63. Odmowa i Maska
Kiedy nastał nowy poranek, Tsunade wraz z Kimisą weszły do gabinetu.
- Gdzie jest Minato? - zapytała, zamiast przywitania.
- Poszedł się przejść na mury. - odpowiedziała Kushina. - Podpisz te dokumenty. - wskazała na już zdecydowanie normalną stertę papierów.
- Dobrze. - westchnęła - Kimisa rób, co chcesz, ale po cichu. - zwróciła się do dziewczynki.
- Dobrze Tsunade-san. - odpowiedziała i podbiegła do Kushiny, po czym wskoczyła w jej ramiona. - Tsunade-bachan jest fajna. - szepnęła - Naruto-nichan mówił prawdę o jej wybuchowym temperamencie. - zachichotała.
- Tylko jej o tym nie mów. - odpowiedziała z uśmiechem.
- Co tak szepczecie? - zapytała.
- Mówiłam tylko cioci Kushinie, że jesteś fajna. - zaśmiała się, zeskakując z ramion zielonookiej, po czym podeszła do kanapy z kartką i pędzlem. Zaczęła pisać. Po godzinie dziewczynka miała pełno nieudanych kulek papieru wokół siebie. - Ta też nie będzie. - mruknęła sfrustrowana i zaczęła wystukiwać palcami o stolik.
- Co takiego nie będzie? I dlaczego marnujesz papier? - zapytała zdenerwowana blondynka.
- Minato-san będzie mnie uczyć Hiraishinu i staram się wymyślić znacznik. - odpowiedziała i westchnęła zmęczona. - Ale nie mogę narysować odpowiedniego. Widziałam znacznik Minato-sana i Naruto-nichan. Próbuję narysować mały i prosty, ale... - westchnęła i wskazała papierowe pobojowisko.
- A może spróbujesz poprzez oglądanie innych pieczęci. - zaproponowała Kushina. - Minato tak robił. - oczy młodej Uzumaki otworzyły się szeroko.
- Że wcześniej na to nie wpadłam, dattemasa! - wykrzyknęła. - Tsunade-sama mogę wyjść? Nie będzie mnie maksymalnie godzinę.
- Nikt tu cię nie trzyma. Tylko uważaj. - powiedziała.
- Dziękuję. - Kimisa podeszła do okna i otworzyła je na oścież.
- Co ty robisz?! - blondyna poderwała się z krzesła.
- Nie lubię schodów. - po czym wyskoczyła z okna.
- Kimisa! - Tsunade podbiegła do okna i wyjrzała przez nie. Jej brązowe oczy otworzyły się z wrażenia. Misa używała łańcuchów do przeskoków z dachu na dach. Poruszała z niezwykłą szybkością i ostrożnością. - Kim do cholery jest ta dziewczyna?! - wykrzyknęła.
- Upartą dziewczynką z klanu Uzumaki. - odpowiedziała Kushina i roześmiała się. - Dużo czasu spędza z Kisame.
- Znam to imię. On jest zbiegiem z Kiri! Skąd on w Uz.. W domu?! - poprawiła się szybko. Zmarszczyła brwi. - Pieczęć działa?
- Wygląda na to, że działa, skoro mogłaś zdradzić nazwę - powiedziała - A co się tyczy Kisame, to jest przyjacielem Itachiego. Zrzekł się pościgu na Bijuu i zaprzyjaźnił się z Kimisą. Wiesz mi, ja też byłam w szoku. Ona jak nigdy nic przywitała się z nim, mimo jego niemiłych odzywek w jej stronę. Teraz ją uczy. - wyjaśniła.
- Jasna cholera! - blondynka złapała się za czoło. - Co jeszcze potrafi?
- Chodzi po ścianach i wodzie. Jest doskonałym sensorem. Walczy też nie najgorzej. Łańcuchy używa jak przedłużenie ciała. Niesamowita kontrola. Potrafi przywołać siedem. - wychwaliła dziewczynkę.
- A o co chodzi z tymi kolorami? - spytała.
- Złote znasz. Czerwone i czarne są śmiercionośne. Niebieski sprawdza się w wodzie. Zielony jest leczniczy. Brązowy sprawdza się na ziemi.
- Niepotrzebne techniki, prawda? - spytała.
- Nie wiadomo. - odpowiedziała - Jeszcze jest za młoda na techniki z działu żywiołów.
- Dlaczego czerwony i czarny są śmiercionośne? - dopytywała, byle nie zajmować się papierami.
- Czarny od razu uśmierca przeciwnika. Czerwony zadaje bolesne rany i może doprowadzić do śmierci. - oznajmiła ponuro. - Z opowieści mojego klanu słyszałam, że posiadacze tych łańcuchów są zazwyczaj zdrajcami, ale Kimisa ich nienawidzi. - westchnęła. - Przyrzekła, że nigdy ich nie użyje na osobach, których kocha. Wie, co one potrafią. Nie boi ich się. To widać, skoro je pokazuję. Robi to, dając przestrogę. - wyjaśniła.
- Widać było. - uśmiechnęła się słabo.
- Tak, będzie cię bronić i nie zawaha się ich użyć, ale zrobi to tylko w ostateczności. Wie jakie brzemię ma na swych barkach. Dlatego chcę się uczyć technik shinobi, by...
- By nie musieć ich używać. Ona jest geniuszem. - powiedziała w pełni zachwycona postawą Misy.
- Tak. I dlatego chcę się uczyć od Minato i chłopców, ale wie, że to trudne na tę chwilę. Martwi się o nich. Minato mi powiedział, że bez żadnego słowa pobiegła się spakować. Nie chcę myśleć, kiedy będzie w wieku chłopców. - zaśmiała się - Wracaj do papierów.
- Lubisz niszczyć chwilę, hmm? - westchnęła.
- A co ja poradzę. Taka jestem. - obie kobiety zaśmiały się. Tymczasem Kimisa zwróciła uwagę wielu mieszkańców swoją techniką. Z szerokim uśmiechem skakała z dachu na dach. Jej celem był Minato, który obecnie znajdował się na murze. Kiedy dziewczynka znalazła się u podnóża, niefortunnie zatrzymał ją zamaskowany shinobi.
- Stój! Kim jesteś? - zapytał i położył dłoń na kaburze od katany.
- Ja idę do Minato-sana. - odpowiedziała i nic nie zrobiła sobie z suchego tonu ANBU.
- Jego tu nie ma. - odpowiedział.
- Jest. Wyczuwam jego chakrę. - dziewczynka wskazała palcem miejsce na murze. - O tam.
- Nigdy cię wcześniej nie widziałem. - powiedział.
- Nazywam się Uzumaki Kimisa. Jestem tu z prośby Tsunade-san. - powiedziała i podeszła do shinobi.
- Ile masz lat? - spytał, ale zmrużył oczy.
- Sześć. A teraz przepraszam. - Kimisa pokazała trzy brązowe łańcuchy, po czym z dużą prędkością zaczęła się wspinać po murze. Zdezorientowany ANBU, zanim się pozbierał, Misa była już prawie na szczycie.
- Stój! - wrzasnął za nią, ale ona tylko wybuchła perlistym śmiechem. Uzumaki za pomocą dwóch łańcuchów wystrzeliła się jak z procy.
- Minato-san! - wykrzyknęła. Blondyn odwrócił się i ujrzał pędzącą czerwono włosą dziewczynkę, a za nią dwóch ANBU.
- Kimisa?! A co ty tu robisz? - zapytał zaskoczony.
- Minato-sama ta mała... - zaczął ANBU z maską wilka.
- Spokojnie. Jest niegroźna. - uspokoił ich. - Coś się stało? - zwrócił się z pytaniem do Misy.
- Nie, ale w jaki sposób wymyśliłeś znacznik? - zapytała z uśmiechem.
- Znacznik? A po co ci ta wiedza? - zmarszczył brwi.
- Bo Naruto-nichan odpowiadał mi o Hiraishinie i ja w gabinecie Tsunade-bachan postanowiłam wymyślić znacznik. Tylko mam problem, jaki będzie odpowiedni. Chcę mały i prosty, ale wychodzi mi straszny. - westchnęła. Blondyn zaśmiał się.
- Ja przeglądałem różne pieczęcie. - powiedział spokojnie, biorąc jej słowa na poważnie - A wiesz, jaki znacznik ma Naruto?
- Tak! Znak klanu Uzumaki i lisie wąsy. - odpowiedziała pewnie. Nagle jej oczy zabłyszczały. - Już wiem! - wykrzyknęła i ukazał się za nią brązowy łańcuch, który wbiła w mur. Kilka sekund później kamień zmienił się w piasek. Kimisa pochyliła się i narysowała wir, z którego wychodziły fale. Rysunek przypominał słońce. - Te faliste linie to Kongo Fusa. Kekkai Genkai mojego klanu. A to logo Wiru. - wyjaśniła, bo ANBU spojrzał na rysunek. - I jak Minato-san? - blondyn pochylił się nad rysunkiem.
- Doskonały. - powiedział i pogłaskał Misę po głowie. - Zaraz wrócę do gabinetu. A ty teraz wracaj tam.
- Dobrze. Dziękuję! - dziewczynka odwróciła się do ANBU, którego spotkała na początku. - Bardzo przepraszam za bycie niegrzeczną. - ukłoniła się w geście skruchy, czym zaskoczyła mężczyznę. - Ale musiałam się szybko spotkać z Minato-sanem. A teraz do zobaczenia! - pomachała i przechyliła się do tyłu.
- Uważaj! - wykrzyknął ANBU i już miał ją łapać, ale Kimisa po prostu zaczęła się śmiać. Kilka metrów nad ziemią zatrzymała się, używając łańcuchów, po czym wystrzeliła do przodu, znikając między budynkami. - Kurwa... - westchnął ANBU, ale zaraz się zreflektował - Proszę wybaczyć. - zwrócił się do blondyna, który miał uśmiech na twarzy.
- Nie przejmuj się. To jeszcze nic, co potrafi. - klepnął go w ramię. - Wracaj do pracy.
- Hai! - ANBU skłonił głową i odszedł. Minato przeszedł jeszcze kilka metrów, upewniając się, czy wszystko jest w porządku, po czym zniknął.
- Minato! - blondynka podskoczyła - Uprzedzaj do cholery! Rozlałam przez ciebie atrament! - parę sekund później przez okno wskoczyła lekko zdyszana Kimisa.
- Minato-san! - dziewczynka w kilku susach podbiegła do stolika i narysowała znacznik. - Proszę. - podała go blondynowi.
- Na papierze wygląda lepiej. - spojrzał na kartkę ze wzorem - Narysuj go na dominującej dłoni.
- Dobrze! - dziewczynka wróciła na miejsce i przystąpiła do pracy. Parę razy zmywała znacznik, bo nie wyszedł tak, jak chciała. - Udało się! - wykrzyknęła i w podskokach stanęła obok blondyna, który zdawał relację z muru.
- Dobrze. Teraz spróbuj przelać do niego chakrę. - nakazał. - Będziesz wiedzieć, kiedy ci się uda.
- Dziękuję Minato-san. - Kimisa usiadła na kanapie po turecku i skupiła się na przelaniu chakry do atramentu. Misa całkowicie zamknęła się w swoim świecie i skupiła na powierzonym zadaniu.
- Minato, czy to dobrze, by uczyć Hiraishinu sześciolatki? - odezwała się blondynka, która z lekkim niepokojem przyglądała się skupionej twarzyczce Kimisy.
- Powinna sobie poradzić, ale zajmie jej to znacznie dłużej niż mnie, czy Naruto. - oznajmił Namikaze.
- Rozumiem. - odpowiedziała - Skończyłam wszystko podpisywać. - i westchnęła z zadowoleniem. - To, co sake? - zapytała z uśmiechem, ale zaraz jej uśmiech zszedł z twarzy, bo do gabinetu wpadła Shizune ze zwojem w dłoni.
- Tsunade-sama! Wiadomość od Tsuchikage! - wykrzyknęła zdyszana i podeszła do biurka. Sanninka otworzyła go szybko i przeleciała wzrokiem po tekście.
- Psia krew! - wrzasnęła i rzuciła zwojem o biurko. - Pieprzony staruch. - warknęła - Nie zgodził się. Chyba że oddamy mu Jinchurikich. Hana i Roshiego.
- To źle. - powiedziała Kushina - Han i Roshi nie wrócą do kraju. Obiecali, że...
- Wiem, co obiecali chłopcom. Tylko oni decydują w tej sprawie. - westchnęła i złapała się za nasadę nosa. - Shizune sprowadź Gaarę. - brunetka kiwnęła głową i wyszła z gabinetu. W momencie zamknięcia drzwi przez uczennice przez okno wpadł Yang w towarzystwie innego lisa.
- Hokage-sama. - ukłonił się.
- Witaj Yang. Jak sytuacja? I kim jest twój przyjaciel? - zapytała.
- Nazywam się Ryu Hokage-sama. - przedstawił się fioletowy lis - Jestem szpiegiem z Iwagakure. Przejąłem wiadomość od sokoła do ciebie. Przekazałem ją twojej uczennicy. Miałem wracać, ale spotkałem Yanga. - wyjaśnił.
- Dziękuję Ryu. - powiedziała Sannika. - Yang?
- Przekazałem wiadomości pozostałym Kage oraz powiadomiłem lisy szpiegujące wioski. Mizukage zgadza się, ale Raikage ma pewne obiekcje.
- To znaczy? - blondynka zaczęła stukać na czerwono pomalowanym paznokciem w blat biurka.
- Raikage chce osobiście, sam na sam spotkać się braćmi. Ma do nich pytania. - powiedział.
- Cholera. - warknęła - A dlaczego niby tak bardzo chce Naruto i Sasuke?
- Ponieważ chcę z nimi porozmawiać na temat miejsca zamieszkania Bijuu. - odpowiedział - Nic więcej nie powiedział.
- Dziękuję Yang. - kiwnęła głową - Czy są wiadomości o przeklętym sojuszu?
- Na razie nie ma szczegółów. - zaprzeczył i uśmiechnął się z usłyszanej nazwy.
- Dobrze. Informuj mnie o wszystkim. Możesz pisać w zwoju. - poprosiła.
- Dobrze Tsunade-sama. - Yang wyskoczył przez okno, a za nim Ryu.
- Tsunade musimy wracać do domu. - odezwała się Kushina.
- Wiem o tym. Sama miałam to proponować. Ktoś waszego pokroju musi ich chronić. Wracajcie. - zgodziła się z nimi. - Poradzę sobie. Mam Kimisę. Damy radę. - Kushina spojrzała na dziewczynkę. Minato podszedł do niej.
- Kimisa my... - zaczął.
- Wiem Minato-san. - przerwała mu i podniosła wzrok na błękitne oczy. - Będę za wszelką cenę bronić Tsunade-bach...san. - poprawiła się szybko. - Obiecuję. - powiedziała pewnie i stanowczo.
- Dziękuję mała. - pogłaskał ją po głowie - Oszczędzaj chakrę.
- Dobrze. Pilnujcie Ogonków. - uśmiechnęła się i pomachała im.
- Dobrze skarbie. - powiedziała Kushina i odwzajemniła uśmiech. - Do zobaczenia Tsunade.
- Kushina Minato. - kiwnęła głową na pożegnanie, po czym małżeństwo zniknęło w żółtym błysku. Blondynka usiadła na krześle i zamyśliła się. W gabinecie zapadła lekko napięta cisza. Aura Sanniki była ciężka, bo myślała o tym wszystkim. Wymyślała plan na Szczyt i ewentualnie na wojnę. Kiedy tak rozmyślała, usłyszała pukanie do drzwi. - Proszę. - odezwała się spokojnie.
- Wzywałaś Hokage? - odezwał się Kazekage i stanął obok biurka.
- Gaara dobrze, że jesteś. Mam odpowiedź od Kage. - przeszła do sedna. - Tsuchikage odmawia. Raikage przybędzie, ale dopiero po rozmowie z chłopcami. Mizukage zgadza się. - westchnęła. - Nie mam pojęcia, co teraz robić.
- Jeśli można się wtrącić Hokage-sama. - odezwała się Temari.
- Słucham cię. - zachęciła do mówienia ręką.
- Myślę, żeby dać się temu wszystkiemu rozwinąć. Nie mamy wystarczająco dużo informacji. Poczekajmy parę dni. Może coś dzięki temu zyskamy. - zaproponowała.
- Też o tym myślałam Temari. - zgodziła się z nią Senju. - Ale boję się o porwanie. Mam wrażenie, że chodzi o mnie. Jestem jedyną żywą rodziną Naruto, która rządzi Konohą. To mnie niepokoi. - westchnęła i oparła się o fotel. - Gaara, ty znasz chłopców lepiej niż ja. Co oni by zrobili w tej sytuacji? - zielonooki zamyślił się.
- Sądzę, że zadbali najpierw o bezpieczeństwo Bijuu, a potem osób twojego pokroju Hokage-sama. Kiedy upewniliby się, że wszystko jest w porządku, zaczęliby przygotowywać się na walkę.
- Dobrze myślisz Gaara. - zgodziła się - Temari, ty też masz rację. Musimy czekać i na przebieg wydarzeń oraz na chłopców.
- Hokage-sama, ale czy chłopów ma nie być trzy miesiące? - powiedział Gaara, a brązowe oczy Sanninki otworzyły się szeroko.
- Cholera! Zapomniałam o tym! - warknęła i uderzyła w biurko. - Wiedziałam, że coś mi umknęło!
- Tsunade-sama! Proszę się uspokoić. - Shizune podeszła i oparła dłonie na ramionach nauczycielki.
- Psia krew. Nie możemy tyle na nich czekać. Są nam potrzebni. - powiedziała spokojnie, ale barwa głosu była przesiąknięta gniewem.
- Musimy ich sprowadzić. - powiedział Kankuro.
- Zgadzam się z bratem. - odezwała się Temari.
- Wiem o tym, ale poczekajmy z tym. Dajmy im jeszcze czas. Na razie nie ma całkowitego zagrożenia. Zbierzmy jak najwięcej informacji. Cała wasza trójka ma racje. Musimy czekać i przygotowywać się do prawdopodobnego ataku. I tak Kage oraz ich doradcy rozmawiali i debatowali nad sojuszem bądź obmyślali ewentualne plany walki i obrony. Ich rozmowa spowodowała, że nastała ich późna noc. Rodzeństwo z Suny pożegnało się i wyszło. Hokage również postanowiła opuścić gabinet i udać się na spoczynek. Kimisa do samego końca jej towarzyszyła.
***
Przez kolejne cztery dni było nad wyraz spokojnie. Brak nowych wieści od Yanga. Tsunade była strasznie poddenerwowana. Obecnie Senju przechadzała się popołudniową porą po wiosce w towarzystwie swojej uczennicy oraz Kimisy. Wiele ludzi szeptało z tego powodu. Przez te kilka dni strażnicy na murze nic wartego uwagi nie donieśli.
- Tsunade-sama czy możemy pójść na ramen? - spytała, kiedy na ich drodze była widoczna odbudowana ulubiona knajpka Naruto. Blondynka westchnęła, ale kiwnęła głową na zgodę. - Dziękuję! - czerwono włosa w kilku susach dopadała baru. - Dzień dobry! - wykrzyknęła radośnie.
- A dzień dobry młoda damo. - Teuchi uśmiechnął się szeroko i wskazał Kimisie miejsce blisko kuchni. Dziewczynka usiadła na krześle - Co podać?
- Poproszę olbrzymią misę ramen. Taka jak Naruto-nichan lubi, dattemasa! - podkreśliła wielkość rękoma, unosząc je nad głową. Imię blondyna zaskoczyło właściciela baru.
- Znasz Naruto? - zdziwił się.
- Oczywiście! To mój starszy braciszek! - odpowiedziała.
- A skąd go znasz? - zapytał i posłał jej zachęcający uśmiech.
- Sasuke-nichan uratował mnie i mój klan oraz sprowadził, razem z Naruto-nichan do domku! - odpowiedziała.
- Naprawdę?! - starszy mężczyzna zaśmiał się - Nie dziwię się. To wspaniały chłopiec jego przyjaciel również.
- No, ale przybyłaś jeść, więc bior... - nie dokończył, bo do baru weszły dwie kobiety. - Hokage-sama, Shizune-san?! A co sprowadza... - ukłonił się lekko.
- Ona. - wskazała na dziewczynkę blondynka i uśmiechnęła się delikatnie. - To samo co ona, poproszę.
- Już się robi! Ayame! - krzyknął za córką.
- Co tam tat... Hokage-sama?! - Senju podniosła dłoń w geście przywitania. Szatynka od razu się zreflektowała - Sake?
- W sumie to poproszę. - powiedziała.
- Tsunade-sama nie wol... - brunetka, już zaczęła ganić swoją nauczycielkę.
- Cicho Shizune. Parę czarek nie zaszkodzi. - przerwała jej, a uczennica tylko westchnęła i oparła głowę na rękach. Kimisa cichutko zachichotała.
- Panie kucharzu poproszę wodę. - odezwała się.
- Już się robi mała. - Ayame szybciutko podała jej szklankę napełnioną wodą, która zaraz została z niej opróżniona. Dziewczyna uśmiechnęła się i napełniła ponownie ją. Przez ten czas Teuchi przyrządzał trzy zupy wersji a'la Naruto. Kilka czarek później szef kuchni podał bulion pełny przysmaków. Kimisa z błyskiem w oku zaczęła pochłaniać ogromną misę z zupą. Starsze kobiety nawet nie były w połowie, kiedy dziewczynka wypiła ostatni łyk bulionu.
- Pychota! Dokładkę proszę, dattemasa. - zawołała i aż poderwała się troszkę do góry.
- Daj jej. - odezwała się Tsunade.
- Już się robi. - uśmiechnął się i zaczął przyrządzać drugą miskę - Wiesz mała, że przypominasz Naruto i jego potworny apetyt.
- To oczywiste! Jest z klanu Uzumaki, a każdy z klanu ma ulubioną potrawę. Moja to dango, ale ramen też lubię. - powiedziała - A jeszcze jedno jestem Kimisa. - uśmiechnęła się.
- Miło mi poznać Kimisa-chan. - odpowiedziała szatynka. - Jestem Ayame i jestem córką właściciela. - wskazała na odwróconego ojca.
- Proszę bardzo Kimisa. - Teuchi podał drugą porcję. I tak jak poprzednio dziewczynka szybko zjadła.
- Teraz wiem, co miał na myśli Naruto-nichan. Pana ramen to niebo pod słońcem, dattemasa! Dziękuję bardzo! - powiedziała z szerokim uśmiechem.
- Proszę bardzo. - odpowiedzieli jednocześnie właściciel oraz córka. Tsunade dopiła sake i zapłaciła za posiłek, po czym udały się w drogę powrotną do budynku Hokage.
- Dziękuję Tsunade-sama. - odezwała się po kilku minutach spaceru.
- Proszę bardzo Kimisa. - odpowiedziała. Resztę drogi przebyły w ciszy. Kiedy dotarły do gabinetu, Tsunade rozsiadła się nad dokumentami, Shizune pomagała w ich porządkowaniu i doradzała w niektórych sprawach, a Kimisa zajęła się przelaniem do znacznika chakry. Coraz lepiej jej to szło, ale nie na tyle by mogła go pozostawić na kimś. Po kilku godzinach nad papierami blondynka wstała i podeszła do okna, rozprostować się trochę. - Shizune, ile jeszcze?
- Parę zwoi z handlu. Trzy z wykonanymi misjami, a pięć do wykonania. I to tyle. Na dziś. Minato-sama wykonał kawał świetnej roboty. - w duchu bardzo mu dziękowała.
- Tak, tak. - westchnęła - Idź. Zanieś te pięć na dół. Zaraz zejdę.
- Dobrze Tsunade-sama. - brunetka zgarnęła zwoje i wyszła z gabinetu.
- Kimisa, jak ci idzie? - zwróciła się do skupionej dziewczynki.
- Już prawie mi się udało. Mogłabym to szybciej zrobić, ale z prośby Minato-san staram się używać minimalnej ilości chakry. - odpowiedziała.
- Słuchasz się go jak ojca. - kobieta spojrzała na zaskoczoną minę dziewczynki, po czym zaśmiała się.
- Tsunade-bachan! - wykrzyknęła lekko oburzona.
- Nie nazywaj mnie babcią! - wrzasnęła.
- Przepra... Uciekaj! - wykrzyknęła, ale zdezorientowana blondynka, za nim zrozumiała przekaz, została trafiona kunaiem. Na szczęście trafił w ramię. Kimisa w kilku susach podbiegła do niej i wyszarpnęła broń, która ociekała krwią i fioletową cieczą. Senju runęła na ziemię.
- Trucizna... Uciekaj. - wyszeptała, za nim straciła przytomność. Kilka sekund później z podłogi wysunął się mężczyzna albo kobieta w pomarańczowej masce z jednym otworem na oko.
- Odsuń się od niej bachorze. - przemówił męskim głosem.
- Ani mi się śni! - warknęła i wbiła zielony łańcuch w Tsunade, dzięki temu mogła ją leczyć. Z pleców ukazały się dwa czerwone i jeden złoty. - Tknij ją, a nie zawaham się zabić głupku, dattemasa!
- Nie trafisz mnie. - nagle obok zamaskowanego mężczyzny ukazał się czarny wir, z którego wyszedł długowłosy brunet. Czarna grzywka zasłaniała mu jedno oko.
- Odsuń się od niej albo cię zabiję. - powiedział Tobi, a młoda Uzumaki zaśmiała się.
- Śmiało! - warknęła w jego stronę. - Dawaj! Nie boję się ciebie. - w dłoni dzierżyła ten sam kunai, który wyszarpnęła z ramienia Hokage.
- Ki... Kimisa... - szepnęła blondynka, która zaczęła odzyskiwać przytomność. - Uciekaj. Już.
- Jakim cudem ona... - mruknął zamaskowany.
- Nie twój interes Tobi. - przerwała mu już mocniejszym głosem.
- Skąd znasz moje imię? - zmrużył oko.
- Znam i co z tego. Znam was obu. - kilka sekund później czerwone łańcuchy oplotły Tobiego. - Odejdźcie albo ona was zabije - powiedziała chłodno blondynka.
- Nic mi nie zrobisz. - Tobi po prostu przeszedł przez nie. - Widzisz? - dziewczynka zbladła. Natychmiast czerwone łańcuchy zamieniła na czarne, ale tym razem oplotła nimi Madarę.
- Stój albo go uśmiercę i nici z waszego planu. - Tobi zatrzymał się, a brunet zaśmiał się.
- Nic nam nie zrobisz, dziecko. Zwłaszcza klan Uzumaki i ich łańcuchy. - prychnął.
- Uważaj sobie Madara. Nie jestem zwykłym dzieckiem. Jestem w stanie zabić nimi. Powiem wam tylko tyle odejdźcie. - powiedziała poważnie, czym przykuła uwagę Uchihy.
- Nie jesteś. - odpowiedział - Widać po twoich oczach. - dziewczynka prychnęła i zacisnęła łańcuch, jeszcze bardziej unieruchamiając go.
- Kimisa! - Tsunade poderwała się na równe nogi. - Jak mówię uciekaj, to masz to wykonać! - kobieta przyjęła obronną postawę.
- Jakim cudem trucizna? - powiedział Madara.
- To moja zasługa przygłupie. - odezwała się Kimisa. - Odejdźcie. - mężczyźni popatrzyli na siebie. Tsunade chwyciła dziewczynkę i dosłownie wyrzuciła ją przez okno. Łańcuchy zniknęły.
- Powiedz reszcie. - wyszeptała, za nim ją wyrzuciła przez pęknięte okno. Odwróciła głowę, tak aby Madara nie mógł wyczytać z jej ruchu warg wiadomość.
- Bachan! - wykrzyknęła, kiedy wyleciała.
- Pójdę z wami, ale jej włos z głowy ma nie spać. Macie ją zostawić w spokoju. Tak jak resztę. - warknęła w ich stronę.
- Bierz ją. - rozkazał Madara. - Ciekawe, ile wytrzymasz?
- Nic ze mnie nie wyciągniecie. Przysięgam wam to. - wysyczała te słowa brunetowi prosto w twarz. Tobi otworzył portal i już chciał ją złapać za ramię. - Złamię ci ją. - warknęła.
- Nie dała... - Tsunade przez przypadek nadepnęła mu na stopę. Tobi stęknął z bólu. - Wiem, jak działa twoja technika. - powiedziała, po czym przeszła przez stworzone wejście.
- Bachan! - wykrzyknęła Kimisa w momencie, kiedy blondynka przechodziła przez portal.
- Za późno, dziecko. - powiedział Madara i zniknął w portalu, unikając czarnych łańcuchów. Tobi zniknął, tak jak się pojawił.
- Do następnego spotkania. - powiedział.
- Jak cię spotkam, wylądujesz martwy pod moimi stopami. - warknęła. Kilka sekund później Tobi próbował zranić ją zatrutym kunaiem, spod jej nóg, ale ta odskoczyła - Wyczuwam cię. Nie zaskoczysz mnie, tą nędzną sztuczką. - mężczyzna prychnął, ale odszedł od niej. W tym samym momencie do gabinetu wpadli ANBU, Kakashi, Shizune.
- Kimi... - zaczęła Shizune.
- Zabrali Bachan. - przerwała - Przepraszam. Nie udało mi się jej obro...
- Bzdury pleciesz. - przerwał jej Gaara, który pojawił się zaraz w drzwiach. - Zaskoczyłaś ich. Tsunade-sama nie po to cię wyrzuciła. Chciała cię chronić. Wie, że jej nie zabiją tak łatwo, a ciebie tak. - dziewczynce pościły nerwy i rozpłakała się. Gaara wziął ją na ręce i zaczął pocieszać.
- Nie wiem, gdzie ją zabrali. Po prostu weszła do czarnego wiru. - powiedziała poprzez płacz. Musiała to powiedzieć, gdyż było to ważne informacje. - Przepraszam. - Kazekage głaskał ją po głowie.
- Zajmiemy się wszystkim, a ty musisz się uspokoić. Dobrze? - oznajmił cicho.
- Dobrze. - Kimisa otarła policzki i podciągnęła noskiem, ale zejść z rąk nie chciała. Sabaku, nawet nie próbować ją odstawić. Wyszedł z gabinetu, zostawiając ANBU i resztę w pomieszczeniu. Oni zajęli się resztą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro