70. Wściekłość
Pozdrawiam wszystkich maluszków 😻⬆⬆⬆♥♥♥
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Witam. - odezwał się z chłodem w głosie. Wszyscy znieruchomieli na chwilę. Długowłosy brunet z zawrotną prędkością rzucił kunaiem, w opierającego się o ścianę blondyna. Chłopak złapał go kilka milimetrów od lewego oka, nie zmieniając swojego położenia. Broń pochwycił za pomocą dwóch palców. Z kpiącym uśmiechem spalił go czarnym płomieniem na popiół. Trójka wrogów stała już twarzą do gościa, stojącego w cieniu ściany.
- Jak się tu dostałeś? - spytał Orochimaru, mrużąc gniewnie oczy. Głowa i część klatki piersiowej pół-lisa była w cieniu.
- Orochimaru nie zostawia się drzwi otwartych na oścież. - powiedział z lekką naganą, ociekającą w kpinę, po czym wzruszył ramionami, w dalszym ciągu nie zmieniając swojej pozy. Jego oczy latały z lewa na prawo, dokładnie obserwując zachowania wrogów oraz przestrzeń, w której się znajdują.
- Kim jesteś? - spytał mężczyzna w czerwonej zbroi i przesunął delikatne, prawie niepostrzeżenie prawą dłoń do biodra. Nie umknęło to Naruto, który prychnął.
- Proszę mi wybaczyć. - blondyn sparodiował królewski ukłon - Zwą mnie Namikaze-Uzumaki Naruto. Jestem byłym Jinchuriki Kyuubiego. - Użytkownik Kinshigana był cały czas pochylony do przodu, więc nie widział twarzy oprawców, które wyrażały niemały szok i niedowierzanie. Madara zastygł w miejscu. Nagle w pomieszczeniu rozległ się głośny, ale bardzo osłabiony śmiech.
- Mówiłam! - powiedziała najgłośniej, jak zdołała, mimo chrypy. - Ostrzegałam was głupcy. Jemu nic nie potrzeba by mnie znaleźć.
- Tsunade-bachan zamilcz i oszczędzaj siły. - skarcił ją blondyn z lekkim uśmiechem. Chłopiec wyprostował się, wychodząc z całkowicie z cienia - Masz poważne rany... - nie dokończył, gdyż zamaskowany brunet zniknął i pokazał się za blondynem. Przyłożył mu kunai do jego szyi.
- Zamilcz albo...
- Ach... Więc tak działa twoje jutsu. - przerwał mu z zadowoleniem - Dziękuję bardzo. Bardzo się przyda. - powiedział i skopiował je, przechodząc po prostu przez kunai. - Gdyby nie pewne osoby Obito w życiu bym nie zgadł, że to ty. - wypowiedziane imię sparaliżowało mężczyznę, jak i całą resztę.
- Jakim cudem... - zaczął Obito, opuszczając broń.
- Taki jeden shinobi z drugim Sharinganem. - wzruszył ramionami i jak nigdy nic, podszedł do pryczy, na której leżała Hokage. Minął Węża i trzeciego oprawcę. - Bachan... - mruknął i na jego dłoniach pokazała się zielona chakra z przebłyskami złota. Blondyn miał cały czas uruchomione dojutsu, więc widział o wiele więcej niż pozostali. Przyłożył dłonie do brzucha, gojąc rany, które leczyły się w zastraszająco szybkim tempie. - I co ja z tobą mam. - uśmiechnął się. Blondynka odwzajemniła uśmiech, ale jej był znacznie słabszy. Skóra na brzuchu miała już normalny delikatnie zaróżowiony odcień. Blondyn przeszedł na żebra i mostek. Tsunade sapnęła, gdy nastawiał jej kości. - Wybacz. - szepnął. Ostatnim przystankiem była twarz. Naruto raz-dwa zagoił oko, skroń i usta. Podczas leczenia uzupełnił jej również chakrę. - Lepiej? - kobieta tylko kiwnęła głową i próbowała usiąść, ale powstrzymał ją gestem ręki. Nagle w ciało Naruto zostały wbite trzy katany. Blondyn wiedział i widział, jak Madara i Obito dobyli ich z pieczęci. Uzumaki stęknął, ale zbytnio się tym nie przejął, nie tak jak Tsunade, która już chciała go ratować. - Spokojnie. Nic mi tym nie zrobią. - powiedział znudzony i ponownie złapał ją za ramię, powstrzymując jej odruch wstawania. Z kącika ust Uzumakiego wypłynęła krew, którą starł kciukiem. Chłopak westchnął chrapliwie, kolokwialnie zbywając trzy katany wbite w ciało, chociaż powinien, gdyż jedna z nich delikatnie musnęła serce, z którego zaczęła wylewać się złota krew, barwiąc bardzo szybko czarny dres. Druga wbiła się w brzuch, trzecia z kolei w prawe ramię. - Zajmijcie się tymi wykałaczkami. - powiedział w powietrze. Spostrzegł zdezorientowany wzrok Tsunade, na który odpowiedział mrugnięciem oka. Nagle znikąd pojawiły się dwa lewitujące i błyszczące przedmioty, które po prostu wyjęły miecze z ciała i złamały ostrza. Kilka sekund później było słyszeć dźwięk uderzenia metalu o kamień. Rany, które powstały na ciele Lisiego Księcia od razu zagoiły się. - Mój poziom przekracza wasz. - powiedział znudzony i odwrócił się do wrogów, na których co rusz zmieniał się wyraz twarzy od satysfakcji, po szok i niedowierzanie, a na koniec wściekłość. - Chrońcie Tsunade-bachan. - ponownie szepnął w powietrze. Namikaze złożył pieczęć do roślinnej techniki i z ziemi zaczęła wyrastać zielona roślina. Blondyn zamknął oczy i stworzył okrycie dla blondynki. Kiedy skończył, owinął prawie nagi tors Piątej. - Nie ruszaj się. - szepnął od niej - Zaufaj mi. - Sanninka uśmiechnęła się i kiwnęła głową na zgodę. Tym razem Naruto pozwolił jej usiąść. Kamienie wisiały nad głową blondynki.
- Jak to zrobiłeś?! - krzyknął Madara i machnął ręką. - Taki gówniarz...
- Normalnie. - warknął, ale zaraz się opanował. Uchiha zaczął go irytować. - Powiem ci tylko tyle Madara, że jesteś zwykłym głupcem. A teraz wychodzimy, tylko zabiorę resztę towarzystwa. - wskazał kciukiem korytarz za swoimi plecami, po czym spojrzał hardo w oczy Uchihy. W tej samej chwili Madara rzucił na blondyna potężne Tsukuyomi. Blondyn został przeniesiony w świat iluzji Madary. Ciało Uzumakiego było spętane łańcuchami. Sam wisiał na krzyżu. Naruto miał już wybuchnąć śmiechem, bo żadne genjutsu na niego nie działa, ale powstrzymał się, dając działać użytkownikowi, który bez ceregieli wbił stalowe pręty w jego ciało. Z ust nastolatka wypłynęła krew. - Tylko tyle? - zapytał z jawną kpiną i uniesieniem jednej brwi.
- Gadaj jakim cudem... - zaczął wściekły.
- Nie. - przerwał mu z uśmiechem - Nie powiem, bo nie muszę. - kolejne pręty przebiły ciało. Więcej krwi i stęknięcie blondyna, ucieszyły Madarę.
- Jak zdobyłeś taką moc? - syknął przez zęby. Pałał do niego niesamowitą nienawiścią i gniewem.
- Wspiąłem się po nią na drzewo. - zaświergotał z sarkazmem i splunął krwią na zbroję. Kolejna fala przeszła na blondyna, który westchnął i pokręcił na boki głową. To zachowanie zaniepokoiło bruneta - Jeśli to koniec przesłuchania, to wychodzę. Mam do załatwienia parę spraw w... - Madara wybuchł śmiechem, przerywając mu.
- Nie wyjdziesz z mojej iluzji. Będziesz cierpiał, póki nie powiesz mi wszystkiego. - blondyn westchnął i przewrócił oczami. Ruszył się trochę.
- Madara... - zaczął spokojnie, tak jak tłumaczy się czasem dzieciom coś, co jest oczywiste dla dorosłych, ale dla nich trudne do zrozumienia - Tsukuyomi na mnie nie działa. Tak jak przeróżne inne iluzje. Dotarło? - powiedział w końcu - A tak dodatkowo, to Itachi już na mnie i na swojego młodszego brata Sasuke rzucił to samo. Nawet nie musieliśmy się wysilać by z niego wyjść.
- Co?! - wykrzyknął i delikatnie się cofnął. - To nie jest możliwe! - kolejne westchnięcie blondyna.
- Moja siła, chakra i techniki są w stanie cię w tej chwili zabić. - warknął - Dobija mnie fakt, że nie mogę tego teraz zrobić. - kiedy to powiedział, delikatnym szarpnięciem rąk zerwał łańcuchy, przytrzymujące go na krzyżu, po czym zeskoczył na ziemię. - Jak widzisz. Jakoś mi się udało. Nie mam czasu na pogaduszki przy herbatce. - Po czym rozpłynął się. Iluzja została przerwana. Orochimaru i Obito zobaczyli, jak Naruto z kpiną się uśmiecha w ich stronę i znika w pomarańczowym błysku. Madara oprzytomniał szybko i zacisnął wściekle pięści, aż mu kłykcie zbielały.
- Obito, bierz tę sukę. - kobieta w dalszym ciągu siedziała na pryczy, kpiąco się uśmiechając. Wiedziała, że słowa Naruto nawet tak absurdalne z pozoru, są pewne i wiarygodne. Ufała mu, więc siedziała na miejscu. Brunet już miał chwycić ją za rękę, ale został odrzucony przez niewidzialną moc na pobliską ścianę. - Co do cholery!? - wykrzyknął starszy brunet i spojrzał wpierw na zaskoczoną Piątą, a później na wstającego i lekko oszołomionego towarzysza.
- Na to wygląda, że mnie nie tkniecie. - odezwała się w końcu. A jej głos odzyskał normalny ton i siłę. Tsunade była okazem zdrowia, ale jej psychika ucierpiała przez genjutsu Madary. Orochimaru próbował uruchomić Przeklętą Pieczęć, ale ta ani drgnęła. - Czyżby pieczęć nie działa przegrany Wężu? - powiedziała z kpiącym uśmieszkiem. - Ostrzegłam, że jemu nie potrzeba nic, by mnie odnaleźć. Jak widzicie, zdobył potężną broń, skoro okpił was w tak nędzny dla was sposób. Nawet twoja iluzja nie zadziałała na niego. - popatrzyła prosto w oczy Madarze, po czym prychnęła i założyła nogę na nogę, kiedy próbował ponownie ją uwięzić. Wściekła trójka aż gotowała się od wewnątrz, ale kiedy mieli zaatakować kobietę, pojawił się Naruto z pięciorgiem więźniów. Nastolatek podtrzymywał chłopca o brudnych szaro-zielonych włosach. Miał na sobie podartą szaro-białą yukatę, kilka ran na twarzy i rękach, ale najgorsze była jego trupio blada twarz. Wyglądał jakby był na skraju śmierci. Naruto oparł dłoń na jego piersi. Spowita była pomarańczową chakrą rudego lisa. Dzięki temu chłopak odzyskiwał pomału siły. Drugą ręką z zieloną chakrą leczył rany Sory i resztę, tą z kolei Uzumaki przytrzymywał go za bok.
- I już chcecie walczyć z siłą, której nie znacie. - westchnął - Sora, dasz radę sam ustać?
- Tak. - wychrypiał. Blondyn puścił go, stworzył za pomocą Energii Naturalnej kanał chakry, dzięki któremu przepuścił chakrę lisa i leczniczą. Sora w ten sposób mógł pochłaniać obie chakry, bez kontaktu fizycznego. Namikaze podszedł do Tsunade.
- Tsunade-bachan pozwól, że zwolnię cię z tej nędznej imitacji pieczęci. - zwrócił się do niej z szerokim uśmiechem - Połączcie nas bym, mógł wszystkich zabrać. - skierował prośbę w myślach do kolczyków, które od razu uczyniły to, dotykając więźniów. Przez ten czas Naruto złożył kilka pieczęci. - Kai. - powiedział i trzy tomoe zmieniły się w trzy małe białe węże, które blondyn natychmiast złapał. - To chyba twoje Orochimaru. - wskazał na trzy syczące gady. Naruto, jak gdyby nigdy nic podszedł do Węża i wystawił dłoń ze zwierzętami. Sannin odruchowo odebrał je, po czym zniknęły w jego ciele. Namikaze już miał się odwracać, ale Orochimaru szybko ukąsił go w kark. Naruto syknął zirytowany i złapał Węża za szyję, odrywając jego głowę od swojej szyi. W miejscu ugryzienia powstała ta sama Pieczęć, co u Tsunade, ale z tą różnicą, że ona tylko tam była. Sannin próbował ją uruchomić, ale na darmo. - Nie męcz się, nic ci z tego wężowa kanalio. - powiedział i w miejscu tomoe pojawiła się złota chakra - Kai. - i tak jak poprzednio zniknęła - Miło było poznać... - spojrzał w oczy pozostałej dwójki Uchiha z błyskiem w oku, co nie spodobało się im. - Ale musimy... A jeszcze jedno. Nie ruszajcie się stąd, bo i tak nikt was nie będzie szukał. A zmiana miejsca tylko mnie i mojego brata zirytuje. - powiedział i po prostu wszyscy zniknęli w pomarańczowym błysku, zostawiając zdezorientowanych wrogów.
- Kurwa! - wykrzyknął Madara i złapał za kołnierz Orochimaru - Mówiłeś, że nikt nas tu nie znajdzie! - warknął mu w twarz.
- Nie wiem... - zaczął się tłumaczyć.
- Madara-sama? - odezwał się Obito, tym samym odwrócił uwagę współtwórcy Konohy od Węża. - Ten chłopak wszedł tu bez niczego. Nie uruchomił żadnej pułapki, nie wykryły go czujki. Nie wiemy, ile on tu stał i nas obserwował. W ogóle nie był dla nas osiągalny. Gdzie zdobył taką moc? Jak ją posiadł? I ta złota maź... Co to jest? - słowa młodszego Uchihy dały do myślenia pozostałej dwójce, która zaczęła na chłodno myśleć o Naruto. Mitsuhide przez ten czas stał w rogu pomieszczenia. Naruto doskonale wiedział, gdzie stoi i ustawiał się tak, by miał on całkowity widok na rozegraną scenę. Teraz stał z uśmiechem i przyglądał się wściekłości, która opanowała sojuszników. Mit był dumny z opanowania i sarkastycznych uwag blondyna. Nauka w Kraju Złotego Lisa bardzo go zmieniła i to na lepsze, ale mimo jego opanowania był równie zły na jego lekkomyślność i za długi język. Najbardziej go zszokował potrójny atak katan. Lis wiedział, że blondyn widzi nadchodzący atak i nic z tym nie robi, wręcz pozwala mu na niego. Ukazał w te sposób lisią cechę, która mogła zaważyć na jego życiu. Lis dziękował Złotemu za to, że młody Namikaze potrafi się szybko regenerować i takie rany nie robią na nim szczególnego wrażenia.
- Nie wiem! - warknął starszy Uchiha - Albo... - nagle sobie coś przypomniał - Lisy... Temu gówniarzowi pomogły lisy.
- Lisy? - zdziwił się Orochimaru - Pakt z nimi zaginął...
- Ale jeśli ten chłopak zaprzyjaźnił się Kyuubim, mógł go zdobyć. - trafność słów Madary zaniepokoiła Mitsuhide, który miał ochotę walnąć się w czoło z głupoty blondyna.
- Czyli Kyuubi wyszkolił go... - zaczął młodszy Uchiha.
- Nie inaczej. Bijuu są na ziemi od czasów Hagoromo i tylko on wie, co one potrafią. - powiedział wściekły. - Mam chakrę wszystkich Bijuu. Czas zaczynać przygotowania. Obito... - zwrócił się do niego - Przenieś nas. - zamaskowany mężczyzna stworzył portal, przez który pozostała dwójka przeszła. Mitsuhide od razu opuścił kryjówkę Orochimaru i w te pędy pobiegł do najbliżej nory, w której zniknął.
***Konoha***
- Sasuke szpital. - powiedział Naruto w myślach, kiedy znaleźli się w lecznicy. Chłopak podszedł do recepcji. - Piąta Ho...
- Naruto, ja się tym zajmę. - przerwała mu blondynka - Za mną... Naruto klony. - Uzumaki bez słowa je wykonał. One od razu zajęły się ranną piątką, która ruszyła śladem Tsunade. Lekarze i pielęgniarki patrzyli otępiali na w pełni zdrową Piątą Hokage, która wyglądała, jakby nie była porwana i torturowana. Kilka sekund później w szpitalu pojawił się Sasuke, kiedy ujrzał sporą ilość złotej krwi na bluzie Naruto, aż się w nim zagotowało.
- Ty imbecylu! - warknął i uderzył blondyna pięścią w głowę. - Mówiłem! Nie ukazuj tego! - wydarł się, a potem wziął głęboki wdech, by się uspokoić. - Udało się? - zapytał już opanowany i spokojny.
- Jak najbardziej. - blondyn złapał za dłoń bruneta, który parsknął krótko śmiechem.
- Tego się nie spodziewali. - powiedział z uśmiechem, który zaraz zniknął. Zastąpił go lekkim grymasem niepokoju - Idź. Ledwie się trzymasz. Zaraz wybuchniesz. - blondyn użył Hiraishinu i już go nie było. W tej samej chwili do szpitala wpadła wściekła Kushina.
- Gdzie Naruto!? - wykrzyknęła na wstępie.
- Musiał odreagować. - uspokoił ją Sasuke. - Nic mu nie jest. Przysięgam. - Sfrustrowana czerwono włosa kobieta fuknęła coś pod nosem.
- Ma minutę. - warknęła - Zanim zrównam szpital z ziemią.
- Brat wracaj. Kushina-san rozwali zaraz szpital. - Nie minęło nawet pięć sekund, a obok Sasuke pokazał się uciekinier.
- Cześć Oka-chan, co tam... - w tej samej chwili oberwał porządnie w głowę od matki. Cios był tak silny, że Naruto pochylił się do przodu, łapiąc się za głowę.
- Ty matole! - wykrzyknęła - Wiesz, jak się o ciebie mart... Co to jest?! - wskazała na złote plamy.
- Krew... - blondyn nie zdążył ugryźć się w język. Kushina zbladła.
- Czyja? - spytała spokojnie, co przeraziło blondyna do szpiku kości.
- Moja... Ale nic mi nie jest. - chłopak podciągnął szybko bluzę, ukazując trzy małe, czerwone kreski. - Widzisz? Nic mi nie jest, Oka-chan. - kobieta, ponownie go walnęła po głowie, po czym wzięła głęboki wdech, prawie uspokajając się. Mimo to jej wzrok, gdyby tylko mógł, zabijał jej syna.
- Idiota... - szepnęła i przytuliła go - Nigdy mi tego nie rób. - wyszeptała - Głupi synek. - chłopak odwzajemnił uścisk.
- Też się stęskniłem Oka-chan. - odwzajemnił uścisk.
- Tsunade? - zapytała Kushina.
- Okaz zdrowia, ale będzie jej potrzebna rozmowa, bo jej psychika jest poważnie uszkodzona, nie wiem jakim cudem jest w stanie normalnie funkcjonować po Tsukuyomi Madary. Jego iluzja jest potężna.
- Złapał cię w nią? - spytał brunet.
- Tak, troszkę musiałem się nagłowić, ale chyba tego nie spostrzegł. - uśmiechnął się, ukazując delikatnie wystające kły, po czym nagle zbladł. - Sora, on...
- Spokojnie Młotku. Tsunade-sama się nim zajmie, wiem, co czujesz... Ale teraz będziesz jej tam zawadzał. - uspokoił go brat. Namikaze wziął głęboki wdech i kiwnął głową. - Poczekaj aż sama cię wezwie. - w tej samej chwili do szpitala wpadła Sakura w towarzystwie Minato, Gaary, Shukaku, Shizune i małej Kimisy.
- Sasuke-kun! Naruto! - różowo włosa w kilku susach dopadła braci i obu przytuliła jednocześnie. Obaj stali ramie w ramię. - Nic wam... Naruto co ty masz na bluzie?! - wykrzyknęła, kiedy się od nich odsunęła.
- Nic takiego. Nie przejmuj się. - powiedział, uśmiechając się do niej. Kimisa stała cała we łzach na widok złotej krwi. Dziewczynka nie zawahała się i przebiła Naruto leczniczymi łańcuchami. Naruto sapnął. Jego mina była bezcenna. Pomieszana z zaskoczeniem i zdziwieniem, z nutką zdezorientowania. Nie spodziewał się takiego ataku ze strony Uzumaki. Kiedy się otrząsnął, przywołał na twarz szeroki uśmiech. - Kimi-chan jestem okazem zdrowia. Zaraz pozbędę się tej bluzy. Tylko mnie puść. - zwrócił się do niej i czerwono włosa od razu zabrała łańcuchy. Blondyn podszedł do okna, na którym znajdowała się roślina doniczkowa. Urwał z niej listek i szybko stworzył nową bluzę, tylko że była ciemnozielona. Szybko przebrał się w nią, nie zważając na wzrok kilkunastu ludzi. - Lepiej? - uśmiechnął się do dziewczynki i przykucnął, rozkładając ramiona, by po chwili objąć ją.
- Tak się stęskniłam! - wykrzyczała mu do ucha.
- Ja też mała. - zmarszczył brwi na wysoki pisk.
- Patrz, co zrobił dla mnie Sasuke-nichan! - spod bluzki wyciągnęła wisiorek z logiem klanu.
- Śliczny. Sas się sprawdził. Może coś z niego będzie. - mrugnął do brata, a ten tylko pokiwał z politowaniem głową i machnął na niego ręką. Wszyscy serdecznie się zaśmiali. Naruto wyczuł zmianę w nastroju Kimisy. - Hej, co jest?
- Bo... Ja... - blondyn szybko wyczytał z jej umysłu.
- Kimisa, jestem z ciebie dumny. Postawiłaś się Madarze i Obito. Gaara miał rację, nikt cię nie wini, wręcz każdy ci gratuluje. Masz sześć lat. A oni są nawet starsi ode mnie. - przytulił ją do siebie. - A teraz głowa do góry, dattebayo! Sas szybko streścił mi wiadomości. Dowiedziałem się pewnej ciekawej rzeczy. - uśmiechnął się szeroko. - Pokaż mi swój znacznik. - zielone oczy zabłysły. Z kieszonki w spodniach wyjęła zmiętą kartkę. Szybko i ostrożnie go rozwinęła.
- Może być? Minato-san powiedział, że tak.
- A ja sądzę, że odgapiłaś go ode mnie. - czerwono włosa zarumieniła się lekko.
- Tylko się na nim wzorowałam, dattemasa! - wykrzyknęła, na co blondyn zaśmiał się.
- Świetna robota. - pogłaskał ją po głowie - Na czym stoisz?
- Prawie mi się udało przelać chakrę do atramentu. - pochwaliła się i pokazała prawą rączkę ze znacznikiem. Blondyn szybko po niej przeleciał Kinshiganem.
- Wiesz, że jeszcze tu i tu nie ma chakry. - dotknął dwóch punktów na dłoni blisko palców dziewczynki.
- Wiem, ale tych nie mogę jakoś zapełnić. - mruknęła.
- Kimi-chan wyobraź, że chakra jest jak ta spirala. - wskazał. - Spróbuj ją w tej sposób rozprowadzić. - dziewczynka zmarszczyła brwi, ale kiwnęła głową. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie, jak chakra płynie w dokładnie ten sposób. - Świetnie jeszcze jedno miejsce i z głowy. - Kimisa cała rozpromieniona przytuliła blondyna. - Daj mi chwilkę. - szepnął i opuścił ją na dół, ta od razu usiadła na krześle i starała się przelać chakrę do znacznika. - Tou-chan? - zwrócił się do Minato, który czekał na dogodny moment, by się odezwać, ale syn go uprzedził. - Nie krępujcie się. - uśmiechnął się - Dalej jestem Namikaze-Uzumaki Naruto... Tylko w ulepszonej wersji, dattebayo. - zaśmiał się nerwowo i spojrzał na Sakurę, która uważnie patrzyła na niego. Chłopak nie dał po sobie poznać zmian jakie w nim zaszły.
- Nie o to chodzi Naruto. - powiedział Minato i pokiwał przecząco głową - Musimy zorganizować Szczyt Kage...
- To wiem od Sasuke i zaraz... - potwierdził.
- Mitsuhide się zbliża. - przerwał im Kurama. Kilka sekund później do szpitala wpadł zdyszany lis pod postacią człowieka. Wszyscy mieli szeroko otwarte oczy na widok ciemnozielonej zbroi, peleryny i pasa z kataną, zawieszoną na lewym boku. Na szczęście ukrył przedwcześnie uszy i ogony. Szybkim krokiem dopadł grupę. Jego peleryna szeleściła delikatnie przez ruch.
- Rozpoczęli przygotowania do wojny. Odeszli z kryjówki. - wyrzucił najważniejsze informacje. - Nie wiem, gdzie są. - powiedział, po czym skłonił się. - Kurama-sama, Naruto-ouji, Sasuke-ouji ("ouji" - książę). - Mit zaskoczył tym wszystkich prócz wypowiedzianej trójki, z czego bracia delikatnie zarumienili się.
- Mit-san proszę, tylko nie tytułuj nas tak. - powiedział Sasuke i oparł dłoń na jego ramieniu.
- Ale Shikuroma-sama nadał wam takie... - zaczął poważnie.
- Wiemy, ale proszę. - przerwał mu grzecznie Naruto - Proszę i to nie rozkaz zwracaj się do nas, jak wcześniej na treningach. - uśmiechnął się.
- Ale...
- Mitsuhide posłuchaj dzieciaków. Wiem, jak się czują. - uśmiechnął się do lisa.
- No dobrze. - zgodził się - Czy mogę ich traktować, zanim...
- Tak. - przerwał mu.
- Świetnie... - czarny lis podszedł do blondyna i zdzielił go po głowie. Zaskakując go, jak i wszystkich - Naruto-kun ty bęcwale! Jak mogłeś zdradzić lis... Oznaki! - wrzasnął - Madara już wie, że macie pakt z nami. I domyślił się, że właśnie z naszego miejsca zyskałeś moc. - wywód Mita z lekka zaskoczył blondyna, który pobladł.
- Aha... - mruknął.
- Aha?! Tylko tyle?! - wrzasnął - Niech tylko Kohamaruji-sama to usłyszy! A o Czcigodnej Noki-sama nie wspomnę. - Kurama wzdrygnął się, tak samo jak bracia. Twarz Naruto przypominała w tej chwili bialutki papier. - Przepraszam za ten wybuch Naruto-ou...kun, ale długo się powstrzymywałem w kryjówce Orochimaru. - westchnął i ukłonił się, klękając na jedno kolano przed blondynem, ten oprzytomniał i złapał go za ramię.
- Mitsuhide-san nie kłaniaj mi się, proszę. - spojrzał w oczy lisowi - Przepraszam bardzo. Popełniłem błąd, który może zaważyć na wynikach wojny. - odwrócił się do pozostałych.
- Nie przejmuj się tym teraz Naruto. - powiedział Minato - Ważne, że Tsunade jest cała i zdrowa. - Na razie zajmijmy się Szczytem.
- Kiedy ma się odbyć? - zapytał Kurama.
- Mizu- i Raikage już wyruszyli, ale jeśli chodzi o Tsuchikage, to jest uparty. - westchnął starszy blondyn. - Próbowaliśmy go przekonać, ale...
- Rozumiem. Zajmiemy się tym. - powiedział Sasuke.
- Jak? - spytała Sakura.
- Po prostu go zabierzemy na miejsce, które jest... - w tej samej chwili przez szpitalne drzwi z szybkim krokiem wyszła Tsunade.
- Naruto jesteś mi potrzebny. Z resztą Kurama też. - powiedziała, nawet nie witając się z innymi. Odwróciła się do nich i ponownie przeszła przez podwójne dwuzawiasowe drzwi {takie typowo szpitalne dop.aut}. Lis spojrzał na jeszcze ruchome drzwi, po czym wzruszył ramionami i udał się w jej ślady.
- Zaraz wracamy. - powiedział blondyn i odszedł od grupy, znikając tak jak jego Aniki i matka chrzestna. Tsunade nie zauważyła Mita, który był odwrócony do niej bokiem i stanął w takim miejscu, że Kushina go zasłaniała. Wszyscy byli zaskoczeni...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro