57. Historia Dwóch Lisów
- Jak się czujesz Sas? - spytał blondyn, kiedy wszedł razem z Fiel do komnaty w odcieniach zieleni i brązu. Odcienie sprzyjały relaksowi i odpoczynku.
- Jestem padnięty i śpiący. - odpowiedział i jak na zawołanie ziewnął - Chyba trochę przesadziłem. - uśmiechnął się słabo.
- Tak trochę Sasuke. - odezwała się lisica i podeszła do jego łóżka, po czym wskoczyła na nie i położyła się obok bruneta. Jej ogony pokryły się jasnoniebieską i zieloną poświatą. Przybliżyła niebieski ogon do klatki piersiowej Uchihy, a zielony położyła na głowie. - Zielona Energia leczy ducha, w twoim przypadku uzupełnia chakrę. Niebieski pomaga zregenerować się ciału. - odpowiedziała na pytający wzrok Sasuke, który kiwnął głową na znak, że rozumie. W tej samej chwili wisior Fiel zaświecił na czerwono.
- Dlaczego on tak... - Naruto nie dokończył, gdyż przez drzwi wtargnął Kohamaruji w ludzkiej postaci. Miał na sobie proste czarno-zielone kimono oraz ciemnoszare obi.
- Koha?! Co ty tu robisz? - zdziwiła się lisica.
- Jak to co? Obiecałem coś chłopcom. - uśmiechnął się, ukazując lekko wydłużone kły.
- Nie rozumiem. - zmarszczyła brwi i spuściła uszy.
- Opowiem im waszą historię. - wyjaśnił, na co lisica otworzyła szeroko oczy, a jej uszy stanęły dęba. Kilka sekund później schowała głowę w łapy.
- Dlaczego?! - warknęła - To jest beznadziejne. - jęknęła.
- Ani trochę. - zaśmiał się - Niech wiedzą, dlaczego ten rudy matoł gadał po pijaku takie słówka. Z pewnością Miri słyszała podobne z twojej strony, bo cały czas się szczerzyła, a jak wspomniałem o tobie, to parsknęła śmiechem.
- Chłopcy może lepiej, jak nasza dwójka to opowie. - westchnęła - Ja i Rama. - podkreśliła imię i wymownie spojrzała na brata.
- Dobra, dobra. - uniósł dłonie z granatowymi pazurami. - Opowiadaj, ale chcę to usłyszeć. - Fiel warknęła cicho, ale kiwnęła głową.
- Zawołaj go. - Koha kiwnął głową i wyjął spod ubrania srebrny wisiorek z żółtym klejnotem w kształcie koła.
- Sprowadź Kuramę. - odezwał się do kamienia - Ma przyjść natychmiast. - kryształ zamigotał, po czym zniknął.
- Fiel-san, Koha-san przecież mogliśmy go zawołać w myślach. - odezwał blondyn.
- Wiem Naruto, ale tak by się ociągał. - powiedziała lisica i przemieniła się w człowieka. Ubrana była w czarno-różowe kimono z fioletowym obi. Kilka sekund po jej przemianie wszedł zaalarmowany rudy lis.
- Co się dzieje Koha? - zapytał, kiedy wparował przez drzwi. Był w swojej oryginalnej postaci.
- Rama, pora na naszą historię. - odezwała się smętnie różowa lisica. Kyuubi otworzył szeroko oczy. Uszy i ogony oklapły.
- Co?! Przecież... - zaczął.
- Koha im obiecał. - przerwała mu.
- Kohamaruji! Ty... - warknął.
- Cóż... Po tym, co wygadywaliście po pijaku, powinno być waszą nauczką. - ponownie przerwano Kuramie, który warknął i przeklął pod nosem.
- Zgoda, ale ty milczysz. - Koha kiwnął głową i podszedł do jednego z foteli, które były w komnacie, po czym usiadł na jednym z nich o czarnym, skórzanym obiciu. Kurama z kolei podszedł do łóżka, na którym siedzieli bracia i Fiel. - Nie śmiać się. - zwrócił się do chłopców, którzy z dużą ciekawością oczekiwali ich historii. - Fi zaczynaj. - lisica uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową. Kyuubi zmieniał się w człowieka i usiadł na środku łóżka.
- Więc to zaczęło się, kiedy Rama po raz pierwszy znalazł się w naszym świecie w towarzystwie swojego stwórcy. Był zaledwie szczenięciem tak jak nasza trójka. Od razu się zaprzyjaźniliśmy, a Hagoromo zdobył w moim ojcu i jego bratu oraz w dziadku przyjaciela. Kiedy skończyliśmy po siedemset lat. Ja i Kurama coraz częściej się spotykaliśmy. Oboje się wymykaliśmy z naszych krain. Raz ja do waszego świata, raz ja sprowadzałam go do nas. Po kilku latach wyznaliśmy sobie miłość, ale nie mogliśmy być razem. Mój ojciec - Mukuroma, który objął władzę po dziadku nie mógł się na to zgodzić. Niestety Rama nie do końca jest lisem. Jako władca zakazał nam, wbrew swojemu sercu spotykać się jako zakochanym. Byliśmy młodzi i niedoświadczeni. Zbuntowaliśmy się. Roma i Koha nas kryli. Byliśmy i nadal jesteśmy zgraną paczką. Przez krótki czas było dobrze i spokojnie. Do czasu, kiedy wybuchła podwójna wojna. W naszym i waszym świecie. Ojciec i jego brat udali się do waszego świata, by wspomóc ludzi. Razem z nim wyruszyli moi bracia i Kurama. Na tej wojnie zginął nasz ojciec oraz wuj - Nukurama. Wiem od braci, że ocalili wiele istnień. Nie tylko straciłam część rodziny, ale również Kuramę. Został zapieczętowany w ludzkim pojemniku. Shikuroma i Kohamaruji nic nie mogli zrobić. Wiedzieli, że jak zabiją człowieka to i on zginie. Wrócili do domu, by wspomóc swoich. Nasz dziadek poświęcił swoje życie, by ocalić Shikuromę. Tuż przed śmiercią oddał władzę jemu. Ja zamknęłam się w sobie. Przez czterdzieści lat straciłam kontakt z innymi lisami i rodziną. Zamknęłam się w domu babci Noki. Nikogo nie wpuściłam, aż do czasu... - przerwała i spojrzała na rudego lisa.
- Aż do czasu, kiedy powróciłem do Kraju Złotego Lisa. - Kurama rozpoczął dalszą część historii. - Na początku mi nie uwierzyła, że to tak naprawdę ja. Zmieniłem się. Mój wygląd, jak i zachowanie stało się inne, zimniejsze. Byłem podejrzliwy, nie ufałem lisom jak dawniej. Przyczyną tego byli Jinchuriki. Ich nienawiść bardzo na mnie wpłynęła. Stałem się oziębłym sukinsynem. Nienawidziłem ludzi. Przestałem czuć miłość do Fiel. Przez około dwadzieścia lat była wyłącznie moją przyjaciółką. Nikim więcej. Po kolejnych dwudziestu latach wróciłem tak jakby do żywych. Na nowo stałem się dawnym Ramą. Pewnego dnia nasza czwórka porządnie się upiła i doszło do dwóch sytuacji. Jedna była taka, że Koha i Roma zwiali z innymi lisami. A ja i Fiel udaliśmy nad jezioro. Może was tam zabiorę. - zwrócił się do braci. - Kiedy stanęliśmy w bezchmurną noc z purpurowym księżycem nad głowami oraz na kamienistym brzegu. Pocałowałem ją. Lepiej się domyślcie, co się stało później. - mruknął z lekka zażenowany. - Kiedy doszło do nas na następny dzień, co się wydarzyło, musiałem wracać do świata ludzi. Niestety zapowiadała się kolejna wojna, nie mogłem zostawić mojego rodzeństwa na pastwę losu ludzi. Odszedłem i od tego momentu już nie wróciłem. Aż do niedawna, kiedy mnie wypuściłeś Naruto. Zdałem sobie sprawę, że czegoś mi brakuję. Byłem pewny, że ty to uzupełniłeś pustkę, potem doszedł Sasuke i tak staliśmy się rodziną. Przełom nastąpił, kiedy po raz pierwszy od mojego uwięzienia rozmawiałem z Fiel. Dało mi to wiele. Wasza dwójka i ona z braćmi pomogliście mi odnaleźć siebie. Teraz oboje wiemy, że nas związek przetrwał to, ale zostały blizny. Moje odejście spowodowało u Fiel pewną zmianę. - spojrzał na lisicę, która była wpatrzona w swoje kimono.
- Stałam się w pewnym sensie odporna na naszą miłość, kiedy postanowiłam stać się kapłanką. Nadal kocham Kuramę, a on mnie, ale to nie jest to samo silne uczucie, które było dawniej. Jestem pewna, że jakbyśmy mieli teraz nowych partnerów, to nasza relacja nadal by była i to wyjątkowo silna. Nie wiem, jakby to się skończyło bez waszej i trojaczków pomocy w doprowadzeniu nas do siebie po spotkaniu z Babcią Noki.
- Pewnie byłoby rozkosznie. - mruknął Koha, co o dziwo pozostała dwójka kiwnęła głowami, zgadzając się.
- Dlatego tak się zachowywaliśmy. - powiedziała Fiel.
- Ta komnata, w której obecnie śpicie, należała do Fiel, kiedy nie była jeszcze kapłanką. Została zmieniona pod wasz gust. Dlatego tam się pojawiłem. - wyjaśnił.
- Wasza dwójka ma fart. - uśmiechnęła się - Ja wtedy przyszłam do sypialni Kuramy. Biedna Miri, bardzo się wystraszyła, kiedy zniknęłam. Szybko przybiegła tu. Jej zmysł poszukiwawczy jest przydatny w takiej sytuacji. Kiedy mnie obudziła, leżałam w łóżku Kuramy... No cóż, jej mina wiele mówiła. - parsknęła cicho, kiedy sobie ją przypomniała - Już chciała wyjść, kiedy usłyszała jak Rama się na was wydziera. Dałam znać Kuramie, że jestem u niego. Dzięki kamieniom.
- Dlatego tak szybko schowałem się w poduszkach. - wyjaśnił. - Kazała mi was odesłać do Kohi. A sami porozmawialiśmy o tym później. To chyba tyle, jeśli chodzi o nas.
- Dziękujemy za wasze zwierzenia. - powiedział Sasuke, bo Naruto siedział cicho, a jego głowa była pochylona i lekko odwrócona w stronę ściany, by lisy nie widziały jego twarzy.
- Naru? - Kurama spostrzegł spadającą kroplę na czarny dres. - Wszystko w porządku?
- Tak, tak. - podciągnął nosem - Tak... Tylko to smutne. - mruknął cicho. Sasuke pogłaskał go po udzie, dodając otuchy.
- Ototo, to nie... - zaczął delikatnie i pochylił się w jego stronę.
- Nie. - przerwał stanowczo - Aniki, to wszystko wina ludzi. Nasza wina. Wy straciliście szanse na szczęście...
- Naruto ja jestem szczęśliwa. - przerwała mu z uśmiechem - Mam Kuramę i poznałam was. Jesteście najcudowniejszymi ludźmi, jakich poznałam. Wasza dobroć jest piękna i niepowtarzalna. Sprowadziliście do mnie ukochanego. Jest tu obok mnie. Podejrzewam, że już zostanie na długi czas. - spojrzała z czułością na niego, po czym on złapał ją za rękę, odwzajemniając uśmiech i spojrzenie.
- Ja to pamiętam inaczej. - wytrącił Kohamaruji z uśmiechem. - Wasza dwójka kleiła się do siebie, zanim poszła nad jezioro, a ja i Roma zostaliśmy ze swoimi partnerami. Jeszcze na dodatek Rama wmawiał nam, że seks z lisicą jest lepszy od lisa.
- Nie pamiętam, żeby coś takiego się wydarzyło Koha. - powiedział przez zęby.
- Etto... Przepraszam, że przerywam... - zaczął Naruto - Ale Koha-san lubisz...
- Mężczyzn. Tak jak Roma. - odparł, po czym buchnął śmiechem z min braci. - Zaskoczeni i to bardzo, bo aż skamienieli. - Fiel machnęła dłonią przed szeroko otwartymi oczami blondyna.
- Ja pierniczę. - mruknął Sasuke - Tego się nie spodziewałem. {dawniej "spodziewałam" dop.aut UlubienicaLucyfera no masz ;P}
- Nie przeszkadza wam to? - spytał.
- Nie Koha-san. Każdy ma prawo kochać kogo chce. - odparł brunet. Przytaknął mu blondyn.
- To świetnie! - klasnął w dłonie - To ja wychodzę. Czekam na was jutro z samego rana.
- Rozkaz! - wykrzyknęli jednocześnie i odruchowo, po czym Koha opuścił pokój.
- Macie do nas pytania? - odezwał się Kurama.
- Nie. Wiemy wystarczająco dużo. - uśmiechnął się blondyn. - Aniki, Fiel-san, czy możemy się położyć?
- Jasne, macie chyba dość nowin, jak na ten dzień. - bracia uśmiechnęli się.
- Tak szczerze możecie wracać do siebie albo spać tu. - odezwała się Fiel i zeskoczyła z łóżka, to samo uczynił Kurama.
- Wracamy do siebie. - powiedział Sasuke i wstał. - Idziesz Naru?
- Tak, tak. - odpowiedział szybko i również wstał.
- Coś taki zamyślony? - spytał go brat.
- Jakoś nie mogę przetrawić tej sytuacji z uwiezieniem Bijuu. - mruknął.
- Ototo, to już nieważne. Ważne jest to co mamy teraz. Jeśli to cię ucieszy, to jestem szczęśliwy. Odnalazłem spokój, ale wiem też, że może się wiele zdarzyć w przyszłości. Moje rodzeństwo jest szczęśliwe i ma się teraz znakomicie, a to wszystko dzięki wam. - pogłaskał go po głowie.
- Zgadzam się Ramą. Naruto nie przejmuj się. - powiedziała Fi.
- Skoro tak mówcie, to chyba nie mam czym się martwić. - uśmiechnął się.
- Podejdźcie tu. - poprosił ich. Chłopcy uczynili to. Lis przytulił ich. - Pamiętajcie, że mam was w głowie i czuję, co się z wami dzieje. - mruknął im do ucha.
- Przed tobą się nie da nic ukryć, prawda? - powiedział Sasuke z uśmiechem.
- Dokładnie. A teraz spać, bo jutro czeka was pracowity dzień. - bracia kiwnęli głowami i w czwórkę udali się do swoich komnat. Po drodze pożegnali się z Fiel, która wróciła do siebie. - Dobranoc chłopcy.
- Do jutra Aniki/Kurama. - odpowiedzieli jednocześnie, po czym udali się do swojego pokoju.
- Aniki miał ciekawe pełne radosnych i smutnych chwil życie. - powiedział smutno Naruto.
- Tak, a to wszystko wina ludzi. - mruknął smętnie brunet.
- Nawet mnie te wojny nie interesują. Szkoda mi jednak obu stron. - westchnął.
- Mnie też Naru. Noki-sama tęskni za swoim synem i ukochanym. Nie wiem co gorsze. Stracić syna w innym świecie czy ukochanego tu. - pokręcił głowa na boki, wzdychając.
- Jedno i drugie jest potworne. I to stało się prawie w tym samym momencie. Współczuję im, Sasuke. - powiedział.
- Ja też. - zgodził się z nim - Dobra brat, lepiej się kładźmy. Jutro mamy trening.
- Jestem za, ale... - zaczął.
- Ja też nie wiem, czy po tym dniu zaśniemy tak łatwo. - w tej samej chwili do ich komnaty ktoś zapukał. - Proszę! - wykrzyknął Uchiha.
- Przepraszam, że was nachodzę o tak później porze. - odezwała się na wstępie Kiki.
- Nic nie szkodzi. Jesteś tu zawsze mile widziana, Kiki-san. - powiedział Naruto ze słabym uśmiechem.
- Shikuroma-sama przesyła mnie z ziołami nasennymi. - nad jej głową była taca z dwoma parującymi kubkami.
- Shikuroma-sama? - zapytał zaskoczony Sasuke.
- Słyszał waszą rozmowę w komnacie Kohamarujiego-sama. - wyjaśniła.
- Aha... Dobrze. - powiedział powoli Naruto - Ale dlaczego nie wszedł?
- Tego nie wiem, ale Shikuroma-sama kazał mi przekazać, że one pomogą wam mieć spokojny, bez koszmarów sen. - wyjaśniła.
- Dziękujemy Kiki-san. - podziękował jej brunet i odebrał dwa kubki z parującym wywarem z ziół.
- Mogą być trochę gorzkawe, ale wypijcie je, póki są ciepłe. - powiedziała.
- Dobrze. - lisica skłoniła się lekko, po czym pożegnała się z nimi i wyszła. Sasuke podał jeden kubek blondynowi, który powąchał wywar.
- Nawet ładnie pachnie. - stwierdził i upił delikatny łyk. - Gorzkie są, to fakt, ale smaczne. - brunet kiwnął głową i odczekał parę sekund dłużej, po czym spróbował ziół. - Zaczynają działać. - powiedział Uzumaki, kiedy wypił wszystko, przy tym ziewnął potężnie.
- Czuję, lepiej połóżmy się, zanim wylądujemy na podłodze. - zażartował.
- Albo na sobie. - mrugnął do niego, a ten uderzył go lekko w ramię. Naruto zaśmiał się.
- Młotek. - mruknął Sasuke i szybko położył się do łóżka. - Dobranoc.
- Dobranoc. - obaj momentalnie odpłynęli w niebyt, jak tylko przyłożyli głowę do poduszki.
- Bachory wstawać! - w pokoju z samego rana zjawił się Kurama.
- Aniki, jeszcze chwilkę. - mruknął sennie Naruto.
- Wstawać na trening! - warknął i zabierając im kołdry.
- Naruto rusz dupę. - powiedział Sasuke i ziewnął.
- Jak się czujesz Sasuke? - zapytał, oglądając zaspanego nastolatka.
- O dziwo, nie jestem w ogóle obolały. - zdziwił się, kiedy przeciągnął się.
- Świetnie. Zjeść śniadanie i na trening. Jak dobrze pójdzie, opanujecie drugi i zaczniecie trzeci etap w świątyni. - chłopcy szybko oporządzili się i zjedli śniadanie, przyniesione przez Kyuubiego, po czym szybko udali się do warowni Kohamarujiego. Lis stał przy bramie już w ludzkiej postaci, ale z tą różnicą, że miał na sobie swoją zbroję.
- Witajcie. - przywitał się - Sasuke widzę, że jesteś wypoczęty.
- Tak, dziękuję. - skłonił lekko głową.
- W takim razie idziemy. - po czym cała trójka ruszyła do sali treningowej. - Uruchomcie Tryb. - chłopcy uczynili to w pół minuty. - Świetnie, no to walczcie. - oznajmił i usiadł pod drzewem.
- A gdzie są Mit-san i Obi-san? - spytał jeszcze Naruto.
- Dziś ich nie będzie. Mają zadanie od Shikuromy. - odpowiedział, a chłopcy przytaknęli i przyjęli pozy do walki. - Zaczynajcie. - obaj ruszyli na siebie. Naruto wyprowadził cios pięści w podbródek brata, ale ten uniknął i zadał cios kolanem w brzuch. Blondyn oberwał, ale zaraz oddał kopnięciem w twarz. Bracia zgięli się bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
- Ciekawe. - mruknął Uchiha i wyprowadził kolejny cios na kark blondyna, który skutecznie obronił się, łapiąc go za łydkę i przerzucając go. Sasuke wylądował na ziemi, ale zaraz się poderwał, atakując. Obaj zażarcie walczyli. Raz po raz jeden z nich obrywał. Na prawie nienaruszonych twarzach pojawił się uśmiech. Świetnie się bawili. Kohamaruji spostrzegł po ich dwudziestominutowym sparingu bardzo interesującą rzecz. Ich walka przerodziła się w synchronizowany taniec. Żaden już nie był wstanie zadać potężnego ciosu swojemu partnerowi. Kiedy już miał przerwać walkę, kolczyki braci zalśniły, jednocześnie. Lis uśmiechnął się na widok współpracy kamieni i ich posiadaczy i zaprzestał ruchu. Sasuke wysłał promień, który miał oślepić brata, ale ten zrobił to samo. Efekt tego był taki, że żaden nie wykonał oczekiwanego ciosu.
- Jeszcze trochę, a wpadną w trans. - mruknął pod nosem Koha - Cholera z nimi. Fiel się mocno zdziwi. - zaśmiał się cicho. Chłopcy po chwili zaczęli walczyć z niesamowitym skupieniem. Koha zaśmiał się głośno. - Naruto zamykają Ichiraku! - wydarł się, ale to nie zrobiło żadnego wrażenia na braciach. Nawet nie drgnęli zaskoczeni, tylko w dalszym ciągu walczyli - No i mamy trans. - westchnął - To będzie ciekawe. - chłopcy po piętnastu minutach takiej walki stanęli jak wryci i zastygli w miejscu. Ich sylwetki stanęły rozluźnione. - No i się zaczyna. Powodzenia chłopcy.
- Sasuke? - odezwał się blondyn - Dlaczego stoisz?
- To samo tyczy się ciebie. - odpowiedział spokojnie, ale był lekko zaskoczony tym zjawiskiem.
- Przecież ja się ruszam, dattebayo! To ty stoisz. - powiedział.
- Nie... Podnieś prawą rękę. - polecił brunet. Uzumaki wykonał natychmiastowo ruch.
- Co jest?! - wykrzyknął blondyn. - Przecież ja nie... Jak ty to?!
- Poleć mi coś. - nakzał.
- Zegnij prawe kolano. - powiedział szybko, a ciało Uchihy wykonało ruch.
- Jakimś cudem ja mogę ruszać twoim ciałem, a ty moim? - zaczął Sasuke zaniepokojony - Pytanie, dlaczego?
- Powiedz, co mam zrobić. - rozkazał szybko Namikaze.
- Ściągaj spodnie. - nakazał.
- Draniu! Hej! Nie! - blondyn wydarł się, ale ręce same zaczęły opuszczać spodnie.
- Przestań. Ubierz je z powrotem. - powiedział, a wszystko wróciło na miejsce.
- Draniu! Ty... - zaczął wściekły.
- Cicho bądź. I słuchaj. - przerwał mu ostro. - Naruto, to co powiem, wykonujesz wbrew swojemu umysłowi. Trzeba zapytać Kohama... - Sasuke odwrócił się do drzewa - Gdzie on jest?
- Przecież tam siedział. Powiedziałby nam, że wychodzi. - zdziwił się. - Koha-san, gdzie jesteś?!
- Naru, to może być drugi poziom Mędrca. - powiedział, czym zaskoczył blondyna.
- Serio?! - otworzył szeroko oczy i wpatrzył się w ciemnozielone.
- Jakimś cudem to musiało się stać. - powiedział i westchnął.
- To, co w takim razie robimy? - zapytał.
- Koha-san kazał nam walczyć, więc może to róbmy. - powiedział po krótkim milczeniu.
- Nie mam zamiaru walić samego siebie, dattebayo! - krzyknął.
- A myślisz, że ja chcę! - warknął - Musimy jakoś coś z tym zrobić.
- To sam sobie walcz, ja nie mam... - prychnął.
- Uderz się po twarzy. - przerwał mu, lewa dłoń uderzyła z liścia w policzek blondyna.
- Ty dupku! Pokonam cię! - wykrzyknął - W biegnij w drzewo. - rozkazał.
- Ochroń moje ciało swoim! - ciało blondyna uderzyło w drzewo, chroniąc tym samym ciało Sasuke.
- Ty Draniu! - stęknął z bólu. - To bolało. Uderz się w brzuch.
- Powstrzymaj cios. - odparł z lekkim uśmiechem.
- Sasuke! - warknął.
***Kohamaruji***
Lis przyglądał się chłopcom, a raczej ich nagłemu bezruchowi. W pewnym momencie Naruto uniósł prawą rękę do góry, a po chwili Sasuke zgiął kolano. Przez kilka sekund nic się nie działo, ale nagle własne ręce blondyna zaczęły ściągać jego spodnie.
- Niemożliwe tak szybko! - Koha zaśmiał się z tego widoku, ale zaraz spoważniał, kiedy ciało bruneta zaczęło biec w jego stronę, ale zaraz po nim ruszył Naruto. Uzumaki osłonił swoim ciałem Sasuke. - Uff, mało brakowało. - mruknął, kiedy odskoczył od biegnących chłopców - Zaczynają łapać, o co z tym chodzi.
***Bracia***
- Ty! - warknął blondyn.
- Uderz mnie. - polecił Sasuke, czym zdziwił blondyna, który wykonał ruch, a potem zadał cios w twarz. Uchihę odrzuciło do tyłu.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - krzyknął spanikowany.
- Nie rozumiesz tego jeszcze. - westchnął - Muszę kazać ci mnie atakować. - powiedział i zmarszczył brwi - Możesz coś zrobić tą krwią? - westchnął.
- Otrzyj usta i brodę z krwi. - powiedział szybko, a ręka otarła krew cieknącą z pękniętej wargi. - Muszę ci kazać żebyś mnie uderzył, to rozumiem, ale jak mamy się bronić? - westchnął.
- Ty mnie masz bronić, a ja ciebie. - uśmiechnął się.
- Mamy wydawać podwójne polecenia, tak? - podniósł brew.
- Dokładnie. - potwierdził - Masz mi kazać się zaatakować, a ja muszę cię obronić.
- Cholera, to jest popieprzone, dattebayo! - krzyknął i chciał podrapać się po głowię, ale nie mógł nawet drgnąć. - Cholera każdy ruch jaki chcę zrobić, musisz mi powiedzieć.
- Zgadzam się. - potwierdził Sasuke - Zobaczmy, co to da. Ustaw się do walki. - nakazał, a ciało Naruto wykonało ruch.
- Zrób to samo, co ja. - obaj stanęli w tych samych pozach. - Kopnij mnie w twarz. - rozkazał.
- Obroń się ramieniem i łokciem. - ciała wykonały ruch. Cios został sparowany.
- Udało się. - powiedział zaskoczony Naruto.
- Nawet nie powiedziałem, która ręka. - stwierdził - Brat jeszcze raz.
- Kopnij z pół obrotu. - nakazał i ciało Uchihy wykonało ruch.
- Schyl się. - blondyn uchylił się przed ciosem. - I złap jego nogę.
- Jasna cholera to działa! - wykrzyknął podekscytowany Namikaze.
- Jakby zrobić to w myślach... - mruknął.
- Coś mówiłeś? - blondyn spojrzał w ciemnozielone oczy z pionową źrenicą.
- Nie nic... - odpowiedział.
- Bo usłyszałem... Nie ważne. Atakuj mnie. - nakazał.
- Uderz mnie w twarz. - odezwał się Sasuke.
- Uchyl się w tył i zaatakuj tym samym. - powiedział Naruto.
- Obroń się przed ramieniem i wyprowadź kopnięcie. - polecił.
- Odskocz w tył. - powiedział Uzumaki.
- Obróć się tyłem. - szepnął w myślach.
- Co do... Sas? - chłopka stanął plecami do bruneta.
- Możemy się nie odzywać. - przerwał mu.
- Przecież dobrze cię słyszałem, dattebayo!
- A dokładniej moje myśli. - sprostował z lekkim uśmiechem - Stań twarzą do mnie. - chłopak z powrotem odwrócił.
- Co?! Ale jak kim cudem?! - zdziwił się i zmarszczył czoło.
- Powiedz coś w myślach. - polecił.
- Zrób salto. - ciało Sasuke wykonało to - To działa! - wykrzyknął zaskoczony.
- Naruto walczmy w ten sposób. - nakazał - Poza.
- Jasne. - zgodził się - Powtórz to samo. - Obaj stanęli w odpowiednich pozycjach. Po syngle blondyna ruszyli do walki. Milczeli, a ich polecenia rozbrzmiewały nieustanie w myślach. Bracia zaczęli się zgrywać, coraz mniej razy atak przebijał się przez obronę. Przez ten czas zielono-czarny lis uważnie obserwował chłopców i oceniał ich postęp w nauce drugiego poziomu Mędrca. W tej samej chwili do sali wszedł Kurama.
- Jak im idzie? - zapytał, kiedy stanął obok niego.
- Nadzwyczaj szybko. - odpowiedział - Nie jestem pewny, ale chyba rozpracowali myśli. - westchnął.
- Tak szybko? - zdziwił się - Ile mija od rozpoczęcia walki?
- Półtora godziny. Bez przerwy. - westchnął - Kompletnie nie widać ich zmęczenia. Ich skupienie mnie zadziwia. Stracili kontakt z rzeczywistością. Jak tak dalej pójdzie, to już dziś mogą iść do Fi. Trochę medytacji im się przyda. - uśmiechnął się.
- Martwię się. Wiem, że nie można tego procesu przerwać. - powiedział.
- Rama, tę dwójkę nic nie rusza! - klepnął go w ramię - Poradzą sobie.
- Nie wierzę! Spójrz. - wskazał na braci, którzy już kompletnie zsynchronizowali swoje ruchy. - Prawie koniec.
- Dopiero co weszli w ten etap i już koniec?! - lis usiadł prosto, wpatrując się uważnie w walczących chłopców.
- Co?! - wykrzyknął zaniepokojony opiekun.
- Jakieś pięć minut przed twoim przyjściem zastygli i Sasuke zrobił salto, po czym zaczęli walczyć, ale tak niechlujnie, że...
- Walka myśli. - przerwał mu. - Chyba im się należy spory odpoczynek. Jak ich klejnoty? - zapytał.
- Bez ustanku pomagają. - odpowiedział - Siadaj, nie ma co stać. - powiedział Kohamaruji i Rama usiał obok niego. Tymczasem chłopcy walczyli i to z niesamowitą werwą i zaangażowaniem, a na ich twarzach gościł szeroki uśmiech.
***W tym samym momencie u chłopców***
- No brat ja mam dość. Zmęczyłem się. - oznajmił w myślach blondyn po kilku minutach walki. Obaj ciężko dyszeli, ale szeroko się uśmiechali.
- Ja też... O cholera! - wykrzyknął i złapał się za klatkę piersiową.
- Co do... - w tej samej chwili chłopcy padli na kolana, kaszląc.
- Ha! Udało się wam! - wykrzyknął zadowolony Kurama. Chłopców zdziwiło jego pojawienie się. - Wstawajcie.
- Ale jakim... - zaczął Uchiha.
- Koha wytłumacz im. - przerwał Kurama Sasuke.
- Więc tak... - zaczął - Pierwszym etapem drugiego poziomu jest wpadnięcie w trans, czyli walki takiej w realnym świecie, ale z tą różnicą, że nie ma z wami kontaktu. Mogę się drzeć, ale wy mnie i tak nie słyszycie. Drugim jest walka w waszej tak jakby podświadomości. Walczyliście nie swoim ciałem, wypowiadając na głos komendy.
- Tak dokładnie. - potwierdził Sasuke.
- Trzecim jest walka umysłów i samego ducha. - dokończył.
- Ducha? - zdziwił się Naruto.
- Walka w umyśle, sterowaliście duszą i ciałem swojego rywala wypowiadając polecenia w myślach. To jest jedyna różnica między drugim etapem. Zasada jest ta sama. - wyjaśnił.
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Walczyliście tak, dopóki nie zsynchronizowaliście walki w myślach. Czasem to trwa ponad kilka godzin, najszybsze złączenie było w godzinę. Jedynym minusem tego jest to, że nie da się tego tak łatwo przerwać, ale wy to zrobiliście nad wyraz szybko i sprawnie. Wasz drugi poziom Mędrca zakończyliście w niecałe dwie godziny. Gratuluję. A teraz trochę odpocznijcie i do Fiel. Pora na wyciszenie się. - uśmiechnął się chytrze. Chłopcy szybko ogarnęli się po walce i odpoczęli, po czym udali się spacerem do Świątyni Fiel.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dla fanów "Jak wytrenować Smoka" serdecznie zapraszam na te profile, tudzież te osóbki piszą boskie fanfiki <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro