Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

66. Przygotowania

Hym, a kto to w mediach tak ponętnie patrzy?  😘😏❤

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

***Konoha. Czas porwania***

- Kimisa, może się prześpisz? - zaproponował Gaara. Misa zaprzeczyła ruchem głowy.

- Nie. Martwię się o Tsunade-bachan. A jak ciocia Kushina będzie zła albo... - zaczęła histerycznie, a do oczu ponownie napłynęły łzy.

- Nikt nie będzie na ciebie zły. - przerwał jej - Jesteś dzieckiem. Masz zaledwie sześć lat. Żaden chłopiec czy dziewczynka w twoim wieku, nie stanąłby twarzą w twarz z tak potężnymi shinobi. Na twoim miejscu byłbym z siebie dumny. - Kimisa przytuliła Gaarę.

- Dziękuję Gaara-nichan. - szepnęła w kark Kazekage. - Ja bałam się... Bardzo bałam się, ale nie mogłam uciec. W naszym klanie obietnice są na pierwszym miejscu. Skoro obiecałam, że obronię Bachan, to zamierzałam zrobić.

- I zrobiłaś. - powiedział - Dzięki tobie mamy kilka cennych informacji. Jestem pewny, że coś zauważyłaś dziwnego. - dziewczynka zamknęła zaczerwienione od płaczu oczy i skupiła się na wydarzeniach sprzed chwili.

- Tobi miał czerwone oko... I chyba kumulował chakrę w nim. Było z prawej strony. Potrafi przenikać przez moje łańcuchy oraz przedmioty, tworzy czarne wiry... Przejścia. Wyczułam, że kiedy moje łańcuchy go owinęły na początku... Ja czułam owinięte ciało, a potem nagle całkowita pustka, jakby tego ciała nie było... On jego się w jakiś sposób pozbywa, by nie doznać ran. - Gaara był zdumiony, jej tak bardzo dokładną obserwacją. - Tyle zdążyłam go poznać. - westchnęła smutno i otworzyła oczy.

- Hej, nie smuć mi się tu. Te słowa zawierają całą masę niesamowicie ważnych informacji. Jesteś niesamowita Kimisa! - złapał ją za drobne ramiona i spojrzał głęboko w oczy. - Dziękuję za to, że to właśnie ty byłaś tarczą Tsunade-sama. - Kimisa spuściła wzrok i zarumieniła się delikatnie.

- Dziękuję. - wyszeptała. Kimisa wzięła głęboki wdech. - Teraz Madara... Kiedy oplotłam go czarnymi łańcuchami... Nie poczułam, żadnej energii. Tak jakby był...

- Martwy. - dokończył za nią Kazekage.

- Dokładnie, ale to nie wszystko. Wyczułam u niego skupisko olbrzymiej chakry. I chyba poczułem chakrę Kuramy-nisana, ale nie jestem pewna tego. On ma w sobie potężną chakrę. Wiem na pewno, że póki nie ma braci, to mamy przekichane. - powiedziała smętnie, a potem zeskoczyła z kolan Gaary i ruszyła do drzwi.

- A ty, dokąd? - zdziwił się.

- Powiedzieć im. - po czym wyszła, a tuż za nią Kazekage. Dziewczynka wpadła do gabinetu. Wszyscy znajdujący się w nim spojrzeli na nią. Szczególnie jeden wzrok był dla Kimisy zaskoczeniem. W gabinecie znajdował się Minato z żoną.

- Kimisa? - w kilku susach podeszła do niej i wzięła na ręce. - Nic ci się nie stało? - zapytała i obejrzała ją dokładnie.

- Nic mi nie jest ciociu. - powiedziała i kazała się postawić na ziemi. - Mam dla was informacje na temat Madary i Tobiego. - zaczęła, kiedy podeszła do biurka. Bez ceregieli wdrapała się na nie i usiadła po turecku. Zrobiła to, by każdy mógł ją dokładnie widzieć. - Zacznę od Madary. On jest ożywiony. - zaczęła - Ma w sobie potężną chakrę. Mam wrażenie, że on jest na poziomie większym niż Kage. Jestem tego pewna. On w ogóle nie był zaskoczony moją mocą. Wyczułam w nim coś na kształt Kuramy-nisana. Tylko Naruto-nichan i Sasuke-nichan są w stanie go pokonać. To wszystko, co udało mi się o nim dowiedzieć. Przepraszam, że tak mało. - dziewczynka spuściła głowę.

- Nie gadaj bzdur, dattebane! - wykrzyknęła Kushina - Dzięki tobie mamy informacje na jego i zapewne na tego całego Tobiego.

- Nie masz za co się obwiniać. - powiedział Minato pokrzepiająco - Mój syn i jego brat byliby z ciebie dumni, tak samo jak my jesteśmy. - uśmiechnął się - A teraz przejdź do Tobiego. - dziewczynka kiwnęła głową.

- A więc... Widziałam czerwone oko z prawej strony. Jego technika powoduję, przeniesienie danego fragmentu ciała do innego miejsca. Kiedy owinęłam go łańcuchami, to na początku było wszystko w porządku, ale później nic nie czułam. Żadnej chakry, kompletnie nic. Tak jakby go nie było i był. Dzięki temu unika ran. - wszyscy nie śmiali się przerwać czerwonowłosej, ale Minato zmarszczył niepokojąco brwi, a jego błękitne oczy latały na prawo i lewo. Blondyn na czymś bardzo ważnym rozmyślał. - W oku kumulował chakrę oraz potrafi tworzyć jakieś czarne przejścia, dzięki któremu zabrał Tsunade-bachan. Jego techniką jest przenikanie przez przedmioty. To wszystko o nim, co udało mi się zebrać. Z Madarą jest gorzej... - westchnęła smutno.

- Kimisa, czy Tobi kumulował chakrę w oczach? - blondyn podkreślił ostatnie słowo. Dziewczynka zmarszczyła brwi.

- Jestem pewna, że w prawym oku. - odpowiedziała pomału i pewnie.

- Kakashi zdejmij opaskę. - nakazał swojemu uczniowi, który szybko i sprawnie to wykonał. Hatake ukazał swoje lewe oko z Sharinganem. - Uruchom go na mnie. Misa powiedz, czy podobny przepływ czułaś.

- Ale... - zaczął Użytkownik Sharingana.

- Zrób to Kakashi. - nakazał. - Kimisa. - dziewczynka skupiła się. Kaszalot rzucił genjutsu na blondyna. Młoda Uzumaki gwałtownie nabrała powietrza.

- To samo! Jestem pewna, dattemasa! - wykrzyknęła i zeskoczyła z biurka, podbiegła do Kakashiego i siłą zmusiła go do pochylenia się. Spojrzała uważnie w jego Sharingana. - Taki kolor widziałam. Dokładnie taki. - Hatake zbladł, a jego oczy otworzyły się do granic możliwości. Mężczyzna usiadł na podłodze, strasząc ją. - W porządku proszę pana? - złapała go delikatnie za dłonie, zakrywające twarz.

- On nie żyje... - szepnął - To niemożliwe. - reakcja szarowłosego była ostatnim kawałkiem układanki Minato.

- Kimisa, czy w całym ciele płynęła ta sama chakra? - spytał ją blondyn.

- Tak. Identyczna z tą w oku. - potwierdziła.

- Wiem, kim on jest. To Uchiha Obito. Mój jak się okazuje żywy uczeń. - powiedział i podszedł do załamanego Kakashiego.

- Sensei, jeśli oni... - zaczął.

- Niewykluczone. - przerwał mu. - Znałeś go najdłużej. Co może go prowadzić do walki. - Kaszalot zaczął przeszukiwać pamięć.

- On zawsze krzyczał, że chce zostać Hokage. On mnie nienawidzi. Musiał widzieć, że ją zabiłem... Że zabiłem Rin. - Kaszalot złapał się za głowę i pochylił się. Kimisa podeszła do niego i dotknęła dwoma palcami czoła. Wprowadziła bardzo mała ilość chakry w jeden tenketsu.

- Lepiej? - spytała cicho. Kakashi zachłysnął się powietrzem.

- Co ty... - zaczęła, kiedy jego skóra nabrała normalnego koloru.

- Uspokoiłam przepływ chakry. Babcia Kazunari mnie tego nauczyła. - wytłumaczyła.

- Dziękuję. - Misa uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Obito, chce tak jak Madara mocy, by się zemścić i objąć władzę. - Minato z wolna pokiwał głową. Nagle z kucków poderwała się Kimisa.

- Pozwólcie mi walczyć. - powiedziała. Kushina już chciała jej wyrzucić ten pomysł z głowy - Wiem, że mam sześć lat, ale jak na sześciolatkę jestem silna i inteligentna. Tak jak Naruto-nichan i Sasuke-nichan. Moje łańcuchy mogą leczyć, nie tracę przy tym dużo chakry. Wiem, że nie pozwolicie mi walczyć w pierwszych liniach, ale w szpitalach mogę robić za pomoc i ochronę.

- Minato nie pozwól... - zaczęła jego żona.

- Wybacz Kushina, ale ona ma rację. - westchnął smutno blondyn. - Jej umiejętności są w stanie ratować ludzkie życie. Bez Tsunade, której atutem jest Shōsen Jutsu. Nie wiemy, kiedy czy w ogóle wróci. Nawet jeśli może być w opłakanym stanie. W szpitalu będzie bezpieczna Kushina, jeśli dojdzie do wojny. Ona będzie nam potrzebna. - kobieta opuściła zaciśnięte pięści.

- Będę tam z nią. - oświadczyła. Mąż zgodził się poprzez kiwnięcie głową. Blondyn stanął obok Kimisy.

- Na czas nieobecności Tsunade. Przejmę obowiązki Hokage. - nikt nie śmiał mu zaprzeczyć. Wszyscy zgodnie potwierdzili, że chcą, by Yondaime objął tymczasową władzę. Blondyn wyjął z kabury zwój. Napisał na nim kilka słów. - Yin, Yang, Kiri oraz jeszcze parę lisów za niedługo przybędą. My przez ten czas zajmiemy się przygotowaniami. - powiedział spokojnie - Kakashi, ty z Kimisą znajdźcie i sprowadźcie mi Shikaku i jego syna. - uczeń i Uzumaki wyszli. - Shizune razem z rodzeństwem Gaary zajmijcie się powiadomieniem naszych sojuszników i Kage. Lisy was znajdą. - kolejna trójka opuściła pomieszczenie. - Gaara, ty i Shukaku pomożecie mi, co zrobić z Bijuu. Gaara znasz mojego syna znacznie dłużej. Twoje zdanie będzie tu kluczowe. - Kazekage kiwnął głową. W tej samej chwili do gabinetu w paradował Jiraiya, czym zaskoczył Minato i Gaarę. Sannin stanął jak wyryty na widok swojego zmarłego ucznia.

- Mi-Minato?! - wydarł się. - Jak?!

- Naruto mnie ożywił. Tak jak Kushinę. - wskazał z delikatnym uśmiechem błąkającym się na twarzy. Białowłosy odwrócił się.

- Witaj Jiraiya. - powiedziała, a Ropuszy Mędrzec podszedł do niej i serdecznie ją uścisnął. Kobieta buchnęła śmiechem i poklepała go po plecach.

- Gdzie są chłopcy? - spytał.

- Na treningu w świecie Kuramy. - Sannin otworzył szeroko oczy.

- W Kraju Złotego Lisa?! - wykrzyknął.

- Skąd znasz... - zaczął.

- Wiem, ale nie czas na to. - przerwał - Gdzie Tsuna? - zapytał.

- Ty nie wiesz? - zdziwiła się Uzumaki. - Tsunade została porwana przez Madarę i Obito Uchihę.

- Jakim cudem?! Kiedy?! - latał wzorkiem po małżonkach.

- Dziś. Jakieś dwie godziny temu. - odpowiedział Minato. Sannin wybałuszył oczy.

- Kto jej... - w tej samej chwili do gabinetu weszła zdyszana Kimisa.

- Nara-san jest, dattemasa! - wykrzyknęła - Kim pan jest? - spytała i przekręciła delikatnie główkę na bok, przepuszczając dwóch członków klanu Nara.

- Misa-chan, to jest ojciec chrzestny Naruto. - wyjaśnił jej Minato.

- Ero-sennin! - wykrzyknęła i podbiegła do niego. - Przyzwiesz żabkę? - dziewczynka spojrzała na niego słodkimi oczkami.

- Co... - Małżeństwo zaśmiało się.

- Daj mu załapać oddech Misa. - powiedziała Kushina. - Wybacz Jiraiya, ona taka już jest.

- Shikaku-san, Shikamaru? - zwrócił się do nich blondyn - Wasze umysły są w stanie nas naprowadzić na odpowiednie działanie. - zaczął - Shikamaru? - zwrócił się do nastolatka - Ty i Gaara jesteście w podobnym wieku, dlatego wasze pomysły i opinie będą brane pod uwagę. - chłopiec kiwnął głową.

- Jak sytuacja? - odezwał się Shikaku.

- Na razie nie wiemy, od czego zacząć. - westchnął.

- Może by powiadomić Kage... - odezwał się nowoprzybyły.

- Już to kazałem zrobić, Jiraiya. Teraz musimy się skupić na obronie i być może wojnie. - spojrzał na Gaarę i Shikamaru. - Co myślicie? Kimisa dostarczyła nam wiadomości, którą jeszcze raz będzie musiała powtórzyć. - dziewczynka kiwnęła głową. I tak zaczęła się narada w sprawie porwania, nadchodzącej wojny i przyszłości. Misa kilka razy powtarzała w czasie zebrania swoje zebrane wiadomości, bo co jakiś czas ktoś nowy przychodził. Shikamaru, wraz z Gaarą mieli wiele trafnych pomysłów. Do tego wielopokoleniowe towarzystwo tylko to uproszczało i kierowani doświadczeniem mówili swoje za i przeciw. Tym samym obrona, atak, oddziały shinobi były wręcz idealnie przygotowane. Z biegiem godzin ogólny plan miał już swój porządek, który opierał się w głównej mierze na ochronie mieszkańców oraz Uzushiogakure. Podczas rozmowy prym niósł Shukaku, który mimo swojego wybuchowego temperamentu zachowywał się nad wyraz poważnie. Tanuki zdał sobie w końcu sprawę, że trwające wydarzenia są poważne i pełne niebezpieczeństwa. Między innymi chodziło tu o bezpieczeństwo Ogoniastych, których pożądali wrogowie. W międzyczasie wróciła Shizune w towarzystwie Yanga i Yina, których zadaniem było niezwłocznie powiadomić braci o ich natychmiastowym powrocie, ale ani Minato, ani cała reszta nie wiedziała o tym, że czwórka wielkich lisów już to wiedziała i szykowała ich powrót. Kage zostali powiadomieni o zaistniałej sytuacji. W każdej wiadomości został umieszczony zwój komunikacyjny, który był połączony ze wszystkimi Kage, dzięki temu mogli się komunikować między sobą w o wiele szybszy i prostszy sposób. Kiri i Yang mieli nad nimi pieczę przy ich tworzeniu. Dzięki specjalnym lisim norom dostarczyli wiadomości w kilka godzin, a nie jak ptaki w kilka dni. Kakashi, który po usłyszeniu drastycznej wiadomości o Obito był lekko podminowany, ale równie skupiony na działaniu i rzucaniu pomysłów. Na duchu podtrzymywały go Kushina i Kimisa. Misa i Shizune, które ni jak mógłby zabierać głos, zajęły się dostarczaniem posiłków oraz porządkowaniu dokumentów. Co chwila do gabinetu wpadało i wypadło mnóstwo shinobi z wiadomościami, bądź z ich dostarczeniem. W pewnym momencie pomieszczenie musiało opuścić na chwilę małżeństwo Namikaze, które miało pilną sprawę w dwóch klanach. W końcu zaaferowany sytuacją Sandaime w towarzystwie Starszyzny wstawił się w gabinecie. Jakie było jego zdziwienie, kiedy ujrzał tak skupionych i niekłócących się ludzi. Każdy miał swoje miejsce i wiedział, kiedy ma zabrać głos. Najdrobniejsze sprawy zostawały omawiane. Kiedy starszyzna zaczęła słuchać, co ustalili w sprawie ochrony Bijuu, Konohy i zwołaniu Szczytu Kage. Poderwała się z krzeseł.

- Nie zgadzam się! - wykrzyknął starzec w okularach - Konoha nie potrzebuje niczyjej pomocy. - Shikaku westchnął tylko. - Liść raz pokonał Madarę, to i tym razem to zrobi. Nie będziemy się korzyć przed innymi jak psy! - warknął.

- Kimisa mogłabyś pokazać tym starszym osobą, że ich słowa nie robią na nas żadnego wrażenia. - Nara zwrócił się do dziewczynki, która uważnie przyjrzała się jego twarzy. Od razu na jej twarzy zagościł uśmiech.

- Jak sobie życzysz Shikaku-san. - kilka sekund później pod gardłami starszyzny wylądowały czarne łańcuchy. - A teraz niech Starszyzna-sama mnie posłucha. - zaczęła bardzo uprzejmie. - Naruto-nichan i Sasuke-nichan są nieobecni. Przeciwnik jest w stanie zmieść jedną techniką Konohę z powierzchni ziemi. Bijuu mają być pod ścisłą ochroną. I pod żadnym pozorem nie będą użyte jako broń. Jeśli Starszyzna-sama w dalszym ciągu uważa, że Madara jest słaby i tylko Konoha go pokona, to tam są drzwi. - wskazała trzecim łańcuchem kierunek. - Albo zamknięcie się i wysłuchacie do końca, albo żegnam. - powiedziała i schowała łańcuchy i uśmiechnęła się słodko. Sandaime przełknął ślinę. Bardzo go zaniepokoił ten uroczy uśmiech.

- Dziękuję Kimisa. - skłonił dziewczynce - Jak powiedziała. Bez sojuszu z pozostałymi Ukrytymi Wioskami jesteśmy zgubieni. Wszyscy prócz was wiedzą, jakie jest zagrożenie i stara się działać, by uchować ludzi bezbronnych przed śmiercią. Madara i Obito mają w sobie moc zdolną do przejęcia Bijuu, tym samym do śmierci wielu setek tysięcy ludzi. Dla waszej świadomości cały czas komunikujemy się z Kage oraz Bijuu. - wskazał na zwój i Shukaku. - Jesteście tu, bo Sandaime-sama was tu sprowadził, ale wydaje mi się...

- Nie będziemy słuchać wywodów człowieka, który sprzymierzył się z ożywionymi ludźmi. - przerwała mu kobieta ze starszyzny. - Zbiegły Jinchuriki Kyuubiego nie tylko bezkarnie ożywił swoich rodziców, to jeszcze ten demon...

- Jak śmiesz stara babo! - wykrzyknął Jiraiya - To Naruto ocalił ci dupę przed atakiem Paina, a ty co zrobiłaś w tej sprawie?! – warknął – Te same Bijuu odbudowały ci dom. - kobieta już miała otwierać usta, ale Sannin w dalszym ciągu mówił - Siedziałaś na swoim wielkim pupsku w schronie. - wskazał na głowy Hokage za oknem. - Mnie tu nie było, podczas ataku Paina, ale wiem wszystko, co się wtedy wydarzyło. Nie masz prawa obrażać mojego ucznia i jego syna. Minato...

- To oni zabili Danzo?! - nie poddawała się. - Członka rady...

- I dobrze zrobili. - wtrącił spokojnie Kakashi, ale widać było, że sam był wściekły. Poznać to było po zaciśniętych pięściach opartych na stole. - Jestem ciekawy, czy wiedzieliście, co wyprawiał z dziećmi? - zaczął - Czy wiedzieliście, co sobie wszczepił w oko i ramię? - Hatake skutecznie zamknął im usta.

- Niby co? - warknęła w końcu i machnęła rękoma.

- Sharingany, które wydłubał z oczu martwych członków klanu Uchiha. - odezwał się Minato, który wszedł razem z żoną do gabinetu. Wszystko słyszeli przez uchylone drzwi - A teraz proszę o opuszczenie tego miejsca. Przez waszą dwójkę tracimy cenny czas. Żegnam. - powiedział blondyn. Blada starszyzna w szoku patrzyła na niego. Minato stał niewzruszony.

- Nie mamy zamiaru zgadzać się na twoje rozkazy. - powiedziała w końcu - Nie masz tu żadnej władzy, będąc martwy. - w tej samej chwili Kimisa nie wytrzymała. Oplotła usta kobiety złotymi łańcuchem i siłą zmusiła, by usiadła. Spokojnym krokiem podeszła do niej. Jej warkocz rozplótł się, a czerwone włosy zaczęły falować, przypominając furię Krwawej Habanero.

- Słuchaj babo! - warknęła - Uciszę cię na dobre, jeśli nie przestaniesz wygadywać głupot. Nikt cię tu nie posłucha, bo twoje słowa są nic niewarte. Możesz wrzeszczeć, kląć, przeklinać nas, ale nikt za tobą nie pójdzie. Prędzej cię zaknebluję i rzucę w kąt jak zwykły śmieć, niż ty cokolwiek mi zrobisz. - wskazała palcem na siebie - Albo działacie z nami, albo przeciwko nam. - zielone tęczówki Kimisy płonęły wściekłością. Dziewczynka wypuściła kobietę, której skóra wyglądała jak białe płótno, a ciało drżało ze strachu. Każdy wpatrywał się w nią z nie lada podziwem. Misa wzięła głęboki wdech. Włosy opadły, łańcuchy zniknęły. Dziewczynka odwróciła się do stołu narad. Hiruzen westchnął z ulgą - Bardzo przepraszam, dattemasa! - wykrzyknęła i pokłoniła się - Poniosło mnie.

- To dziecko jest demonem! - wrzasnął towarzysz przerażonej kobiety - Hatake schwytaj ją! - rozkazał. Kakashi wzruszył ramionami i podszedł do dziewczynki, którą wziął na ręce, przy czym ją pogłaskał. Nachylił się do niej i coś szepnął na ucho. Dziewczynka roześmiała się i skinęła główką.

- Żebym zaraz to ja nie wpadła w gniew, głupcy. - odezwała się Kushina. Starszyzna wstrzymała oddech. Pamiętała wyczyny żony byłego Hokage - Kimisa powstrzymywała się przed wyrzuceniem cię stara, bezmyślna, samolubna babo przez okno. - powiedziała, patrząc prosto w jej oczy - Ja bym raczej to zrobiła. Jeden zbędny balast mniej. - oznajmiła - A teraz wynocha albo sama was do tego zmuszę.

- Zdrajcy! - wysyczała kobieta, po czym wstała i wyszła, a z nią jej towarzysz.

- Widzę, że moja pomoc jest tu nie potrzebny. - oznajmił Sandaime spokojnie – Ale jestem do waszej dyspozycji. - Namikaze skłonił lekko głową w podzięce. Strzec opuścił gabinet.

- Yin? - Minato zwrócił się do lisa, który siedział w kącie i czekał na polecenia. - Niech ktoś z waszej rodziny pilnuje ich.

- Kuri się tym zajmie. - oznajmił i wyskoczył przez okno.

- Wracając... Liderzy klanu Hyuga i Yamanaka zaraz przybędą. - I tak przygotowania wróciły na swój tor i trwały do po południa następnego dnia. - Dobrze moi mili. Nie jestem człowiekiem i nie mam ludzkich potrzeb, ale wy tak. - oznajmił blondyn - Wracajcie do siebie. Musicie wypocząć, bo coś mi wydaję, że za niedługo nie będziemy mieli takiego luksusu jak spokojny sen. - powiedział. Wszyscy bez żadnego komentarza grzecznie się pożegnali i po kolei wychodzili z gabinetu, w którym wiele rzeczy się pozmieniało. Doszło kilkanaście krzeseł, stołów. Wszędzie walały się papiery i zapiski. Gdyby nie pomoc Kimisy i Shizune byłby większy bałagan i niechlujstwo. Blondyn spojrzał na dziewczynkę, która nerwowo przegryzała wargę. Siedziała przytulona do Kiriego, który zjawiał się w południe z oficjalną wiadomością od dwóch Kage. Zgodzili się na zwołanie Szczytu Kage i udzielenie ewentualnej pomocy. - Kimisa, co się dzieje? - spytał.

- Martwię się o Tsunade-bachan. - westchnęła - Wiem, że ją torturują i siłą zmuszają do wyjawienia sekretu.

- Spokojnie. Nic jej nie zrobią. - uspokajał - Wiesz dobrze, że ma pieczęć, której złamanie jest niemożliwe.

- Wiem, o tym. Mamy podobną. - złapała się za prawą kostkę - Ale nie chcę, aby Tsunade-bachan cierpiała. - Kimisa mocniej zacisnęła piąstki na futrze lista, który objął ją kitą.

- Jeśli mogę się wtrącić. - odezwał się lis - Kimisa, Tsunade-sama nic nie groźni, owszem mogą ją zranić fizycznie, ale nic im nie powie. Na dodatek za niedługo przybędą bracia i ją odbiją. - zielone oczy dziewczynki wypełniły się łzami.

- Dziękuję Kiri-chan. - chlipnęła - Dziękuję. - z lekka zdezorientowany lis nie do końca wiedział, co zrobić i zaczął dość sztywno głaskać ogonem głowę wtulonej dziewczynki w jego grzbiet. Namikaze spojrzał zaintrygowany na lisa.

- No już, już. - powiedział.

- Kiri, kiedy mają się zjawić? - zapytał.

- Za jakieś dwa, trzy dni. Mam to przekazać w odpowiedniej chwili. Tylko tobie, Minato-san- wyjaśnił - Ale myślę, że Kimisa się nie wygada.

- Nie ma szans. - odpowiedziała pewnie, mimo śladów łez na policzkach. - Nie zdradzę. Będę milczeć Kiri-chan. - uśmiechnęła się.

- Nadawałabyś się na Lisią Strażniczkę. - uśmiechnął się po lisiemu.

- Lisią strażniczkę? - zapytała zaintrygowana.

- Lisi Strażnicy chronią nasz kraj przed atakami, bądź tak jak ja i moje rodzeństwo mamy pozwolenie na opuszczenie naszego świata i przeniesienie się tu. Szpiegujemy, infiltrujemy i tak dalej. Strażnicy mają pełne prawy, by wchodzić do Świątyni Fiel-sama bądź Warowni Kohamarujiego-sama, oczywiście, jeśli jest to sprawa wysokiej wagi. Strażnicy szkolą się od szczeniaka oraz składają śluby i pod okiem Mistrza Miecza i Ognia, czyli Kohamarujiego-sama trenują, po czym sprawują swoją służbę, strzegąc naszego Kraju i jego sekretów. Atutami, by zostać strażnikiem jest wierność, waleczność i silna wola. Te cechy masz, moja droga. Każda nie wychyla się ponad drugą. Są w idealnej harmonii. To się ceni w naszym świecie. - tu lis zaczął się uśmiechać - Tak jak nasze lisie wino.

- Lisie wino? - jej oczka zabłysły ciekawością.

- Trzy czarki i człowiek jest tak pijany, że momentalnie zasypia. Może Tsunade-sama po czterech, by poszła spać. - zaśmiał się, a z nim Kimisa. Minato uśmiechnął się pod nosem.

- Super. Chciałabym to zobacza... A lis po ilu zasypia? - szybko zadała pytanie.

- Najwyżej mnie zatłucze. - westchnął - Kurama-sama upił się po czterech dzbankach lisiego wina, przy tym jeszcze trzymał się na nogach.

- Duże są? - spytała.

- Aleś ty ciekawska. - uśmiechnął się - Jeden dzban mieści dwa i pół litra, czyli około trzy butelki sake Hokage w barku.

- Dużo. - dziewczynka złapała się za głowę.

- Tsunade traci racjonalność po sześciu półtora litrowych butelkach. - odezwał się Minato i wzdrygnął. - Nie chcielibyście tego widzieć. Jak dwie kobiety niszą trzy budynki gołymi pięściami.

- Dwie? - zapytał Kiri.

- Tsunade i Kushina. - westchnął. Wspomnianej kobiety nie było w gabinecie. Kushina wyszła razem z Shizune, by z nią porozmawiać na osobności. Jedną z przyczyn pójścia z Shizune było podniesienie jej na duchu. Brunetka jako uczennica Piątej Hokage, była odpowiedzialna za bezpieczeństwo swojej nauczycielki. Kimisa wzdrygnęła się tak jak blondyn. Znała gniew klanu Uzumaki, aż za dobrze. A jak dodać do tego dużą ilość sake, to nawet Tobi nie mógłby przeżyć tego gniewu. - Kimisa, co powiesz na to, by Itachi i Kisame przybyli do Konohy? - zapytał.

- Rekin-san! Tak, dattemasa! - wykrzyknęła uradowana. Zapewne, by skakała wokół blondyna, ale skutecznie zatrzymywał ją leżący na jej kolanach Kiri.

- Dobrze. A teraz spać. - nakazał i jak za pociągnięciem czarodziejskiego kunaia Misa ziewnęła szeroko, przeciągając się.

- Kiri-chan będziesz przy mnie? - spytała cichutko.

- Dobrze. I tak mam zostać tu. - uśmiechnął się. Dziewczynka położyła się ostrożnie, by nie zrobić przez przypadek krzywdy lisowi, który położył obok niej i owinął ją czule kitą. Minato w ciszy i z uśmiechem usiadł przy biurku i przeglądał papiery z narady. Oceniał pomysły na zjednoczone siły pięciu nacji, które wbrew pozorom były świetnym pomysłem, ale wiedział, że bez Tsunade nikłe szanse na zatwierdzenie tego podczas Szczytu. Kolejnym problem było właśnie uwolnienie Sanninki z rąk Madary. Shizune opowiedziała wraz z Jiraiyą, co wiedzą o Wężu i jego sposobach na ukrycie się. To był jeden z głównych problemów i pytań. Szczególnie jedno odbijało się w głowie ożywionego mężczyzny, mianowicie... Co oni jeszcze planują? Na językach też byli nieobecni bracia, którzy pod okiem lisów doszkalali swoje umiejętności. Kiri przekazał swoim przełożonym prośbę o powrót syna i jego najbliższego przyjaciela, ale Minato otrzymał tylko kilka słów, które niespecjalnie ułatwiły mu planowanie. Yondaime tak bardzo się skupił na obecnej sytuacji, że po godzinie nawet nie zauważył, jak do gabinetu weszła Kushina. Już miała się odezwać, ale powstrzymała się na widok skupionego męża. Jedynie uśmiechnęła się szeroko i cicho zamknęła za sobą drzwi. Czerwono włosa tylko spojrzała na słodką śpiącą Kimisę, otuloną przez puszystą czarno-błękitną kitę i zaraz wzrok skierowała na męża.

- Widzę, że obowiązki Hokage cię pochłonęły do reszty. - przemówiła. Blondyn poderwał się.

- Kushina. - szepnął - Od kiedy...

- Od paru sekund, skarbie. - odpowiedziała i podeszła do niego, obejmując go od tyłu. Głowę położyła na jego ramieniu. Minato kciukiem zaczął głaskać jej dłonie zaplecione na jego piersi. Blondyn westchnął zmęczony.

- Kushina, jak myślisz, co teraz będzie z Konohą, domem i resztą? - szepnął.

- Tego nie wiem, ale wiem to, że Liść i inni nie podadzą się tak łatwo. - kobieta pocałowała go w policzek. - Naruto i Sasuke nie pozwolą na to, by coś się stało. - mocniej go objęła.

- Dziękuję. Wiesz jak mnie na duchu podnieść. - uśmiechnął się. Całej uroczej scenie przyglądał się z lekkim uśmiechem Kiri, który zamknął z powrotem oczy, oddając się przerwanej drzemce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro