Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

83. Przenosiny. Część 2

Naruto wrócił do Konohy, a dokładnie do pozostawionej grupy medyków do Uzushiogakure.

- Shinobi! - wykrzyknął Naruto, zwracając na siebie uwagę. Po dwóch minutach wszyscy się zgromadzili. - Przeniosę was do głównej lecznicy. - oznajmił - Ustawcie się w rzędach, proszę. - kolejne dwie minuty i wszyscy byli gotowi do przenosin. Blondyn otworzył portal i przeniósł się do Wiru. Jego błękitne oczy rozbłysły z zadowoleniem. - Super, dattebayo. - wymsknęło mu się, kiedy zobaczył cztery namioty pokaźnej wielkości, połączone tunelami. Medycy raz-dwa zajęli się rozkładaniem lekarstw oraz zostali szybko wprowadzeni przez Yugito, Kazunari i Rutsu.

- Naruto! - wykrzyknęła Fuu i zleciała do uścisku. - Dobrze, że jesteś. Kokuo jest gotowy do pomocy. - oznajmiła z uśmiechem i wskazała palcem na Bijuu.

- Świetnie, dzięki. - posłał jej szeroki uśmiech.

- Naruto! - krzyknął Rutsu, wychodząc z jednego z namiotów. - My też jesteśmy gotowi. - powiedział, kiedy blondyn przeniósł się obok niego. - Zebraliśmy się za czwórką. - wskazał kierunek. - Oddział pieczętujący i trzech medyków.

- Dziękuję. - powiedział z wdzięcznością i obok niego pojawiło się osiem klonów. - One będę łączyć was z bazą.

- Dobrze. - po czym skierowali się do grupy ludzi. Shinobi przywitali się z nimi uśmiechami i pozdrowieniami. Naruto wdał się w rozmowę z Roshim i Sonem. Rutsu z kolei otrzymał wiadomość od Minato. Zaniepokoił się.

- Młody. - odezwał się wpatrzony w zwój. - Twój ojciec pisze, że Konoha wyruszą na pole bitwy w nocy. Tak samo, jak Kirigakure, Kumogakure. Iwagakure będzie na miejscu dzień przed wybuchem. Mają małe problemy ze szpiegiem, ale klon opanowuje sytuację. Gaara prosi o dwóch ludzi z twojego klanu. - podał mu zwój. Uzumaki przejrzał go uważnie i pokiwał głową.

- Gaara ma problem z dwoma Zetsu. - mruknął i zamyślił się. - Zaraz wracam. - oznajmił i zwrócił zwój, po czym zniknął w pomarańczowym błysku. - Gaara, co jest? - zapytał, kiedy pojawił się obok niego.

- Mogłeś uprzedzić. - westchnął i wskazał na okno. - Tam są. - Naruto ujrzał dwie wydmy i shinobi - Pół kilometra od nas. - powiedział. - Mają na nas baczenie. Masz pomysł? - blondyn uśmiechnął się lekko.

- A wiesz, że mam. Pozbędę się ich. I tak wiedzą, że będziemy zbierać siły na nizinach, ale nie wiedzą, że Kumo i Kiri również będą wcześniej na swoich pozycjach.

- Wiem, napisali do mnie. - wskazał na biurko i rozwinięty zwój. - Medycy dotarli bezpiecznie?

- Tak. Shizune-san się nimi zajęła odpowiednio. - potwierdził.

- To dobrze. Mam coś dla ciebie i Sasuke. - uśmiechnął się lekko i podszedł do szuflady biurka. Wyjął z niej małe pudełko. - Jako że nie jesteście już do końca ludźmi... - Zaczął i otworzył je. - To postanowiłem zająć się osobiście waszymi ochraniaczami. - Wyciągnął z nich dwa ochraniacze z mosiądzu. - Złota dla Sasuke, a ta jest twoja. Srebrna. - podał mu je.

- Lisy? - zdziwił się. Na metalu były wygrawerowane lisy otaczające słowo "Shinobi". - Są piękne. Gaara dziękuję. - złapał go za ramię i ścisnął je lekko. Schował obie opaski do kabury. - Przekażę mu ją. Ucieszy się. A teraz pozwól, pozbędę się tego problemu.

- Dziękuję Naruto. - uśmiechnął się do niego. W dłoni blondyna pokazała się lisia katana. - Zaczekaj chwilkę. - zatrzymał go - Co to za ostrze?

- Prezent od Kohi-sana. - pokazał ją.

- Mogę? - wyciągnął dłonie.

- Jasne. - odwrócił ostrze do siebie, a rękojeść skierował do miętowookiego. Kazekage wziął ją i zaczął oglądać.

- Piękne wykonanie i podejrzewam, że to nie jest zwykła katana. - stwierdził.

- Tak troszkę. - uśmiechnął się. Gaara oddał mu broń.

- Zajmij się nimi. - powiedział. Chłopak kiwnął głową i zniknął.

***Naruto***

- Tak mi się wydaję, że was nie powinno tu być. - odezwał się za plecami Zetsu, pod postacią zwykłych Shinobi z Suny. Ci odwrócili się pomału z fałszywym zdziwieniem na twarzach. - Och, darujcie sobie ten teatrzyk. - westchnął - Wiem, że jesteście szpiegami i obserwujecie nasze wojska, ale muszę was rozczarować. Jeden z was zaniesie pewną wiadomość, a drugi zginie. - spojrzał po kolei na jednego i drugiego.

- To jest jakaś pomyłka. - odezwał się jeden z nich.

- Taa... - westchnął i pokręcił ostrzem, które zalśniło w słońcu. Zetsu nagle padł przecięty na pół. - Mówiłem. - powiedział z lekkim uśmieszkiem na ustach. - A teraz powiedz, po co Madara kazał śledzić Sunę i inne wioski? Czyżby bał się, że będziemy mieć na nad nim przewagę? - zapytał sarkastycznie. - Idź, przekaż swojemu panu, że nici ze szpiegowania. A i przekaż mu, że zdechnie z moich rąk. Za to, co zrobił Sasuke.

- Przegracie to. - powiedział i zniknął w piasku. Naruto przeskanował dokładnie całą Sunę i nie znalazł żadnych szpiegów. - Taa... Już to widzę. - westchnął i wrócił do gabinetu Kazekage.

- I? - odezwał.

- Z głowy. - uśmiechnął się. - Żadnych więcej szpiegów. Droga wolna. Rozpoczynaj.

- Dziękuję Naruto. Do zobaczenia na miejscu. - Namikaze kiwnął głową i zniknął.

- Oka-chan czas ruszać. - uśmiechnął się, kiedy znalazł się, jak okazało się w sypialni. To, co zobaczył, bardzo go speszyło i zawstydziło. Mianowicie znalazł się w bardzo złym i nieodpowiednim miejscu. Kushina i Minato mieli troszkę czułe wyznanie. - Przepraszam! - wykrzyknął i odwrócił się plecami do nich, zakrywając oczy. Przez to nagle rozproszenie. Pokazał swoje kity i spuszczone uszy. - Ja... - małżeństwo buchnęło śmiechem.

- Nic nie szkodzi Naruto. - powiedziała Kushina. - Nie masz się co rumień. - zachichotała i podeszła do niego. - Schowaj uszy. - poleciła z uśmiechem. Blondyn z purpurową twarzą pozbył się lisiego „ja".

- Naruto. - odezwał się Minato - Wdech synku. - uśmiechnął się. Chłopak od razu to zrobił.

- Moglibyście tego nie robić, kiedy następnym razem przyjdę, dattebayo? - cała trójka wiedziała, że to niemożliwe, bo nikt nie wiedział, kiedy ów taki moment nadejdzie ponownie.

- Dobrze. - odpowiedziała Kushina - Jestem gotowa. - podeszła do męża i szybko cmoknęła go w usta. - Uważaj na siebie skarbie. - powiedziała do niego.

- Ty również kochanie. - pogłaskał ją czule po policzku - Pilnuj Misy. - uśmiechnął się lekko. Kushina odwzajemniała go. - Synku?

- Tak? - spojrzeli sobie uważnie w oczy.

- Jeśli się nie spotkamy... - zaczęła poważnie.

- Dam sobie radę. - przerwał jej, łapiąc delikatnie za dłonie - Jestem Namikaze-Uzumaki Naruto Najbardziej Nieprzewidywalny Shinobi Na Świecie. - uśmiechnął się szeroko, zamykając przy tym oczu. - Będę uważał. Obiecuję. - powiedział. Małżeństwo zbliżyło się do syna i mocno uściskało.

- Pamiętaj. Sasuke również ma uważać. Jest naszym przyszywanym synem. Jasne, dattebane? - powiedziała. Młody Uchiha, dzięki Naruto usłyszał, co powiedziała Uzumaki. Poczuł się bardzo dobrze, a słowa czerwonowłosej kobiety z piekielnym charakterem dodały mu otuchy.

- Rozkaz Okaa-chan. - zachichotał i odwzajemnił uścisk. - Bardzo was kocham.

- My was też. - odpowiedziała Kushina. - No synku zbieramy się. - odsunęła się od niego i męża.

- Racja. - zgodził się. - Tou-chan, daj mi swoje kunaie. Rozmieszczę je w kilku miejscach. - starszy blondyn sięgnął do kabury i wyjął kilka.

- Trzymaj. - podał mu je. Chłopak schował je do swojej.

- Do zobaczenia Minato. - uśmiechnęła się do niego, po czym zniknęła razem z Naruto.

- Odstawiam cię. - uśmiechnął się, kiedy przenieśli się do bazy medycznej. Podał jej kunai Minato. W zielonych oczach pojawił się błysk zrozumienia. Natychmiast schowała go do kabury.

- Ruszaj do reszty. - powiedziała i pogłaskała go po głowie. Blondyn kiwnął głową i uniósł rękę w geście pożegnania, po czym zniknął w pomarańczowym błysku. Kobieta skierowała swoje kroki do namiotu, gdzie natychmiast została zaatakowana przez Kimisę.

- Ciocia Kushina. - wtuliła się w jej szyję.

- Cześć mała. - odwzajemniła uścisk.

- Na północ od nas są dwa Zetsu. Naruto-nichan kazał ich nie ruszać. - wyszeptała do jej ucha.

- Dobrze. Dziękuję. Wiedzą? - spytała.

- Shizune-san i Sakura-san. - odpowiedziała.

- Kushina-san dobrze, że już jesteś. - odezwała się Shizune. - Wszystko gotowe. Pani syn to świetny shinobi. Zrobił to wszystko.

- Wiem. Zadziwia mnie ten szczeniak. - uśmiechnęła się i porozglądała się na boki. Zobaczyła shinobi z Suny, jak i z Konohy wszyscy zgrali się i pomagali sobie nawzajem z lekami i przyrządami. - Więzi zawarte, jak widzę.

- Owszem. Gaara-sama zapewnił nam, że jego ludzie się dostosują, ale nie wspomniał im, że my z zaangażowaniem i z wdzięcznością ich powitamy. Akashi-san jest kapitanem swoich ludzi, ale oddał władze nad nimi mi. - powiadomiła - Miło z jego strony. - Uzumaki skinęła lekko głową.

- Prawda. Dobrze zajmijmy się przygotowaniem - oznajmiła Kushina.

- A jeszcze jedno jak ranni...

- Dla nich jest widoczna. Zetsu nie będą mogli zobaczyć tego, nawet jak wejdą na polanę. Zawczasu Misa bądź klony nam powiedzą. - wyjaśniła jej. Brunetka kiwnęła głową, że rozumie. Po czym kobiety zajęły się pomocą w lekach i prowiantem.

***Uzushiogakure***

- Jestem. - odezwał się Naruto, pojawiając się obok Kokuo. Bijuu wzdrygnęło się.

- Naruto... - westchnął. - Uprzedzaj.

- Wybacz. - uśmiechnął się. Zaraz za nim pojawiły się klony. - Wasza dwójka rozsyła oddział pieczętujący po wioskach. - repliki kiwnęły głowami. - Ty zabierz Kokuo-sana do bazy komunikacyjnej. - Reszta zabiera sensorów. - klony kiwnęły głowami. Raz po raz znikały. - Macie wszystko? - zwrócił się do Rutsu.

- Tak. - potwierdził - Wszystko gotowe. Ogony oraz Jinchuriki są gotowe na przenosiny do swoich wiosek.

- Rozumiem. Coś jeszcze? - zapytał, bo widział lekkie zamyślenie u czerwonowłosego.

- Tak Naruto. Pomyśleliśmy. - wskazał na Kokuo - Że lepiej, żeby Bijuu miały przy sobie jeszcze lisa, który będzie ich ostrzegał.

- Niegłupi pomysł. - kiwnął głową - A tak w ogóle Fiel-san i Koha-san wrócili do siebie?

- Tak, pomagają w przygotowaniach. I to właśnie Koha zarzucił sugestie. Reszta potoczyła się dalej. - powiedział Pięcioogoniasty.

- Rozumiem. - uśmiechnął się - Kurama, Kokuo nie będą potrzebować dodatkowej ochrony. Madara nie znajdzie Kokuo-sana... O na Złotego! Że wcześniej na to nie wpadłem. Kokuo-san będzie pod barierą, której Madara nie wykryje. Mam do ciebie prośbę Kokuo-san. - odwrócił się do niego. - Żeby się cholera paliło, waliło. Masz siedzieć i nie ruszać się stamtąd. Madara nie wykryje cię pod nią, więc nawet jeśli mu się uda pochłonąć któreś z twojego rodzeństwa. Ciebie nie będzie.

- Nie mogę się na to zgodzić. Wybacz mi Naruto. - powiedział smutno Delfin. - Nie mogę siedzieć i patrzeć, jak posąg pochłania moje rodzeństwo. - Blondyn posmutniał, ale kiwnął głową, że rozumie.

- Wybacz. Trochę mnie poniosło z myślami. - poczochrał się za tył głowy - Nie miałoby to żadnego honoru.

- Nie wiń się o to, chłopcze. I tak ty, Sasuke i Kurama dość zrobiliście, by nas chronić. To wielki zaszczyt walczyć u waszego boku. Dziękujemy. - pogłaskał go po włosach. - Pora, żebyś i nas powysyłał.

- Dobrze. - kilka minut później wszystkie Bijuu i ich Jinchuriki zebrali się w małej grupce. Kurama wyszedł z pieczęci. - Kochana rodzinko. - odezwał się z lekkim uśmiechem. Na ustach Ogoniastych i Sakryfikantów również pojawiły się uśmieszki. - Pora, abyście opuścili to miejsce i wrócili do swoich wiosek. - zaśmiał się - Wybaczcie, ale jakoś sobie wyobraziłem miny niektórych Kage, kiedy was zobaczą, ale wracając. - wziął głęboki wdech - Proszę was, o jedną rzecz. Uważajcie na siebie. Chrońcie siebie nawzajem. Jak rodzina. - powiedział z powagą i ciepłem. Nagle Kurama wystawił do przodu pięść. Chomei położyła dłoń na niej. To samo zrobiła reszta Bijuu.

- A wy to, co czekacie na zaproszenie? - parsknął Goku. - Ruszcie się. - Fuu wystawiała pięść z szerokim uśmiechem i zetknęła ją z dłońmi Bijuu.

- Ludzie, na co wy czekacie? Dawajcie. - uśmiechnęła się szeroko. Yagura położył swoją dłoń na pięści dziewczyny. Po kilku sekundach reszta Jinchurikich przyłożyła swoje.

- Naru? - odezwał się Kurama i spojrzał na blondyna, który z lekkim wahaniem podszedł do rąk. Uniósł obie swoje dłonie i położył je na samą górę. - Naruto to ty i Sasuke złączyliście nas w jedno. Dlatego obaj będziecie posiadać cząstkę nas wszystkich. - zaniepokojony wzrok Naruto poleciał w stronę lisa. - Spokojnie, Sasuke wie o tym ode mnie.

- Czuję to braciszku. - odezwał się Uchiha - Czuję się dobrze. Dam sobie radę. - blondyn odetchnął z ulgą i uśmiechnął się szeroko.

- Dziękuję Minna, ale co z Gyuukim-sanem i Shukaku? - spytał.

- Przybij z nimi żółwika. - odezwała się z szerokim uśmiechem Cho. - To wystarczy. Obaj cię lubią, z resztą Sasuke też. - zaśmiała się perliście. - Pora na nas Naru. Odeślij nas do domu. No nie każdych. Co nie Fu?

- Tak. - uśmiechnęła się. Wszyscy delikatnie się rozsunęli, ale byli blisko siebie. - Ja i Cho postanowiłyśmy przenieść razem z wami do Liścia. Chcemy dołączyć do oddziału zwiadowców bądź tropicieli. Tam nami Kakashi porządzi. - schowała dłonie za plecami.

- Naprawdę tego chcecie? - zdziwił się blondyn.

- Tak. Przyda wam się ktoś, kto umie latać. - na sekundkę pokazały się u niej dwa ogony Cho.

- Dokładnie Fuu. - zgodziła się z nią Siódemka. - Zwłaszcza że nasze techniki mogą być idealne do tropienia.

- Proszek? - odgadł.

- Bingo Naru. - mrugnęła do niego.

- W takim razie. Bierzemy się do pracy. - uśmiechnął się i za sobą stworzył pokaźną ilość klonów. Każdy podszedł do danej pary, po czym znikali. - Fu-chan, Chomei-san. Ja muszę zobaczyć minę Mizukage, kiedy zobaczy w pełnej krasie Yagure i Kisame. Dziewczyna zachichotała.

- Stoi. - zgodziła się.

- Dzięki. - uśmiechnął się - Jeszcze skoczę po miecz Kisame i znikamy. - jak powiedział, tak błysnęło za nim. - To, co gotowe moje panie?

- Jasne. - Cho posłała szeroki uśmiech blondynowi i złapała za rękę Fuu. Naruto złapał za drugą dłoń Bijuu. - Kurama idziesz?! - krzyknęła do niego. Lis rozmawiał z Kokuo.

- Idę, idę. - powiedział, kiedy do nich podszedł. - Wracamy. - po czym blondyn oparł drugą dłoń na ramieniu Ramy. Zniknęli.

- Kakashi-sensei, te dwie panie do twojej dyspozycji. Wyjaśnią ci, co i jak. - wskazał na nie dłonią.

- Witam. - uśmiechnęła się do niego pomarańczowooka. - Nazywam się Fuu. A to jest moja Bijuu i najlepsza przyjaciółka Szczęśliwa Siódemka Chomei.

- Witam. - posłała Kaszalotowi uśmiech.

- Miło mi Kakashi Hatake. - przedstawił się i również się uśmiechnął pod maską. - Naruto...

- Jak to Fuu powiedziała. Porządź nimi. - posłał mu szeroki uśmiech.

- No dobrze. - odpowiedział z lekką rezerwą w głosie.

- Super. Dzięki Przystojniaku. - zachichotała nastolatka.

- Kakashi-sensei? - Hatake odwrócił wzrok od Fuu na blondyna. - Widziałeś Kisame?

- Tak jest w dystrykcie Uchiha. Zbroją się. - odpowiedział.

- Dzięki do zobaczenia dziewczyny. Sensei. - skinął głowa i Hiraishin poszedł w ruch. - Itachi, Kisame?! - krzyknął blondyn.

- Tu jesteśmy. - odezwał się Uchiha, wyłaniając się zza ściany. - Coś się stało? - sekundę później pokazał się Hoshigaki.

- A nic. Mam przesyłkę do Kisame. Trzymaj. - podał Rekinowi żywy miecz, który poruszył się radośnie i wtulił w niego stęskniony. - Wracasz do Kirigakure?

- Tak. Tylko nie wiem... - zaczął.

- Spokojnie, tym akurat się nie przejmuj. Będzie Yagura, Utakata i ich Bijuu. - uśmiechnął się. W białym dymie pojawił się Kurama. Co zaskoczyło wszystkich. Miecz natychmiast przeciął bandaże i zaczął się łasic do lisa.

- Mała, uspokój się trochę. - westchnął i pogłaskał ją po grzbiecie - Masz chronić tę rybę, bo Misa cię zatłucze, jak mu się coś stanie. - powiedział do niej surowo - Kisame, Samehada potrafi pochłaniać chakrę Bijuu oraz z innych obiektów. Mianowicie skieruj ją paszczą do ziemi. Pochłonie z niej siły witalne i wzmocni się jej moc oraz kolor się zmieni, co z kolei ty otrzymasz niezłego kopa.

- Dlaczego mi to mówisz? - zapytał szczerze zdziwiony.

- Bo się nie rozdwoję. - odpowiedział - Samehada cię lubi. Jestem jej współtwórcą i wiem, jak działa. Prócz tego może cię ochronić, pożerając ciebie. W razie czego zwiększy swoją objętość. Dzięki lisiemu ogniowi. - w tej samej chwili w dłoni lisa pokazała się kula ognia. - Wcinaj mała. - skierował dłoń do paszczy miecza, która zamerdała rękojeścią jak ogonem. Kłapnęła dłoń Ramy. Miecz zwiększył odrobinkę swoją objętość, a końcówki jej kolców zabarwiły się na złoto. - Im więcej zje ognia, tym szybciej zmieni kolor oraz jej waga. Będzie znacznie lżejsza. Naruto zbieraj się. - zwrócił się do blondyna - Itachi...

- Ja zostaję tu i wyruszam razem z Liściem. - lis kiwnął głową.

- Itachi trzymaj. - Naruto podał mu kunai. - To...

- Wiem, do czego służy. Kunai Minato-sana. - przewał mu. - Idźcie. Do zobaczenia. - blondyn posłał mu uśmiech, po czym cała trójka wróciła do Uzushio, po Yagure, Utakate i ich Bijuu.

- Gotowi? - zapytał Jinchurikich.

- Będzie ciekawie. - powiedział Saiken.

- Z pewnością. Ludzie się troszkę zdziwią. - zgodził się z nim Yagura. - Kisame dobrze, że nie masz na sobie płaszcza Brzasku.

- Ujdzie. I tak był niewygodny. - uśmiechnął się.

- No Srebrny do roboty. - odezwał się blondyn. Kolczyk drgnął i szybko połączył wszystkich. - No to Kirigakure wzywa. - powiedział i zniknęli. - Witam Mizukage-sama. - przywitał się z kobietą, która miała wypisane zaskoczenie i dezorientacje na twarzy.

- Co do cholery!? - wykrzyknęła - Co tu robi ten zdrajca?! - wskazała palcem z niebieskim paznokciem na niego.

- Raczej sojusznik, Terumi. - uspokoił ją Yagura, zwracając na siebie uwagę kobiety.

- Ao! - wydarła się i kilka sekund później do gabinetu wpadł ów mężczyzna. Ao stanął jak wryty w ziemię na widok Yondaime.

- Ka-Karatachi-sama?! Jakim cudem...

- Uspokój się Ao. - powiedział - Nic mi nie jest. Cały czas byłem w Uzushio. - wskazał na Naruto - Jego wina. Do niego pretensje.

- Dzięki Yagura! - warknął na niego. - Wszystko moja wina, tak?

- Owszem bęcwale. - uśmiechnął się z wyższością. Isobu westchnął i pokręcił głową z politowaniem. Po czym obu strzelił w tył głowy.

- Uspokójcie się. Obaj. - podkreślił - Wasze przepychanki zatrzymajcie na później. Yagura, gdzie twoje opanowanie, co? Zachowujesz się jak bachor, a nie były Mizukage.

- Ale to ten bałwan zaczął... No dobra ja zacząłem, ale ten się w dał... No dobra. - ugiął się pod ostrym różowym spojrzeniem oczu.

- Dziękuję. Wybacz Mizukage-sama, ale od kiedy Yagura wylądował w Uzushio, trochę się zmienił i to według mnie na lepsze. - uśmiechnął się - Ale wracając Kisame oraz Utakata są naszymi sprzymierzeńcami. Apeluję o ich...

- Nie ma problemu. - przerwała mu z uśmiechem. - A nazywasz się...

- Isobu. - przedstawił się.

- Isobu. Słyszałam to i owo o waszej dwójce. - skierowała słowa do Rekina i nastolatka. - Miło, że wracacie na stare śmieci. - szczególnie zwróciła uwagę na Utakatę i jego wystającą bladą klatkę piersiową. - Utakata masz dziewczynę?

- Co... Nie mam i nie szukam. - odpowiedział od razu. Naruto parsknął śmiechem.

- Szkoda. - westchnęła - Czy ten równie przystojny mężczyzna za tobą to twój Bijuu?

- Owszem. Nazywam się Saiken. - odpowiedział miękkim i przyjemnym dla uszu głosem.

- Miło mi. - powiedziała z delikatnym uśmiechem, po czym skierowała wzrok na resztę - Czyli mam rozumieć, że wasza piątka ma tu zostać i pomóc?

- Dokładnie tak Terumi. - odpowiedział Yagura.

- Dobrze. Naruto, dziękuję za ich dostarczenie. - uśmiechnęła się do niego - Ao uspokój się, to nasi sojusznicy. - westchnęła, kiedy już nie mogła znieść tego niepokoju wydobywającego się z jej doradcy.

- Nie ma za co. Jeśli masz kogoś, kogo chcesz przenieść natychmiast...

- Nie mam. - przerwała mu delikatnie - Spokojnie poradzimy sobie. Wracaj do Konohy. Tam chyba jesteś bardziej potrzebny. - blondyn uśmiechnął się w jej stronę, po czym ukłonił się delikatnie.

- Do zobaczenia Yagura. - podkreślił jego imię i spojrzał na niego.

- Jeszcze zobaczysz. - odpowiedział mu i posłał mu lekki uśmiech.

- Widzimy się na polu bitwy. - powiedział do reszty. - Pilnujcie się nawzajem. - posłał znaczące spojrzenia do Bijuu, po czym zniknął w pomarańczowym błysku. Pojawił się w bazie komunikacyjnej. - Podaj to Shikamaru. - odezwał się do jednego z shinobi, który od razu udał się do niego. Blondyn pojawił się w Kraju Żelaza. - Mifune-sama wybacz za najście. - ukłonił się - Proszę, to specjalny kunai mojego ojca. Pozwoli mu na przeniesienie się do was. W razie problemów.

- Dziękuję chłopcze. Co robisz? - zapytał.

- Mam zamiar poznać pola bitew, a raczej zapamiętać, jak wyglądają. Łatwiej będzie mi się samemu przemieszczać. Klony będą znały ich położenie. - uprzedził Mifune, który miał już pytania na języku.

- Dobrze. Powodzenia. - Namikaze ukłonił się i przeniósł się na zewnątrz.

- Na Złotego jaki ziąb. - warknął i para wyłoniła mu się z ust. Natychmiast ruszył w stronę pierwszego miejsca walki. Do nizin.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro