Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

56. Małe złośliwości

Media moje ukochane <3 Shadowhunters, Podziemni, Malec itd. <3

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Oi! Naruto. - Sasuke potrząsnął brata za ramię - Obudź się.

- Hym... Jeszcze pięć minut Sas... - mruknął.

- Naruto, Kurama może lada moment się obudzić. - westchnął.

- Co?! - Sasuke szybko nakrył dłonią usta blondyna.

- Zamknij się, bo go obudzisz. - skarcił go cicho. - Wstawaj. - warknął i bracia zeszli z łóżka i już mieli szykować olbrzymią wodną kulę, kiedy do sypialni weszła Kiki.

- Chłopcy proszę... - w tej samej chwili Naruto z pomocą Hiraishinu złapał delikatnie pysk lisicy, która w niemałym szoku, patrzyła szeroko otwartymi oczyma na niego.

- Wybacz Kiki-san, ale bardzo proszę, bądź przez chwilę cicho. - poprosił, a lisica kiwnęła głową. Uzumaki puścił ją.

- Co się dzieje? - zapytała szeptem.

- Aniki wypił za dużo lisiego wina i... - zaczął tłumaczyć.

- Lisi kac. - zgadła. - Lepiej zostawmy Kuramę-sama w spokoju.

- Właśnie, że tego nie zrobimy. - uśmiechnął się. Był to bardzo lisi uśmieszek - Kurama wczoraj przesadził, więc dziś otrzyma karę. - zachichotał blondyn.

- Co wy planujecie? - szepnęła cicho zaniepokojona.

- Zobaczysz, Kiki-san. Stań, proszę za łóżkiem Sasuke i się schyl, aby cię nie zobaczył. - poprosił, a czerwono-żółta lisica wykonała prośbę. - Sas?

- Gotowy. - chłopcy stanęli obok siebie i zaczęli składać pieczęcie do wodnej kuli. - Kamyczki kontrolujcie, żebyśmy nie przesadzili. - powiedział Sasuke. Kolczyki zabłyszczały na uszach braci, ale nie zniknęły z nich. - Brat gotowy? - blondyn kiwnął głową.

- Suiton: Hahonryū!* - wykrzyknęli i w stronę śpiącego lisa poleciała olbrzymia wodna kula, która zaczęła zmieniać się w silny strumień wody.

- Argh! - z łóżka wyskoczył przemoczony do suchej nitki lis. - Wy popieprzone gówniarze! - chłopcy buchnęli śmiechem, ale zaraz się opanowali. Mimo wściekłego, pałającego żywym ogniem wzroku pionowych źrenic i krwisto czerwonych tęczówek pewnego rudego i przemoczonego lisa oczy chłopców posiadały w dalszym ciągu radosne iskierki.

- Aniki, ty nędzna zboczona pijaczyno! - wykrzyknął Naruto, tym samym zaskakując Kuramę, opuścił mokre kity.

- Fi-chan. Moja Fi-chan. - Sasuke sparodiował głos pijanego lisa.

- Fi... Nie tak agresywnie. Ty moja dzika piękności! - Naruto złożył dłonie i zrobił dzióbek z ust oraz dołożył kilkakrotne mruganie powiekami. Bracia stanęli w wyzywających pozach, a sparaliżowany Kurama otworzył szeroko pysk. Po chwili chłopcy runęli na ziemię i chwycili się za brzuchy, śmiejąc się do łez. Lis ocknął się i przewertował szybko wspomnienia chłopców. Kiedy doszło do niego, że nie kłamali, wskoczył na mokre łóżko i zakopał się w poduszkach.

- Zabiję was! Przysięgam! Zamorduje jak... Argh! - warknął zażenowany, ale przygłuszyły go poduszki, więc mrożącego krew w żyłach ryknięcia nie dało się tak odczuć - Jasna cholera! Ty pieprzona stara wariatko! - wykrzykiwał coraz to nowe wyzwiska.

- Brat wysuszmy go. Chyba dość mu wrażeń na dziś. - blondyn otarł oczy z łez śmiechu.

- Masz rację Naru. - bracia spojrzeli po sobie i westchnęli.

- Onko-fu no Jutsu. - w stronę Kuramy poleciał cieplutki wiaterek, który wysuszył łóżko. Naruto zwiększył jego siłę i zdmuchnął poduszki, pod którymi był lis. Zawarczał groźnie, ale blondyn nic sobie z tego nie robiąc, wysuszył go.

- Jesteście podłymi smarkaczami. - powiedział po kilku minutach ciszy. W tej samej chwili Kurama usłyszał cichuteńki chichot od strony łóżka Sasuke. - Kto tu jest?!

- Proszę o wybaczenie Kurama-sama, ale ta dwójka mnie lekko przymusiła do tego ukrycia. - powiedziała i wyszła z kryjówki.

- Zrobiliście to specjalnie!? - wykrzyknął z pretensją.

- Nie planowaliśmy tego. - powiedział szybko Sasuke, unosząc dłonie do góry.

- Kiki-san sama nas zaskoczyła swoją wizytą Aniki. - wyjaśnił - Nie obwiniaj Kiki-san. To był nasz pomysł na utarcie ci nosa... Lowelasie! - blondyn zaśmiał się.

- Jak ja was nienawi... Ah... To tak się działo... - nagle Kurama uśmiechnął się szatańsko. - Jak to jest pocałować się, hym...

- Całkiem, całkiem Aniki. Może sam spróbujesz, zanim będziesz się dobierał...

- Dobierał do bezbronnych chłopców. - dokończył za niego brunet z uśmiechem.

- Wy nędzna, durna kanli... - kiedy to mówił charkot zbierał mu się w gardle.

- A właśnie! - Naruto przerwał mu wyzywanie ich osoby. - Trzymaj Aniki. Noki-sama kazała to wypić. To na waszego kaca. - uśmiechnął się Naruto i bez strachu podszedł do lisa. Kiki wpatrywała się w całą scenę z podziwem i szacunkiem. Chłopcy mimo mrożącej krew w żyłach aury, którą w tej chwili wytwarzał Kurama. Oni potrafią swobodnie się w niej poruszać. Kurama od razu pochwycił fiolkę i odkorkował. Jednym tchem wypił jej zawartość i z ulgą westchnął.

- Ahh... Moja głowa. Co za ulga. - szepnął. - Chłopcy, w dalszym ciągu jestem na was wściekły za wasz wygłup. - powiedział spokojniej - Ale błagam was, nie mówcie tego Fi. Kiki ciebie też oto proszę.

- Rozkaz Kurama-sama! - ukłoniła się - Mogę coś powiedzieć?

- Oczywiście. - westchnął.

- Jakim cudem ich nie rozszarpałeś. Lisi kac jest... - zaczęła.

- Kiki, dlatego, że ta dwójka smarkaczy jest częścią mojej rodziny. Niejednokrotnie sprawiali mi żarty, ale to część ich natury. - westchnął - A teraz mi wytłumaczcie. Jak się u was znalazłem?

- Kiedy przyszedłeś, to spaliśmy. - zaczął Naruto - Wskoczyłeś mi do łóżka i objąłeś ogonami, dusząc mnie, tak przy okazji. - dodał z pretensją - Obudziłem Sasuke, którego przy próbie odplątania mnie z twoich ogonów złapałeś i przycisnąłeś do mnie. Efektem tego było nasz pocałunek. - bracia westchnęli. Naruto uśmiechnął się zadziornie i dał kuksańca Sasuke. - Ciekawe jakby Sakura zareagowała na to. - Uzumaki zaśmiał się, ale zaraz oberwał z pół obrotu z prawe ramię. - To bolało Draniu!

- Ty skończony Młocie. Jesteś takim skończonym idio... - w tej samej chwili Sasuke oberwał z pięści w twarz - Pożałujesz tego. - warknął i skoczył na blondyna. Kurama westchnął i przywołał Kiki, która lekko zdezorientowana sytuacją wykonała polecenie.

- Kurama-sama nie powinniśmy ich zatrzymać? - szepnęła, wpatrzona na okładających się nawzajem nastolatków.

- Nie. - machnął na nich łapą. - Dawno się nie tłukli, dobrze im to zrobi. Póki nie wyciągają broni, jest dobrze.

- Broni?! - słowa lisa wstrząsnęły Kiki.

- Kiedy się biją, to zazwyczaj walczą bardzo na poważnie. Walczą do omdleń, braku krwi albo jak im się przerwie. - westchnął.

- Auć. - szepnęła Kiki, kiedy zobaczyła, jak Sasuke centralnie kopnął blondyna w brzuch. Uzumaki zgiął się w pół, ale zaraz odpowiedział celnym ciosem w szczękę bruneta. - Przerwijmy to!

- Chyba masz rację. Tracą hamulce. - stwierdził i uniósł jeden ogon, nad nim pojawiła się jasna żółta kula, z której raz po raz wychodziło małe wyładowanie. Zamachnął się nią i w stronę braci poleciała ów kula. Trafiła centralnie w walczących. Obaj wrzasnęli i skamienieli z lekka sfajczeni. - Skończyliście? - zapytał nad wyraz spokojnie, co jeszcze bardziej przestraszyło braci.

- H-Hai! - wykrzyknęli. - Przepraszamy!

- Posprzątać tu. - wskazał na burdel jako zrobili.

- Hai! - bracia jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki bardzo szybko uwinęli się z porządkami i z sobą.

- Dobra robota, a teraz ruszać dupska i do Kohi! - wykrzyknął.

- Hai! - chłopcy migiem wybiegli z sypialni.

- Oni są niemożliwi. - powiedziała, kiedy zniknęli. - Najpierw się z ciebie nabijali Kurama-sama, a teraz byli niebywale posłuszni.

- Wiedzą doskonale, kiedy się mnie bać. - oznajmił z uśmiechem - Chodź Kiki. Roma pewnie zastanawia się, dlaczego u nas tak głośno.

- Z pewnością. - zgodziła się z nim - Kurama-sama?

- Hym? - spojrzał na nią.

- Lubię tę dwójkę. Bardzo szybko się zaaklimatyzowali w naszym świecie. - oznajmiła.

- Owszem. - skinął - Ale oby ta moc nie sprawiła, że zejdą z tej ścieżki, jaką obrali. Obaj są sierotami. - westchnął. - Ich rodzice są martwi.

- Nieprawda. - wtrąciła się - Oni są z nimi. Na każdym kroku są. - wskazała ogonem swoją klatkę piersiową.

- To prawda. - zgodził się z nią. Tymczasem chłopcy sprintem zwiewali z pałacu. Lisy, których napotkali, patrzyły na nich z zaskoczeniem, gdyż nie biegli z przerażonymi minami, a z uśmiechami na twarzy. W pewnym momencie blondyn głośno się zaśmiał.

- Kto pierwszy u Kohi-sana wygrywa! - wykrzyknął Sasuke i wskoczył na gałąź drzewa.

- Stoi. - obaj puścili się jeszcze szybszym biegiem.

- Pierwszy! - wykrzyknęli.

- Ja byłem pierwszy Draniu, dattebayo! - warknął.

- Nie, bo ja Młotku! - przekrzyknął.

- A jeśli powiem wam, kto był pierwszy, to się zamknięcie? - odezwał się Kohamaruji, który siedział na pobliskim posągu lisa w zbroi.

- Tak. - odpowiedzieli wspólnie.

- Wygrał Naruto. O czubek nosa. - oznajmił.

- Hura! I kto tu jest lepszy! - blondyn skakał z radości.

- Kuso! Następnym razem wygram Młocie. - warknął. Naruto zamarł.

- Sas? - blondyn otworzył szeroko oczy i przestał się ruszać.

- Czego?! - warknął.

- To jest... - brunet zrozumiał, o co chodziło i otworzył szerzej oczy.

- Pierwszy raz od około dziesięciu lat nie ma remisu. - powiedział.

- Na Mędrca! - blondyn usiadł na trawie.

- Taa. - Sasuke zrobił to samo. Kohamaruji popatrzył na nich jak na idiotów.

- O co wam na Świętego Złotego chodzi!? - machnął trzema ogonami.

- O to, że od kiedy się zaprzyjaźniliśmy, zaczęły być same remisy. Czy to były zakłady sprawnościowe. - powiedział Sasuke.

- Czy w sparringach, czy w ćwiczeniach na wytrzymałość, czy takich o biegach. Zawsze były tylko remisy. - dopowiedział Naruto.

- To nasz pierwszy raz, kiedy ktoś w tym wygrał. - mruknął Uchiha i wstał. - Braciszku. - zaczął, a jego głos brzmiał poważnie. Naruto poszedł w jego ślady. - Gratuluję złamania naszej pieprzonej pastwy remisów. - wyciągnął dłoń, którą blondyn uścisnął.

- Oby było jej koniec. - bracia po ucisku przybili sobie żółwika i z szerokimi uśmiechami zwrócili się do Kohamarujiego. Obaj złożyli szeroki ukłon lisowi, który nie miał pojęcia jak się zachować.

- Dziękujemy! - wykrzyknęli.

- Z-za co?! - lis zeskoczył na trawę.

- Za osądzenie nas. - wyjaśnił Sasuke.

- Aha... Dzieciaki. - mruknął pod nosem - Idziemy. Już słyszałem od siostry, co się wydarzyło wczoraj. Gratuluję maluchy. - pogłaskał ich po głowach. - No to zobaczmy, na co stać te kolczyczki Sasuke. - zwrócił się do Uchihy.

- Tak jest! - uśmiechnął się.

- Coś za bardzo weseli jesteście. - powiedział.

- A bo zdarzyło się to i owo. - zachichotał Naruto.

- Wiem, że upili się u Noki. - zaczął i się uśmiechnął - Niech stracę. - mruknął - Kurama gadał coś Fi. Mianowicie, wygadywał miłosne, zboczone rzeczy. - powiedział.

- Dokładnie tak. - potwierdził zaskoczony blondyn.

- Ehh. Później wam opowiem pewną zabawną historię. - bracia kiwnęli głowami z uśmiechem. W tej samej chwili przekroczyli wrota do sali treningowej. - Sasuke, wiesz co robić. Naruto śpisz.

- Wiem. - odpowiedzieli jednocześnie, ale ich tonacja głosowa była inna. Naruto smętnie odpowiedział, a Sasuke z werwą. W sali czekał na nich Obi.

- A gdzie Mitsuhide-san? - zapytał Naruto.

- Spóźni się trochę. Nie przejmuj się tym. - Sasuke usiadł na ziemi po turecku i wezwał klejnoty, które zaczęły świecić. Zaskoczony Obi wdał się w krótką rozmowę z brunetem, który pokrótce opowiedział wczorajszą przygodę, pomijając wpadkę z Kyuubim. I tak zaczął się trening Sasuke. Kamienie idealnie zgrały się z ciałem i Energią pochłanianą przez bruneta, że jego opiekun nawet nie użył laski do zdekoncentrowania. Po około czterech godzinach medytacji Sasuke i mamrotania blondyna zjawił się Mitsuhide. Był już pod postacią człowieka.

- Przepraszam za spóźnienie Kohamaruji-sama, chłopcy. - powiedział na wstępie.

- Nic nie szkodzi. - odpowiedział mu Koha - Naruto.

- Zrozumiano. - blondyn poderwał się na równe nogi i się trochę porozciągał. - Tym razem mi się uda Mitsuhide-san.

- Takiś pewny? Zobaczymy. Dawaj szczeniaku. - obaj przeciwnicy stanęli naprzeciwko siebie i po danym sygnale przez Kohę zaczęli walkę. Naruto uruchomił Tryb i zaczął atakować. Po kilku minutach "zabawy" Mitsuhide z Naruto chłopak mruknął pod nosem.

- Kamyczki oślepcie mojego przeciwnika. Dacie radę? - zapytał cichutko. Srebrny kamień zalśnił i skierował promień na oczy czarnego lisa, który w rekordowo szybkim tempie odbił promień. Jego zielony kolczyk w kształcie rombu zalśnił.

- Ładnie. Nie boisz się ich używać. - powiedział.

- Kuso! Jakim cudem to odbiłeś, dattebayo!? - warknął zaskoczony - Pokonam cię! - krzyknął i ruszył na niego. W tej samej chwili obaj usłyszeli krzyk radości. Przeciwnicy zatrzymali się w pół kroku i zwrócili uwagę na uśmiechniętego od ucha do ucha bruneta. Blondyn pojawił się obok brata. Chłopiec miał na sobie niebiesko-czarną pelerynę ze srebrnymi płomieniami na spodzie stroju. Uzumaki spojrzał na ciemnozielone powieki.

- Ale czad, dattebayo! - wykrzyknął - Sas otwórz oczy. - polecił i Sasuke otworzył je. - Na Mędrca!

- Co jest?! - zaniepokoił się.

- One są ciemnozielone z pionową źrenicą! - wskazał na niego palcem.

- Co?! - w tej samej chwili brunet podbiegł do stawu. - Super! - Uchiha wrócił do brata - Dobra uruchamiam Sharin...

- Ani mi się waż! - krzyknął Koha - Na to przyjdzie czas. Twoje ciało jeszcze się nie przyzwyczaiło do tego. Daj mu parę godzin. A teraz kolejny etap. Obi. - zwrócił się do lisa.

- Zrozumiałem. Sasuke tak jak Naruto walczysz ze mną przez dziesięć minut. - kiedy skończył mówić, zmienił się w człowieka. Swoje czarne włosy związał w wysokiego kucyka. Nie posiadał zbroi, tylko lekki czarno-niebieski strój shinobi bez maski. - Gotowy?

- Zawsze. - obaj przyjęli pozy do walki. Po sygnale blondyna zaczął się pierwszy sparing Sasuke. Z początku brunet głównie się bronił, ale po dwóch minutach poznawania w ten sposób przeciwnika zaczął atakować. Wyprowadzał coraz to celniejsze ciosy, które prawie trafiały celu.

- Ładnie. - mruknął Obi - To utrudniamy. - Sasuke coraz częściej zaczął obrywać. Musiał przejść do defensywy.

- Wystarczy! - wykrzyknął Kohamaruji, kiedy skończył się czas. - Walczyliście ponad dwadzieścia minut. Tak przedłużyłem, bo zauważyłem, że przerwa nie będzie konieczna. Dobra robota młody. - pochwalił bruneta - Dziękuję Obi. - lis kiwnął głową i wrócił do swojej postaci. - Sasuke odwołaj Tryb. - brunet wziął głęboki wdech i zamknął oczy, wypuszczając powoli powietrze. Jego ciemnozielone powieki, jak peleryna zniknęła. Blondyn podszedł do brata i uderzył go po przyjacielsku w ramię.

- Brawo Draniu. I znowu jesteś ode mnie lepszy. - powiedział z sarkazmem.

- Dziękuję Młotku. - odpowiedział równie sarkastycznie co on i usiadł na trawie po turecku. To samo zrobiła reszta.

- Do końca dnia macie wol... - zaczął lis.

- Nie Koha-san. - przerwał mu Sasuke - Chwilę odpocznę i wracam do treningu. Nic mi nie będzie. - oznajmił pewnie.

- Skoro tego chcesz. Nie widzę przeszkód, tylko...

- Tylko jak wyjdziemy, będziemy ledwo żywi. - zgadł z uśmiechem Naruto.

- Ty nie. - westchnął lis, na co blondyn fuknął pod nosem. - Obi?

- Nie widzę problemu. To będzie przyjemność. - zielono-czarny lis kiwnął głową.

- Ja wychodzę. Pilnujcie się. - oznajmił. - I bez przesady. - tu wymownie spojrzał na braci.

- Dziękujemy Koha-san. - odpowiedzieli jednocześnie chłopcy, po czym lis opuścił salę.

- No to bierzemy się do ćwiczeń. - zaczął Mitsuhide - Sasuke, skoro potrafisz już Tryb, to uruchom go bez siadania. Brunet kiwnął głową, zamakając oczy. Po minucie otworzył je, a onyksowa barwa zamieniła się na ciemnozielone lisie oczy. - Ładnie.

- Kuso... - mruknął pod nosem blondyn.

- No co? - uśmiechnął się Sasuke z lekką wyższością.

- Nic, nic Draniu. - warknął - Idź trenuj. - brunet kiwnął głową i tak jak uprzednio zaczęli walczyć. Naruto wraz z Mitsuhide w ciszy, która żadnemu nie przeszkadzała obserwowali walkę.

- Naruto przyniosę trochę jedzenia i wody. Zaraz wracam. - oznajmił po kilku minutach.

- Dobrze Mitsuhide-san. - odpowiedział, nie odwracając spojrzenia od pojedynku.

- A jeszcze jedno. Mów mi Mit. - uśmiechnął się.

- Dobrze Mit-san. - spojrzał na niego, po czym lis wybiegł z sali. W tej samej chwili Obi i Sasuke przerwali.

- Gdzie poszedł Mit? - zapytał Obi i dosiadł się z prawej strony blondyna, a Sasuke usiadł naprzeciwko nich.

- Poszedł po jedzenie i wodę. - odpowiedział.

- To świetnie. - Obi spojrzał na zdyszanego bruneta. - Wszystko gra?

- Oczywiście. - uśmiechnął się brunet - Kiedy mogę walczyć z Naru?

- Jak nie będziesz zdychał z bólu, to jutro. - odpowiedział Obi.

- Nie rozumiem. - zmarszczył czoło.

- Twoje mięśnie będą wykończone i będziesz niebywale śpiący. - wyjaśnił.

- No braciszku! Zakwasy nadchodzą. - zaśmiał się - Już nie będzie ziołowego curry Roshiego- jichana. - Obi podniósł brew.

- Ehh... Jakoś to przeżyję. - westchnął.

- Roshi? - spytał.

- Jeden z Jinchurikich. Dokładniej Czteroogoniastego. - odpowiedział.

- Tak jak ty, Naruto?

- Tak dokładnie. - potwierdził z uśmiechem. W tej samej chwili do sali wszedł Mitsuhide z dwoma lisami.

- Widzę, że macie przerwę. - oznajmił szaro-czarny lis, siadając przy reszcie.

- Tak. Dzięki Mit. - odebrał tacę i z niebieskimi napojami.

- Nie ma sprawy. Chłopcy to są bliźniaki. Rei i Kei. - przedstawił dwa identyczne wręcz jasnozielone lisy. Rozróżnić ich można było tylko po oczach.

- Więc to jednak prawda. - odezwał się lis z lawendowymi oczami, który stał z prawej strony Mitsuhide. To był Rei.

- Czyli? - zapytał Sasuke.

- Że macie po dwa kamienie. - odpowiedział lis z kobaltowymi oczami, stojący po lewej stronie Mita. - Zaskakujące. - Kei pochylił się, by bardziej się im przyjrzeć.

- Dziękujemy. Zostajecie? - zapytał Uchiha.

- Nie, nie. - odpowiedział Rei - Przyszliśmy tylko przynieść wam owoce.

- Dziękujemy bardzo Kei-san Rei-san. - odpowiedział Naruto z uśmiechem. Bliźniaki kiwnęli głowami i pożegnali się, po czym wyszli.

- Chłopcy wypijcie. Wracamy do treningu. - bracia szybko zjedli owoce i wypili niebieski napój. Brunet wstał i uruchomił ponownie Tryb.

- Coraz lepiej to robisz. - uśmiechnął się Obi - Im szybciej to opanujesz, tym szybciej przejdziecie do kolejnego treningu. - Sasuke popatrzył na Obiego z lekkim uśmiechem.

- Powodzenia braciszku. - mruknął pod nosem.

- Dzięki. - i tak zaczęła się dalsza walka treningowa. Trwała przez około pół godziny.

- Obi! - wrota gwałtownie otworzyły się i wszedł przez nie Kohamaruji z towarzystwem Kuramy i Fiel.

- Kohamaruji-sama. - powiedział wołany lis.

- Chcesz go wykończyć?! - wykrzyknął.

- Nie. - zdziwił się jego złym tonem.

- Koha-san, to był mój pomysł. - odezwał się Sasuke.

- Ja o tym doskonale wiem, ale... - zaczął.

- Ale opanowałem go bez medytacji. - przerwał mu ponownie brunet.

- Co?! - wykrzyknął tym razem Kurama.

- To, co słyszysz Aniki. - odezwał się Naruto - Walczą tak jak ja na początku.

- Jakim cudem daje rade?! - Fiel podbiegła do lekko zdyszanego ucznia. Przyłożyła ogony. Jeden do jego głowy, a drugi do serca. - Nic niezaburzone. Tenketsu w porządku. Nieprawdopodobne. - jej wzrok skierował się na ucho. - Twoje kamienie. One się zsynchronizowały. Nie dopuszczają abyś podupadł na zdrowiu. - Sasuke dotknął kolczyków, wyczuwając lekkie ciepełko od nich.

- Fiel, co jest? - zaniepokoił się jej nagłym milczeniem.

- Mają rację. Sasuke oponował ten sam poziom co Naruto. Jest zdolny do połączenia go z Sharinganem. - wyjaśniła - Ale ani mi się wasz teraz tego robić. - warknęła na Sasuke, a jej wzrok wzdrygnął brunetem.

- Dobrze. - odpowiedział szybko.

- Na Mędrca! Jak nie dzisiejszy poranek i ich pieprzony wygłup z Fi, to jeszcze wykończą mi się! - wykrzyknął i zaczął chodzić w te i z powrotem wściekły.

- Wygłup ze mną? - zdziwiła się i w tej samej chwili lis pod postacią człowieka zarumienił się soczyście, o tyle dobrze, że stał tyłem do Fi. - Rama wytłumacz się. - nakazała.

- Ja... Znaczy oni. - lis odwrócił się, ale patrzył wszędzie, byle nie na przeszywający wzrok Fi.

- Gadaj! Albo sama sprawdzę w pamięci chłopców. - zagroziła.

- Wygrałaś, tylko nie tu. - westchnął. Koha spojrzał i mrugnął niezauważalnie dla Fi i Ramy do lekko uśmiechniętych barci.

- Właśnie, że tu. No już! - warknęła.

- Sama sobie sprawdź. - powiedział zażenowany. Zaskoczona Fiel zaniemówiła, otwierając usta.

- Pozwalasz mi wejść do pamięci? - wykrztusiła.

- Tak. - lisica w dwóch skokach dopadła Kuramę, dotknęła swoim czołem jego czoło.

- Ty... - zaczęła.

- Cicho bądź. - mruknął zarumieniony. Fiel uśmiechnęła się i spojrzała w jego oczy.

- Chłopcy do mnie. Migiem. - bracia podbiegli do Fiel. Lisica dotknęła ich czół nosem. - Teraz nie wygadacie tego.

- Ale my nawet... - zaczął blondyn.

- Wiem to, ale tak na wszelki wypadek. Nawet Trojaczki mogłyby to zrobić, a wy nawet byście się nie spostrzegli. Kiki też już ją ma. - powiedziała.

- Wybacz. - powiedzieli jednocześnie.

- Nic nie szkodzi. No, a teraz koniec na dziś tego treningu. - oznajmiła - Naruto podtrzymaj brata.

- Dobrze. - blondyn objął bruneta w pasie.

- Idziemy. - nakazała, po czym wszyscy wyszli. W momencie, kiedy przekroczyli próg, Sasuke stracił przytomność. Gdyby nie blondyn spadłby na ziemię.

- A jednak zemdlałeś ofermo. Ała! - wykrzyknął błękitnooki, kiedy oberwał otwartą dłonią w tył głowy.

- Zamknij się aho. - powiedział Kurama i przemienił się w lisa. - Na grzbiet. Migiem. - Naruto wskoczył na niego, a ogony Kyuubiego posadziły bruneta przed blondynem, by ten nie spadł.

- Gdzie biegniemy? - zapytał.

- Do pałacu Ototo. Sasuke do końca dnia ma zakaz jakiegokolwiek treningu. - oznajmił.

- Dobrze. A jutro? - spytał, a w głosie była niema prośba.

- Będziecie walczyć razem. Najpierw z samym trybem później z dojutsu. - westchnął.

- Super, dattebayo. - powiedział zadowolony - A kiedy zaczniemy opanowywać kolejne tryby?

- Jak dobrze wam pójdzie, to może nawet jutro. - odpowiedział.

- A jak polega drugi poziom?

- Dowiesz się, jak Sasuke wypocznie. - oznajmił. - Fiel, zajmij się nim. - zwrócił się do niej, kiedy znaleźli się przed bramą pałacu.

- Dobrze Rama. - lisica przejęła śpiącego bruneta i udała się w prawy korytarz niż pozostali.

- Kurama, co z nim jest? - zapytał Shikuroma.

- Matoł przeforsował się, ale tak z nimi już jest. - odpowiedział.

- Rozumiem. Nie boicie się, że możecie zginąć? - zwrócił się do Naruto.

- Ani trochę Shikuroma-sama. - odpowiedział z uśmiechem.

- Jesteście dziwni. - stwierdził i odszedł, zostawiając ich. Kurama uśmiechnął się.

- Ciekawią cię! Tylko jak zawsze się wstydzisz! - wykrzyknął.

- Zamilcz durniu! Albo oberwiesz! - warknął.

- Nie boję się ciebie. - odparł.

- A powinieneś. - warknął i już miał skoczyć na niego, ale skutecznie zatrzymała go pewna lisica.

- A może się obaj zamkniecie! - warknęła Fiel, która pokazała się w korytarzu. - Obaj jesteście idiotami. - popatrzyła na nich groźnie. - Naruto Sasuke się obudził i chce cię widzieć.

- Dziękuję Fiel-san. - odpowiedział i udał się za lisicą, zostawiając z lekka osłupiałą resztę. - Jak się czuje?

- Jest senny i zmęczony, ale nic mu nie jest. - uśmiechnęła się i tak skierowali się do komnaty, w której leżał Sasuke.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro