Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27. Tęczowe oczy

Czy to zdj. w mediach nie jest kawaii? ❤️❤️❤️
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Tou-chan, ty chyba żartujesz?! - wykrzyknął wściekły blondyn, a z błękitnych oczu strzelały iskry.

- Nie, mówię poważnie. - odpowiedział ze stoickim spokojem - Chcę zobaczyć, jak ona teraz prosperuje i co się w niej zmieniło Naruto.

- Ale Minato-san to zły pomysł. Nawet... - zaczął Sasuke, który był zaniepokojony tym pomysłem.

- Użyję silnej henge. - wszedł mu w słowo. - I zmienię głos. - odparł - Mam kilka sztuczek w rękawie. Spokojnie. - powiedział.

- Chłopcy. - odezwał się lis - Myślę, że to nie jest zły pomysł. - powiedział spokojnie.

- No nie! - wykrzyknęli wspólnie.

- Dajcie mi skończyć, gamonie! - warknął - Niech zobaczy, co się działo przez te dwanaście lat. - tu spojrzał wymownie w oczy błękitnookiego chłopca.

- Dobrze. - zgodził się po dłuższym milczeniu - Ale idziemy w czwórkę.

- Dobrze, ale co z... - zaczął były Hokage.

- Suną? Zajmę się nimi. - tym razem odezwał się Sasuke, przerywając mu - Kiedy wyruszamy? - zapytał, zanim odszedł.

- Za piętnaście minut? - zaproponował starszy Namikaze.

- Zgoda. - Sasuke skierował się do rodzeństwa, a Naruto, Kurama i Minato wrócili do domu. Ówcześnie pożegnali się z Kohamarujim, który zniknął w trójkolorowym dymie.

- I jak? - zapytał Naruto, kiedy brunet wrócił.

- Gaara, chce iść z nami, a co do reszty, powiedzieli, że zostają. - przekazał.

- Szop? - spytał lis.

- Idę z rudzielcem. - odezwał się Shukaku i stanął w progu wraz z Gaarą.

- To nie będzie problemem? - zapytał i stanął obok Naruto.

- Nie Gaara. - odpowiedział Naruto i posłał mu lekki uśmiech - Tylko Shukaku... - spojrzał na młodego mężczyznę, tym razem w rozpuszczonych włosach - Musisz wrócić do pieczęci. Kurama też to zrobi.

- Dobra. - zgodził się z ociąganiem.

- Czyli mam rozumieć, że to kolejny Bijuu? - upewnił się Minato.

- Och wybacz, proszę. - spojrzał na seniora ze skruchą - Shukaku, to jest ojciec Naruto. Yondaime Hokage Namikaze Minato. - przedstawił ich Jinchuriki Ichibiego. Mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Ogoniasty prychnął na lekki uśmiech i łagodny wzrok.

- Interesujące. - mruknął - Miło mi. - burknął.

- Wzajemnie Shukaku. Słyszałam, że narobiłeś porządnego zamieszania w Sunie parę dekad temu. - mrugnął jednym okiem i uśmiechnął się lekko.

- To były czasy. - westchnął - Leźmy do tej wiochy w końcu. - powiedział i machnął lekko dłonią, ponaglając resztę.

- No to lećmy. - zgodził się z nim i zmienił się w rudowłosego młodego mężczyznę z mlecznymi oczyma. Na sobie miał zwykły strój podróżnika. Chłopcy uczynili to samo. Chłopcy zaśmiali się i zamienili się kolorem włosów i oczu.

- Humor wam dopisuje, jak zwykle. - westchnął Kurama i zniknął, to samo zrobił Shukaku. Gaara z kolei przy użyciu piasku zmienił się w niebieskowłosego chłopca z fioletowymi oczami. Cała trójka miała podobne stroje, co Minato.

- Gotowi? - zapytał były Hokage.

- Jasne Tou-chan. - odpowiedział za wszystkich i się uśmiechnął. - Złapcie się mnie. I jeszcze jedno Tou-chan. Nie zdziw się reakcji mieszkańców. - kiedy się chwycili Naruto, ten przeniósł ich nieopodal bram Konohy.

- Jestem waszym ojcem, a ty Gaara ich przyjacielem. Może tak być? - spytał i spojrzał na nich z osobna.

- Oczywiście Minato-san. - zgodził się Gaara.

- No to w drogę. - powiedział młodszy blondyn. Po prawie dziesięciu minutach znaleźli się pod bramą główną wioski.

- Stać! Kim jesteście? - zapytał Kotetsu, który wyszedł z butki.

- Podróżnikami. - odezwał się Minato - To są moi synowie i ich przyjaciel. - chłopcy kiwnęli, kiedy ich wskazano. Chcielibyśmy się zatrzymać na jedną noc.

- Zgoda. Zabiorę was do Hokage. - powiedział Izumo i wszyscy skierowali się w stronę budynku głównego wioski.

- Patrz. - szepnęła jedna z kobiet przy straganie i wskazała na podróżnych. - Od kiedy zniknął ten demon, od razu jest więcej nowych ludzi. - Minato przystanął i podszedł do pań.

- Przepraszam bardzo, ale przez przypadek usłyszałem waszą rozmowę. - odezwał się - O jakim demonie mówicie? - zaniepokoił się.

- Zabójca Czwartego Hokage. - odpowiedziała i od razu zakryła usta, zdając sobie sprawę, że za dużo powiedziała.

- Nie rozumiem. - zmarszczył brwi - Gdzie on teraz jest... ten demon?

- Uciekł. I dobrze zrobił. - powiedziała klientka - Tak samo jak ten sierota od tych diabelskich oczu - powiedziała druga, a w jej głosie brzmiała ulga. - Wioska odżywa.

- Proszę pana. - odezwał się Izumo. - Proszę tu wrócić i ruszamy w dalszą drogę.

- Przepraszam bardzo. - powiedział i uśmiechnął się - Dziękuję i do widzenia. - mężczyzna odszedł od kobiet. Spojrzał w oczy Sasuke i Naruto.

- Tou-chan wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony.

- Tak, wybaczcie. Trochę się zamyśliłem. - uśmiechnął się i pogłaskał chłopców po głowie. Uchiha i Uzumaki wiedzieli, że w tych słowach kryły się prawdziwe przeprosiny. Po kilku minutach dotarli do drzwi gabinetu Sarutobiego. Izumo zapukał i kiedy usłyszeli pozwolenie. Weszli. W środku, prócz Sandaime, ujrzeli Kakashiego, który siedział na parapecie.

- Hokage-sama, Kakashi-san wybaczcie mi najście, ale jestem z prośbą tych podróżnych o nocleg.

- Dziękuję, możesz wrócić na warte. - odpowiedział Sarutobi, a strażnik ukłonił się i wyszedł.

- Przepraszamy bardzo za kłopot, ale byłaby możliwość pozostania na jedną noc w wiosce, Hokage-sama? - skłonił się lekko.

- Tak. Jak się pan nazywa? - zapytał, wypuszczając dym z fajki.

- Nakama Koshiro, a to są moi synowie, Yuri i Yumo oraz ich przyjaciel Koumi. - przedstawił chłopców i każdy po kolei się ukłonił.

- Dobrze, miło mi poznać. To jest Hatake Kakashi. - wskazał na jonina, który skinął lekko głową, zostawiając trzy zwoje - Zaraz znajdę wam lokum.

- Dziękujemy bardzo. - odpowiedział, odsuwając, by go przepuścić.

- Skąd jesteście? - zapytał Kakashi, stając w rogu.

- Pochodzimy z Kraju Ziemi, z małej wioski nieopodal Iwagakure.
- odpowiedział Namikaze.

- Rozumiem. - powiedział i spojrzał uważnie na twarz Minato, który nic nie dał po sobie poznać.

- Proszę bardzo. - podał im klucz do mieszkania. - Jeśli byłby problem ze znalezieniem, proszę pytać mieszkańców. - wyjaśnił.

- Dziękujemy. - oddał klucz Naruto - Hokage-sama? - zwrócił się jeszcze do Sandaime.

- Tak? - uniósł na niego wzrok.

- Przez przypadek usłyszałem o jakimś demonie i sierocie z diabelskimi oczami. O kim mowa? - zapytał ostrożnie, a w głosie zabrzmiała nuta niepokoju, z lekkim zaintrygowaniem.

- Przykro mi, ale nie mogę tego powiedzieć. - powiedział. - To sprawa Konohy.

- Oczywiście. Przepraszamy. - chłopcy skłonili się - Dziękujemy bardzo. Miłego dnia Hokage-sama. - pożegnali się i wyszli z budynku Hokage. - Zawiodłem się. - powiedział Minato i udali się pod wskazany adres. Po piętnastu minutach dotarli na miejsce.

- Nie przejmuj się Tou-chan. Już tam nie wrócimy. - powiedział Naruto i poklepał go po plecach.

- Jakby to Kushina usłyszała. - powiedział Minato i usiadł w fotelu. Łokcie oparł na kolanach, a dłonie na twarzy. - Przepraszam cię synku i ciebie Sasuke. Itachi...

- Nie przejmuj się. Kurama mi o wszystkim powiedział. Nie mam żalu. - w tej samej chwili pojawił się Kyuubi w pomniejszonej wersji.

- Dokładnie. Kurama-san pomógł odkryć prawdę o moim starszym bracie. - powiedział spokojnie i szczerze Sasuke. - To nie twoja wina Minato-san.

- Chłopcy mówią prawdę. Kiedy Naruto czytał wasze listy... Kocha was oboje. - powiedział w końcu.

- Dziękuję. Pójdę się przejść po wiosce. - oznajmił i wstał. Na odchodnym złapał ich za ramiona, a Gaarę, który stał z tyłu poczochrał z lekkim uśmiechem po głowie. Chłopak bardzo się zdziwił na ten gest, ale również się uśmiechnął i dotknął włosów.

- Dobrze. Do zobaczenia. - powiedział Naruto, a Minato wyszedł.

- Kurama-san? - zwrócił się do niego brunet i spoglądał, jak były Hokage idzie ulicą. - Wiesz, co zamierza Minato-san?

- Nie Sasuke, ale mam tylko domysły, że ujawni się przed Sarutobim albo kimś innym.

- Taa, też mam takie wrażenie. - westchnął Naruto. - Pewnie będzie to Kakashi-sensei... - mruknął - Aniki, Sas, Gaara? Przetestujemy moje oczy? - zaproponował.

- Jestem za. - uśmiechnął się, a w jego onyksowych oczach pojawił się błysk ciekawości.

- Zobaczmy. - powiedział Gaara i podszedł bliżej. Shukaku nic się nie odzywając, również się pojawił w pomniejszonej wersji z wyciszona chakrą.

- Zgoda. - blondyn zamknął oczy i przesłał chakrę do nich. Zmarszczył lekko brwi i poczuł delikatne ciepło. - Chyba już... Gotowi?

- No otwieraj. - powiedział zniecierpliwiony Sasuke. Naruto uśmiechnął się i otworzył pomału oczy. - O cholera! Nie chcę być dziewczyną, ale są... yyy... ładne są? - oznajmił i buchnął śmiechem.

- Piękna Tęcza Ototo. - lis również się zaśmiał, w jego ślady poszedł Shukaku.

- Bardziej kolorowych się nie dało! - zaskrzeczał, gdyż pojawił się w zwierzęcej formie. {są na dole rozdziału dop.aut}

- Czyli? - zapytał lekko zirytowany, ale nie doczekał się odpowiedzi, gdyż nawet Gaara się śmiał. Blondyn westchnął i poszedł do łazienki. W lustrze ujrzał piękne i dosłownie tęczowe oczy. Od czarnej źrenicy zaczynał się żółto-zielony okrąg. Co raz dalej kolory zmieniały swój odcień od pięknego rubinu i fioletu, po ciemny prawie czarny granat. - Co wy gadacie?! Mnie się podobają, dattebayo. - powiedział z łazienki.

- Braciszku? - zawołał przesłodzonym głosem Sasuke.

- Czego? - warknął, wracając z łazienki.

- Słodki jesteś. - Sasuke zakpił z brata, a ten uśmiechnął się perfidnie i wykorzystał atut Białych Oczu i zamknął prawie wszystkie tenketsu bruneta, tylko na nie patrząc. Ten padł jak kłoda na ziemię. Teraz z kolei Naruto zwijał się ze śmiechu.

- I kto się śmieje ostatni? - powiedział i otarł łzy śmiechu.

- Dobra... Już... Wybacz... - wystękał z bólu. Naruto od razu odblokował tenketsu.

- Przydatne te oczka. Nie powiem. - Uchiha wziął głębszy oddech i rozmasował sobie ramiona i kark. - Cholera, to bolało Młotku.

- Wiem. - blondyn uśmiechnął się słodko.

- Naruto. To było nierozsądne. - powiedział Kurama, tym samym gasząc entuzjazm chłopca, ale ten zaraz powrócił.

- Najważniejsze zostawiłem. Zamknąłem tylko w karku i kończynach. - powiedział psotnie.

- Jednak idiotą nie jesteś. - westchnął Kurama i pacnął go delikatnie w czoło pazurem.

- Gaara i co sądzisz? - zwrócił się do chłopca, ignorując zaczepkę swojego opiekuna.

- Nigdy tych oczu nie widziałem. - powiedział szczerze - Ale są intrygujące. - przyjrzał się im.

- Teraz będziesz blondyneczka. - powiedział Shukaku i buchnął śmiechem. Na co blondyn, czerwono włosy, brunet i Kurama westchnęli, ale również się delikatnie zaśmiali.

***Minato***

Kiedy Yondaime wyszedł z mieszkania, od razu zaczął nasłuchiwać. Co chwilę do jego uszu dochodziły szepty o Naruto i Sasuke. Najbardziej denerwowało go, że nazwali jego własnego syna mordercą. Kiedy po dziesięciominutowym spacerze wzdłuż alei targowej, zauważył postać Kakashiego, czytającego "Icha Icha Paradise" siedzącego na ławce w cieniu drzewa. Blondyn uśmiechnął się i podszedł do niego.

- Przepraszam. - zwrócił się do Kaszalota - Czy Pan Kakashi-san?

- Tak. - potwierdził - Ach to pan. Coś się stało? - spytał.

- Nie, tylko... - zamilkł na moment - Ale wyszedłem przejść się po wiosce i ją zobaczyć, ale co chwila dochodzą mnie szepty o jakimś chłopcu. Narudo? - specjalnie użył pomylonego imienia syna. Szaro włosy westchnął smutno i zamknął książkę.

- Naruto. - poprawił - Chłopiec uciekł niedawno z przyjacielem. Szukamy ich, ale ślad po nich zaginął. Martwię się o nich. - powiedział.

- To pana krewni? - zapytał i delikatnym gestem dłoni wskazał na ławkę - Mogę?

- Proszę. - przesunął się, robiąc Minato miejsce - Nie, nie są moimi krewnymi. - zaśmiał się - Byłem ich senseiem. Trenowałem ich. - wytłumaczył.

- Ach rozumiem, ale dlaczego uciekli? - dociekł.

- Cóż, bardzo żałuję tego. Naruto odkrył, że ukrywaliśmy prawdę o jego pochodzeniu. - powiedział smutno i spuścił głowę, ale zaraz ją podniósł - Ale wiem, że sobie poradzi. Przez te lata stał się dużo silniejszy i ma przy sobie przyjaciela, który też nie miał lekko. - Minato się uśmiechnął.

- Jednak wyrosłeś na porządnego shinobi, Kakashi. - powiedział Namikaze swoim głosem.

- Minato-sen...sei? - oko Kakashiego otworzył się szeroko. - Ale... jak? - Yondaime zaśmiał się po raz drugi i położył dłoń na jego kolanie.

- Chodźmy w inne, bardziej ustronne miejsce. - powiedział i skierował się w stronę dystryktu Uchiha. Drogę do rezydencji Sasuke przebyli w całkowitej ciszy. Nie była ona niezręczna, lecz przyjemna.

- Minato-sensei, ale jakim cudem Naruto cię wskrzesił? - zapytał prosto z mostu. Blondyn uśmiechnął się i zniósł henge.

- Znasz Kuchiyose: Edo Tensei? - zapytał, kiedy weszli do środka.

- Słyszałem o niej, ale ty nie posiadasz czarnych białek. - stwierdził spokojnie.

- Dokładnie. Pokrótce, tylko mój klan może ją w pełni używać. - powiedział.

- Czyli, ta technika jest przeznaczona tylko twojemu klanowi, sensei. - podsumował.

- To prawda, ale już ożywiony, nie mogę użyć tej techniki. Pozostał tylko Naruto. - westchnął.

- Sensei. Muszę ci coś powiedzieć o chłopcach. - zaczął.

- Słucham? - uśmiechnął się lekko, mimo że wiedział o wszystkim.

- Chłopcy mi ufają i powierzyli mi swój sekret. - odpowiedział.

- Mianowicie? - podniósł lekko brew do góry.

- Chcą zebrać w jedno miejsce wszystkie Bijuu i ich Jinchuriki. - Minato uśmiechnął się.

- Domyśliłem się. Jednego już mają. - oznajmił.

- Gaara? - zgadł po chwili.

- Tak, zadziwiające jest w Naruto to, że potrafi przekonać ludzi do siebie praktyczni natychmiast.

- To prawda. - uśmiechnął się.

- Kakashi, jak żyje mój były uczeń? - zapytał, zmieniając temat.

- Dobrze. Różnie bywa. - odpowiedział.

- Tęsknisz? - zapytał.

- Tak. Żałuję. - westchnął.

- Obito i Rin, byliby z ciebie dumni. Wierz mi. - uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.

- Dziękuję sensei. - spojrzał w oczy nauczyciela.

- Ja będę wracał już. Pewni...

- Nie, nie idziesz Tou-chan. - zaśmiał się Naruto, który pojawił się w salonie wraz z całym towarzystwem.

- Naruto?! - wykrzyknął zdziwiony Kakashi.

- Witaj Kakashi-sensei. - uśmiechnął się.

- Widzę, że macie dobry humor chłopcy. - powiedział Minato.

- A no mamy. - powiedział Sasuke i się uśmiechnął.

- Powód? - spytał.

- Wiedzieliśmy, że pójdziesz do Kakashiego. - powiedział Naruto i wyszczerzył się.

- Próbowałem ich powstrzymać. - powiedział Kurama i pojawił się w lisiej formie, co trochę zdezorientowało i zaniepokoiło Kakashiego. - Spokojnie Hatake. Nie gryzę. - chłopcy i Gaara buchnęli głośnym śmiechem.

- No w końcu! - wykrzyknął blondyn i spojrzał na zielonookiego.

- Co? - zapytał lekko zdezorientowany Jinchuriki Ichibiego i popatrzył raz na Sasuke, to na Naruto.

- Śmiejesz się. Z nami nie musisz się hamować. - powiedział Uchiha.

- Jesteśmy rodziną. Pamiętaj o tym Gaara. - oznajmił poważnie, ale w dalszym ciągu się uśmiechał szeroko.

- Dziękuję. - skinął lekko głową.

- Nie wiem, czy was ochrzanić czy pochwalić? - westchnął Kurama i spojrzał na wciąż zdezorientowanego Kaszalota, który oprzytomniał.

- Kyuubi, dlaczego nie wyczuwam twojej chakry? - zapytał, tak po prostu.

- To proste. Wyciszyłem ją. - lis westchnął i zmienił się w człowieka. Postać była ubrana w swoje kimono. - Tak lepiej, zapewne.

- Tak zdecydowanie. - uśmiechnął się i skinął w podzięce głową.

- Kakashi pewnie zauważyłeś, że nie jestem zapieczętowany. - zaczął.

- Tak. Od kiedy ten mały wariat skończył sześć lat, tak? - poczochrał go po głowie. Naruto fuknął coś pod nosem, że nie jest mały.

- Zostałem uwolniony, kiedy Naruto miał sześć lat. To prawda, ale rozmawiam z nim dłużej. O czwartego roku jego życia. - westchnął i spojrzał na kłócących się przyjaciół.

- Na Mędrca... Jakim cudem?! - powiedział zszokowany.

- Minato zmodyfikował pieczęć Żniwiarza. - odpowiedział spokojnie.

- Nie pozwoliłbym, aby coś się stało Naruto. - wtrącił się Minato - Ale cóż nie uchroniliśmy go przed okrucieństwem. - posmutniał. Nagle Naruto podskoczył i z pół obrotu kopnął swojego ojca w plecy. Ten poleciał na ścianę i zrobił w niej delikatne pęknięcie.

- Ile razy mówiłem, że nie mam wam za złe, dattebayo! - warknął na Minato.

- Naruto! - wykrzyknął z naganą w głosie Kurama, po czym uderzył go w potylice otwartą dłonią.

- Ała! Za co to?! - oburzył się blondyn.

- Uspokój się Naruto. - powiedział spokojnie Namikaze. - W tej chwili zobaczyłem Kushinę. - uśmiechnął się.

- Widzę Naruto, że dobrze się dogadujecie. - odezwał się Kakashi, kiedy minął pierwszy szok.

- Tak sensei. - odpowiedział i spojrzał ostro na bruneta, który z szerokim uśmiechem powiedział, że jest idiota i zwołała tu zaraz ANBU.

- I tak to dla mnie nowość, że Ogoniaste Bestie są takie... Łagodne. - oznajmił nad wyraz spokojnym głosie.

- Jak ci przywalę, to zmienisz zdanie, Siwiaku! - przed wszystkimi pojawił się Shukaku ze swoim skrzeczącym głosem. Kaszalot odskoczył do tyłu, gdy ruszył w jego stronę miniaturowy szop.

- Grubasie! Opanuj się albo zwalisz nam na głowę ANBU. - warknął lis. Od razu gniewny temperament tanukiego zniknął. Reszta towarzystwa prócz Kakashiego cicho się zaśmiała.

- Racja. - mruknął.

- Kolejna bestia poza pieczęcią? - Kakashi zapytał, mimo że widzi go na wysłane oczy.

- Tak sensei, ale prosiłbym, aby nie nazywać ich bestiami tudzież potworami bądź demonami. Potworów tworzymy my. Ludzie. - upomniał go Naruto.

- Mam dość! On w tej chwili... - krzyknął Shukaku.

- Wiem Shukaku. - powiedział z dumą w głosie Kurama.

- Ale o co chodzi? - zapytał zdezorientowany Gaara.

- O to rudzielcu, że Naruto tak bardzo przypomina nam na naszego Stwórcę, że widzę go przed sobą. - wskazał na niego grubym palcem.

- Chodzi wam o... - zaczął Kakashi.

- Mędrca Sześciu Ścieżek. - wtrącił się Sasuke.

- Kakashi, będziemy wracać. - odezwał się Namikaze, bo wiedział, że użytkownik Sharingana chce zapytać o coś więcej.

- Rozumiem. Uważajcie na siebie. Nie powiem o waszej wizycie. - bestie znikły do pieczęci, uprzednio żegnając się.

- Do zobaczenia Kakashi. - pożegnał się ze swoim uczniem i zniknął, wraz z nim Gaara, który szepnął ciche pożegnanie.

- Do zobaczenia Kakashi-sensei. - powiedział Naruto.

- Jakby coś się działo w wiosce. Wezwij nas. - Sasuke dokończył myśl blondyna.

- Jak? - zmarszczył brew.

- Na twoim lewym ramieniu znajduje się znacznik. Nie widać go, ale... - Uzumaki podszedł do niego i dotknął go w miejscu pieczęci.

- Czuję ciepło. - zdziwił się i złapał się za nie.

- Pieczęć jest widoczna. - oznajmił Naruto.

- Wystarczy, że prześlesz do niej chakrę. - powiadomił go brunet.

- Dobrze Sasuke. Chłopcy... - nie dokończył, ponieważ do pokoju weszło pięciu ANBU korzenia, uzbrojonych po zęby.

- Cholera! - zaklął Naruto i bracia stanęli w pozach obronnych, chroniąc zaskoczonego Kaszalota.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dokładnie takie jak wyżej ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro