Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

82. Przenosiny. Część 1

- Witamy. - odpowiedziała Tsunade, wchodząc do swojego gabinetu. - Jak wam idzie? - zapytała, kiedy stanęła przy stole, który był pokryty wieloma różnymi zapiskami, mapami oraz co wywołało na jej ustach szeroki uśmiech ochraniaczem z napisem "shinobi", jako oznaką połączonych wiosek. - Jak idzie praca nad nimi?

- Prawie skończona. - oznajmił Shikamaru. - Tak samo, jak oddziały medyków i sensorów.

- Dowódcy? - ciągnęła dalej.

- Oddział medyczny Shizune-san. Oddział sensorów Inoichi Yamanaka. - powiedział i podał odpowiedni dokument Hokage, który uważnie przejrzała.

- Świetna robota, moi drodzy. Kakashi co z... - nagle gwałtownie otworzyły się drzwi, które uderzyły klamką o ścianę, robiąc w niej mały otwór.

- Kurwa zabierzcie ode mnie tą gówniarę! - wykrzyknął sfrustrowany Jashinista. Za nim z szerokim uśmiechem podążała Kimisa. Korowód kończył Itachi i Kisame, których zmęczone i bardzo znudzone twarze mówiły same za siebie, że mają dość tej dwójki.

- Jak niańczenie? - zapytał z uśmiechem Naruto. Hidan spostrzegł go.

- Ty smarkaczu! - warknął i podszedł do niego - Zabij mnie kurwa, cokolwiek, bo nie wytrzymam z tą babą. - wskazał na śmiejącą się Misę.

- A co ci ona takiego zrobiła? - zapytał jak nigdy nic.

- Co mi kurwa zrobiła?! - powtórzył - W kółko chce na ręce i żebym jej pokazał, jak się zmieniam. Nawet smarkacz zaproponował swoją krew. - warknął. Naruto ledwie powstrzymywał uśmiech.

- Jakbyś to wykonał, miałbyś spokój. - powiedział z szerokim uśmiechem i mrugnął do stojącej obok dziewczynki, na co ona zachichotała - Misa-chan jest uparciuchem i dąży do tego, czego chce. A tego, czego chce, jest niewiele. - klepnął go po ramieniu. - Daj jej, to co chce, a da ci spokój. - mruknął mu do ucha - No Hidan poznaj naszą Godaime Hokage Senju Tsunade. - Jashinista stanął jak dęba i powoli się obrócił we wskazaną stronę.

- Naruto możesz wytłumaczyć, dlaczego członek Akatsuki znajduję się w Konosze? - zapytała z pozoru spokojnie, ale blondyn wiedział, że jest bardzo zdenerwowana.

- A jakoś go spotkałem po drodze i uznałem, że się przyda. - powiedział i wzruszył ramionami. - Spokojnie. Wie, co go czeka, jak złamie obietnicę.

- Wolę już zginąć, by się pozbyć tej małej wrednej rudej osoby. - mruknął, ale słowa nie wyrażały nienawiści, lecz miłe zrezygnowanie.

- Hidan-san? - odezwała się Uzumaki. - I jak będzie? - zapytała i zatrzepotała rzęsami. Kisame westchnął i pokręcił głową.

- Jak cię wezmę, to zamkniesz ryj? - Misa potaknęła głową i wystawiała rączki. Mężczyzna usadził ją sobie na ramieniu. - Zadowolonaś? - dziewczynka uśmiechnęła się promiennie i potargała włosy Hidanowi. - No kurwa. - warknął i wolną ręką zaczesał je z powrotem do tyłu.

- Mogę coś powiedzieć? - zapytała.

- Jak musisz? - burknął.

- Pokaż czaszkę, proszę. - przeciągnęła sylabę w ostatnim słowie.

- Już ci mówiłem, że muszę złożyć ofiarę w postaci człowieka. - warknął i złapał się wolna ręką na nasadę nosa.

- A nie możesz narysować tego kręgu i nie zrobić mi krzywdy? - brnęła dalej.

- Mogę, ale i tak muszę cię zranić, będąc w tym kręgu. - westchnął.

- Hidan. - upomniał go ostro Naruto. - Nie przesadzaj.

- Spokojnie kurwa, to był żart. - uniósł obie ręce w poddańczym geście, skutkiem tego ruchu, było z sunięcie się Uzumaki z ramienia. - Kurwa! - wykrzyknął i już miał ją złapać, ale nagle głos ugrzązł mu w gardle. Kimisa zrobiła lekki obrót i wylądowała w kuckach na podłodze. - Jakim kurwa cudem to zrobiła?! - powiedział zdumiony. Naruto zaśmiał się, a Tsunade westchnęła. Kisame już miał zareagować i ją łapać.

- Uważaj, proszę następnym razem. - powiedziała spokojnie. - Mogę wrócić? - spytała i Hidan bez słowa umieścił ją z powrotem na ramieniu. Rekin odetchnął z ulgą. Itachi coś szepnął mu na ucho. Słowa Łasicy wywołały u niego lekki grymas gniewu, a u Uchihy śmiech.

- Czym wy ją kurwa faszerujecie? - zapytał.

- Niczym. Trochę podglądam jak Ami i Aki trenują albo obserwuję innych shinobi. Szybko się uczę. - zachichotała. - To jak, zrobisz?

- Kurwa... Poddaję się. Zrobię to. - powiedział w końcu. Bardzo zrezygnowany. - Ale za to masz mnie więcej nie męczyć swoją pieprzoną ciekawością o wszystko.

- Stoi. - i sprawnie zeskoczyła z ramienia na podłogę - Idziemy.

- Kim kurwa ona jest?! - wykrzyknął.

- Kimisa Uzumaki. Spadkobierczyni talentu klanu Wiru. - oznajmiła z dumą w głosie.

- Gdzieś ją kurwa wynalazł?! - spytał blondyna.

- Nie ja, lecz Sasuke. - uśmiechnął się.

- Co za chuj... - powiedział i ruszył za nią. - Te blondyn moja kosa. - Naruto szybkim i sprawnym ruchem rzucił nią w jego stronę. Hidan złapał ją i wyszli w towarzystwie Itachiego i Kisame.

- Zaraz wracam. - oznajmił blondyn - Kakashi-sensei i mój klon wam wszystko wytłumaczą. - uśmiechnął i zniknął, pojawiając się obok Misy, która nawet się nie wzdrygnęła, jak pozostała trójka.

- Naruto-nichan, gdzie Sasuke-nichan? - spytała.

- Obecnie nas zdradził. - powiedział poważnie, a potem buchnął śmiechem z min Rekina i Itachiego.

- Że co?! - wykrzyknął Uchiha - Jak to?

- Spokojnie działa jako przykrywka. - uspokoił ich - Nie wiedzieliście? - zdziwił się.

- Nie. - odpowiedział - Ale dlaczego?

- Długa historia. Po wojnie wam ją opowiem. Obiecuję, dattebayo. - Kiedy Misa spojrzała z lekka złością na blondyna. - Hidan?

- Czego? - mruknął.

- Potrzebujesz jakieś konkretnego miejsce do rytuału? - spytał.

- Nie. - odpowiedział.

- Świetnie. Połączcie nas. - powiedział, co Jashinistę zdziwiło, ale pozostała trójka wiedziała, o co chodzi. Kimisa zachichotała, kiedy srebrny kamień dotknął noska dziewczynki. - To znikamy. - po czym dosłownie zniknęli w pomarańczowym błysku. - Może być tu?

- Ujdzie. - mruknął, kiedy zobaczył dawną polanę, w której bracia i Kurama spędzali czas na swoich pierwszych treningach. - Chodź tu gówniarzu. - Misa w kilku susach do niego podeszła. - Dawaj rękę. - powiedział niemiło, ale ona się tym ani trochę nie przejęła. Hidan o dziwo lekko naciął przedramię dziewczynki, ta nawet nie drgnęła. - Kurwa... - mruknął przekleństwo, kiedy nie zobaczył żadnego grymasu na twarzy dziewczynki, tylko wielką ciekawość. Po czym szybko narysował krąg do składania ofiar. - Patrz, bo zobaczysz to kurwa ostatni raz w życiu. - warknął i polizał ostrze kosy, umazane krwią Misy. Nagle jego ciało stało się czarne, gdzieniegdzie ukazały się białe ślady, wzorujące się na kościach. - Zadowolona?

- Super, dattemasa! - wykrzyknęła i aż pisnęła - Mogę podejść?

- Jak musisz. - westchnął dziewczynka szybko podbiegła i pierwsze co zrobiła, to dotknęła skóry.

- Zimna! - wykrzyknęła i spojrzała na twarz, przypominającą czaszkę.

- Teraz patrz na lewą dłoń. - powiedział z lekkim uśmiechem. Dziewczynka od razu skierowała oczy na nią. Hidan ukuł się w swoją lewą dłoń jednym z ostrzy kosy.

- Co do...?! - wykrzyknęła i zobaczyła małą prostą rankę, po czym pokazała się kolejna, przecinająca ją w poprzek. Kimisa miała bardzo drobny krzyżyk na środku rączki. - I możesz tak zabić? - zapytała.

- Taa... - mruknął i wyszedł z kręgu, zamazując go. - Masz pięć minut, zanim zmienię się z powrotem. - oznajmił i usiadł na trawie. Kimisa podeszła i wzięła jego lewą dłoń w swoje. Spojrzała na ranę.

- Identyczna. - powiedziała zdumiona. - Czyli jak masz krew i ją spróbujesz, raniąc siebie, ranisz ofiarę? - zapytała.

- Tak. Tak składam ofiary Jashinowi. - uśmiechnął się, po czym szybko wrócił grymas.

- Naruto, ja tej dziewczyny nie rozumiem. - westchnął Uchiha cicho.

- Wiesz mi Itachi. Ja też. - odpowiedział - Nie wiem, po co jej ta wiedza. - Obaj patrzyli na nią z lekkim przerażeniem. Kisame chyba zaczął się niecierpliwić i zaczął podchodzić do nich. - Chyba za bardzo ją polubił. - uśmiechnął się.

- Całkowicie inny człowiek. - odwzajemnił uśmiech. - Chciałbym zobaczyć minę Mizukage i Ao, jak go zobaczą z nią.

- Kochany i opiekuńczy tatuś. - skomentował w jednym zdaniu.

- Dokładnie. - potwierdził Itachi.

- Dobra wracamy. Mamy wojnę do wygrania i trzeba się zbierać. - Naruto przywołał ich gestem dłoni. - Misa-chan do Sakury i Shizune-san. Masz się ich pilnować, zrozumiano? - dziewczynka zasalutowała. - A i Gaara jest naszym głównym dowódcą. - uśmiechnął się.

- Juhu! - wykrzyknęła - Itachi-nisan wygrałam zakład, dattemasa.

- Jaki znowu zakład? - zdziwił się blondyn.

- Stawiałam na Gaarę-nisana, Itachi-nisan na Raikage. - uśmiechnęła się. W tej chwili Misa wylądowała na barkach Kisame. - Dzięki Rekin-san! - przytuliła jego głowę. Hoshigaki coś tam mruknął.

- Zazdrosny tatuś. - mruknął szeptem do Itachiego.

- Oj, tak Naruto. Znajdź chwilę i opowiedz mi o Sasuke. - Naruto szybko uruchomił dojutsu i złapał go po kryjomu za nadgarstek. Uchiha pobladł, a jego oczy otworzyły się szeroko. Szybko się zreflektował i przybrał adekwatną maskę do otaczającego go miejsca i ludzi. Ukradkiem spojrzał na pół-lisa.

- Wszystko z nim gra. - szepnął. - Spokojnie mamy plan.

- Mam nadzieję. - westchnął, po czym Naruto przeniósł ich.

- Sakura. - podniósł lekko głos, zwracając uwagę dziewczyny na siebie. Zielonooka coś powiedziała do dwójki medyków i biegiem ruszyła w ich stronę.

- Naruto! - wykrzyknęła i przytuliła go - Gdzie...

- Po stronie wroga, jako wtyczka. - wyszeptał szybko, za nim oderwała się od niego.

- Czyli... - zaczęła spokojnie, ale bacznie przyjrzała się jego twarzy.

- Wszystko gra. - uśmiechnął się do niej. - Przesyłka. - wskazał na czerwono włosą.

- Dzięki. Kimisa dobrze, że jesteś. Leć do Shizune-san i pomóż jej z lekami. - skierowała słowa do dziewczynki.

- Dobrze. - powiedziała bardzo poważnie. - Hidan-san?

- Czego znowu kurwa chcesz? - powiedział wykończony.

- A to! - dziewczynka wybiła z pomocą łańcuchów i wylądowała na szyi mężczyzny. Mocno go przytuliła - Dziękuję za pokaz. - szepnęła mu do ucha i zeskoczyła na dół, ale zaraz nakazała gestem, by Naruto ją wziął na ręce. - Masz na siebie uważać albo cię osobiście zamorduję, dattemasa. - powiedziała z powagą i smutkiem.

- No już. Wrócę. - odwzajemnił uścisk. - Opiekuj się rannymi i pilnuj, by Zetsu nie weszli wam na teren szpitalu.

- Dobrze. Dam z siebie wszystko, dattemasa. - po czym przeszła do Itachiego i jemu również kazała na siebie uważać. - Sasuke-nichan sobie poradzi. Nie martw się. - pocieszyła go. - Kisame-nisan. - powiedziała z powagą, co niezmiernie zdziwiło Rekina. - Pamiętaj, chcę jeszcze pościgać się z tobą w jeziorku. - zachichotała - A tak serio uważaj na siebie i pilnuj go. - wskazała głową na Itachiego.

- Obiecuję mała. - pogłaskał ją po głowie, po czym pobiegła gdzieś do innych shinobi.

- Powodzenia! - wykrzyknęła, zanim zniknęła między nich.

- Trafi do niej? - spytał Itachi Uzumakiego.

- Bez problemu. Myślę, że już ją znalazła. - uśmiechnął się - Za kilka minut się zbieramy. - powiadomił Naruto. - Klon. - wyjaśnił, kiedy Uchiha już chciał się spytać. - Lepiej wracajmy. Sakura wierz słowom Kimisy, mogą być niezastąpione. - dziewczyna kiwnęła głową.

- Naruto...- zaczęła i lekko zagryzła wargę. Blondyn nie czytał w jej myślach. Czekał. - Proszę, nie rób ponad swoje siły. - wyszeptała.

- Dam sobie radę. - uśmiechnął się szeroko - Pamiętaj nawet w obliczu niebezpieczeństwa czy niepewności słuchaj się jej. Zwłaszcza miej baczenie, kiedy gdzieś się patrzy. Ściana namiotu podłoga, czy nawet człowiek. Jej zmysły i intuicja nie zawiodą.

- Dobrze. Dziękuję. Do zobaczenia. - uśmiechnęła się lekko i pomachała, odchodząc. Blondyn odwzajemnił to, po czym zniknęli.

- Muszę tu być? - jęknął były członek Brzasku.

- Owszem Hidan. - odpowiedziała Tsunade - Mam do ciebie parę pytań o twojego towarzysza. Kakazu.

- Tego nędznego chuja! - wykrzyknął - Ten drań zamiast się...

- Uspokój się. - warknęła - Po pierwsze, co potrafi i z czego słynie.

- Pieprzony ciul może sobie wyrwać serce z innych i mieć na wyłączność. - kobieta westchnęła.

- Wyjaśnij. - ponagliła go gestem dłoni.

- Jak kurwa?! Że przemiana serca w pierdolone potwory, strzelające czym mu się zachce. - warknął.

- Dokładnie. - uśmiechnęła się, co zbiło z tropu mężczyznę. - Co z jego ciałem?

- Może się rozwijać, na ile chce. - mruknął.

- Mów jaśniej. - machnęła ręką z lekka zniecierpliwiona.

- No kurwa ma linki w ciele i je se może rozwinąć, na ile chce. Cycata blondi rozumie? - warknął do niej i stanął z nią twarzą w twarz.

- Bachan! - wykrzyknął Naruto, ale nie zdążył jej powstrzymać i Hidan wylądował wbity w ścianę do pasa. Tylko jego wierzgające nogi były dowodem, że jeszcze żyje.

- No co? Wkurwił mnie. - warknęła, kiedy Namikaze karcącym wzrokiem patrzył na Hokage, przy okazji wyciągnął go ze ściany.

- No nie kolejna, no kurwa. - otrzepał się z tynku. - Co wy macie z tą siłą? - przeleciał wzrokiem z Naruto na Tsunade. Oboje wzruszyli ramionami.

- Hidan. - odezwała się lodowatym tonem w jego stronę - Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a urwę ci ten zasrany łeb. - Hidan otworzył lekko usta.

- No i to rozumiem w końcu normalna osoba. - uśmiechnął się szeroko.

- Co? - powiedziała z lekka zdezorientowana.

- No gadasz normalnym językiem. - Naruto złapał się za czoło.

- Ja idę pomóc Yamanaka-san. Bachan jest twój. - westchnął i po prostu zniknął. - Witaj. - uśmiechnął się do blondyna.

- O, Naruto. Dobrze, że jesteś. - uśmiechnął się - Dasz radę to przenieść? - wskazał na maszynę.

- Jasne. Nie ma problemu. - podszedł do niej. - W ile ją złożycie?

- Godzina. - oznajmił.

- Ile shinobi? - pytał dalej.

- Około stu pięćdziesięciu, nie licząc Suny i innych wiosek. - blondyn kiwnął głową. - Proszę, zbierz ich wszystkich. - Inoichi kiwnął głową i po kilku minutach wszyscy byli zebrani w równe rzędy. - To wszyscy?

- Tak. - potwierdził.

- Dziękuję. - blondyn uruchomił Kinshigana. - Proszę mnie uważnie posłuchać. - podniósł głos. - Ci, co operują przy maszynie, niech wystąpią z szeregu. - około dziesięciu ludzi wyszło. - Ci, co mają być na polu bitwy, niech cofnął się o dwa kroki. - Doskonale. Dziękuje. Ci, co zostali w miejscu mam rozumieć, że są ochroniarzami i pomocnikami? - zwrócił się do Yamanakiego.

- Tak Naruto. - skinął głową.

- Otworzę przed wami portal, do którego przeniesiecie się na dane miejsce. - oznajmił - Mam prośbę, otóż proszę to zrobić szybko i sprawnie. Maszynę sam przeniosę. Shinobi walczący na danych polach bitewnych, proszę zostać na miejscu. Reszta do portalu. - blondyn stworzył owalne wejście na długość trzech metrów i szerokości dwóch. Ludzie sprawnie i szybko przez nie przychodzili. - Doskonale. - mruknął pod nosem, kiedy dana część shinobi przeszła. W tej chwili na miejsce przybiegł Shikamaru.

- Naruto. Mój ojciec przekazuje ci ten zwój oraz mam się zabrać z wami. Później mam dołączyć do walki, a on zastąpi mnie. - blondyn kiwnął głową. Shikamaru wszedł w portal, za nim Inoichi. Namikaze szybko przeleciał po słowach Shikaku i uśmiechnął się pod nosem. Musiał odrobinkę powiększyć plac.

- Połącz mnie z maszyną. - szepnął i kamień zwinnie to zrobił i po kilku sekundach w centrum budynku pojawiła się maszyna, za którą za składanie zabrali się shinobi. - Proszę o uwagę. - podniósł lekko głos, zwracając na siebie uwagę. - Są tu szpiedzy Madary, Zetsu. - szum głosów rozniósł się po budynku. - Spokojnie jesteśmy dla nich niewidzialni. Nic wam tu nie grozi, ale moja rada. Radzę wam nie schodzić z platformy. Tak jesteśmy w powietrzu. - powiedział - Dostałem rozkaz, żeby troszkę ją powiększyć, więc osoby ciekawe, jak to robię. Zapraszam na zewnątrz. - uśmiechnął się. - A to drzewo. - wskazał. - Częstujcie się. Myślę, że przyda wam się coś do otuchy, po czym wyszedł, a za nim kilkunastu shinobi. Naruto stanął przy krawędzi i złożył pieczęć. Wyciągnął dłonie do przodu i wszyscy usłyszeli dźwięk tarcia drewno o drewno. Przed blondynem pale zaczęły się wydłużać. Niektórzy wykrzyknęli z podziwem, inni otworzyli szeroko oczy i usta. - No powinno być dobrze. - mruknął. - Shikamaru zostawię tu klona. Będzie wam wskazywał, w którym miejscu są wrogowie. - Nara kiwnął głową. - Zrobię wam jeszcze dojście do wody i wracam. - oznajmił, po czym szybko stworzył tak jakby otwór w skale. Kilka sekund później wysunął się korzeń jakiegoś drzewa. - Udało się. - mruknął. - Szybkim ruchem kunaia przeciął końcówkę, z którego trysnęła krystalicznie czysta woda. - Ten korzeń jest połączony ze strumykiem nieopodal. Woda będzie wchłaniana przez ziemię i będzie spływać do potoku tam w dole. - wskazał na troszkę spadzistą skarpę - Szpiedzy nic nie zauważą dziwnego. Dobra wracam, do zobaczenia. - powiedział i uprzednio stworzył klona, po czym zniknął w pomarańczowym błysku. Pojawił się obok Sakury. - I jak wam idzie? - zapytał, dziewczyna podskoczyła wystraszona.

- Naruto. - burknęła zła - Wszystko gotowe. Możemy się przenieść. - oznajmiła - Prawda Shizune-sama?

- Tak. - potwierdziła - Możemy ruszać. To są wszyscy medycy z Konohy. Wiem, że będą też z Suny.

- Owszem. Gaara już się tym zajął i podejrzewam, że za chwilę już tam będą. - oznajmił - Ile z was rusza do głównej jednostki medycznej?

- Ta część z opaską Wiru na ramieniu. - wskazała na grupę.

- Dobrze. W szpitalu zostawię wam z sześć klonów. W razie niebezpieczeństwa one będą przenosić bardziej rannych do Uzushio. - powiedział.

- Dobrze. Dziękuję. - skinęła głową - Ruszamy! - wykrzyknęła - I wszyscy medycy, jak jeden rusz ustawili się w rzędach z ekwipunkami. - Naruto widząc gotowość, szybko otworzył portal i przeniósł ludzi do namiotu. Wszyscy byli troszkę zaskoczeni, ale zaczęli rozkładać, co się dało.

- Shizune-san Sakura. Namiot ma trzy segmenty. Pierwszy i drugi to miejsce dla rannych. Trzeci to magazyn.

- Dobrze. - dopowiedziały jednocześnie.

- Za namiotem jest jezioro z czystą wodą. - wskazał kierunek. Brunetka kiwnęła głową. Kilka sekund później zjawili się medycy z Suny. Każdy z nich miał na sobie ochraniacz "shinobi".

- Dowódca Shizune? - zapytał mężczyzna, kiedy podszedł do grupki.

- Tak. - mężczyzna spojrzał na nią.

- Nazywam Akashi. Proszę. - podał zwój - Kazekage-sama przekazuje to oraz to, że jesteśmy do usług. - powiedział trochę z chłodem w głosie, ale szeroki uśmiech Shizune potwierdził u lekarza, że nikt ich tu wrogo nie będzie traktować.

- Dziękuję Akashi-san. - odpowiedziała. Mężczyzna kiwnął głową. - Zapraszam do namiotu.

- Akashi-san proszę się nie martwić. Jesteśmy ukryci pod barierą. Wróg nas nie widzi, nie słyszy ani nie wyczuje. - uspokoił go i resztę medyków, którzy z lekkim niepokojem oglądali teren.

- Kazekage-sama nas o tym powiadomił. - kiwnął głową. Shizune gestem dłoni zaprosiła mężczyznę i resztę do namiotu, w którym krzątali się shinobi, rozkładając rzeczy i medykamenty.

- Naruto-kun zrobisz łóżka? - poprosiła go.

- Jasne. Powiedz, ile i gdzie. - odpowiedział. Shizune kiwnęła głową i zaczęła tłumaczyć blondynowi co i jak. Chłopak raz-dwa wykonał powierzone zadanie w kilka minut. Ludzie będący tam byli bez mała zaskoczeni techniką i z lekką obawą spoglądali na Namikaze.

- Proszę mnie uważnie posłuchać. - odezwał się, kiedy skończył. Nastolatek stanął na krześle - Widzicie ten ogień na ścianach, prawda? - nie czekał na odpowiedź - Kimisa jest waszym żywym dowodem, że ów ogień was nie tknie, a spali wrogów. To, co teraz powiem, może być dla was absurdalne, ale... - westchnął - Zetsu może przybrać postać naszego sojusznika. Tylko moje klony oraz ta dziewczynka będą w stanie rozróżnić fałsz od prawdy. Macie się ich słuchać i zaufać. Ogień spali na popiół Zetsu, a człowieka zostawi nietkniętego. - W tej chwili na shinobi z Suny spadł mały płomyk i podpalił jego ubranie. Ten zaczął wrzeszczeć i trząść się, ale zaraz skamieniał i spojrzał na rękawy, którym nic nie było. Kilku innych shinobi próbowało interweniować, ale jak ujrzeli, że mężczyzna stoi cały i zdrowy, bez śladu ognia na sobie. - Jak zresztą widzicie. Kimisa Uzumaki mimo młodego wieku może was ochronić. Zaufajcie jej. Proszę was o to. Powodzenia. - odpowiedział i zszedł z krzesła - Misa, masz się słuchać innych i pomagać.

- Dobrze Naruto-nichan. Już mi to mówiłeś. - westchnęła i przewróciła oczami.

- Zaraz wrócę z Oka-chan. - oznajmił - Kimisa wiem, że ich czujesz, ale nie wszczynaj alarmu od razu. Tylko obserwują pustą łąkę. Zaalarmuj, kiedy wejdą na wasz teren. Póki bitwa się nie zaczęła, nie warto wprowadzać chaosu. - szepnął do niej, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem. - Obserwuj ich i w razie co, powiedz klonowi. - po czym zniknął w pomarańczowym błysku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro