Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

74. Kraj Żelaza

Sasuke obudził się pierwszy tuż po wschodzie słońca. Burza zaprzestała swoich rządów nie długo przed wschodem słońca, więc na niebie pozostały czarne chmurki. Powietrze było odświeżające, że Uchiha z przyjemnością zaczerpnął go. Brunet rozpoczął przygotowania do śniadania. Parę minut później z chatki wyszedł Onoki, który stękał pod nosem na swoje plecy.

- Ohayo gozaimasu Tsuchikage-sama. - przywitał się z nim pół-lis. Ten tylko machnął na powitanie ręką. - Herbaty?

- Tak. - Sasuke podał mu ciepły napar ziołowy. Starzec zaczął go ostrożnie pić.

- Zaraz wracam. - powiadomił go, po czym zeskoczył z platformy na mokrą i błotnistą ścieżkę.

- Gdzie Sasuke-kun? - odezwała się Kurotsuchi, która usiadła obok dziadka.

- Poszedł zapewne na polowanie. - odpowiedział jej. Kobieta nalała sobie z dzbanka ciepłego napoju. Po pięciu minutach wrócił Sasuke z rybami. - Gdzieś je złowił?! - wykrzyknął, kiedy zobaczył naręcze świeżych ryb - Z tego, co wiem, najbliższa rzeka jest...

- Przeniosłem się w okolice Konohy. - przerwał mu z uśmiechem, a potem buchnął śmiechem z min shinobi. - Użyłem Hiraishinu. - wyjaśnił, po czym zajął się śniadaniem. Onoki i jego wnuczka zamilkli i przyglądali się, jak brunet sprawnie przygotowuje ryby do pieczenia, które po dwóch minutach piekły się nad Lisim Ogniem.

- Miałam się wczoraj zapytać... Ale jaka to technika? - wskazała na drewniane chatki.

- Roślinna technika. - odpowiedział jej - Dzięki jednej pieczęci mogę tworzyć, leczyć, odradzać, przyśpieszać wzrost roślin. Ogólnie mogę kontrolować roślinność. - wyjaśnił.

- Niesamowite. Na pewno pobiera dużo chakry. - powiedziała wpatrzona z zainteresowaniem w bruneta.

- Nieszczególnie, ale muszę się bardzo na niej skupić. - oznajmił i w tej samej chwili z chatki wyszedł Akatsuchi.

- Ohayo gozaimasu. - przywitał się Sasuke i podał mu napój, kiedy przysiadł się. Ochroniarz spojrzał na ognisko - Skąd rzesz wytrzasnął świeże ryby? - zdziwił się.

- Przeniosłem się w pobliże Konohy za pomocą Hiraishinu. - wyjaśnił mu z uśmiechem, po czym ruchem dłoni przypiekł skórkę ryby z góry. - Myślę, że można już jeść. - podał śniadanie kobiecie i starcowi. - Proszę Akatsuchi-san.

- Dlaczego dwie? - zdziwił się, widząc dwie pokaźnej wielkości ryby.

- Wziąłem poprawkę na twoją posturę. - uśmiechnął się delikatnie.

- Dziękuję bardzo. - I tak szybko oraz sprawnie śniadanie zostało zjedzone. Shinobi z Iwy zeskoczyli z platformy, a Sasuke pozbył się obozowiska, przywracając drzewa do poprzedniego stanu. Pół-lis poprosił, aby nałożyli na siebie opaski, po czym otoczył ich chakrą, a sam przybrał swoją lisią postać.

- Ruszamy. - oznajmił. - Pilnujcie opasek. - powiedział w myślach do kamieni, które zajęły swoje pozycje. Cała droga do granic z Krajem Żelaza przebiegła bez trudu. Kłopoty zaczęły się tuż przy granicy. Pogoda nie była dla nich łaskawa i trafili w środek burzy śnieżnej. Sasuke musiał bardzo zwolnić, wręcz powrócił do ludzkiego biegu. - Stać. - powiedział i szybko przybrał ludzką postać. - Chyba musimy iść pieszo. - shinobi z Iwy ściągnęli opaski.

- O cholera, ale śnieżyca. - powiedziała brunetka, kiedy ujrzała przed sobą dosłownie nic. Śnieg zasłaniał wszystko. Widoczność była prawie zerowa. - Ale dlaczego na nas nie pada?

- Przez chakrę, która was otacza. - oznajmił Sasuke - Lepiej ubierzmy się cieplej. - z kabury wyjął zwój, z którego odpieczętował ciepły płaszcz i grube, ciepłe rękawice. Pozostała trójka nie była w tyle i również przywdziała ciepłe odzienie. - Gotowi? - Uchiha przeleciał wzrokiem po towarzyszach podróży. - Dobrze. Stworzę kopułę z lodu, która ochroni nas przed wiatrem i śniegiem. Ogniem stopię śnieg, po którym będziemy stąpać. Przynajmniej utrzymamy równe tempo. - wszyscy przytaknęli i czekali. Sasuke zamknął oczy i zmarszczył brwi, po czym machnął rękoma, tworzyć coś na kształt kopuły. Kilka sekund później shinobi z Iwy i Sasuke zostali zakryci przez lodową osłonę. Z nóg Sasuke wydobył się Lisi ogień, który stopił śnieg w kopule, następnie ustawił się przed Sasuke. - Onko-Fu. - wypowiedział i kopuła się ruszyła. - Idziemy. - oznajmił.

- Niesamowite! - brunetka rozglądała się wokół. - Robi wrażenie.

- Dziękuję Kurotsuchi-san. - powiedział Sasuke. I tak po dwóch godzinach jednostajnego marszu ujrzeli ledwie zarysowany kształt dziwnej góry. - Co to za miejsce? - zapytał. Onoki skupił się na chwilę.

- Góra Trzech Wilków. - oznajmił po dwóch minutach. Góra miała trzy tak jakby paszcze, skierowane w trzy różne strony. Lodowe sople przypominały olbrzymie ostre zębiska bestii - To tam odbędzie się Szczyt Kage. - brunet kiwnął głową.

- Stać! - rozległ się krzyk. Nagle ze śniegu wyłoniła się odziana w biel i dziwną czarą maską postać. W dłoni dzierżyła katanę.

- Eskortuję Sandaime Tsuchikage! - krzyknął Sasuke, starając się przekrzyczeć wicher. - Zniszczę kopułę. - oznajmił do towarzyszy. Kilka sekund później lodowa kopuła zniknęła i wszyscy drgnęli, bo poczuli na sobie lodowy wiatr.

- Jak się zwiesz? - zapytała postać, która podeszła do grupy. Przy bliższym kontakcie miał na sobie białą zbroję. Miała na sobie też futrzaną pelerynę i rogi na hełmie.

- Uchiha Sasuke. - odpowiedział.

- Za mną. - oznajmił i odwrócił się, ruszając przez śnieg. Sasuke uruchomił dojutsu i zauważył, że było znacznie więcej odzianych w biel wojowników. Oni całkowicie zlali się ze śnieżnymi zaspami. Uchiha był podważeniem, ale tego nie ukazał. Po półtoragodzinnym marszu dotarli do stóp góry. Mężczyzna dotknął zaspy. Przed nim powstało przejście, przez które przepuścił podróżników. W środku było ciepło i przytulnie, mimo że przestrzeń była ogromna i pusta, a na ścianach wisiały pochodnie. Pomieszczenie było z brunatnej skały. Był tam również balkon.

- Witam Tsuchikage-sama. - odezwał się starszy mężczyzna z długimi, szarymi włosami, które prawie dosięgały jego bioder oraz z bandażami owiniętymi wokół głowy. Miał czarne oczy z wyrazistymi zmarszczkami pod nimi, szarą bródkę i wąsy. Ubrany w fioletowe kimono i sandały. - Nazywam się Mifune. Jestem generałem i dowódcą tego miejsca. - przedstawił się. - Na miejscu jest już Mizu- i Raikage. - oznajmił - Urakaku was zaprowadzi do reszty Kage. - powiedział, a z cienia wyłonił się nie za wysoki, łysawy mężczyzna z olbrzymimi brawami. Miał podobny koczek jak Onoki oraz gruby fioletowy szalik. Nosił podobny strój co jego przywódca, tylko że był koloru ciemnej zieleni.

- Witam. - ukłonił się Kage - Proszę za mną. - cała czwórka ruszyła dalej. - Przepraszam, ale to zebranie Kage. Tylko oni...

- Rozumiem. Poczekam na Hokage. Ona wszystko wytłumaczy. - przerwał mu uprzejmie. Urakaku kiwnął głową. Zaprowadził on Tsuchikage i jego doradców do wzdłuż korytarza, po czym zniknęli za zakrętem.

- Jak się zwiesz młodzieńcze. - odezwał się Mifune, który zszedł z balkonu.

- Uchiha Sasuke. - przedstawił się, czym wywołał lekkie zdziwienie na spokojnej i opanowanej twarzy dowódcy.

- Raikage powiedział, że jak się zjawi jeden z was, mam natychmiast go o tym poinformować. - oznajmił - Ty i niejaki Namikaze-Uzumaki Naruto macie przewodniczyć Szczytowi. - powiedział.

- Wiem o tym, ale wolę poczekać na brata i resztę. - oznajmił.

- Niech tak będzie. - zgodził się.

- Dziękuję Mifune-sama. - Sasuke ukłonił się.

- Zaprowadzę cię do pokoju, tam odpoczniesz. - wskazał kierunek.

- Dziękuję. - Mifune zaczął prowadzić bruneta wzdłuż korytarza. Starzec otworzył drzwi. Oczom Sasuke ukazało się małe, ale przytulne pomieszczenie. W kącie był kominek, z którego wypływało drogocenne ciepło.

- Strażnicy są do dyspozycji. - oznajmił - Tu jest ciepła herbata.

- Jeszcze raz dziękuję. - powiedział Sasuke. Mifune kiwnął głową i odszedł. - Naruto jestem w Kraju Żelaza. - odezwał się do brata w myślach.

***Naruto***

Liść i Piasek zbliżali się do granicy z Krajem Trawy. Naruto znajdował się na przodzie. Wokół nich roztaczał się nizinny i płaski krajobraz. Unikali osad i pól uprawnych, by się nie spowalniać. Biegli tak jeszcze przez godzinę, kiedy blondyn zahamował gwałtownie. Reszta ledwie wyrobiła się. Popatrzyli na pół-lisa z niepokojem i ciekawością.

- Sasuke jest na miejscu. - oznajmił głośno. - Możemy się przenieść.

- No to, na co czekasz? - powiedziała Tsunade. Blondyn kiwnął głową.

- Kurama, Shukaku do pieczęci. - nakazał Uzumaki. Bijuu bez gadania zniknęli w białym dymie, po czym reszta zniknęła w pomarańczowym błysku.

- Naruto! - warknął Sasuke i wskazał na uszy. Blondyn szybko się ich pozbył. Dosłownie sekunda za spóźnienia, a strażnik zauważyłby nieczłowieka.

- Kim jesteście? - dobył broni.

- Godaime Hokage - Senju Tsunade. - przedstawiła się.

- Godaime Kazekage - Sabaku no Gaara. - również się przedstawił. Zszokowany strażnik zaniemówił. W tej samej chwili do pomieszczenia wpadł Mifune i kilku uzbrojonych samurajów.

- Kim jesteście? I jak się tu dostaliście? - zapytał i zmrużył oczy.

- W tym był mój udział Mifune-sama. - odezwał się Sasuke i stanął przed nowo przybyłymi ludźmi. - To jest Hokage, to Kazekage. Zjawili się dzięki Hiraishinowi mojego brata. - wskazał po kolei wszystkie wymienione osoby. Mifune chrząknął, zanim przemówił.

- Witam i przepraszam. - ukłonił się delikatnie, gestem nakazał sowim ludziom o opuszczenie broni i wycofanie się, po czym skierował wzrok na dwójkę Kage - Zaprowadzę was i waszych doradców do sali, gdzie znajdują się pozostali Kage.

- Mifune-sama dziękuję. - powiedziała Tsunade. - Ale na razie muszą być obecni moi wszyscy doradcy. - wskazała na czwórkę Konoszan.

- Wiem o tym. - kiwnął głową - Proszę za mną. - Mifune zaprowadził wszystkich do pokoju narad. Kiedy przekroczyli kamienne wrota, ich oczom ukazał się okrągły stół, za którym siedzieli trzej Kage. Ich kapelusze zostały położone na stole. Cała trójka poderwała się na równe nogi. Mizukage siedziała pierwsza od lewej, później Tsuchikage, a następnie Raikage.

- Witam Hokage, Kazekage. - uśmiechnęła się w ich stronę. Mei była wysoką i szczupłą kobietą po trzydziestce. Miała jasnozielone oczy i długie, sięgające do kostek, kasztanowe włosy, których część była związana w wysoki kok. Posiadała także grzywkę, która zakrywała jej prawe oko, zaś dwa kosmyki krzyżowały się na jej biuście, tuż pod brodą. Ubrana w ciemnoniebieski strój z długim rękawem, sięgającym kolan. Ubiór posiadał zamek błyskawiczny, będący rozsunięty po prawej stronie od pasa w dół. Sukienka obejmowała tylko górną część jej ciała, ramiona, a także spód jej biustu. Pod nią miała siatkowaną bluzkę, która obejmowała górnej części ciała od sukni, pozostawiając jednak spory dekolt. Prócz sukni miała również szorty w tym samym kolorze, a pod nimi siatkowane spodnie, które sięgały poniżej kolan. Wokół jej talii znajdował się pasek z etui po lewej stronie. Mei miała sandały na wysokim obcasie, których nagolenniki sięgały kolan. Jej paznokcie u rąk i nóg były ciemnoniebieskie tak, jak usta. Pozostała dwójka Kage położyła swoje kapelusze obok pozostałych.

- Coś długo wam to zajęło. - mruknął Raikage, podchodząc z Bee do braci.

- Proszę wybaczyć Raikage-sama. - odezwał się Sasuke. Naruto olał A i podszedł z szerokim uśmiechem do Killera.

- Bee-ochan! - wykrzyknął i przybił żółwika z nim.

- Yo Lisi Pojemniku, bakayaro konoyaro! - w tym samym momencie Sasuke i A westchnęli na widok tej dwójki.

- Wzrośliście w siłę, po naszym ostatnim spotkaniu. - powiedział Kage Błyskawic.

- Tak Raikage-sama. - odpowiedział Sasuke, na co A burknął pod nosem i wrócił na miejsce.

- Później mamy do pogadania. - powiedział do braci.

- Dobrze. - kiwnął głową. Gaara i Tsunade usiedli na miejscu. Ochroniarze i doradcy za nimi.

- Co takiego się dzieje? - burknął Tsuchikage, a w jego głosie było słyszeć zirytowanie.

- Wojna. - odpowiedziała Hokage.

- Wojna, wojna... To już wiemy z tych cudacznych zwojów. - warknął starzec.

- Tsuchikage-sama proszę o spokój. - odezwał się Naruto, a jego wesoła twarz przybrała spokój i opanowanie. - Nie czas na kłótnie. Mam informacje, dosłownie wyjęte z głowy Orochimaru i Madary. - powiedział, czym spowodował głośne zaczerpnięcia powietrza.

- Jako to?! - wykrzyknął Raikage i uderzył w stół.

- Zapewne nie wiecie, że zostałam porwana przez Madarę i Orochimaru. - kolejne podniesione głosy wzburzenia i niedowierzania. Tylko Gaara zachował spokój. Nawet nie drgnął na te słowa.

- Milczeć! - ryknął Naruto. - Wiem, że jesteście wściekli, ale taka prawda. Osobiście uratowałem Ba... Hokage-sama. - poprawił się szybko - Wiem, co mniej więcej knują. Więc bądźcie przez chwilę cicho i mnie posłuchajcie. - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.

- Co dziecko... - w tej samej chwili błękitne oczy stały się lisie.

- Może wiele. - warknął groźnie, czym uciszył Raikage. Warknięcie było typowo lisie, więc zrobiło zamierzony efekt - Byłem w ich kryjówce. Techniki, jakie poznałem, umożliwiły mi przeskanowanie umysłów Orochimaru i Madary. Madara i Obito Uchiha stworzyli z jakimś Czarnym Zetsu milionową armię klonów Zetsu, zwanych Białymi Zetsu. Apeluję razem z bratem o połączenie sił i zjednoczenie się wszystkich pięciu nacji. - powiedział i spojrzał w oczy każdemu Kage.

- Co nam to da? - zapytała spokojnie Mizukage.

- Ratunek przed masowym mordem na ludzkości. - powiedział dobitnie Naruto. - Jest tu ze mną mój ojciec. Były Yondaime Hokage - Namikaze Minato. - z cienia wyłonił się ów blondyn i stanął obok Naruto. Raikage poderwał się na równe nogi.

- Jakim cudem?! Ożywiłeś go?! - wykrzyknął wściekły A. - Brać go! - rozkazał, ale głośne zwierzęce warkniecie Naruto, zatrzymały Daruia i C, którzy z lekkim przestrachem spojrzeli na Uzumakiego.

- Tak. - zgodził się z nim spokojnie, ale oczy były chłodne - I jak zapewne zważyliście, Otou-san nie ma skaz techniki. - Trójka Kage przyjrzała się blondynowi.

- Jakim cudem?! - zapytał zdenerwowany starzec.

- Jako że jestem ostatnim, żyjącym przedstawicielem Klanu Namikaze, którzy opracowali Kuchiyose: Edo Tensei. I tylko oni są w stanie w pełni kontrolować ją. Ja jestem tego żywym przykładem korzystając z tej techniki. - wyjaśnił.

- Tak jak mówi Naruto. - odezwał się Minato - Jestem ożywiony i w każdej chwili mogę wrócić, skąd przybyłem. - Jestem kluczem do planu, albowiem Orochimaru i Madara znają Edo Tensei i ich celem jest ożywienie byłych Kage. Wszystkich Kage. - podkreślił. - Dlatego tu jestem. Mogę wam pomóc z pieczętowaniem ich. Naruto? - spojrzał na syna.

- Prócz tego Madara usiłuje ożywić szczególnych shinobi z nietypowym kekkei genkai. Nie tylko z Konohy, ale nawet byłych Władców Miecza z Kiri. - tu spojrzał na Mizukage - Podsumowując... Grozi nam apokalipsa ludzkości. Jeśli nie połączymy sił.

- Naruto czas, by powiedzieć o Juubim. - powiedział Minato, na co Sasuke zaczerpnął gwałtownie powietrza, czym przykuł uwagę Kage i ich doradców.

- Co?! - wykrzyknęli wspólnie.

- Przecież Bijuu... - zaczął brunet zaniepokojony.

- Wiem Sasuke, ale nie ma sensu tego ukrywać. - położył mu dłoń na ramieniu, bo stał obok niego.

- Naruto Sasuke, co się dzieje? - odezwał się Gaara.

- Wiesz? - blondyn skierował wzrok na czerwonowłosego, który kiwnął głową potwierdzająco głową. - Kage. - zwrócił się do wszystkich. - Armia Białych Zetsu oraz ożywieńców, to nasz najmniejszy problem. - powiedział i oparł pięści na okrągłym stole, ręce miał wyprostowane, że stały się oparciem dla pochylonego ciała. - Czy znacie Shinju?

- Boskie drzewo? - odezwał się Tsuchikage - Co ma to do rzeczy?

- Znane też jest pod inną nazwą. Juubi. - powiedział Naruto, ale kiedy ujrzał niezrozumienie na twarzach Kage, zaczął tłumaczyć - Juubi jest skumulowaną chakrą wszystkich dziewięciu Ogoniastych Bestii. Madara zdobył ich chakrę z już nieżyjących Jinchuriki. - westchnął. Na sali zapadła martwa cisza.

- Naruto mów dalej. - nakazał Gaara.

- Osobiście razem z Sasuke poznaliśmy historię jego powstania, spisaną ręką samego Hagoromo-sama. Dotąd nie wiemy, jak go pokonać. Jeśli Madara dopnie swego, jesteśmy skończeni. Będziemy na jego łasce. - wszyscy Kage osłupieli i pobledli. Nawet Tsunade i Gaara, którzy byli trochę wprowadzeni w sytuacje, zaniemówili.

- Dlatego podzielam słowa Naruto. - powiedziała w końcu Tsunade. - Musimy się zjednoczyć. Musimy chronić bezbronnych mieszkańców.

- A co z Bijuu? - odezwał się Raikage. - Oni są kluczem do stworzenia tej... Bestii.

- Są bezpieczne w... - Tsunade zatkało mogła powiedzieć, gdzie się znajdują - Bijuu i ich Jinchuriki, znajdują się w Uzushiogakure. - Raikage i Tsuchikage poderwali się z miejsc. Mizukage otworzyła usta.

- Ty przebiegła kobieto! Zagarnęłaś wszystkie Bestie... - w braciach zawrzało.

- To był mój, Sasuke i Kuramy pomysł. - przerwał z chłodem w głosie Naruto, a temperatura w pomieszczeniu gwałtownie spadła.

- Jak to?! - wykrzyknął Raikage i ponownie uderzył w stół pięścią.

- By chronić ich przed takimi osobami jak wy. - warknął - W trójkę stworzyliśmy to miejsce, by znienawidzeni Jinchuriki zaznali spokoju. Kazekage-sama, Bee-ochan są tego dowodem.

- Sam tam mieszkałem przez pewien czas. Razem z moim rodzeństwem. - potwierdził Gaara.

- Też potwierdzam to, bakayaro konayaro! - z rapową stanowczością potwierdził Bee.

- Bee?! - wykrzyknął zaskoczony A.

- Przysięgę z Ośmiornicą złożyłem, yo. - Władca Kumogakure warknął i złapał się za nasadę nosa.

- I co z tym zrobimy? - odezwała się Mizukage. - Argumenty są nie do końca, według mnie przekonujące. - blondyn warknął pod nosem, ale zaraz się opanował.

- Jeśli wam udowodnię? - zapytał spokojnie.

- W jaki sposób? - spytała Terumi.

- Mamy raporty naszego szpiega, Mizukage-sama. Prócz tego Sasuke, jako że pochodzi z Klanu Uchiha, którego specjalnością jest przenikanie umysłu. Może wam pokazać, że nie kłamię. - Gaara wstał.

- Ja ufam im bezgranicznie. Uratowali Sunę przed zniszczeniem oraz mnie przed śmiercią. Nie ma potrzeby, żebyście mi pokazywali prawdę. - oznajmił pewnie. - Drodzy Kage. Ufam tej dwójce. Ich słowa powinny być wystarczającym dowodem. - przemówił, a jego postura, spokój i pewność wskazywały na szczerość i prawdę słów.

- Ty może mu ufasz Kazekage, ale my nie. Porwał naszych Jinchurikich. - oznajmił Tsuchikage. - Nie wiemy, czy ty i Hokage nie współpracujecie z tym całym Madarą.

- Na litość Mędrca! - w białym dymie ukazał się Kurama - Gyuuki, Shukaku wychodzić. - w kolejnym dymie ukazały się pozostałe Bijuu. - Słuchaj staruchu. - warknął - Nie po to Naruto i Sasuke gnają tu, abyś debatował nad oczywistościami. Bierzcie dupy w troki i łączcie się, bo wszyscy zginiemy. Wasza pieprzona duma tylko to utrudnia. - Trójka Kage patrzyła na wściekłego lisa z niemałym przerażeniem. Albowiem nie spodziewali się, że Bijuu staną przed nimi we własnej osobie. - Tsunade wybacz, ale to jest dziecinne zachowanie. Mam dwa tysiące lat i brałem udział w wielu wojnach, ale to jest zwykły teatrzyk. - kobieta kiwnęła głową, że rozumie. - Chłopcy wypruwają sobie żyły, żebyście się ruszyli i zaczęli działać. Zanim zginiemy. Shukaku? - Bijuu wystąpiło.

- Jak mój brat powiedział. - zaczął spokojnie - Wszystkie Bijuu są na wolności i pod ochroną. Zapewnili ją właśnie ta dwójka. Madara tego oczekuję, waszych kłótni, lania wody. Założę się, że oni doskonale wiedzą, że mamy tu Szczyt. Oni przez ten czas mogą mobilizować jednostki i szykować atak na wasze bezbronne wioski. Zamiast ustalać strategie, to się kłócicie o błahostki związane z nami i wyssaną z palca zdradą. Tak jak powiedział Naruto, musimy się zjednoczyć. Nie tylko ludzie, ale i my... Bijuu oraz Przyzwańce. Ten świat został w dużej mierze stworzony przez naszego Ojca. Hagoromo Otsutsuki. Mędrca Sześciu Ścieżek. Naruto ma informacje o częściowej strategii wroga. Wysłuchajcie go od początku. - powiedział, a Gaara uśmiechnął się lekko pod nosem.

- A skąd mamy wiedzieć, że... - zaczął Raikage.

- Ach, na litość Złotego! - warknął tym razem Sasuke, który naprawdę długo się powstrzymywał - Ja i Naruto mamy podpisany pakt z lisami i to dzięki właśnie lisim szpiegom zyskaliśmy te informacje. Naru był osobiście w kryjówce Orochimaru i uratował Tsunade-sama z ich rąk. Prócz tego zdobył cenne informacje, o których Madara i jego sojusznicy nie zdają sobie sprawy. Nasza dwójka ma sojusz z Bijuu i są oni w każdej chwili stawić się do walki o wolność. Rozumiem waszą nieufność, ale musicie zaprzestać i zaufać sobie nawzajem, bo tylko dzięki zaufaniu będziemy w stanie coś uzyskać. - wygłosił.

- Dobrze. - odezwała się Mizukage. - Proszę, aby wszyscy wyszli i pozostawili naszą piątkę samych.

- Ale... - odezwał się blondyn.

- Naruto nie. - przerwała mu blondynka. - Opuście nas na chwilę. - po chwili w sali została tylko piątka Kage.

- Kazekage, czy naprawdę jesteś w stanie powierzyć tej dwójce opiekę nad Suną? - spytała Mizukage.

- W tej chwili w Sunie są ich klony i pilnują jej. - odpowiedział - Ufam im i jestem skory powierzyć im życie moich ludzi. - powiedział poważnie i stanowczo.

- Raikage? - przeniosła wzrok na niego.

- Ta dwójka wzrosła w siłę od naszego ostatniego spotkania. - powiedział w końcu niechętnie. - Obaj nie cackają się z sytuacją. Naruto pokazał mi, że jest godny zaufania. Mój druh, go polubił i w kółko o nim papla, co mnie doprowadza do kurwicy... Ale nie jestem w stanie powierzyć im opieki nad Kumo. Czuję, że coś ukrywają. A ty Kazekage i Hokage wiecie dokładnie co. - spojrzał na nich.

- Wiemy. - zgodziła się z nim Senju - Ale nie powiemy. - Gaara potwierdził skinieniem głowy.

- Hokage, czy ten cały Madara jest na tyle potężny, aby nam zagrozić? - spytał Tsuchikage.

- Tak. - skinęła głowę i westchnęła - Byłam tego świadkiem. Trzy dni temu byłam w ich kryjówce. To Naruto mnie uratował i wyleczył.

- To, kto się z nami komunikował przez te zwoje?! - Raikage rzucił na stół ów zwój.

- Minato-san. - odpowiedział tym razem Gaara - Byłem tego świadkiem, wielokrotnie. Cały ten czas przybywałem w Konosze.

- Czyli to jest... - zaczął Onoki.

- To nie jest spisek, starczy idioto! - warknęła blondynka. Kobieta miała tego pomału dość - Pomału puszczają mi już nerwy. Proste pytanie... Łączymy się czy macie zamiar ginąć, siedząc i popijając sobie herbatkę w gabinecie?! - zapytała przez zęby - Bo ja wolę walczyć i zginąć, by chociaż ocalić kogo się tylko da!

- Ja też jestem za tym, co mówi Hokage. - zgodził się z nią Gaara. - Suna będzie walczyć. - pozostała trójka Kage spojrzała na siebie. Na sali zapadła nieprzyjemna i ciężka cisza.

- Jaka jest gwarancja, że to nie jest zwykły spisek? - odezwał się w końcu Raikage.

- Żadna. - blondynka zamknęła i otworzyła oczy pomału, wypuszczając przez zęby powietrzę. Była bardzo zirytowana zachowaniem A - To od was będzie zależeć, co zrobicie. - powiedziała i oparła łokcie na blacie, dłonie splotła i oparła na nich brodę. Latała wzorkiem po reszcie. Czekała.

- No dobrze Kiri przyłączy się do wojny. - odezwała się Terumi. - Mój poprzednik zapewnił, że ta dwójka przystojnych młodzieniaszków jest godna zaufania. - blondynka skinęła głową w stronę Mei. Tsuchi- i Raikage spojrzeli z niemałym zaskoczeniem na Mei.

- Mizukage!? - odezwał się wzburzony A. - Nawet ich nie znasz jak...

- Yagura nie bez powodu o nich mówił. Ufam Yagurze i jego osądom. - oznajmiła stanowczo.

- Trzy do dwóch. - powiedziała Tsunade. - Może łaskawie wysłuchacie, co chłopcy mają do powiedzenia? - Onoki i A popatrzyli z gniewem na Sannikę, ale obaj kiwnęli głowami, zgadzając się. - blondynka wstała i podeszła do wrót. - Naruto, Sasuke. - zawołała braci, którzy weszli do środka. Razem z mężczyzną z warkoczem.

- Kim on jest? - spytał podejrzliwie Raikage.

- Dowód. - oznajmił przybysz i ukłonił się w kierunku Kage - Witaj Tsunade-sama.

- Witaj Mitsuhide. - posłała mu lekki uśmiech.

- Ten lis... znaczy człowiek. - poprawiła się szybko - Był szpiegiem w kryjówce Orochimaru. To właśnie on jest świadkiem knowań Madary i reszty.

- To jest prawda. - odezwał się - W tym zwoju mam zapisane wszystkie informacje, jakie zdobyłem, będąc tam oraz potwierdzam, że Madara posiada milionową armię i ma zamiar ożywić wielu potężnych shinobi.

- Ty byłeś w środku? W ich... - w tej samej chwili lis rozpłynął się w powietrzu, po czym pojawił się za Raikage.

- Tak. Byłem w środku. - odpowiedział cicho. A zerwał się z krzesła. - Moje zdolności mi na to pozwoliły. - Mit położył na stole zwój. - To jest ten zwój. - zszokowani Kage patrzyli, to na zwój, lisa, a Tsunade i braci.

- Skąd macie takich potężnych sojuszników? - spytał Tsuchikage.

- Jestem lisem, ale przybrałem postać człowieka. - oznajmił Mitsuhide - Uważam, że moja oryginalna postać byłaby niewygodna.

- No dobrze. - zaczął Raikage - Wysłuchamy was od początku. - A usiadł z powrotem na miejscu. I tak bracia rozpoczęli przedstawiać od początku swoją relacją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro