71. Podróż na Szczyt
Rudy lis i jego Jinchuriki zniknęli za drzwiami. Gaara skinął głową w stronę Sasuke, po czym opuścił szpital. Kushina zmarszczyła brwi i spojrzała na Sasuke oraz na wyjście Kazekage.
- Sasuke, do czego im potrzebni mój syn i Rudzielec? - spytała i podparła rękoma boki.
- Sora... - zaczął brunet - On jest, a raczej był fałszywym Jinchuriki Kyuubiego. - oczy wszystkich słuchaczy, prócz Mita otworzyły się szeroko.
- Jak to?! - wykrzyknęła czerwono włosa.
- Siedemnaście lat temu, podczas ucieczki Kuramy. Uwolnił on bardzo dużo chakry, która unosiła się w powietrzu. Po jego ponownym zapieczętowaniu, ktoś zebrał ją i zapieczętował w tym chłopaku. Sora jest w naszym wieku i jakimś cudem jest połączony z Naru, właśnie przez chakrę Kuramy. Kiedy byliśmy w Kraju Złotego, brat nic nie czuł, ale kiedy tylko zjawiliśmy się tu. - zamilkł na moment - On padł na ziemię w agonii bólu i zaczął krzyczeć jego imię. Obaj jakoś na siebie reagują. - wzruszył ramionami - Nie wiem jak bardzo. - zamilkł.
- Naruto... - zaczął Kakashi - Naruto i Sora są połączeni w podobny sposób, jak wasza dwójka? - pół-lis zmarszczył brwi, do końca nie rozumiejąc słów byłego senseia. On to zauważył. - Chodzi mi o waszą więź. Twoją i Naruto. Obaj czujecie ból, uczucia i tak dalej. - lepsze wyjaśnienie Kakashiego, poskutkowało zrozumieniem dla bruneta.
- Tak. Coś na kształt naszego połączenia. - kiwnął głową, zgadzając się. - Naru z pomocą Kuramy ratuje jego życie. Podejrzewam, że pieczęć jest jakoś połączona z jego linią życia, kiedy jej zabraknie, Sora umrze... Umrze, jak zwykły Jinchuriki, podczas przymusowego zabrania chakry. Każdy Jinchuriki bez chakry Bijuu tak kończy. Shinobi, którzy pieczętowali chakrę w Sorze, musieli znać jej efekty.
- Na to wygląda. - kiwnął głową Kaszalot - Jak z nim? - spytał po chwili. Sasuke skupił się na sekundkę.
- Wygląda na to, że Sora z tego wyjdzie prawie bez szwanku. - uśmiechnął się delikatnie.
- Wybaczcie Sasuke Kakashi, ale muszę zaplanować Szczyt, póki Tsunade nie będzie w pełni zdrów. - odezwał się Minato, który uważnie przysłuchiwał się ich rozmowie. - Musicie to przenieść na inny czas tę rozmowę.
- Zanim pójdziesz, gdzie ono ma się odbyć? - zapytał Uchiha.
- Kraj Żelaza. Sala Samurajów. - Sasuke zaskoczyły te słowa. Nie miał pojęcia, gdzie się to znajduję i zmarszczył brwi. - Po minie nie wiesz, gdzie to jest? - uśmiechnął się do niego blondyn.
- Niestety nie. - odwzajemnił słabym uśmiechem słowa.
- Na północy zachód w kierunku Kraju Ziemi. - wyjaśnił.
- Rozumiem. Dziękuję. - Minato kiwnął głową, po czym zniknął w żółtym błysku.
- Hura! Udało mi się, dattemasa! - wykrzyknęła nagle Kimisa, która skała ze szczęścia. Albowiem dziewczynka przez cały czas zajmowała się przelaniem do znacznika chakry. - Sasuke-nichan udało mi się! Udało mi się! - wykrzyknęła z czerwonymi polikami i błyszczącymi zielonymi oczami. Uchiha zaśmiał się, tak jak pozostałe towarzystwo, znajdujące się w szpitalu.
- Brawo mała. - pogłaskał ją. - Pokaż, czy aby na pewno. - poprosił o jej dłoń, którą od razu wystawiła. Sasuke szybko sprawdził, czy dokładnie rozprowadziła chakrę. - Doskonale. Gdzie chcesz mi go nałożyć? - spytał.
- Na kostce. - oznajmiła - Ale nie wiem, jak to zrobić.
- A to akurat jest najprostsze. Sam tego nie robiłem, ale widziałem wielokrotnie, jak Naru to robił. - uśmiechnął się pokrzepiająco do niej - Przyłóż swój znacznik do obiektu i przy użyciu chakry, znajdującej się w znaczniku, odbij jej kształt na mojej kostce. - dziewczynka kiwnęła głową i przyłożyła prawą dłoń do lewej kostki Sasuke. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, jak chakra, znajdującą się w pieczęci odbija się, jak pieczątka na nodze Sasuke. Kilka sekund później Kimisa otworzyła oczy.
- Udało się, dattemasa. - powiedziała zaskoczona i spojrzała na Sasuke.
- Owszem. Brawo Kimi-chan. - pochwalił ją - Ale na razie...
- Nie umiem jeszcze się przenosić. - przerwała mu - Ale w wolnej chwili poproszę ciebie, Naruto-nichan albo Minato-san, aby mi pokazał. - uśmiechnęła się. - Sasuke-nichan, czy mogę na cioci Kushinie też ją założyć?
- Myślę, że tak. - dziewczynka z bananem na twarzy dopadła czerwono włosą kobietę, która wdała się w rozmowę z Sakurą i Kakashim. Sasuke ulotnił się na chwilę, znikając w błękitnym błysku. Nikt tego nie zauważył, no prawie nikt. Mitsuhide patrzył uważnie na bruneta, który tylko uśmiechnął się w jego stronę.
- Sasu... A gdzie on jest? - zdziwiła się Kushina.
- Nie długo wróci. - odezwał się czarny lis. - Spokojnie. Nie ma się czym martwić.
- Wiesz, gdzie się udał Sasuke-kun? - odezwała się Sakura i delikatnie cofnęła się, kiedy zbliżyła się za bardzo do lisa.
- Nie. - odpowiedział i westchnął - Chyba moja zbroja za bardzo was odstrasza. Uśmiechnął się, po czym w całkowicie czarnym dymie ukazała się postać człowieka bez zbroi, lecz w zwykłym stroju shinobi. Czarne włosy miał zaplecione w długi warkocz, przerzucony na lewy bok. - Lepiej? - Sakura maniakalnie kiwnęła głową. Była wpatrzona w lisa, który był przystojnym młodym mężczyzną. Dziewczyna widziała mimo czarnego dresu dobrze zarysowane mięśnie ramion i brzucha. Szczupła sylwetka oraz wysokość dodawała mu powagi i jakoś takiego rycerskiego charakteru. Lis był troszkę skrępowany przenikliwym wzrokiem różowo włosej. - Sakura możesz się tak we mnie nie wpatrywać. Nie jestem do tego przyzwyczajony. - powiedział łagodnie, ale ton wskazywał na delikatny rozkaz. Dziewczyna od razu oprzytomniała.
- Wybacz... - zaczęła.
- Mitsuhide.
- Mitsuhide-san. - lis uśmiechnął się do niej lekko.
***Sasuke***
- Sasuke Gaara cię prosi. - odezwał się w myślach Kurama. - Natychmiast.
- Dobrze. - odpowiedział i spojrzał na Mitsuhide, który uważnie wpatrywał się w bruneta. Chłopak uśmiechnął się w jego stronę, po czym zniknął w błękitnym błysku. - Gaara, prosiłeś mnie? - odezwał się, kiedy pojawił się w pokoju sypialnym Kazekage. Nastolatek wzdrygnął się - Wybacz. - powiedział szybko.
- Nic nie szkodzi. Dziękuję. - uśmiechnął się delikatnie. - Sasuke, mam do ciebie i Naruto prośbę.
- Słucham cię. - Jinchuriki wskazał na stolik i dwa jasnobrązowe fotele. Obaj na ich usiedli.
- Czy zechciałbyś, razem z bratem wysłać do Suny wasze klony dla ochrony. Martwię się o lud. - powiedział.
- Nie ma problemu Gaara. Rozumiem, co czujesz. Jako opiekun i władca wioski. - oznajmił.
- Dziękuję ci Sasuke. - prawie niezauważalnie odetchnął z ulgą.
- Skoro jesteśmy sami... - zaczął brunet - Wiem, że masz masę pytań. - nastolatkowie zaśmiali się.
- Ma kilka owszem, ale nie czas na nie. Bardziej mnie obchodzi, co zrobicie na Szczycie. - posłał mu lekki uśmiech.
- Jeszcze nie planowaliśmy za bardzo tego, ale myślę, że nie ma po co tworzyć planów na rozmowy. Wszystko się okaże, ale z pewnością będziemy musieli powiedzieć trochę rzeczy o sobie. - westchnął. - Lisie znaki będziemy starali się ukryć jak najdłużej. Nie wiem, jak ludzie na nie zareagują. Lepiej, by ufali ludziom, a nie wybrykom natury. - zaśmiał się wcale niewesoło.
- Owszem, z pierwszym masz rację, ale co do wybryków się nie zgadzam. - posłał mu znaczące spojrzenie, na które brunet uśmiechnął się przepraszająco. Na chwilę zapadła przyjemna cisza - Dobra, jednak nie wytrzymam. - Sasuke parsknął śmiechem. - Jakim cudem staliście się tacy? - zapytał.
- Wypiliśmy specjalny wywar. - wzdrygnął się na wspomnienie jego składu - Był tak ohydny, że myślałem, że go nie przełknę. Ohyda. A skład to było głównej mierze to... - pazurem zrobił ranę na palcu wskazującym.
- Krew? - brunet kiwnął głowa. - Faktycznie obrzydlistwo. - stwierdził i zmarszczył brwi z niesmakiem.
- Dobrze, że cię przy tym nie było. - powiedział.
- Zgadzam się. - obaj po kilku sekundach wybuchli śmiechem. Nagle Sasuke zamilkł.
- Co jest? - chłopak znał doskonale ten wyraz twarzy.
- Naruto... - brunet szybko złapał Gaarę za przedramię, oparte na stoliku, po czym zniknęli w błękitnym błysku. Obaj pojawili się w szpitalu, w idealnym momencie, gdyż właśnie przez dwuzawiasowe drzwi przechodził blondyn z Sorą.
- Gaara! - wykrzyknął Naruto i podszedł do niego, mocno go ściskając - Stęskniłem się za tobą, dattebayo. - uśmiechnął się. - W końcu mogę się przywitać jak należny. - zaśmiał.
- Ja za tobą też Naruto. - powiedział Gaara.
- Uwaga! - Naruto zwrócił uwagę wszystkich obecnych shinobi w szpitalu. - To jest Sora. Przez pewien czas będziecie czuć od niego chakrę Kuramy. A nasza trójka zaraz wraca.- oznajmił. Wszyscy tylko kiwnęli głowami i wdali się z nim w rozmowę. Bracia zabrali ze sobą Sakurę. Naruto nie popuścił Sasuke i pamiętał o zakładzie.
- No braciszku. Wykonaj zadanie. - powiedział z wyczuwalną kpiną w głosie.
- Przymknij japę Usuratonkachi. - warknął i to dosłownie. Sakura, aż wzdrygnęła się na ten dźwięk.
- Sasuke-kun Naruto? O co... - zaczęła.
- Już ci tłumaczę Sakura. - uśmiechnął się do niej - Sas przegrał ze mną zakład. Więc teraz przyszła pora na wykonanie zadania, w którym masz brać główną rolę.
- Aha... - brunet westchnął tylko.
- Miejmy to już za sobą. - burknął pod nosem. - Sakura... - brunet zwrócił na siebie uwagę dziewczyny. Po czym w połyskującym srebrnym dymie ukazała się postać pół-lisiej formy Sasuke, na dodatek nałożył na siebie iluzję i zmienił strój na czarno-srebrne kimono w lisy u spodu stroju. Różowo włosa wypatrzyła się wielkimi zielonymi oczami na Sasuke. Jej żuchwa opadła, tworząc wielkie "o". Kilka sekund później zemdlała z wypiekami na twarzy. Sasuke warknął soczyście, dopinając do tego przekleństwo. Uchiha specjalnie rozchylił kimono na piersi. - Jesteś idiotą Naruto. I to największym. - powiedział, ale on przez wybuch śmiechu i stracenie władzy w nogach zwijał się ze śmiechu na zielonej trawce na polu treningowym. Wybrali je, gdyż tu stoczyli pierwszą walkę z Kakashim. Brunet patrzył jeszcze chwilę na Młotka, po czym... - Omoide no Sōsa! - wykrzyknął i usnął pamięć dziewczynie. Blondyn momentalnie przestał się śmieć i poderwał się na równe nogi.
- Czy ty... - zaczął.
- Usunąłem jej pamięć Młotku. - przerwał z dumnym uśmiechem i przyjął poprzednią formę shinobi w adekwatnym stroju, jaki mu przypada.
- Jesteś okropnym draniem Draniu. - warknął na niego.
- Owszem, a ty w równym stopniu jesteś najgłupszym młotkiem Młotku. - odpyskował mu. W tej samej chwili Sakura zaczęła się budzić.
- Co... Co się stało? - spytała otumaniona.
- Zemdlałaś, a ja cię przeniosłem na świeże powietrze. Mało istotna sprawa. - uciął Sasuke.
- Aha... Dziękuję Sasuke-kun. - on tylko kiwnął głową i pomógł jej wstać.
- Wracamy. - oznajmił sucho blondyn i zniknął w pomarańczowym błysku.
- A jemu, co się stało? - zapytała dziewczyna.
- Nic, czym musisz się przejmować. - powiedział Sasuke, po czym oboje zniknęli w błękitnym błysku. Kiedy pojawili się, jak się okazało w gabinecie Piątej Hokage, która zjawiła się dosłownie kilka sekund po Sasuke i Sakurze.
- Z czym stoimy? - spytała bez ogródek. - Wykładać wszystko na stół.
- Ale... - zaczęła jej uczennica.
- Naruto mnie wyleczył. Jestem zdrowa tylko zmęczona psychicznie. - przerwała Shizune. - Więc?
- Kage wyruszyli do Kraju Żelaza, prócz Tsuchikage. - odezwał się Minato.
- Czyli jednak mamy Szczyt. Dobra robota Minato. - skinęła na blondyna głową - Mam nadzieję, że zaopiekowałeś się Liściem i domem?
- Tak Tsunade. - Yondaime podał jej zwój - Tu są moje notatki, pomysły naszej rady i...
- Dziękuję ci, ale czas nas goni. Krótko i na temat. Co ustaliliście pod moją nieobecność? - jej ton przybrał barwę powagi, skupienia, pośpiechu i władzy.
- Mieszkańcy do końca nie wiedzą, o co chodzi. Mur, brama pod obserwacją. - powiedział Minato. - Nara, Hyuga, Yamanaka, Inuzuka. Zajęli się ochroną wioski. Kakashi i jego oddział pilnują ważnych budynków, łącznie z tym. - blondynka kiwnęła głowa. - Bijuu pod ochroną. Są na bieżąco. Kazekage również zaczął drobną militaryzację Suny. - Senju spojrzała na Gaarę, który skłonił głową na potwierdzenie słów Czwartego. - Bracia wyruszą i przymuszą Tsuchikage do udziału w Szczycie.
- Dziękuję Minato, Gaara. - skierowała słowa na dwójkę Kage. - Naruto Sasuke, wyruszamy dziś w nocy. Nie wiemy, ile czasu potrwa narada. Waszym zadaniem będzie moja ochrona, jak i ochrona pozostałych Kage. Dacie sobie radę?
- Tak. - odpowiedział Sasuke.
- Sasuke wyruszysz po Tsuchikage. Naruto, Minato i Shikaku wyruszą ze mną jako ochrona i moi doradcy. Kazekage bierze swoje rodzeństwo zapewne. - wyróżnieni shinobi skinęli głową. Gaara potwierdził cichym "tak" - Kurama Shukaku. Wasza dwójka ma być w pieczęciach i się nie wychylać. Prócz tego macie informować swoje rodzeństwo o przebiegu rady. - po czym spojrzała na swoją uczennicę - Wybacz Shizune, ale musisz zostać i szykować medyków. - kobieta nie miał żalu. Skinęła z powagą głową. - Dziękuję.
- Ale czy czasem ona nie ma być ściśle tajna? - zdziwił się lekko jej słowami.
- Owszem Kurama, ale wasza dwójka będzie w pieczęciach. Tu Kage nic nie zrobią z tym. Dom ma być cały czas na bieżąco. Niech jedno z was to przekaże. - oznajmiła poważnie. Rama kiwnął głową, że on to zrobi. Lis usunął się w kąt gabinetu. Shukaku mruknął pod nosem, ale ostre spojrzenie Tsunade od razu uciszyły Szopa i postawiły go do pionu. - Kakashi, Jiraiya przejmujecie na czas mojej nieobecności władzę. - Kaszalot otworzył szeroko oko ze zdziwienia.
- Hokage-sama, ale ja... - zaczął Hatake.
- Ufam ci. - przerwała mu - Poradzisz sobie z tym. Masz do dyspozycji Kushinę, ona miała styczność z obowiązkami Hokage. Tak samo, jak Sarutobi. Możesz się ich radzić.
- Dobrze Hokage-sama. - ukłonił się. Jiraiya skinął w ciszy głową.
- Sasuke wyruszysz za godzinę. Dasz radę? - spojrzała na niego.
- Oczywiście Hokage. - odpowiedział brunet. I tak zaczęły się przygotowania do podróży. Kilka minut przed opuszczeniem przez chłopca Konohy Kurama zaczepił bruneta.
- Sasuke... - zaczął i zbliżył się do niego. - Myślę, że po opuszczeniu Liścia daruj sobie kamuflaż. Ułatwi ci to bieg. Pamiętaj o dojutsu. Dzięki Energii Naturalnej będziesz w stanie przebyć drogę do Kraju Żelaza w kilka godzin. - chłopak skinął głową - Otocz Tsuchikage Energią i połącz go z sobą. Łatwiej będzie, jak nałożysz na niego iluzję, by zamydlić jego oczy. Po tym możesz ruszyć w pełnym biegu do Kraju Żelaza. Powodzenia Sasuke. - lis klepnął go w ramię. Naruto przyglądał się temu z kilku metrów, po czym podszedł do brata.
- Tylko nie zawal. - blondyn wystawił zaciśniętą pięść przed siebie. Sasuke przybił z nim żółwika. Obaj z szerokimi i zadziornymi uśmiechami spojrzeli sobie w oczy.
- Do zobaczenia. - powiedział Uchiha i zniknął w błękitnym błysku.
- Dobra Aniki bierzemy się do roboty. - zatarł ręce. - Czas się zabawić.
- Aż tak lubisz kłopoty? - zapytał z kpiną.
- Sam je przyciągam. A po pierwsze nie będę gorszy od tego Drania. - wskazał kciukiem miejsce, gdzie jeszcze parę chwil temu stał ów chłopiec.
- Naruto, to nie zabawa. Masz chronić Kazekage i Hokage. - upomniał go lis.
- Wiem, wiem. - zbył go machnięciem dłoni. - Jeszcze trzy godziny i wyruszamy, dattebayo. - uśmiechnął się szeroko i dziarskim krokiem ruszył w stronę byłego senseia. Kurama tylko pokiwał głową i ruszył za nim. - Kakashi-sensei?
- Tak Naruto? - odezwał się szaro włosy. Kurama stanął na uboczu, ale zaraz od nich odszedł, gdyż ujrzał Shukaku. Wdali się w cichą rozmowę.
- Gdzie jest Sora? - zapytał Użytkownik Sharingana.
- Odpoczywa. - odpowiedział. Sora po dwugodzinnym wyjaśnieniu, kim są ci wszyscy shinobi oraz potwierdzeniu, że Naruto jest prawdziwym Jinchuriki. Chłopak po prostu psychicznie padł. I udał się na spoczynek
- A ty jak się czujesz? - spytał.
- Wyśmienicie. - uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- To dobrze. - odwzajemnił uśmiech pod maską.
- Kakashi-sensei wiem, że sprawa z Obito cię dobija. - powiedział dosadnie. - A propo. Znam jego jutsu Sharingana. Skoro on ma Mangekyo, to ty też powinieneś go...
- Mam go, ale nie wiem, jak go używać. - przerwał mu.
- Z raportów Mitsuhide wiem, że nazywa się Kamui*. Pokażę ci, jak go użyć. - blondyn uruchomił dojutsu. Gestem nakazałby Hatake zrobił to samo. Po czym złapał Kaszalota za ramię i stworzył portal, przez który wepchnął senseia. - W ten sposób Obito chroni się przed ranami. Jego atakowane części ciała lądują tu, ale nie wiem, jak on to dokładnie robi. - wzruszył ramionami.
- Jak wy potężni jesteście? - westchnął cicho Użytkownik Sharingana.
- Dość, by obronić osoby, na których nam zależy. - odpowiedział. - Wracając do techniki Obito. To jest jakiś wymiar. Nie wiem, jak on działa... Na razie. Gdyby nie wisząca w powietrzu wojna. Zająłbym się tą techniką porządnie. - pokręcił głową. - Kakashi-sensei pokazują ją tobie, bo tylko ty... W tej chwili jesteś w stanie ją szybko rozszyfrować.
- Ja? Niby jakim cudem Naruto? - podniósł odrobinę głos.
- Takim, że przez lata zgłębiałeś możliwości swojego Sharingana. Ty lepiej wpadniesz na pomysł jak użyć... I kiedy. - Naruto zmarszczył brwi. - Wracamy. - blondyn szybko stworzył portal, któremu Kakashi uważnie się przyjrzał. Tak jak uprzednio wepchnął senseia do niego. - Wybacz, ale wyczułem zaburzenia chakry tam płynącej.
- Jak to zaburzenia?! - zaniepokoił się.
- Chyba ten wymiar jest taki sam, jak wymiar, którego używa Obito... To tylko moje spekulacje! - podniósł szybko ręce, by nie dać dojść do słowa Hatake. - Wyczułem, jak ktoś tam jest. Na to wygląda, że twój i jego Sharingan są połączone z tym wymiarem. Możecie korzystać z niego. Kakashi-sensei uważaj, jak go będziesz używał. Z tego, co udało mi się odkryć, to że potrafię, jak Obito przenikać przez przedmioty. Spójrz. - blondyn szybko przeszedł przez latarnię. - Rozumiesz? - Kaszalot kiwnął lekko głową na potwierdzenie. - Reszta do dyspozycji. - uśmiechnął się trochę pokrzepiająco. - Dobrze, co chcesz jeszcze wiedzieć? - zaśmiał się z miny Kaszalota - Moje zmysły znacznie się wyostrzyły Kakashi-sensei.
- Jakie umiejętności poznaliście? - zapytał.
- Jesteśmy w stanie biegać tak szybko, że po kilku godzi... minutach mogę znaleźć się w Uzushio. Wam, by to zajęło parę godzin. - wyjaśnił. - Moja siła fizyczna, wytrzymałość jest na poziomie synów Hagoromo-sama, może trochę jeszcze jesteśmy słabsi... Tak mi się wydaje, ale nie jestem pewien. - westchnął - Kontrola żywiołów też wzniosła się na wyższy poziom. Potrafię używać lodu, kryształu. Takiego ognia... - nagle jego dłoń zapłonęła Lisim Ogniem.
- Bez pieczęci?! - zdziwił się.
- Tak. - potwierdzał i machnął dłonią, tworząc kształt kuli. Skierował ją na pierś Kakashiego, który już ściągał kamizelkę. - Spokojnie. Nic ci nie zrobi. - słowa blondyna jakoś podziałały i mężczyzna uspokoił się.
- Zaskakujące! Czuję go, ale on mnie... - powiedział.
- Nie pali. - dokończył za niego.
- Tak. Mój brat pewnie to już mówił, ale jeśli ujrzysz go. Nie wahaj się i jak będzie potrzeba, to w niego wejdź. - oznajmił poważnie.
- Jakim cudem go opanowaliście? - Naruto zaśmiał się nerwowo.
- Wiesz, to była taka śmieszna sytuacja, że go przytuliliśmy. - ponownie się zaśmiał, ale tym razem potarł kark.
- Jak go przytuliłeś?! - wykrzyknął.
- No... Yyy... - Uzumaki próbował zademonstrować sposób wchłonięcia ognia do wnętrza. Dłonie oparł na klatce piersiowej. - Jakoś tak... Tak kazał nam Koha-san, dattebayo! - wykrzyknął. Kaszalot buchnął śmiechem i poczochrał blond czuprynę Naruto.
- Spokojnie młody. - powiedział z uśmiechem - Sasuke na szybko pokazał nam, co osiągnęliście.
- Rozumiem. Dobrze, że wam to pokazał. - jego roześmiane błękitne oczy pociemniały, tracąc swój blask. - Martwię się Kakashi-sensei. Czuję, że wojna się odbędzie, mimo jakichkolwiek starań... Zginie masa ludzi... Boję się, że ich nie obronię. - jego były nauczyciel złapał go za ramię, przymuszając, by ten spojrzał mu w oko.
- Naruto... - zaczął spokojnie - Na wojnie giną ludzie. Nawet ci najlepsi mogą umrzeć, ale jeśli walczą o słuszną sprawę, taka śmierć będzie dla nich tylko uświęceniem swojej odwagi, oddania sprawie i hartu ducha. Polegli będą w naszej pamięci. Tak jak twój ojciec i matka, mimo że z nimi normalnie rozmawiam. Są martwi... Ale dzięki nim w dalszym ciągu żyję w tej wiosce. - uniósł dłoń do góry i nią pokręcił. Dzięki temu gestowi podkreślił wagę swoich słów oraz bohaterstwo małżeństwa Namikaze. - Bohaterzy wcale nie muszą być wielcy czy potężni. Mogą być nawet zdrajcami, zbiegami... Ale oni walczą mimo tego...
- Itachi... - szepnął Naruto.
- Dokładnie. - uśmiechnął się. - Itachi stał się potworem, zdrajcą, mordercą, ale robił to dla wioski, która była jego życiem. Kocha Konohę. Dla niej podjął ten trud. Naruto, musisz być dzielny, pełny odwagi i poświęcenia. Będziesz razem z Sasuke naszym wsparciem. Niech wojownicy wiedzą, że jesteś tak samo człowiekiem, jak oni. Bądź po prostu sobą. - w tej chwili Kakashi trzymał blondyna za oba ramiona. Jeśli mowa o Itachim, to on i Kisame za bardzo nie przeszkadzają w Liściu i jego codziennych sprawach. Wolą się trzymać na uboczu, w cieniu.
- Dziękuję Kakashi-sensei za te słowa. - odezwał się cicho, ale jego głos był przepełniony siłą i spokojem - Nie dziwię się, że Tsunade-bachan oddała ci władzę. Nadajesz się na Hokage. - zaśmiał się cicho, a razem z nim Kaszalot.
- Cóż młody, ktoś musi. - westchnął i klepnął go w ramię. - Idź się przygotuj na podróż, bo coś mi się wydaję, że będziesz pilnował dwóch Kage.
- Drobnostka Kakashi-sensei. - machnął ręką - One załatwią resztę. - wskazał na ucho z kolczykami.
- A właśnie. Czym one dokładnie są? - wskazał na nie.
- Sam nie wiem. - wzruszył ramionami - Są tak jakby żywe. Mają... Świadomość? Czy coś takiego. Wystarczy, że o coś je poproszę. Mogę nawet je poprosić, aby cię chroniły. Żadna moc, jutsu czy uderzenie cię nie zrani. - uśmiechnął się - Srebrny ściągnij mu maskę. - powiedział szybko. Kolczyk odczepił się od ucha i kilka sekund później Kakashi stał bez maski. Dłońmi zakrył twarz.
- Naruto! - krzyknął i szybko założył z powrotem maskę na nos. Chłopak zaśmiał się.
- Mogę je poprosić o wszystko. - powiedział.
- Niesamowite. Mogę? - wskazał na srebrny kryształ.
- Jasne. - mężczyzna złapał go w dwa palce i przysunął pod oko. - Jest ciepły. - zdziwił się - A teraz zimny. Niesamowite. A ten drugi? - wskazał na ucho.
- No pochwal się. - powiedział Naruto i biały kamień podleciał do Kakashiego. Mężczyzna pooglądał go z każdej strony.
- Dlaczego zmieniły kształt? - spytał.
- To jest ich naturalny wygląd. Przybierają postać dopiero przy właścicielu. W moim i Sasuke przypadku są to kolczyki, ale może być pierścień, wisior i tak dalej. - wyjaśnił.
- Że w takich drobinkach jest tyle mocy. - westchnął. Oba kryształy leżały grzecznie na dłoni Kaszalota. - Proszę. - podał mu je. Kamienie wleciały w górę i zatrzymały się przy głowie blondyna - Naruto idź się przygotować do podróży. - powtórzył.
- Dobrze sensei. - Uzumaki pożegnał się z mistrzem i każdy odszedł w swoją stronę. Kakashi udał się do budynku Hokage, a Naruto zniknął w pomarańczowym błysku. Blondyn poszedł uzupełnić kaburę w kunaie i shurikeny oraz zwoje. Na kilka minut pojawił się w Uzushio. Chciał szybko załatwić sprawę, bez świadków. I tak się stało, że po dwóch minutach był z powrotem w Liściu. W tym czasie Tsunade, Gaara oraz doradcy obu wiosek przygotowywali się do podróży, której czas nastąpi za dwie godziny. Kiedy ów czas nadszedł, Hokage nakazała, by wszyscy, którzy wyruszają do Kraju Żelaza, zebrali się przy głównej bramie wioski.
- Naruto. - odezwała się Sakura. - Widziałeś Sasuke-kuna?
- Sas wyruszył kilka godzin wcześniej. Miał inne zadanie. Musiał ruszać niezwłocznie. - wytłumaczył jej, na co ona tylko skinęła głowa.
- Dzięki. Uważaj na siebie. - powiedziała i delikatnie się uśmiechnęła.
- Dobrze. Wybacz, że nie było czasu na dłuższą rozmowę. - powiedział.
- Nic nie szkodzi. Musiałam doglądać pacjentów, których sprowadziłeś. Miałam pełne ręce roboty. - ponownie się uśmiechnęła.
- Dziękuję, że się nimi zajmujesz. - odwzajemnił delikatny uśmiech. Różowo włosa podeszła bliżej blondyna i go objęła.
- Dobrze, że wróciliście. - szepnęła - Teraz nie muszę się martwić. - zaśmiała się cicho. Blondyn odwzajemnił uścisk. - Dziękuję.
- Proszę bardzo. - zaśmiał się. - Nie przemęczaj się i podszkol Kimisę w leczeniu. Będzie waszą pomocą.
- Ta dziewczynka? - wskazała na czerwono włosą Uzumaki, która ściskała w tej chwili Tsunade.
- Dokładnie ją. - uśmiechnął się. W tej chwili dziewczynka w kilku susach dopadła blondyna.
- Naruto-nichan uważaj na siebie. - dziewczynka mocno go uściskała. - Bo jak nie, to oberwiesz, dattemasa!
- Rozkaz! - sparodiował salut, trzymając Misę na rękach. - Kimisa, Sakura cię podszkoli w wolnej chwili w Shōsen Jutsu. Masz się jej słuchać. Nie marudzić. Zrozumiano?
- Rozkaz! - powtórzyła gest blondyna. - Sakura-neechan ucz mnie, proszę. - ukłoniła się.
- Dobrze Kimisa. - uśmiechnęła się szeroko.
- Naruto! - krzyknęła Tsunade. - Ruszamy.
- To do zobaczenia. - pogłaskał małą po głowie - Pilnuj się i nie rozrabiaj. Jakby co, to Itachi i Kisame są w dzielnicy Uchiha. - wskazał palcem kierunek.
- Dobrze Naruto-nichan. - Kimisa stanęła obok Sakury. Blondyn pomachał im na pożegnanie i podbiegł do korowodu. Po czym wszyscy przekroczyli bramę, ruszając do Kraju Samurajów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro