Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49. Niespodziewana Pomoc

Zdjęcie w mediach mnie rozczuliło 😍❤❤
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy Naruto z Kuramą wrócili do Konohy, Tsunade i shinobi zajmowali się szkodami. Senju wydawała odpowiednie rozkazy. Blondynka stała do nich plecami. Kakashi wskazał dłonią na przybyszów. Piąta odwróciła się i od razu ruszyła szybkim krokiem w ich stronę.

- Naruto! - przytuliła chłopca - Tak się bałam. Wszystko w porządku?

- Ba-chan... - stęknął. Kobieta od razu go wypuściła. Uzumaki wziął głęboki wdech i się uśmiechnął - Nic nam nie jest.

- Kurama, dziękuję. - lis kiwnął głową. - Naruto. Była tu kobieta w...

- Tak, wiem. Pozwoliłem jej zabrać ciało Paina.

- Tak. Już mieliśmy ją zaatakować, ale Katsuyu potwierdziła jej słowa, więc odeszła.

- Dobrze. Dziękuję. - w tej samej chwili z bluzy wyszła Ślimaczyca.

- Tsunade-sama, Naruto-kun i Kurama-san pokonali wszystkich oraz Nagato, głównego...

- Nagato?! - wykrzyknęła zaskoczona - Czyli to była Konan?

- Znasz ich? - zapytał zdziwiony?

- Jiraiya się nimi zajął. Cała trójka to sieroty z wioski Deszczu. - wyjaśniła - Yahiko był z nimi?

- Pain miał jego ciało. - odpowiedział Naruto.

- Ach. Rozumiem. - w jej głosie było słyszeć smutek i zrozumienie. - Mniejsza z tym. Musimy zająć się mieszkańcami i wioską. - powiedziała zdeterminowana i gotowa do działania.

- Pomożemy, tylko... - zaczął.

- Nie! - krzyknęła nagle - Macie teraz odpocząć. Zaraz się wami zajmę. Osobiście. - przerwała ostrym tonem.

- Dobrze Ba-chan. - zgodził się z ociąganiem.

- Kakashi. - zwróciła się do niego. - Ty, Katsuyu i Shikaku stwórzcie trzyosobowe drużyny poszukiwawcze i zajmijcie się zagubionymi.

- Hai! - odpowiedział i zniknął.

- Siadajcie. - lis i blondyn usiedli na ziemi. - Kurama czy regeneracja chakry ci pomoże?

- Nie. Muszę tylko odpocząć i się przespać. - odpowiedział i zamienił się w lisa, po czym wskoczył na kolana blondyna.

- Dobrze. - dłonie Tsunade pokryły się zieloną chakrą. Oparła je na barkach chłopca. Naruto zamknął oczy i zaczął się odprężać. Po kilku minutach siły w części zostały zregenerowane i rany do końca wyleczone.

- Naruto! - w tej samej chwili podbiegła Sakura i przytuliła go. - Nic ci nie jest!? - przeleciała po nim wzrokiem i wysłała chakrę w głąb ciała blondyna.

- Nie Sakura. Wszystko gra. A ty? - spytał i również przeleciał po niej wzorkiem. Jej ciemnoróżowa tunika była umorusana kurzem i krwią, ale blondyn nie spostrzegł żadnych ran. - Jesteś rana?

- Trochę się poobijałam. - odparła i spostrzegła krew na tunice. - To nie moja krew. Leczyłam mieszkańca, ale na pewno z tobą wszystko w porządku? - upewniła się.

- Sakura nie czas na to. Masz rannych. - zwróciła jej uwagę.

- Przepraszam Shishou (mistrz/yni). - powiedziała ze skruchą.

- Później znajdziemy na to czas. - pocieszył ją i poklepał ją delikatnie po ramieniu.

- Do zobaczenia Naruto. - wstała.

- Sasuke jest w domu. - dziewczyna otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale zamknęła je szybko i pobiegała do stawianych prowizorycznych namiotów, służących jako szpitale. - Ba-chan chcę mi się spać.

- Z pewnością. Kurama już śpi i wątpię, by coś go teraz obudziło. - westchnęła.

- Gdzie jest Fiel-san i Koha-san? - zapytał, kiedy nie spostrzegł dwóch lisów.

- Powiedzieli, że muszą odpocząć. Są niedaleko. Kazali ci przekazać, że jak tylko zregenerują siły, wrócą. - odpowiedziała.

- Dziękuję. Chyba mi wystarczy. - powiedział i westchnął. - Oni potrzebują cię bardziej.

- Na pewno? - zapytała jeszcze, patrząc w zmęczone i podkrążone oczy nastolatka.

- Tak Tsunade Ba-chan. - potwierdził - Ja muszę porozmawiać z Sasuke.

- Dobrze. - blondynka odeszła. Blondyn usiadł w pozycji lotosu i zamknął oczy.

- Brat jesteś tam? - zapytał w myślach nieśmiało.

- Nie. Leżę na plaży i się opalam. - wypowiedź była przesiąknięta sarkazmem i gniewem.

- Dobrze cię słyszeć Sas. - westchnął z ulgą - Trzymasz się?

- Bywało lepiej. A ty? - mruknął.

- Ujdzie. - mruknął - Jak ma się reszta? - spytał.

- Cóż... Zaraz będziemy. - powiedział, a w jego głosie było słychać żartobliwy ton.

- Co?! - wykrzyknął i otworzył szeroko oczy - Jak to zaraz?!

- Za jakąś godzinę, będziemy w Konosze. - powiedział spokojnie, ale na ustach miał szeroki uśmiech - Nie mogłem ich zatrzymać. Spakowali najpotrzebniejsze rzeczy. Zioła, jedzenie, namioty i ruszyli. Gaara zresztą też wyruszył z pomocą. - odparł.

- To się ludziska zdziwią. - zaśmiał się. - Okaa-chan?

- Biegnie obok mnie i chyba zaczyna się denerwować, że milczę. - westchnął - Co jej powiedzieć?

- Że ze mną wszystko w porządku. Jestem cały i to dosłownie. - odpowiedział, a na ustach zagościł lekki uśmiech.

- Dobra uspokoiła się... Prawie. - mruknął - Ciarki po mnie idą, jak się tak na mnie patrzy. - westchnął.

- Wierzę. - Naruto poczuł to na własnej skórze.

- A jak Kurama-san? - zapytał o lisa.

- Regeneruje się. - odpowiedział i pogłaskał go za uchem.

- Czyli słodko śpi? - zakpił.

- Bardzo. Daj znać, jak będziecie blisko. Ja idę pomóc. - powiedział.

- Dobrze. Do zobaczenia Młotku. -

- Cześć Draniu. - pożegnali się, ale obaj poczuli ulgę, że z jednym i drugim wszystko gra.

***Uzushiogakure. Moment zniknięcia lisów***

- Sasuke myślę, że powinniśmy wrócić nad ognisko. Na pewno się martwią. - młodszy brunet westchnął.

- Zgoda. - skinął głową.

- Ale najpierw coś zjedz. Od rana nic nie przełknąłeś. - Sasuke wstał i się zachwiał. Itachi w ostatniej chwili go złapał i przytrzymał. - W porządku? - zapytał zaniepokojony.

- Tak, dzięki. Chodźmy. - obaj wyszli z sypialni. Łasica przez cały czas go podtrzymywał, by ten się nie przewrócił. Kiedy doszli do kuchni, Itachi przyrządził kanapki dla Sasuke. Chłopak szybko je skonsumował i wrócili nad ognisko. Wdali się w rozmowy, ale mimo to brunet nie mógł skupić się na nich. W kółko błądził myślami do Naruto. Starał się wczuć w jego uczucia, co przychodziło mu łatwo. Blondyn był wściekły, przepełniony żądzą i gniewem. Nagle zerwał się na równe nogi i spojrzał w kierunku Konohy.

- Sasuke zaopiekuj się Bijuu i Jinchuriki. - brunet usłyszał jego myśli.

- Co zamierzasz!? - zapytał, a w jego głosie było słyszeć niepewność i strach.

- Połączę Tryb z Kinshiganem. - oznajmił pewnie.

- Nie wiesz... - zaczął.

- Straciłem kontakt z Kuramą. - powiedział dobitnie, przerywając brunetowi.

- Co?! - chłopak zbladł, co zauważyli wszyscy siedzący przy ogniu.

- Zaopiekuj się nimi. - przerwał i zerwał połączenie.

- Naruto! - wydarł się w myślach, ale nie dostał żadnej odpowiedzi.

- Sasuke, co się dzieje?! - zapytał Itachi. Chwilę czekał na odpowiedź, ale kiedy ją otrzymał, był bardzo zaskoczony.

- Młotek chce połączył Kinshigana z Trybem. - powiedział i w tej samej chwili zniknął ostatni klon. Sasuke spojrzał na swój dom. Jego głos nie wróżył nic dobrego. - Wyczuwam ogromną rozpacz, furię i nienawiść od Naruto. - zamknął oczy, skupiając się na tych uczuciach. - O jasna cholera! Kurama-san! Nie wyczuwam go! Nic, kompletne zero. Miał rację. - powiedział zszokowany i bardzo zaniepokojony - Naruto uspokój się! - warknął przez zęby. - Kurama! Kurama! Odezwij się! - nawoływał na głos lisa, ale z marnym skutkiem. - Nie ma go, jakby przestał istnieć. - Sasuke skupił się na chakrze Kyuubiego. Złożył pieczęć do mieszania chakry i ponownie skupił się na ponownie na niej. - Nie mogę użyć jej. Naruto... Ja muszę do niego iść! - Sasuke zaczął panikować. Itachi chwycił go mocno za ramiona i spojrzał w jego oczy.

- Zamknij się! - warknął mu w twarz. Chłopak drgnął zaskoczony i spojrzał przestraszonymi oczami w oczy brata - Nic mu nie będzie. Pamiętaj, co mu obiecałeś. Uspokój się braciszku. - przez ten czas jak mówił, nie zamrugał ani razu, to samo zrobił młodszy Uchiha. Chłopak zaczął się powoli uspokajać.

- Sasuke, wszystko będzie dobrze. Naruto jest silny. Poradzi sobie. Musisz w niego uwierzyć. - powiedział Yukio i pogłaskał go po głowie. Brunet westchnął i kiwnął głową, po czym obaj usiedli na miejscu. Kimisa wskoczyła na jego kolana i mocno przytuliła.

- Naruto-nichan jest super. Pokona go i wróci cały i zdrowy. - pocieszyła go - Wiem, że kochasz swojego braciszka, ale nie możesz nas zostawić. Przecież obiecałeś. - powiedziała w kark, bo na ramieniu miała oparta swoją brodę.

- Dziękuję mała. Wiem. - uśmiechnął się delikatnie do niej i pogłaskał po głowie, ale w dalszym ciągu próbował się porozumieć z lisem i Naruto.

***

Minęła ponad godzina, od kiedy Sasuke wyczuł gwałtowne uczucia brata i zniknięcie Kuramy. Część ludzi odeszła od ogniska i udała się do domów. Ogień przestał się palić, jedynie resztki żarzyły się na jaskrawą czerwień. Młody Uchiha wpatrywał się w żar, który odbijał się w jego czarnych oczach.

- Sasuke? - chłopak zamarł, nie wierząc czy dobrze słyszy - Sasuke? - lis ponowił.

- Kurama! - wykrzyknął na głos i poderwał się na równe nogi. - Nic ci nie jest...

- Wygraliśmy, ale Konoha została zrównana z ziemią. - przerwał mu.

- Naruto? - zapytał w myślach.

- Wyczerpany, ale nic mu nie jest. Spisaliście się obaj. Przepraszam, że cię zmartwiłem. Naru wyczuł od ciebie strach i panikę z mojego powodu. - powiedział.

- Ważne, że wam nic się nie stało, ale ja nic nie zrobił... - odpowiedział, ale serce waliło mu jak młot.

- Przesyłałeś mu chakrę. Obaj go pokonaliście. - pochwalił. - Gdyby nie ty, Naruto miałby dużo gorsze kłopoty. Dziękuję. Muszę odpocząć. - westchnął.

- Dobrze. Odpoczywaj Kurama-san. - powiedział i usiadł na ławie, wypuszczając powietrze ze świstem.

- Sasuke? - zapytał Itachi.

- Wygrali. Konoha została zniszczona. Nic im nie jest. - powiedział trzy najważniejsze zdania. Kilku odetchnęło z ulgą.

- No to ruszamy. - klasnął w dłonie Roshi.

- Co? - chłopak poderwał głowę i spojrzał na Jinchuriki Sona.

- Myślałeś, że będziemy tu wyłącznie siedzieć? - zaśmiał się. - Son wszystko gotowe?

- A co mnie pytasz?! - w tej samej chwili dostał po głowie od Chomei.

- Tak Roshi-san. Zapieczętowane i gotowe. - odpowiedziała za niego Nanabi.

- Hej! Moment! - Uchiha podniósł ręce do góry.

- Wybacz Sasuke, ale nic ci nie mówiliśmy. - odezwała się Nii - Kurama wcześniej nas prosił o to, żebyśmy przygotowali się na ratunek i pomoc dla Konohy. Na to wygląda, że ruszamy. Itachi miał cię pilnować. - posłała Łasicy lekki uśmiech.

- Więc wy... Ehh. - zaśmiał się i pokręcił głową - Dobrze, no to w drogę. - Po dziesięciu minutach wszyscy byli gotowi do opuszczenia wioski. Kiedy już miał ruszyć w drogę, poczuł ciepło w kaburze. - otworzył ją i wyjął bliźniaczy zwój, który jest połączony ze zwojem Gaary. - To Gaara. - wyjaśnił - Piszę, że Isobu przekazał mu wiadomość i szykuje ludzi do pomocy Konosze. Będą za trzy-cztery dni. Kiri ich prowadzi. - brunet szybko odpisał i zamknął zwój. - Ruszajmy. Jak szybko będziemy w Liściu?

- Jak sprawnie pójdzie, do godziny będziemy. - powiedziała Kushina. Po tych słowach wszyscy przekroczyli barierę. Bijuu pod postaciami ludzi oraz z wyciszoną chakrą. Część klanu Uzumaki została w wiosce. Głównie Kazunari, Yukio i dzieci oraz Itachi z Kisame. Został również Han. Kokuo też chciał zostać razem z przyjacielem, ale Han się na to nie zgodził, więc trzynaścioro (Bijuu i ich Jinchuriki) ruszyła w drogę razem z resztą klanu.

***Konoha***

Naruto po usłyszeniu wieści o nadciągającej pomocy, od razu ruszył z tym do Piątej Hokage.

- Tsunade Ba-chan. - wszedł do jednego z siedmiu namiotów. - Będziemy mieć gości. - blondynka zmrużyła oczy.

- Kto? - zapytała.

- Reszta nas.- odpowiedział cicho.

- Co?! - wrzasnęła na całe gardło - Wszyscy?

- Co do joty. - potwierdził z lekkim uśmiechem.

- Cholera. Co z mieszkańcami? - zapytała.

- Tym my się zajmiemy. Będzie również Gaara ze swoimi ludźmi. - powiedział.

- Kiedy ty to... - zaczęła.

- To nie byłem ja. Nie wiem, kto ich poinformował, ale za niecałą godzinę tu będą. - przerwał jej.

- Zajmij się tym. - powiedziała i wróciła do leczenia pacjentów.

- Dobrze. - chłopak wyszedł z namiotu i skierował się przez gruzy do bramy Konohy - Kakashi-sensei! - zawołał go i pomachał.

- Naruto, wszystko w porządku? Gdzie Kyuubi? - spytał, kiedy zmęczonego ucznia.

- W pieczęci. Odpoczywa, ale to nie jest teraz ważne. - powiedział i pokręcił na boki głową.

- Co się dzieje? - zaniepokoił się.

- Sasuke wraz z towarzystwem są w drodze do Konohy. Za niedługo tu będą. - odpowiedział. Kakashi w dalszym ciągu nie rozumiał.

- I? - ponaglił go gestem dłoni.

- I... - blondyn podszedł i przysunął usta do ucha Hatake. - Przybędą wszystkie Bijuu, Jinchuriki oraz część z mojego klanu.

- Że co?! - Kaszalot odskoczył od chłopca, a jego prawe oko otwarło się szeroko.

- Kakashi w porządku? - zapytał Shikaku, kiedy zobaczył szok na twarzy swojego kolegi.

- Co... Tak. Naruto ci wyjaśni. - powiedział - Cholera. - Kakashi złapał się za głowę i głośno westchnął. - Chcesz powiedzieć, że wszyscy... - urwał, gdyż Namikaze kiwnął głową. - Kur... I co teraz?

- Zobaczy się. - westchnął - Nie ma co już ukrywać. - zaczął i wziął głęboki wdech - Do wioski kierują się wszystkie Bijuu i ich Jinchuriki wraz z częścią mojego klanu. Za trzy dni przybędzie Kazekage ze swoimi ludźmi. Wszyscy idą z pomocą. - Shikaku otworzył szeroko oczy, ale nic nie powiedział przez dobre pięć minut.

- Wszystko w porządku? - zapytał w końcu blondyn.

- Tak. Myślę, tylko jak to uczyniłeś, że wszyscy ot, tak idą nam pomóc? - powiedział i podrapał się za tył głowy.

- Długa historia. - uśmiechnął się.

- Co konkretnie zamierzają? - zapytał.

- Pomóc w odbudowie Konohy. - odpowiedział.

- Przecież... - zmarszczył czoło.

- Robią to ze względu na mnie. - przerwał.

- Dobrze. Za ile będą? - westchnął i zaczął o czymś rozmyślać.

- Za niecałe czterdzieści minut. - odpowiedział - Przez ten czas, póki się nie zjawią, pomogę wam w poszukiwaniach. Mimo że straciłem dużo chakry, to mój zmysł sensoryczny nadal sprawnie działa. - puścił oczko i się uśmiechnął szeroko.

- Dziękuję Naruto. - odezwał się po długiej ciszy Kakashi. Chłopak kiwnął głową i zamknął oczy.

- Tam. - wskazał palcem - Ledwie żyje. Mężczyzna. - blondyn i reszta podbiegła i zaczęła odwalać gruz i deski. Usłyszeli kaszel. Po dwóch minutach wyciągnęli go.

- Ja się tym zajmę. - oznajmiła Katsuyu. Ślimaczyca od razu podpełzła do rannego i zaczęła go leczyć. - Zabiorę go do Tsunade-sama.

- Dziękuję Katsuyu-san. - powiedział Naruto. - Kolejna dwójka znajduje się tam. Starsza kobieta i dziewczynka. - oznajmił i po raz kolejny zaczęli odkopywać mieszkańców. Przez kolejne dwadzieścia minut wydobyli spod gruzów jeszcze jedenaście osób. Wśród nich znalazło się trzech zmarłych.

- Naruto za około pięć minut będziemy. - odezwał się Sasuke.

- Dobrze. Dzięki za informację. - odpowiedział - Sasuke i reszta będą za pięć minut. Wyjdę im naprzeciw.

- Dobrze Naruto. Dziękujemy za pomoc. - powiedział Hatake i uśmiechnął się spod maski.

- Zaraz wracam Kakashi-sensei. - nastolatek pomknął w stronę bramy. - Sasuke!

- Naruto! - bracia wpadli na siebie, mocno się przytulając. - Ty Młotku, idioto!

- Zamknij się Draniu. Nic mi nie jest. - zaśmiał się - Miło cię widzieć. Was też. Dziękuję. - chłopak ukłonił się w podzięce.

- Naruto. - z szeregu wyłoniła się Kushina.

- Okaa-chan! - Uzumaki przytulił mamę.

- Jestem z ciebie dumna, Naruto. - powiedziała i otarła łzę, spływającą po policzku.

- Brawo! - wykrzykiwał tłum.

- A teraz ruszajmy do Konohy. - oznajmiła Habanero. Po dwóch minutach wszyscy dotarli do bram wioski. Część osób głośno wzięła powietrze, a inni cicho przeklęli.

- Kim jesteście?! - wykrzyknęli uzbrojeni shinobi.

- Oni są ze mną. - z szeregu wyszedł Naruto. Ninja opuścili broń. - Są tu, aby pomóc w odbudowie wioski.

- Mamy jedzenie, koce, namioty. - odezwała się Kushina.

- Hokage wie o waszym nadejściu? - zapytał jeden z nich.

- Dziękujemy wam bardzo. - powiedział Shikaku, który pojawił się, a wraz z nim Kakashi, którego zamurowało na widok Kushiny.

- Witam Kakashi. Kopę lat, co? - zaśmiała się. - Od razu cię poznałam chłopcze.

- Ku-Kushina-san. - wykrztusił - Naruto to twoja sprawka? - spojrzał na niego.

- Taa jest, dattebayo! - uśmiechnął się.

- Wy się znacie? - zdziwił się Shikaku.

- To żona Yondaime. - odpowiedział mu.

- Rozumiem. - powiedział tylko tyle, ale jego oczy otworzyły się szeroko. - Jakie to męczące. - westchnął.

- Mam do was prośbę. - zwrócił się do nich Naruto - Chciałbym, żebyście zebrali jak najwięcej osób, nie wliczając personelu szpitala i poszukiwaczy na plac. - wskazał dłonią.

- Dobrze. - skinął głową i zniknęli.

- Moi drodzy czas się przedstawić. - uśmiechnął się. Jinchuriki i Bijuu zaśmiało się cicho. Po kilku minutach i rozmowie z Tsunade spora część ludzi znalazła się na środku placu. Kurama przez ten czas trochę odpoczął, dołączyli do niego Fiel oraz Kohamaruji. Lisy były pod postaciami człowieka.

- Witam! - wykrzyknął blondyn - Zapewne jesteście zdezorientowani naszymi przybyszami, ale będzie jeszcze bardziej zaskoczeni niż do teraz. Przed wami stoi ósemka Ogoniastych Bestii! - tłum wzburzył się i zaczęli krzyczeć.

- Milczeć! - ryk Tsunade przebił się przez rozgardiasz tłumu. - Słuchać go!

- Dzięki. - szepnął - Są tu z własnej woli. Chcą pomóc odbudować wasz dom. Jeśli nadal nie wierzycie, że to faktycznie oni... - powiedział i kiwnął głową. Bijuu, czyli ludzie w kimonach zaczęli się cofać i oddalać od siebie. Kiedy znaleźli się odpowiedniej odległości, jeden po drugim pokrywał się białym dymem. Tłum pokrył się nim. Naruto jednym machnięciem katany, którą odpieczętował, oczyścił widok. Oczy wszystkich pałały przerażeniem i gniewem.

- Demony! - wykrzyknął ktoś.

- Kto to powiedział!? - warknęła Tsunade. - Mów!

- Ja. - z szeregu wyszedł mężczyzna. - Te demony nas zabiją. - warknął i wskazał na nie palcem. Bijuu stało niewzruszone. - Nie powinno ich tu być. Zginiemy przez nie!

- Mówisz, to chociaż dobrze wiesz, że Kyuubi wraz z Naruto pokonali Paina. - mówiła bardzo spokojnie. Robiło to podwójne wrażenie na innych. Sprawiało, że jej wściekłość była większa. - Kurama należy do Bijuu, tudzież nazywanych przez ciebie demonów, który to uratował ci życie, nie pomyliłam się? - powiedziała wściekła blondynka, ale ton był miażdżący. - W tej chwili jest mi wstyd, bo ten lis. - wskazała na niego palcem - Uratował nas, kosztem swojej chakry i energii. Mimo że traktujecie go jak największy koszmar. Przyszedł i uratował mieszkańców. Tak samo właśnie chce postąpić reszta jego rodziny. W tej chwili jestem dozgonnie wdzięczna Naruto, który mimo cierpienia, jakie doświadczył z naszej nienawiści pokonał Paina. Mógł wcale tego nie robić i zostawić wioskę zroszoną krwią i zwłokami! - warknęła i pochyliła się nad mężczyzną, który jakby zmniejszył się. Zamilkła i wzięła wdech - A jednak tego nie zrobił. - powiedziała spokojniejszym tonem - W tej chwili to my jesteśmy demonami i potworami! - wykrzyknęła i spojrzała na zebrany tłum. Mężczyzna, do którego mówiła, pobladł i zniżył głowę, większość ludzi również to uczyniła. Poczuli wielki wstyd, a niektórzy przerażenie, że faktycznie tak mogłoby być. Gdyby nie Kyuubi i Naruto Konoha przestałaby istnieć.

- Przepraszam Tsu... - zaczął szeptem.

- Nie mnie przepraszaj, tylko ich. - przerwała. Mężczyzna zacisnął pięści i pokłonił się nisko.

- Przepraszam. Byłem głupcem. Przepełniła mnie wściekłość i nienawiść. - powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Dziękujemy za zrozumienie. - powiedziała Chomei i przybrała z powrotem ludzką postać. Reszta poszła w jej ślady. Tym razem każdy miał na sobie praktyczniejszy ubiór.

- Czy teraz możemy bez przeszkód pomóc wam? - zapytała tym razem Matatabi.

- Oczywiście! Dziękuję. - powiedziała Tsunade i posłała kobiecie szeroki uśmiech. Naruto kiwnął głowa i odwrócił się do towarzyszy.

- Osoby z mojego klanu, które znają się na leczeniu zajmą się pomocą w szpitalu. - kilka osób z klanu Uzumaki kiwnęło głowami i udali się z Tsunade do namiotów. - Chomei-san i ty Fuu-chan oceńcie skalę szkód. - dziewczyny kiwnęły i poleciały w górę. - Matatabi-san, Nii-san, Roshi-jichan proszę, zajmijcie się jedzeniem. Isobu-san, Yagura zajmiecie się pitną wodą. Saiken-san i Utakata-kun pomożecie z namiotami. Weźcie ze sobą parę osób z klanu. Reszta pomoże z pozbyciem się gruzu i szukaniem zaginionych. - Naruto rozdał wszystkim zadania i bez ociągania zajęli się nimi. Na początku ludzie z dużym dystansem podchodzi do Bijuu i Jinchurikich, ale po czasie tworzyli zagrane zespoły. Prace szły bardzo szybko. Namioty szybko zostały postawione. Nikomu nie brakowało jedzenia, wody i ciepłych okryć. Grupa poszukiwacza wspomożona w sensorów odnalazła jeszcze około setki ludzi pod gruzami. Bijuu, które zajmowały się szukaniem, przybrały swoje zmniejszone wersje, które dzięki swoim ogonom i siłą odkopywały ludzi, jednocześnie niszczyli cały gruz. Dzięki Chomei i Fu, które z lotu ptaka kontrolowały prace, zauważyły miejsca, gdzie można składać gruz. Robiło się coraz ciemniej. Kurama wraz z Goku stworzyli kamienne latarnie zasilane białym ogniem lisa. Postawili je obok szpitali i namiotów.

- Naruto! - wykrzyknęła Tsunade. - Koniec na dziś. - oznajmiła - Przetrzebiliście każdy kamyczek w wiosce. Myślę, że odnaleźliście wszystkich. Musisz odpocząć.

- Na pewno? - spytał.

- Tak. No już. - pocałowała go w czoło i odesłała do namiotu. Po drodze Naruto usłyszał pewną rozmowę dwóch mieszkańców.

- Te całe Bijuu, chyba nie są takie straszne? - powiedział jeden. - Patrz, jak dzieci reagują na niego. - Naruto spojrzał na gromadkę chłopców, którzy obskakiwali zniecierpliwionego Goku, który w końcu wetchnął i dał na siebie wejść. Potem zwrócił swój wzrok na Matatabi i kolejny tłum, tym razem dziewczynek, które cóż traktowały wielkiego kota, jak słodkie zwierzątko do tulenia i pieszczot. Jedna co rusz siedziała na jej grzbiecie. Kocica nie miała nic przeciwko temu, wręcz się jej to podobało i bawiła się z nimi. Matatabi tworzyła z niebiesko-czarnego ognia kształty, które raz po raz rozśmieszały dziewczynki.

- Mitobe, nie wiem co sądzić? Wszystkie opowieści o nich jako krwiożerczych potworach. A to... - wskazał dłonią na Bijuu.

- Wiem. Chodźmy. - Naruto uśmiechnął się szeroko i skręcił w prawo. W tej samej chwili wpadła na niego mała dziewczynka.

- Przepraszam. - powiedziała cichutko i spojrzała w górę. - Bohater! - pisnęła.

- Żaden ze mnie bohater mała. - odpowiedział i pogłaskał ją po głowie.

- Nie zgadzam się! - dziewczynka aż tupnęła nóżką dla potwierdzenia - Uratowałeś moją Oba-chan. Dziękuję. - brązowowłosa uściskała mocno blondyna w pasie, bo tylko dotąd sięgała. Chłopak się roześmiał i poklepał ją po ramionach.

- No uciekaj do niej. Na pewno cię teraz potrzebuje. - powiedział łagodnie.

- Dobrze! - dziewczynka puściła go i pobiegała w stronę jednego z namiotów.

- Mój Ototo nazwany bohaterem... Wielki, nieznośny i głośny bachor. - zza rogu wyszedł lis z kpiącym uśmiechem i worami pod oczami.

- Cicho tam. - machnął na niego ręką. - Chcę mi się spać.

- Na pewno. Sasuke już dawno siedzi w namiocie. Szedłem po ciebie. - powiedział i ścisnął go lekko za kark.

- Dzięki Aniki. - westchnął i ziewnął.

- Jesteś w końcu. - powiedział Sasuke, kiedy weszli do ciemnozielonego namiotu.

- Taa. - blondyn poszedł do miski, w której była woda. Obmył twarz i ręce. - Chciałbym się wykąpać. - westchnął.

- Nie tylko ty. - zgodził się z nim Sasuke. Chłopak podniósł wzrok na brata. Uchiha zobaczył błysk w błękitnych oczach. - Co knujesz?

- Isobu-san mógłby nas oblać wodą, reszta sama się zrobi. - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Niegłupi pomysł. - zgodził się.

- Aniki wiesz, gdzie on jest? - zapytał go.

- Dwa namioty dalej z Yagurą, Saikenem i Utakatą. - odpowiedział i zmienił się w lisa. - Jak skończycie, musimy wam o czymś powiedzieć. - wskazał na Fi i Koha, którzy smacznie sobie pochrapywali w lisiej formie.

- Dobrze. - chłopcy wzięli przybory do mycia i świeże ciuchy, po czym wyszli z namiotu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No Bijuu ruszyło na pomoc w odbudowie Liścia. Co za wielkie serducha mają ❤

Całuski 💋💋

Wasza HQ ❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro