24. Spotkanie
***Konoha. Kilka dni po ujawnieniu Kuramy na Egzaminie***
Kakashi przechodził właśnie koło dystryktu Uchiha. Zatrzymał się i spojrzał na bramę z wachlarzami. Niewidzialna siła popchnęła go w stronę wejścia.
- Yare, yare. - westchnął Kaszalot i powolnym krokiem zaczął iść. - Dlaczego to mi powierzyliście sekret Bijuu? - szepnął i w tej samej chwili minął dom Sasuke, przeszedł kawałek i zawrócił. Otworzył drzwi, które lekko zaskrzypiały. Jego oko ujrzało puste pułki i ściany. Wszedł do sypialni i salonu. Na ścianach nadal widniały złote i srebrne napisy. Kakashi spojrzał na nie.
- Będziemy wszędzie i nigdzie. - przeczytał na głos - Oj chłopcy, co wy planujecie? - skierował się do kuchni. Przystanął.
***Naruto i Sasuke w tym samym czasie***
Naruto i Sasuke za pomocą Hiraishinu przenieśli się do Sekretnej Sali Uchiha i od razu rozpoczęli pieczętowanie broni i elementów ćwiczeniowych.
- Sasuke, chyba mamy problem. - odezwał się blondyn po kilkunastu minutach pracy.
- Hatake. - odparł brunet i przerwał pieczętowanie sporej ilości shurikenów.
- Idziemy na spotkanie? - zapytał Naruto i spojrzał do góry.
- Ciekawe, czy trzyma się obietnicy z listu? - powiedział Sasuke. - Nie ma to jak wiedzieć, że chcemy je zebrać.
- Musi i tak. Przecież to jemu ufamy najbardziej w wiosce. Nie traktował nas jak śmieci i taki sekrecik o Ogoniastych, że planujemy je zebrać w jedno miejsce, to nic złego. Wątpię, że domyśli się, gdzie ich zatrzymamy. - odpowiedział, a brunet kiwnął ze zrozumieniem głową. Chłopcy wyszli przez kuchnię, co zszokowało Kakashiego, który stał właśnie w rzekomym pomieszczeniu z szeroko otwartym okiem.
- Ohayo Kakashi-sensei. - przywitał się z uśmiechem Naruto. - Kopę lat. - zażartował.
- Naruto, Sasuke! - wykrzyknął zaskoczony ich widokiem - Co wy tu robicie?
- Uzbrajamy nasz nowy dom. - wyjaśnił Sasuke.
- I jak tam sytuacja z Hokage? Dalej nas szuka? - zapytał Naruto.
- Tak. - westchnął.
- Wnioskuję, że się nie wygadałeś. - powiedział chłodno Uchiha, co wprawiło w lekkie oszołomienie Kaszalota.
- Nie. - odpowiedział po chwili.
- To świetnie. Kakashi-sensei, kto nas szuka? - zapytał blondyn.
- Specjalny oddział ANBU. Jak do tej pory nic nie znaleźli. - odparł i oparł się plecami o ścianę.
- I nic nie znajdą. - powiedział z uśmiechem blondyn.
- Naru musimy wracać. - odezwał się Sasuke - Mamy jeszcze dziesięć minut, a zapewne chcesz go odwiedzić.
- Ach! Racja. Kakashi-sensei idziemy do Ichiraku Ramen. - powiedział blondyn. - Idziesz?
- Niestety nie pójdę. I tak mam zadanie, polegające na waszych poszukiwaniach. - odpowiedział - Na razie i przepraszam was za to wszystko. Jestem z was dumny chłopcy.
- Nie masz za co przepraszać sensei. Robiłeś, co uważałeś za słuszne. Do zobaczenia. - pożegnali się i zniknęli, uprzednio zmieniając się, by nikt ich nie rozpoznał.
- Witamy! - wykrzyknął właściciel budki. - Co podać panom? - zapytał z uśmiechem.
- Pięć sztuk Miso proszę! - wykrzyknął blondyn pod postacią młodego szatyna z niebieskimi oczyma.
- Dla pana? - przeniósł wzrok na drugiego klienta.
- To samo tylko jedną proszę. - odpowiedział Sasuke z lekko zielonymi włosami i z niebieskim pasemkiem na grzywce. Oczy miał koloru hebanu.
- Już się robi. - w budce siedzieli tylko oni, więc Naruto postanowił się odezwać.
- Witaj Staruszku. - powiedział swoim głosem i pokazał swoją prawdziwą twarz, którą momentalnie zmienił z powrotem.
- Naru... Co ty robisz?! - powiedział głośnym szeptem i spojrzał na towarzysza.
- Spokojnie proszę pana, to ja, Sasuke. - uśmiechnął się.
- Sasuke i Naruto. - westchnął i złapał się za czoło, po czym szeroko się uśmiechnął. - Córeczko! - zawołał Ayame.
- Coś się stało? - zapytała, wchodząc do baru.
- Patrz, kto nas odwiedził. - zdezorientowana dziewczyna przyjrzała się klientom.
- Maluchy! - i rzuciła się, by ich przytulić.
- Witaj Aya-me-san. - przywitał się lekko podduszony blondyn.
- Ayame-san... du...dusisz. - wystękał brunet.
- A! Przepraszam. Martwiliśmy się o was. - powiedziała z pretensją.
- Chcieliśmy wam podziękować za te słowa podczas egzaminu. - odezwał się Naruto i spojrzał im w oczy.
- Nie musisz. - powiedział właściciel, podając pierwsze miski gorącego i parującego ramenu, który zniknął w kilkanaście sekund.
- Tak zdecydowanie, to jest najlepsze. - westchnął Naruto i uśmiechnął się błogo. Sasuke tylko przewrócił oczami i dokończył swoją porcję.
- Jak tam się macie? - zapytał i wytarł dłonie w fartuch.
- Dobrze staruszku. - odpowiedział mu z błogim uśmiechem na ustach, bo w dalszym ciągu smak ramenu pozostał na języku.
- Naru, czas dobiega końca. - wtrącił się Sasuke.
- Co? Już? - mruknął niepocieszony.
- O co chodzi? - zapytała dziewczyna.
- Musimy wracać albo Kyuubi nam popali. - westchnął Uzumaki.
- Albo raczej utopi w naszym pocie. - dopowiedział Sasuke pod nosem.
- Trening. - domyśliła się Ayame, na co chłopcy kiwnęli cierpiętniczo głowami. - No to uciekajcie. - machnęła na nich rękoma - I uważajcie na siebie. - powiedziała poważnie, po czym jeszcze raz ich uściskała.
- Trzymajcie się tam dzieciaki. - powiedział Teuchi.
- Dobrze staruszku, Ayame-san. - odpowiedział Naruto i obaj zniknęli, uprzednio zostawiając odliczoną sumę Ryō, na co właściciel i córka zaśmiali się.
- Mam nadzieję, że żyję im się lepiej tam, niż tu. - powiedział i spojrzał na miejsce, na którym siedzieli.
- Myślę, że tak. - odpowiedziała.
- Jesteśmy! - wykrzyknął Naruto.
- Siedem sekund spóźnienia. - warknął Kurama w ludzkiej formie. Ręce splótł na piersi.
- Ale to tylko kilka sekund. - zaczął się usprawiedliwiać.
- Mówiłem półgodziny. - powiedział ostro.
- Aniki! - chłopcy pobledli, ale zaraz dostali mocnych wypieków na twarzy. Lis
zaśmiał się swoim basowym głosem
- Żartowałem, spokojnie. - uspokoił ich.
- Ty ruda wiewiórko! - wykrzyknął Naruto.
- Ja ci dam wiewiórka! - mimo protestów blondyna, lis cisnął chłopcem do pobliskiego jeziora.
- Kurama! - wydarł się - Zobaczysz. Pożałujesz tego.
- Wiesz, należało ci się. - powiedział Sasuke i parsknął długo powstrzymywanym śmiechem.
- Sasuke. - syknął i już miał ruszyć z pięściami na brata, kiedy to dwa rude, puszyste ogony złapały Sasuke i rzuciły w tym samym kierunku, co przed chwilą blondyna.
- Obaj się uspokoić albo będzie trening pięć razy cięższy, jaki był. Nie ruszycie nawet palcem u nogi. Jasne? - chłopcy wdali pomruk, który miał być potwierdzeniem. - Nie słyszę.
- Tak. - odburknął Naruto.
- Świetnie. A teraz uzbroić sale. - chłopcy westchnęli i mokrzy ruszyli do podziemnych sal.
- Futon: Onko-fu no Jutsu. - blondyn złożył pieczęcie i wysuszył siebie oraz brata.
- Hej Gaara. - przywitał się Naruto, któremu złość uleciała na widok Jinchurikiego.
- Witaj. Co to była za kłótnia? - zapytał.
- Kurama-san stroił sobie z naszej dwójki żarty. - westchnął Sasuke.
- Rozumiem... Chyba. Gdzie teraz idziecie?
- Uzbroić sale. A wy co robicie? - zapytał blondyn.
- W tej chwili malujemy. Ja na zewnątrz, a Kankuro z Temari w środku.
- Dobrze. Spotkamy się za chwilę.
- Do zobaczenia Gaara.
- Na razie. - chłopcy pożegnali się, zajmując się swoją pracą.
- Wiesz Sasuke?
- Hym? - mruknął i odpieczętował zwój z shurikenami.
- Ciekawi mnie jak to się wszystko potoczy. Z nami. Bijuu. Konohą. - westchnął.
- Mnie w sumie też to ciekawi, ale za niedługo wyruszymy w podróż. - odpowiedział spokojnie.
- Będzie zabawa. - Naruto zaplótł palce na karku i obaj skierowali się do budynku obok.
- Hej! - wykrzyknął Kankuro, który wyszedł z domu.
- Hej. - odpowiedzieli.
- Idziecie uzbrajać?
- Tak. - odpowiedział Sasuke.
- Mogę iść z wami? - zapytał Kankuro.
- Jasne, trzecia para rąk się przyda. - zaśmiał się blondyn. W trójkę zeszli do podziemi budynku, ale przed tym Naruto otworzył przejście dzięki swojej krwi.
- Ciemno. - oznajmił Kankuro.
- Aniki, mógłbyś?
- Tak. - na ogonach Kuramy pokazały się ogniste białe kule ognia, które skierował na pochodnie oraz na sufit.
- Piękny widok. - mruknął Lalkarz. - Co to jest?
- Lisi ogień. Nie groźny, chyba że będę tego chciał. - Kurama nie czekając, skierował mały płomyk na dłoń chłopca, który już chciał go zgasić, ale zatrzymał się, kiedy spostrzegł, że jest tylko ciepły.
- Niesamowite. - mruknął wpatrzony na w niego.
- Wiem, a teraz do roboty. - chłopcy kiwnęli głową i przystąpili do pracy. Po godzinie czyszczenia i układania postanowili odpocząć.
- Kankuro, wracaj do rodzeństwa, my już to skończymy. - odezwał się Sasuke.
- Zgoda. - chłopak już się odwracał, kiedy wtrącił się Naruto.
- Poczekaj. - blondyn zaczął grzebać w torbie. - Jest. Łap.
- Co to za zwój? - złapał go.
- Jest tam parę rzeczy nam niepotrzebnych. Trochę broni, notek wybuchowych i kulek dymnych. Może do marionetek ci się przydadzą. - wyjaśnił.
- Dziękuję Naruto. Z pewnością je wykorzystam. - skinął głową i uśmiechnął się lekko.
- Nie ma za co. Sas skończmy to szybko. - zwrócił się do brata.
- Jestem za. Kąpiel, by nam się przydała. - zaśmiał się.
- Już mieliśmy. Chłodną. - odpowiedział i obaj buchnęli śmiechem.
- A wy, z czego się śmiejecie? - zapytał Kurama, który pojawił się w białym dymie.
- Z niczego Aniki. - odpowiedział.
- Mam wiadomość od Kiriego. - oznajmił.
- Coś się stało? - zaniepokoił się brunet.
- Nie, wszystko w porządku. Shinobi z Suny dotarli do wioski. Kazekage już wie, że z jego planu nic nie wypaliło. Na domiar tego spostrzegł ucieczkę dzieci. Za wszystko obwinia waszą dwójkę. - przekazał.
- I tak ma być. - powiedział uśmiechnięty blondyn.
- Trzeba im powiedzieć o tym. - odezwał się Sasuke.
- Masz rację. Aniki?
- Słucham?
- Kiedy zabierzemy się za moje dojutsu? - zapytał, a w głosie wyczuwalne było podekscytowanie.
- Jutro rano. Skończcie tu i wtedy im przekażecie. Ja znikam się zdrzemnąć. - oznajmił.
- Dobrze. - odpowiedzieli zgodnie, kiedy lis w tej samej chwili zniknął. Chłopcy w piętnaście minut uwinęli się z bronią i wyszli na górę.
- Gaara, Temari, Kankuro. - przywołał ich i gestem dłoni.
- Coś się stało? - zapytała dziewczyna.
- Tak. Kiri przekazał wiadomość Kuramie w sprawie Suny i Kazekage.
- I? - powiedziała, wyczekując odpowiedzi.
- Iii... Wie o was, że uciekliście i że jego plan się nie powiódł. - oznajmił Naruto i uśmiechnął się.
- Za to wszystko obwinia naszą dwójkę. - dopowiedział Sasuke i uniósł prawy kącik ust do góry. Starsze rodzeństwo zaśmiało się, ale Gaara tylko uśmiechnął się delikatnie.
- Naruto, Sasuke. - odezwał się Kurama w myślach, pojawiając się.
- Tak? - odpowiedzieli jednocześnie.
- Czas, aby Gaara dogadał się z szopem i uwolnił go z pieczęci. - spojrzał na niego.
- Czyli Shukaku zyska wolność? - chłopcy i lis skinęli, potwierdzając jego słowa. - Ale na pewno to jest bezpieczne posunięcie? Jednoogoniasty zniszczył pół Suny w szale. - powiedział.
- Właśnie! - zgodziła się ze słowami młodszego brata, szatyn potwierdził skinięciem głowy. Gaara westchnął po chwili.
- Temari, Kankuro prędzej czy później doszłoby do tego. - oznajmił spokojnie, po czym spojrzał na przyjaciół i Bijuu. - Kto się tym zajmie?
- Tym zajmę się już ja. - obiecał.
- Dobrze. - rodzeństwo wymieniło zaniepokojone spojrzenia, ale już się nie wtrącili.
- Naruto przenieś nas do domu rodzeństwa. - chłopiec kiwnął głową i przeniósł wszystkich do salonu.
- Ała! - Sasuke krzyknął z bólu, uderzając bokiem w kant stołu. - Naruto, ty idioto. - warknął.
- Wybacz, źle wymierzyłem. - powiedział i uśmiechnął się zadziornie.
- Ty... - zaczął mówi przez zęby.
- Spokój. Walczyć będziecie po. - warknął lis, skutecznie ich uciszając. - Gaara, połóż się na kanapie i zamknij oczy. - chłopak wykonał polecenie. - Porozmawiam z tym szopem i powiem mu, co będzie musiał zrobić, ale najpierw znasz jakieś techniki snu?
- Tak. Tanuki Neiri no Jutsu.* - odpowiedział.
- To dobrze. Kiedy ci powiem, użyjesz jej. - chłopak skinął głową - Reszta niech cofnie się pod ścianę. - wszyscy wykonali polecenie lisa i już po kilku sekundach znaleźli się pod ścianą. - Świetnie. Gaara wchodzę do twojego umysłu. - miętowooki kiwnął głową i Kurama dotknął jego czoła swoim ogonem.
***Kurama***
Kurama stanął przed popielatą klatką Jednoogoniastego. Pomieszczenie było zasypane złoto-beżowym piaskiem.
- Witaj Szopie. Jak życie? - przywitał się i usiadł na piaskowej wydmie.
- No proszę! Wiewiórka się jednak pojawiła. I do dupy, jeśli o to chodzi. Po coś przylazł? - warknął i poruszył piaskiem.
- Milej, bo cię nie wypuszczę. - odpowiedział z lisim uśmieszkiem na pysku.
- Nie rozśmieszaj mnie. - w pomieszczeniu było słyszeć skrzeczący śmiech Shukaku. - Tylko ten rudzielec może mnie wypuścić.
- I to właśnie zrobi, ale za chwilę. Ja tylko chcę, abyś nie pokazywał swojego całego bebecha. - powiedział kpiąco.
- Bebecha?! Ty durna ruda, popieprzona...
- Zamknij się i słuchaj! - warknął na niego.
- Pokaż się jako człowiek, bo świeżo odbudowany dom rozwalisz swoim wielkim cielskiem.
- Jasne. - sarknął i zamachnął się swoim wielkim łuskowatym ogonem, przy okazji uderzając w piasek, z którego powstała wydma.
- To sobie tu siedź. Ja wychodzę. - już się odwracał.
- Stój ruda kupo futra. - zatrzymał go.
- Oberwiesz, jak wyjdziesz stąd. - warknął Kurama i pokazał zęby.
- Wyjdę i napcham ci tyle piasku do tej rudej mordy, że miesiąc będziesz nim rzygał. - zagroził z pełnym satysfakcji głosem.
- Czyli będziesz grzeczny i zamienisz się w człowieka? - przekręcił głowę i zamachał ogonami.
- Tak, ale zaraz spadam na dwór i złoję ci ten rudy zadek. - potwierdził.
- Zanim powiem Gaarze, żeby złamał pieczęć, masz nie nawiać. - przestrzegł.
- Dobra. Coś jeszcze? - niecierpliwił się.
- A wiesz, że tak. - zaśmiał się z miny Tanukiego. - Twoja pieczęć zostanie zmodyfikowana przeze mnie. Będziesz mógł wychodzić, kiedy chcesz, ale masz pomagać Gaarze, kiedy będzie o to prosił.
- Czyli będzie tak jak z tobą. - stwierdził i westchnął.
- Tak. Zgadzasz się? - zapytał.
- Niech ci będzie. Wypuść mnie z tej klatki. - lis kiwnął głową i złożył przednie łapy jak do modlitwy.
- Gaara użyj techniki. - powiedział.
***Ta sama chwila w salonie***
Wszyscy wyczekują, kolejnych wydarzeń spod ściany. Nagle Gaara złożył dłonie w pieczęć barana.
- Tanuki Neiri no Jutsu. - Gaara wypowiedział nazwę i jego dłonie opadły bezwładnie na brzuch. W tej samej chwili zjawił się Kurama. W salonie pojawił piasek, który zaczął formować się w ludzką postać. Po chwili przed wszystkimi stanął w swym kawowym kimonie i z granatowym obi Shukaku. Dół stroju zdobiły srebrne zawijasy, przypominające delikatne fale pisku. Na plecach widniał zloty znak kanji oznaczający "jeden". Na stopach miał drewniane, czarne sandały. Miał długie sięgające tali, ciemnogranatowe włosy z jaskrawo żółtymi pasemkami. Oczy z kolei posiadły czarne białko i czteroramienną gwiazdę, służąca jako tęczówka oraz malutką czarną źrenicę pośrodku gwiazdy.
- Witaj Shukaku. - przywitał się Naruto.
- O proszę! Żółtek się odezwał. - zamiast piskliwego głosu, jaki był pod postacią Bijuu, wszyscy usłyszeli delikatny i miękki głos. Bardzo miły dla ucha.
- Niewyparzoną buźkę to ty masz, Shukaku. - westchnął blondyn - Gorszy od Kuramy. - lis buchnął śmiechem.
- Zaraz ci ten uśmieszek zetrę z twarzyczki. - warknął Shukaku. Naruto zignorował Jednoogoniastego i podszedł do sofy.
- Gaara? - zapytał cicho i dotknął ramienia.
- Naruto? - odezwał się po chwili.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dziwnie. Jakoś tak mi ciężko. - blondyn zaśmiał się pod nosem.
- Wiesz, całe jedenaście lat nie spałeś. - chłopcy zaśmiali się.
- Naruto? - zwrócił się do niego.
- Słucham?
- W końcu jest cicho. - oznajmił z ledwie zauważalnym uśmiechem.
- Rozumiem cię. - odwzajemnił uśmiech - Dasz radę wstać?
- Chyba tak. - chłopak otworzył oczy i pomału podniósł się do siadu.
- Kręci ci się w głowie?
- Nie. Jest w porządku. - odpowiedział.
- Gaara? - odezwała się Temari i ostrożnie ominęła Shukaku. W jej ślady poszedł brat.
- Wszystko w porządku Temari, Kankuro. - ku zdziwieniu rodzeństwa uśmiechnął się szeroko.
- I co rudzielcu, nie odpędzisz się ode mnie. Zdajesz sobie sprawę. - zaśmiał się Jednoogoniasty.
- Tobie też wesoło. Jesteś wolny. I możesz podziękować za to Naruto i Sasuke, bo jeśli chodzi o Kuramę-sana, to nie wiem jaka jest między wami relacja, z tego co słyszę. - powiedział Gaara.
- Słucham? Ja mam mu dziękować. - buchnął śmiechem.
- W sumie. To był pomysł Naruto. Lepiej go wysłuchaj, co ma do powiedzenia. - odezwał się Kurama. Tanuki zmrużył oczy, ale kiwnął głową.
- Shukaku postanowiłem, że odnajdę twoje rodzeństwo i was uwolnię. Oddaję wam wioskę mojego klanu, Uzushiogakure. Nikt was tu nie znajdzie, a jakby to się wydarzyło. Nikt was nie zobaczy, nie wyczuje. Kompletnie nic. Zapewne w tej chwili wyczuwasz moc klanu Uzumaki.
- Chcesz powiedzieć, że zwracasz nam wolność. Wolne żarty. - prychnął.
- Nie traktuję was jak demony, bestie. Chcę was traktować jak rodzinę. - podkreślił - Aniki jest mi bliski. Oddałbym za niego życie, jeśli to by go ocaliło. Wiem, że jestem słabym człowiekiem i wiele nic nie zrobię, ale was chcę chronić i dać wolność, normalne życie, jakie mieliście za czasów Mędrca Sześciu Ścieżek. - oczy Tanukiego otworzyły się szeroko ze zdziwienia.
- Kurama, mówiłeś prawdę o nim. Widzę w nim Staruszka i Asurę. - powiedział w myślach. Lis kiwnął ledwie niezauważalnie głową. - Smarku wierzę ci i pomogę wam. - zwrócił się do wszystkich.
- Shukaku? - odezwał się Gaara.
- Czego? - warknął, odwracając, gdyż wcześniej stał zwrócony do niego plecami.
- Dziękuję. - Tanuki zastygł w miejscu i otworzył szeroko oczy.
- Ty mi dziękujesz? Niby za co? Przecież nie dawałem ci spać, groziłem i obiecywałem śmierć, jak zwieję.
- Wiem, ale i tak ci dziękuję, że zaakceptowałeś mnie i nas. - wskazał dłonią wszystkich.
- Szopie. Czas na moją pieczęć. - przypomniał mu.
- Wiem. Rób swoje wiewiórko. - westchnął i machnął dłonią z żółtymi krótkimi paznokciami na Gaarę
- Gaara założę na ciebie pieczęć, która pozwoli ci korzystać z siły tego tu. - wskazał kciukiem na tanukiego.
- Nie rozumiem. - zmarszczył czoło.
- Będę w tobie siedział i dalej ci dogryzał tylko, że będę mógł wyjść, kiedy będzie mi się chciało, tak jak temu tu. - powiedział i jednocześnie odgryzł się Kuramie.
- W takim razie zgoda. - odparł i usiadł prosto.
- Nic się nie martw, będziesz spać normalnie. - zaśmiał się lis i podszedł do chłopca, w drodze zaczął składać dziesiątki pieczęci. - Podnieś, proszę koszulkę i odsłoń brzuch. - Gaara wykonał polecenie i Kurama przyłożył otwartą dłoń do brzucha. - Fuin! - wokół pępka zaczęła się pojawiać pieczęć. Utworzyła ona delikatną spiralę z poszczerbionymi od zewnętrznej strony brzegami. - Teraz jesteś połączony z Szopem. Sprawdź ją. - zwrócił się do Shukaku, który zniknął.
- Yo. - powiedział do Sabaku.
- Słyszę go. - powiadomił wszystkich i w tej samej chwili pojawił się z powrotem.
- Świetnie. Nie chcę psuć tak przyjemnej atmosfery, ale jest późno. - wtrącił się Sasuke.
- I jutro czeka nas dużo pracy. Gaara musi się przespać, bo zaraz nam tu padnie na twarz. - wskazał na starającego się nie spać chłopaka, któremu głowa zaczęła opadać.
- Masz rację Naruto. - powiedziała Temari. - Kankuro, Gaara spać.
- Dobrze mamusiu. - sarknął Kankuro, co rozśmieszyło miętowookiego. Uśmiech szatyna znikł tak szybko, jak się pojawił na dźwięk śmiechu młodszego brata - Nie mogę uwierzyć, że ty się śmiejesz.
- Na to wygląda. - wzruszył ramionami.
- A wy, gdzie? - zatrzymał ich Naruto, kiedy już mieli wychodzić.
- Nie rozumiem cię. - powiedziała Temari.
- To jest wasz dom. - wyjaśnił z uśmiechem blondyn.
- Cały?! - wykrzyknęli.
- Owszem Kankuro. - odpowiedział tym razem Sasuke. - Dobranoc.
- Do jutra. - pożegnał się blondyn i wyszedł, to samo zrobili Sasuke i Kurama. Zostawione w szoku rodzeństwo nic nie odpowiedziało. Dopiero po kilku sekundach od ich wyjścia buchnęli śmiechem.
- Została siódemka. - zaśmiał się Uzumaki, kiedy byli pod swoim domem.
- Chciałeś powiedzieć czternastka. - poprawił go brunet i klepnął w plecy, używając trochę za dużo siły, bo Naruto spiął się cały i stękał z bólu.
- Nie za mocno draniu?! - warknął i w odpowiedzi dostał parsknięcie.
- Stół. - powiedział tylko i puścił się biegiem w stronę domu. Za nim podążył wściekły blondyn.
- Bachory. - westchnął Kurama i zniknął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro