się... No dobra. - poddał się pod ciężkim i złowrogim spojrzeniem miętowych oczu.

- Dziękuję. - odparł sucho - Oddział pieczętujący, macie tylko w sytuacji kryzysowej wkraczać do walki. - ludzie kiwnęli głowami - Tsuchikage zajmij się, proszę tymi parszywcami przed nami.

- Przemienię ich w kupki gruzu. - warknął i poruszył się na ramieniu Akatsuchiego. Jego wnuczka również się poruszała i uśmiechnęła pod nosem, strzykając kłykciami.

- Pamiętajcie o sygnale braci. - przypomniał Gaara.

- Madara się poruszył. - odezwał się Rutsu - Zaczyna się. - w tej samej chwili wojska na przedzie rozpoczęły natarcie.

- Czekać. - zatrzymał tłum. - Shukaku.

- Wiem. - warknął i uderzył piaskowymi pięściami w ziemię. - Son! - wykrzyknął.

- Morda Szopie. - wrzasnęła Małpa i do jej ust zgromadziła się lawa. Tanuki uniósł pięści. W tej samej chwili przed wojskami wroga podniosła się olbrzymia fala piasku. Son Goku wystrzelił płynną lawę na falę, która zaczęła się przeistaczać w bardzo gorącą i sypką postać. Paliła wszystko na swojej drodze. Od skał, po setki białych humanoidów. Rozbrzmiały pierwsze okrzyki zadowolenia po stronie Zjednoczonych Sił.

- Teraz! - wykrzyknął Gaara i uniósł dłoń, wskazując na wroga. Pierwszy rząd znał się na technikach wodnych i szybko ostudził żar, tworząc solidne podłoże do walki. Shinobi bez zahamowania wskoczyli w wir walki. Tylne czekały na atak ze strony wzgórza. - Hiashi-san?

- Szykują się. Dam znak. - Hyuga skupił się na wzgórzu, ale odpychał wrogów, którzy się przedostali. Co rusz spoglądał na przednie flanki, które dość dobrze radziły sobie z Zetsu. Główne piecze nad nimi miał Roshi, Han i Son Goku. Ci zmiatali Zetsu jakby były tylko białymi płatkami śniegu. Wirującymi na silnym wietrze.

- Gaara! - wykrzyknął Rutsu, zwracając na siebie jego uwagę. - Chyba raczej przyda się im pomoc. - wskazał na jedno miejsce, gdzie Zjednoczeni wylecieli dosłownie w powietrze. Martwe ciała padały jak krople deszczu.

- Tsuchikage! - podleciał do starca - Leć tam. - wydał polecenia. Starzec kiwnął głową.

- Kurotsuchi zostajesz. - powiedział ostro do wnuczki. - Walczysz ze wzgórzem.

- Hai! - wykrzyknęła. W tej samej chwili ponownie shinobi padli. - Kazekage, co się dzieje? Zielonooki zmrużył oczy.

- Czy to... Niemożliwe. - po czym kliknął językiem. - Oddział ożywieńców! - wykrzyknął - Jednostki specjalne do ataku!

- Gaara, co jest? - Temari zdmuchnęła pierwsze niedobitki Zetsu. Pozycja blondynki i jej brata znajdowała się na środku.

- Nasz ojciec. - Temari spudłowała swoim wielkim wachlarzem. Zetsu już miało ją dopaść, ale piasek ją ochronił, zgniatając wrogów.

- Gaara-sama! - wykrzyknął shinobi, który nadbiegł z pola bitwy byłego Kazekage. Był ranny w lewe ramię. - Pięciu byłych Kage! - złożył raport. - Atakują od lewej strony. - oznajmił.

- Dziękuję. Shukaku zmiana planów leć tam i pomóż bratu. - Tanuki kiwnął głową i ruszył w wyznaczone miejsce. Szop zaczął się popisywać i wpadł w sam środek walki, rozsypując pokaźną ilość skał, ziemi i piasku we wszystkie strony, ale dzięki kontroli nad ów żywiołami niszczył Zetsu, chroniąc Zjednoczone Siły. Goku palił i zalewał lawą teren, odgradzając Zetsu od wskrzeszonych Kage. - Kim są?

- Nidaime Mizukage, Gengetsu Hozuki. Sandaime Raikage, A. Nidaime Tsuchikage, Mu. Yondaime Kazekage, Rasa. - wyrecytował. Gara zagryzł od środka wargę.

- Shikamaru przejmujesz dowodzenie nad środkowymi i ostatnimi flankami. Wyślij czerwoną racę, jak wzgórze zacznie atak. Brunet wykrzyknął, że przyjął, ale nie mógł na tę chwilę odwrócić się do Gaary, gdyż walczył z Zetsu. Kazekage leciał do potężnych wrogów. Piasek zaczął niebezpiecznie krążyć wokół ciała Jinchurikiego.

- Synu. - odezwał się z lekkim chłodem Rasa.

- Ojcze. - odpowiedział podobnym tonem.

- To jest ta bestia? - wskazał głową na zadowolonego Shukaku.

- Przyjaciel. - poprawił i zmrużył oczy. - Shukaku uważaj. - ostrzegł w myślach.

- Patrz na siebie smarkaczu. - W tej samej chwili szop zgniótł ogonem z piętnaście Zetsu naraz. Kilku zaczaiło się na Gaarę, ale Tanuki posłał ich w piach i to dosłownie. - Nie ma za co. - burknął, na co czerwono włosy kiwnął głową. Ten ruch zauważył Rasa.

- Komunikujesz z się z nim. - stwierdził zaskoczony.

- Tak. - potwierdził. Shukaku stanął za palcami Gaary i delikatnie owinął go piaskiem. Była to ledwie dostrzegalna powłoczka, ale Czwarty Kage to zauważył.

- Tknij tego gówniarza, a pośle cię skąd przylazłeś. - warknął na niego piskliwie, ale ten ton był bardzo stanowczy, wręcz mrożący krew w żyłach. Rasa otworzył szerzej oczy. Był zdumiony, że bestia mu grozi, stając w obronie jego syna.

- Jakim cudem go oswoiłeś? - zapytał sucho.

- Żadnym. - syknął - Bo to nie zwierzę. - warknął i machnął ręką. Ziemia zadrżała. Gaara był zły, ale zaraz się opanował. - Za jedno jestem ci wdzięczny. - zaczął nad wyraz spokojnie - Dzięki tobie, Shukaku stał mi się najlepszym przyjacielem. Bratem. - warknął. Zdumienie Rasy odebrało mu mowę i skruszyło pustą maskę. Nigdy nie widział u swojego syna takiej gamy uczuć. Nigdy.

- Gaara? - Tanuki zmienił się w człowieka i stanął z jego prawej strony. Ścisnął go za ramię. - Uspokój się. - powiedział - On nie może ci teraz nic zrobić. Masz nas. - odparł swoim tym razem pięknym głosem. Yondaime był bardzo zdezorientowany. Po raz pierwszy widział Bijuu, które nie podlegało żadnej kontroli. Na dodatek opiekowało się człowiekiem.

- Jakim cudem to uczyniłeś!? - krzyknął wściekły - Jakim cudem opanowałeś moc Piaskowego Demona?! - zapytał i podszedł do niego kawałek. Jego głos był pełny gniewu.

- Wystarczyła zwykła rozmowa. - powiedział chłodno. W tej samej chwili ciało Gaary pokryło się pomarańczową chakrą. Chłopak zachłysnął się powietrzem. Poczuł niewyobrażalny przypływ mocy - Shukaku...

- Oni są silni. - szepnął - Mały dodatek mocy ci się przyda. - oznajmił. Całe ciało, ubranie pokryły się pomarańczową chakrą, która zaczęła zmieniać strój Gaary. Czerwona tunika, przepasana brązowym pasem przybrała beżowy, można powiedzieć, że piaskowy odcień, ale z tą różnicą, że połyskiwała delikatnie. Prócz tego brązowy pas stał się czerwony z cyfrą jeden w języku kanji. Cały strój miał takie same znaki jak na naturalnym ciele Szopa. Te same kształty i ten sam fioletowawy kolor. Czerwone włosy stały się złotawe z przebłyskami fioletu. Miętowe oczy zmieniły barwę na brązową z żółtą gwiazdką jako źrenica. Gaara przypominał ludzką wersję Tanukiego.

- Czy to... - zaczął zszokowany.

- Tryb Bijuu. - oznajmił poważnie - Każdy Jinchuriki może tego użyć. Bo każdy z nas ma was jako przyjaciół. Rodzinę. Bez obaw nie stracisz przy tym swojej energii, wręcz ona ci się odnowi. - Rasa był wstrząśnięty. Wyczuł ogromny przypływ mocy u swojego syna. Miał obawy, że to może zabić Gaarę, ale ten chyba nie czuł nic innego, jak lekkie oszołomienie i zdezorientowanie. Wyczuł, że teraz nikt nie zatrzyma obecnego Kazekage. Na ten widok uśmiechnął się ledwie co. A raczej jego kąciki się podniosły. - Pamiętaj, twoje słabe piaskowe techniki będą mieć poziom tych najsilniejszych. - dopowiedział i ostrzegł. - Kontroluj je trochę bardziej.

- Że co?! - krzyknął - Przecież...

- Poradzisz sobie Gaara. - klepnął go w plecy i spojrzał wrogo na przeciwników, po czym przybrał swoją naturalną postać. - Rozwalmy te zwłoki! - ryknął piskliwe i ruszył do ataku. To było jak bodziec. Wszyscy natarli na Kage, którzy nie mogli hamować swoich ruchów. Niestety ich ciosy, techniki były używane wbrew ich woli, mimo że zachowali trzeźwość umysłu.

***

- Mu-sensei! - wykrzyknął Onoki. - Opanuj się. - warknął na niego.

- Pokaż, na co cię stać. - odpowiedział chłodno i zaczął składać pieczęcie. Obecny Tsuchikage również rozpoczął to.

- Jinton: Genkai Hakuri no Jutsu!* - krzyknęli. W dłoniach Onokiego pojawił się prześwitujący biały kwadrat ze świetlistym punktem w jej centrum. Po stronie ożywieńca walec. Kage w tym samym czasie wypuścili technikę, która zniwelowała się z głośnym wybuchem i rozbłyskiem. W miejscu zderzenia powstały kanciaste i zaokrąglone wgłębienia. Onoki zaczął lewitować i atakować za pomocą kamiennych technik. Mu sprawnie ich unikał. Ochroniarz Onokiego zaatakował od tyłu. Szybko tupnął nogą w podłoże, z którego wystrzeliły do góry trzy głazy. Posłał je w stronę byłego Tsuchikage, który szybko zrobił unik. Shukaku przyglądał się walce Kage Ziemi. Czekał na dogodny monet i go ujrzał. Po ataku Akatsuchiego szybko zaczął obejmować Mu i zatapiając w swoim piasku. Po kilku sekundach był zapieczętowany.

- Jeden trup mniej. - zaskrzeczał.

- Jak śmiałeś zapieczętować mojego... - w tej samej chwili z piramidy wystrzelił Mu. Dzięki Jinton uwolnił się.

- Szlak... - warknął i sam zaczął atakować. Raz po raz zmniejszał, to zwiększał swoje ciało, aż w końcu zmienił się w człowieka. Jego ataki stały się bardziej precyzyjne. - A wy co tak stoicie?! - wrzasnął melodyjnie, ale to miało brzmieć oskarżycielsko i wściekle. Onoki otrząsnął się i ruszył do ataku. Tanuki złapał Mu w piasek i trochę go unieruchomił. Strzec ponownie złożył pieczęcie.

- Jinton: Genkai Hakuri no Jutsu. - tym razem korpus Mu został pochłonięty. Onoki zauważył wzrok i usłyszał dwa słowa.

- Spisałeś się. - powiedział, zanim zniknął. Tym razem Shukaku poprawił swoją piramidę pieczętującą.

- Teraz ten dupek... - zaczął.

- Zważ na słowa Szopie! - wrzasnął na niego Tsuchikage. Szop prychnął i ruszył na kolejnego przeciwnika. Onoki podążył za nim. Po drodze widział leżące truchła shinobi, jak i Zetsu. Zacisnął wargi, ale patrzył przed siebie. Widział po Tanukim, że nie interesują go one, ale ujrzał, jak z niepokojem spogląda na Gaarę, walczącego z ojcem.

***Gaara***

- Synu posiadłeś moc zdolną zniszczyć wioskę. - zaatakował swoim złotym pyłem. Nastolatek nie musiał nawet machać rękoma, kiedy piasek sam z siebie obronił go przed atakiem ojca. Gaara zaplótł ręce na piersi i wzleciał do góry. Zaatakował piaskowymi biczami, które były tak szybkie, że w powietrzu można było usłyszeć przekroczenia bariery dźwięku podczas każdego uderzenia. Rasa miał trudności w odpieraniu ataku, ale dawał radę.

- Nigdy tego nie uczynię. - powiedział i machnął bardzo lekko dłonią. Troszkę się zdziwił, jak posłał w swojego ojca parometrową piaskową falę. Sądził, że będzie o połowę mniejsza. - To, co zrobiłeś przez rozpacz za moją matką. Jest twoim życiowym błędem. Dla mnie stało się cudem. - Pojawił się tuż za nim i kopnął go w plecy w naszpikowaną kolcami piaskową ścianę. Prócz lepszej kontroli nad piaskiem, był również znacznie szybszy. Zawdzięcza to Tanukiemu, który z szerokim uśmiechem sadysty zabija Zetsu. Jego ojciec nabił się na nią, ale w ostatniej chwili ochronił miejsca, przez które będzie musiał dłużej regenerować. Wyswobodził z kolców, prawie niezauważalnie posłał na Gaarę złoty pył. Złote liny objęły go za kończyny i szyję. Starały się go zgnieść i nawet to się udało, ale chłopak rozsypał się w pył. Był to piaskowy klon. - Dzięki tej bestii. - w głosie było słychać jad. - Uzyskałem tę moc. Żaden inny Jinchuriki przede mną tego nie uczynił. Nie pozwolę go ponowienie zapieczętować. - warknął, po czym musiał odskoczyć do tyłu, robiąc salto w pozycji wyprostowanej. W miejscu, gdzie wcześniej stał, były złote kolce.

- Chcesz, aby ten potwór chodził po naszym świecie bez żadnej kontroli?! - wykrzyknął i niekontrolowanie natarł na syna.

- A żebyś wiedział. - zatrzymał gołą ręką kilka piaskowych pocisków - To nie są żadne potwory. To my z nich je uczyniliśmy. - Obaj Kazekage przeszli na taijutsu. Gaara miał nad ojcem ogromną przewagę. Dzięki Trybowi Bijuu nie czuł żadnego zmęczenia i ubytku chakry. Kątem oka zobaczył swojego przyjaciela, który bawił się w najlepsze. Walczył ramię w ramię z Onokim. Ich przeciwnikiem był Mu. Nawet to lekkie rozkojarzenie, nie spowodowało żadnej różnicy. Piasek obronił go przed ciosami ojca.

- My?! - krzyknął - Te bestie zabijały naszych, bez skrupułów.

- A od kogo się to zaczęło? - zapytał nad wyraz spokojnie. Rasa zamilkł i nie wiedział, co powiedzieć. - Od głupiej ludzkiej pomyłki. - powiedział - Wiem od Shukaku, jak to było tak naprawdę. - Obaj shinobi stali teraz w delikatnej odległości od siebie. Były Kage nie mógł w to uwierzyć. Ta bestia przejęła nad nim kontrolę.

- Gaara, weź go w końcu zapieczętuj. Mam go dość. - odezwał się w myślach. Chłopak uśmiechnął się prawie niezauważalnie, ale Rasa i tak to ujrzał.

- Znam cię na tyle dobrze, że wiem, co masz teraz na myśli. Shukaku nie przejął nade mną kontroli. - powiedział - Wystarczy jedno moje słowo, a on tu przybędzie.

- I masz racje smarkaczu. - pisnął.

- On. - wskazał palcem na Szopa. Jest w swoim raju. Zostawia po sobie trupy z ludzi i Zetsu...

- Przyjrzyj się uważniej. - przerwał mu z bardzo dużą ilością chłodu w głosie. Wskrzeszony przyjrzał się i wybałuszył oczy. Akurat ujrzał, jak Tanuki ochronił garstkę shinobi przed atakiem Sandaime Raikage, A. Przy okazji zmiótł go ogonem i cisnął o wystające skały. Zdziwił się jeszcze bardziej, jak owinął rannych shinobi piaskiem, który zaczął lśnić na zielono. Po czym położył wleczonych z ran wojowników, którzy z nową siłą zaczęli odpierać ataki Zetsu. - Chyba daleko mu do zabicia ludzi.

- Jakim cudem... - nie dokończył, bo złapał się za głowę - Tracę wolę... - wychrypiał - Pokonaj mnie Gaara. - powiedział już łagodniej. - Kurara bardzo cię kochała, jak i twoje rodzeństwo. Wybacz mi. - wyszeptał, ale Gaara i tak to usłyszał.

- Nie mam żalu czy nienawiści ojcze. Dzięki Shukaku zrozumiałem twoje czyny. Dziękuję. - Rasa po raz ostatni spojrzał swoimi oczami na syna i uśmiechnął się lekko. Czuł dumę do swojego nienawidzonego dziecka. Po czym jego tęczówki stały się zupełnie białe, a twarz pusta, bez grama jakiejkolwiek emocji. Były Kazekage zaatakował nagle, posyłając na syna olbrzymią złotą falę. Nastolatek odparł atak tą samą techniką. Dwa rodzaje piasku zderzyły się. Jeden złoty, drugi beżowy. Zmieszały się. Rasa ponowił atak, który tym razem dosięgnął przeciwnika, posyłając go parę metrów do tyłu. Dzięki chakrze Szopa nie odczuł tego jakoś szczególnie. Sam zaatakował bez żadnych skrupułów, posyłając na niego serię kolców i pocisków. Rasa nie nadążał. Postawił barierę, ale siła ataku chłopaka była ogromna. Z łatwością przebił ją. Kolce wbiły się w ciało wskrzeszonego. Jeden z kolców przebił i rozpłatał czaszkę. Rasa padł na kolana. Gaara ujrzał, jak jego ciało się rekonstruuje. Szybko przystąpił do pieczętowania, ale w tym samym momencie ujrzał atak ze wzgórza. Zagryzł wargę, ale nie przerwał pieczętowania. Powstała olbrzymia postać kobiety, która objęła Kazekage. Gara pobladł. Ujrzał postać swojej matki.

- Gaara! - wrzasnął mu w głowie Szop, przywołując go do porządku - Rusz dupę idioto! - warknął, tym samym Gaara otrząsnął się i zwrócił w stronę nadlatujących pocisków i resztki czerwonej racy, wystrzelonej przez Narę. Kazekage przeklął i szybko wzleciał na platformie. Ujrzał jak Shikamaru z idealnym spokojem i skupieniem wydaje odpowiednie rozkazy. W tej samej chwili Temari i jej oddział machnęli olbrzymimi wachlarzami, zdmuchując sporą część nietypowych biało-zielonych kolców. Shukaku i Son stworzyli bariery ochronne, które zatrzymały kolejną część pocisków. Resztą zajął się Gaara, ale pojedyncze sztuki przedostały się, trafiając w garstkę shinobi. Ci zaczęli krzyczeć, a ich mrożące krew głosy brzmiały nieludzko. Jeden kolec trafił w shinobi, znajdującego się sześć metrów od Gaary. Ujrzał, jak w konwulsjach jego ciało zaczęło się przeistaczać w Zetsu. Shikamaru też to zaobserwował. Podleciał do bruneta.

- Kazekage one... - zaczął nastolatek.

- Wiem. Goku! - wrzasnął. Goryl odwrócił się w jego stronę. - Użyj lawy z Roshim. - obaj kiwnęli głowami. W tej samej chwili ciało starca zaczęła pokrywać się chakra Małpy. Czerwony kombinezon Roshiego zaczął zmieniać kolor na jarzący się pomarańcz. Pojawił się czarny pas z czerwoną cyfrą cztery. Z przedramion za to ściekała lawa. Jego rudy kucyk zapłonął ogniem i dosłownie zaczął płonąć. Czarne oczy zmieniły się na czerwone z czarną owalną źrenicą. Starzec zrobił krok i spostrzegł, że zostawiał płonące ślady.

- Son... Co...

- Twój tryb Bijuu, staruszku. - uśmiechnął się i uderzył pięścią w otwartą dłoń, po czym w jego ustach zaczęła się kumulować lawa. Roshi nie pytał już o nic i sam uczynił podobnie. Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.

- Kakazan!* - wykrzyknął i z ziemi wystrzeliły gejzery lawy, paląc nadlatujące pociski. Gon pokręcił głową i rozprowadził strumień gorąca. Drugi atak się nie powiódł. Madara poczuł dziwne ukłucie w głowie. Coś nie pasowało do tego. Na razie nie wiedział co. Dał sygnał armii, która ruszyła na shinobi, która z kolei tylko na to czekała.

- Teraz! - ryknął Gaara. W tej samej chwili środkowa i ostatnia flanka ustawiła się w trójkąty. Każdy trójkąt miał inne zastosowania. Jedne strzelały kulami ognia, inne używały wody, a jeszcze inne walczyły za pomocą piasku, kamieni, czy też skał. Madara zaklął soczyście. Nie tego się spodziewał. Tak jakby jego plan został w pewien sposób przewidziany, tylko jak... W tej samej chwili przypomniał sobie o Naruto i jego technice. Wyczytał to z jego umysłu, ale to i tak był tylko strzępek myśli.

- Zająć Kazekage! - wykrzyknął i uruchomił Sharingana. Przyjrzał się uważnie chakrze Gaary i otworzył szerzej oczy. Jego poziom był znacznie ponad normę zwykłego człowieka na tym stanowisku. Przeniósł wzrok na Roshiego u niego również zauważył wzrost siły. - Pieprzone Bestie. - warknął pod nosem. Zetsu już dawno ruszyło do ataku, ale bardzo traciły na sile. Nagle na lewo od pola walki ukazał się rozbłysk bladego niebieskiego światła. Z lasu został wyrzucony blondyn. W tej samej chwili ni stąd ni zowąd, zaczęła powstawać olbrzymia piaskowa bariera, która otoczyła cały zgiełk. W tym samym czasie powstała ogromna masa kurzu, która dzięki wietrznym technikom została posłana na wzgórze.

- Czas zająć się tym idiotą. - mruknął Raikage, który przybył na miejsce dosłownie parę sekund temu. Zresztą Mizukage również przybyła na miejsce. Tsunade wyskoczyła z lasu i zaczęła biec w stronę kłębowiska chakr czwórki Kage. - Kazekage nic nie widać?

- Nie. - potwierdził - I tak Raikage. To dzięki Shukaku, tak wyglądam. Tryb Bijuu. - dopowiedział, kiedy A już otwierał usta. Ujrzał w jego oczach i postawie, że będzie zadawał pytanie na temat jego wyglądu i siły.

- Nawet ci do twarzy. - odezwała się Terumi.

- Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała Tsunade, zakańczając bezsensowną rozmowę. - Ruszajmy. - oznajmiła. Kage ruszyli biegiem. Madara odwrócił się do swoich wojsk i ujrzał to, czego na pewno się nie spodziewał. Jego tylne szeregi, zostały uszczuplane, przez tylko jedną osobę, której one nic nie mogły zrobić. Poruszała się nad wyraz szybko, a jego miecze tylko przecinały białe ciała. Uchiha ujrzał dziwny sposób poruszania się wroga. Jakby odbijał się od niewidzialnych ścian bądź unosił się w powietrzu. Zaklął i odwrócił od niego wzrok, kierując go na zbliżające się chakry. Z pyłu wyłonili się, stojący w równym szeregu Piątka Kage. Od lewej stali Tsunade, Gaara, A, Onoki i Terumi. Każdy miał wyprostowane plecy, no może każdy. Tylko Onoki był lekko przygarbiony, ale starał się mimo bólu stać w miarę pionowo.

- Madara masz szanse poddać się. - odezwał się Gaara. - A może nie zginiesz od razu.

- Jesteście za słabi na mnie. Jedynie Hashirama jest w stanie mi cokolwiek zrobić. - prychnął i uśmiechnął się złowrogo. - Jeśli mowa o nim... - nie dokończył i tylko wskazał na pole bitwy. Blondynka szybko odwróciła głowę i ujrzała techniki swojego dziadka. Westchnęła smutno.

- Zobaczymy. - odezwała się tym razem Tsunade. W jej głosie nie było krzty niepokoju. Co zaskoczyło Uchihę.

- Kochana wnuczusia Hashiramy. Miło cię widzieć Tsuna. - uśmiechnął się do niej, ale każdy wiedział, że to był kłamliwy i fałszywy uśmiech.

- Ciebie również miło ponownie zobaczyć. Jak tam uchichowska duma, z której zakpił mój chrześniak? - zapytała, a na jej twarzy ukazał się wywyższający uśmiech. Gaara też nie próżnował i delikatnie uśmiechnął się ze słów blondynki. W oczach Uchihy zabłysł Sharingan. Był jednym słowem wściekły.

- Zabiję was...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro