68. Wielki Powrót
- Gotowi? - spytała Fiel, kiedy stanęli przed pięknie ozdobionym różnokolorowym metalem i kwiatami wejściu do Świątyni.
- Nie. - odpowiedzieli jednocześnie. Lisy zaśmiały się serdecznie. Kohamaruji skinął głową i strażniczki zaczęły otwierać wrota. Kurama ustawił chłopców przed wejściem, kiedy ono w pełni się otworzyło. Oczom braci ukazało się pełno kwiatów oraz metalu. Co nie tylko było przeciwnością, to na dodatek perfekcyjnie się komponowało. Delikatność i siła. Łagodność i walka. Każde w idealnych proporcjach. Przed stopami ujrzeli ścieżkę, której wcześniej nie było. Była zrobiona z białych kamieni. Po prawym boku rosły złote kwiaty, a po lewej srebrne. Bracia z wielkimi oczyma podziwiali wystrojonych mieszkańców. Zauważyli, że nad głowami ich wszystkich lewitują białe płomyki, które oświetlały świątynie. Święte drzewo wyróżniało się najbardziej. Jego wielki pień przyozdobiono w białe i czarne girlandy kwiatów. U stóp drzewa ustawiono szary kamienny łuk ozdobiony złotym i srebrnym metalem. Sam władca w pół-lisiej formie i w białym kimonie z brązowymi płomieniami oraz jasnoszarym obi czekał na braci przed łukiem. Dotykał swojego karmelowego warkocza, w który zostały wplecione nitki srebra i złota. Posiadał on również makijaż bardzo zbliżony do braci, ale różnił się brakiem malunków na skroniach. Chłopcy ruszyli pomału, wyprostowani. Co rusz ktoś im się kłaniał albo bił brawo, uderzając metolową końcówką ogona o kamień. Szli pomału z uniesionymi głowami. Dumnie.
- Witam was Sasuke, Naruto. - przywitał się z nimi oficjalnie i skłonił się delikatnie. - Dzisiejszy dzień jest powodem do święta. - powiedział bardzo głośno. - Dziś ta dwójka pół-lisów, otrzyma moje błogosławieństwo. Od dziś będą mogli podróżować naszymi drogami. Poznają nasze najskrytsze sekrety. Będą zarówno mieszkańcami Kraju Złotego Lisa, jak i miejsca, skąd się narodzili. Świata Ludzi. - przerwał na chwilę - Po czym skierował wzrok na chłopców. - Uchiha Sasuke, Namikaze-Uzumaki Naruto potomkowie rasy ludzkiej i lisiej dobądźcie swych katan. - chłopcy wykonali to, tak jak im powiedziała wcześniej Fiel oraz podeszli do lisa. Shikuroma z tacy, trzymanej przez Obiego, którego wzrok wyrażał dumę, wziął złoty sztylet z wysadzaną czarnymi kryształami rękojeścią. - Moja krew poświęci teraz te świeżo ukute ostrza w Warowni, by te nadały mocy ich nowym właścicielom oraz by nigdy ich nie zawiodły w walce z wrogiem. - Roma naciął wewnętrzną część dłoni. Cała czwórka postanowiła, że dla wygody chłopców przyjmą pół-ludzką formę. Nie robiło to na nikim jakiegoś szczególnego wrażenia, bo widzieli, że chłopcy jako ludzie, powinni być traktowani jak oni. Złote krople krwi spłynęły po ostrzach, a bracia, uklękli i schylili głowy w ukłonie. - Dziś wasze katany będą nie tylko przedłużeniem waszej ręki, lecz częścią waszej duszy. Od dziś Uchiha Sasuke staje się pełnoprawnym mieszkańcem Kraju Złotego lisa. Powstań. - nakazał. Brunet wstał, ostrze skierował do dołu. Shikuroma dotknął zakrwawionym kciukiem czoła chłopca - Od dziś jesteś Księciem Sasuke. Księciem lisów. - przydomek zaskoczył bruneta, ale ukłonił się i zszedł ze schodków. - Od dziś Namikaze-Uzumaki Naruto staje się pełnoprawnym mieszkańcem Kraju Złotego Lisa. Powstań. - powtórzył formułkę i tak samo, jak w przypadku Sasuke dotknął czoła - Od dziś jesteś księciem Naruto. Księciem lisów. - blondyn stanął obok brata. Obaj mieli szerokie uśmiechy. - Moja społeczności! - zwrócił się do tłumu - Ogłaszam, że ta dwójka pół-lisów od dnia po wsze czasy będą dla was rodziną. - tłum zaczął wiwatować, krzyczeć i klaskać. Roma gestem dłoni uciszył rozweselonych gości - A teraz najprzyjemniejsza część. Bal! - wykrzyknął. I jak za dotknięciem czarodziejskiego kunaia ni stąd, ni zowąd zaczęła grać przepiękna delikatna muzyka, lisi ogień zmienił położenie i wirował między lisami. Pojawiły się lewitujące stoły z jedzeniem. - Chłopcy. - odezwał się ciszej Roma. Niestety, ale nie będziecie mogli się bawić. Czeka was niestety powrót do domu. - powiedział smutno. Zdezorientowane miny braci, nie tylko wyrażały zdumienie, ale i smutek - Wybaczcie nam to. Chodźmy. Obi? - wołany lis skłonił głową i podał zwój.
- Wszystko gotowe. Mitsuhide wysłał mi wiadomość. - odpowiedział i odszedł. - Przepraszam was za to chłopcy. - powiedział smutno i pogłaskał ich po głowie. - Wielka Czwórka wam wszystko wyjaśni. Gratuluję wasze wysokości - Obi odszedł, składając im ukłon.
- Shikuroma-sama, co się dzieje? - spytał w końcu Sasuke.
- Nie tutaj. Chodźmy. - oznajmił i w trójkę udali się do, jak się później okazało komnaty Fiel. Pozostała trójka już tam była. Przebrana w zwykłe stroje shinobi. Kiedy bracia weszli, ujrzeli smutne twarze. Zniknęła z nich wcześniejsza radość.
- Aniki? - zaczął Naruto.
- Chłopcy. Wiem, że jesteście zdezorientowani, ale ukryliśmy przed wami prawdę. - powiedział.
- Prawdę? - zapytali jednocześnie.
- Cały świat shinobi jest zagrożony. - oznajmił spokojnie.
- Jak to? - odezwał się Sasuke.
- Sasuke, Naruto. - odezwała się Fiel - Tsunade została porwana przez sojusz Tobiego, Madary i Orochimaru.
- Co?! - wykrzyknęli.
- Aniki, dlaczego nam wczęś... - spojrzał z oburzeniem na lisa.
- Ponieważ wrócilibyście od razu. - przerwał im - Madara, to nie byle jaki przeciwnik. Mitsuhide miał ich cały czas na oku, ale nawet jego zdołał oszukać. Mit musiał się bardzo wysilić, aby ich podsłuchiwać. Pogłoski zaczęły się już w momencie, kiedy byliście w trakcie przemiany. Wtedy Orochimaru połączył siły z Madarą i Tobim. Cała trójka planuje porwać Bijuu. I do tego jest im potrzebna Hokage. Przed porwaniem zamierzała zwołać Szczyt Kage, na którym żądano waszej obecności. - wytłumaczył.
- Informacja przybyła, kiedy wy ćwiczyliście technikę chodzenia w powietrzu. - wtrąciła Fiel. Chłopcy byli bladzi. Naruto podszedł do łóżka i na nim usiadł. Sasuke poszedł w jego ślady.
- Nie możecie się teraz zadręczać. Tak naprawdę Noki to przewidziała. I nas ostrzegła w dniu, kiedy ją spotkaliście. - powiedział.
- Ale to było taki szmat czasu! - wybuchł blondyn. - Nasz tydzień, to u nich prawie miesiąc... A jak się coś... - zaniepokoił się.
- Bijuu, jak i Liść są całkowicie bezpieczne. Minato się tym zajął. - przerwał blondynowi. - Od razu zaczęliśmy działać. Naszym priorytetem było dokończenie waszego treningu. Dzięki kamieniom opanowaliście techniki w niesamowicie szybkim czasie. Zyskaliście moc, przy której nawet Madara jest bezbronny, ale, co gorsza, z pomocą Orochimaru, ożywił byłych Jinchurikich.
- Co?! - tym razem wykrzyknął Sasuke, do którego ta wiadomość szybciej dotarła. - To, dlatego nam wczoraj opowiedziałeś... - Kurama kiwnął głową. - Naruto, musimy wracać. - blondyn do końca nie wiedział, o co chodzi, kiedy nagle zaczerpnął gwałtownie powietrza.
- Juubi! - zeskoczył z łóżka. - Ile ma?
- Mitsuhide powiedział, że brakuje im tylko chakry Shukaku. Madara jest już w drodze z pozostałą dwójką. - odezwał się Kohamaruji. - Fiel? - lisica podeszła z dwoma tobołkami do braci.
- Przebierzcie się. - wskazała na drzwi od łazienki. Chłopcy bez słowa udali się do niej i wyszli do dosłownie paru chwilach, ubrani w zwykłe stroje shinobi, ale z lekką różnicą. Sasuke na plecach miał logo klanu Uchiha obleczone złotym ogniem; Naruto miał przepołowione logo klanu Uzumaki i Namikaze.* Z lewej był klan jego matki, a z prawej ojca. Również otoczone złotym ogniem. W rękach trzymali katany. Obaj trochę niestarannie zmyli makijaż i pozbyli się ozdób z włosów. Kapłanka podeszła i znikąd w jej dłoni ukazała się ciepła woda, która zmyła resztki makijażu. - Koha pójdzie do Uzushiogakure i was przyzwie. Musicie się uspokoić i schować kity. - nakazała. Bracia z chłodną determinacją i gniewem zaczęli się uspokajać. Tak jak ich uczyła Fiel kity, uszy, źrenice zmieniły się. Dwa pierwsze zniknęły, a trzecie stały się okrągłe. - Doskonale. Koha? - lis kiwnął głową i wyszedł.
- Chłopcy bardzo was przepraszamy, że ukrywaliśmy prawdę, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Gdybyśmy wam powiedzieli, wasze skupienie na technikach byłoby złe, tym samym utrudniłoby wam naukę. - odezwał się smutno Kurama, jego uszy były opuszczone. Tak jak Fiel, Kohamaruji, Kurama byli w pół ludzkiej formie.
- Nie mamy do was żalu. Dobrze zrobiliście. - powiedział Naruto.
- Gdybyśmy wiedzieli, to nauka zajęłabym nam o wiele więcej czasu. - dopowiedział brunet. - Jesteśmy tylko wściekli na siebie, że wcześniej nie ruszyliśmy na tego pieprzonego Węża.
- Nie wińcie się. I wtedy nie mieliście wystarczająco sił. - przypomniał - Po walce z Danzo. Niewiele czasu mieliście na trening. - chłopcy kiwnęli głowami twierdząco i westchnęli.
- Teraz będziecie musieli odbić Tsunade i spotkać się ze wszystkimi Kage. - Uzumaki, mówiąc to, miał ręce zaplecione na piersi.
- Koha jest w Uzushio. - oznajmił rudy lis.
- Chłopcy uważajcie na siebie. - odezwał się Shikuroma. - Zaufajcie swoim umiejętnością i przyjaciołom.
- Dobrze. - powiedział Sasuke - Dziękujemy za wszystko Shikuroma-sama. - bracia ukłonili się. Lis również się skłonił.
- Rama, masz ich pilnować. - zwrócił się do Kyu.
- Wiesz, że to zrobię. - Shikuroma kiwnął głową i opuścił pomieszczenie. - Koha na mój sygnał przyzwie was. Tak będzie znacznie szybciej. Gotowi? - bracia jednocześnie kiwnęli głowami. Wzrok Kuramy zaszedł mgłą i po kilku sekundach zniknął, wpierw Rama, później Fiel, na końcu w tym samym momencie zniknęli chłopcy. Sasuke w połyskującym srebrnym dymie, a Naruto w złotym. Kyuubi już czekał w pogotowiu, by złapać swoich podopiecznych. I tak się stało w momencie, kiedy się ukazali w swoich dymach, zachwiali się i runęliby na ziemię, ale lis już czekał i złapał ich za kołnierze. - Wszystko gra?
- Nie. - odpowiedział, zielony na twarzy blondyn. - Niedobrze mi. - oznajmił.
- Mi też. - odparł brunet i zakrył usta dłonią.
- Weźcie głęboki wdech. - obaj to uczynili. - Lepiej?
- O dziwo, tak Aniki. - powiedział Naruto i wyprostował się.
- Powietrze zawiera drobiny Energii Naturalniej, które powstrzymują mdłości. - pół-lis delikatnie się otrząsnął. Nagle Naruto padł na kolana i zaczął się krztusić.
- S-Sora! - wycharczał i wypluł trochę złotej krwi. - M-Ma kłopoty! Woła mnie! - blondyn zerwał się na równe nogi. - Ja... - Sasuke złapał go, kiedy ten chciał się puścić biegiem.
- Młotku stój! - warknął - Nie możesz, a jak ci się coś stanie. Nasze ciała muszą się przyzwyczaić. - brunet ochłodził gwałtowny zapał brata, który złapał się za głowę.
- Kurama oni są w pewien sposób połączeni. - zdziwiła się Fiel.
- Jak to połączeni, dattebayo?! - blondyn zbladł i zaskomlał - Boli.
- Podczas mojej ucieczki z pieczęci w szale wypuściłem sporą ilości chakry, którą ktoś najwyraźniej zebrał i zapieczętował w tym chłopcu. - wyjaśnił.
- Madara wyssał prawie całą z niego. Jeszcze żyje. - wtrącił Kohamaruji - Naruto, nie możesz teraz go ratować. To może być pułapka. Zwłaszcza że musicie dać ciału, co najmniej godzinę na przyzwyczajenie się. - powiedział stanowczo. - Brawurą możesz go zabić tak samo, jak Tsunade, więc zaciśnij zęby i idziemy do domu. Jest zaraz za tymi drzewami. Spokojnie nikt nas nie obserwuje i nie czuje. Zawczasu postawiłem barierę. - Sasuke już chciał mu przerwać, ale Koha mu na to nie pozwolił, dokańczając zdanie. Blondyn zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Lisie zmiany, jakie się ukazały, zaraz na nowo zniknęły.
- Gotowy? - położył mu dłoń na ramieniu.
- Tak Kurama. - Naruto otworzył oczy i ruszył w kierunku Uzushiogakure. Reszta ruszyła za nim. Dwie minuty później stanęli przy barierze. Bracia pewnie z lekkimi uśmiechami przekroczyli ją pierwsi. Ich oczom ukazała się cała familia, która zaskoczyła braci. Wszyscy stali w półokręgu z szerokimi uśmiechami.
- Naru-chan, Sas-chan! - wykrzyknęła Fu i rzuciła się na braci, łapiących ich w szczelnym uścisku. - Jak się za wami stęskniłam. - obu ucałowała w policzek. - Nareszcie! - pisnęła i puściła ich. Zaskoczeni złapali się za policzek. Każdy po tym miłym dla oka incydencie podchodził i witał się z braćmi. Na końcu tak jakby kolejki stał Itachi, który z nie małym szokiem zauważył niesamowite zmiany w wyglądzie, postawie oraz aurze swojego młodszego brata. Kiedy ich spojrzenia skrzyżowały się, Łasica ujrzał białe źrenice. Sasuke uśmiechnął się do niego szeroko i podszedł do niego żwawym krokiem. Brunet przyciągnął starszego brata do uścisku.
- Nawet nie wiesz, jak się za tobą stęskniłem. - wyszeptał. Długowłosy zastygł bezruchu. Był tak zaskoczony, że ocknął się, dopiero kiedy Sasuke go puścił. - Widzę, że moja zmiana cię zszokowała. - zaśmiał się ciepło.
- Jakbyś nie był z naszego klanu. - oznajmił w końcu i delikatnie się uśmiechnął - Witaj w domu, braciszku.
- Tadaima Ni-san. - bracia podali sobie dłonie. Całej scenie przyglądał się Naruto, na którym gościł szeroki uśmiech. - Chodź. - młodszy brunet pociągnął starszego do blondyna.
- Witaj Itachi. - Namikaze podszedł do niego i uścisnął dłoń.
- Naruto-nichan! - wykrzyknął Aki z radością. Chłopak w biegł w blondyna i mocno go przytulił. Zaraz za nim była jego bliźniaczka, która przytuliła się do Sasuke. Bliźniaki zmienili się miejscami.
- Jak dobrze, że wróciliście! - wykrzyknęli jednocześnie.
- Gdzie Kimisa? - spytał Naruto.
- W Konosze. - odpowiedział od razu Aki.
- Opiekowała się Tsunade-sama. - odpowiedziała Ami.
- Misa-chan!? - wykrzyknął zaskoczony. - Ale... W sumie to mnie nie dziwi. - westchnął - Geniuszka klanu Uzumaki. W tej samej chwili z tłumu wyłonił się Rutsu.
- Chłopcy miło was widzieć, ale nie pora na czułe słówka i przywitania. Macie zadanie. - powiedział poważnie i uścisnął z nimi dłonie.
- Wiemy wujku. - westchnął blondyn - Cofnijcie troszkę. - powiedział do dzieci - Sasuke podejdź tu. - poprosił bruneta, który wdał się w cichą rozmowę z bratem. Kiedy stanął obok niego, Naruto złożył dziwną pieczęć, która zaintrygowała Rutsu i Itachiego. Nagle z ziemi wyrosło potężne drewniane podium. - Mocne... - szepnął, blondyn zaskoczony szybkością, trochę się zachwiał. Sasuke szybko go złapał. Dźwięk przyciągnął uwagę mieszkańców. - Przed nimi nie trzeba tego ukrywać. - powiedział w myślach.
- Też tak sądzę. - zgodził się z nim.
- Tadaima Minna! - wykrzyknął z szerokim uśmiechem blondyn. - Mamy dla was kilka niespodzianek.
- Wiemy, że dzieje się teraz wiele złego, ale i tak, póki co, nie możemy opuścić Uzushio. - wtrącił się brunet.
- Dlatego nie będziemy owijać w bawełnę. Nie jesteśmy już ludźmi. - oznajmił pewnie. W wiosce rozbrzmiały ciche szepty.
- Ja i Naruto staliśmy się pół-lisami. - w tej samej chwili chłopcy odblokowali tenketsu i pozwolili Energii Naturalnej ukazać trzy kity, uszy i pozostałe lisie rzeczy. Tłum podniósł głos, ale to nie był wrogi odgłos, tylko pełen zaskoczenia i ciekawości. - Poznaliśmy wiele technik. - brunet spojrzał na blondyna, który jak nigdy nic, zaczął wspinać się. Blondyn zawisł jakieś pięć metrów nad brunetem, po czym dosłownie przekręcił się i stanął do góry nogami. Kolejne głośne dźwięki zaskoczenia wydał tłum.
- Obaj kontrolujemy specjalny ogień. - powiedział Naruto i w dłoniach chłopców, ukazały się białe kule. Nikt nie zauważył żadnego ruchu, potrzebnego do składania pieczęci. - Aki wysuń dłoń. - chłopiec posłusznie to zrobił. Sasuke szybko skierował ogień na jego dłoń. Chłopiec wrzasnął, ale krzyk urwał się, bo nie poczuł żadnego bólu, tylko bardzo miłe ciepło. Zaintrygowany dotknął palcem drugiej ręki białego płomienia.
- Jak widzicie, ogień ten nie zrobi wam krzywdy, ale można to zawsze zmienić. - zaczął Naruto. - i złożył kilka pieczęci. - Sasuke. - brunet uniósł dłoń i skierował ją na blondyna, który wystrzelił do góry trzy duże pomarańczowe płaskie kryształy. Sasuke szybko wystrzelił trzy ogniste pociski z wewnętrznej strony dłoni, niszcząc całkowicie pociski. - Jak widzicie. Możemy kontrolować ten ogień. Jeśli go ujrzycie, nie obawiajcie się go. - powiedział blondyn i zleciał w dół, lądując idealnie obok brata.
- Nie myślcie sobie, że nasz trening został przerwany. - uśmiechnął się brunet i spojrzał centralnie na Fu. - Fu, zakończyliśmy go dosłownie chwilkę temu. - uśmiechnął się.
- Skąd ty... - zaczęła.
- Nasze ludzkie zmysły zostały zastąpione lisimi. - przerwał jej Sasuke - Mamy bardzo czuły słuch, węch oraz szybkość. - W tej samej chwili zza pleców braci Kurama rzucił w chłopców dwoma kamykami, które złapali bez zbędnych ruchów, a dokładniej tylko delikatnie przechylili głowy i wyciągnęli dłoń. Kamyczki wylądowały między palcem wskazującym, a środkowym.
- Więc tak to teraz wygląda. - powiedział Naruto, składając pieczęć do roślinnej techniki. Drewniane podium zniknęło w ziemi. Blondyn przy okazji za pomocą techniki kryształu stworzył malutki symbol klanu Uzumaki - Wir. Spojrzał na ziemię i ujrzał małą gałązkę, podniósł ją i za pomocą techniki roślinnej stworzył łańcuszek, który wplótł w symbol klanu. - Proszę Ami-chan. - blondyn założył wisior na jej szyi, po chwili zrobił bransoletkę, którą założył Akiemu.
- Dziękujemy Naruto-nichan. - chłopiec uśmiechnął się szeroko, ukazując kły, co wywołało u dzieci okrzyk zaskoczenia - Ale masz długie kły, datteharo/dattehari! - wykrzyknęli.
- Przestraszyliście się? - bliźniaki pokiwały przecząco głowami. - To dobrze. Taka mała niespodzianka. Jeśli opuście kroplę krwi na ten kryształ... No cóż... Możecie być zaskoczeni. - mrugnął do nich błękitnym okiem z pionową źrenicą. Rodzeństwo popatrzyło sobie w oczy. Aki dobył kunaia i czubkiem skaleczył palec. Zakrwawionym palcem dotknął bransoletki.
- Super, datteharo! - wykrzyknął zaskoczony Aki, którego bransoletka zrobiła się czerwona w pomarańczową spiralę. - Ami, daj wisiorek. - nakazał czerwono włosy. Siostra szybko nadstawiła go i brat dotknął palcem kryształu. Efekt był ten sam.
- I to się nie zmyje? - spytała Ami.
- Nie. - odpowiedział - Ja niestety tego zrobić nie mogłem. Moja krew jest teraz złota. Tak jak Sasuke. - dla dowodu blondyn skaleczył się pazurem. Z ranki wypłynęła złota kropelka. - Widzicie. - podsunął go bliżej ich twarzy. Ami spojrzała na twarz blondyna i wzięła głęboki wdech.
- Ty masz przekute ucho! - wskazała palcem na lisie ucho.
- A mam. - uśmiechnął się - No skoro was zauważyła, to może łaskawie się jej zaprezentujecie. - blondyn ruszył uchem. Dziewczynka spojrzała dziwne na niego. Nagle kolczyki podleciały pod jej oczy i zabłyszczały się.
- Co do... - Ami odskoczyła, ale zaraz podeszła do lewitujących kamyczków. Srebrny zmienił się w gwiazdkę, a biały w serduszko. - Śliczne, dattehari! - pisnęła i już wyciągała dłoń, ale się powstrzymała.
- Śmiało Ami. - uśmiechnął się - Zajmijcie się nimi. - zwrócił się od kamyczków i po prostu odszedł. Ami dotknęła serduszka, a Aki gwiazdki. Blondyn usłyszał okrzyki zaskoczenia, a później śmiech.
- A ty co taki ponury? - zapytał młodszy Uchiha, bo zobaczył jego oklapnięte uszy.
- Misa-chan. Martwię się o nią Sas. - westchnął. Brunet klepnął brata po plecach.
- Rutsu-san powiedział, że Kimi-chan jest wszystko w porządku. Ten cały Sora, z nim też w porządku Naru. - blondyn uśmiechnął się do Uchihy.
- Lepiej chodźmy do reszty. - wskazał podbródkiem na tłum, który zagadywała pozostała trójka przybyszów. Kurama przez ten czas powiedział wszystko, co wiedział na temat Konohy oraz był ku końcowi opowiadania o treningach chłopców.
- Chłopcy dziś przeszli inicjację i należą od teraz do dwóch różnych światów. Mogą mieszkać zarówno tu, jak i w naszym świcie. - powiedział.
- Rama pominąłeś najlepszy fragment. - oburzyła się Fiel. - Najlepsze jest, że nasze pół-liski są Książętami Kraju Złotego Lisa. - lisica gestykulowała dłońmi dla podkreślenia jej słów. Kyu zaśmiał się i pstryknął ją delikatnie w lisie ucho. Cała trójka postawiła iść w ślady braci i też przyjęła pół-ludzkie formy.
- Przepraszam Czcigodna Kapłanko. - zażartował, a lisica uderzyła go przyjaźnie w ramię. Biedny Koha tylko pokręcił z politowaniem głową.
- Sasuke, Naruto. - odezwał się Rutsu - Kiedy zamierzacie wyruszyć do Liścia? I jaki macie plan, jeśli w ogóle go macie?
- Za jakąś godzinę odbiję Tsunade-bachan i Sorę. - powiedział spokojnie Naruto. - Wiem, gdzie są.
- Jak to wiesz?! Dopiero się tu zjawiliście, datteoro! - powiedział zbulwersowany Rutsu i uniósł ręce, co wyraźnie podkreślało zdanie. Blondyn złapał się delikatnie za tył głowy i opuścił uszy.
- Jakby, ci to... - zaczął - Informacje od lisów. - zaśmiał się nerwowo.
- Co?! - nagle mężczyznę zatkało - Ale ze mnie idiota. - warknął - Że wcześniej na to nie wpadłem. - pokręcił głową. - Sasuke! - krzyknął. Brunet zwrócił na niego uwagę i ruszył w jego stronę. - Chodźcie. Roshi ugotował, o dziwo ramen. Na pewno...
- Ramen! - wykrzyknął Naruto i zniknął w pomarańczowym błysku. Uchiha westchnął głośno.
- Młotek. - powiedział - Tak Rutsu-san jestem głodny i z przyjemnością coś zjem. Dziękuję. - uśmiechnął się. Czerwono włosy buchnął śmiechem i zarzucił swoją ręką na barki Sasuke, przyciągając go bliżej. Obaj ruszyli do domu Jinchurikiego Son Goku. Lisy przeszły wraz z tłumem do skalnych ław i wypalonego ogniska. Tam Kurama, Fiel i Kohamaruji ze szczegółami opowiadali o... Dosłownie o wszystkim. Wśród nich nie było tylko Roshiego, który, jak się okazało, stał przy kuchence i gotował wielbioną przez Naruto potrawę. Na brodatej twarzy gościł cały czas uśmiech. - Widzę Młotku, że stęskniłeś się przez ten tydzień. - zaśmiał się, a blondyn całkowicie ignorując brata, zjadał w najlepsze już trzecią miskę potrawy.
- Miło jak ktoś tak zajada. - odpowiedział Roshi, który był odwrócony do gości plecami. - Bardzo mi miło. - zaśmiał się.
- Z pewnością Rosh. - zawtórował mu Rutsu. Jinchuriki odwrócił się z dwoma miskami.
- Smacznego młody. - postawił miskę przed nim i pogłaskał go po głowie. - Rutsu. - podał mu, który podziękował skinieniem głowy. Ze stołu wziął pałeczki i zaczął spożywać danie. Przez chwilę było słychać tylko dźwięk wciągania makaronu, który bardzo cieszył kucharza. Roshi sam zajadał słodkie onigiri z owocami.
- Na Złotego! To jest najlepsze pod słońcem, dattebayo! - wykrzyknął głosem pełnym zachwytu. Aż przez ten zachwyt zamerdał ogonami jak piesek. Sasuke spojrzał na rozpromienioną twarz brata i parsknął śmiechem.
- Mój braciszek, to je jak dziecko. - brunet pałeczkami ściągnął z policzka kawałek makaronu. Naruto delikatnie się zarumienił i fuknął na niego. Mężczyźni zaśmiali się serdecznie.
- Dobrze, że wróciliście. - odezwał się Rutsu. - Chłopcy, musicie wpaść do Raikage. Ma do was sprawę. - Uzumaki zainteresował braci tymi słowami.
- Dlaczego? - zapytał Sasuke.
- Bee i Gyuuki wrócili do domu, a Minato nam tylko przekazał, że chce się z wami spotkać i porozmawiać. - przekazał.
- To, dlaczego nie używa zwoju? - zdziwił się Naruto.
- Dobre pytanie, młody. - westchnął lider wioski. - Minato próbował się z nim skontaktować. Kiedy mieli naradę w sprawie obecnych wydarzeń i prawdopodobnej wojny.
- Wiemy, co zamierza Madara. I wiemy tyle, że grozi całemu światu śmiertelne zagrożenie. W tej chwili jesteśmy bezradni. - westchnął smętnie blondyn.
- Ale mamy wstępny plan. - wtrącił się brunet. - Brat jak się czujesz? - spytał. Blondyn zamknął oczy i wziął głęboki wdech.
- Gotowy. - odparł.
- Ja też. - oznajmił i wstał - Roshi-san dziękujemy za pyszny obiad...
- Najlepszy, pyszny obiad, dattebayo! - przerwał mu z uśmiechem. Starzec zaśmiał się i pogłaskał chłopców po głowach.
- Macie mi wrócić. - pogroził palcem.
- Rozkaz! - wykrzyknął blondyn i postawił uszy oraz ogony. Bracia wyszli z domu Jinchurikiego.
- Kurama! - wykrzyknął Sasuke i kilka sekund później obok nich pojawił się lis.
- Co się... Aha... Przyzwyczailiście się. Szybko... - powiedział z uśmiechem. - W takim razie... Naruto uważaj na siebie. Nie ukazuj atutów i panuj nad emocjami. - blondyn przekrzywił delikatnie głowę, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. - Kity, matole. - puknął go w czoło wskazującym palcem. Blondyn zarumienił się i szybko pozbył się lisich części. Przybrał całkowicie ludzką formę.
- Kamyczki. - powiedział i kilka sekund później poczuł je na ludzkich uszach. - Wracam za parę minut. Sas?
- Hym? - spojrzał na niego.
- Czekaj na mnie w Liściu. - brunet kiwnął głową. - Do zobaczenia. - powiedział i zniknął w pomarańczowym błysku.
- Powodzenia Młotku. - szepnął brunet.
- Chciałbyś mu pomóc, co? - powiedział.
- Tak Aniki... Kurama. - poprawił się szybko, a na jego policzkach ukazał się delikatny rumieniec.
- Możesz się tak do mnie zwracać. - Kurama dotknął jego ramienia. - Chodźmy do Liścia. Na pewno się zdziwią naszym przybyciem.
- Z pewnością. - powiedział - Kurama, chyba pora zwolnić mojego brata i Kisame z pieczęci.
- Masz rację. - spacerem udali się do Itachiego, który akurat rozmawiał z Kisame. - Itachi Kisame wystawcie mi swoje dominujące dłonie. - nakazał lis. Rekin zmarszczył brwi, ale zrobił to, tak samo, jak Łasica. Kurama złożył kilka pieczęci i wypowiedział krótką formułkę, po czym dotknął nadgarstków. - Macie pełne pozwolenie na opuszczanie Uzushiogakury. - oznajmił z lekkim uśmiechem Kyuubi. Obaj mężczyźni spojrzeli z lekkim zdziwieniem na lisa.
- Co to ma znaczyć niby?! - warknął rekin.
- A to, że możesz wyjść poza barierę. - wyjaśnił Sasuke. - Kimi-chan się to spodoba, jak odwiedzisz Liścia.
- Co?! Ja mam... - zaczął.
- Tak. - przerwał - Idziemy w tej chwili tam. Więc lepiej uzbrójcie się. - powiedział Sasuke. - Spotkajmy się pod wejściem do wioski.
- Ale...
- Chodź Hoshigaki. - przerwał Itachi, który pociągnął go za czarną koszulkę. Po piętnastu minutach wszyscy stanęli przy bramie.
- Ni-san, Kisame-san. Złapcie się mnie. - odezwał się brunet. Mężczyźni uczyli to, po czym zniknęli w błękitnym błysku, zaraz po nich zniknął też Kurama. Cała czwórka pojawiła się w kącie gabinetu Hokage. - Witam. - powiedział głośno, bo każdy był pochylony nad stołem, który znalazł się jakiś czas temu w tym pomieszczeniu. Wszyscy jak jeden mąż zamilkli i znieruchomieli.
- Co do cholery...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro