Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44. Mama i Czarny Ptak

Następnego dnia bracia wraz z Kuramą wstali o szóstej rano. Cała trójka udała się do mieszkańców, by ci pomogli w przygotowaniach do przyjęcia większej grupy ludzi. Z wyjaśnień Nii i Rutsu grupa liczy szesnastu ludzi, w tym dzieci i starszych. Nie policzyli już bliźniaków i Kimisy, którzy są już w wiosce. Naruto rozdał polecenia Matatabi i Roshiemu, by zajęli się jedzeniem. Fu i Cho miały się zaopiekować dziećmi i starszymi. Son, Saiken, Utakata i Isobu w przygotowaniu miejsc do spania. Han, Yagura wraz z Kokuo i zostali poproszeni przez Sasuke, by ci pilnowali porządku, szczególnie Sona oraz ewentualnie pomogli którejś z grup. Yugito i Rutsu zgodzili się zostać w Uzushio, i uspokoić przybyłych. Po dwóch godzinach przygotowań na placu pojawili się bliźniacy i Kimisa. W Uzushio brakowało tylko Shukaku, Gaary i jego rodzeństwa, którzy po wyzdrowieniu wrócili do Sunagakure. Bardzo chcieli zostać, ale obowiązki Kage są na tę chwilę priorytetem, ale obiecali, że jak tylko będzie potrzebna pomoc, od razu ruszą z nią.

- Witaj Naruto-nichan! - przywitała się Ami. - Cześć brat. - chłopak podniósł dłoń do góry, bo wgryzał się grzankę.

- Cześć! - Kimisa zeskoczyła z ostatnich schodów i z dziecięcą energią zaczęła pochłaniać śniadanie.

- Cześć dzieciaki. - powiedział z szerokim uśmiechem i położył ostatni talerz tostami z serem.

- Dlaczego wszyscy są tak zabiegani? - spytała i podziękowała za śniadanie.

- Przygotowują miejsce na przyjście waszej rodziny. - odpowiedział Naruto. - Za kilka minut wyruszamy tam. Aki gotowy?

- Tak Naruto-nichan. - wypił resztę herbaty i wstał.

- Sas gotowy? - brunet kiwnął głową i zwinął zwój, który czytał.

- Tak. Możemy ruszać. - oznajmił brunet, który stanął obok brata. - Aki? - chłopiec spojrzał na nie go - Czy chronicie się jakąś barierą?

- Tak, ale dzięki mnie, wejdziecie do kryjówki. - odpowiedział i się uśmiechnął.

- Dobrze. A teraz mnie uważnie słuchaj. - zaczął brunet - Wasza grupa może nas niemiło przyjąć, więc...

- Sasuke! Aki ma dwanaście lat, nie mów do niego, jak do pięciolatka. - Naruto parsknął śmiechem. - Aki mogą nas próbować zabić, więc ty trzymasz się od tego z daleka, jasne?

- Dobrze. - odpowiedział z prawie ukrytym uśmiechem. Cóż zdanie, które zostało skierowane do Sasuke, mocno go zirytowało, a rozśmieszyło czerwonowłosego i blondyna.

- W takim razie... - zaczął Naruto - Prowadź. - cała trójka pojawiła się w tym samym miejscu co wczoraj.

- Jak się nazywa ta technika? - zapytał mocno zaskoczony i ciekawy.

- Hiraishin no Jutsu. Technika opracowana przez drugiego Hokage, dopracowana przez mojego ojca. - odpowiedział.

- Super, dattehuro! - chłopak zarumienił się.

- Uzumaki jak nic. - zaśmiał się Naruto. - W którą stronę?

- Tam. - wskazał na wejście do kanału. Aki prowadził ich przez około dziesięć minut. - To tu. - dotknął ściany, po czym wyjął kunai i naciął palec. - Kai. - przejechał po niej. Nagle skały zaczęły się rozmazywać i całkowicie zniknęła, ukazując przejście. - To ja Aki! - wykrzyknął.

- Aki?! Kim oni są?! - warknął mężczyzna w średni wieku. Braci, otoczyła czwórka uzbrojonych mężczyzn. Każdy miał uruchomione Kongo Fusę. Blondyn i brunet podnieśli ręce do góry. - Aki jak mogłeś...

- Spokojnie! Oni są w porządku, naprawdę. Przysięgam. - powiedział i stanął przed braćmi.

- Mogę to udowodnić. - odezwał się blondyn. Zrobił krok do przodu, a jeden z łańcuchów znalazł się pod jego szyją.

- Zamilcz! - warknął. Blondyn westchnął i uruchomił Kongo Fusę. Dwanaście łańcuchów pokazało się za plecami Naruto, układając się w okrąg, groty skierowały się na ciało blondyna.

- Jak mówiłem, mogę udowodnić. - zaczął ponownie, ale nie dokończył, gdyż został zaatakowany, przez trzech innych członków klanu. Sasuke nawet nie drgnął, kiedy jeden z Łańcuchów został skierowany na swoją szyję. Bracia nie byli uzbrojeni, nawet nie próbowali się bronić. Po prostu stali.

- Aki. - odezwał się Sasuke. - Zwołaj wszystkich.

- Jasne Sasuke-nichan! - Aki wyrwał się strażnikowi i pobiegł po ścianie. - Ludzie zbiórka! - wykrzyknął i zniknął za zakrętem.

- Proszę, wysłuchaj nas. - odezwał się Naruto i odwołał technikę. Starzec widząc to, nakazał gestem, by strażnicy opuścili łańcuchy.

- Jak się nazywacie? - zapytał, ale w dalszym ciągu był czujny.

- Namikaze-Uzumaki Naruto, to mój przybrany brat Uchiha Sasuke. - wskazał na niego głową.

- Namikaze i Uzumaki? - prychnął. - Kłamiesz!

- A moje Łańcuchy Pieczętujące, to też kłamstwo? - powiedział spokojnie.

- Ty... Omotaliście tego chłopca! - warknął.

- Sas, a może lepiej było wziąć też Rutsu-sana? - uśmiechnął się do niego.

- Chyba tak. - westchnął.

- Rutsu, skąd go znacie?! Mówcie! - rozkazał.

- Rutsu-san jest moją daleką rodziną. - zaczął - Moją matką była Kushina Uzumaki.

- Bredzisz, ona zginęła w ogniu! - warknął i zrobił krok do przodu.

- Naruto, a może by użyć tego. - pomyślał Sasuke.

- Ożywić ją? - upewnił się.

- Tak.

- Ale... - zaczął.

- Inaczej nic nie wskóramy. - powiedział brunet.

- Jeśli udowodnię, że Kushina mnie urodziła, wysłuchacie nas? - mężczyzna zmrużył oczy.

- Chodźcie za mną. - powiedział i ruszył w głąb korytarza. W tej samej chwili wyskoczył Aki.

- Wszyscy są. - oznajmił braciom, którzy podziękowali kiwnięciami. Po chwili chłopcy ujrzeli tłum ludzi różnego wieku.

- Kim oni są? - zapytała starsza kobieta, która wyszła z tłumu.

- Ten jest z Klanu Uzumaki, a ten z Uchiha. - odpowiedział jej.

- Wyjaśnijcie, dlaczego się tu zjawiliście? - zapytała braci.

- Wierzysz nam? - spytał blondyn.

- Nie, ale gadajcie, po co tu jesteście, a może was nie zabijemy. - powiedziała spokojnie.

- Nasza dwójka, chce wam zwrócić dom. - zaczął blondyn.

- Dom?! - starzec roześmiał się - To jest nasz dom. - wskazał rękoma miejsce, w którym się znajdowali. Niektórzy z tłumu zaśmiali się. Naruto ze spokojem i opanowaniem spojrzał w oczy starca.

- Uzushiogakure. - jak jeden rusz, zrobiło się cicho. Wszyscy patrzyli na blondyna, który niewzruszoną miną patrzył na starca.

- Uzushio jest ruiną. - powiedział chłodno.

- Nie jest. Mieszkamy tam. Aki potwierdzi. - skierował oczy na niego.

- To prawda. Moja siostra i Misa-chan tam zostały. - potwierdził.

- Co?! Nikt nie może przemieszczać się tak szybko! - warknął.

- Z pomocą Hiraishinu, tak. Kojarzysz Żółty Błysk Konohy? - zapytał. Mężczyzna kiwnął głową. - To mój ojciec.

- Udowodnij. - blondyn zniknął w pomarańczowym błysku.

- Naruto, co ty... O cholera! - wykrzyknął Rutsu. - Ty baranie! - walnął go po głowie. - Po cholerę mnie tu!

- Rutsu! - wykrzyknął zszokowany lider.

- Ehh... Witaj staruszku. Kopę lat. - uśmiechnął się słabo.

- Ty potwierdzasz jego słowa. - wskazał na blondyna.

- Wszystko co do joty, ale mam robotę w Uzushio. - powiedział - Naruto z powrotem. - nakazał

- Wybacz wujku. - obaj ponownie zniknęli. - Przepraszam, ale nie miałem nic innego w głowie. - Rutsu westchnął i machnął ręką. Blondyn wrócił do jaskini.

- Skoro Rutsu jest z wami, to możemy wam na razie zaufać. - oznajmił - Nazywam się Uzumaki Yukio. A to moja żona Kazunari. - wskazał na starszą kobietę obok siebie.

- Miło mi poznać. - uśmiechnął się.

- Ale nie wierzę, że jesteś synem Kushiny. Wysłuchamy, co macie do powiedzenia. - powiedział.

- Zgoda. Tylko chciałbym sprawdzić, czy nikt nie będzie nam przeszkadzał. - poprosił.

- W jaki sposób? - spytał podejrzliwie.

- Potrafię wyczuć chakrę z około piętnastu kilometrów. - oznajmił.

- Przecież tylko mistrzowie z naszego klanu to potrafili! - wykrzyknął.

- Cóż, ja to potrafię i mogę to udowodnić. - powiedział spokojnie.

- Zgoda. - blondyn usiadł na ziemi i zamknął oczy.

- Za siedem sekund dziecko w tym namiocie będzie płakać. - wskazał z zamkniętymi oczami na namiot. Kilka sekund później usłyszeli płacz. - Matka wyłoni się zza niego za cztery, trzy, dwie, jeden. - w tej samej chwili zza namiotu wyszła kobieta i weszła do niego. - W okręgu pół kilometra jest spokój. Nic nam nie zagraża.

- Potrafisz poznać zachowanie człowieka poprzez przepływ jego chakry. - powiedziała staruszka. - Jak bardzo jesteś silny?

- Silni. - poprawił Sasuke - Uczeni od dziecięcych lat. Nie jesteśmy słabi, ale też nie jesteśmy niepokonani.

- W dalszym ciągu się uczymy. - dopowiedział blondyn - Teraz nas wysłuchajcie. - Naruto zaczął opowiadać o Uzushio i swoją historię.

- Z twoich opowieści Naruto. - odezwała się Kazunari - W dalszym ciągu nie wierzę, że jesteś jej synem. Wyjaśnij, dlaczego masz na sobie tak zaawansowane pieczęcie. - wskazała placem na parę miejsc na ciele nastolatka.

- Naruto i ja mamy je, by chronić wioskę. - odezwał się Sasuke i odsłonił ramię, to samo zrobił blondyn.

- Pozostałe? - powiedziała.

- W tej mam Kyuubiego. - odsłonił brzuch.

- Jesteś Jinchuriki. - stwierdziła staruszka. Naruto potwierdził kiwnięciem głowy. - Na sercu?

- Tu mam zapieczętowaną część mojego istnienia. A dokładniej cząstkę rodziców. - dotknął pieczęci i zamknął oczy - Kai! - w jego dłoni pojawiła się fiolka z czerwonymi włosami i zwój. - Dzięki tej buteleczce udowodnię moje pochodzenie. - powiedział.

- Dobrze. - powiedział Yukio po chwili zamyślenia. - Zaczynaj.

- Sasuke. - podał zwój bratu.

- Jasne. - brunet przejął do blondyna zwój i otworzył go na pieczęciach. Naruto wyjął czerwony kosmyk i położył na kamieniu. Przegryzł kciuk, z którego wypłynęła krew.

- Zaczynam. - oznajmił i uruchomił Kinshigana. Po kilku sekundach złożył ostatnią pieczęć. - Kuchiyose: Edo Tensei! - przyłożył zakrwawiony palec do włosów Kushiny. Tak, jak w przypadku Minato ukazało się białe światło, które zaczęło formować się w sylwetkę człowieka. Yukio i Kazunari zamilkli z szoku.

- Długo musiałam czekać Naruto. - powiedziała kobieta i wyłoniła się ze światła.

- Oka-chan! - powiedział blondyn. Kushina objęła go. - Nie czas na to. Musisz potwierdzić moje pochodzenia.

- Jak to pochodzenie?! - uniosła głos i się odwróciła. Habanero zmarszczyła brwi - Nazywam Uzumaki Kushina. Byłam Jinchuriki Kyuubiego. Wnuczka Uzumaki Mito. Ten chłopiec jest moim synem. - powiedziała stanowczo. Staruszka podeszła do matki blondyna.

- To ty?! - wykrzyknęła, a w jej oczach zalśniły łzy - Mała Shi.

- Shi? - jej szaro-niebieskie oczy otworzyły się szeroko - Ciocia Kazunari? - starsza kobieta rozpłakała się i przytuliła Kushinę.

- Myślałam, że umarłaś w pożarze. - odsunęła się i położyła dłonie na jej policzkach.

- Chakra Kyuubiego mnie ocaliła. - wyjaśniła, odwzajemniając uścisk.

- Chłopcze. Wierzę, że ona jest twoją matką. Yukio? - zwróciła się do starca, kiedy wypuściła z objęć wskrzeszoną.

- Nie ma co już. Mówią prawdę. - Yukio westchnął i machnął ręką. Strażnicy odwołali techniki.

- Skoro wszystko już potwierdzone. - zaczęła Kushina - Chciałabym zamienić słówko z moim synem i jego przyjacielem.

- Oczywiście. No już moi drodzy zostawmy ich. - powiedziała Kazunari i wszyscy wrócili do swoich spraw.

- Ty pewnie jesteś Sasuke? - zwróciła się do bruneta.

- Tak. - kobieta zaśmiała się.

- Wyrosłeś na przystojniaka, od kiedy trzymałam cię na rękach. - uśmiechnęła się.

- Dziękuję Uzumaki-san. - powiedział, lekko zażenowany, ale zaraz pobladł. Włosy Kushiny zaczęły falować.

- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to oberwiesz, dattebane! - wykrzyknęła.

- Aniki miałeś rację. Okaa-chan jest straszna. - powiedział w myślach wystraszony Naruto.

- Mówiłem. - zaśmiał się, ale nie było mu wesoło.

- Przepraszam! - powiedział szybko Uchiha. Kobieta buchnęła śmiechem.

- Żartowałam i tak nie zwracaj się do mnie tak. Nie jestem taka stara. - ponownie się zaśmiała. - Minato wszystko mi opowiedział, tak jak powiedział wam. Jestem z was dumna. Spisaliście się, mimo takiego cierpienia, jakie wam wyrządziliśmy. Przepraszam. - jej głos zrobił się smutny.

- Okaa-chan/Kushina-san! - wykrzyknęli jednocześnie.

- Dzięki wam nie miałbym Kuramy. - powiedział Naruto.

- Żyłbym nienawiścią i zemstą. - dopowiedział Sasuke.

- Przepraszam. - zaśmiała się zaskoczona. - Chciałabym porozmawiać z Kyuubim.

- Witaj Kushina. - obok chłopców pojawił się w ludzkiej postaci lis. Kobieta podeszła do niego i uściskała. Dziewięcioogoniasty zaskoczony jej gestem, skamieniał.

- Dziękuję ci za opiekę i naukę nad moim synkiem i Sasuke. - powiedziała i ucałowała lisa w policzek.

- Yyy... Nie ma za co. - powiedział po chwili zażenowany, a na jego policzkach wykwitł rumieniec.

- Mój Aniki się rumieni! - Naruto wybuchł śmiechem. Sasuke starał się nie śmiać, ale długo nie wytrzymał i dołączył do blondyna.

- Zamknij dziób smarkaczu! - Kurama strzelił go ogonem po głowie, to samo zrobił z Sasuke. Kushina zaśmiała się.

- Kurama? - odezwała się kobieta.

- Czego!? - warknął, ale zaraz się opanował - Wybacz.

- Przepraszam, że cię nie wypuściłam. - powiedziała, a w jej głosie brzmiała skrucha.

- Nie masz po co przepraszać. - powiedział - Bałaś się mnie, ale nie traktowałaś jak potwora.

- Dziękuję ci za zrozumienie. - Kushina oparła dłoń na jego ramieniu i ścisnęła lekko. Była wdzięczna, że jej wybaczył. Lis spojrzał na nią łagodnie, po czym zniknął.

- Policzymy się w Uzushio bachory. - powiedział chłodno w myślach.

- Chłopcy? - zaniepokoiła się Kushina, kiedy w momencie przestali się śmiać i pobledli.

- Nic, nic mamo. - powiedział Naruto i złapał się za kark. - Może pomożemy w przeprowadzce? - zmienił temat.

- Kurama coś wam powiedział. - domyśliła się. Obaj kiwnęli głowami. - Rozumiem. Chodźcie.

***

Po około dwóch godzinach. Wszystko było postrząsane i zapieczętowane w zwojach. Mieszkańcy jaskini zabrali się w jedno miejsce. Przy wejściu.

- Przepraszam, ale gdzie się wybieracie? - zapytał zdziwiony blondyn.

- Kierujemy się do Uzushio. - odpowiedział Yukio.

- Nie. Użyjemy Hiraishinu i przeniesiemy się do Uzushio. Tak będzie szybciej i praktyczniej. - wyjaśnił. - Ale jest jeden problem. Przyzywając moją mamę, zużyłem dość dużo chakry, więc będę w stanie przenieść na raz tylko pięć osób.

- Niekoniecznie Ototo. - pojawiał się lis. - Jeśli użyjesz Trybu Mędrca. Będziesz mógł przenieść więcej osób.

- Dobry pomysł. Sasuke zacznij beze mnie. - zwrócił się do brata, który skinął głową.

- Dobrze. - Naruto oddalił się od reszty i usiadł w pozycji lotosu. Zamknął oczy, skupiając się na pochłanianiu energii naturalnej. W tym czasie Sasuke zniknął z pięcioma osobami w błękitnym błysku. Po minucie wrócił. Blondyn właśnie skończył pobierać chakrę natury. Jego powieki przybrały odcień burgunda, a błękitne oczy przybrały złoty kolor, z pionowymi źrenicami. Z kolei znamiona przemieniły się w prostokąty. Pojawiła się również długa, ciemnozłota peleryna z czerwonymi płomieniami na dole stroju.

- Jestem już. - obok tłumu pojawił się Naruto. - Dam radę przenieść wszystkich. - powiedział - Złapcie się mnie. - Za pomocą chakry, stworzył, tak jakby linę, którą chwyciła się pozostała ósemka. - Widzimy się w wiosce. - oznajmił, po czym zniknął w pomarańczowym błysku. Sasuke został, by sprawdzić miejsce, ewentualnie zabrać jakieś rzeczy, które pozostały. Została też z nim Kushina.

- Sasuke? - odezwała się.

- Słucham? - odwrócił się do niej.

- Czy ty i Naruto jesteście połączeni w specjalny sposób? - zapytała i podeszła do niego.

- To znaczy? - zmarszczył czoło.

- Słyszycie swoje myśli? - brunet się uśmiechnął.

- Tak, ale nie tylko. Czujemy ból. Jeśli ktoś zrani mnie. Naru to wyczuje i na odwrót. Obaj możemy korzystać z chakry Kuramy-sana. W sumie to nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. - uśmiechnął się.

- Rozumiem. - uśmiechnęła się - Twoja matka byłaby z ciebie dumna. Jesteś do niej bardzo podobny. - powiedziała i położyła dłoń na jego policzku, głaskając go lekko. Chłopak zesztywniał, co zauważała Kushina i szybko zabrała dłoń. Posłała mu przepraszający uśmiech.

- Dziękuję. - powiedział szczerze, ale nie było to skierowane do zabranej dłoni.

- Sasuke, dlaczego nie chcesz, aby Naruto ożywił twoich rodziców? - zapytała prosto z mostu, na co brunet się uśmiechnął lekko.

- Chciałbym, ale nie poproszę go o to, ponieważ nie wypada. Itachi zabił ich. Robił to dla dobra wioski. Naruto ożywiając Minato-sana, przepraszał mnie wielokrotnie. Tłumaczyłem mu, że on w ogóle was nie miał. Ja ich miałem, krótko, ale miałem. Doznałem tego rodzicielskiego uczucia. Nie czuję się z tym źle ani trochę, że się z wami spotkał. Tęsknię za klanem, ale mam Itachiego, Naruto, Kuramę-sana, czy nawet Uzushio. Jestem szczęśliwy. Mam dom i rodzinę. Mama i tata nie żyją, ale zawsze są ze mną. - wskazał na serce. Kushina podeszła do bruneta i mocno przytuliła.

- Z opowieści Minato. - zaczęła - Stałeś się moim drugim synem. Mój ukochany opowiadał mi o was z takim ożywieniem i radością, że nie mogłeś lepiej trafić. Dziękuję ci. Mam nadzieję, że się to nigdy nie zmieni. - powiedziała i przegładziła czarne włosy dłonią.

- Nie zmieni. Dziękuję za wysłuchanie mnie. - podziękował i odsunął się, ale nie powstrzymał kobiety, która trzymała go za dłonie, by je puściła.

- Zawsze do usług. Wracamy? - posłała mu szeroki uśmiech.

- Tak. - odpowiedział i zniknęli.

***Uzushio***

Trzynaście osób stało i patrzyło z szokiem wymalowanym na twarzach na odbudowaną wioskę. Kazunari i parę osób rozpłakało się. Kilku szeptało "Nasz dom". Bijuu i Jinchuriki pomagały w rozpakowaniu oraz uspokajaniu. Fuu i Cho zajęły się dziećmi i starszymi. Zaprowadziły ich do swojego domu. Naruto wraz z młodymi mężczyznami pomagał w rozpakowywaniu rzeczy i zaprowadzaniu nowo przybyłych do domów.

- Długo wam to zajęło. - uśmiechnął się blondyn, który już dezaktywował Tryb Mędrca.

- Wybacz synku. - powiedziała i zaczęła bić brawo. Zdezorientowany blondyn popatrzył na mamę. Po chwili dołączyła się cała reszta. Sasuke popchnięty przez kogoś stanął obok brata.

- Brawo! - wykrzyknął ktoś z tłumu. Chłopcy popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się. Z tłumu wybiegała Kimisa.

- Naruto-nichan! Sasuke-nichan! - wykrzyknęła i rzuciła się w ramiona Sasuke, przy okazji przeciągnęła też Naruto. Mocno ich uściskała. - Dziękujemy za nasz dom. - powiedziała cichutko.

- Nie ma za co mała. - odezwał się Naruto. - To my dziękujemy! - wykrzyknął. - Witajcie w domu!

***

Kilka godzin później, kiedy wszyscy oswoili się z powrotem, Naruto wraz z Sonem i Kuramą przygotowali na środku placu wielkie palenisko, w którym płonął ogień. Goku stworzył kamienne ławy, które umieścił wokół ognia. Cho, Matatabi i parę kobiet z klanu pomogły Roshiemu w przygotowaniu napojów i przekąsek. Wszyscy zebrali się wokół ogniska. Atmosfera była bardzo rodzinna, przyjemna. Nawet Han przybył, owszem stał w pewnej odległości od ogniska i wdał się w rozmowę z Yukio. W pewnym momencie Naruto wstał i odszedł od ludzi. Sasuke to zauważył i również wstał.

- Naru, co się dzieje? - zapytał, kiedy oboje znaleźli się nad jeziorem.

- Sasuke, ja... - zaczął.

- Tylko mi nie mów, że jest tu twój klan i czujesz się źle, bo ja swój straciłem. - wszedł mu słowo. - Nie masz prawa się tak czuć. Rozumiesz?! - warknął wściekły - Ile razy mam ci to powtarzać. Mam klan i rodzinę. Jesteś ty, Bijuu, Jinchuriki. Nawet nie myśl o ożywieniu moich rodziców, jak to zrobisz łeb ci urwę! Jesteś moim bratem i kocham cię, Młotku. Zrozum to w końcu! - wykrzyknął.

- Przepraszam. Masz całkowitą rację Sasuke. - powiedział. Brunet przytulił go.

- Wracaj... - zaczął brunet.

- Cicho. - przerwał mu i spojrzał w stronę lasu. - Yuzuru?

- Naruto-kun! Sasuke-kun! - zawołał zdyszany lis.

- Uspokój się. - powiedział brunet - Wyjaśnił pomału.

- Twój brat kieruję się w stronę Uzushio. Jest z nim Kisame-san.

- Skąd to wiesz? - zapytał ze stoickim spokojem, ale w środku rozpętała się burza uczuć.

- Kiedy ich śledziłem. Itachi-san powiedział głośno, że rezygnuje z ataku na Roshiego-sana i ruszą tu. Tak jakby wiedział, że jest śledzony. - powiedział.

- Cholera. - powiedział Naruto - Trzeba się na to przygotować. Gdzie są?

- Przekroczyli niedawno granice z Krajem Ognia. - odpowiedział.

- Wyczułeś złe intencje? - zapytał blondyn.

- Nie Naruto-kun, wręcz przeciwnie. - pokręcił na boki łebkiem - Pokojowe. Z kolei Kisame jest sprzymierzeńcem Itachiego-sana i również nie ma złych intencji.

- Skoro, przestał się kryć. Musi być tego powód. - zaczął Sasuke. - Co robimy?

- Aniki słyszałeś? - zwrócił się do milczącego lisa.

- Każde słowo. - odezwał się i pojawił obok nich w swojej pomniejszonej wersji.

- Masz pomysł, co z tym zrobić? - zapytał Ototo.

- Jeden. Zaczekajmy na nich. Nie zaatakują tak licznej liczby potężnych osób. - oznajmił. Chłopcy skinęli głowami - Yuzuru, czy ktoś jeszcze o tym wie?

- Nie nikt. Najpierw zamierzali iść po Roshiego-sana, ale w momencie przejścia granicy, zmienili kierunek. - oznajmił.

- Opowiedz wszystko dokładnie od początku. - poprosił.

- Zgoda Kurama-sama. Kiedy Itachi-san i Kisame-san wyruszyli na poszukiwanie Rokubiego, podczas postoju. Itachi-san wspomniał głośno, że rezygnuje z tego i rusza do Uzushio. Kisame-san potwierdził to. Siedziałem za plecami Itachiego-sana, w krzakach. Chciałem od razu ruszyć i wam powiedzieć, ale słowa Rekina mnie zatrzymały. Mówił o krukach, które obserwowały Uzushio.

- Kruki?! - wykrzyknął Sasuke. - Kruki to ulubione ptaki Itachiego. Dlaczego na to nie wpadłem! On od początku wiedział o naszych poczynaniach. Od początku, cholera. Dlatego nie mogliśmy go wyśledzić. - powiedział zdenerwowany brunet. Naruto też był niespokojny.

- Coś jeszcze Yuzuru? - zapytał blondyn.

- Kisame-san mówił, czy to w porządku iść tam. Itachi-san odpowiedział mu, że pora się ujawnić i czas, abyś poznał prawdę. - spojrzał na Sasuke.

- Jaką? - zapytał.

- Tego nie wiem, wtedy wyruszyłem. - powiedział.

- Dziękuję ci, bardzo Yuzuru. - ukłonił się lisowi. - Proszę, obserwuj ich jeszcze. - poprosił.

- O-oczywiście! - zająknął się, gdyż ukłon ze strony osoby przyzywającej jest wyrazem bardzo wielkiego szacunku dla Przyzwańca. Lis zniknął w lesie.

- Sas wiesz, co to oznacza? - zwrócił się do niego.

- Tak. Spotkanie ze starszym bratem, ale nie mogę podejść do tego lekko. Może być to podstęp. - powiedział stanowczo i spokojnie.

- Dokładnie. Powiedziałem już o tym wszystkim. Bijuu i Jinchuriki, są gotowi bronić wioski, tak samo, jak klan. - powiedział i oplątał gonem dłoń bruneta, dodając mu otuchy.

- Dziękuję Kurama-san. - powiedział do lisa.

- Mamy tydzień, zanim się tu pojawią. - oznajmił blondyn. - Zajmijmy się wzmocnieniem bariery i przygotowaniami.

- Naru coś jeszcze jest, prawda? - Uzumaki skinął raz głową.

- Tak. Skoro Itachi wiedział o tym miejscu. Dlaczego nie powiedział o tym przywódcy? - powiedział i westchnął. - Nie rozumiem.

- Prawda. - zgodził się - Mamy poważny problem. Albo mój brat faktycznie przechodzi na naszą stronę, albo to pułapka.

- Na razie zajmijmy się Uzushio i obroną jej. - odezwał się lis.

- Dobrze. - bracia puścili się biegiem w stronę ogniska.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro