27. Tęczowe oczy
Czy to zdj. w mediach nie jest kawaii? ❤️❤️❤️
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Tou-chan, ty chyba żartujesz?! - wykrzyknął wściekły blondyn, a z błękitnych oczu strzelały iskry.
- Nie, mówię poważnie. - odpowiedział ze stoickim spokojem - Chcę zobaczyć, jak ona teraz prosperuje i co się w niej zmieniło Naruto.
- Ale Minato-san to zły pomysł. Nawet... - zaczął Sasuke, który był zaniepokojony tym pomysłem.
- Użyję silnej henge. - wszedł mu w słowo. - I zmienię głos. - odparł - Mam kilka sztuczek w rękawie. Spokojnie. - powiedział.
- Chłopcy. - odezwał się lis - Myślę, że to nie jest zły pomysł. - powiedział spokojnie.
- No nie! - wykrzyknęli wspólnie.
- Dajcie mi skończyć, gamonie! - warknął - Niech zobaczy, co się działo przez te dwanaście lat. - tu spojrzał wymownie w oczy błękitnookiego chłopca.
- Dobrze. - zgodził się po dłuższym milczeniu - Ale idziemy w czwórkę.
- Dobrze, ale co z... - zaczął były Hokage.
- Suną? Zajmę się nimi. - tym razem odezwał się Sasuke, przerywając mu - Kiedy wyruszamy? - zapytał, zanim odszedł.
- Za piętnaście minut? - zaproponował starszy Namikaze.
- Zgoda. - Sasuke skierował się do rodzeństwa, a Naruto, Kurama i Minato wrócili do domu. Ówcześnie pożegnali się z Kohamarujim, który zniknął w trójkolorowym dymie.
- I jak? - zapytał Naruto, kiedy brunet wrócił.
- Gaara, chce iść z nami, a co do reszty, powiedzieli, że zostają. - przekazał.
- Szop? - spytał lis.
- Idę z rudzielcem. - odezwał się Shukaku i stanął w progu wraz z Gaarą.
- To nie będzie problemem? - zapytał i stanął obok Naruto.
- Nie Gaara. - odpowiedział Naruto i posłał mu lekki uśmiech - Tylko Shukaku... - spojrzał na młodego mężczyznę, tym razem w rozpuszczonych włosach - Musisz wrócić do pieczęci. Kurama też to zrobi.
- Dobra. - zgodził się z ociąganiem.
- Czyli mam rozumieć, że to kolejny Bijuu? - upewnił się Minato.
- Och wybacz, proszę. - spojrzał na seniora ze skruchą - Shukaku, to jest ojciec Naruto. Yondaime Hokage Namikaze Minato. - przedstawił ich Jinchuriki Ichibiego. Mężczyźni mierzyli się wzrokiem. Ogoniasty prychnął na lekki uśmiech i łagodny wzrok.
- Interesujące. - mruknął - Miło mi. - burknął.
- Wzajemnie Shukaku. Słyszałam, że narobiłeś porządnego zamieszania w Sunie parę dekad temu. - mrugnął jednym okiem i uśmiechnął się lekko.
- To były czasy. - westchnął - Leźmy do tej wiochy w końcu. - powiedział i machnął lekko dłonią, ponaglając resztę.
- No to lećmy. - zgodził się z nim i zmienił się w rudowłosego młodego mężczyznę z mlecznymi oczyma. Na sobie miał zwykły strój podróżnika. Chłopcy uczynili to samo. Chłopcy zaśmiali się i zamienili się kolorem włosów i oczu.
- Humor wam dopisuje, jak zwykle. - westchnął Kurama i zniknął, to samo zrobił Shukaku. Gaara z kolei przy użyciu piasku zmienił się w niebieskowłosego chłopca z fioletowymi oczami. Cała trójka miała podobne stroje, co Minato.
- Gotowi? - zapytał były Hokage.
- Jasne Tou-chan. - odpowiedział za wszystkich i się uśmiechnął. - Złapcie się mnie. I jeszcze jedno Tou-chan. Nie zdziw się reakcji mieszkańców. - kiedy się chwycili Naruto, ten przeniósł ich nieopodal bram Konohy.
- Jestem waszym ojcem, a ty Gaara ich przyjacielem. Może tak być? - spytał i spojrzał na nich z osobna.
- Oczywiście Minato-san. - zgodził się Gaara.
- No to w drogę. - powiedział młodszy blondyn. Po prawie dziesięciu minutach znaleźli się pod bramą główną wioski.
- Stać! Kim jesteście? - zapytał Kotetsu, który wyszedł z butki.
- Podróżnikami. - odezwał się Minato - To są moi synowie i ich przyjaciel. - chłopcy kiwnęli, kiedy ich wskazano. Chcielibyśmy się zatrzymać na jedną noc.
- Zgoda. Zabiorę was do Hokage. - powiedział Izumo i wszyscy skierowali się w stronę budynku głównego wioski.
- Patrz. - szepnęła jedna z kobiet przy straganie i wskazała na podróżnych. - Od kiedy zniknął ten demon, od razu jest więcej nowych ludzi. - Minato przystanął i podszedł do pań.
- Przepraszam bardzo, ale przez przypadek usłyszałem waszą rozmowę. - odezwał się - O jakim demonie mówicie? - zaniepokoił się.
- Zabójca Czwartego Hokage. - odpowiedziała i od razu zakryła usta, zdając sobie sprawę, że za dużo powiedziała.
- Nie rozumiem. - zmarszczył brwi - Gdzie on teraz jest... ten demon?
- Uciekł. I dobrze zrobił. - powiedziała klientka - Tak samo jak ten sierota od tych diabelskich oczu - powiedziała druga, a w jej głosie brzmiała ulga. - Wioska odżywa.
- Proszę pana. - odezwał się Izumo. - Proszę tu wrócić i ruszamy w dalszą drogę.
- Przepraszam bardzo. - powiedział i uśmiechnął się - Dziękuję i do widzenia. - mężczyzna odszedł od kobiet. Spojrzał w oczy Sasuke i Naruto.
- Tou-chan wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony.
- Tak, wybaczcie. Trochę się zamyśliłem. - uśmiechnął się i pogłaskał chłopców po głowie. Uchiha i Uzumaki wiedzieli, że w tych słowach kryły się prawdziwe przeprosiny. Po kilku minutach dotarli do drzwi gabinetu Sarutobiego. Izumo zapukał i kiedy usłyszeli pozwolenie. Weszli. W środku, prócz Sandaime, ujrzeli Kakashiego, który siedział na parapecie.
- Hokage-sama, Kakashi-san wybaczcie mi najście, ale jestem z prośbą tych podróżnych o nocleg.
- Dziękuję, możesz wrócić na warte. - odpowiedział Sarutobi, a strażnik ukłonił się i wyszedł.
- Przepraszamy bardzo za kłopot, ale byłaby możliwość pozostania na jedną noc w wiosce, Hokage-sama? - skłonił się lekko.
- Tak. Jak się pan nazywa? - zapytał, wypuszczając dym z fajki.
- Nakama Koshiro, a to są moi synowie, Yuri i Yumo oraz ich przyjaciel Koumi. - przedstawił chłopców i każdy po kolei się ukłonił.
- Dobrze, miło mi poznać. To jest Hatake Kakashi. - wskazał na jonina, który skinął lekko głową, zostawiając trzy zwoje - Zaraz znajdę wam lokum.
- Dziękujemy bardzo. - odpowiedział, odsuwając, by go przepuścić.
- Skąd jesteście? - zapytał Kakashi, stając w rogu.
- Pochodzimy z Kraju Ziemi, z małej wioski nieopodal Iwagakure.
- odpowiedział Namikaze.
- Rozumiem. - powiedział i spojrzał uważnie na twarz Minato, który nic nie dał po sobie poznać.
- Proszę bardzo. - podał im klucz do mieszkania. - Jeśli byłby problem ze znalezieniem, proszę pytać mieszkańców. - wyjaśnił.
- Dziękujemy. - oddał klucz Naruto - Hokage-sama? - zwrócił się jeszcze do Sandaime.
- Tak? - uniósł na niego wzrok.
- Przez przypadek usłyszałem o jakimś demonie i sierocie z diabelskimi oczami. O kim mowa? - zapytał ostrożnie, a w głosie zabrzmiała nuta niepokoju, z lekkim zaintrygowaniem.
- Przykro mi, ale nie mogę tego powiedzieć. - powiedział. - To sprawa Konohy.
- Oczywiście. Przepraszamy. - chłopcy skłonili się - Dziękujemy bardzo. Miłego dnia Hokage-sama. - pożegnali się i wyszli z budynku Hokage. - Zawiodłem się. - powiedział Minato i udali się pod wskazany adres. Po piętnastu minutach dotarli na miejsce.
- Nie przejmuj się Tou-chan. Już tam nie wrócimy. - powiedział Naruto i poklepał go po plecach.
- Jakby to Kushina usłyszała. - powiedział Minato i usiadł w fotelu. Łokcie oparł na kolanach, a dłonie na twarzy. - Przepraszam cię synku i ciebie Sasuke. Itachi...
- Nie przejmuj się. Kurama mi o wszystkim powiedział. Nie mam żalu. - w tej samej chwili pojawił się Kyuubi w pomniejszonej wersji.
- Dokładnie. Kurama-san pomógł odkryć prawdę o moim starszym bracie. - powiedział spokojnie i szczerze Sasuke. - To nie twoja wina Minato-san.
- Chłopcy mówią prawdę. Kiedy Naruto czytał wasze listy... Kocha was oboje. - powiedział w końcu.
- Dziękuję. Pójdę się przejść po wiosce. - oznajmił i wstał. Na odchodnym złapał ich za ramiona, a Gaarę, który stał z tyłu poczochrał z lekkim uśmiechem po głowie. Chłopak bardzo się zdziwił na ten gest, ale również się uśmiechnął i dotknął włosów.
- Dobrze. Do zobaczenia. - powiedział Naruto, a Minato wyszedł.
- Kurama-san? - zwrócił się do niego brunet i spoglądał, jak były Hokage idzie ulicą. - Wiesz, co zamierza Minato-san?
- Nie Sasuke, ale mam tylko domysły, że ujawni się przed Sarutobim albo kimś innym.
- Taa, też mam takie wrażenie. - westchnął Naruto. - Pewnie będzie to Kakashi-sensei... - mruknął - Aniki, Sas, Gaara? Przetestujemy moje oczy? - zaproponował.
- Jestem za. - uśmiechnął się, a w jego onyksowych oczach pojawił się błysk ciekawości.
- Zobaczmy. - powiedział Gaara i podszedł bliżej. Shukaku nic się nie odzywając, również się pojawił w pomniejszonej wersji z wyciszona chakrą.
- Zgoda. - blondyn zamknął oczy i przesłał chakrę do nich. Zmarszczył lekko brwi i poczuł delikatne ciepło. - Chyba już... Gotowi?
- No otwieraj. - powiedział zniecierpliwiony Sasuke. Naruto uśmiechnął się i otworzył pomału oczy. - O cholera! Nie chcę być dziewczyną, ale są... yyy... ładne są? - oznajmił i buchnął śmiechem.
- Piękna Tęcza Ototo. - lis również się zaśmiał, w jego ślady poszedł Shukaku.
- Bardziej kolorowych się nie dało! - zaskrzeczał, gdyż pojawił się w zwierzęcej formie. {są na dole rozdziału dop.aut}
- Czyli? - zapytał lekko zirytowany, ale nie doczekał się odpowiedzi, gdyż nawet Gaara się śmiał. Blondyn westchnął i poszedł do łazienki. W lustrze ujrzał piękne i dosłownie tęczowe oczy. Od czarnej źrenicy zaczynał się żółto-zielony okrąg. Co raz dalej kolory zmieniały swój odcień od pięknego rubinu i fioletu, po ciemny prawie czarny granat. - Co wy gadacie?! Mnie się podobają, dattebayo. - powiedział z łazienki.
- Braciszku? - zawołał przesłodzonym głosem Sasuke.
- Czego? - warknął, wracając z łazienki.
- Słodki jesteś. - Sasuke zakpił z brata, a ten uśmiechnął się perfidnie i wykorzystał atut Białych Oczu i zamknął prawie wszystkie tenketsu bruneta, tylko na nie patrząc. Ten padł jak kłoda na ziemię. Teraz z kolei Naruto zwijał się ze śmiechu.
- I kto się śmieje ostatni? - powiedział i otarł łzy śmiechu.
- Dobra... Już... Wybacz... - wystękał z bólu. Naruto od razu odblokował tenketsu.
- Przydatne te oczka. Nie powiem. - Uchiha wziął głębszy oddech i rozmasował sobie ramiona i kark. - Cholera, to bolało Młotku.
- Wiem. - blondyn uśmiechnął się słodko.
- Naruto. To było nierozsądne. - powiedział Kurama, tym samym gasząc entuzjazm chłopca, ale ten zaraz powrócił.
- Najważniejsze zostawiłem. Zamknąłem tylko w karku i kończynach. - powiedział psotnie.
- Jednak idiotą nie jesteś. - westchnął Kurama i pacnął go delikatnie w czoło pazurem.
- Gaara i co sądzisz? - zwrócił się do chłopca, ignorując zaczepkę swojego opiekuna.
- Nigdy tych oczu nie widziałem. - powiedział szczerze - Ale są intrygujące. - przyjrzał się im.
- Teraz będziesz blondyneczka. - powiedział Shukaku i buchnął śmiechem. Na co blondyn, czerwono włosy, brunet i Kurama westchnęli, ale również się delikatnie zaśmiali.
***Minato***
Kiedy Yondaime wyszedł z mieszkania, od razu zaczął nasłuchiwać. Co chwilę do jego uszu dochodziły szepty o Naruto i Sasuke. Najbardziej denerwowało go, że nazwali jego własnego syna mordercą. Kiedy po dziesięciominutowym spacerze wzdłuż alei targowej, zauważył postać Kakashiego, czytającego "Icha Icha Paradise" siedzącego na ławce w cieniu drzewa. Blondyn uśmiechnął się i podszedł do niego.
- Przepraszam. - zwrócił się do Kaszalota - Czy Pan Kakashi-san?
- Tak. - potwierdził - Ach to pan. Coś się stało? - spytał.
- Nie, tylko... - zamilkł na moment - Ale wyszedłem przejść się po wiosce i ją zobaczyć, ale co chwila dochodzą mnie szepty o jakimś chłopcu. Narudo? - specjalnie użył pomylonego imienia syna. Szaro włosy westchnął smutno i zamknął książkę.
- Naruto. - poprawił - Chłopiec uciekł niedawno z przyjacielem. Szukamy ich, ale ślad po nich zaginął. Martwię się o nich. - powiedział.
- To pana krewni? - zapytał i delikatnym gestem dłoni wskazał na ławkę - Mogę?
- Proszę. - przesunął się, robiąc Minato miejsce - Nie, nie są moimi krewnymi. - zaśmiał się - Byłem ich senseiem. Trenowałem ich. - wytłumaczył.
- Ach rozumiem, ale dlaczego uciekli? - dociekł.
- Cóż, bardzo żałuję tego. Naruto odkrył, że ukrywaliśmy prawdę o jego pochodzeniu. - powiedział smutno i spuścił głowę, ale zaraz ją podniósł - Ale wiem, że sobie poradzi. Przez te lata stał się dużo silniejszy i ma przy sobie przyjaciela, który też nie miał lekko. - Minato się uśmiechnął.
- Jednak wyrosłeś na porządnego shinobi, Kakashi. - powiedział Namikaze swoim głosem.
- Minato-sen...sei? - oko Kakashiego otworzył się szeroko. - Ale... jak? - Yondaime zaśmiał się po raz drugi i położył dłoń na jego kolanie.
- Chodźmy w inne, bardziej ustronne miejsce. - powiedział i skierował się w stronę dystryktu Uchiha. Drogę do rezydencji Sasuke przebyli w całkowitej ciszy. Nie była ona niezręczna, lecz przyjemna.
- Minato-sensei, ale jakim cudem Naruto cię wskrzesił? - zapytał prosto z mostu. Blondyn uśmiechnął się i zniósł henge.
- Znasz Kuchiyose: Edo Tensei? - zapytał, kiedy weszli do środka.
- Słyszałem o niej, ale ty nie posiadasz czarnych białek. - stwierdził spokojnie.
- Dokładnie. Pokrótce, tylko mój klan może ją w pełni używać. - powiedział.
- Czyli, ta technika jest przeznaczona tylko twojemu klanowi, sensei. - podsumował.
- To prawda, ale już ożywiony, nie mogę użyć tej techniki. Pozostał tylko Naruto. - westchnął.
- Sensei. Muszę ci coś powiedzieć o chłopcach. - zaczął.
- Słucham? - uśmiechnął się lekko, mimo że wiedział o wszystkim.
- Chłopcy mi ufają i powierzyli mi swój sekret. - odpowiedział.
- Mianowicie? - podniósł lekko brew do góry.
- Chcą zebrać w jedno miejsce wszystkie Bijuu i ich Jinchuriki. - Minato uśmiechnął się.
- Domyśliłem się. Jednego już mają. - oznajmił.
- Gaara? - zgadł po chwili.
- Tak, zadziwiające jest w Naruto to, że potrafi przekonać ludzi do siebie praktyczni natychmiast.
- To prawda. - uśmiechnął się.
- Kakashi, jak żyje mój były uczeń? - zapytał, zmieniając temat.
- Dobrze. Różnie bywa. - odpowiedział.
- Tęsknisz? - zapytał.
- Tak. Żałuję. - westchnął.
- Obito i Rin, byliby z ciebie dumni. Wierz mi. - uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu.
- Dziękuję sensei. - spojrzał w oczy nauczyciela.
- Ja będę wracał już. Pewni...
- Nie, nie idziesz Tou-chan. - zaśmiał się Naruto, który pojawił się w salonie wraz z całym towarzystwem.
- Naruto?! - wykrzyknął zdziwiony Kakashi.
- Witaj Kakashi-sensei. - uśmiechnął się.
- Widzę, że macie dobry humor chłopcy. - powiedział Minato.
- A no mamy. - powiedział Sasuke i się uśmiechnął.
- Powód? - spytał.
- Wiedzieliśmy, że pójdziesz do Kakashiego. - powiedział Naruto i wyszczerzył się.
- Próbowałem ich powstrzymać. - powiedział Kurama i pojawił się w lisiej formie, co trochę zdezorientowało i zaniepokoiło Kakashiego. - Spokojnie Hatake. Nie gryzę. - chłopcy i Gaara buchnęli głośnym śmiechem.
- No w końcu! - wykrzyknął blondyn i spojrzał na zielonookiego.
- Co? - zapytał lekko zdezorientowany Jinchuriki Ichibiego i popatrzył raz na Sasuke, to na Naruto.
- Śmiejesz się. Z nami nie musisz się hamować. - powiedział Uchiha.
- Jesteśmy rodziną. Pamiętaj o tym Gaara. - oznajmił poważnie, ale w dalszym ciągu się uśmiechał szeroko.
- Dziękuję. - skinął lekko głową.
- Nie wiem, czy was ochrzanić czy pochwalić? - westchnął Kurama i spojrzał na wciąż zdezorientowanego Kaszalota, który oprzytomniał.
- Kyuubi, dlaczego nie wyczuwam twojej chakry? - zapytał, tak po prostu.
- To proste. Wyciszyłem ją. - lis westchnął i zmienił się w człowieka. Postać była ubrana w swoje kimono. - Tak lepiej, zapewne.
- Tak zdecydowanie. - uśmiechnął się i skinął w podzięce głową.
- Kakashi pewnie zauważyłeś, że nie jestem zapieczętowany. - zaczął.
- Tak. Od kiedy ten mały wariat skończył sześć lat, tak? - poczochrał go po głowie. Naruto fuknął coś pod nosem, że nie jest mały.
- Zostałem uwolniony, kiedy Naruto miał sześć lat. To prawda, ale rozmawiam z nim dłużej. O czwartego roku jego życia. - westchnął i spojrzał na kłócących się przyjaciół.
- Na Mędrca... Jakim cudem?! - powiedział zszokowany.
- Minato zmodyfikował pieczęć Żniwiarza. - odpowiedział spokojnie.
- Nie pozwoliłbym, aby coś się stało Naruto. - wtrącił się Minato - Ale cóż nie uchroniliśmy go przed okrucieństwem. - posmutniał. Nagle Naruto podskoczył i z pół obrotu kopnął swojego ojca w plecy. Ten poleciał na ścianę i zrobił w niej delikatne pęknięcie.
- Ile razy mówiłem, że nie mam wam za złe, dattebayo! - warknął na Minato.
- Naruto! - wykrzyknął z naganą w głosie Kurama, po czym uderzył go w potylice otwartą dłonią.
- Ała! Za co to?! - oburzył się blondyn.
- Uspokój się Naruto. - powiedział spokojnie Namikaze. - W tej chwili zobaczyłem Kushinę. - uśmiechnął się.
- Widzę Naruto, że dobrze się dogadujecie. - odezwał się Kakashi, kiedy minął pierwszy szok.
- Tak sensei. - odpowiedział i spojrzał ostro na bruneta, który z szerokim uśmiechem powiedział, że jest idiota i zwołała tu zaraz ANBU.
- I tak to dla mnie nowość, że Ogoniaste Bestie są takie... Łagodne. - oznajmił nad wyraz spokojnym głosie.
- Jak ci przywalę, to zmienisz zdanie, Siwiaku! - przed wszystkimi pojawił się Shukaku ze swoim skrzeczącym głosem. Kaszalot odskoczył do tyłu, gdy ruszył w jego stronę miniaturowy szop.
- Grubasie! Opanuj się albo zwalisz nam na głowę ANBU. - warknął lis. Od razu gniewny temperament tanukiego zniknął. Reszta towarzystwa prócz Kakashiego cicho się zaśmiała.
- Racja. - mruknął.
- Kolejna bestia poza pieczęcią? - Kakashi zapytał, mimo że widzi go na wysłane oczy.
- Tak sensei, ale prosiłbym, aby nie nazywać ich bestiami tudzież potworami bądź demonami. Potworów tworzymy my. Ludzie. - upomniał go Naruto.
- Mam dość! On w tej chwili... - krzyknął Shukaku.
- Wiem Shukaku. - powiedział z dumą w głosie Kurama.
- Ale o co chodzi? - zapytał zdezorientowany Gaara.
- O to rudzielcu, że Naruto tak bardzo przypomina nam na naszego Stwórcę, że widzę go przed sobą. - wskazał na niego grubym palcem.
- Chodzi wam o... - zaczął Kakashi.
- Mędrca Sześciu Ścieżek. - wtrącił się Sasuke.
- Kakashi, będziemy wracać. - odezwał się Namikaze, bo wiedział, że użytkownik Sharingana chce zapytać o coś więcej.
- Rozumiem. Uważajcie na siebie. Nie powiem o waszej wizycie. - bestie znikły do pieczęci, uprzednio żegnając się.
- Do zobaczenia Kakashi. - pożegnał się ze swoim uczniem i zniknął, wraz z nim Gaara, który szepnął ciche pożegnanie.
- Do zobaczenia Kakashi-sensei. - powiedział Naruto.
- Jakby coś się działo w wiosce. Wezwij nas. - Sasuke dokończył myśl blondyna.
- Jak? - zmarszczył brew.
- Na twoim lewym ramieniu znajduje się znacznik. Nie widać go, ale... - Uzumaki podszedł do niego i dotknął go w miejscu pieczęci.
- Czuję ciepło. - zdziwił się i złapał się za nie.
- Pieczęć jest widoczna. - oznajmił Naruto.
- Wystarczy, że prześlesz do niej chakrę. - powiadomił go brunet.
- Dobrze Sasuke. Chłopcy... - nie dokończył, ponieważ do pokoju weszło pięciu ANBU korzenia, uzbrojonych po zęby.
- Cholera! - zaklął Naruto i bracia stanęli w pozach obronnych, chroniąc zaskoczonego Kaszalota.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dokładnie takie jak wyżej ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro