20. Eliminacja
Naruto i Sasuke spali do pierwszej po południu, cóż mieli za sobą bardzo emocjonalną noc. Kiedy zwlekli się z łóżek i zrobili śniadanie, tudzież obiad, było po drugiej. Kurama za to spał sobie smacznie, od czasu do czasu, dając kąśliwe uwagi obu chłopcom. Po obiedzie w trójkę zeszli do sal, by posegregować zwoje i spakować broń.
- Sasuke, ile tak właściwie mamy zwojów? - zapytał Naruto, kiedy zeszli na dół.
- Chodzi ci o zwoje z biblioteki? - blondyn skinął głową i usiadł na poduszce. - Dużo. - odpowiedział krótko.
- No to bierzemy się do roboty. - powiedział i Sasuke wyjął ze skrytki osiem zwojów - I one są pełne, dattebayo?! - krzyknął.
- Ósmy nie do końca. - blondyn westchnął cierpiętniczo, ale zabrał się do pracy. Wziął do ręki pierwszy z lewej i otworzył. Odpieczętował pierwsze dziesięć.
- Mam... - pooglądał dokładnie zwoje - Klany Hyuga i Akamichi. Kurama, dzielić je na stosy?
- Tak. - odpowiedział, po czym chłopcy zajęli się segregacją. Informując jakie akurat mieli w dłoni zwoje, po czym się nimi wymieniali i kładli na odpowiednie stosy.
***Trzy godziny później***
- Pięć za nami, jeszcze trzy. - westchnął blondyn.
- Trzymajcie. - powiedział Kurama, pojawiając się z tacą pełną kanapek i herbatą.
- Dziękujemy. - odpowiedzieli jednocześnie z ulgą, bo w tej samej chwili zaburczało im w brzuchach.
- Podajcie jeden zwój. Pomogę wam. - Naruto z kanapką w ustach podał jeden. - Mam kilka z Aburame, Inuzuki i Uchiha. - powiedział lis i posegregował zwoje - Z tego, co widzę można pieczętować niektóre. Naruto, Sasuke zajmijcie się pieczętowaniem do oddzielnych zwojów.
- Zrozumiano. - powiedział Naruto i zaczęli wykonywać polecenia Kuramy. Nie minęło nawet piętnaście minut, jak blondyn wyczuł zbliżającą się do posiadłości osobę - Ktoś się zbliża. - oznajmił.
- Idź Naru. - oznajmił Kurama - Zajmę się zwojami.
- Dobrze. - Naruto chwycił Sasuke za nadgarstek i teleportował się do salonu. W tej samej chwili usłyszeli pukanie do drzwi. Naruto podszedł i je otworzył. W progu stał ANBU w masce ptaka.
- Uzumaki Naruto i Uchiha Sasuke jutro godzina jedenasta macie się zjawić przed wejściem do Lasu Śmierci.
- Kto to był? - spytał lis i akurat zapieczętował trzy zwoje tyczące się klanu Nara.
- ANBU. Przekazał, o której i gdzie mamy się stawić. O jedenaste, przy Lesie Śmierci. - powiedział Sasuke i odebrał pełny zwój od Kuramy.
Dobrze. - odpowiedział i chłopcy wrócili do przerwanej pracy, po półtorej godzinie wszystkie zwoje były posegregowane i zapieczętowane w zwoju przeznaczonym danemu klanowi.
- Koniec! Nareszcie. - powiedział Naruto i położył się na kamiennej podłodze.
- Jest pewnie późno. - oznajmił Sasuke, również się kładąc.
- Głodny jestem. - mruknął.
- Ja w sumie też Naruto. Idziemy? - zapytał brunet.
- Jasne Sasuke.
- To ja w takim razie idę się zdrzemnąć. - oznajmił lis - Dobra robota. - pochwalił ich i zniknął. Chłopcy weszli na górę i zrobili sobie ciepłe kakao i grzanki z dżemem. Wzięli krótki prysznic i położyli się spać. Kiedy nastał ranek, a dokładniej szósta rano chłopcy obudzili się. Naruto stęknął z frustracji, że nie może zasnąć. Wkurzony wstał i udał się do kuchni. Przekraczając próg, stanął jak wryty, w pomieszczeniu stał Sasuke w samych bokserkach, robiący kawę.
- Strzelam. Też nie możesz spać? - usiadł na krześle i przetarł oczy.
- Taa. - odpowiedział blondyn i wstał, by otworzyć lodówkę, wyciągając produkty na śniadanie - Nie zimno ci czasem?
- A tobie? - spojrzał na jego goły tors. Blondyn prychnął.
- Proszę, kawka. - Sasuke podał kubek z parującym płynem zabielanym mlekiem. Sam pił czarną z pół łyżeczki cukru, dla przełamania goryczki.
- Dzięki. - i wciągnął zapach, przymykając oczy. - Słodka?
- Yhym. - Obaj zabrali się za śniadanie, składające się z parówek i tostów z serem. Po śniadaniu mieli jeszcze około cztery godziny do rozpoczęcia eliminacji. Postanowili, że spędzą te godziny na treningu. Wzięli wodę oraz kilka owoców i zeszli na dół. Po krótkiej rozgrzewce poćwiczyli najpierw walkę wręcz, później na katany. I w ten sposób czas szybciej minął. Po szybkim prysznicu i spakowaniu ekwipunku wyszli po Sakurę. Kiedy doszli do jej domu, przywitali się i w trójkę ruszyli do Lasu. Po półgodzinie marszu byli na miejscu tak jak reszta uczestników. Wszyscy zawołani przez Anko skierowali się nieopodal lasu areny. Wiele drużyn było zmęczonych i osłabionych po starciach w Lesie, ale dumnie uniesione głowy wskazywały, że będę trwać. Sama arena była olbrzymia. W tyle była widoczna wielka rzeźba. Przedstawiała ona dłonie, które wiązały pieczęć. Jeden z joninów uciszył szepty i Hokage przemówił.
- Witam was moi drodzy. - zaczął - Gratuluję przejścia drugiego etapu Egzaminu na Chunina. Jestem zaskoczony, tak dużą liczbą drużyn, która przeszła test. Teraz odbędzie się dodatkowy etap. Postanowiliśmy, że będziecie walczyć tu i teraz. - ciszę zaburzyło głośne znaki sprzeciwu i gniewu.
- Cisza! - odezwała się Mitarashi.
- Dziękuję Anko. - podziękował Sarutobi - Wracając. Jest was zbyt wielu, aby rozpocząć trzeci etap. Wraz z joninami z różnych wiosek postanowiliśmy, żeby zrobić dodatkowe eliminacje. Więc każdy z was będzie walczył na tej tu arenie. Zasady wyjaśni wam Hayate Gekkō. - z szeregu wyszedł mężczyzna, wyglądał, jakby był chory. Podkrążone oczy i częsty kaszel na to bardzo sugerowały.
- Witam, nazywam się Hayate Gekkō *kaszlnięcie* - przedstawił się - Będę waszym egzaminatorem na tym etapie. Zasady, jakie was obowiązują, to *kaszlnięcie* walka jeden na jeden. Wygrana będzie, kiedy *kaszlnięcie* jedna ze stron się podda albo będzie nieprzytomna. Teraz proszę wylosować numer. Numery od jeden do dwadzieścia jeden, oznaczają kolejność walk *kaszlnięcie*. - zakończył i podszedł do każdego z uczestników. Wszyscy losowali i mówili jaki numer. Jeden z joninów pisał na wielkim wykresie dane pary, które będą z sobą walczyć.
- Pierwsza walka: Uchiha Sasuke oraz Kinuta Dosu. - oznajmił sędzia i pozostali udali się na balkony, żeby mieć lepszy widok. Został tylko Naruto.
- Sasuke, może mały zakład? - zaproponował blondyn i klepnął bruneta w bark.
- A jaki? - posłał mu lekki uśmiech.
- Nie używaj Sharingana. Reszta do woli. - oznajmił z uśmiechem.
- Stoi, ale ty nie używasz Hiraishina i dwóch natur podczas walki. - powiedział Sasuke.
- Dobra. Jeśli wygram, stawiasz mi ramen.
- A jak ja, nie jesz go przez całe trzy dni. - westchnął.
- Zgoda. Powodzenia braciszku. - powiedział na odchodnym.
- Tobie też. - mruknął.
- W Lesie ci się poszczęściło, ale teraz gówniarzu będziesz błagał o...
- Przynudzasz Kinuta. - przerwał mu i ustawił się do walki. Naruto ulotnił się na balkon i stanął obok Kakashiego i Sakury, który chwilę temu stał wśród innych joninów.
- Sakura, Naruto gratuluję ukończenia zadania. - powiedział Hatake.
- Dziękujemy Sensei. - odpowiedziała Sakura.
- Kakashi-sensei, Sakura cicho, zaraz się zacznie. - powiedział podekscytowany Uzumaki i oparł się o barierkę.
- Gotowi? *kaszlnięcie*. - powiedział Hayate - Zaczynajcie! - odskoczył w tył. Sasuke cofnął się kilka kroków, wyciągając kunai i czekał na atak przeciwnika.
- Aż tak się mnie boisz, że uciekasz? - Dosu zaśmiał się i zaczął podchodzić do bruneta.
- Nie, tylko czekam na silniejszego przeciwnika, ale oprócz mojego brata i Suny nie widzę nikogo szczególnego. - irytacja Dosu wzrosła i zdenerwowany rozpoczął atak. Sasuke, który nic z tego nie robiąc, stał sobie spokojnie. Kiedy chłopak z Wioski Dźwięku był pół metra od bruneta, ten zrobił zgrabny unik. Ów unik wywołał uśmiech na zabandażowanej twarzy. Uchiha schował kunai, dał w ten sposób przeciwnikowi, że go lekceważy.
- Jesteś za wolny. - powiedział Sasuke, trzymając ręce w kieszeniach spodenek.
- Doprawdy? - zaśmiał się - Zaraz będziesz klęczał.
- Tak myślisz? - podniósł brew i uśmiechnął się kpiąco. Na balkonie rozbrzmiał głośny śmiech blondyn.
- Z czego lejesz gówniarzu?! - zadarł się Dosu w stronę Naruto, który zaczął jeszcze bardziej się śmiać z zachowania genina z Wioski Dźwięku.
- Z ciebie i twojej naiwności. - odpowiedział za niego Sasuke, westchnął znudzony.
- Co to ma niby znaczyć? - zapytał spokojnie, chociaż za tym spokojem kryła się pełna irytacji maska.
- Jesteś z Wioski Dźwięku, tak? - zaczął - Sama nazwa wskazuje, że będziesz atakował mój zmysł słuchu. - zaczął krążyć wokół niego - Więc wprowadziłem chakrę do moich uszu i zatrzymałem ją, tak aby nie odbierała wibracji, które dźwięk przenosi. Proste i logiczne. - wzruszył ramionami -Skoro dźwięk jest twoim atutem, to cisza będzie klęskom. - uśmiechnął się z wyższością.
- Hej Sasuke! - krzyknął blondyn - Pokaż mu, co to fale elektryczne, to może go porazi twój geniusz i zrozumie z kim walczy.
- Dobry pomysł. Dzięki, że tak go doceniasz. - odwrócił się i puścił mu oczko. Kilka osób na widowi zaśmiało się. Naruto fuknął coś pod nosem i kciukiem przejechał sobie po gardle, grożąc brunetowi. Chłopak uśmiechnął się na to, po czym ten uśmiech zmienił się na ten przepełniony chłodem z domieszką sadyzmu. Uchiha złożył parę pieczęci i w jego dłoniach ukazała się piękna czarno-srebrna katana. Ostrze było srebrno-czarne z wygrawerowanym tygrysem na początku ostrza. Rękojeść z kolei była czarna, a z jej końca zwisała krótka, czerwona wstążka z dzwoneczkiem - Raiton: Izanuma no Daichi*! - wykrzyknął i wbił swoją katanę w ziemię. Przez chwilę nic się nie działo, ale nagle ziemia wokół Dosu zaczęła się trząść. Przez nią przebiły się srebrne pioruny, które trafiły go. Porażony wrzasnął i upadł, ale za chwilę wstał - Jeszcze stoisz. - mruknął brunet.
- Naruto? - zapytał się Kakashi - Skąd wy znacie te techniki? Pierwszy raz widzę je na oczy.
- Ja też Naruto. - wtrąciła się Sakura.
- To proste. Wymyślamy je. - odpowiedział, nie odwracając wzroku od swojego brata.
- Ale opanowanie nowych technik schodzi latami. - powiedział Kaszalot - Przecież...
- Cóż, można powiedzieć, że jesteśmy geniuszami, ale to nie wszystko. - zaczął - Sasuke jest ode mnie słabszy w ninjutsu, ale żadnemu z nas nie brakuje siły i chakry. Nawet na sparingach nikt z naszej dwójki nie wygrywa. Zawsze remis. Trochę nas to irytuję, ale cóż można na to poradzić.
- Macie dopiero dwanaście lat. - powiedział wstrząśnięty Hatake - Zajmijcie się czymś inny, a nie samymi technikami.
- Ty go słyszysz Aniki?! - pomyślał wzburzony.
- Taa. Wkurza mnie tak samo, jak ciebie. - odpowiedział.
- Sensei, wolimy trenować niż spotykać się z osobami, które tak, a nie inaczej spoglądają i traktują nas.
- Dobrze, że zbliża się koniec tej maskarady. - westchnął.
- Tak, już się nie mogę tego doczekać. Jeszcze troszkę i nas nie ma. - pomyślał blondyn, a w jego myślach było słyszeć wielką radość. Kakashi, jak i Sakura więcej się nie odezwali. Tymczasem u Sasuke i Dosu, który wściekły po trafieniu go z Izanuma no Daichi mówił.
- Zabiję cię! - wrzasnął wściekły.
- Dobrze, ale najpierw trochę się sparzysz. - Sasuke podniósł swój miecz nad głowę - Katon! - wykrzyknął, a katana pokryła się czerwonymi płomieniami. Tygrys zalśnił żółtym kolorem - Co powiesz na to? - brunet zamachnął się i w stronę Dosu skierowała się fala ognia w kształcie sierpa. Zaskoczony tłum krzyczał z podniecenia.
- Sasuke. - pomyślał Naruto - Orochimaru jest przy Hokage.
- Co?! Przecież daliśmy mu jasno do zrozumienia, że ma się odczepić od tego starucha. - pomyślał.
- Na to wygląda, że jest uparty. Naruto użyj Omoide no Sōsa. - powiedział Kurama - Trzeba dać mu przestrogę.
- Zrozumiałem. Omoide no Sōsa. - Naruto spojrzał na Orochimaru, który był dosłownie w skórze jakiegoś ochroniarza z Suny - Nie dotrzymałeś obietnicy Orochimaru. - wstrząśnięty Sannin zastygł w miejscu - Nikt prócz mnie nie usłyszy cię, więc możesz mówić. - powiedział blondyn.
- Jak to możliwe, przecież mam blokady na jakiekolwiek wtargniecie do mojego umysłu? - oznajmił zaskoczony i zdziwiony zarazem.
- Cóż, moja technika chyba jednak może. Radziłbym, żebyś zostawił Trzeciego albo twój umysł będzie papką.
- Co mi możesz zrobić? - zapytał rozbawiony. - Z tej odległości?
- Oj, wiele rzeczy. Zapewne znasz iluzję Mangekyo Sharingana, ta która w kilka sekund może doprowadzić ofiarę do kilku tygodniowego cierpienia. - powiedział Naruto, wchodząc dosłownie w umysł Sannina. - A może, by tak zmienić trochę twoje wspomnienia, tak abyś się ujawnił oraz powiedział wszystko o sobie i twoje sekrety, zakazane eksperymenty, kryjówki. Mam wymieniać dalej? - powiedział blondyn i zaśmiał się z miny węża.
- Nie rozśmieszaj mnie. Takie dziecko, jak ty...
- Może ci zrobić wiele złego. - wtrącił się Sasuke - Wybacz Naruto, ale musiałem.
- On też jest iluzją? - zapytał zaskoczony głosem Sasuke.
- Nie. To nie jest iluzja. Tak naprawdę, to wszystko na zewnątrz dalej funkcjonuje. Sasuke walczy z Dosu. Ty stoisz i rzekomo pilnujesz Kazekage.
- Jak to możliwe? - warknął.
- Mamy swoje sposoby. - odpowiedział Uchiha.
- Przepraszam, ale na początku wam nie uwierzyłem. - powiedział Orochimaru, przegrany.
- Warunki dalej są aktualne. - wtrącił się Sasuke.
- Jesteście naprawdę potężni, jak na dwunastolatków. - uśmiechnął się delikatnie - Dotrzymam, tym razem obietnicy i nie zaatakuję mojego byłego senseia.
- Dziękujemy. Radzę zostać do końca Egzaminu. - powiedział blondyn i anulował technikę. Spojrzał jeszcze na Sannina, a on na niego i kiwnął niezauważalnie dla innych głową, blondyn odpowiedział tym samym - Kończysz!? - wrzasnął do bruneta.
- Tak! - Sasuke przystanął i zaczął składać kilka pieczęci - Raiton: Ikazuchi no Utage!* - wykrzyknął, a z katany wystrzeliły trzy srebrne błyskawice, które podążały za Dosu - Nie uciekniesz im, przebiją się nawet przez ziemię. - kiedy to powiedział jedna z nich dosięgła przeciwnika, potem następna i kolejna. Dosu już się nie podniósł. Sędzia Hayate podszedł do niego.
- Zwycięzca, Uchiha Sasuke! - wykrzyknął - Oddział medyczny! Szybko! - trójka medyków wbiegła i zabrała Dosu z areny. - Druga walka Aburame Shino kontra Sabaku no Kankuro. I tak zaczęła się druga walka, którą wygrał Shino, wraz ze swoimi owadami. Zablokowały one Kruka(marionetkę) Kankuro, uniemożliwiając jej poruszanie. Trzecią była walka dziewcząt, Ino i Sakury. Obie dziewczyny znają się na wylot. Walka zakończyła się remisem, tym samym nie przeszły do trzeciego etapu Egzaminu. Następną walką miało być starcie między Gaarą a Lee. Naruto odetchnął z ulgą, gdyż nie będą musieli walczyć z nim w eliminacjach. Obaj chłopcy życzyli Gaarze wygranej. Kiedy starcie się rozpoczęło, Gaara miał dużą przewagę nad Lee. Nagle Guy, sensei Lee wykrzyknął do niego, aby ściągnął ciężarki z nóg. Brewka zrobił to. Krater, który powstał po z rzuceniu tego ciężaru z nóg, zaskoczył niektórych. Role się odwróciły, teraz Lee miał przewagę, dzięki jego niesamowitej szybkości obrona z piasku ledwo nadążała za jego ruchami. W pewnym momencie Jinchuriki oberwał. Cios spowodował, że poleciał w górę. Rock uderzał i kopał go, powodując, że czerwono włosy wzlatywał coraz wyżej. Nagle nad głową jego pojawił się sam Lee. Z pół obrotu kopnął Gaarę w brzuch. Ten poleciał w dół i uderzył w ziemię, robiąc spore wgłębienie. Jinchuriki nagle złapał, niespodziewającego się Lee w piasek, który oplatał go całego. Zaskoczony Brewka starał się uwolnić, ale na próżno.
- Radzę się podać albo zgniotę ci kości i mięśnie na proch! - warknął. Chłopak milczał.
- Dobrze. Poddaję się. - powiedział cicho. Piasek ustąpił i uwolnił go.
- Wygrywa Sabaku no Gaara! - powiedział sędzia. Naruto wyjął zwój i napisał wiadomość do Jinchuriki: *Gratulujemy Gaara*. Po chwili blondyn otrzymał odpowiedź: *Dziękuję*. Obaj chłopcy popatrzyli na siebie dyskretnie i się uśmiechnęli.
- Kolejne stracie między Uzumakim Naruto a Inuzuką Kibą! - zawołał Hayate.
- No to idę skopać dupę pchlarzowi. - zaśmiał się Naruto.
- Co zrobisz? - zapytał Sasuke z lekkim uśmieszkiem.
- Pobawię się. - odpowiedział i za pomocą Hiraishinu przeniósł się obok Hayate.
- Wygrałem Młotku! - wykrzyknął - Miałeś nie używać go nie używać.
- Co?! Psia krew! - warknął i pokazał środkowy palec bratu. - Wal się Draniu, dattebayo! - ludzie się dziwnie popatrzyli na blondyna, a jego przeciwnik parsknął śmiechem.
- No to teraz ci pokażę! - powiedział Kiba, wskazując na niego palcem.
- Tak, tak. - zbył jego słowa, w dalszym ciągu zły, że przegrał. Przybrał tę samą pozę, co Sasuke, czyli dłonie trzymał w kieszeniach.
- Ty...
- Panie sędzio. - przerwał mu - Niech pan zaczyna.
- Dobrze. - odpowiedział - Na miejsca. Gotów. Walczyć! - wykrzyknął i odskoczył od dwójki chłopców. Kiba zaczął się szykować do ataku.
- Dawaj Akamaru! - wykrzyknął w stronę swojego białego pieska, który odpowiedział szczeknięciem.
- Kiba no pokaż, co umiesz. - powiedział znudzony Naruto - I ten twój futrzak też.
- Akamaru trzymaj. - rzucił mu pigułkę wzmacniającą. Kiedy pies ją połknął, jego futro zmieniło kolor na czerwony. Kiba również ją połknął. Jego paznokcie i kły wydłużyły się. Przypominał dziką bestię.
- Cóż skoro zwierzątka... - zaczął, ale Inuzuka rzucił się na blondyna, nawet nie dając mu dokończyć. Jego prędkość wzrosła po zażyciu tabletki oraz jego zmysły wyostrzyły się. Naruto musiał zrobić unik.
- Akamaru! - zawołał swojego czteronożnego przyjaciela, który wskoczył mu na plecy. Kiba złożył dłonie - Ninpo: Jūjin Bunshin!* - wymówił nazwę techniki i Akamaru zmienił się w samego Kibę - I co teraz zrobisz!? - zawołał do Naruto.
- Skoro, chcesz walczyć ze zwierzętami, to może ja również to uczynię. - Uzumaki uśmiechnął się, a Sasuke zaśmiał się z balkonu.
- Tylko nie przesadź! - wykrzyknął do blondyna.
- Dobra Sasuke! - Uzumaki rozgryzł kciuk i złożył parę pieczęci - Kuchiyose no Jutsu! - wypowiedział i w kłębie jasnozielonego i różowego dymu ukazały się dwa piękne lisy, były wielkości takiej samej jak normalne lisy. - Miri-chan Kuri-san witajcie!
- Naruto-kun! - zawołała biało-różowa lisica i potrąciła łebkiem dłoń blondyna. Jej kita oraz uszy były różowe - Witaj.
- Dlaczego nas wezwałeś? - zapytał Kuri. Lis o biało-zielonym futrze i tak samo zielonej kicie.
- Potrzebuję waszej pomocy w pokonaniu tej dwójki. - wskazał na Akamaru i Kibę.
- Jasne! - zawołała Miri i przyjęła pozę do ataku.
- Naruto-kun przecież możesz go pokonać bez nas. - powiedział Kuri.
- Wiem, ale założyłem się z Sasuke. - wskazał kciukiem balkon.
- Cześć Sasuke-kun! - zawołała lisica i pomachała ogonem.
- Miło mi was widzieć Kuri-san i Miri-chan. Pokażcie im, jak lisie rodzeństwo walczy. - powiedział Sasuke.
- Kuri-san pomożesz? - zapytał Uzumaki.
- Skoro już tu jest...
- Och, zamknij się. - przerwa mu siostra - I tak w naszym domu są nudy. Zazdroszczę Kiriemu tego, że ma robotę tu.
- Dobra, dobra pomogę. - poddał się.
- Dziękuję Kuri-san. - powiedział. Lisy nie czekając na zgodę, zaatakowały przeciwników.
- Akamaru teraz! - Kiba rzucił bombę dymną.
- Naruto-kun?
- Słucham Kuri-san?
- Jaki zakres?
- Macie ich pozbawić przytomności.
- Zrozumiałam! - Miri rzuciła się w fioletowy dym.
- Ej, czekaj na mnie! - warknął na nią i podążył za siostrą. Nagle Naruto usłyszał.
- Gatsūga!* - wykrzyknął Kiba i obaj z Akamaru zaczęli się obracać. Blondyna zaskoczyła siła tej dwójki. Lisy musiały uciekać z dymu. Nagle chłopak usłyszał jęknięcie.
- Cholera! - warknął Kuri.
- Co się stało? - zapytała siostra i spojrzała na prawy bok brata - Trafił cię! Naruto-kun!
- Kuso! - przełknął - Zapłacisz mi za to. Miri-chan przenieś brata na balkon. Sasuke go wyleczy.
- Nic mi nie jest Naruto-kun. - powiedział Kuri, ale mówiąc to, zachwiał się. Uzumaki podbiegł do niego i w ostatniej chwili uniknął kolejnego spotkania z wirującymi przeciwnikami.
- Miri-chan, przenieś brata. - powiedział stanowczo.
- Dziękuję i przepraszam. - odpowiedziała i spuściła uszy.
- Nie masz, za co mała. - oznajmił łagodnie, wręcz czule i pogłaskał ją po głowie. Lisica przeniosła brata do Sasuke, a on zaczął leczyć zraniony bok - Kiba, zaraz poczujesz, jak to jest mieć rannego futrzaka. - powiedział do Inuzuki i przywołał swoją katanę. Jej ostrze było czarno-srebrne ze lisem na jego początku. Rękojeść z kolei miał czerwoną, przy której również zwisała czarna wstążka z dzwoneczkiem. Uzumaki nie czekając na atak przeciwnika, przekierował swoją złotą chakrę na ostrze, które zalśniło i zaczęło świecić. Głosy niedowierzania rozbrzmiały na widowni. Naruto zamachnął się nią i posłał niewidzialną falę powietrza w stronę Kiby i Akamaru. Trafieni uderzyli o ścianę i się w nią wbili.
- Kuso! - warknął Kiba i wyszedł z otworu. Zaraz za nim pojawił się Akamaru.
- I co teraz? Już ci nie do śmiechu?- powiedział Naruto i uśmiechnął się złośliwie - Ciekawe, jak zareaguje Akamaru, jak pokażę mu co, nie co. - blondyn uwolnił minimalną ilość chakry Kuramy i posłał ją w stronę psa. Zdezorientowany Kiba nie wiedział, co odpowiedzieć na słowa blondyna, ale nagle ku jego zdziwieniu, pies zaczął skomleć ze strachu i schował się za panem.
- Akamaru, co się dzie... Co? Jak to, przecież nie mogą być podobni?! - powiedział zaskoczony wyjaśnieniem pupila.
- Zdziwiony? Bo ja nie. - wtrącił się Naruto. - Wcześniej w Lesie wyczułem, jak twój futrzak bał się Gaary. Spowodowałem, że teraz boi się mnie.
- Skąd wiesz, że boi się go i ciebie? - Naruto parsknął śmiechem.
- Dowiesz się w swoim czasie Kiba. - powiedział blondyn i ruszył na szatyna bardzo szybko. - A teraz się poddaj. - mówiąc to, jego katana znalazła się na krtani Kiby.
- Kuso... Poddaję się. - powiedział i zacisnął pięści - Wybacz piesku. - zwrócił się do niego. Akamaru zmienił się z powrotem i trącił nosem łydkę pana.
- Zwycięzca, Uzumaki Naruto! - ogłosił Hayate. Naruto nie czekając, użył Hiraishinu i przeniósł się na balkon.
- Jak się czujesz Kuri-san? - zapytał, kucając przy lisie.
- Dobrze. Sasuke-kun jest doskonale wyszkolonym medykiem. - oznajmił.
- Dziękuję Kuri-san. - odpowiedział brunet.
- A wiesz może, jak to się stało? - zapytał blondyn.
- Tak. Widziałem, jak jeden z nich uderzy w Miri i ją odepchnąłem.
- Widziałeś moją przyszłość? - zdziwiła się różowa lisica.
- Tak siostrzyczko. - odpowiedział i pogłaskał ją ogonem.
- Dziękuję za ratunek. - położyła swój ogon na ogon brata.
- Dziękuję za pomoc. - powiedział Naruto - Możecie...
- Przepraszam. - wtrącił się Kakashi.
- Tak Hatake Kakashi? - odezwał się do niego.
- Skąd znasz moje imię? - zapytał zaskoczony.
- Moja moc taka jest, potrafię widzieć tylko minutę w przyszłość. - wyjaśnił Kuri.
- Rozumiem. - powiedział - Ale jak to możliwe, że Naruto może was przywoływać? Przecież Lisi zwój zaginął ponad dwieście lat temu.
- Nie tylko Naruto-kun nas przywołuje, ale również Sasuke-kun. A co do zwoju, to nie mogę odpowiedzieć.
- Rozumiem. - przeleciał wzrokiem po całej czwórce.
- Skoro sobie pogadaliście. - zaczęła Miri - To musimy wracać do naszej krainy.
- Idźcie i jeszcze raz dziękuję. - powiedział Naruto.
- Nie ma za co. - odpowiedział Kuri.
- Pozdrów Kiriego. - powiedziała Miri - I wpadnijcie do nas w końcu.
- Pozdrowię i wpadniemy. - lisy zniknęły. Jeden w zielonym, druga w różowym dymie.
- Sasuke, Naruto. - zaczął Kakashi - Skąd macie zwój Lisów?
- Nie możemy powiedzieć. - odpowiedział Sasuke. Kakashi zamilkł i zacisnął usta.
- Jeszcze trzy walki i do widzenia. - pomyślał Naruto.
- Tak. - zgodził się z nim.
- Dacie radę, jakby co przywołacie lisy. - powiedział Kurama.
- Wiemy, wiemy Aniki.
- Teraz będą walczyć Hyuga. - wtrącił się brunet, spoglądając na arenę.
- Dziewczyna przegra. - podsumował ją blondyn.
- Taa. - zgodził się Uchiha. Hayate ogłosił rozpoczęcie walki i członkowie klanu zaczęli atakować siebie nawzajem. Neji po kilku minutach uderzył Hinatę w szyję, powodując u niej moce obrażenie, ale ona nie poddając się, zaatakowała mimo ran. Końcowym uderzeniem były ciosy w mostek i lewą dłoń. Chłopak zatrzymał przepływ tenketsu. Dziewczyna upadała na kolana i zaczęła pluć krwią. Naruto, kiedy zobaczył, jak dziewczyna pada na ziemię przeniósł się do niej. Hayate ogłosił Nejiego zwycięzcą.
- Nie masz wstydu czy co?! - zdenerwował się blondyn - Jeśli chcesz się przeciwstawić klanowi, to lepiej wybierz inną drogę. - Naruto zaczął leczyć Hinatę. Dziewczyna była bardzo blada i mizernie wyglądała, ale z leczeniem Uzumakiego było coraz lepiej.
- Skąd możesz wiedzieć, jak się czuję? - zdenerwował się Neji.
- Kyuubi. Połącz fakty o mnie i zachowaniu innych. - powiedział cicho, tak aby Hayate tego nie usłyszał. Chłopaka zamurowało i zbladł.
- Ty masz w sobie...
- Tak. Więc teraz się ogarnij, durniu. - powiedział i spojrzał na dziewczynę - Hinata?
- Co się stało? - zapytała ledwie słyszalnie.
- Nic takiego. Medycy cię wezmą. - powiedział z ulgą blondyn.
- Dziękuję Naruto-kun. - Naruto spojrzał ostatni raz na Nejiego i przeniósł się na balkon.
- Po co to zrobiłeś? - zapytał Kurama?
- Dla zmydlenia oczu gapiów. - odpowiedział w myślach i się uśmiechnął.
- Dobry pomysł. - odezwał się Sasuke - Dobrze, że jeszcze dwie walki i koniec tego teatrzyku.
- O tak! Teraz Shikamaru i ta z Dźwięku. - pomyślał i spojrzał na arenę. Walkę wygrał Shikamaru, łapiąc przeciwniczkę w swoją technikę cienia i cofnął ją pod ścianę. Schylił się do tyłu. Dziewczyna wykonała ten sam gest i uderzyła potylicą w ścianę. Spowodowało to pozbawienie jej przytomności. Ostatnia walka odbyła się między Temari, a TenTen. Temari wiatrem, który spowodowała machnięciem wachlarza, odbiła bronie każdego rodzaju, jakie TenTen w nią skierowała. Szatynka oberwała nimi i zaczęła spadać z dużej wysokości. Blondynka podłożyła wachlarz pod jej plecy, na który spadła. Walkę wygrała Temari. Sędzia ogłosił koniec walki i poprosił, aby każdy wygrany uczestnik pojedynku zszedł na arenę. W tej samej chwili, jak to mówił, obok niego przybył Hokage.
- I tak moi drodzy zakończyliśmy eliminację. - powiedział Sarutobi - Teraz młodzieży macie miesiąc na opatrzenie ran, odpoczynek. Treningi i strategie, jakie wymyślicie na danego przeciwnika, będą dobrze przemyślane. Dziękuję. - zakończył i udał się w stronę wyjścia. Naruto i Sasuke nie czekając na żadne słowa Kakashiego i Sakury przenieśli się do rezydencji Uchiha.
- Koniec! - wykrzyknął Naruto i rzucił się na sofę. Sasuke widząc to, zaśmiał się.
- Kurama-san?
- Tak Sasuke? - odpowiedział lis, pojawiając się w swojej ludzkiej postaci.
- Poradzisz sobie z tym? - zapytał.
- Oczywiście, że sobie poradzę. Ototo wstawaj i szykuj się. - zwrócił się do Uzumakiego.
- Tak jest! - powiedział, markując salutowanie. I tak po dwóch godzinach byli gotowi, zmęczeni dniem udali się łóżek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro