Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Namikaze Minato

***Minato***

Mężczyzna pojawił się w środku kręgu, złożonego z Trzeciego oraz ANBU. Sarutobi, kiedy ujrzał blondyna, otworzył szeroko oczy, a usta delikatnie się uchyliły.

- Mi-Minato?! - wykrzyknął zszokowany. - Jak to możliwe?!

- Witaj Sarutobi-san. Naruto mnie wskrzesił. - odpowiedział ze stoickim spokojem.

- Co?! - kilku ANBU, w tym Hiruzen wrzasnęło zszokowane.

- Hokage-sama to podstęp! - odezwał się jeden z ANBU z maską kota i przyjął pozycję do walki bądź do odparcia ataku.

- Milczeć. - rozkazał -To nie jest podstęp. - powiedział - Minato, ale jak dwunastoletnie dziecko mogło użyć tej techniki? - zapytał.

- Później wyjaśnię. - powiedział chłodno - Teraz trzeba zająć się mieszkańcami.

- Ale Hoka... - zaczął jonin.

- Róbcie, co mówi. - przerwał, a blondyn kiwnął głową. Sandaime przyjrzał się dokładniej posturze Minato. - Odpowiedz mi na jedno pytania, Minato.

- Jakie? - westchnął.

- Dlaczego twoje białka są białe? - spytał.

- Tylko klan Namikaze może w pełni używać tej techniki. - odpowiedział, na co starzec kiwnął głową.

- Yondaime? Rozkazy? - zapytał mężczyzna z maską kota.

- Zebrać wszystkich jak najdalej od pojedynku. Chronić i nie dopuścić, aby Korzeń się wymknął. Zabić, jeśli będą się stawiać. - wydał polecenia i sięgnął do kabury, wyjmując sześć specjalnych kunai. - Miejcie je przy sobie. Sprawdzę po pewnym czasie, jak przebiega ewakuacja oraz ewentualny atak.

- Hai! - ANBU rozbiegli się w różne strony.

- Minato. - zwrócił się do niego niepewnie.

- Sarutobi-san zawiodłem się. Konoha miała wiedzieć, kim jest i ma być dla nich Naruto. - zakończył i sam zniknął, zostawiając starca samego. Namikaze przeniósł się do Uzushiogakure.

- Minato-sensei?! - Kaszalot wzdrygnął się. Mężczyzna siedział w salonie razem z Temari i Kankuro.

- Kakashi jesteś mi potrzeby. Temari, Kankuro wszystko w porządku. - zwrócił się do niej. Suna skinęła głową, po czym nie czekając na ich pytania, złapał Hatake i wrócili do Konohy. Rodzeństwo zaczęło się niepokoić. - Zajmij się Korzeniem. Zabij, jeśli będą stawiać otwarty opór.

- Chłopcy? - zapytał zaniepokojony dymem, unoszącym się w oddali.

- Walczą z Danzo. - Namikaze podniósł dłoń, uciszając w ten sposób cisnące się na język słowa Kakashiego. - Chcą to załatwić sami.

- Rozumiem. Sensei nie mam ekwipunku. - blondyn sięgnął do kabury i wyjął dwa swoje kunaie i parę kunai z wybuchową notką. - Dziękuję. - Obaj oddalili się w swoich kierunkach. Kakashi udał się nad strumień. Minato z kolei w stronę centrum wioski.

***Kakashi***

- Hatake! - wykrzyknął jeden z Korzenia. - Zabić go! - Kaszalot podciągnął opaskę i oczom wrogów ukazał się Sharingan. Kakashi zaczął z wielką prędkością składać pieczęcie.

- Katon: Gōkakyū no Jutsu! - w stronę przeciwników poleciała olbrzymia ognista kula. Zaskoczeni przeciwnicy ledwie uniknęli ataku i otoczyli Kaszalota.

- Kakashi-senpai! - wykrzyknął nieznajomy i pojawił się w środku kręgu.

- Tenzo?! - powiedział zaskoczony widokiem swojego kohaia.

- Zdrajca! - wykrzyknął jeden z wrogów. Mężczyzna się tym nie przejął i zaczął skradać pieczęcie.

- Mokuton: Mokujōheki!*- wokół Kakashiego i Tenzo pojawił się drewniany, zamknięty mur.

- Co ty tu robisz Tenzo? - zapytał Hatake.

- Proszę, nie nazywaj mnie tak. Yamato, proszę mów mi Yamato. - poprosił - Zauważyłem w środku kryjówki Naruto i Uchihę. Coś mi nie grało, więc wyszedłem czym prędzej. Czy to prawda, że jest tu Czwarty Hokage?

- Tak. Miło cię widzieć. Kuso! Zaraz się przebiją. - powiedział, gdy usłyszeli, że drewno zaczyna pękać, a na ścianach pojawiają się coraz większe rysy.

- Na mój znak. Styl wody. - oznajmił Yamato, ponieważ parę metrów za przeciwnikami znajdował się olbrzymi zbiornik wodny.

- Zgoda. - mężczyźni przygotowali się i zaczęli składać pieczęcie. Przyglądali się murowi i stanęli plecami do siebie.

- Teraz! - wykrzyknął Yamato.

- Suiton: Suiryūdan no Jutsu!* - wykrzyknęli w momencie, kiedy ostatecznie pękł mur. W stronę przeciwników poleciały dwa olbrzymie smoki, które staranowały i zabiły trójkę. Na polanie pozostało około pięciu przeciwników. Kakashi i Tenzo wyjęli kunaie. Przyjęli pozy do obrony. Wrogowie nie byli im dłużni i ruszyli, również wyciągając swoje bronie. Yamato odparł cios dwóch mężczyzn, jednego raniąc poważnie w lewe ramię. Hatake miał trudniej. Na jego policzku oraz przedramieniu pojawiły się dwa płytkie rozcięcia. Kiedy odparł cios wroga, ten stracił na ułamek sekundy równowagę, ale to wystarczyło Kaszalotowi, by go zabić. Tenzo pokonał drugiego przeciwnika, godząc go kunaiem w pierś. Od razu przystąpił do kolejnego ataku i pomocy towarzyszowi. Walka stała się zacięta, ale obaj mieli przewagę. Byli po prostu spokojni i opanowani, nie tak jak reszta, która we wściekłości i żądzy śmierci walczyła. Po kilku sekundach ostatni z Korzenia padł na zieloną trawę, barwiąc ją na szkarłatny odcień.

- Na razie koniec. - odezwał się Kakashi. - Wracajmy do Wioski.

- Racja. - Obaj puścili się biegiem w stronę dymu, który był obecny od dłuższego czasu.

***Minato***

- Wszyscy kierować się do schronów! - wykrzyknął jeden z ANBU. Tłum posłusznie kierował się w wyznaczone miejsce. Nagle przed mężczyzną w masce psa pojawił się Minato. Wzbudziło to nie małe zamieszanie.

- To niemożliwe. - szeptał tłum.

- Czcigodny Minato. - powiedział ktoś głośniej.

- Nie czas na to. Mój syn odciąga od was, jak i wioski niebezpieczeństwo. Natychmiast udać się do schronów. Nie wiem, co może wam grozić. - powiedział stanowczo. Mieszkańcy zamilkli i zaczęli szybki marsz, ale część patrzyła na blondyna zdzwiona. Nie mogli uwierzyć, że ten demon jest synem tak odważnego i honorowego człowieka..

- Czcigodny Czwarty zajmiemy się tą częścią. - powiedział ANBU.

- Dobrze. - Namikaze zniknął. Blondyn sprawdził parę miejsc, gdzie powierzył swoje kunaie. Kiedy przeniósł się do ostatniego, zauważył, że liczna grupa z Korzenia walczy z ANBU Konohy. Ruszył z pomocą. Wyciągnął bronie i od razu obezwładnił dwójkę shinobi.

- Jak to?! - wykrzyknął jeden z Korzenia. - Ty nie możesz żyć! - Minato zignorował jego słowa i zaczął formować Wirującą Sferę. Rozkojarzony wróg nawet nie zdążył zrobić uniku, kiedy został trafiony i padł z szeroko otwartymi oczami. Maska ptaka, którą miał na twarzy leżał parę stóp dalej.

- Przyjąć pozycję! - Minato wydał rozkaz.

- Hai! - wszyscy, którzy pozostali przybrali postawy i wyjęli bronie.

- Atak! - shinobi rzucili się na siebie. Walka była zażarta, wokoło było pełno krwi. Co pewien czas na ziemię padały martwe ciała obu stron, ale Korzeń był w gorszej pozycji. Przegrywał. Każdy wróg, który atakował Yondaime tracił życie, bo mimo trafnego ataku, jego rany odbudowywały się.

- Wycofać się! - wykrzyknął jeden, ale natychmiast został pozbawiony tchu.

- Nie mogą uciec! - powiedział i czteroosobowa grupa ruszyła w pościg. Nagle Minato usłyszał przeraźliwy dźwięk wybuchu. Odwrócił się w jego stronę. Dochodził z miejsca, w którym walczą Naruto, Sasuke i Kurama. Namikaze nie czekając, przeniósł się w ich stronę, ale pozostał w oddali. Spostrzegł trzech ANBU Korzenia, którzy zamierzali zaatakować Sasuke i Naruto od tyłu. Blondyn od razu ruszył na nich. Przeciwnicy nie spodziewali się tego i Minato zaatakował najbliżej znajdującego się mężczyznę. ANBU padło na ziemię bez życia. Pozostała dwójka otrząsnęła się i również ruszyła do ataku. Minato miał nad nimi przewagę, dzięki Hiraishinowi. Yondaime rzucił kunaiem za przeciwników i w idealnym momencie przeniósł się. Zdezorientowany mężczyzna pchnął swoim krótkim mieczem powietrze, gdzie był sekundę wcześniej Namikaze. Zanim się odwrócił, padł na trawę nieprzytomny.

- Katon: Gōkakyū no Jutsu! - trzeci przeciwnik posłał w stronę byłego Hokage strumień ognia. Blondyn uniknął go.

- Rasengan! - wykrzyknął Minato i uderzył centralnie w pierś ANBU. Siła techniki posłała go na pobliskie drzewo. Z jego głowy, nosa i uszu pociekła krew. Nie żył. Minato spojrzał na swojego syna, który zaciekle walczył, nagle dołączył do niego Sasuke. Zobaczył, jak dwójka braci łączy swoje siły. Był pod wrażeniem, kiedy Naruto rzucił brunetem w stronę Danzo. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem i przeniósł się do Sarutobiego.

- Minato! - powiedział lekko wystraszony. - Co się dzieję?

- Chłopcy i Kyuubi walczą dalej. Jak ewakuacja? - zapytał.

- Południowo-zachodnia i południowa część wioski w pełni ewakuowana. Teraz ANBU zajmuję się wschodnią częścią Konohy.

- Dobrze, dziękuję. - westchnął i wydał odpowiednie rozkazy.

- Minato, wiem, że nie pora... Ale wybacz mi. - powiedział, nie patrząc nawet na niego.

- Naruto, cierpiał przez te wszystkie lata. - zaczął spokojnie - Ale nie mam żalu, bo odnalazł rodzinę. Inną... Ale ją ma. - skończył, patrząc cały czas na dymy walki. - Pomogę reszcie w ewakuacji. Zajmij się niedobitkami. - starzec kiwnął głową. Blondyn zniknął.

***Kakashi i Yamato***

- Naruto?! - wykrzyknął Kakashi, kiedy dobiegł wraz z Yamato do miejsca walki.

- K-kyuubi?! - powiedział zszokowany Tenzo. - Jak to możliwe, że...

- Naruto złamał pieczęć już dawno temu. - przerwał mu, wyjaśniając.

- Co?! - wykrzyknął i aż przystanął.

- Normalnie. Kyuubi traktuje Naruto, jak brata i na odwrót. - wyjaśnił na szybko.

- Nie mogę to uwierzyć. To nie może być możliwe. - pokręcił głową na boki.

- Też nie mogłem. Cholera! - wykrzyknął Kakashi, kiedy zauważył, jak Danzo używa podmiany i unika kopuły z czarnych płomieni.

- Kakashi! - nagle przed nimi pojawił się Minato i spojrzał uważnie na Tenzo. - Kim jesteś? - zapytał spokojnie.

- Yamato, Hokage-sama. - odpowiedział i skłonił lekko głową w wyrazie szacunku - Jestem przyjacielem Kakashiego-senpai.

- Sensei, co się dzieję? - zapytał Kaszalot.

- Pomóżcie Sarutobiemu. Znajduję się na obrzeżach Konohy. Zajmuję się resztą Korzenia.

- Dobrze Minato-sensei. - blondyn kiwnął głową i zniknął. Yamato i Kakashi udali się w stronę bramy głównej. Po około pięciu minutach znaleźli w środku walki.

- Hokage-sama! - wykrzyknął Hatake i pokonał jednego z Korzenia.

- Kakashi. Dobrze, że jesteś. - odepchnął kijem dwóch przeciwników.

- Minato-sensei mnie przysyła. - Hiruzen skinął na to głowa i jego spojrzenie przeszło na przyjaciela Hatake.

- Kto to? - spytał.

- Yamato, dezerter z Korzenia, Hokage-sama. - powiedział i ukłonił się.

- Można mu ufać. - wtrącił się użytkownik Sharingana.

- Zgoda. Znacie rozkazy? - zapytał.

- Tak. - odpowiedzieli.

- To brać się do roboty! - pośpieszył ich.

- Hai! - cała trójka zaatakowała. Liczba przeciwników, jak i siła była większa.

- Mokuton: Daijurin no Jutsu!* - z ramienia Yamato wystrzeliły drzewa, które nagle się rozdzieliły na wiele więcej. Co któreś miażdżyło lub chwytało wroga. Przewaga Korzenia gwałtownie malała. Kakashi uśmiechnął się pod maską i zatrzymał się, chwytając się za nadgarstek.

- Raikiri! - w dłoni Kaszalota ukazała się jasnoniebieska chakra, połączona z naturą błyskawicy - Raiton: Raijū Tsuiga*! - w stronę przeciwników ruszył pies stworzony z samej błyskawicy. Jeden po drugim padał porażony prądem. Nie minęło dziesięć minut, a Korzeń został doszczętnie pokonany, na obecnej polanie.

***Minato***

- Yondaime, wschód ewakuowany! - zakomunikował jeden z joninów.

- Dziękuję. - odpowiedział. Nagle wszyscy usłyszeli wybuch. Namikaze odwrócił się w stronę głównego budynku Kage. - Ruszajcie do budynku. - powiedział i zniknął w żółtym błysku. Pojawił się w zakazanej bibliotece. Uśmiechnął się delikatnie. - Złe posunięcie. - odezwał się i wyszedł z cienia regałów.

- Yondaime Hokage! - wykrzyknął z przerażenia jeden z członków Korzenia.

- Ty nie żyjesz! - powiedział inny.

- Jednak żyję i mam się dobrze. - zironizował.

- Brać go! - obok Minato pokazały się klony cienia, które zaatakowały. Repliki skutecznie odwróciły uwagę od oryginału, który podszedł od strony wyjścia i sprawnie je zablokował pieczęcią. Minato użył Hiraishinu i swoich kunaii, by nałożyć znaczniki na wrogów. Raz po raz nokautował niespodziewających się ANBU Korzenia. Po dziesięciu minutach przepychanki, wśród regałów ze zwojami, Minato pokonał wszystkich. W tej samej chwili do wejścia dobijali się shinobi. Namikaze podszedł i odwołał technikę, wpuszczając ich do środka.

- Zajmijcie się nimi i dokładnie przeszukajcie. Zwracajcie uwagę na ręce i nogi. Mogą zapieczętować ważne zwoje na ciele.

- Hai. - shinobi wzięli się do dokładnych oględzin. Minato przez ten czas zajrzał do pomieszczenia, w którym wraz z Kushiną zostawił techniki dla Naruto. Kiedy wszedł, ujrzał kompletną pustkę. Mężczyzna uśmiechnął się.

- Minato-sama, ten pokój został okradziony. Dotąd nie wiemy przez kogo... - zaczął się tłumaczyć.

- To Naruto, wraz z Sasuke i Kyuubim. - przerwał mu. - Ten pokój należy wyłącznie do mojego syna. - powiedział Minato i spojrzał na mężczyznę obok. Zobaczył w jego oczach szok.

- Sarutobi, wraz ze starszyzną źle postąpił, ukrywając przed Naruto prawdę. Teraz zbieracie żniwo kłamstwa. - powiedział, z satysfakcją w głosie. Kilku przeszedł dreszcz z tych słów.

- Yondaime! - w progu pojawił się młody chłopak.

- Znaleźliście? - zgadł.

- Tak, ale nie możemy zdjąć pieczęci. - potwierdził.

- Pokażcie. - powiedział Minato, a szatyn skinął głową i wskazał na nieprzytomne ciało mężczyzny. Obok jego głowy leżała maska ptaka. Namikaze podszedł i schylił się podnosząc prawą rękę i przyjrzał się pieczęci. Od razu wziął się do jej łamania. Po dwóch minutach blondyn trzymał w dłoni zwój, otworzył go i parsknął śmiechem. Zdezorientowani shinobi spojrzeli na Minato. - Ukradli przypis na ramen. - wyjaśnił.

- Jak to? - zapytał zdziwiony szatyn.

- Podejrzewam, że większość zwoi jest pustych albo w takiej formie zapełnione. - powiedział Namikaze z uśmiechem. Niektórzy shinobi wzięli do ręki zwoje i je otworzyli. Każdy był pusty albo zawierał żart.

- Ale jak to możliwe?! - krzyknął jeden z shinobi, czytający zwój - Kto mógł się tu włamać i zabrać wszystkie zwoje?! - i zaczął w panice otwierać każdy rulon.

- A kto teraz walczy z Danzo? - pytanie jakie zadął Minato, spowodowało natychmiastową ciszę. - Myślę, że ewakuacja się zakończyła, a Korzeń schwytany. - zaczął - Zabierzcie ich do więzienia.

- Hai. - wyszeptało kilku.

- Nie pozwólcie, aby uciekli. Zabijcie w razie oporu. - mężczyźni pilnujący zdrajców, skinęli głowami.

- Minato-sama, ale dlaczego? - zapytał ten sam mężczyzna, który poprzeszukiwał zwoje.

- Żeby was ukarać i pokazać znaczenie słów, jakie pozostawili w domu głowy klany Uchiha. - odpowiedział - Na waszym miejscu sprawdziłbym dokładnie wszystkie zwoje, jakie się tu znajdują. Dokładnie wszystkie. - podkreślił i spojrzał w jego oczy znacząco. Mężczyzna skinął głową, nie do końca rozumiejąc. Minato zniknął i pojawił się przy Trzecim. - Jak sytuacja? - spytał.

- Wszystko skończone. Myślę, że nikt nie uciekł. - odpowiedział Sarutobi.

- Minato-sensei? - odezwał się Kakashi - Trzeba im pomóc.

- Nie Kakashi. Chcą to zrobić sami. - uspokoił Kaszalota - To przez Danzo Sasuke stracił swój klan i to przez niego Naruto tyle wycierpiał.

- Rozumiem. - i spojrzał na wybuchy w miejscu walki chłopców, lisa i Danzo.

- Myślę, że już wszystko skończone tu i w wiosce. - zaczął Minato i spojrzał w kierunku starcia jego syna - Teraz trzeba czekać.

- Tak to prawda. - potwierdził Kakashi. - Martwię, że coś może im się stać.

- Wiem, ja też, ale ufam Naruto i pozostałej dwójce. - Nagle z lasu wybiegł Gaara.

- Minato-san! Nareszcie was znalazłem. - powiedział zdyszany chłopiec.

- Gaara, czy coś się stało? - kilku shinobi spojrzało na niego z niepokojem.

- Tak! Naruto jest pod silnym genjutsu Danzo. - wyjaśnił prędko.

- Rozumiem, ale nie ma co się martwić Gaara. - powiedział spokojnie i podszedł do niego. Położył dłoń na jego ramieniu.

- Jak to?! - wrzasnął. - Przecież

- Gaara uspokój się. - odezwał się Shukaku i pojawił się w swojej postaci, ale w dużo zmniejszonej wersji. Wszyscy obecni byli zdziwieni obecnością Tanukiego z wyjątkiem Minato i Kakashiego. Kilku cofnęło się ze strachem - Wiewiórka mówi, że wszystko gra.

- Naprawdę? - odpowiedział już uspokojony, ale w dalszym ciągu zmartwiony.

- Shukaku? - wtrącił się Minato - Mógłbyś... - tu spojrzał wymownie na jego posturę.

- Jak sobie życzysz Blondi. - zaskrzeczał i jego szopowate ciało pokryło się piaskiem i zaczęło rosnąć, przybierając ludzką postać. - Tak lepiej? - zapytał, dodając nutkę sarkazmu. Minato zignorował jego żartowanie.

- Tak, dziękuję. - podziękował - Wracając do tematu, co chcesz przez to powiedzieć?

- To, że Danzo jest na przegranej pozycji. - wyjaśnił. - Ja spadam. Żegnam. {dawniej „Nara"}.

- Dziękuję Shukaku. - powiedział Gaara, zanim Ichibi zniknął.

- Minato, co to miało znaczyć?! - podniósł głos trzeci Hokage.

- Mogę? - zapytał Sabaku i Sandaime spojrzał w miętowe oczy Gaary.

- Oczywiście. - westchnął i złapał się za nasadę nosa.

- To jest Jednoogoniasty Demon. Jak widzieliście, już nie jest zapieczętowany. Tak samo, jak Kyuubi. - odpowiedział - Nie musicie znać szczegółów. - starzec spojrzał podejrzliwie na Minato i Gaarę.

- Kakashi wiedziałeś od samego początku o tym? - zapytał wprost. Hatake westchnął.

- Tak wiedziałem. - powiedział.

- Dlaczego kłamałeś? - zmrużył oczy.

- Bo chłopcy mi ufają. - odpowiedział krótko.

- Rozumiem. - powiedział i westchnął ponownie. - Wracajcie do schronu i pilnujcie Korzenia. - wydał rozkaz.

- Hai! - shinobi znikli i zajęli się zadaniami.

- Myślę, że to mi wystarczy za odpowiedź. - odezwał się po chwili starzec. - Trzeba czekać na chłopców. Mam nadzieje, że im się uda.

- Uda z pewnością. - wtrącił się Gaara i spojrzał hardo w oczy Sarutobiego.

- Skoro tak mówisz, chłopcze. To ci uwierzę. - powiedział, patrząc na czarne dymy.

- Hokage-sama? - odezwał się czerwono włosy.

- Słucham? - odpowiedział.

- Mam prośbę o to, aby Hokage-sama nie powiadomił o tym, że tu jestem mojemu ojcu. Przynajmniej, dopóki stąd nie odejdziemy. - powiedział poważnie.

- Dobrze. - zgodził się.

- Dziękuję bardzo. - podziękował i pokłonił się delikatnie.

- Chodźmy do mojego biura. - powiadomił resztę. Wszyscy zgodnie ruszyli w tamtym kierunku. Gaara po raz ostatni spojrzał na miejsce, gdzie walczą ich przyjaciele. Pomyślał sobie tylko jedno słowo. "Wróćcie".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro