Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Kraj Wody

- Nee Aniki, ile jeszcze? - narzekał Naruto od godziny.

- Możesz się wreszcie zamknąć?! - warknął już zirytowany jego mamrotaniem. Lis był w ludzkiej postaci, co nie sprawiało żadnego kłopotu braciom i innym pasażerom statku. Ubrany był w zwykłe ubrania podróżnika, tak samo jak chłopcy.

- Młotku wypłynęliśmy pięć godzin temu. - westchnął Sasuke - Kraj Wody jest najbliżej domu.

- Wiem, tylko ten statek jest taki wolny. - powiedział, w dalszym ciągu marudząc. Blondyn wychylił się za barierkę i spojrzał na szafirowe morze. Naruto uśmiechnął się do swojego odbicia. - Wiesz Sas?

- Co tam? - brunet sam się wychylił.

- Ciekawe na kogo padnie? - zaśmiał się, ale zaraz spoważniał - Mam nadzieję, że posłuchają zwykłych trzynastolatków.

- Jak będziemy przekonujący, to się uda. - zapewnił, ale blondyn wyczuł też niepokój w jego głosie.

- Saiken i Isobu są wyrozumiali. - pocieszył ich lis.

- Skąd wiesz, że akurat to oni, Kurama-san? - zapytał.

- Takie przeczucie. - odpowiedział.

- Może i są, ale nie wiemy, jak zareagują na tę wiadomość Jinchuriki. - wtrącił Uzumaki.

- Znamy ich imiona i mniej więcej siłę, ale nie wiemy jakie Bijuu jest w nich zapieczętowane. - rzekł brunet.

- Nie zapomnij, że Yagura to Mizukage. - przypomniał mu blondyn - Tu dopiero będą schody.

- Taa. - westchnął Uchiha i oparł się plecami o barierkę, a łokcie położył na niej i spojrzał na lekko zachmurzone błękitne niebo, ale po chwili zamknął oczy i jego twarz przybrała błogi stan. Naruto widząc zachowanie brata, nie krył uśmiechu i powtórzył czynność, dając, by morska bryza owiewała mu twarz. Reszta drogi, która trwała dwie godziny minęła spokojnie. Statek przybił do brzegu Kraju Wody. Chłopcy, wraz z Kuramą podziękowali kapitanowi za bezpieczną przeprawę.

- Nareszcie ląd! - powiedział szczęśliwy blondyn i się przeciągnął.

- Dobry humor masz braciszku. - stwierdził Sasuke.

- A czemu mam nie mieć? - uśmiechnął się - Słonko świeci, jest ciepło i wieje delikatny wiatr. W taki dzień wręcz trzeba mieć dobry humor.

- Mój Ototo chyba zachorował? - zażartował Kurama.

- Ha, ha, ha. - udał śmiech. - Idziemy?

- Przydałoby się może najpierw wezwać lisa, który zajmował się tym krajem, ale może w tym lesie. - brunet wskazał na pobliskie drzewa.

- Racja. Gomen. - Naruto złapał się za kark lewą ręką, ale kiwnął wraz z lisem głową i ruszyli w jego stronę. Po kilku minutach znaleźli się w środku. Uzumaki podsunął pod usta prawą dłoń, by ugryźć kciuk. Złożył parę pieczęci. - Kuchiyose no Jutsu! - z białego dymu pojawił się czarno-czerwony lis.

- Akari witaj! - przywitał się z lisicą.

- Naruto-kun! - odpowiedziała lisica i spojrzała na pozostałe towarzystwo. - Kurama-sama, Sasuke-kun! Ohayo! - przywitała się z nimi.

- Akari, wiesz, gdzie może znajdują się Jinchuriki Trzy- i Sześcioogoniastego?

- Oczywiście! - wykrzyknęła i wyjęła z małej skórzanej torby zwój. - To tak... Jinchuriki Trzyogoniastego jest w Kirigakure, a Sześcioogoniastego podróżuje. Ostatnio był na północy kraju. - odpowiedziała i podała zwój chłopcom.

- Akari? - odezwał się Sasuke.

- Tak Sasuke-kun? - przeniosła wzrok znad zwoju na bruneta.

- A czy mój brat był w tym Kraju? - spytał.

- Niestety, ale nie. - Akari spuściła ogon i uszy. - Nawet spotkałam się specjalnie z klonami Naruto-kuna, ale oni nic nie znaleźli. Przykro mi.

- Dziękuję Akari. - powiedział.

- Rozchmurz się! - blondyn klepnął go w plecy. - Nie wiem, ile nam to zajmie, ale na pewno go odnajdziemy. - pocieszył go.

- Dzięki. - westchnął.

- Akari możesz wracać do swojej Krainy. Dobra robota mała. - pogłaskał ją po łebku.

- Dziękuję! - podziękowała i ukłoniła się delikatnie Kuramie, po czym zniknęła.

- Dobrze. To idziemy do Kage. - oznajmił blondyn.

- Ototo uspokój się i opanuj. - powiedział Kurama - Robi się ciemno. Rozbijmy obóz tu albo wracajmy do portu.

- Naruto wiem, że nie możesz się doczekać. Ja też, ale nic pochopnie braciszku.

- Macie rację, przepraszam. - powiedział.

- Kurama-san myślę, że rozbijemy obóz w lesie. W budynku mogą nas podsłuchać.

- Zgadzam się. Nałożymy na obóz barierę. - oznajmił Uzumaki.

- Po co? - zmarszczył brwi.

- Aniki to Kraj Wody, w nim znajduję się siedmiu... - zaczął.

- Teraz sześciu. - wtrącił brunet.

- Mistrzów miecza. - dokończył - Dołóż do tego to, że shinobi Kiri są doskonałymi cichymi zabójcami.

- Niech wam będzie. - westchnął i ruszył głębiej w las, co zdziwiło chłopców. - Idziecie? Czy wolicie spać na widoku? - zapytał i bracia od razu się opanowali, i zaczęli iść za lisem. Po drodze nazbierali suchego chrustu i zapieczętowali go.

- Słyszycie? - odezwał się i po paru minutach marszu blondyn.

- Woda? - upewnił się Sasuke, na co Naruto kiwnął głową.

- Naruto sprawdź, czy nie ma nikogo w pobliżu. - Kyuubi wydał polecenie.

- Nie ma. Sprawdzam od kilku minut. - odpowiedział.

- Dobrze. Chodźmy tam. - po pięciu minutach cała trójka weszła na niewielką polanę, przy której była rzeka i wodospad.

- Kinshigan! - blondyn uruchomił dojutsu i przeskanował dokładnie teren w promieniu czterdziestu metrów, skierował oczy na wodospad. - Słuchajcie, za wodospadem jest jaskinia. - oznajmił i wskazał wejście do niej.

- Świetnie. - powiedział brunet.

- Dobry pomysł z oczami. - pochwalił chłopca i w trójkę skierowali się do wejścia tuż za spadającą wodą. Kurama wykorzystał swój lisi ogień i rozświetlił jaskinię. - Zajmę się barierą, a wy obozem.

- Hai! - wykrzyknęli i każdy zajął się swoim zadaniem. Po półgodzinie wszystko skończyli. Kurama użył swojego ognia do rozpalenia ogniska i uwędzenia ryb na szybką kolację.

- Jutro rano wyruszamy do Kiri i pogadamy sobie z Yagurą. - odezwał się blondyn, podając zimną zieloną herbatę bratu i lisowi.

- Niby jest w naszym wieku. - powiedział Sasuke i podgrzał sobie napar, tak samo zrobił Naruto i Kurama.

- Ma piętnaście lat. - poprawił go Kurama.

- Może da się przekonać. - oznajmił blondyn.

- Wybił swój rocznik podczas egzaminu. To przez niego Kiri jest zwana Wioską Krwawej Mgły. - wtrącił Sasuke. - Będzie ciężko. - westchnął i sprawdził ryby. Były gotowe, więc podał jedną blondynowi, który zaczął ją jeść, który skierował swoje błękitne, zamyślone oczy na wodospad.

- Zjedzcie i jutro postanowimy, co robić. Teraz jesteście zmęczeni wielogodzinnym rejsem. Do namiotu. - powiedział i chłopcy dokończyli posiłek. Ognisko zostawili, by choć trochę ogrzało jaskinię i udali się wszyscy na spoczynek. Następnego dnia po śniadaniu chłopcy postanowili się troszkę rozgrzać i dla zabawy wbiegali na wodospad, dodatkowo przeszkadzali sobie nawzajem różnymi słabymi technikami natury wiatru i wody. Po godzinie chlapania się Naruto wyczuł słabą chakrę na poziomie chunina.

- Sas wyczuwam obcą chakrę. Chunin. - powiedział, stojąc na środku wodospadu i w tej samej chwili z lasu wyszli nie jeden, a siedmiu shinobi Kirigakure.

- Jeden mówisz. - powiedział z sarkazm Uchiha i parsknął.

- Sorka. - zaśmiał się nerwowo.

- Kim jesteście?! - wykrzyknął shinobi Mgły.

- Shinobi, tak jak wy. - odpowiedział Naruto i zaskoczył na tafle, zanim podążył Sasuke.

- Jak się nazywacie?! - rozkazał jonin.

- Namikaze-Uzumaki Naruto. - odpowiedział bez krzty nerwowości.

- Uchiha Sasuke. - shinobi zaczęli szeptać między sobą.

- Brać ich! - wskazał na nich.

- Nawet się nie ważcie! - wodospad rozstąpił się na dwie połowy i pojawił się Kurama w ludzkiej postaci, ale z tą różnicą, że miał swoje puszyste ogony oraz uszy. Ludzie znajdujący się na brzegu mieli zszokowane i przerażone twarze, tylko kilku zachowało spokój.

- Kim jesteś?! - zapytał dowódca.

- Zwą mnie Kyuubi. - odpowiedział i stanął między chłopcami. - Jeśli tkniecie tych chłopców, będziecie martwi. - Po tych słowach shinobi z Kiri uspokoili się na tyle, żeby nie zaatakować.

- Po co się tu zjawiliście? - zapytał dowódca.

- Będziemy rozmawiać tylko i wyłącznie z Mizukage, Yagurą Karatachim. - oznajmił stanowczo Kurama.

- Zgoda. - odpowiedział po chwili. - Chodźcie z nami. - chłopcy i lis kiwnęli głowami. Naruto zniknął na moment w pomarańczowym błysku, by ponownie pokazać się z dwoma plecakami. Jeden podał Sasuke, drugi ubrał na plecy. Po kilku godzinach intensywnego biegu znaleźli się pod bramą Kirigakure. Kurama zniknął. Naruto wyjaśnił, że znajduje się w pieczęci. Bracia i jeszcze trójka shinobi udała się do budynku Kage.

- Nawet się nie spodziewałem, tak szybkiej roboty. - powiedział w myślach blondyn. Sasuke wyczuł u niego zadowolenie.

- Nie bądź taki hop Młotku. Nie wiemy, co zamierzają . - ugasił uciechę brata.

- Damy radę. Pokonaliśmy Danzo. - pomyślał.

- Wiem Młotku, ale nie walczyliśmy z innym Jinchuriki i nie wiemy, jak zareaguje na tę wiadomość. Myśl, to nie boli Usuratonkachi. - westchnął w myślach.

- Draniu, możesz przestać mnie tak nazywać, dattebayo!

- Obaj się zamknijcie. Doszliśmy. - przerwał im Kurama. Chłopcy i shinobi weszli do gabinetu Mizukage. Przy oknie stał nastolatek z szarymi włosami. Miał na sobie czarną koszulkę bez rękawów, na której ma przymocowany symbol Wioski Mgły. Na szyi nosił zielone poncho wraz z turkusową szarfą, przewiązaną wokół bioder i zielonym fartuchem, okrywającym spodnie. Na nogach miał wysokie, brązowe buty. Na plecach widać było jego unikalną broń, przypominającą tyczkę z nierównomiernej wielkości haczykami na obu końcach i przymocowanym do niej kwiatem kończyny. Kiedy się odwrócił, chłopcy zobaczyli jego różowe oczy bez źrenic oraz bliznę przypominającą zszytą ranę, biegnącą od lewego oka przez cały policzek w dół. Ponadto zobaczyli, że pod bezrękawnikiem ma koszulkę z krótkim rękawem, wykonaną z siatki.

- Kim jesteście i co tu robicie? - zapytał spokojnie, ale jego zimny i czujny wzrok skierował w błękitne i onyksowe oczy.

- Nazywam się Namikaze-Uzumaki Naruto, a to jest mój brat Uchiha Sasuke. - przedstawił - Jesteśmy w tym kraju w jednej sprawie, ale nie możemy powiedzieć, kiedy są tu z nami twoi, Mizukage-sama ochroniarze.

- Przysięgamy, że nie mamy w planach cię zabić. - odezwał się Sasuke.

- Naruto, pokaż mu oczy. - odezwał się w myślach lis.

- Ale mamy propozycję. - dokończył z uśmiechem blondyn. W tej samej chwili jego błękitne oczy zmieniły kolor na czerwono-pomarańczowy z pionową źrenicą. Blondyn posłał bardzo małą ilość chakry Kuramy w jego stronę.

- Wyjść! - rozkazał Karatachi do swoich shinobi.

- Ale... - zaczął jonin.

- To jest rozkaz! - warknął.

- Hai Mizukage-sama. - dwójka mężczyzn ukłoniła i opuściła gabinet.

- Jesteś Jinchuriki? - powiedział wprost.

- Tak. Aniki? - obok chłopców pojawił się Kurama w swojej postaci, ale wielkości dużego psa.

- Yo, bachorze. - przywitał się i usiadł na podłodze. - Wiem, że dogadujesz się z Żółwiem.

- Jak ty?! - krzyknął.

- Yagura-san wysłuchaj naszej propozycji. - wtrącił Naruto.

- Jakiej? - zmrużył oczy.

- Wiemy, jak ludzie spoglądają na ciebie. Wiemy też, że się ciebie boją, ze względu na posiadanie Bijuu. Sami tak mamy. Uciekliśmy z Konohy. - wyjaśnił blondyn.

- Słyszałem o was. - przerwał mu. - Wieści się szybko rozchodzą, ale nie wierzę, żebyście byli tacy potężni, na jakich wyglądacie.

- To prawda, ale pozory mylą. - powiedział Sasuke i uśmiechnął się. - Wysłuchaj do końca mojego brata. - przywódca wioski kiwnął głową.

- Yagura-sama, chcę stworzyć miejsce, gdzie wszystkie Bijuu wraz z ich Jinchuriki będą żyć normalnie. Bez wyzwisk, okaleczeń, walk, traktowania jak demona. Znam to aż za dobrze, dattebayo. Dlatego chcę, abyś stał się częścią naszej rodziny.

- A niby gdzie ono jest... to miejsce? - spytał i opał się biodrami o biurko.

- W Uzushiogakure. - odpowiedział.

- Ta ruina?! - prychnął i spojrzał przelotnie na widok zza oknem.

- Już nie. Teraz w niej mieszkamy wraz z Jinchuriki Jednoogoniastego i jego Bijuu. - kiedy to powiedział, Karatachi otworzył szeroko oczy.

- Syn Kazekage? Czyli plotki były fałszywe. - Naruto i Sasuke popatrzyli niezrozumiale na Yagure. - Kazekage powiedział, że jego syn jest bronią wioski i nie pozwoli, aby ktokolwiek mu ją odebrał, czyli znajduje się cały czas w Sunie.

- Idiota, ale po części mówił prawdę. - zaśmiali się jednocześnie. - Gaara ma się świetnie wraz z jego rodzeństwem mieszka w Wirze. Traktuję go jak młodszego brata. Ciebie też tak chcę traktować. - słowa blondyna wstrząsnęły piętnastolatkiem.

- Mnie? Mordercę? - powiedział z kpiną - Nie rozśmieszaj mnie.

- Sami na koncie mamy parę zabójstw. - odpowiedział Sasuke. - Nam to nie przeszkadza.

- Yagura-sama...

- Daruj sobie zwroty grzecznościowe. - przerwał, unosząc dłoń.

- Dobrze. Yagura, nie mam zamiaru, aby ktokolwiek traktował nas, Jinchuriki jak zarazę. Nie pozwolę na to. Ogoniaste bestie mają więcej człowieczeństwa jak my. To ludzie tworzą demony. My je tworzymy, ale ja na to nie pozwolę, dattebayo! - słowa blondyna dotarły do Yagury.

- Naruto, widzę w twoich oczach czystą prawdę i determinację, ale nie mogę ot, tak abdykować z tej pozycji. - powiedział chłopak. - Zgadzam się na to, aby przynależeć do twojej rodziny. Twoje słowa mnie przekonały. Może w końcu odnajdę spokój. - Karatachi uśmiechnął się do nowych przyjaciół.

- Wybaczcie, że przerwę tak ckliwą sytuację, ale chciałbym porozmawiać z Isobu. - wtrącił się lis, na co Naruto i Sasuke parsknęli śmiechem.

- Zgoda pozwolę na to, ale nie mam pojęcia jak go wypuścić. - bez strachu spojrzał w pionowe źrenice Kuramy.

- Z tym nie będę mieć problemu, chłopcze. - lis podszedł do Yagury i dotknął jednym z ogonów czoła nastolatka. Kurama pojawił się w środku pieczęci. Wszędzie była woda. Kamienne ściany były bladoniebieskie, ale najdziwniejsze w tym miejscu była kilku kolumnowa ściana, która odgradzała Isobu od Kuramy.

- Witaj Isobu. - przywitał się lis i usiadł na tafli wody.

- Kurama? Co tu robisz? - zapytał zszokowany widokiem gościa.

- Jak to co? Mój pojemnik ma zamiar z tobą pogadać. - powiedział.

- Lubisz go. - stwierdził prosto z mostu.

- Tego bachora? Nie rozśmieszaj mnie. - w pieczęci rozbrzmiał basowy śmiech.

- Co on takiego ma, że przekonał takiego uparciucha? - w głosie zabrzmiała wesoła nuta.

- Niech sam ci to powie. - powiedział już poważnie.

- Zgoda. - poprosił.

- Naruto, wejdź tu. - zawołał blondyna.

- Yagura, Kurama prosi mnie, abym porozmawiał z Isobu. Mogę?

- Tak. - Naruto podszedł do Kage.

- Omoide no Sōsa. - Uzumaki znalazł się w środku pieczęci. - Witaj Isobu-san.

- Witaj Naruto. Powiedz mi, dlaczego ten lis tak cię lubi? - jedno oko patrzyło ze spokojem na uśmiechniętego blondyna.

- Od samego naszego spotkania nie nazywałem go potworem czy demonem. Jest moim Anikim. Isobu-san, jak i reszta twojego rodzeństwa nie powinniście być tak traktowani. Nie chcę tego. Zamierzam, abyście wy, jak i Jinchuriki mieli wolność od pogardy, wyzwisk i prób zabicia. Stworzyłem wraz z kilkoma osobami miejsce, gdzie każde Bijuu, jak i jego sakryfikant będzie mógł żyć spokojnie. Tak szczerze uważam, że jesteście lepsi od ludzi, dattebayo. - Zaśmiał się i złapał za kark. Nagle Żółw buchnął śmiechem.

- Dzieciaku przypominasz mi Staruszka, który dla Kuramy był najważniejszy. - powiedział.

- Isobu, ty nędzna skorupo! - wydarł się zażenowany, a blondyn zaśmiał się cicho.

- Taka prawda. Naruto przyłączę się do ciebie i znając lisa, to będziesz chciał, abym cię podszkolił. - powiedział, co zaskoczyło chłopca.

- Arigatou! - podziękował - Ja wracam na górę, że się tak wyrażę. - uśmiechnął się i rozpłynął się.

- Ja też wracam. - oznajmił.

- Do zobaczenia lisie. - Kurama kiwnął głową i zniknął.

- I jak Naruto? - zapytał Sasuke. Blondyn się uśmiechnął i kiwnął głową.

- Co mu powiedziałeś? - odezwał się Mizukage.

- Prawdę. - odpowiedział.

- Rozumiem. Naruto, Sasuke zamierzam wyruszyć do was. Kiedy odejdę z tego stanowiska. - powiedział - Mam już kandydatkę na to miejsce.

- Dziękujemy. - ukłonił się delikatnie. - Yagura?

- Tak?

- Wiesz, gdzie możemy znaleźć Jinchuriki Sześcioogoniastego? - zapytał Sasuke.

- Niestety, ale nie. - odpowiedział.

- Dziękujemy. Proszę. - Naruto podał Yagurze zwój - Jeśli będziesz coś chciał, napisz wiadomość ona pojawi się w bliźniaczym.

- Dobrze. Dziękuję. - położył go na biurku.

- Mamy też prośbę. - odezwał się Sasuke. Karatachi gestem dłoni zezwolił na dalsze mówienie - Chcemy nałożyć na ciebie pieczęć. Spokojnie nic cię nie zaboli. Jedynie poczujesz ciepło w jej miejscu. Dodatkowo ta pieczęć ma pewną funkcję. Mianowicie potrafi wymazać pamięć o Uzushio i jej położeniu w razie kłopotów. Plus jeszcze możesz dzięki niej wezwać pomoc. Wystarczy przelać do niej chakrę. - wyjaśnił brunet.

- Nie widzę problemu. - zgodził się.

- Aniki? - obok chłopców pojawił się lis.

- Gdzie ci ją nałożyć? - zapytał.

- Na prawym ramieniu. - odsłonił je.

- Dobrze. - Kurama podszedł do nastolatka i złożył parę pieczęci. Położył na odsłoniętym ramieniu dłoń. - Fuin! - w miejscu dłoni pojawiła się mała pieczęć - Poczułeś?

- Tak. - lis kiwnął i zniknął.

- Jeśli to nie problem. - odezwał się blondyn. - Chciałabym w paru miejscach zostawić swoje znaczniki?

- Nie ma problemu. A teraz ja mam prośbę. - Naruto popatrzył pytającym wzrokiem na Karatachiego. - Chciałbym się z wami zmierzyć.

- Jesteśmy za. - odpowiedział Sasuke z szerokim uśmiechem.

- Zostańcie w wiosce. Przydzielę wam mieszkanie.

- Dziękujemy. - skłonili głową.

- Odpocznijcie i przyjdźcie wieczorem pod ten adres. - Yagura napisał miejsce i numer domu. - A tu macie wasz. - podał dwie karteczki.

- Dobrze, dzięki, ale dlaczego mamy wieczorem tam przyjść?

- Chcę wypuścić moją bestię. Mamy dobry kontakt, tylko nie wiemy obaj jak zerwać nałożoną na mnie pieczęć.

- Rozumiem. Zgoda. - posłał mu uśmiech.

- Dziękuję. To do zobaczenia. - pożegnał się, a chłopcy wyszli z gabinetu. Naruto i Sasuke wyszli z budynku i udali się pod podany adres. Długo im to nie zajęło, kiedy weszli do mieszkania w jednym z drogich hoteli. Pierwsze co rzuciło się chłopcom w oczy, były jasnoniebieskie ściany z granatowymi i białymi dodatkami. Kuchnia duża i pomalowana na popielato. Dwie sypialnie, jedna w ciepłych brązach i pomarańczach spodobała się Naruto. Druga beżowa z dodatkami granatu, ta z kolei przypadła do gustu Sasuke. W każdej sypialni były identyczne biało-popielate łazienki z dużą wanną i prysznicem. Kafelki były czarne w białe wzory roślinne.

- Muszę przyznać, że jak na Krwawą Mgłę, to można sobie w luksusie pożyć. - zaśmiał się blondyn.

- Prawda. Ja idę pod prysznic. - powiedział brunet i zniknął w łazience. To samo zrobił blondyn. Po prysznicu i szybkich zakupach zrobili siebie obiad. Czas, jaki im pozostał do spotkania, przeznaczyli na poznawaniu wioski.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wyniki Konkursu :)

Niestety, a może stety ;P wygrała jedna osoba. I jest nią BorutoZRivii Brawo za udzielnie poprawnej odpowiedzi. Brawo! O to dedykacja dla ciebie Boruto :)
BorutoZRivii
*tłum wiwatuje, skanduje, gwiżdże i klaszcze*

Ale nie zapominajmy o innych osobach, które były nadzwyczaj blisko odpowiedzi.

Brawa należą się również HakeNora i Bambusel Wasza dwójka nie tylko była najbliżej odpowiedzi, ale była jedyna, więc postanowiłam, że jako was było dwoje, to dam wam takie małe wyróżnienie. Brawo!

Dziękuje również wszystkim pozostałym uczestnikom zabawy :*

HQ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro