Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25. Czwarty Władca

Nastał nowy poranek. Chłopcy ku swojemu zaskoczeniu zostali obudzeni przez piasek Shukaku, który zaczął ich podnosić z łóżek.

- Wstawajcie wreszcie! - zaskrzeczał Tanuki.

- Co jest Shukaku? - zapytał blondyn, przy okazji potężnie ziewając.

- Ruda wiewiórka kazała. - mruknął.

- Ja ci dam Wiewiórka! Ty piaskowy grubasie! - warknął Kurama, stając w pokoju swojego ototo.

- Aniki, co się dzieje? - zwrócił się z pytaniem w oczach na lisa.

- Witaj mały, wstawaj. - powiedział i wyszedł.

- Naru, co się dzieje? - w pomieszczeniu pojawiła się postać Sasuke, który przetarł oczy.

- Nie wiem Sas. Shukaku? - spojrzał na tanukiego.

- Wiem tylko, że macie zjeść śniadanie. - odpowiedział i zniknął w fali piasku.

- Na to wygląda, że idziemy na śniadanie. - westchnął Naruto i rzucił się pod pierzynę na moment. - Tak za pięć minut. - mruknął.

- Chodź Naruto. - westchnął Sasuke i potrącił stopą jego zakryte plecy.

- Jeszcze chwilka. - powiedział, a jego słowa zastały lekko przytłumione przez kołdrę.

- No już. - ponownie trącił go stopą.

- Wiem, że ty też chcesz jeszcze się zdrzemnąć. - pokazał twarz.

- I co ja ma z tobą braciszku. - westchnął zirytowany i kopnął go jeszcze raz. - No ju... - nie dokończył, bo nagle spod pierzyny pojawiła się dłoń blondyna, która złapała go za kostkę i pociągnęła. Chłopak przewrócił się i upadł na wystawioną nogę blondyna, aby ten nie uderzył się w głowę i zaraz go unieruchomił, czyli po prostu się na niego położył i udał, że zasnął. - Usuratonkachi zabierz ze mnie to swoje grube cielsko albo Chidori* sfajczy ci dupę. - powiedział, ale blondyn tylko się zaśmiał i z niego zszedł. Naruto podszedł do szafy i wyjął z niej parę rzeczy, z którymi udał się do łazienki. Sasuke westchnął i zrobił to samo. Po paru minutach obaj weszli do kuchni i usiedli przy stole.

- No w końcu. - powiedział Kurama. - Jeść i idziemy do sal.

- Aniki, jak myślisz, jak to się odbędzie? - zapytał, wgryzając się w grzankę z szynką i serem.

- Nie mam pojęcia Ototo i to mnie właśnie martwi. - westchnął i usiadł w swojej lisiej formie na kolanach chłopca, który w odruchu go podrapał za uchem.

- A Gaara wie? - zapytał brunet.

- Szop ich powiadomił. - chłopcy szybko zjedli i posprzątali po śniadaniu.

- To możemy iść. Kurama masz zwój? - upewnił się.

- Mam. Ciekaw jestem, co Minato ci przekaże w nim.

- Zobaczymy. Resztę technik typu Rasengan, Hiraishin i Kongo Fusa już poznałem i mam je opanowane. Tak samo znam swoje trzy natury teraz już cztery. - zaśmiał się - Miło mi się czytało słowa taty i mamy. - powiedział i jeszcze raz się uśmiechnął.

- Wiem, widać było ten banan na tym żółtym pyszczku. - zażartował Sasuke, a blondyn ku jego zaskoczeniu uśmiechnął się szerzej i uderzył go po przyjacielsku w ramię.

- A no tak. Dobra, bierzmy się do pracy. - w tej samej chwili przekroczyli próg sali. - Hej wszystkim! - przywitał się z rodzeństwem z Suny.

- Hej Naruto. Słyszałem od Shukaku, że masz wyjątkowe dojutsu. - powiedział.

- To prawda i mam z waszą, Sasuke i Kuramy pomocą go przebudzić. - odpowiedział i stanął jakieś siedemdziesiąt centymetrów od rodzeństwa.

- Widzę, że przygotowałeś się, jak cię prosiłem. - zwrócił się do Shukaku.

- A co miałem zrobić? - warknął, ale to brzmiało jak skrzek starej baby.

- Ototo trzymaj i czytaj. - lis podał mu ciemnoniebieski zwój ze srebrnymi i złotymi wzorami. Chłopak odebrał go i bez zastanowienia przegryzł kciuk i kilka kropli krwi spłynęło na pieczęć, która zalśniła na biało i zniknęła. Blondyn rozwinął kawałek pergaminu, z którego wypadała koperta. Naruto szybko ją złapał, zanim dotknęła szarego kamienia. Zwój podał Sasuke. Nie kłopocząc się, zaczął czytać.

Synu

Nie będę owijał w bawełnę Naruto. W liście są zapieczętowane dwie techniki. Pierwsza z nich jest zakazana, tak ją inni postrzegają, ale nie nasz klan. Ona jest przeznaczona wyłącznie klanowi Namikaze. Jest to Kuchiyose: Edo Tensei* Dzięki niej przebudzisz swoje dojutsu, przyzywając mnie synku, ale ma to też swoje zagrożenie. Masz w sobie Kyuubiego i to może ci utrudnić zadanie. Liczyłem wraz z Kushiną, że kiedyś zaprzyjaźnisz się z Kyuubim i otworzysz klatkę. Może Ci się wydawać, że to jest demon, ale on też ma uczucia. Kushina to odkryła, ale bała się go uwolnić. Ty, wiem to, dasz radę. Drugą techniką zapewne może ją znasz, jest klucz, który pozwoli Ci otworzyć klatkę. W zwoju z kolei znajduję się technika, która przebudzi twoje dojutsu. Mnie się to nie udało, ale wierzymy, że Tobie się powiedzie. W zwoju masz wszystko wyjaśnione, przez naszych przodków.

Minato

PS. Powodzenia Synku.

Naruto skończył czytać, ale wrócił trzy razy do słów "Przyzywając mnie synku." Blondyn nie mógł uwierzyć w to, że zobaczy tatę. Był blady, a czoło zrosił pot.

- Naru wszystko w porządku? - zapytał Sasuke, a w jego głosie było słyszeć troskę.

- Tak, tak. - odpowiedział szybko - Tylko zobaczę tatę.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał szczerze zdziwiony.

- Sas, moje dojutsu może być przebudzone przez osobę z klanu Namikaze. - wyjaśnił - Powierzył mi Kuchiyose: Edo Tensei. - oczy bruneta, jak i Kuramy otworzyły się szeroko ze zdumienia. Tylko rodzeństwo było zdezorientowane tą sytuacją i stało cicho.

- Zakazana technika przyzwania. - powiedział Sasuke na wydechu. - Kuso.

- Masz ją? - zapytał Kurama.

- Tak jest tu. - pokazał dwie malutkie pieczęcie. - To są normalne pieczęcie, których używa się do zapieczętowania zwykłego ekwipunku. - powiedział, przyglądając się symbolom na kartce. - Kai. - w jego dłoni pojawiała się technika przyzwania. Znajdowała się w czarno-białym zwoju z czerwonymi wzorami. Drugi zwój to był klucz.

- Skoro ta technika jest tu. To, jaka jest tam? - zapytał Sasuke.

- Falsyfikat. - zaśmiał się blondyn. - Ona jest nam niepotrzebna. Skoro Kurama zna klucz do klatki.

- To prawda. Dobrze Ototo, czas na zobaczenie techniki. Temari, Gaara, Kankuro proszę was o podejście do nas. - rodzeństwo podeszło i spojrzało na list od Czwartego Hokage.

- To jest zakazana technika. - powiedział Kankuro - Słyszałem, że ten, kto próbował jej użyć, ginął.

- To prawda. - zgodził się z nim lis - Tylko klan Namikaze może jej bezproblemowo używać.

- Czyli, Naruto będziesz mógł przyzywać kogo chcesz i ile chcesz? - wtrąciła Temari.

- Tak i nie. - odezwał się blondyn - Nie myślcie sobie, że będę sobie ot, tak przyzywał zmarłych. Ta technika ma też swoje słabości.

- W takim razie. Jakie są te słabości? - zapytał zaciekawiony Gaara.

- Nie jestem do końca pewien, ale nie wiem, czy nie czasami śmierć albo atak trupiego jadu*. - odpowiedział blondyn - Kurama?

- Dokładnie tak. - powiedział - Oczywiście jeśli się przesadzi. Naruto jesteś gotowy?

- Myślę, że tak. - skinął głową i stanął bliżej lisa.

- No to bierzmy się do pracy. - rzekł i podwinął rękawy kimona.

- Kurama-san? - odezwał się brunet.

- Tak Sasuke? - spojrzał na niego.

- Wiesz coś o tej technice? - spytał.

- Z tego, co pamiętam, to do wskrzeszenia martwej osoby potrzeba jego DNA i naczynia, w którym duszę się zakotwiczy.

- Rozumiem. - i zamyślił się.

- Myślę, że Tou-chan zostawił wskazówki. - powiedział Naruto i wskazał na zwój.

- Naruto? - odezwał się Gaara.

- Co tam? - odwrócił się do niego.

- Postawiliśmy, że lepiej będzie, jak nasza trójka wyjdzie stąd.

- Nam to...

- Wiem, że to wam nie przeszkadza. - przerwał mu - Ale myślimy, że spotkanie z ojcem jednak powinno być tylko dla was. Poczekamy na górze i nam opowiesz później. - zakończył i delikatnie się uśmiechnął.

- Skoro tak. Szanuję waszą decyzję. Nie mam tego wam za złe. - uśmiechnął się i kiwnął głową.

- Dziękujemy.

- Skoro macie zamiar obijać się, to szop zacznie z wami trening. - powiedział Kurama i spojrzał na brata.

- Co ty gadasz wiewiórko?! - wykrzyknął - Nie będę tych gówniarzy uczył!

- Shukaku. - upomniał go Gaara - Kurama-san uwolnił cię i możesz nas podszkolić w walce. - powiedział to ze stoickim spokojem w zielonych oczach.

- Ty... Niech ci będzie. - westchnął i przemienił się w człowieka. Swoje granatowe włosy związał w wysoki kucyk. Kimono zastąpił zwykłym zielonym strojem shinobi, bez kamizelki. Na plecak widniała w beżowym kolorze cyfra "jeden" napisana w kanji. - Ruszcie swoje tyłki, idziemy na dwór. - powiedział swoim łagodnym głosem, ale według niego miało to być warknięcie. Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i ruszyli za Tanukim.

- Aniki, co mu powiedziałeś? - zapytał z lekkim uśmiechem blondyn, kiedy Ichibi i reszta wyszła.

- Tylko, że zapieczętuję go z powrotem i tym razem Gaara będzie mógł wyłącznie go uwolnić. - powiedział i wszyscy buchnęli śmiechem. Kiedy przestali, Naruto od razu wziął i odpieczętował zwój przyzwania.

- I jak Naruto? - zapytał Sasuke, bo blondyn zmarszczył brwi.

- To tak... Naczynia szukać nie trzeba. - zaczął i zamilkł.

- Nie rozumiem. - westchnął - Mów jaśniej Młotku.

- Chodzi o to, że krew mojego klanu jest sama w sobie naczyniem, jeśli dobrze zrozumiałem zwój. - wyjaśnił i podał bratu rolkę, który od razu skupił się na czytaniu.

- Dobrze zrozumiałeś. Dokładnie o to chodzi. - lis pochylił się i czytał go znad ramienia Sasuke.

- Otou-chan zostawił mi chyba swoje DNA. A tu zapewne jest Okaa-chan. - pokazał dwie fiolki z włosami. Jedna z nich w kolorze złocistej pszenicy, a druga w kolorze burgunda.

- Ułatwił nam pracę. Naruto zaczynaj. - Kurama wydał polecenie i chłopiec kiwnął głową.

- Jak chcę przyzwać osobę, muszę naciąć sobie palec i złożyć około pięćdziesięciu pieczęci, następnie przyłożyć do DNA, wymawiając nazwę techniki. - powiedział i zmarszczył brwi. - Nie za łatwe to?

- Nie ma haczyka czasem? - oznajmił brunet i spojrzał jeszcze raz na instrukcję.

- Nie. Jeśli to byłbyś ty, Sasuke. Musiałbyś, cóż poświęcić człowieka na przyzwanie zmarłego i ta technika będzie niepełna, czyli białka będą czarne i pojawią się skazy na twarzy i reszcie ciała, tak jakby pęknięcia. W przypadku Naruto technika nie pozostawi skaz na przyzwańcu. - wyjaśnił lis, spoglądając na zwój.

- Skoro tak. To próbujemy. - powiedział blondyn - Aniki i Sas, jakby coś nie grało. Interweniujcie.

- Jasne braciszku.

- Oczywiście Ototo. - potwierdzili.

- Sasuke rozwiń mi zwój na pieczęciach. - chłopak od razu to zrobił. Naruto wziął wdech i zamknął oczy. Otworzył je przy wydechu. Na jego twarzy pojawiło się zupełne skupienie - Zaczynam. - powiedział pewnie i naciął delikatnie palec, zaczynając formować pieczęcie. Robił to pomału, aby się nie pomylić. - Ostatnia. - oznajmił po chwili i przyłożył dłoń do włosów Minato - Kuchiyose: Edo Tensei! - wykrzyknął i wokół ręki wystrzeliły czarne napisy. Sasuke i Kurama cofnęli się dwa metry. Po chwili odsunął się i blondyn, ponieważ w miejsce pieczęci, ukazało się białe światło. W świetle zaczęło się pojawiać ciało. Zatrzymało się na głowie, która nagle wyszła z niego z szerokim uśmiechem i radością w niebieskich jak ocean w słońcu oczach. Na jego strój składały się niebieskie spodnie, czarna koszula i zielona kamizelka. Nosił również biały płaszcz z czerwonymi płomieniami na dole płaszcza. Na czole widniał ochraniacz Konohy.

- Witaj Naruto. - odezwał się, w jego głosie było słyszeć podziw i szczęście - Wiedziałem, że ci się uda. - powiedział dumny.

- Otou-chan? - zapytał niepewnie, ale również w tym jednym słowie zawarte były uczucia niepewności, jak i radości.

- Tak to ja. Skoro udało ci się mnie przyzwać, to zapewne chcesz przebudzić swoje dojutsu. - stwierdził.

- Tak. - odpowiedział już pewniej.

- Doskonale. Gdzie jesteśmy? - zapytał i porozglądał się, prześlizgując się po sylwetce bruneta.

- W Wiosce Wiru. - odpowiedział - Uciekliśmy z Konohy.

- Słucham? Jak to uciekliście? - zdziwił się i jego oczom okazała się ludzka postać Kuramy. Minato przyglądnąwszy się dokładnie dwójce, zmrużył lekko oczy.

- Witaj Minato. - odezwał się Kurama. Na co Czwarty otworzył szeroko oczy.

- Kyuubi. - uśmiechnął się - Widzę, że nie jesteś pod pieczęcią.

- Nie jestem. Naruto wypuścił mnie, mając około sześć lat. - posłał mu znaczący uśmiech.

- Widzę, że się dogadujecie. A ty chłopcze? - zwrócił się do Sasuke - Kim jesteś?

- Uchiha Sasuke. Traktuję Naruto jak brata. - oznajmił pewnie.

- Jestem pod wrażeniem, ale wracając. Dlaczego uciekliście z Wioski Liścia?

- Ze względu na mnie, Naruto był prześladowany, bity, katowany i znienawidzony w wiosce. Trzeci ukrył prawdziwą tożsamość młodego. Przez to cała wioska uznaje go za mordercę ciebie. Z Sasuke z kolei był gardzony i poniżany przez społeczeństwo. Zaczęło się od tego, kiedy Itachi jego starszy brat wybił do cna cały klan, pozostawiając tylko jego przy życiu. - powiedział z dużą dozą goryczy w głosie.

- Itachi?! Niemożliwie. - nie dowierzał - Chłopcy wasze mamy były przyjaciółkami. Pamiętam, jak razem chodziły na badania, kiedy były w ciąży z wami, ale dlaczego on?

- Tego jeszcze nie wiemy, ale za nie długo wyruszymy w poszukiwanie go, ale jesteśmy jeszcze za słabi. Ranga S* coś znaczy. - zażartował Sasuke.

- Widzę, że mimo to, że wybił klan, nie masz do niego urazy. - powiedział starszy Namikaze.

- Nie mam, dzięki Naruto, który otworzył mi oczy. Dzięki niemu nie podążam już ścieżką mordu i zemsty. - rzekł poważnie, a z oczu biła pewność.

- Synu. Chciałbym wiedzieć, co potrafisz. - spojrzał na takiego samego koloru oczy, jak u siebie.

- Opanowałem Kongo Fusę z pomocą Kuramy. Obaj posiadamy cztery natury chakry.

- Jak to obaj? - zmarszczył brwi.

- Sasuke zademonstruj, proszę. - zaśmiał się. Uchiha zamknął oczy, by po chwili je otworzyć, ukazując Wiecznego Sharingana.

- Jestem pod wrażeniem, że...

- To jest Wieczny Mangekyo Sharingan. - przerwał mu brunet.

- Słyszałem o tym, że istnieje sposób na przebudzenie go, ale z tego, co wiem, to ma nikłe szanse na przeżycie. - oznajmił spokojnie i przeleciał wzrokiem po chłopcach.

- Nam się udało i to bez większych przeszkód. - obaj jednocześnie schylili głowy z zażenowania, gdyż przypomnieli sobie wydarzenie sprzed kilku dni.

- Czuliśmy niewyobrażalny ból, ale już po wszystkim. Nasze natury się wymieszały. Nie mamy tylko ziemi, dattebayo. - zaśmiał się blondyn i podrapał po karku.

- Czyli jesteście dość silni jak na geninów. - stwierdził z uśmiechem.

- Chuninów. - poprawił ojca syn - Nie kłopocz się z pytaniem. Ulepszyłem twój Hiraishin i potrafię Rasengana. Mamy w planach ulepszyć go z pomocą natur. Jedno nam się udało i to z doskonałym rezultatem.

- Widzę Kyuubi... Kurama, że nie próżnowałeś. - spojrzał na lisa z lekkim uśmiechem.

- Oczywiście nie pozwolę, aby tym smarkaczom coś się stało. Minato pora chyba na przebudzenie jego oczu. - przypomniał im lis i wskazał kciukiem na uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka.

- A tak. Naruto to będzie bolało i to bardzo. - powiedział ze skruchą w głosie.

- Od urodzenia mnie ranili, nawet próbowali zabić. Przeżyliśmy przebudzenie Wiecznego. Ból jest mi... Nam dobrze znany. Rób swoje. - powiedział pewnie i machnął ręką. Yondaime spojrzał swoim nieprzeniknionym wzrokiem w oczy syna i kiwnął głową.

- Lepiej się połóż. Kurama będziesz mi potrzebny. Przytrzymasz go, żeby się nie ruszał.

- Dobrze. - i zmienił się w lisa. - Mam dziewięć ogonów. Lepiej go przytrzymają. - wyjaśnił pośpiesznie, gdy Minato już otwierał usta, by coś powiedzieć.

- Dobrze. Sasuke znasz Medyczne Jutsu? - zwrócił się do Uchihy.

- Tak Czcigodny. - odpowiedział poważnie i z szacunkiem.

- Nie zwracaj się tak do mnie. Już nie jestem Hokage. Mów mi Minato. - uśmiechał się, kiedy brunet kiwnął głową - Świetnie, kiedy ci powiem, zaczniesz leczyć oczy.

- Dobrze Minato-san. - chłopak stanął w pobliżu, gotowy do leczenia.

- Naruto, zacznę wprowadzać moją chakrę do twoich oczu. Nie możesz ich wtedy zamknąć.

- Kankuro! - blondyn poderwał się z miejsca. - On potrafi używać nici chakry i pomoże podtrzymać mi powieki, dattebayo! - wykrzyknął.

- Dobry pomysł Ototo. - blondyn nie czekając na żadne słowa, użył Hiraishinu i zniknął w pomarańczowym błysku.

- Kim jest Kankuro? - zapytał Minato.

- Chłopak jest z Suny. Jego młodszy brat jest... Znaczy, był Jinchuriki Jednoogoniastego. - wyjaśnił i w tej samej chwili pojawił się Naruto ze zdezorientowanym lalkarzem.

- Yondaime Hokage! - wykrzyknął - Jednak ci się udało. I co ja tutaj robię?! - zdezorientowany skakał wzrokiem po osobach znajdujących się sali, kompletnie nie rozumiejąc, co on tu robi.

- Wybacz, że tak bez wyjaśnienia cię porwałem, ale musisz nam pomóc, a w szczególności twoja kontrola nad nićmi chakry. - wyjaśnił młodszy blondyn.

- Rozumiem... Chyba. Co mam robić? - zapytał i spojrzał na wszystkich po kolei.

- Czy mógłbyś przytrzymać powieki Naruto, aby się nie zamknęły? - zapytał Minato.

- Nie będzie problemu Hokage-sama. - odpowiedział.

- I jeszcze jedno mów mi Minato. - uśmiechnął się i odwrócił w stronę blondyna, który już leżał gotowy do zabiegu. Kankuro podszedł do niego i przyłożył kciuki oraz palce wskazujące na jego oczy. Po chwili je podniósł. Na opuszkach była widoczna cieniutka nitka chakry.

- Naruto otwórz powoli oczy i mrugnij trzy razy, powoli. - wydał komendę i chłopak ją wykonał - Teraz nić się nie zerwie. Proszę mi powiedzieć, kiedy mam je ruszyć i zerwać. - Czwarty kiwnął głową.

- Kurama. - lis objął Naruto swoimi ogonami ciało, jak i kończyny. Jeden ogon położył na czole. - Sasuke. - chłopak ustawił się i kiwnął głową na znak, że jest gotów. - Kankuro na mój sygnał. - na dłoniach Minato pojawiła się chakra, ale była niecodzienna. Przybrała ona cztery kolory. Niebieski, czerwony, zielony i fioletowy. - Gotowy? Teraz! - Kankuro ruszył palcami i otworzył oczy Naruto. Namikaze szybko nakrył oczy dłońmi. Naruto zaczął przeraźliwe krzyczeć z bólu i starał się wyrwać, ale dziewięć ogonów, jak i nici chakry nie pozwalały mu na to. Na czole bruneta pojawił się pot i lekko zbladł. Odczuwał to co blondyn. Yondaime szeptał słowa pieczęci. Agonia nie ustępowała przez kolejne pięć minut. Po pewnym czasie z oczu zaczęła wypływać krew. - Sasuke, Kankuro przygotujcie się. - na dłoniach chłopca pokazała się zielona, lecznicza chakra - Teraz! - brunet doskoczył do brata, w tym samym momencie Minato oderwał dłonie, a Kankuro zerwał nici, pozwalając powieką opaść. Naruto stracił przytomność, a brat zaczął leczyć.

- Udało się? - zapytał cicho lis i uwolnił ciało blondyna. Przybrał też ludzką postać i podszedł do niego, dłonią pogłaskał go po włosach.

- Tak, za parę godzin się obudzi. - powiedział Minato, a w jego głosie było słychać zmęczenie, w pewnym momencie, po prostu usiadł. - Dobrze go wyszkoliłeś, Kurama. Jest silny. Sasuke, Kankuro dziękuję. - Sasuke jak skończysz. Owiń, proszę oczy bandażem, dobrze?

- Dobrze Minato-san. - odpowiedział i w tym samym momencie skończył i owinął mu oczy.

- Kankuro, gdzie jest twój młodszy brat? - zapytał Yondaime.

- I siostra Minato-san. Jesteśmy tu w trójkę. - odpowiedział.

- Rozumiem. Dlaczego? - zapytał grzecznie.

- Gaarę traktowali podobnie, jak Naruto. Nasz ojciec, Kazekage zrobił z niego broń wioski, pozbawił go wszelkich kontaktów z ludźmi. - wyjaśnił. - Czy mógłbym wrócić do nich?

- Oczywiście, dziękuję jeszcze raz. - uśmiechnął się. Kankuro ukłonił się delikatnie i wyszedł.

- Minato, zastanawia mnie jedno, dlaczego nie zniknąłeś, przecież to było mocne obciążenie dla jego ciała. - wskazał na śpiącego chłopca.

- Gdyby to zrobiła inna osoba, nie z klanu. Zniknąłbym. Tylko nasza krew jest zdolna do tego i tylko żywi mogą korzystać z tej techniki w pełni jej możliwości. W tej chwili to ode mnie po części zależy, kiedy wrócę do zaświatów. - zaśmiał się. - Ta technika ma też swoje wady, zapewne widzicie. Jestem wyczerpany. Moja regeneracja chakry przebiega prawie, jak ludzka, ale rany zadane fizycznie, goją się błyskawicznie. - Kurama wybuchł śmiechem.

- Myślę, że Naruto będzie ci kazał zostać i nie odchodzić. - powiedział.

- Nie zrobi tego. - wtrącił się Sasuke - Nie zrobi mi tego. - sprecyzował.

- Nie rozumiem Sasuke. Mógłbyś wyjaśnić? - zachęcił go gestem dłoni.

- Naruto, wie dokładnie jakie są moje uczucia i wie, że jeśli będzie ci, Minato-san kazał zostać, jednocześnie będzie źle się czuł, bo może mieć cię, Minato-san. Dotknąć, przytulić, porozmawiać. Mnie to zostało odebrane. Naru nie będzie moim kosztem się cieszyć.

- Rozumiem. Ciszę się. I to bardzo. - zaskoczył Sasuke tymi słowami. - Przenieśmy go do łóżka.

- Jestem za. - powiedział i ponownie zmienił się w lisa. Delikatne podniósł ciało chłopca i zaniósł do łóżka, które było w osobnym budynku. Po drodze pogłaskał Sasuke jednym z ogonów po głowie. - Jestem z was dumny chłopcy. - powiedział w myślach, na co brunet ledwie co się zarumienił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro