6. Hokage i Celność
Naruto otworzył drzwi, jego oczy szerzej się otworzyły. - O-ohayo Hokage-sama! - przywitał się zdziwiony widokiem Trzeciego - Proszę wejść. - odsuwając się z przejścia.
- Witaj Naruto. Przepraszam za najście. - przywitał, wchodząc.
- Co Hokage tu robi? - zapytał się, w tej samej chwili wyłonił się z kuchni Sasuke.
- Ohayo gozaimasu Czcigodny. - przywitał się i ukłonił się - Co pana sprowadza do mojego domu?
- Twój stan zdrowia, Sasuke. - powiedział. - Wszystko w porządku?
- Tak. Naruto zajął się mną. - odpowiedział stanowczo i pewnie.
- Rozumiem. Iruka powiedział mi, że miałeś wypadek?
- Tak, to prawda. Parę otarć i lekkie skaleczenie na przedramieniu.
- Może zabrać cię do lekarza?
- Nie trzeba Hokage-sama. - powiedział - Zapraszam do salonu. - Sasuke zaprowadził gościa.
- Nie będzie to potrzebne, staruszku - odezwał się Uzumaki. - Znam podstawy ratownictwa.
- Skąd to wiesz? - zapytał z lekkim uśmiechem na ustach.
- Książki. - wzruszył ramionami - Napije się Hokage herbaty? - zapytał.
- Z miłą chęcią. - odpowiedział, chłopiec kiwnął głową i zniknął w kuchni. Po kilku minutach wszedł do salonu z trzema parującymi kubkami zielonej herbaty z jaśminem.
- Proszę. - powiedział i usiadał koło Sasuke.
- Dziękuję Naruto. - podziękował i upił łyk napoju. - Pyszna! Co to za kwiatowy aromat? - powąchał napar.
- Jaśmin. - odpowiedział.
- Bardzo smaczna. - pochwalił i upił mały łyk.
- Dziękuję. - skinął głową w podzięce.
- Wracając. Sasuke na pewno nie trzeba iść do lekarza? - upewniał się.
- Nie Hokage-sama. - pokiwał głową. - Naruto świetnie sobie poradził. Naprawdę.
- Skoro tak mówisz... To nie będę się spierał. - powiedział. Naruto wyczuł chakrę klona i zaraz po tym ciche pukanie do drzwi.
- Przepraszam. Otworzę Sasuke. - powiedział do chłopca, który już miał zamiar wstać.
- Dobrze. - Naruto wstał i podbiegł do drzwi.
- Dzięki. - klon kiwnął głową i zniknął w chmurze dymu. Wrócił do salonu, wpierw odnosząc produkty do kuchni.
- Kto to był? - zapytał Sasuke.
- Mój klon z zakupami na obiad. - odpowiedział.
- Klon? - zdziwił się Sarutobi - Dlaczego on?
- Bo tak prościej. - odpowiedział Naruto, wzruszając ramieniem. - Ułatwiają wiele rzeczy.
- A co gotujecie na obiad? - zapytał z fałszywą ciekawością, co od razu wyczuł blondyn.
- Wieprzowinę w panierce z bambusem i ryżem. - odpowiedział Sasuke.
- Rozumiem... Przeszkodziłem wam w gotowaniu. - zaśmiał się - Już wychodzę.
- Nie musi Hokage tak od razu. - powiedział Sasuke. - Może zostanie Hokage na obiedzie?
- Nie, nie i tak mam jeszcze ogromne sterty papierów w biurze, które trzeba przeglądnąć. - dopił herbatę i włożył kapelusz z czerwonym napisem "ogień". Chłopcy wstali i odprowadzili starca do drzwi. - Smacznego życzę i do widzenia dzieciaki. - pożegnał się, wyciągając fajkę z płaszcza.
- Do widzenia Hokage-sama. - pożegnali się i delikatnie ukłonili. Strzec kiwnął głową i wyszedł na zewnątrz i zapalił fajkę po drodze. Kyuubi pojawił się w pomniejszonej lisiej formie.
- Hymm... To trochę dziwne, że Hokage przyszedł we własnej osobie sprawdzić, jak się czuje Sasuke. Nie uważacie? - zapytał Naruto i Sasuke, wchodząc do kuchni.
- Niepokojące i dziwne. - odpowiedział - Ale teraz chodźmy sobie obiad zrobić, bo jestem głodny, dattebayo. - cała trójka parsknęła śmiechem i chłopcy zaczęli przygotowywać posiłek, a lis usiadł na jednym z krzeseł w kuchni.
- Młody? - odezwał się Kurama niespodziewanie z dziwnym tonem w głosie.
- Tak? O co chodzi? - zaniepokoił się Uzumaki.
- Wydaje mi się, że was sprawdza. A zwłaszcza ciebie, Naruto. - powiedział - Myślę, że zaczęło się od pokazania Iruce klonów cienia. Teraz pewnie jeszcze bardziej skupią się na obserwacji ciebie, jak i Sasuke. - zwrócił się do bruneta.
- Kuso... - przeklął - Mamy problem.
- Będę musiał uważać i się pilnować. - powiedział Naruto i westchnął, drapiąc się po głowie.
- Chyba chciałeś powiedzieć... Będziemy. - poprawił go i złapał za ramię - Teraz i ja w tym siedzę, Usuratonkachi. - uśmiechnął się, patrząc w niebieskie oczy Naruto.
- Racja. Przepraszam Sasuke. Będziemy. - odwzajemnił spojrzenie - Trzeba uważać, co robimy i jak robimy.
- Dobrze powiedziane gaki. - odpowiedział Kyuubi i przemienił się człowieka, ale zamiast stroju shinobi miał na sobie swoje czarne kimono z cyfrą dziewięć na plecach i płomieniami na dole ubioru. - Sasuke? - zwrócił się do Uchihy - Możemy korzystać z tych sal treningowych?
- Tak, oczywiście. - pozwolił.
- Nauczę cię paru sztuczek, tak na przyszłość się przydadzą. Podejrzewam, że teraz będziesz kręcił się razem z Naruto, więc trochę dodatkowej mocy ci się przyda.
- Rozumiem. A czego pan będzie mnie uczył? - zapytał się lekko zszokowany tą propozycją chłopak.
- Po pierwsze, żadne "pan". Kurama wystarczy. - powiedział - Po drugie, masz dużo mniej chakry od Naruto, ale masz więcej od przeciętnego dziecka w twoim wieku. Podejrzewam, że twoją naturą chakry będzie ogień ewentualnie błyskawica, ale zanim cię nauczę technik ogniowych to...
- Potrafię Gōkakyū no Jutsu* - przerwał mu Sasuke.
- Naprawdę? - zdziwił się - Jak dużą potrafisz zrobić?
- Ćwiczę ją od mniej więcej od szóstego roku życia. Nie jest specjalnie duża, ale obronić się nią dam radę.
- Hymm... Gdzie zazwyczaj ćwiczysz? - zapytał.
- Na pomoście na krańcu południowej części wioski. Nieopodal parku.
- Rozumiem. Jutro pokażesz, gdzie. - powiedział. Sasuke kiwnął głową.
- Kurama-san, kiedy mnie zaczniesz uczyć?
- Myślę, że od jutra po akademii. Może być tutaj?
- Tak. - zgodził się i wrócił do posiłku, który w międzyczasie Naruto przygotował.
- Itadakimasu! - zawołali obaj i zaczęli jeść. Sasuke posprzątał po obiedzie, w tym samym czasie Naruto nalał do dwóch szklanek wody i postawił na stole. Usiadł na blacie stołu i upił spory łyk.
- Naruto, gdzie się nauczyłeś tak gotować? - zapytał po skończonym posiłku.
- Kurama wkurzył się tym, że jem każdy dzień ramen i założył się ze mną o to, czy przeżyje bez niego tydzień. Jeśliby mi się udało, to skończyłby z mówieniem o tym, co mam jeść. A on, że będę próbował różnych potraw. - opowiedział.
- Nie minęły dwa dni, a ten teleportował do Ichiraku Ramen i zjadł dwanaście misek. - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. - Później to mocno odchorował.
- A zamknij się Kurama. - starał się go uciszyć i ukryć przy okazji rumieniec na policzkach. Sasuke widząc zażenowanie blondyna, buchnął śmiechem - I z czego rżysz, dattebayo?!
- Wybacz. - powiedział przez śmiech - Ale twoja mina mnie rozwaliła. - Naruto widząc śmiech Sasuke, również się przyłączył. Po chwili również Kurama dołożył swój śmiech. - Wiesz Naruto, zastanawia mnie jedna rzecz z twojego wyglądu. - odezwał się, kiedy uspokoił oddech.
- Jaka? - zapytał, chichocząc pod nosem.
- Te wąsy na policzkach. Skąd je masz?
- Te? - dotknął swoich policzków - Kurama mówił, że mam je od urodzenia, ale mi nie przeszkadzają. Lubię je. Pokażę ci coś, tylko się nie przestrasz. - ostrzegł.
- Co mi chcesz pokazać? - zapytał z nutką ciekawości w głosie.
- Kurama daj mi trochę swojej chakry. - zwrócił się do lisa, odwracając się plecami do bruneta.
- A rób, jak chcesz. - i oddał trochę chakry chłopcu. Naruto zamknął oczy.
- Gotowy? - zapytał plecami do czarnookiego.
- Tak. - Naruto odwrócił się i otworzył oczy. Jego tęczówki zmieniły kolor na jaskrawoczerwony, wąsy stały się bardziej wyraziste. Kły i pazury wydłużyły się.
- Łał! - Sasuke otworzył szerzej oczy ze zdziwienia i zachwytu - Możesz tą gębą wystraszyć niejedną osobę. - Przyjrzał się dokładnie twarzy - Pokaż zęby. - Naruto uniósł ręce z pazurami i warknął, ukazując kły. Sasuke zaczął się krztusić ze śmiechu. A razem z nim blondyn. - A potwór! Pomocy! Ratunku! Zaraz mnie zaśmieje na śmierć! - udawał konającego.
- Dopadnę cię. - powiedział obniżonym głosem - Twoja śmierć będzie dla mnie rozkoszą. - Sasuke ledwie powstrzymywał wybuch śmiechu tak samo, jak Naruto, ale długo nie wytrzymali i runęli na podłogę. Kurama widząc to przedstawienie, pokiwał z politowaniem głową.
- Dzieciaki. - westchnął, wracając do klatki.
- A gdzie twoja zimna powaga, co? - wysunął zaczepnie podbródek. Brunet przestał się śmiać i spoważniał.
- Przy tobie nie muszę taki być. Czuję, że mamy wiele wspólnego. Zresztą sam to mówiłeś. - wzruszył ramionami. Po tym chłopcy do wieczora się wygłupiali.
- Dobra Sasuke, będę wracał do siebie, robi się późno. - oznajmił po trzeciej partii Koi-Koi* - Jutro mamy lekcje.
- Taa. Ciekawe jak jutro będzie? - zastanawiał się.
- To, co jutro będę czekał pod wejściem do dystryktu. Co ty na to? - zapytał, podchodząc do drzwi.
- Myślę, że to dobry pomysł. - odpowiedział, otwierając drzwi i przepuszczając blondyna, po czym sam wyszedł na zewnątrz.
- Za piętnaście ósma? - podał godzinę.
- Stoi. - zgodził się Sasuke - No to dobranoc i do jutra. - pomachał mu na pożegnanie.
- Nara. - odmachał i odszedł. Kiedy wyszedł z dystryktu, teleportował się do mieszkania.
- Aniki! - zawołał ze szczęściem w głosie, rzucając się na łóżko.
- Co się drzesz? - powiedział, pojawiając się w pokoju i wskakując od razu na łóżko obok swojego podopiecznego.
- Czuję się, jakby spadł ze mnie ciężar. - odpowiedział przejęty.
- Cóż może dlatego, że oprócz mnie masz i Sasuke. - pogłaskał chłopca jednym z ogonów. - Idź pod prysznic i kładź się spać, jest późno.
- Hai. - wstał, wziął piżamę i udał się do łazienki. Wyszedł po piętnastu minutach odświeżony i gotowy do spania. Jego oczy błyszczały ze szczęścia, kiedy kład się do łóżka. Naruto zasnął z uśmiechem na ustach przytulony do lisa, który objął go trzema ogonami. Blondyn w końcu znalazł przyjaciela, który go zaakceptował takim, jakim jest.
***Ranek***
Naruto obudził się w wyśmienitym humorze. Wyskoczył z łóżka, strącając przy okazji swojego opiekuna na podłogę.
- Wybacz Aniki. - przeprosił szybko i biegiem udał się łazienki.
- Dureń! - wrzasnął i wdrapał się z powrotem na łóżko. Nie minęło dziesięć minut, a Naruto wybiegł w ręczniku owiniętym wokół pasa i skierował się do szafy. Kiedy się ubrał, zaczął przygotowywać sobie śniadanie - Ej! Bachorze, spójrz na zegarek. - zwrócił uwagę chłopcu. Naruto odwrócił się w stronę ściany, na której wysiał. Otworzył szerzej oczy i pokrył się rumieńcem. Zegar wskazywał za dziesięć siódma.
- Ups. - powiedział i złapał się za czerwony kark - Chyba trochę szybko, nie sądzisz? - zaśmiał się nerwowo - Przepraszam Aniki. Masz jakiś pomysł, co robić?
- Masz niecałe pięćdziesiąt minut. - oznajmił - Wejdź do umysłu i poćwicz Kongo Fusę. - powiedział po chwili.
- Dobrze, ale po śniadaniu. - odpowiedział mu. Kiedy skończył posiłek, wszedł do umysłu. Ustawił się przed klatką - Najpierw jeden, potem będę zwiększał ilość, tak? - zwrócił się do Kuramy.
- Dobrze. Owiń je wokół krat. - chłopak kiwnął głową. Zamknął oczy i skupił się na technice. Po chwili jeden łańcuch owinął się wokół jednej z krat.
- Udało się! Następny. - Naruto powtarzał czynność, zwiększając ilość łańcuchów.
- Kończ, bo się spóźnisz. - oznajmił nagle.
- Dobrze, dzięki lisku. - powiedział, wyszedł z umysłu. Spojrzał na zegarek. Miał jeszcze dziesięć minut do spotkania. Zrobił sobie drugie śniadanie, wkładając je do torby, po czym włożył buty, zamknął mieszkanie od środka i teleportował się przed wejście do klanu Uchiha. - Hej Sasuke! - zawołał do wyłaniającego się za zakrętu przyjaciela. Chłopak mu odmachał.
- Hej Naruto. - przywitał się cicho - Idziemy czy...
- Nie mam ochoty iść, a ty? - puścił oczko do niego i złapał go za ramię. Po sekundzie znaleźli się przed bramą do Akademii.
- O nie! - Naruto spojrzał na Sasuke, a potem popatrzył się w miejsce, w które on się wpatrywał.
- Super. - Uzumaki wlał w to słowo tyle sarkazmu, ile tylko mógł - Zaraz się zacznie. Za trzy... Dwa... Jeden...
- To Sasuke-kun! - zawołała jedna z dziewczyn i cały tłum ruszył w ich stronę.
- Wiejemy! - krzyknął Sasuke i pociągnął blondyna za rękę. Obaj puścili się biegiem do klasy. Naruto nie czekając długo, rzucił bombę dymną i teleportował się do środka. Chłopcy odetchnęli z ulgą i spojrzeli na plac, na którym zdezorientowane sytuacją dziewczyny wołały swojego pięknisia. Naruto i Sasuke buchnęli śmiechem na całą klasę. - Widziałeś tę rudą?
- Tak. - odpowiedział, łapiąc się za brzuch - Wdrapała się na drzewo. "Gdzie jest mój Sasuke-kun?!". Padam. - i oparł głowę o ławkę, śmiejąc się.
- Dobra, lepiej uspokójmy się, bo będzie nieciekawie, jak Iruka przyjdzie. - powiedział czarnooki.
- Racja. - zgodził się i wziął głęboki wdech. W tej samej chwili do klasy wbiegły Ino i Sakura. Ruszyły w stronę Sasuke.
- Sasuke-kun, mogę z tobą dziś usiąść? - poprosiła Haruno.
- Nie. - odpowiedział tak samo chłodno, jak ona słodko.
- Widzisz Sakura, on chce ze m...
- Nie z żadną z was. Siedzę z Naruto. - przerwał Ino.
- Ale... - nie dokończyła Ino, bo do klasy wszedł nauczyciel.
- Witam uczniowie i na wstępie, kto rzucił bombę dymną na placu? - spojrzał wymownie na Naruto.
- Powiedzieć mu? - szepnął Naruto w stronę Sasuke.
- Jak chcesz. - wzruszył ramionami.
- Sensei, ja to zrobiłem. - wstał i odpowiedział.
- Dlaczego? - westchnął.
- Bo to taki kawał na nieznośne osoby. - podkreślił dwa ostatnie słowa.
- Mam rozumieć, że "nieznośne osoby" to dziewczęta. Tak?
- Dokładnie tak, sensei. - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Sasuke uśmiechnął się lekko.
- Dobrze, więc to koniec rozmowy o tym. - chłopcy kiwnęli głowami na tak - Wasza dwójka ma nie zaliczony test z rzutów do celu. Zostaniecie po lekcjach i go zaliczycie. - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Oczywiście sensei. - odpowiedzieli jednocześnie i parsknęli śmiechem za jedno głos. Dzień w szkole szybko przeszedł. Kiedy ostatni dzwonek oznaczający koniec lekcji zadzwonił, chłopcy i nauczyciel oraz kilku uczniów, głównie dziewczęta, które chciały zobaczyć, jak im pójdzie, skierowali się za budynek Akademii.
- To, co mały pokaz? - szepnął Sasuke do ucha blondynowi.
- Dobra. - zgodził się i zaśmiał.
- Z czego się śmiejesz Naruto? - zapytał podejrzliwie Iruka.
- Sasuke mnie rozśmieszył. Nic więcej sensei. - odpowiedział.
- Dobrze. Proszę. - powiedział i podał im po sześć shurikenów. - Do zaliczenia potrzeba pięciu trafionych w środek tarcz. Pierwszy Sasuke. - Czarnooki podszedł do tarcz i ustawił się.
- Sensei, jak mam rzucać?
- Jak uważasz.
- Dziękuję. - odwrócił się z chytrym uśmiechem na twarzy - Naruto?
- Tak? - przeciągnął lekko samogłoskę.
- Dasz mi swoje shurikeny?
- Trzymaj. - i rzucił je.
- Dzięki. - łapiąc je - Może sensei dać sygnał?
- Wyjaśnij, po co ci shurikeny Naruto.
- Chcę coś pokazać. - wyjaśnił krótko - Proszę dać sygnał.
- Gotów. Rzut. - Sasuke podrzucił najpierw gwiazdkami Naruto, które potem swoimi wbił w drewnianą tarczę. Każda trafiła w sam środek. Obserwatorzy raczej obserwatorki krzyczały i wiwatowały głośno. Iruka otworzył szeroko oczy. - D-dobrze. Teraz Naruto. - zająknął się.
- Hai. - Naruto podszedł do tarcz - Sasuke, dasz mi też swoje?
- Dobra. - podał je - Tylko nie kopiuj.
- Hai, hai. - zbył go machnięciem ręki i szeroko się uśmiechnął. Podszedł do torby i wyjął drut. Rzucił połowę shurikenów i z niezwykłą szybkością nawinął je na drut. Naruto naciągnął metalową linkę z gwiazdkami i podrzucił. Kiedy znalazły się na odpowiedniej wysokości, rzucił drugą połowę. Efekt był piękny. Shurikeny, które były nawinięte na drut, zwisały między przerwami tarcz. Pozostał szóstka oprócz tego, że podtrzymywała drut, to była wbita w sam środek. Dziewczyny stały w osłupieniu i patrzyły na Naruto z niedowierzaniem i ze złością. - Tada! - ukłonił się przed Sasuke, a ten zaczął bić brawo i uśmiechać się.
- No nieźle. - przyznał. - Ale mogłem to zrobić lepiej.
- Jasne. - prychnął i stanął obok niego.
- Naruto, gdzie się tego nauczyłeś? - zapytał wpatrzony w dzieło chłopca.
- Kiedyś podpatrzyłem, jak ktoś robi coś podobnego. - odpowiedział, wzruszając ramionami. - Zaliczyliśmy?
- Co? - zapytał zamyślony - Tak, tak zaliczyliście z największymi ocenami. Brawo. - powiedział i odszedł zamyślony i zszokowany tym przedstawieniem.
- Ty! - wskazała jedna z dziewczyn na Naruto - Jak mogłeś ośmieszyć Sasuke-kuna?! - Naruto przybrał wyraz twarzy sadysty i spojrzał z lodem w oczy dziewczyny, która odruchowa się cofnęła.
- Jeśli nie chcesz wyglądać, jak to... - wskazał na tarcze - To radzę się zamknąć i odczepić ode mnie, jak i od Sasuke. Zrozumiano?
- H-hai. - odpowiedziała i uciekła, a za nią reszta dziewczyn.
- Nie za ostro ją potraktowałeś? - podniósł jedną brew.
- Gdybym ją łagodnie potraktował, to by się nadal rzucała, ale przynajmniej będziesz miał spokój, póki jestem przy tobie.
- W sumie racja... Dzięki. Chodź, pokażę ci miejsce, gdzie ćwiczę Gōkakyū no Jutsu.
- Dobra. - chłopcy zabrali swoje rzeczy i udali się nad wodę. Po piętnastu minutach marszu dotarli na miejsce.
- Naruto sprawdź otoczenie, czy ktoś tu jest. - odezwał się Kurama.
- Jasne. - Naruto użył zmysłów sensorycznych - Nie ma nikogo, możesz wyjść, tylko bądź mały.
- Wiem o tym, gaki. - warknął i pojawił się na ramieniu. Był wielkości małego kotka.
- O jakiś ty słodziaszczy Aniki. - powiedział przesłodzonym głosem - Prawda Sasuke?
- W sumie trochę racji masz. - potwierdził z lekkim uśmiechem.
- Dzięki. - odpowiedział z sarkazmem - No dobra pokazuj, co tam umiesz Emo.
- Nie jestem żaden emo, Kurama-san. - powiedział lekko poddenerwowany, ale posłuchał go i złożył pieczęcie - Katon: Gōkakyū no Jutsu! - z ust Sasuke wytworzył się płomień, który przybrał formę kuli o średnicy około dwóch metrów.
- Łał! - Naruto powiedział, wpatrując się w ogień - Wcale ona nie jest taka mała, jak ci się wydaję.
- To prawda jak na twój wiek jest duża. - pochwalił Uchihę - Myślę, że jak poćwiczysz jeszcze z pół roku, to będzie dwa razy większa. Udzielę ci paru wskazówek.
- Naprawdę? Dziękuję Kurama-san. - odpowiedział zadowolony i wdzięczny.
- Skoro wiemy, na jakim jesteś poziomie, to nauka kontroli chakry pójdzie ci w miarę szybko. - powiedział - Trening zaczniesz od jutra. Będzie w nim trochę teorii i jak starczy czasu to i praktyki.
- A co dokładnie będę się uczył? - zapytał zaintrygowany.
- Wchodzenie na drzewo bez użycia rąk na początek. Jeśli chodzi o teorię, to zadam ci kilka pytań i w sumie tyle.
- No jak mamy wszystko załatwione idziemy jeść, dattebayo. - odezwał się Naruto i klasnął w dłonie. Sasuke i Kurama zaśmiali się i przytaknęli.
- Wracam do siebie. Na razie. - po czym zniknął.
- Do widzenia. - pożegnał się Uchiha - To może na ramen?
- Ramen! Tak ramen. - zawołał przeszczęśliwy Uzumaki. Chłopcy ruszyli raźnym krokiem w kierunku budki. - Sasuke wyczuwam jakąś dziwną chakrę. Kurama co robić? Jest jakaś dziwna, nie jest ani silna, ani słaba. Mogę powiedzieć, że ją bardzo dobrze maskuje.
- Po pierwsze, jeśli wrogo nastawiony atakuj. - powiedział, chytrze się uśmiechając, chłopiec postąpił tak samo.
- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony.
- Ktoś się zbliża. Nie wiem kto, ale dobrze ukrywa swoją chakrę. Kurama mówi, aby zaczekać na tego typka, jeśli zaatakuję, to oddam, jeśli nie, to dowiemy się czego chce. - powiadomił go. Chłopak skinął głową.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro