Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

76. Małe wyjaśnienia

- Na...Naru... - powiedział Sasuke, zanim zniknął razem z Obito. Zetsu już dawno się zmył, niezauważony przez resztę, bo była skupiona na sytuacji braci. Wszyscy jak jeden rusz byli wpatrzeni w Naruto i jego spokojną, ale zirytowaną twarz. Blondyn szybko i bardzo dokładnie przeskanował teren, po czym zaczął się przeciągać. Złapał się za kark i zaczął nim kręcić. Wszyscy usłyszeli, jak mu delikatnie strzyka w nim, prócz tego obejrzał swój podarty i zakrwawiony dres.

- Dlaczego ludzie zawsze muszą nas lekceważyć. - mruknął pod nosem, po czym spojrzał na lisa. - Aniki Sasuke jest na miejscu. Zamknęli go w jakimś pomieszczeniu... Orochimaru wprowadził kolejną dawkę tej trucizny. - powiedział bardzo spokojnie, wręcz zalatywało kpiną.

- Jakie ich będzie zdziwienie, kiedy ów specyfik na niego nie działa. - po czym obaj zaśmiali się. Skamienieli Kage i ich doradcy patrzyli na tę dwóję z niemałym szokiem i przerażeniem wypisanym na twarzach.

- Co... Co się tutaj dzieje?! - wykrzyknęli Kazekage i Raikage w tym samym momencie.

- Hej ludzie spokojnie. - Uzumaki podniósł ręce go góry, ten gest miał służyć uspokojeniu shinobi. - Sasuke nic nie jest. Od teraz jest naszym szpiegiem za linią wroga.

- Że co?! - wykrzyknęła tym razem Tsunade. - On próbował nas zab...

- Udawał. - przerwał jej. - Żaden człowiek nami nie zawładnie.

- Jak to nie zawładnie?! - Naruto zdał sobie właśnie sprawę, że ociupinkę za dużo powiedział. Raikage patrzył na niego wyczekująco oraz jego wzrok ciskał błyskawice w jego kierunku.

- Aniki? - spojrzał na lisa z pytaniem w oczach.

- Nie ma już sensu udawać. Powiedz. - blondyn kiwnął głową i westchnął.

- Ludzkie specyfiki na nas nie działają... Bo sami nie jesteśmy już ludźmi. - powiedział z lekką pauzą.

- Jak to nie jesteście ludźmi?! - wykrzyknęła Mizukage - Wiedziałaś? - zwróciła uwagę na blondynkę.

- Owszem, tak jak Gaara. - czerwono włosy kiwnął głową, potwierdzając. - Naruto, pokaż im.

- Razem z Sasuke przeszedłem przemianę... - zaczął pomału uwalniać Energię Naturalną i otwierać tenketsu - Jestem pół-lisem. - kiedy to powiedział, stał już w prawdziwej formie. Kilka osób wstrzymało oddech i cofnęło się z przestrachem.

- Stał się potworem! - wykrzyknęła Kurotsuchi. Kurama porządnie warknął.

- Nazwij go tak jeszcze raz, a zabije. - powiedział z mordem wypisanym na twarzy i w oczach, a jego postawa ciała sugerowała, że naprawdę to zrobi. Kobieta pobladła.

- Kurama! - warknął Naruto - Uspokój się. Jestem do tego przyzwyczajony. Nie ma potrzeby, abyś od razu groził śmiercią.

- Wiem, ale jako książę Kraju Złotego Lisa masz zobowiązania i należy ci się odpowiednie zachowanie. - powiedział poważnie.

- Super, dattebayo! A kiedy o nich miałeś zamiar mi... Nam powiedzieć? - wykrzyknął wściekły.

- Właśnie teraz. - warknął. Dwa lisy mierzyły się wzrokiem, a w ich umysłach toczyła się kłótnia, którą pół-lis przegrał.

- No dobra... Wygrałeś Aniki, ale nie masz powodu ich atakować. Umowa stoi? - zapytał tonem pełnym stanowczości.

- Niech ci będzie. Tłumacz się im. - machnął na nich ręką i stanął obok braci, Minato i Mita, którzy z niewzruszonymi minami i spokojem przyglądali się wydarzeniu.

- A więc... - zaczął - Spędziliśmy tydzień w Kraju Złotego Lisa. Ja i Sasuke poznawaliśmy nowe techniki oraz przeszliśmy przemianę w pół-lisa. Moja anatomia jest całkowicie inna niż wasza. Nie jestem już do końca człowiekiem. Sasuke, kiedy oberwał tą strzałką, zaczął działać spontanicznie i teatralnie. Tylko nasza trójka. - wskazał na siebie i lisy - Wiedziała, że z Sasuke wszystko w porządku. Orochimaru, jakby nie próbował, nic nie wskóra. Tortury Madary, to samo. Obaj są zasłabi... Na razie, póki nie połączą chakry Bijuu. I o to mamy możliwość szpiegowania wroga, tam, gdzie Mit-san nie mógł dojść. Prawdopodobnie dopiero spotkamy się na polu bitwy, ale jakoś mi to nie przeszkadza. - uśmiechnął się szeroko.

- Więc nie jesteś już człowiekiem? - upewniła się Mizukage.

- Tak, ale prócz tego Madara, na razie nie jest w stanie nas pokonać. Skoro możemy kopiować Kekkei Genkai shinobi. - wzruszył ramionami. - Gorzej będzie, kiedy połączy, jak już wielokrotnie to mówiłem chakrę Bijuu i stworzy Juubiego... Tu się przydadzą modły do bogów. - powiedział i spuścił zmartwiony wzrok na ziemię. - Co chcecie wiedzieć? - nagle nastała ciężka i nieprzyjemna cisza, której nikt nie miał zamiaru przerwać.

- Jak silni jesteście? - spytał Tsuchikage, przerywając ją.

- W tej chwili wasza piątka i wasi doradcy nic mi nie zrobicie. - powiedział i usiadł na krześle. - Siadajcie i nie stójcie tak. - wskazał na siedzenia. Niektórzy to wykonali, ale część wolała stać. - Jako że wypiłem wywar, który zmienił mnie, to poznałem techniki, które wbrew pozorom istnieją w tym świecie. Na przykład lód i kryształ, ale ten ogień... - nagle dłonie blondyna pokryły się Lisim Ogniem, kilka osób zaczerpnęło gwałtownie powietrza. - Jest ze świata Wielkiego Złotego Lisa. Ze wspomnień Sasuke, wiem, że Tsuchikage-sama nazwał go Starożytnym i taka jest prawda. Dzięki niemu nikt mnie nie pokona. Kontroluję go tylko siłą woli. - podkreślił - Nie potrzebuję żadnych pieczęci. - uśmiechnął się delikatnie - Gaara pozwolisz? - zwrócił się do Kazekage, który był jednym z kilku ludzi, którzy zajęli swoje miejsca przy stole. Czerwono włosy wstał i podszedł do blondyna. - Gaara, posłużysz za królika doświadczalnego? - mrugnął do niego. Jinchuriki Ichibiego uśmiechnął się delikatnie - Pokażę wam, że ten ogień nie zrobi wam krzywdy, ale co do wrogów... Cóż będą tylko kupką białego popiołu. - powiedział i pstryknął palcami, a Gaara zaczął płonąć, a dokładniej jego strój. Raikage, Mizukage i ich doradcy pobledli gwałtownie i poderwali się ze swoich miejsc. Gaara stał niewzruszony. Jego postawa była swobodna, a twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Ugaście go! - wykrzyknęła spanikowana Mei i wskazała palcem na Gaarę.

- Nie ma potrzeby. - odezwał się Gaara. Szatynka zastygła w przerażeniu i otworzyła usta w zdziwieniu. - Nic mnie nie boli, jedynie czuję miłe ciepło. - wytłumaczył, po czym spojrzał na blondyna - Naruto dalej. - Namikaze ruchem dłoni podpalił Tsuchikage, Hokage i ich doradców. Wódz Kraju Ziemi wzdrygnął się tylko, ale nawet nie pisnął słówka, po prostu siedział. Naruto szybkim ruchem nadgarstka nakazał ogniu, aby podpalił resztę Kage. Raikage zaczął się trząść tak samo, jak Mizukage, ale po chwili zastygli w miejscu. Doradca Terumi zaczął krzyczeć, by zaprzestał tego, bo ją zabije. Był bardzo młody, nawet w podobnym wieku jak Naruto i Gaara. Na plecach dzierżył jeden z siedmiu mieczy. Miał na sobie sweter w paski i spodnie w maskujące wzorki (moro). Na klatce piersiowej nosił coś na kształt kamizelki, do której przymocowana była opaska z emblematem Kirigakure. Przy obu udach, przytwierdzone bandażami, wisiały torby na wyposażenie shinobi. Posiadał także zwykłe sandały shinobi. Nosił okulary połączone z dziwnymi nausznikami. Nie wiadomo, czy mają czemuś służyć, czy pełnią tylko funkcję zdobienia. Na plecach zawiesza swój miecz - Hiramekarei*.

- Ja... Nic nie czuję! - wykrzyknęła i z lekką ciekawością, ale i strachem przyglądała się swojemu stroju. - Ale jak?! - Naruto pstryknął palcami i ogień momentalnie znikł.

- Lekki trening. - podrapał się po karku. - Jeśli ujrzycie go na polu bitwy, to nie wahajcie się w niego wejść. To może zmylić przeciwnika i Zetsu spłonie.

- Jakim cudem rozpozna, że to jeden z naszych? - zapytał Tsuchikage.

- To proste. Widziałem, jak wygląda Zetsu, a na dodatek wiem, jak on działa. Wystarczyło mi do tego kilka sekund, żeby go dokładnie prześwietlić. - wyjaśnił - A teraz skoro Sasuke jest w ich bazie i niby pod kontrolą, dowie się co nieco o ich planach. - Naruto nagle zapatrzył się na Raikage. - Owszem A-sama. Nie do wszystkiego będzie miał jako tako dojście. Madara na pewno będzie się bardzo pilnować. - westchnął - Niestety on jest ożywiony. Mamy trudności z prześwietleniem dokładnie jego umysłu. To jest nasz główny problem. - warknął - Tak Raikage-sama potrafię czytać w waszych myślach, kiedy mam na to ochotę, ale spokojnie nie jestem zdrajcą i nie mam zamiaru zagłębiać się w wasze myśli. - oznajmił spokojnie.

- Jaki jest wasz poziom? - zapytała Terumi.

- Uważam, że podchodzimy pod synów Hagoromo-samy. - złapał się za brodę, gdy to mówił.

- Nikt was nie pokona. - stwierdził ponuro Raikage, ale nagle Kurama, Mitsuhide i Naruto buchnęli śmiechem.

- Oj, nie byłbym tego pewny. - powiedział rozbawiony Kurama - Ja jestem ich w stanie pokonać. Mitsuhide, Shikuroma i wiele lisów. - radosny głos nagle się skończył - Ale niestety i Madara będzie na tyle silny, że chłopcy będą mieć problemy. - oznajmił smętnie. - Owszem są silni, ale nie doświadczeni. Pełną moc zyskają za kilka lat, pod ciężkimi lisimi treningami. Jako ludzie mają ludzkie doświadczenia, ale jako lisy nie mają żadnego. Ich świeżo nauczone techniki są potężne, ale do końca ich nie opanowali.

- To prawda. - potwierdził Naruto. - Przed nami jest jeszcze sporo lat treningów i walk. Na tę chwilę, proszę was, abyśmy stali się jednym wielkim, wspólnie działającym organizmem. Musimy pokonać Madarę. Ja was tylko proszę o zaufanie. - uważnie spojrzał na każdego Kage.

- Masz je od momentu, kiedy się poznaliśmy Naruto. - odezwał się Gaara. - Zawsze będę skory ci pomóc. Możesz na mnie liczyć. - blondyn kiwnął głową.

- Na mnie też. - dołączyła się Tsunade. - Przecież jestem twoją matką chrzestną... Rodziną. Nie ma o czym mówić, skarbie. - uśmiechnęła się do niego, on również odwzajemnił go.

- Macie też moje zaufanie. - odpowiedziała Mizukage. - Dość widziałam i jestem skora wam zaufać. Tobie i twojemu bratu.

- Dziękuję Mizukage-sama. - ukłonił się delikatnie.

- Jestem już stary, ale dość mi sił. - zaczął wódz Iwy - Zaufam wam. - w tyle rozległo się parsknięcie. - Kurotsuchi! - upomniał ją gniewnym tonem. Kobieta na dobre się roześmiała.

- Tyle siły masz, jak zwykły dziadek, którego łupie w krzyżach. - powiedziała przez śmiech. Onoki poderwał się i każdy mógł usłyszeć, jak jego biedny kręgosłup wydaje jęki bólu.

- Ty mała, bezczelna dziewucho! - wykrzyknął i stęknął z bólu. Kilka osób nie wytrzymało i zaśmiało się. - Jak tylko wrócimy do domu, to ci się oberwie. - warknął, na co brunetka z uśmiechem i lekceważeniem, machnęła tylko ręką w rękawiczce. Kiedy sytuacja i kręgosłup została opanowana, Naruto spojrzał na Raikage.

- A-sama? - zapytał cicho.

- I tak uważam, że jesteście nędznymi gówniarzami, ale tym razem ci zaufam. - powiedział ostro.

- Bardzo wam wszystkim dziękuję. - Uzumaki złożył pokaźny ukłon.

- No dobrze formalności zostają na potem. - zaczęła Tsunade. - Jakimi, ty i Sasuke jesteście książętami?! - wykrzyknęła blondynka. Naruto zarumienił się i spuścił ogony, jak i uszy.

- Ja i Sas... - zaczął i się zaciął - No bo Shikuroma-sama tak powiedział. - odburknął - Obaj tego nie chcieliśmy.

- Ale się wam należało, co uczyniliście dla mojego rodzeństwa i w dalszym ciągu robicie... Cóż cieszcie się z tego i przyzwyczajacie. - wzruszył ramionami.

- Odczep się z tym księciowaniem. - warknął - Żaden z nas książę. Jestem zwykłym nic niewartym człowiekiem, raczej pół-lisem, który na tej wojnie może zginąć. - w tej chwili Kurama porządnie przywalił Naruto z pięści w twarz. Tym razem nie hamował swojej siły. Blondyn przebił się przez pięciometrową ścianę, tworząc dziurę. Do sali wtargnęło lodowate powietrze i śnieg. Zaalarmowany Mifune i strażnicy wpadli do środka. Wcześniej nawet nie zdawali sobie sprawy, że do siedziby Samurajów włamali się wrogowie.

- Co się tu dzieje?! - wykrzyknął, dobywając katanę. Starzec ujrzał rozwścieczonego Kyuubiego, który wpatrywał się z wielką furią na dziurę, przez którą dosłownie parę sekund temu wyleciał Naruto. Nikt się nie odezwał ani słowem. Każdy był wpatrzony na lisa i dziurę. Nagle zauważyli, że wchodzi przez nią bardzo... Bardzo poturbowany Naruto. Z jego nosa, ust leciała złota krew. Kurama złamał mu szczękę, która zaczęła puchnąć tak samo, jak oko. Spojrzał w oczy swojego opiekuna, dojrzał w nich smutek i gniew. Sam zdał sobie sprawę, że posunął się za daleko. Z jego oczu poleciały łzy, po czym padł nieprzytomny na ziemię. Nagle lis podbiegł do niego i przyjrzał się jemu. Dotarło do niego, że przesadził. Szybko uleczył rany, które spowodował i zniknął razem z nim. Tsunade ujrzała na twarzy lisa skruchę, ale i lekkie rozczarowanie.

- Może mi ktoś wytłumaczyć, co się tu stało?! - ciszę przerwał Mifune.

- Naruto powiedział za dużo i Kurama go uderzył. Sprawa... rodzinna, że się tak wyrażę. - odezwał się Minato, wychodząc z cienia. Samuraj pobladł lekko na jego widok.

- Yondaime Hokage!? - wykrzyknął zszokowany - Jakim cudem?!

- Naruto mnie ożywił. - przerwał mu spokojnie. Mifune od razu zaczął uważnie przyglądać się jego twarzy i oczom.

- Jakim cudem nie masz znamion?! - wykrzyknął ponownie.

- Tylko mój klan jest w stanie poprawnie używać Kuchiyose: Edo Tensei. Nie potrzebuje ofiary z człowieka. - wyjaśnił.

- To co, to takiego? - zapytał.

- Krew i DNA osoby. - odpowiedział. Jedno słowo, a wszyscy zamarli.

- Krew? - parsknął samuraj - Niemożliwe.

- Byłem tego świadkiem. - odpowiedział Kankuro.

- Ja też. - odezwała się Temari.

- Ja również Mifune-sama. - powiedział Gaara, zachowując identyczny spokój, co Namikaze.

- Nie ma się czego obawiać z mojej strony. Orochimaru i Madara nie będą w stanie mnie przyzwać. Chociaż tyle. - westchnął. - A co do tej dziury... - zaczął, czy czcigodny Tsuchikage mógłby ją zatkać? - zapytał Onokiego.

- Akatsuchi. - powiedział starzec. Mężczyzna zaczął składać pieczęcie.

- Donton: Doruyuheki. - kilka sekund później dziura a'la Naruto została zatkana i już zimno nie doskwierało reszcie.

- Namikaze-sama, dlaczego ten Lisi Demon był taki wściekły? - spytał Mifune.

- Jak już mówiłem, mój syn powiedział o kilka słów za dużo. Kurama się rozgniewał. Mam wrażenie, że uraził i skrzywdził tym lisa. - westchnął smutno.

- Tego pot...

- Proszę go tak nie nazywać. - przerwał ostro - To Kurama był dla Naruto bratem, wręcz ojcem i rodziną. - powiedział stanowczo.

- Proszę wybaczyć. - skłonił lekko głową. - Chłopak nie wyglądał dobrze.

- Nic mu nie będzie. Ten Rudzielec już się nim zajmie. - odezwał się Shukaku, był nadzwyczaj spokojny i opanowany. Był wstrząśnięty tym, że ten lis okazał tyle miłości i opiekuńczości temu blondynowi. Zrobiło mu się go szkoda. Ukradkiem spoglądał na Gaarę, który miał bardzo podobny wyraz twarzy. Starzec kiwnął głową, że rozumie i nie będzie więcej wnikał.

- Mifune-sama dobrze się składa, że się zjawiłeś. - odezwała się Tsunade - Myślę, że w zaistniałej sytuacji, powinieneś wiedzieć, co się dzieje. Nikt się nie sprzeciwia? - spytała. Przez chwilę czekała na odpowiedź, ale jej nie uzyskała. - Mifune-sama. Madara Uchiha, Obito Uchiha, Orochimaru i Czarny oraz Biały Zetsu zawarli przymierze.

- Madara?! On przecież nie żyje! - wykrzyknął - Kto dopuścił się takiego okropnego czynu?

- Został ożywiony. - wyjaśniła - On i jego sojusznicy chcą wojny i zniszczenia ludzkości. Madara dążył i dąży do wielkiego pokoju, ale musi się pozbyć podziału, jakim są Ukryte Wioski. Mówię to tobie, ponieważ nikt nie będzie bezpieczny. Madara w końcu zaatakuje i zneutralizuje was, mówiąc dosłownie. Dlatego proszę o przystąpienie do naszego sojuszu w pokonaniu Madary. - zakończyła. Starzec złapał się za brodę i zaczął ją gładzić, myśląc.

- Wszystkie Ukryte Wioski się połączyły? - odezwał się, a raczej zapytał zdziwiony.

- Tak. - potwierdziła blondynka.

- Na tę chwilę szykuję milionową armię klonów, zwanych Białymi Zetsu. Naruto osobiście wyciągnął te wieści z głowy Madary, ratując mnie z ich kryjówki. Wszyscy tu obecni mogą to potwierdzić. - wskazała otwartą dłonią na Kage. Mifune podążył za jej dłonią wzrokiem.

- Rozumiem, ale wpierw chciałbym się naradzić z moimi ludźmi. - powiedział w końcu.

- Nie mam przeciwwskazań. - kobieta skłoniła lekko głową, tak samo, jak Mifune, po czym opuścił on wraz ze swoimi ludźmi pomieszczenie.

- Shukaku? - odezwał się Gaara. - Mógłbyś się zapytać Kuramy-sana o stan Naruto? - zapytał.

- Mogę. - oczy Tanukiego zaszły lekką mgłą. - Nic mu nie jest. - odpowiedział - Ale Rudzielec nie chcę gadać. Prowadzi rozmowę z nim.

- Dziękuję Shukaku. - Szop skłonił głową.

***Sasuke***

- Orochimaru. Kolejna dawka. - powiedział Obito. - Ich więź jest zbyt silna. - Wąż szybko wstrzyknął specyfik w kark bruneta, ten miał ochotę go zabić na miejscu. Mógł to robić delikatniej.

- Naruto, jestem na miejscu. - odezwał się w myślach - Ten gad wstrzyknął mi kolejną dawkę tego cholerstwa.

- Gdzie jesteś? - zapytał Naruto od razu.

- Pod ziemią. W ciemnym pomieszczeniu. Chyba jakieś więzienie. - odpowiedział.

- Dawaj znać, co i jak. - powiedział.

- Jasne. Do zobaczenia na polu bitwy braciszku. - mruknął, a jego myśli były rozbawione.

- To się zdziwią, jak nagle od tyłu będziesz wyniszczał armię. - zaśmiał się.

- Kończę. Coś gadają. - powiedział i odłączył się.

- Jak myślisz. Zabije go? - spytał i patrzył na młodego bruneta.

- Przy odpowiedniej perswazji owszem. - powiedział Orochimaru, odpowiadając Madarze. - Chłopak za chwilę powinien się ocknąć i będzie gotowy na rozkazy.

- Dobrze. - w tej chwili Sasuke zdecydował się obudzić. Przybrał obojętny wyraz twarzy, a oczy stały się obojętne i zimne.

- Sasuke? - odezwał się Madara. Chłopak spojrzał na Uchihę, chłodnym spojrzeniem swoich w pełni onyksowych oczu. Pod silną iluzją ukrył białe źrenice i jeszcze parę innych rzeczy. - Co szykujecie?

- Pokonanie was. - odpowiedział od razu jak robot. Jego głos był chłodny i pozbawionych wszelkich uczuć. Obojętność pod czystą postacią. - Zorganizowano Szczyt Kage, na którym podjęto decyzję o sojusz pięciu wiosek i wspólne pokonanie was. - zaczął wyjaśniać.

- Mapa na stole? - zapytał Obito. Sasuke skierował zimne wzrok na zamaskowanego Uchihę.

- Zostały na niej znaczone miejsce, gdzie ewentualnie zetrą się wasze i ich siły. - odpowiedział.

- Wiesz jakie to miejsca? - spytał Orochimaru.

- Nie. - odpowiedział.

- Kłamiesz. - powiedział Madara. Podejrzewał, że chłopak nie mówi prawdy.

- Nie. - Sasuke miał ochotę zaśmiać mu się w twarz, ale pozostał niewzruszony. W tej samej chwili został spoliczkowany. Cios był na tyle silny, że odrzucił głowę na bok. Twarz pozostała bez zmian, ale zaczerwieniony lewy policzek już nie.

- Mów prawdę! - rozkazał.

- Nie wiem, gdzie są te miejsca. - oznajmił pewnie - Nie przyjrzałem się, bo nie zdążyłem.

- Zaraz się okaże. - warknął starszy brunet i uruchomił Wiecznego Sharingana, po czym spojrzał w oczy Sasuke. Pół-lis z wielką precyzją i dokładnością zwodził go. Madara nie wiedział, że ułamek sekundy wcześniej Sasuke sam uruchomił Rinnegana i podsyłał fałszywe myśli. Burknął pod nosem. - Kiedy dojdzie do bitwy. Masz zabić Namikaze-Uzumakiego Naruto.

- Dobrze. - odpowiedział beznamiętnie.

- Gdzie są Bijuu? - zadał kolejne pytanie.

- Nie wiem. - odpowiedział - Mam na sobie pieczęć, która w razie zagrożenia usuwa mi pamięć o miejscu pobytu Bijuu.

- Kurwa. - mruknął pod nosem. - Jak się jej pozbyć?

- Tylko użytkownik może ją zdjąć. Jeśli zginie, pieczęć pozostanie. - powiedział chłodno, a w duchu pękał ze śmiechu z miny trzech oprawców, mimo że Obito był zamaskowany, to Sasuke ujrzał jego pokrytą z prawej strony bliznami twarz.

- Kim on jest? - zapytał w końcu Madara.

- Kyuubi. - odparł.

- Psia krew! - warknął. - Kto zna miejsce pobytu Bijuu bez tych pieczęci?

- Nikt. - Sasuke myślał, że ten idiota, którego zwą Madara Uchiha, uwierzył w to tak łatwo.

- Dlaczego Naruto miał żółtą ciecz na koszulce, kiedy go zraniłem i jakim cudem to przeżył? - zapytał, prawie warcząc. Madara był wściekły, że blondyn ot tak wszedł do kryjówki i ich ośmieszył.

- To krew, do tego nasza regeneracja jest na najwyższym poziome. - w tej samej chwili się zranił. Po kilku sekundach wypłynęła złota krew. - Posiedliśmy techniki zdolne do zniszczenia ciebie. - oznajmił chłodno.

- Jesteście ludźmi? - spytał Orochimaru, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę chciwości.

- Tak. - skłamał. Wąż uśmiechnął się delikatnie, co nie wróżyło nic dobrego, wręcz bolesnego i okrutnego.

- Dlaczego krew jest takiego koloru? - zapytał Wąż.

- Wypiliśmy wywar, który zmienił nam krew, kosztem dwóch technik. - odpowiedział, patrząc z obojętnością na Sannina.

- Jakich? - Sasuke szybko zademonstrował roślinną technikę i kryształ. - Co jeszcze potrafisz? - zapytał Obito.

- Władam wszystkimi żywiołami. - spojrzał na niego.

- Uruchom Sharingana. - Sasuke, dzięki iluzji zmienił swój Rinnegan na Mangekyo Sharingana. - Dlaczego ma takie kolory?

- Efekt wywaru. - kłamał jak z nut - Z mocą nic się nie zmieniło.

- Amaterasu, Susanoo, Tsukuyomi? - wymienił.

- W pełni opanowane. - Madara zadał jeszcze kilkanaście pytań o Naruto, jego słabości oraz o siłę Bijuu. Sasuke opowiadam wszystkim obecnym w pomieszczeniu bajeczki wyssane z palca. Obito i Orochimaru przysłuchiwali się jemu. W pewnym momencie Madara użył na Sasuke Tsukuyomi.

- Madara? - odezwał się nowy głos. Mężczyzna obrócił się w jego kierunku.

- Czego Zetsu? - warknął na czarnego Zetsu.

- Zostaw chłopaka. - powiedział - Wyczuwam od niego silne pieczęcie i nikt ich nie złamie. Podejrzewam, że nawet twoje eksperymenty na nic się zdadzą Orochimaru. Nic o Bijuu od niego nie wyciągniecie. Niech posłuży nam za broń przeciwko jego bratu. Łączy ich potężna więź, którą Sasuke osobiście zniszczy. Naruto nie zabije brata, będzie łatwym celem dla niego. - powiedział nutką wesołości w głosie.

- W twoich snach... - warknął w myślach, ale kamienna mimika twarzy bruneta pozostała nienaruszona.

- Orochimaru na wszelki wypadek wprowadzać jeszcze jedną dawkę. - Zetsu zwrócił się do Węża, który tylko kiwnął głową. Kilka sekund później cała czwórka opuściła pomieszczenie, pozostawiając "nieprzytomnego" bruneta na pryczy. Prócz tego w tym pokoju znajdował się mały stolik, krzesło i komoda. Wszystko miało surowy wygląd. Sasuke wykorzystał moment samotności i zaczął skanować teren. Wyczuł to samo uczucie, które towarzyszyło Naruto, ale tym razem wiedział, że jest nim Biały Zetsu. Uchiha pozostał w pozie osoby nieprzytomnej.

- Czarny leć na zwiad, ale nie pozwól, aby ktokolwiek zwłaszcza Biały i Czarny Zetsu cię zobaczyli. - powiedział w myślach. Na szczęście jego głowa była odwrócona od wzroku Zetsu. Kolczyk szybko i dyskretnie ulotnił się z tymczasowego lokum Sasuke i udał się na zwiady.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro