Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42. Małe Zaskoczenie Chmurki

Dwa dni później bracia i rodzeństwo czekało w gabinecie Kazekage na przyjście dwóch członków Brzasku. Mianowicie Deidarę i Sasoriego. Dzień wcześniej lisy wraz z klonami dotarli do Nibi oraz Hachibiego z wiadomością. Repliki zniknęły, powiadamiając blondyna, który odetchnął z ulgą. Naruto otrzymał odpowiedź od kobiety, w której zawarte było potwierdzenie i czujność. W gabinecie Uzumaki siedział w pozycji lotosu i starał się wyczuć Akatsuki. Po półgodzinie zerwał się gwałtownie na nogi.

- Jeden nadchodzi z północy. Drugi od południa, tylko że ten stara się ukryć i wejść niepostrzeżenie. - powiedział i uruchomił Kinshigana, w jego ślady poszedł Sasuke. - Gaara, jako przywódca zaatakujesz ich. Shukaku ci pomoże. Wkroczymy, jeśli będziesz miał poważne kłopoty.

- Zgoda. - odpowiedział - Zajmijcie się wioską. - słowa skierował do rodzeństwa, które było w pełni uzbrojone. Temari miała swój olbrzymi wachlarz, a Kankuro Kruka (marionetkę).

- Oczywiście. - odparła Temari. W tej samej chwili wpadł do gabinetu zdyszany shinobi.

- Kazekage-sama! Przy bramie znajduje się podejrzany mężczyzna w czarnym płaszczu i słomianym kapeluszem na głowie.

- Rozumiem. - odpowiedział spokojnie.

- Chce... - nagle wszyscy usłyszeli ogromny huk wybuchu i biały dym nad bramą.

- Cholera. - zaklął czerwono włosy i za pomocą piasku stworzył na zewnątrz platformę. - Wiecie co robić. - powiedział do rodzeństwa i braci, którzy kiwnęli głowami. Gaara poleciał w stronę dymu. - Kim jesteś?! - krzyknął w stronę przybysza, zachowując odpowiedni dystans.

- Wreszcie jesteś! - odkrzyknął blondyn - Ja po ciebie! - uśmiechnął się szeroko, wskazując na niego palcem.

- Kim jesteś? - powiedział przez zęby - Zanim cię zabiję. - blondyn z kucykiem na czubku głowy westchnął.

- I taki zginiesz przez moją sztukę, ale przedstawię ci się. Zwę się Deidara. - odpowiedział. - Mistrz figurek! - w tej samej chwili za pleców młodego mężczyzny wzleciały drobne ptaszki, które ruszyły na Gaarę.

- Wiej! - wykrzyknął Shukaku w myślach. Jak powiedział, tak czerwono włosy zrobił. Ptaszki wybuchły, kiedy nagle uciekł z dawnego miejsca. Gaara odpłacił mu tym samym, czyli posłał w jego stronę kilkaset piaskowych pocisków.

- Uff! Blisko było! - powiedział Deidara, który siedział na grzbiecie glinianej, białej sowy. - Zabiję, no może prawie zabiję.

- Nie pozwolę na to! - miętowooki ruszył na blondyna, po drodze złożył kilka pieczęci. - Suna no Kaiwan!* - w stronę Deidary poleciały dwie łapy Shukaku, które złapały sowę i samego Deidarę.

- Katsu! - powiedział blondyn i sowa wraz, jak się okazało klonem z gliny, wybuchły i zniszczyły łapy Shukaku. Nagle Gaara oberwał od kolejnego małego ptaszka, gdyby nie obrona z piasku, chłopak byłby poważnie ranny. - Kuso! - kolejny wybuch. Czerwono włosy w ostatniej chwili odskoczył od ataku i posłał w stronę przeciwnika kilka pocisków, które zmieniły się w sieć. - Ha! Próbuj dalej! - wybuch zniszczył piaskową sieć. Walka była zażarta ani jeden, ani drugi nie dawał szansy na pomyłkę. - Nosz cholera! - warknął, kiedy kolejna wybuchowa, ruchoma figurka nie poskutkowała. - Ty idioto daj się zabić! - wykrzyknął wkurzony.

- Nie mam takiego zamiaru. - odpowiedział spokojnie, a jego miętowe oczy pałały zimnym spokojnym i determinacją.

- Tak sądzisz?! - blondyn zaśmiał się - A co zrobisz z tym!? - Deidara posłał olbrzymie, trzy latające stwory w stronę Suny.

- Wkurwił mnie! - wykrzyknął Shukaku - Użyj mojego ogona. - nakazał Tanuki.

- Dobrze. - odpowiedział cicho Gaara. Jasnoniebieskie oko blondyna otworzyło się szeroko, gdy zobaczył łuskowaty ogon Shukaku, który ze stu procentową dokładnością pokonał latające bestie. Powiem powietrza odsłonił drugie oko Deidary, które było metalowe.

- Ty parszywy... Wiesz, jak namęczyłem się, żeby je zrobić?! - wykrzyknął i pokazał wewnętrzne strony dłoni, na której były usta z zębami i ruchomymi językami.

- Nic mnie to nie obchodzi. - odpowiedział z chłodem w głosie i ponowił atak ogonem, który dosięgnął blondyna. Przeciwnicy walczyli tak przez około dziesięć minut.

- Zginiesz i ta durna wioska też! - wykrzyknął Deidara i poleciał w stronę Suny. Z płaszcza wyjął małą humanoidalną figurkę. - Co powiesz...

- Shukaku postawię tarczę z piasku nad wioską. - powiedział cicho.

- Zgoda. Ochronie cię. - odpowiedział. Czerwono włosy zaczął składać pieczęcie.

- Kūsa Bōheki!* - wykrzyknął i nagle piasek wokół Suny zaczął piętrzyć się ku górze, tworząc olbrzymią tarczę.

- Na to. - dokończył blondyn i wypuścił posążek z rąk. Figurka zaczęła w ogromnie szybkim tempie rosnąć, ale nie na tyle, co tarcza, która była właściwie skończona. - Bakatsu! - olbrzymia gliniana figura wybuchała. W chmurze dymu nie było nic widać. Shukaku okrył Gaarę kulą z piasku. Jinchuriki usłyszał głośny śmiech.

***Naruto i Sasuke***

Chłopcy, wraz z rodzeństwem zajęli się ewakuacją ludności. Raz po raz jedno z nich patrzyło na walkę. Nagle w ich stronę nadlatywały trzy białe stwory.

- Cholera! - wykrzyknął blondyn i już miał użyć lawowych pocisków, ale zaraz przestał, gdyż ujrzał jak ogon Shukaku zmiata stwory z nieba. Naruto uśmiechnął się pod nosem. - Sasuke, dasz sobie radę?

- Idź. - powiedział i blondyn kiwnął w podzięce głową. Za pomocą Hiraishinu przeniósł się nieopodal Sasoriego, ale bliżej Gaary i Deidary. Chakrę miał już wyciszoną do zera, więc nikt nie był w stanie, prócz Sasuke go znaleźć. Naruto przyglądał się walce, w pewnym momencie zobaczył jak Gaara składa pieczęcie. Nad Suną zaczęła się tworzyć ogromna kopuła, również w tej samej chwili w jej kierunku spadła ogromna figurka. Wybuch ledwie co drasnął tarczę. Naruto nagle usłyszał śmiech.

***Gaara***

Śmiech blondyna zwrócił na siebie uwagę Gaary, który spojrzał na niego.

- Przegrałeś! Katsu! - wykrzyknął. Nagle kula, która chroniła Jinchurikiego wybuchła. Chłopak zaczął spadać.

- Gaara! - wykrzyknął Naruto i za pomocą Hiraishinu złapał go. Czerwono włosy był nieprzytomny, a z jego dłoni, jak i rozcięcia na twarzy sączyła się krew. - Sasuke! - przywołał brata, który po dwóch sekundach stał obok niego. - Zabierz go do domu. Rodzeństwo też. - poprosił. Brunet bez ceregieli złapał Gaarę za ramię i zniknęli w błękitnym błysku. - Ty parszywy gnoju! - ryknął w stronę mocno zdezorientowanego blondyna, który otrząsnął się z szoku i rzucił parę latających pocisków, które Naruto przeciął kataną, pokrytą złotą chakrą. Nie było wybuchu, co po raz kolejny zdziwiło członka Akatsuki. Naruto nauczył się w pewnym stopniu kontrolować piasek od Shukaku, ale nie tak sprawnie, jak Gaara, ale to wystarczyło, aby wzniósł się w powietrze.

- Kim ty jesteś dupku? - zapytał.

- Powiem tyle, że gówno ci to wiedzieć. Mam zamiar was pokonać. - powiedział z naciskiem na liczbę mnogą.

- Jestem sam! - zaśmiał się.

- Do prawdy, to dlaczego twój towarzysz, który jest tam. - wskazał palcem za siebie, nie spuszczając wzroku z Deidary - Szykuje swoją... - blondyn uchylił się delikatnie w bok, robiąc unik przed wielkim ogonem, nadal nie spuszczając wzroku z Akatsuki. - Śmiercionośną, jak mniemam kukiełkę. - zakpił, dokańczając.

- Ty chuju! Jak go wykryłeś!? - Wykrzyknął, nie czekając na odpowiedź blondyna. Deidara posłał w stronę nastolatka wybuchowe figurki. Naruto zniknął w pomarańczowym błysku i pojawił się za plecami wkurzonego przeciwnika.

- Wyczułem go. - szepnął mu cicho do ucha i za pomocą katany boleśnie poranił mu plecy, po czym wrócił na platformę. Deidara zawył z bólu. Uzumaki zaraz po powrocie na platformę musiał zrobić unik przed kolejnym atakiem z ziemi. Tym razem ogon drasnął odrobinkę jego policzek. Deidara buchnął śmiechem mimo bólu.

- Silna paraliżująca trucizna. - odezwał się Kurama i się uśmiechnął. - Trochę teatru nie zaszkodzi.

- Zrozumiałem . - zaśmiał się w myślach blondyn i uklęknął na kolano. Platforma zaczęła się delikatnie rozpadać.

- Teraz będziesz zdychał w męczarniach! - wykrzyknął w jego stronę, ale zaraz skierował głowę na dół - Ty dupku on był mój! - wrzasnął. - Co tam mamroczesz? - blondyn sfrunął na dół i wziął swojego niskiego towarzysza na ptaka. Naruto udawał ciężki oddech i za pomocą Onko-fu, skierował bardzo gorące powietrze na swoją twarz, by ta się zaczerwieniła i pokryła potem. Platforma zaczęła delikatnie opadać. - Może powiesz w końcu, kim jesteś? - zapytał i się zaśmiał.

- Zwą mnie Ostatnim z Dziewięciu, który... - zaczął słabym szeptem, ale z każdym wypowiedzianym słowem głos stawał się silniejszy i głośniejszy. Wraz ze słowami, podnosił się z klęczek. - Zaraz was zabije. - w tej samej chwili blondyn zadał miażdżący cios, który wzmocnił chakrą w plecy niskiego towarzysza Deidary. Jak się okazało, cios zniszczył marionetkę. - No to jeden problem mniej. - powiedział i otrzepał dłonie z niewidzialnego brudu, dając tym sam przeciwnikom fakt, że są dla niego niczym. Z kupki zniszczonej marionetki wstała postać.

- Jak to możliwe, że moja trucizna na ciebie nie działa? - zapytał spokojnie czerwono włosy chłopak o dziecięcej twarzy.

- Normalnie. Jestem uodporniony na wiele bardzo, bardzo rzadkich trucizn. Zaatakowaliście Jinchurikiego i to był wasz błąd. Zdradź mi swoje imię, zanim was zabiję, bo to tak słabo walczyć z bezimiennym przeciwnikiem. - powiedział, ale obaj przeciwnicy wyczuli kpinę wylewającą się ust Uzumakiego. - Jak ja się cieszę, że Shukaku mi pomógł. - powiedział w myślach.

- Jednak na coś się przydał ten szop. - zaśmiał się. - Zabij tego czerwonowłosego. Deidarę zostaw przy życiu. Niech ich lider dowie się, że jest ktoś znacznie silniejszy od nich.

- Sasori. - odpowiedział. - Skąd wiesz o mojej truciźnie?

- Zrozumiałem. - potwierdził Naruto - A teraz, zobaczmy, gdzie twoje ciało nie jest marionetką. - powiedział już na głos i szatańsko się uśmiechnął, ignorując pytanie. - Ach, widzę. - Naruto wskazał na swoje serce. - Tutaj. - już miał ruszyć na Sasoriego, ale obok niego zjawił się ten sam lisi posłaniec, który powiedział im o ataku na Gaarę. - Co ty tutaj robisz Yuzuru? - zapytał szczerze zdziwiony i zaskoczony.

- Naruto-kun! - lis wskoczył na ramię blondyna i wyszeptał mu wieści.

- Co?! - Tęczowe Oczy otworzyły się szeroko, twarz pobladła - Sasuke! - ryknął i już po kilku sekundach na platformie pojawił się brunet.

- Naru, co się sta... - zaczął, ale zaraz zamilkł.

- Druga para wyruszyła na Nibi. - przerwał mu w myślach, twarz Sasuke pobladła.

- Już do niej lecę. Poradzisz sobie? - zapytał.

- Oczywiście. Leć. Uratują ją. - brunet kiwnął głową i zaniknął w błękitnym błysku. - A teraz... - blondyn zaatakował dwóch członków Akatsuki. Deidara musiał zrobić unik swoim ptakiem przed cięciem katany.

- Kuso! Ten dzieciak jest w cholerę silny! - powiedział do Sasoriego, który otworzył prawą część klatki piersiowe i odpieczętował zwój. Zeskoczył z sowy na piasek. Nad nim pojawiło się ponad sto marionetek, połączonych nicią chakry z piersi czerwonowłosego. Wszystkie marionetki ruszyły na blondyna, który z uśmiechem na ustach niszczył je szybciej, niż one atakowały. Nagle jedna z niszczonych marionetek, chciała wbić zatrutą katanę w plecy blondyna, ale została skutecznie zmiażdżona, przez niewidzialną siłę.

- Atak od tyłu. Nieładnie. - zacmokał blondyn. Niewidzialna siła uderzyła Deidarę, który próbował zaatakować z powietrza. Siła posłała go na wydmy. - Sasori marionetki ci się kończą. - słowa skierował do czerwonowłosego. W tej samej chwili ostatnia z ich padła zniszczona na piasek - Już się skończyły. - buchnął śmiechem. - Myślałeś, że tacy jak wy, porywający się na Jinchurikich, nie powinni byś nieco silniejszy? - zakpił sobie. Nagle w jego stronę pędziły dwa słupy ognia. - Suiton! - ostrze przybrało niebieską barwę i zaczęło z niej kapać. Oparł drugą dłoń na klindze, kierując katanę w stronę ognia. W momencie zderzenia powstały kłęby pary. - Taki ogień ma mnie pokonać!? - prowokował przeciwnika. Wściekły Sasori przywołał kolejny zwój. Tym razem w jego stronę poleciały pod bardzo wysokim ciśnieniem strumień wody. Blondyn musiał zrobić unik. - Nieźle. - w miejscu, gdzie stał chwilę temu Naruto, powstały cięcia w piasku, które zaraz potem się zapełniały. - Ostra ta woda. - mruknął i podskoczył w górę, unikając kolejnego uderzenia. - Amaterasu! - katana zapłonęła czarnym płomieniem.

- Jak to możliwe, że możesz go używać? - zapytał zszokowany Deidara. Naruto zrobił głupkowatą minę, udając, że nie wie, o co chodzi. - Widziałem te płomienie tylko u jednej osoby.

- U kogo? - zapytał blondyn, dobrze wiedząc u kogo. Opuścił płonącą klingę w dół.

- Uchiha Itachi. - odpowiedział krótko. Blondyn otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

- Itachi jeden z ostatnich z rodu Uchiha? - upewnił się i zaraz buchnął śmiechem. - Wiem o nim więcej, niż wam się zdaje. - po raz n-ty wywołał u nich szok.

- Skąd o nim... Mniejsza i tak cię zabiję! - wykrzyknął Deidara i po raz kolejny został uderzony przez niewidzialną siłę. A była nią Kongo Fusa. - No cholera! Katsu! - wybuch nie dosięgnął blondyna, który ze śmiechem znalazł się za Sasorim...

***Sasuke***

Sasuke, kiedy został zawołany przez Naruto oraz kiedy otrzymał szokującą wiadomość, nie zwlekał i udał się natychmiast do Yugito Nii. Jeśli wyruszyła druga grupa Akatsuki zaraz po Deidarze i Sasorim. Mieli poważne kłopoty.

- Proszę, nie atakuj mnie. - odezwał się Sasuke, kiedy pojawił się centralnie przed twarzą dziewczyny, która zaraz odskoczyła i wyciągnęła broń.

- Kim jesteś i jak się tu zjawiłeś?! - wykrzyknęła i przygotowała się do ataku.

- Nazywam się Uchiha Sasuke. To mój brat wysłał do ciebie wiadomość na lisach. - wyjaśnił - Nie mam zamiaru z tobą walczyć. Znalazłem cię dzięki pieczęci na nadgarstku. W momencie, kiedy otworzyłaś zwój, przeszła na ciebie. Do tej pory była niewidoczna. - blondynka spojrzała na nadgarstek i faktycznie ujrzała nieznaną sobie pieczęć.

- Przyczyna twojej wizyty? - zapytała i schowała broń, ale pozostała czujna.

- Przepraszam cię, ale nie mam czasu na wyjaśnienia. Za jakieś pięć minut zjawi się tu dwójka osób. Bardzo silnych. Chcą cię uwięzić i zabić. - wyjaśnił.

- Skąd to wiesz? - zapytała podejrzliwie.

- Ponieważ mój brat właśnie z nimi walczy w Sunagakure. Chroni w ten sposób Jinchuriki Jednoogoniastego. - odpowiedział.

- Jinchuriki?! - wykrzyknęła - Ale...

- Trzy minuty. - przerwał jej - Proszę, daj sobie pomóc. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce. - dziewczyna nagle wyczuła, że w ich kierunku zmierzają jakieś osoby.

- Faktycznie ktoś się zbliża, ale nadal ci nie ufam i nie zgodzę się na to. - powiedziała. Brunet westchnął.

- Proszę ci... Cholera! - wykrzyknął Sasuke i w ułamku sekundach uchronił się przed ciosem czerwonej kosy, z trzema ostrzami, ale nie na tyle. Broń drasnęła go w ramię.

- No kurwa mać. Kim ty do kurwy jesteś? - zapytał srebrnowłosy chłopak.

- Lepiej zostaw ją w spokoju. - odpowiedział spokojnie i uleczył ranę.

- Sam spierdalaj dziecku, bo cię kurwa ukatrupię. Najlepiej złoże cię Jashinowi. - zaśmiał się i już miał polizać kosę...

- Wyrwij mu kosę! - ryknął Kurama w głowie Sasuke. Chłopak zareagował natychmiast.

- Kongo Fusa! - złote łańcuchy oplotły postać srebrnowłosego mężczyzny. Dwa łańcuchy wyrwały my kosę. Nibi była w szoku, widząc łańcuchy, ale nic nie dała po sobie poznać.

- Co do chuja?! - wykrzyknął i próbował się uwolnić. - Wypuść mnie kurwa!

- Nie mam zamiaru. - odpowiedział spokojnie - Chciałeś liznąć moją krew, ale na to nie pozwolę. - Sasuke pozbył się z kosy krwi i wbił w ją głęboko w najdalszą ścianę kanału, w którym się aktualnie znajdowali.

- Uważaj na tego drugiego. Coś kombinuje. - powiadomił go.

- Dobrze. - Sasuke uruchomił swojego Mangekyo Sharingana i ujrzał, że towarzysz spętanego mężczyzny, zamiast kończyn ma dziwne linki ukryte pod skórą. - Radziłbym stać spokojnie albo twój towarzysz zginie.

- Oni tak łatwo nie umierają. - powiedział lis - Odetnij mu głowę, a nadal gad będzie żył. Takich jak on, najlepiej poćwiartować. - powiedział Kurama.

- Jak sobie życzysz. - odpowiedział w myślach. Łańcuchy zaczęły emanować czerwienią. Nagle ciało mężczyzny rozpadło się na kilkanaście części. - Opłacało się przestudiować ten zwój od Yagury. - westchnął zadowolony, że atak się powiódł.

- Pamiętaj. Nie możesz używać ich zbyt często. Oni są silniejszy niż ci w Sunie. - upomniał go.

- Pamiętam, ale dziękuję Kurama-san. - chłopak doskoczył do blondynki i stanął przed nią, chroniąc własnym ciałem.

- Ty pierdolony chuju! - ryknęła odcięta głowa. - Kakazu kurwa zrób coś, bo jak na świętego Jashina zabiję tego skurwiela! - w tej samej chwili z pleców mężczyzny wystrzeliły szare nicie, które w bardzo szybkim tempie zaczęły zszywać rozczłonkowane ciało towarzysza.

- Hidan, jakby nie to, że dostaniemy za jej ciało pokaźną sumkę, to bym cię zostawił. - odezwał się mężczyzna w masce. Jego głos był bardzo spokojny, wręcz znudzony.

- Chuj mnie obchodzi kasa. - warknął. - Chcę dorwać i zabić tego popierdolonego gnoja. - wskazał palcem, już zszytej prawej ręki na Sasuke.

- Rób, jak chcesz. Dziewczyna jest moja. - powiedział.

- Właśnie, że nie jest. - odezwała się Nii, a jej paznokcie wydłużyły się oraz ciemnobrązowe oczy przybrały dwa odcienie. Jedno było żółte, a drugie zielone. Obie źrenice były pionowe, jak u kota. Zaatakowała ze zwinnością tego właśnie zwierzęcia. Kakazu musiał uniknąć jej cięcia pazurów, ale udało mu się zszyć towarzysza.

- Teraz kurwa zginiesz! - wskazał palcem na Sasuke.

- Jeśli ci się uda. - odpowiedział z kpiną.

- Nie pozwól mu, aby spróbował twojej krwi. - odezwał się lis.

- Zrozumiałem. - potwierdził i ruszył do ataku.

- Kurwa! - warknął, kiedy jego ręka wylądowała kilka metrów od korpusu.

- Coś mówiłeś? - zaśmiał się. Sasuke musiał zrobić unik przed ciosem błyskawicy z jednego ze stworów Kakazu. - Atak od tyłu. Nieładnie. - po raz kolejny zaśmiał się.

- Ten dupek ma oczy dookoła głowy! - warknął i machnął kosą przed sobą.

- Nie pomyliłeś się. - odpowiedział Uchiha z lekkim uśmiechem na ustach.

- Kim ty do chuja jesteś!? - zapytał zirytowany.

- Odpowiem twoim językiem. - zaczął - A chuj cię to obchodzi. - srebrnowłosy na moment zamilkł z zaskoczenia, ale zaraz musiał się ogarnąć, gdyż musiał uniknąć cięcia z góry. Nii radziła sobie nie najgorzej z Kakazu. Mężczyzna z zasłoniętymi ustami musiał uważać na ostre jak brzytwy pazury Nibi. Raz po raz unikał jej szybkich i niesamowicie niespodziewanych ciosów.

- Chłopcze! - wykrzyknęła i stanęła obok bruneta. - Trzeba zniszczyć te monstra. - wskazała na trzy szkarady.

- Sekunda. - odpowiedział i zniknął w błękitnym błysku, bo po chwili pojawić się w zgarbionej posturze za nimi. Nagle wszystkie trzy wybuchły.

- Co do?! - wykrzyknął, kiedy zobaczył, że trzy potwory zostały zniszczone. - Cholera moje serca! Zapłacisz mi za to gówniarzu! - wysyczał.

- Zabawa dopiero się zaczyna. Amaterasu! - katana pokryła się czarnym płomieniem - Uciekaj Yugito-san! - dziewczyna z kocią szybkością znalazła się obok Sasuke, który w tej samej chwili zamachnął się mieczem. W stronę Akatsuki skierował się ogromny sierp czarnego ognia. - Nieźle. - szepnął i z niewyobrażalną prędkością osłonił Nii przed atakiem potrójnej kosy. - Skoro już trochę walczymy, to może jednak byś się przedstawił?

- Haa! Co ty pieprzysz? Chcesz znać moje imię? A proszę kurwa bardzo. Nazywam się Hidan i cię zaraz ukatrupię dupku. - wskazał na niego palcem, który zamienił na kciuk przejeżdżający po szyi.

- Miło mi poznać. Nazywam się Uchiha Sasuke. - przedstawił się, używając sarkazmu. Brunet uśmiechnął się z miny srebrnowłosego.

- Uchiha? O kurwa! Kakazu chyba mamy krewniaka tego snoba Itachiego. - spojrzał na niego z kompletnym zaskoczeniem.

- Czyli mój brat dał ci popalić? - uniósł wąską czarną brew.

- Ty?! - nagle w stronę Hidana nadleciał Sasuke z ognistym Rasenganem. Mężczyzna się tego nie spodziewał. Siła techniki rozczłonkowała srebrnowłosego.

- Na razie mamy cię z głowy. - powiedział brunet, ignorując wyzwiska i przekleństwa Hidana. - Kakazu masz dwa wyjścia zginąć tu albo przekazać swojemu przywódcy, żeby odpieprzył się od wszystkich Jinchurikich. Co wybierasz? - zapytał, wskazując na niego kataną.

***Naruto***

Naruto z uśmiechem na ustach przebił jedyną żywą część Sasoriego. Jego katana pokryła się złoto-pomarańczową chakrą.

- Co... Przecież to niemożliwe! - powiedział zachrypnięty.

- Zabiję każdego, kto spróbuje zabić, bądź skrzywdzić Jinchurikich. - powiedział z chłodną wściekłością Naruto - Deidara polecisz sobie grzecznie do swojego przywódcy i powiesz mu dokładnie, to co powiedziałem. - wysyczał.

- Dobrze zrobiłeś Ototo. - powiedział równie wściekły Kurama i pojawił się obok blondynów. Był w zmniejszonej, ale swojej postaci.

- Kyuubi! - wykrzyknął Deidara i cofnął się o krok. - Jak to możliwe?!

- Lepiej radzę stad spieprzać, zanim ja albo mój Jinchuriki poćwiartujemy cię. Przekaz swojemu panu, że Namikaze-Uzumaki Naruto i Uchiha Sasuke będą jego klęską, jeśli ponownie zaatakuje.- odpowiedział i blondyn przeklął parę razy, ale odleciał, aż się zanim kurzyło.

- Jak Sasuke? - zapytał Naruto, ignorując odlatującego przeciwnika, który w dalszym ciągu był zaskoczony i wściekły porażką, którą poniósł.

- Walczy. Ma znaczenie trudniejszych przeciwników Naruto. - powiedział.

- Może mu pomóc? - zaproponował i oparł katanę na ramieniu.

- Nie. Poradzi sobie. - oznajmił.

- Dobrze. Powodzenia brat. - powiedział i zwrócił wzrok na biała kropkę w oddali, jaką był Deidara na glinianej sowie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jee!! Hiduś <3

Pozdrawiam

Wasza HQmyLove

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro