31. Pożegnanie i podróż
Kiedy nadszedł nowy dzień chłopcy wraz z Minato, udali się do Sarutobiego. Zapukali i usłyszeli pozwolenie na wejście. Kiedy weszli ujrzeli sporą ilość segregatorów, zwoi oraz prze różnych dokumentów walących się po całym gabinecie.
- Ohayo staruszku. - przywitał się Naruto.
- Witajcie chłopcy, Minato. - odpowiedział - Co was do mnie sprowadza, tak wczesną porą?
- Wracamy do domu. - powiedział wprost blondyn.
- Nie mogę na to pozwolić. - oznajmił i wypuścił dym z fajki - Okradliście bibliotekę.
- Fakt. - uśmiechnął się cwaniacko - Pewnie doszły cię słuchy o słowach Minato-samy w bibliotece, ale powinieneś zdawać sobie też sprawę, że cała zawartość jaka była w zwojach jest w naszych głowach. - Sasuke dotknął skroni, po czym zadowolona twarz zmieniała się w poważną - Władamy mocą, która może zniszczyć Konohę. - powiedział zimno. - Nie łączy mnie z nią praktycznie nic dobrego.
- Bracie zapominałeś o dwóch groźnych sprzymierzeńcach. - upomniał go blondyn.
- Mianowicie? - zapytał Sasuke, w głosie było słyszeć wesoły ton.
- Jesteśmy zaprzyjaźnieni z dwoma Ogoniastymi Bestiami. Jeśli ich poproszę, z chęcią pomogą. - powiedział Naruto i uśmiechnął się delikatnie, z wyższością. Wzrok Sarutobiego przychodził na pewnych siebie dwunastolatków. Namikaze stał na uboczu i nie wtrącał się, ale był zdumiony ich chłodem.
- Naruto, czy ty mi grozisz? - zapytał i wypuścił dym z fajki.
- Nie, tylko cię ostrzegam. - oznajmił - Jeśli się nie zgodzisz. Umrą niewinny ludzie. - powiedział bez krzty emocji.
- Minato i ty im na to pozwalasz? - zwrócił się do niego z niepokojem.
- Mówiłem ci, jeśli nie pozwolisz im na opuszczenie wioski. Sam im pomogę. - odpowiedział tylko. - Chłopcy już czas.
- Dobrze Tou-chan. - Namikaze kiwnął głową i zniknął w żółtym błysku.
- Zwoje są bezpieczne. - oznajmił Sasuke i wskazał na palcem sufit. Sarutobi zmarszczył brwi, w dalszym ciągu nie rozumiejąc.
- Moje klony, które są rozesłane na całym świecie Shinobi. Wiedzą to i owo. - mrugnął.
- Nie chcemy walki. Wolimy odejść w pokoju. - powiedział Sasuke. - Jeśli chcesz nas wykluczyć z wioski, proszę bardzo. Nie czujemy się z nią jakoś mocno związani. - wzruszył ramionami.
- Nie zrobię tego. - powiedział w końcu - I co chcesz powiedzieć przez "są bezpieczne"? - zapytał starzec.
- To, że z naszym odejściem wiele shinobi z różnych miejsc może szykować atak na wioskę, ale... - przerwał brunet.
- Ale wiedzą też, że nie wejdą do Konohy, póki jej strzeżemy. - zakończył blondyn z uśmiechem. Hiruzen zakrztusił się dymem.
- Co?! Jak?! - wykrzyknął.
- Zwykła plotka. - wzruszył ramionami Naruto.
- Plotka? - oparł się o fotel.
- Chodzi o to, że demon uciekł z wioski i zdobył taką moc, że jedna technika zmiecie wioskę z powierzchni ziemi. - uśmiechnął się brunet.
- Ale to zwykłe kłamstwo... No może nie do końca. - zaśmiał się lekko.
- Skończyliśmy, więc do zobaczenia Hokage-sama. - pożegnał się Sasuke i wyszedł z gabinetu. Minął się z zmachanym i zszokowanym shinobi z bardzo znajomym zwojem w dłoni. Brunet uśmiechnął się i zaczął schodzić na dół.
- Nie powstrzymasz nas ani ANBU. - ostrzegł i zniknął, zostawiając zszokowanego starca, w tej samej chwili wpadł do gabinetu ów shinobi. Naruto pojawił się obok Sasuke, który właśnie schodził z ostatnich schodów.
- Z głowy? - zapytał brunet, na co Uzumaki kiwnął potwierdzająco. - Znaleźli zwój. - powiedział, na co blondyn parsknął śmiechem, ale nic na to nie odpowiedział. - Kiedy wyruszamy?
- Jeszcze dziś. Źle się tu czuję. - westchnął i włożył dłonie do kieszeni czarnej bluzy
- Ja też. - blondyn złapał brata za ramię i razem przenieśli się do rezydencji Uchiha, gdyż tam byli wszyscy, wraz z Kakashim. Kurama spał w najlepsze na kanapie i wyglądało na to, że nawet nie miał zamiaru się obudzić. Shukaku leżał obok lisa i pochrapywał cicho. U braci ten widok wywołał uśmiech na twarzy.
- Jak? Zgodził się? - zapytał Gaara i wstał z krzesła.
- Jasna sprawa. - uśmiechnął się w stronę miętowookiego.
- Kiedy wracamy do domu? - uśmiechnął się lekko.
- Dziś. Byle jak najszybciej. - odpowiedział Gaarze, który skinął głową.
- Kakashi-sensei? - zwrócił się brunet do Kaszalota.
- Tak Sasuke? - spojrzał na niego.
- Miej oko na Sakurę. - powiedział, co zaskoczyło mężczyznę.
- Zgoda. - odpowiedział po chwili.
- A ciebie co tak naszło? - spytał zdziwiony.
- Zaczyna oczy otwierać. - odpowiedział tylko, a blondyn parsknął śmiechem.
- Choć Sas, trzeba się spakować. - westchnął.
- Już to zrobiłem za was chłopcy. - odezwał się Minato i delikatnie się uśmiechnął.
- Dziękujemy Tou-chan! - wykrzyknął szczęśliwy. - To możemy ruszać. - wszyscy kiwnęli głowami i pożegnali się z Kakashim. Starszy blondyn złapał Gaarę i przenieśli się pierwsi. Naruto obudził bestie, które oburzone, że ktoś im przerwał sen, warknęły na niego, ale znikały do pieczęci. Również chłopcy zniknęli.
- Naruto naucz mnie Hiraishinu. - powiedział nagle Sasuke.
- Nie widzę problemu. - odpowiedział spokojnie. Chłopcy podeszli do rodzeństwa Gaary i się przywitali. I tak zaczęła się długa opowieść, jak to pokonali Danzo. Zeszło im to prawie do samego wieczora, gdyż Temari, Kankuro i Gaara nieprzerwanie zadawali pytania dotyczące walki i technik użytych w niej. Kiedy skończyli opowiadać, byli już u siebie w domu i siedzieli w salonie.
- Tou-chan? - odezwał się blondyn.
- Słucham? - niebieskie oczy spotkały się.
- Jak oddać część mocy? - zapytał. Namikaze nie zdziwiło go to pytanie.
- To akurat w waszym przypadku jest zadziwiająco proste. - odpowiedział, co zaskoczyło chłopca.
- Czyli, jak? - zapytał brunet, który przysłuchał się ich rozmowie.
- Możecie to zrobić nawet tu i teraz, siedząc na kanapie. - powiedział z lekkim uśmiechem na zszokowane twarze dzieci.
- Co? - powiedzieli jednocześnie i otworzyli szeroko oczy.
- To, że wystarczy, żebyś Naruto powiedział parę zdań i tyle. - wtrącił Kurama i usiadł na kolanach blondyna.
- Co?! - powtórzyli.
- Myśleliśmy, że to będą jakieś pieczęcie, czy coś. - mruknął brunet.
- Bo tak miało być, ale Kurama można powiedzieć, że już użył tej techniki. - oznajmił starszy Namikaze.
- Chodzi o... - zaczął blondyn.
- Jutsu Przyjaźni albo Braterstwa jak się to zwie. - westchnął.
- Wszystkie warunki zostały spełnione. - mówił dalej Minato - Ufacie sobie. Jedno za drugiego życie poświeci. - skończył. Chłopcy spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.
- Co mam powiedzieć? - zapytał blondyn.
- A to już sam mówisz wymyślić, ale musisz mieć uruchomione dojutsu. - powiedział Minato, na te słowa blondyn uśmiechnął się szeroko.
- Kurama zejdź, proszę. - lis wykonał polecenie. - Zaraz wracamy.
- Co chcesz zrobić? - zapytał brunet podejrzliwie.
- Zobaczysz. A teraz idziemy. - złapał go za nadgarstek i pociągnięciem zmusił go do wstania z kanapy.
- Czekaj. - zatrzymał brata i odwrócił się w stronę starszego blondyna. - Minato-san co poczuję?
- Nie wiem, ale na pewno nie ból. - uśmiechnął się.
- Dziękuję. - Naruto przeniósł ich na polanę.
- Gdzieś ty to miejsce znalazł? - zapytał Sasuke i spojrzał na okrągłą polanę. Zza drzew zobaczył jezioro i mały wodospad. Ogólnie to było piękne i spokojne miejsce, a w tle było słychać świergot ptaków i szum spadającej wody.
- Taką ważną sprawę w salonie nie zrobię. Jesteś moim bratem, nie pozwolę, abyś był ode mnie gorszy. - powiedział pewnie i stanął naprzeciw Uchihy. - Podaj mi dłoń. - brunet wykonał polecenie, blondyn złapał przedramię i zamknął swoje błękitne oczy, by po chwili ukazać Kinshigana. - Ja Namikaze-Uzumaki Naruto, syn Namikaze Minato i Uzumaki Kushiny chcę oddać tobie, Uchiha Sasuke, mój przyjacielu... Bracie połowę mocy moich oczu. Chcę, aby ta moc doskonaliła się. Chcę abyś z tą powierzoną mocą, nigdy nie był za mną w tyle. - gdy skończył, jego oczy zabłysły dosłownie tęczą, a Sasuke poczuł delikatne ciepło w okolicach oczu. Czuł, jakby jego ciało stało się lżejsze.
- Czuję ciepło Naruto. - powiedział cicho. Blondyn uśmiechnął się szeroko i puścił brata, ale zaraz go przytulił.
- Nigdy nie będziesz ode mnie słabszy. Obiecuję. - powiedział i z oczu bruneta pociekły łzy.
- Dziękuję braciszku. - odwzajemnił uścisk. Stali tak, póki Sasuke się nie uspokoił.
- A teraz Sas. - powiedział głośniej - Pokaż je. - brunet uśmiechnął się i zrobił tak, jak go poproszono.
- O cholera! - wykrzyknął blondyn. - Twój Sharingan jest trój kolorowy, dattebayo.
- Co?! - chłopak jeszcze bardziej uchylił oczy i patrzył na tęczę odbitą w oczach brata.
- Czerwony kolor zastąpił ciemnoniebieski z zielonymi przebłyskami, a gwiazda stała się złota.
- Dobra, mniejsza z kolorami. Sprawdzimy moc. - powiedział szybko i w równym stopniu podekscytowany.
- Zobaczmy, czy skopiujesz Hiraishin. - zaproponował szybko blondyn.
- Zgoda. - Sasuke patrzył uważnie na Naruto, ten dał znak, że zaczyna i zniknął, pojawiając się parę metrów dalej.
- Masz?! - wykrzyknął.
- Zobaczymy?! - odpowiedział i zniknął w błękitnym błysku, pojawiając się, ale na czubku drzewa, zwisając głową w dół. Chłopka był bardzo zdezorientowany.
- Sasuke! - wykrzyknął blondyn i zaczął szukać brata. Nagle spojrzał w górę i zobaczył, jak wisi z szeroko otwartymi oczami na jednej z gałęzi. Od razu się do niego przeniósł. - Trzeba poćwiczyć. - zaśmiał się z miny Uchiha.
- Cholera. To serio działa. - powiedział i spojrzał na Naruto, który pomógł mu usiąść na konarze. Po chwili Uzumaki buchnął niepohamowanym śmiechem.
- Oj działa. - powiedział między spazmami śmiechu, zirytowany brunet pchnął blondyna, który stracił równowagę i runął w dół. Słychać było tylko, jak uderza w gałęzie i głośne stękniecie, kiedy zatrzymał się na ziemi. - Ty draniu! - wykrzyknął z dołu. Sasuke zaśmiał się i skupił. Po raz drugi użył Hiraishinu i pojawił się na ziemi, prawie przy blondynie, który wstał i masował sobie tyłek. - To było chamskie. - warknął.
- Wiem, ale sam tego chciałeś. - odpowiedział z uśmiechem. - Wracajmy już.
- Zgoda, ale sam sobie wracaj. - powiedział ze złośliwym uśmieszkiem i zniknął w pomarańczowym błysku.
- Młotek. - westchnął, ale zaraz się skupił i wyobraził sobie plac w wiosce Wiru. Zamknął oczy i przeniósł się, pozostawiając po sobie tylko błękitny błysk. Chłopcy nie wiedzieli, że przyglądał się im pewien młody czarno włosy mężczyzna, który uśmiechnął się na ten widok.
***Wir***
W Uzushio rozbrzmiał śmiech pewnego blondyna, który nabijał się z takiego jednego bruneta, który siedział na dachu.
- Draniu idealnie tam pasujesz! - wykrzyknął i zaczął się śmiać.
- Młotku, a tobie kury umoszczą gniazdo na twojej wypchanej sianem głowie! - odkrzyknął i sam zaczął się śmiać, gdyż blondyn poczerwieniał ze złości, co jeszcze bardziej rozbawiło bruneta, który zeskoczył na ziemie.
- Co tu się dzieje?! - warknął Kurama, który wyszedł z budynku. - Co wyprawiacie?
- Ten młotek ma siano zamiast łba. - wskazał na niego.
- Sprawdź, czy nie ma cię na dachu, chyba twoi kumple na ciebie czekają. - odpyskował mu Naruto.
- Zamknąć się, idioci! - wrzasnął i od razu się uspokoili.
- On zaczął. - powiedział blondyn.
- Nie obchodzi mnie, kto zaczął, jeśli macie tyle energii, to siedemdziesiąt kółeczek zrobić, ale to już! - wrzasnął po raz drugi. Chłopcy popatrzyli wrogo na siebie.
- Młotek. - syknął.
- Drań. - przezywali się nawzajem, ale ruszyli biegać.
- Chwila spokoju. - westchnął lis i w tej samej chwili podszedł do nich Minato.
- Co mnie ominęło? - spytał z lekkim uśmiechem, widząc wyzywających się chłopców.
- Nic ciekawego, prócz wyzwisk. - odparł.
- Co oni robią? - zapytał i spojrzał na chłopców.
- Biegają. Dobrze im to zrobi. - odpowiedział i zaczął kierować się z powrotem do środka, a za nim ruszył blondyn.
- Ile? - zaśmiał się.
- Siedemdziesiąt. - odpowiedział spokojnie. Blondyn uniósł brew.
- Dadzą radę? - spytał.
- Jeśli chodzi u nich o rywalizację, to są pod tym kątem cholernie uparci, żaden się nie podda. - westchnął, ale się uśmiechnął.
- Rozumiem. Kurama?
- Tak? - spojrzał na blondyna.
- Czas na mnie. - powiedział, nie zdziwił tym lisa.
- Powiesz młodemu? - wskazał, jak chłopak akurat pchnął bruneta w plecy.
- Tak. Widzę, że jest tu szczęśliwy. Tu z wami. Dość widziałem w wiosce. Jego stosunek i zachowanie tu, jak i tam są całkowicie odmienne.
- Nie bierz tego do siebie, Minato. - położył dłoń na jego ramieniu - Naruto kocha ciebie i Kushinę. - pochylił się lekko i spojrzał w błękitne oczy.
- Właśnie. Kushina. Wiem, że to już niepotrzebne, ale powiedz mu, proszę, żeby ożywił ją. Ja tego nie powiem, czego ona chce. To musi być ona. - poprosił. - I jeszcze jedno, niech odnajdzie Jiraiyę i Tsunade.
- Dobrze. - uśmiechnął się na dźwięk imion Sanninów.
- Dziękuję ci za wszystko Kurama. Do zobaczenia lisie. - podziękował i pożegnał się.
- Pozdrów Krwawą Habanero. - powiedział Kurama, a Minato uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową. Blondyn wyszedł z domu i skierował się w stronę biegających chłopców.
- Tou-chan coś się stało? - zapytał blondyn.
- Synku czas, abym wracał. - powiedział. Oczy blondyna zrobiły się smutne, ale zaraz przestały.
- Rozumiem Tou-chan. - uśmiechnął się delikatnie, ale smutno. - Pozdrów Okaa-chan.
- Dobrze. - pogłaskał syna po głowie. - A ty Sasuke opiekuj się Naruto.
- Dobrze Minato-san. - odpowiedział chłopak i również został pogłaskany.
- Do zobaczenia chłopcy. - powiedział i ciało Minato zaczęło świecić, a później znikło. Uzumaki dojrzał jeszcze szeroki uśmiech od ojca, mówiący "poradzisz sobie".
- Naru? - odezwał się po chwili Sasuke - Wszystko w porządku?
- Tak Sas. Wszystko gra. - powiedział, ale zaraz posmutniał - Chciałbym cię przeprosić.
- Niby za co? - zdziwił się.
- Był tu mój tata i... - zaczął.
- Zamknij się! - warknął na niego nagle - Za to mnie nie przepraszaj. Ty w ogóle nie miałeś rodziców, więc mnie nie przepraszaj i żeby ci do głowy nie przyszło wskrzeszać moich. - ostrzegł. Naruto otworzył szeroko oczy, po czym się uśmiechnął.
- Dziękuję, że mnie rozumiesz, braciszku. - powiedział.
- No, a teraz wracamy do biegania. Chyba że się poddajesz? - blondyn uśmiechnął się z wyższością i przyśpieszył. Minęło cztery godziny, kiedy chłopcy dosłownie padli przed drzwiami swojego domu. Byli cali spoceniu i marzyli o bardzo długiej kąpieli. Nagle poczuli pyszny zapach dochodzący ze szczeliny w drzwiach. Ostatkiem sił wstali i doczołgali się do kuchni.
- Skończyliście biegać? - zapytał, widząc brudnych, spoconych i śmierdząc młodych chuninów.
- Tak. Co tak pachnie? - zapytał Uzumaki i obaj dopadli krzeseł w kuchni i wody, która na nich czekała. Obaj jednym duszkiem wypili ze cztery szklanki zimnej, zbawiennej, orzeźwiającej wody.
- Smacznego. - powiedział i podał im curry. Chłopcy w rekordowym tempie pochłonęli ponad połowę garnka, zanim udali się pod prysznic. Po kolejnych dwóch godzinach odświeżeni i najedzeni usiedli na kanapie, siorbiąc herbatkę.
- Aniki, tak sobie pomyśleliśmy, że czas wyruszyć na poszukiwanie twojego rodzeństwa. - odezwał się Naruto. - I czy rodzeństwo z Suny wie, że Tou-chan odszedł?
- Tak, powiedziałem im. - odpowiedział i wskoczył na jego kolana. Chłopiec zaczął głaskać lisa. Sasuke przybliżył się do brata i też pogłaskał Kuramę. - Kiedy planujecie wyruszyć?
- Jutro rano. - odpowiedział Sasuke
- A Gaara i jego rodzeństwo? - zaskoczyła go ta szybka decyzja, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Powiemy im za chwilę. - oznajmił Naruto.
- Zgoda. Do kogo planujecie pierwsze wyruszyć? - spytał.
- W sumie jeszcze tego nie przemyśleliśmy. - blondyn złapał się za kark. Lis westchnął.
- Idźcie do nich. - mruknął i zszedł z kolan na kanapę.
- Dobrze. - chłopcy wstali i wyszli ze swojego domu. Po dwóch minutach zapukali do drzwi rodzeństwa. - Witaj Temari. - przywitał się z nią blondyn.
- Cześć chłopaki. - odpowiedziała i przepuściła ich. - Herbaty?
- Jasne, dziękujemy. - odpowiedział brunet.
- Cześć. - przywitał się Kankuro. Chłopiec był bez swojego makijażu.
- Hej. Gdzie Gaara? - w tej samej chwili w salonie pojawiła się Temari z pięcioma kubkami zielonej herbaty.
- Jestem. Coś się stało Naruto? - zapytał i usiadł obok brata, dziewczyna zrobiła to samo.
- Nie, nic złego. Chcemy wam powiedzieć, że wyruszamy odszukać Bijuu i ich Jinchuriki. - powiedział Naruto.
- Rozumiem, ale co z wioską? - zaniepokoił się szatyn.
- To, że jest do waszej dyspozycji. - odezwał się Sasuke z lekkim uśmiechem.
- Tylko mamy do was prośbę. - zaczął Naruto.
- Oczywiście, słuchamy. - powiedziała Temari.
- Nie chcemy, aby ktoś dowiedział się o tym miejscu. - poprosił.
- Tylko tyle. - uśmiechnęła się blondynka - Nie ma problemu. Shukaku-san ma nas nauczyć paru ciekawych technik, więc nudzić się nie będziemy.
- Bardzo jestem wam wdzięczny. - powiedział Naruto - Nasz dom stoi dla was otworem. Jak chcecie, możecie czytać, co się znajduje w bibliotece. Jest chyba tam parę ciekawych technik powietrznych.
- Dziękujemy wam. - powiedziała Temari. - Kiedy planujecie wrócić?
- Nie wiemy. - odpowiedział brunet.
- A kiedy wyruszacie? - zapytał Kankuro.
- Jutro rano. - odpowiedział Sasuke.
- Rozumiem. Do kogo pierwsze się udacie? - tym razem zapytał Gaara.
- Pewnie do najbliżej znajdującej się wioski od nas, gdzie jest Jinchuriki. - wzruszył ramionami blondyn. - Temari, dziękujmy za herbatę.
- Proszę bardzo. - uśmiechnęła się.
- Miej oko na tę dwójkę. - powiedział szeptem, ale tak, żeby pozostali również słyszeli.
- Jasna sprawa. - odparła z uśmiechem. Męska część rodzeństwa przewróciła oczami, ale uśmiechnęli się szeroko.
- To dobranoc. - pożegnali się i wrócili do domu, żegnając się również z Kuramą.
***Ranek***
Kiedy nadszedł nowy dzień chłopcy, bardzo wcześnie wstali, bo aż o piątej rano. Byli trochę nie wyspani, ponieważ wczorajszy bieg ich wykończył. Bracia aktualnie pakowali się. Większość rzeczy była zapieczętowana w zwojach. Po godzinie sprawdzania i dopakowywania się wyszyli gotowi do drogi. Na dworze czekało na nich rodzeństwo.
- Pewnie macie już prowiant na drogę, ale myślę, że coś regenerującego wam też się przyda. - odezwała się jako pierwsza Temari.
- Dziękujemy bardzo! - podziękował blondyn i schował onigiri do plecaka.
- Naruto, Sasuke. - odezwał się Gaara. - Trzymajcie się i uważajcie. - powiedział.
- Jasne. - odpowiedział Naruto i przytulił Gaarę, który zaskoczony, odwzajemnił po chwili uścisk. Sasuke pożegnał się z Kankuro i Temari. - Będziemy w kontakcie. W razie kłopotów macie w zwoju możliwość przyzwania lisiego posłańca.
- I jeszcze są bliźniacze zwoje i pieczęć. - dopowiedział brunet.
- Dziękujemy Sasuke, Naruto. - Gaara kiwnął głową w geście podziękowania.
- Szerokiej drogi. - powiedział starszy brat miętowookiego.
- Dziękujemy. - skinęli lekko głowami.
- Opiekuj się nimi Szopie. - powiedział Kurama.
- Bardziej martwię się o nich. - zaskrzeczał.
- Ja też. - westchnął i spojrzał na nich.
- Bywaj i obyś osiwiał Wiewiórko! - wykrzyknął, kiedy ci już odeszli spory kawałek.
- Tobie piaskowy grubasie nawet dieta nie pomoże! - odkrzyknął i tak zaczęła się podróż, w której celem jest zalezienie Ogoniastych Bestii i może nawet uda im się odnaleźć starszego brata Sasuke, Itachiego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam dla was mini konkursik.
O to pytania: Do której wioski udają się nasi bohaterowie ? oraz Jaka/ie to będzie/ą Ogoniasta/e Bestia/e oraz jego/jej/ich Jinchuriki (imiona proszę)?
W nagrodę zadedykuję rozdział trzem osobą, które poprawnie odpowiedzą na te dwa pytania ;** Nie wliczam pół odpowiedzi!!!!
Podpowiedź jest w tekście :)
Wyniki z następnym rozdziałem, który nie wiem, kiedy się pojawi :D
POWODZENIA!!! <33
HQmyLove
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro