69. Jaki słodki!
- Witam. - powiedział głośno, bo każdy był pochylony nad stołem, który znalazł się jakiś czas temu w tym pomieszczeniu. Nikt nie zwrócił uwagi na przybyszy. Kiedy Sasuke odezwał się, to wszyscy jak jeden mąż zamilkli i znieruchomieli.
- Co do cholery?! - wykrzyknął Jiraiya i poderwał się na równe nogi z krzesła. - Sasuke?!
- O to cały ja. - uśmiechnął się - Wiemy wszystko o...
- Sasuke-nichan! - kilka sekund później Kimisa rzuciła się w ramiona Uchihy, który prawie przewrócił się. Gdyby nie Itachi, który go podtrzymał. Zapewne runąłby na tyłek. Dziewczynka prawie udusiła Sasuke, zanim go puściła. - Jak się stęskniłam! - wykrzyczała i ponownie się do niego przytuliła. Nagle zastygła w ramionach. - Momencik... - odsunęła się i uważnie przyjrzała się jego twarzy. Jej zielone oczy otworzyły się szeroko - Ty masz białe źrenice i pasemk... Ty masz kolczyki! - ponownie uniosła głos i dotknęła pół księżyca i kółka. Całe stolikowe towarzystwo w dalszym ciągu stało bądź siedziało skamieniałe w jednym miejscu. - Kurama-nisan! Rekin-san! Itachi-nisan! - krzyknęła szczęśliwa Uzumaki, kiedy ujrzała pozostałych towarzyszy Sasuke. Dziewczynka szybko przeskoczyła z ramion Sasuke do Rekina, którego przytuliła, tak samo uczyniła z Łasicą i lisem, którzy z cichym śmiechem go odwzajemnili.
- Sasuke? - odezwał się Minato, który tylko się uśmiechnął.
- Witam was. Mój brat jest aktualnie u Tsunade-sama. - powiedział, czym wywołał kolejne okrzyki zaskoczenia. - Spokojnie. Nic mu nie będzie. - machnął ręką dla podkreślenia, że to dla niego drobnostka. - Ale przejdźmy do rzeczy. Nasza czwórka chce poznać, co ustaliliście przez ten czas. - poważny ton bruneta ostudził i obudził shinobi, którzy popatrzyli po sobie i zgodnie, bez słów oddali głos Minato.
- Sasuke, miło cię widzieć, ale tego jest spora ilość... - Uchiha podniósł dłoń. Dał tym samym sygnał, by blondyn umilkł. Nastolatek kiwnął głową, że rozumie, o co chodzi starszemu Namikaze.
- Słuchać was nie muszę, ale mogę zobaczyć w waszych umysłach wszystko, co ustaliliście dotąd. Wystarczy mi wasza zgoda. - przerwał mu grzecznie i przeleciał wzrokiem po radzie.
- Nie ma problemu. - powiedział Namikaze i podszedł do chłopca, który przyłożył dwa palce do jego czoła. Przez chwilę obaj mężczyźni zastygli w bezruchu. Onyksowe oczy zaszły mgłą na parę sekund. Brunet zmarszczył w skupieniu brwi.
- Mądry i wprost idealny plan. - odezwał się po dwóch minutach ciszy. - Shizune-san, Yamanaka-san, Shikamaru? - zwrócił się do nich - Przepraszam was bardzo, ale czy moglibyście opuścić na chwilę gabinet? Za parę minut was zawo...
- Nie ma problemu Sasuke-kun. - przerwała mu z uśmiechem Shizune i wyszła, ciągnąc za rękę Shikamaru. Yamanaka skinął tylko głową i wyszedł za pozostałą dwójką. Wyskoki blondyn rozumiał bez słów, co nadchodziło i tak jak pozostali, opuścił pomieszczenie.
- Kurama? - zwrócił się do lisa, dotykając jego ramienia. Kyu złożył kilka pieczęci i dotknął dłonią ściany.
- Teraz nikt nas nie usłyszy Sasuke. - zwrócił się do bruneta. Kurama odwrócił się do pozostałym shinobi. - A więc zaczynając... - zaczął - Chłopcy nie są już do końca ludźmi. - Kushina wzięła głęboki wdech. Kyuubi powiedział najważniejszą rzecz w najbardziej dosłowny sposób.
- Jak to nie są ludźmi, dattebane!? - wykrzyknęła i zaczęła gniewnie podchodzić do lisa, który przełknął głośno ślinę.
- Ciociu uspokój się. - powiedział spokojnym głosem brunet. - To prawda. - spojrzał uważnie w jej oczy, po czym przeniósł wzrok na rudego lisa, który kiwnął z ulgą głową. - Tłumaczyć wam tego nie będę, bo byłoby to wiele trudniej obrać w odpowiednie słowa... Więc wam pokażę. - w tej samej chwili tenketsu zostały otwarte. Oczy wszystkich zabranych w pomieszczeniu otwarły się do granic możliwości. Mianowicie ujrzały trzy czarne kity i uszy. Oba ze złotymi końcówkami. Ukazały się również pionowe źrenice oraz wydłużyły się kły i pazury. - Jestem pół-lisem, tak samo, jak Naruto. Nasz trening zakończyliśmy dosłownie kilka godzin temu, ale ze względu na okoliczności nie zgłębiliśmy do końca całej wiedzy teoretycznej, zgadłem Kurama?
- Lisich pieczęci będziecie uczyć się z marszu, kiedy nadejdzie ku temu sposobność. Są wbrew pozorom prostsze niż ludzkie. - wszyscy w sali milczeli, bo nie mogli przełknąć guli, jaka wykształciła się im w gardłach na widok prawdziwej formy Sasuke. Wbrew pozorom wyglądał groźnie z pionowymi białymi źrenicami na onyksowym tle tęczówek.
- Spokojnie ludzie. - odezwał się Kisame, kiedy już nie mógł znieść tej wszechobecnej ciszy, która trwała parę minut za długo dla niego - Wasza aura jest przytłaczająca. To nie żaden potwór. - mruknął cicho.
- Sasuke czy... - zaczął Kakashi, ale zaraz umilkł, bo nie wiedział jak dobrze sformułować pytanie. Sasuke za to wyczuł jakie pytanie chciał zadać mu jego sensei.
- Obecnie jesteśmy silniejsi od Madary, ale do czasu. - westchnął smutno - Kiedy przebudzi Juubiego. Nasze poziomy mogą być równe, a nawet on może być nieznacznie silniejszy. - uspokoił Kaszalota - Madara odkrył plan Księżycowego Oka, który pochłonie setki tysięcy shinobi. Dlatego...
- Dobra panie i panowie! - odezwała się Kimisa, przerywając Sasuke. Dziewczynka zeskoczyła z ramion Kisame na podłogę i podeszła do młodszego Uchihy - Czy tylko ja uważam, że Sasuke-nichan jest kawaii, dattemasa!? - zapiszczała i dopadła kit Uchihy, które bezkarnie zaczęła dotykać i głaskać. Z lekka zmieszany i zarumieniony pół-lis chrząknął znacząco, zwracając uwagę Kimisy na siebie.
- Kimi-chan czy... - zaczął Sasuke.
- Kimisa, lisie ogony są bardzo czułe na dotyk. Zwłaszcza że Sasuke ma je dość krótko. Jeszcze dobrze nie opanował razem z Naruto niektórych odruchów. - wyręczył Sasuke, który z ulgą odetchnął, kiedy dziewczynka szybko zabrała rączki. Misa zarumieniała się delikatnie i podniosła ręce, dając wyraźny sygnał, że chce do góry. Uchiha bez żadnego zawahania wziął ją na ręce.
- Przepraszam. - szepnęła zawstydzona. Brunet uśmiechnął się delikatnie.
- Nic nie szkodzi. Nie wiedziałaś, ale wynagrodzę ci to w inny sposób. - szepnął jej do ucha i mruknął okiem z pionową źrenicą. Uzumaki uśmiechnęła się promiennie, ale ciekawość zawładnęła nią i dotknęła delikatnie uszów, którymi Sasuke poruszył, wywołując o Misy śmiech. - Idź na chwilę go Kisame-sana. - Rekin odebrał ją. - Dlatego musimy połączyć siły pięciu wiosek, albo i więcej. - przeleciał wzrokiem po ludziach - Wracając do naszego treningu... Poznaliśmy z bratem wiele technik. Mówię wam to, abyście nie byli zaskoczeni, kiedy na polu bitwy ujrzycie ten ogień. - w tej samej chwili w dłoń bruneta zapłonęła Lisim Ogniem. - Bez obaw on jest nie groźny, ale zawsze mogę to zmienić. Misa jesteś odważna, prawda? - zwrócił się do zaskoczonej czerwonowłosej - Dotkniesz go? - ruchem dłoni stworzył małą kulę ognia, która podleciała do dziewczynki. Spojrzała na nią z lekkim zaciekawieniem, ale i zachowanym dystansem.
- Nie poparzę się? - spytała spokojnie wpatrzona w białe płomienie.
- Nie. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem. To Kimisie wystarczyło i bez zawahania dotknęła kuli. Jej usteczka otwarły się w niemym krzyku zaskoczenia.
- Super, dattemasa! - wykrzyknęła i zanurzyła drugą dłoń. - Łaskocze. - zachichotała. Sasuke ruszył palcem i mały płomyk liznął dziewczynkę po policzku, ta od razu mocniej przycisnęła się do Kisame. Misa uciekała od płomyka, bo łaskotał ją. Nagle pisnęła. - Zimne! - kiedy ogień nagle zmienił swoją temperaturę.
- Ten ogień jest w stanie spalić na popiół kamień. - zaczął przerwaną opowieść. - Jestem go w stanie kontrolować. Mogę jednym ruchem dłoni nakazać, by spalił całą wioskę, pozostawiając po sobie jedynie popioły.
- Śmiercionośna broń. - powiedział zdumiony Kakashi, na co przytaknął mu brunet.
- Owszem, ale znamy gorsze. - westchnął - To moje przypuszczenie, ale z Energią Naturalną płynącą w moich kanałach chakry mogę przejąć kontrolę nad człowiekiem. Shikaku-san, ty za pomocą cienia jesteś w stanie dyrygować ciałem, prawda? - zwrócił się do niego.
- Tak. - zgodził się z nim lider klanu Nara. - Ale co mają do tego moje techniki?
- Dlatego wydaję mi się, że po odpowiednim szkoleniu, będę mógł... - zaczął.
- Tak Sasuke. - przerwał mu rudy lis - Dzięki płynom znajdującym się w każdym żywym organizmie, jesteś w stanie go kontrolować. Nawet uśmiercić. Inną techniką jest Onko-fu, która działa w podobny sposób, ale za pośrednictwem powietrza. - brunet kiwnął głową na znak, że zgadza się ze słowami lisa oraz wyraził lekkie zaskoczenie poprawnością swojej dedukcji.
- Jak... - zaczął.
- Później. Jak będzie czas. - uciął pytanie bruneta. - Kończ, co zacząłeś.
- Wybacz. A więc... Prócz ognia poznaliśmy parę bardzo przydatnych technik, które... - westchnął, kiedy przeleciał wzrokiem po całym pomieszczeniu - Tu jest za mało miejsca. - stwierdził w końcu. - Połączcie nas, tak abym mógł ich przenieść. - wypowiedział słowa, które dla prawie wszystkich były niezrozumiałe. Tylko Kurama wiedział, do kogo były skierowane. Dwa kolczyki szybko dotknęły dłoni shinobi, po czym wróciły na miejsce. - Dziękuję. To znikamy. - jak powiedział, tak zrobił.
- Sasuke gdzie jesteśmy? - zapytał spokojnie Minato, bo reszta była z lekka spanikowała. Wszyscy znajdowali się dawnych salach treningowych Uchiha, ale z tą różnicą, że znajdowali się w całkowitych ciemnościach. W tle było słyszeć szum wody z jeziorka.
- Kurama? - Kyu kiwnął głową i lisy od razu oświetliły swoim ogniem sale. - Witam w ukrytych salach klanu Uchiha. Jest tu na tyle miejsca, abym wam pokazał jedną rzecz, bo na więcej nie mamy czasu. Kimisa chodź do mnie i wskakuj na barana. - dziewczynce nie trzeba było dwa razy powtarzać. - No to idziemy... Do góry. - Sasuke zaczął wchodzić jak po schodach do góry. - Opanowaliśmy chodzenie w powietrzu! - wykrzyknął, uciszając okrzyki, jakie powstały na widok pól-lisa, wiszącego w powietrzu kilka metrów nad głowami obserwatorów. Co mu się udało i to skutecznie. - Kimi przejdziemy się?
- Jasne. - Sasuke ściągnął ją z ramion i postawił obok siebie. - Ale super, dattemasa! Ja stoję w powietrzu! Ale jak... Aha, już wiem. - domyśliła się, kiedy wyczuła chakrę, owinięta wokół jej stóp - Poduszka? - spojrzała pytającym wzrokiem na bruneta, który kiwnął głową twierdząco. - Mogę się puścić?
- Nie, bo spadniesz. - zaprzeczył, po czym zaczęli schodzić w dół, w linii prostej, lekko pochyłej. Uchiha ułatwił w ten sposób Kimisie poruszanie się, bo Uzumaki nie miała pojęcia, jak powinno się przemieszczać za pomocą chakry w powietrzu. - Podaj mi drugą dłoń. - uczyniła to od razu. Sasuke po kilku sekundach stanął do góry nogami. Głowy pół-lisa i dziewczynki prawie się stykały. - Jak widzicie. Jestem w stanie ustawić się na dowolnej płaszczyźnie. Jeśli chodzi o Kimisę, to tak jakby podstawiłem pod jej nogi poduszkę z chakry i powietrza, dzięki temu może się poruszać. Z bratem poznaliśmy, jak już wspominałem wiele technik oraz z moich spostrzeżeń zgaduję, że nasze Shōsen Jutsu wzniosło się dzięki przemianie na wyższy poziom. Jestem w stanie dzięki dojutsu ujrzeć tak jakby wnętrze człowieka. Przepływ krwi oraz chakry i tak dalej. - Sasuke powrócił do poprzedniej pozycji. - Kimi-chan pa, pa. - i puścił dziewczynkę, która pisnęła, ale zaraz została złapana przez Kuramę.
- Baka Sasuke-nichan! - wykrzyknęła z dołu zła, ale na jej ustach gościł szeroki uśmiech.
- Czas na was. Przedstawcie się. - powiedział nagle Sasuke, czym zdezorientował obserwatorów. Brunet przez ten czas zleciał w dół, lądując obok Kyuubiego. Kilka sekund po lądowaniu kolczyki rozbłysły złotem i czernią, która tylko delikatnie się mieniła. - To są moje klejnoty, kryształy czy też kamienie, kiedy je poproszę, zrobią to, na przykład... - tu spojrzał na złoty klejnot - Znajdź mi gałązkę. - kamień poleciał w stronę wyjścia. - A ty... Połaskocz Kimisę. - Czarny kamień podleciał do dziewczynki i zniknął pod bluzką. Kilka chwil później w sali treningowej wszyscy usłyszeli niepohamowany śmiech i pląsy młodej Uzumaki. - Wystarczy, dziękuję. - Kolczyk wrócił na małżowinę, w postaci czarnego kółka. Misa czerwoniutka od śmiechu wstała z kamiennej podłogi. W tej samej chwili wrócił złoty z małą gałązką, która opuścił na wystawioną dłoń - Dzięki. - Sasuke podrzucił gałązkę, składając szybko pieczęć do roślinnej techniki. Nagle wszyscy zniknęli w błękitnym błysku. - Usiądźcie. - polecił delikatnym głosem - Jeśli macie pytania, to proszę bardzo. - przez ten czas robił krótki wisiorek z logiem klanu Uzumaki z kryształu dla Kimisy, która opierała głowę na kolanach bruneta. - Proszę. - podał jej - Dotknij zakrwawionym palcem kryształu. - Dziewczynka przekręciła delikatnie głowę, ale wzruszyła ramionami i nacięła palec kunaiem, wyjętym z małej kabury. Kiedy dotknęła granatowego kryształu, ten zmienił kolor na czerwony z granatową spiralą.
- To znak klanu Uzumaki, dattemasa! - wykrzyknęła. - Jest mój?
- Tak. - potwierdził.
- Dziękuję! - pisnęła i przytuliła bruneta.
- Nie macie do mnie pytań? - zdziwił się.
- Właściwie... - zaczął Minato i podszedł do chłopca. - Cieszę się, że wróciliście. - blondyn pogłaskał go po głowie, czym zaskoczył bruneta, którego ciepło głosu wywarło uśmiech na twarzy Uchihy, po czym spojrzał na Kuramę, który kiwnął głową.
- Sasuke wstawaj. - nakazała Kushina i ponagliła go gestem dłoni. Chłopak wstał, a kobieta dorwała go w swoje ramiona i mocno przytuliła - Ty matole... - warknęła - Nie jestem ślepa. Dalej będziesz dla mnie jak syn. - wyszeptała, a czarne uszy położyły się płasko do głowy. Chłopak odwzajemnił uścisk. Dwa ogony oparły się na plecach Uzumaki. - Myślałeś, że po tej jakiejś tam przemianie moje uczucia i stosunek do ciebie się zmienią? To powiem tyle, że wybij to sobie z głowy, dattebane! - powiedziała stanowczo i z uśmiechem się od niego odsuwając, po czym podeszła do Kuramy i jego również uściskała. - Baka Kitsune. - mruknęła mu do ucha. Na te słowa rudy lis uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk. - Wiele się zmieniło w tobie. - Kyu zamarł, a kobieta to wyczuła i zaśmiała się - Zakochałeś. Widać to w oczach. - powiedziała i odsunęła się od niego, po czym spojrzała z ciepłem w jego krwistoczerwone oczy z pionową źrenicą. Uzumaki odeszła z szerokim uśmiechem od lisa i stanęła obok męża. Tak o to zaczęła się kolejka porządnych przywitań i uścisków. Przez ten czas wrócił Shikamaru, Yamanaka i Shizune, a przed ich powrotem Sasuke ukrył kity, prócz tego poprosił, by sprawa lisich oznak pozostała sekretem. Każdy z obecnych przysiąg, że dochowa go. Kimisa cała w skowronkach skakała z ramion braci Uchiha po Kisame i Kuramę, u każdego chciała być w równym stopniu. Młodszy Uchiha odetchnął z ulgą, kiedy zaufani ludzie zareagowali na jego przemianę w pożądany i miły sposób. Nie musiał znowu czuć wyobcowania oraz dawnego poczucia bycia wyrzutkiem. Czuł się wspaniale, wbrew czasu jaki nastał teraz. Czuł spokój i rodzinną atmosferę. I tak kilka godzin zeszło im na w miarę luźniej rozmowie i dodatkowych pomysłach wplątanych do planu. Kurama skrócił w kilku zdaniach historię Juubiego, podając najważniejsze informacje o nim. Gaara wdał się rozmowę z Sasuke o technikach lodu i kryształu, które delikatnie zademonstrował w czasie ustalenia ewentualnych taktyk. Przez ten czas poznał zdania i myśli pozostałych Kage, poprzez przeczytanie zwoju. W czasie czytania ów zwoju Sasuke wyprostował się gwałtownie.
- Naru... - wyszeptał - Szpital. - powiedział już głośniej, po czym zniknął w błękitnym błysku...
***Kryjówka Orochimaru.***
- Tsunade może w końcu powiesz nam, gdzie są Bijuu? - zapytał po raz setny Wąż. Za każdym razem sprawił Sannince ból, gdy nie otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi - Jesteś tu już drugi dzień. I tak nikt cię nikt nie uwolni. Powiedz nam co chcemy, a śmierć będzie szyb...
- A w dupie mam twoje słowa. I tak przegraliście. - warknęła i splunęła krwią w twarz Orochimaru, który z niesmakiem otarł policzek. Kobieta leżała na pryczy. Kilka godzin temu Wąż ukąsił ją, pozostawiając Przeklętą Pieczęć*, która rozprzestrzeniła się na skórze blondynki, w postaci listków. Senju okropnie cierpiała z bólu, który ją dosłownie palił z zewnątrz, jak i wewnątrz. Była rozebrana od pasa do góry, jej piersi były owinięte zakrwawionym w niektórych miejscach bandażem. Kobieta po wielogodzinnych psychicznych torturach Madary i jego iluzji była wykończona, ale nie na tyle, by sobie w dalszym ciągu żartować i docinać katom. Prócz tego Tsunade miała na sobie wiele ran. Jej powieka była rozcięta, tak samo, jak warga, po ciosach wściekłego Madary, który przeszukując jej umysł w poszukiwaniu informacji, natrafiał dosłownie na białe plamy w pamięci, ale on wiedział, że wnuczka Hashiramy wie dokładnie, gdzie znajdują się Ogoniaste. Tsunade miała też wiele sińców oraz podbite lewe oko, które miało paskudny fioletowy odcień i opuchliznę, przez którą nic nie widziała. Była straszliwie osłabiona i obolała, ale w dalszym ciągu wredna. Starszego Uchihę denerwowało jej rozbawienie w brązowych tęczówkach. Orochimaru skupił się głównie na torturach fizycznych, a Przeklęta Pieczęć tylko mu to ułatwiała. Blondynka raz po raz wrzeszczała w agonii, a biedny Mitsuhide musiał tego wysłuchiwać w milczeniu. Był na siebie wściekły, ale prośba Hokage była jednoznaczna z rozkazami Kohamarujiego. Musiał pozostać w ukryciu i szpiegować.
- Tsunade... - zaczął Wąż.
- A się zamknij. - wycharczała i wypluła trochę krwi. - Gdyby nie ta pieprzona pieczęć skopa... - blondynka zaczęła kaszleć, a z jej ust wydobywało się coraz więcej krwi, którą zwymiotowała na kamienną posadzkę, brudząc swoje potargane i tłuste blond kucki. - Możesz mnie nawet zabić, ale nic nie wyciągniecie mnie. - odezwała się ponownie, kiedy zaczerpnęła lekko stęchłego powietrza po krwawych konwulsjach. - Gdzie Madara i Tobi? - zapytała, a stróżka krwi pociekła na jej kark. Była związania, więc nie mogła jej otrzeć.
- Wyruszyli po więcej chakry. Zapewne za niedługo powrócą. - odpowiedział i wytarł dłonie pokryte krwią Sanninki. - Dlaczego jesteś taka uparta? - spytał i zwiększył zasięg pieczęci. Blondynka zaczęła wrzeszczeć, a z jej oczu poleciały łzy bezsilności i bólu, ale też wielkiego gniewu. Po kilku minutach w portalu zjawili się Madara i Tobi.
- Wygadała się? - spytał Madara.
- Nic jej nie rusza. - odpowiedział mu Orochimaru. Uchiha warknął i przeklął pod nosem. Rozkuł kajdany blondynki, przypięte łańcuchami do podłogi, po czym podniósł ją i silnym kopnięciem posłał na przeciwległą ścianę. Kobieta uderzyła plecami, pozostawiając spore pęknięcie w skale. Blondynka opadła nieprzytomna na ziemię.
- Pieprzona suka! - warknął Madara i podszedł do nieprzytomnego ciała, które brutalnie rzucił z powrotem na pryczę. Z ust Tsunade leciała krew, a brzuch stał się potwornie siny. - Ulecz ją, bo zaraz zdechnie. - wysyczał w stronę węża, który już podszedł do niej...
***Naruto***
Blondyn natychmiast przeniósł się w okolice kryjówki Orochimaru. Jak się okazało, mieściła się ona zaledwie pięć kilometrów od Konohy.
- Dobry pomysł. - mruknął pod nosem zirytowany. Już w Uzushiogakure wyciszył chakrę do kompletnego zera. Uruchomił dojutsu, sprawdzając dokładnie teren. Szczególnie zwracał uwagę na gady Orochimaru. Zlokalizował dwie czujki, które unieszkodliwił dwoma celnymi trafieniami kulą Złotego Ognia. Węże nawet nie spostrzegły się, że stały się kupką popiołu. Uzumaki uśmiechnął się pod nosem, po czym wyszedł zza drzew. Blondyn wyczuł, że Orochimaru znęca się nad Hokage i aż zagryzł wargę do krwi, by opanować zbliżający się wybuch gniewu, który skutkowałby ukazaniem lisich oznak. Chłopiec zdusił go w sobie, po czym wzniósł się jakieś dwadzieścia centymetrów nad ziemię, dzięki temu stał się zupełnie niewykrywalnym. Nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, poruszał się całkowicie bezszelestnie. Zaczął kierować się do wejścia kryjówki. Ujrzał otwarte wrota. Ten widok wywołał u niego gorzkie rozbawienie. Swoim Kinshiganem prześwietlał ściany i podłogę. Naruto już chciał prychnąć na widok sześciu pułapek, ale jak w przypadku gniewu, zdusił go. - Srebrny poinformuj Mita, że jestem. I żeby nie wychylał się. - powiedział w myślach - Biały prześledź, jaki jest stan Sory i zacznij go leczyć. Nie pozwólcie, by was odkryli. - srebrny kolczyk opuścił swoje miejsce i poleciał do lisa, tak samo, jak biały. Namikaze zbliżał się do końca tunelu. Sygnałem tego było światło oraz zniekształcona mowa. Z każdym krokiem słyszał coraz wyraźniej, aż w pewnym momencie usłyszał huk i kruszenie skały. Zmusił się, aby nie pobiec. Dzięki dojutsu ujrzał sylwetkę Tsunade, leżącą przy ścianie. Nie ruszała się, ale oddychała. Pozostałe trzy sylwetki sojuszników patrzyły na nią. Jeden z nich podszedł do nieprzytomnej kobiety i cisnął nią o jakiś stół. Zauważył, że cała trójka była odwrócona tyłem do wejścia. Naruto wyszedł z tunelu, ale pozostał w jego cieniu. Blondyn oparł się prawym ramieniem o ścianę, opierając ciężar ciała na lewej nodze. Prawą zaplątał o kostkę lewej, a ręce splótł na piersi.
- Ulecz ją, bo zaraz zdechnie. - usłyszał głos mężczyzny o długich czarnych, jak pióra kruka włosach. Jego głos był przepełniony gniewem i nienawiścią. W dalszym ciągu Naruto był niewidoczny i niewyczuwalny dla oprawców. W spokoju przeskanował stan Tsunade. Zmarszczył brwi na widok wielu złamań. Między innymi kilka żeber pęknięty mostek i prawy obojczyk, prócz tego bardzo mocno poobijane organy wewnętrzne, w szczególności niebezpieczna była pęknięta wątroba, z której wylewała się krew do wnętrza organizmu. Sam widok ciała kobiety bardzo zasmucił oraz rozgniewał chłopca, ale postanowił, że nie pozwoli sobie na okazywanie uczuć. Podniósł prawą dłoń zaciśniętą w pięść do ust. Już miał chrząknąć, by zwrócić na siebie uwagę, ale w tej samej chwili blondynka odzyskała przytomność. Stęknęła z bólu, ale była już w miarę świadoma, co się wokół działo, bo wrogo i popatrzyła na Madarę. Naruto miał doskonały widok jej twarzy.
- I co Madara. - wychrypiała - Ulżyło?
- Zamilcz suko! - warknął. W tej chwili blondyn zadecydował.
- Witam. - odezwał się chłodno. Cała trójka zastygła w bezruchu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro