Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Powrót

Zegar wskazywał szóstą rano, kiedy chłopcy zbudzili się. Wstali z futonów, umyli się i ubrali. Obaj zeszli na dół do kuchni.

- O! Dzień dobry Tsunami-san, Tazuna-san. - przywitał się Naruto z gospodarzami.

- Witajcie. - powiedziała i uśmiechnęła się - Jak się spało?

- Dobrze. Dziękujemy. - odezwał się Sasuke.

- Głodni? - spytała z uśmiechem.

- Jak wilki. - odpowiedział blondyn. Kobieta się zaśmiała.

- I to rozumiem. - Tsunami po kilku minutach podała chłopcom śniadanie.

- Cześć mamo, dziadku. - przywitał się Inari, ziewając przy okazji.

- Dzień dobry synku. Siadaj. Zaraz ci podam śniadanie. - powiedziała i w tej samej chwili do kuchni weszła Sakura i zaraz po niej Kakashi. Przywitali się i usiedli przy stole. Po śniadaniu Tsunami zrobiła herbaty.

- Tazuna-san? - zapytał, patrząc na wiszące zdjęcie.

- Tak Naruto?

- Dlaczego na tym zdjęciu jedna osoba jest wydarta? - wskazał ramkę na ścianie.

- Bohater wioski. - odpowiedział, pochylając twarz ku blatowi stołu.

- Rozum...

- Bohaterowie nie istnieją! - wykrzyknął chłopiec i zerwał się, stając na ziemi - Po co oni są, skoro tylko umierają! - gdy wypowiedział te słowa, uciekł z kuchni. Prawie wszystkich zaskoczyło zachowanie dziecka, ale Sasuke i Naruto ze stoickim spokojem patrzyli, jak wybiega.

- Inari! - zawołała Tsunami - Tato miałeś nic nie mówić o nim w jego obecności. - już wstawała, ale Naruto podniósł dłoń.

- Proszę się nie fatygować, ja z nim porozmawiam. - i udał się w ślad za chłopcem.

- Ale...

- Naruto wie, co robi Tsunami-san. - odezwał się Sasuke.

- Jak to? - usiadła z powrotem.

- Ja i on mieliśmy nieciekawe dzieciństwo i was dokładnie rozumiemy. - wyjaśnił - Poradzi sobie.

- No dobrze...

- Spokojnie. - wtrącił się Kakashi - Wiem, co ci chłopcy przeszli. Spokojne, Naruto doskonale wie co robić.

- No dobrze. - kobieta z powrotem usiadła na krześle. A tymczasem Naruto.

- Co robisz? - zdziwił się lis zachowaniem chłopca.

- Idę do bachora. - pomyślał blondyn.

- Zostaw go. Wypłaczę się i mu przejdzie. - ziewnął.

- Inari? - zapytał chłopca, pukając do drzwi i ignorując słowa lisa. Przez drzwi słyszał cichutkie łkanie i podciąganie nosem.

- Zostaw mnie! - krzyknął poprzez łzy.

- Na pewno dobrze robisz? - zapytał się Kurama.

- Nie wiem, ale trzeba mu do rozumu wlać trochę oleju. - odpowiedział w myślach i złapał za klamkę. - Przekonam go, że bohaterowie giną, ale zawsze są z nami.

- Rób, jak uważasz Ototo. - westchnął.

- Nie. Wchodzę. - otworzył drzwi i w jego stronę poleciała mała, metalowa piłka, którą złapał bez trudu.

- Wynocha! - krzyczał i rzucił się na niego z mały piąstkami. - Zostaw mnie!

- Inari! - wrzasnął i złapał go za dłonie, patrząc w jego oczy. Chłopiec wystraszył się i umilkł - Posłuchaj mnie, dzieciaku. - zaczął i uklęknął przed nim - Wiem, co czujesz, a w ogóle ja rodziców nie mam. - dokończył szybko, gdyż mały już chciał coś powiedzieć - Wioska mnie nienawidzi, nie wiem, dlaczego. - pominął ważny fakt - Ale wiem tylko, że mój ojciec i moja mama byli wielkimi shinobi. Uratowali mnie, kiedy byłem niemowlęciem. Poświęcili za mnie własne życie, by mnie ocalić. Jednocześnie ocalili moją wioskę, w której teraz mieszkam przed zniszczeniem. Są bohaterami. Wszyscy ich miło wspominają. - chłopiec słysząc to, przestał płakać i rozluźnił ciało. Naruto czując to, puścił jego dłonie, ale przeniósł je na jego chude ramiona. - Oprócz tego mój przyjaciel stracił cały swój klan. Na własne oczy widział swoich zamordowanych rodziców oraz sprawce tego. A najgorsze dla niego było to, że ów człowiek czynu był dla niego wzorem do naśladowania. - Inari otworzył szeroko oczy z zaskoczenia.

- Ten czarnowłosy chłopiec? - zapytał cichutko, a blondyn kiwnął głową. - Czy on go nie lubi?

- Wręcz przeciwnie szanuje go, bo poznał prawdę i przyczynę tego czynu. Tak jak moi rodzice uratował wioskę przed wojną domową. Prócz tego kocham moich zmarłych rodziców, chociaż ich nie znam. Mogę powiedzieć, że Sasuke miał o wiele gorzej od nas, ale nie poddał się i nie popadł w nienawiść. - odpowiedział i delikatnie się uśmiechnął - A teraz mnie posłuchaj uważnie Inari, jeśli ten mężczyzna był dla ciebie ważny i kochałeś go... Nie skreślaj tej osoby i uczuć do niej. Widzę, że był dla ciebie, jak i twojej rodziny bardzo ważny... Ba! Dla całej wioski był bohaterem, a ten cały Gato zginie. Obiecuję ci to. - powiedział i szeroko się uśmiechnął.

- Obiecujesz? - potwierdził, pociągając nosem.

- Tak. - powiedział pewnie.

- Łagodnyś. - stwierdził Kurama.

- A się zamknij rudzielcu. - pomyślał i uśmiechnął się pod nosem.

- Naruto?

- Słucham?

- Dlaczego jesteś taki szczęśliwy, skoro twoi rodzice zginęli, a wioska nienawidzi? - zapytał.

- Oni nie zginęli. - położył swoją dłoń na sercu. - Są tutaj. Cały czas. - chłopiec spojrzał na nią i szeroko się uśmiechnął. Powtórzył gest, zamykając przy tym oczy.

- Przepraszam tatusiu. - szepnął - Kocham cię.

- Dobrze. - wstał z klęczek - Inari, wracamy?

- Tak. Dziękuję i przepraszam za swoje zachowanie.

- Nic nie szkodzi. - powiedział, głaskając go po głowie i obaj wrócili do kuchni.

- Inari! - Tsunami przytuliła chłopca.

- Przepraszam mamo. Obiecuję, że już nigdy nie będę płakać z tego powodu.

- Och, kochanie. - kobieta westchnęła czule i pocałowała w czoło chłopca.

- Co mu powiedziałeś? - zapytał Tazuna.

- Trochę mu opowiedziałam o sobie i Sasuke. - wzruszył ramionami.

- Trochę? - pomyślał Sasuke.

- Oj tam. - odpowiedział i popatrzył na niego z uśmiechem, czającym się na ustach.

- Łagodnyś. - powtórzył słowa Kuramy i klepnął go po ramieniu.

- To samo mu mówiłem. - wtrącił się lis.

- Och, obaj się zamknijcie! - westchnął, ale oni tylko się roześmiali - Idioci... - i tak ich mała sprzeczka została przerwana.

- Dobrze młodzieży. - odezwał się Tazuna - Ruszamy na budowę. Zegar dobija ósmą.

- Hai! - potwierdzili chłopcy.

- A my idziemy dalej ćwiczyć. - powiedział Kakashi.

- Dobrze sensei. - i wstali z krzeseł. Cała piątka wyszła z budynku, uprzednio żegnając się z kobietą i chłopcem.

- Do zobaczenia wieczorem Sasuke-kun i Naruto. - pożegnała się dziewczyna i pomachała. Każdy rozszedł się w swoje strony. Po godzinie marszu Uchiha i Uzumaki wraz z Tazuną doszli do nieskończonego mostu.

- Dobra dzieciaki. - powiedział starzec - Wiecie, co macie robić?

- Tak. - odezwał się Sasuke - Mamy pilnować, żeby nic się panu nie stało.

- Dobrze, to ja idę. - chłopcy usiedli pod jednym z drewnianych filarów.

- Sasuke? - odezwał się blondyn w myślach, spoglądając na plac budowy i morze - Aniki?

- Co tam?

- Hym?

- Zastanawiam się, jak porozmawiamy z Gaarą i Shukaku. - powiedział Namikaze.

- Masz trochę racji. - westchnął i zamyślił się.

- Trzeba wymyślić jakiś plan. Skoro ma być Egzamin na Chunina w Liściu. - Sasuke zaczął rozmyślać nad planem.

- Hymm... - zamyślił się blondyn - Może by tak normalnie pogadać?

- Ja też tak uważam. - zgodził się z nim Uchiha.

- Ale w jakim momencie? Wątpię, aby był sam. - powiadomił ich, łapiąc się za kark.

- Tak to jest pewne...

- Kurama-san egzamin jest etapowy? - przerwał mu Sasuke.

- Zapewne taki będzie. - odpowiedział - Ale nie...

- Chodzi o to, czy jeden z etapów jest typowo na przetrwanie? - zapytał Naruto, przerywając Kuramie, który warknął. Chłopiec podłapał, do czego pije Sasuke i podchwycił myśl.

- Dokładnie Naruto. - uśmiechnął się, mówiąc na głos, szeptem. - Jeśli chodzi o Konohę, to będzie jakiś las. - dokończył w myślach.

- Wtedy po prostu odciągniecie go od reszty i porozmawiacie. - odezwał się lis - Doskonały pomysł Sasuke. - pochwalił chłopca. Ich rozmowa trwała do popołudnia.

- Spójrzcie na Tazunę i tego mężczyznę. - powiedział nagle Naruto, wskazując podbródkiem na nich.

- Tazuna... - odezwał się mężczyzna.

- Co tam? - mężczyzna ściągnął kask z głowy.

- Długo nad tym myślałem Tazuna... - zaczął niepewnie - Ale chyba zrezygnuje z pracy...

- Giichi... Przecież....

- Tazuna. - przerwał mu - Boję się, jeśli Gato odkryję, że ci pomagam, skrzywdzi moją rodzinę. Nie chcę tego! - podniósł odrobinę głos.

- Giichi, jeśli nie skończymy tego mostu... - powiedział - To nigdy się od tego durnia nie uwolnimy.

- Wiem Tazuna, ale zrozum...

- Rozumiem. - popatrzył na słońce - Jest popołudnie. Koniec pracy na dziś. - rzekł, odwracając się do niego plecami - Giichi jutro nie musisz przychodzić do pracy - powiedział, poprawiając swój żółty kask i odchodząc.

- Ciekawe. - odezwał się Kurama, po chwili - Przydałoby się go zabić.

- Popieram, ale kiedy by to zrobić? - zgodził się blondyn z nim.

- Długo czekać na pewno nie będziemy.

- Co masz na myśli Kurama-san? - zapytał się Sasuke.

- To, że kiedy Zabuza przegrał z wami, Gato się wściekł i zagroził, że jeśli nie wypełni rozkazów, to go zabije.

- Ta jasne. - prychnął blondyn - Gato dla Zabuzy, to robak pod jego butem.

- Racja. - Sasuke przyznał mu rację - Ale zapewne nie odpuści sobie widowiska i pojawi się z całą swoją śmierdzącą bandą.

- Dokładnie. Wystarczy czekać. - powiedział lis, ziewając - Skoro to już wszystko, to idę spać.

- Aniki, tobie wiecznie chce się spać. - jęczał blondyn.

- Zamknij się smarku. - zganił go - Gdybym wiecznie spał, to byś nie umiał tego, co teraz. - Naruto zgaszony przez lisa, więcej się nie odezwał. W tym czasie podszedł do nich starzec.

- Na dziś koniec. - skierował do nich słowa - Wracamy.

- Hai! - Obaj szybko wstali i udali się w stronę domu. Cała trójka milczała. Chłopcy rozmyślali o planie i Gato, a Tazuna o moście i ich przyszłości. Kiedy wrócili do domu, na stole stał przygotowany ciepły posiłek. Cała trójka ściągnęła buty.

- Wróciliśmy! - odezwał się Tazuna, przekraczając próg kuchni.

- Witam. - przywitała się - Siadajcie.

- Dziękujemy. - odpowiedział Naruto i cała trójka zaczęła jeść posiłek.

- Jak budowa? - zapytała po kilku minutach.

- Giichi odszedł. - powiedział z pochyloną głową.

- Kolejny. - westchnęła i w tym momencie wszedł Kakashi, wraz z Sakurą.

- Dzień dobry. - przywitał się.

- Kakashi-san, Sakura. - Tsunami zwróciła się do nich - Proszę, siadajcie. Zaraz podam obiad.

- Dziękujemy. - odezwała się różowo włosa, nalewając z dzbanka sobie i senseiowi herbatę.

- Sasuke, Naruto. - Hatake zwrócił się do chłopców. Skłonił dziewczynie w podziękowaniu - Jak zadanie?

- Żadnych komplikacji. - odpowiedział Sasuke, Kakashi kiwnął głową i zaczął cichą rozmowę z Tazuną.

- Sakura, jak tam trening? - zagadnął ją Naruto.

- Ciężko, ale udało mi się wejść prawie na sam czubek. - powiedziała zadowolona z siebie, a w jej głosie było słyszeć nutkę dumy i zmęczenia.

- W takim razie gratki. - uśmiechnął się szeroko.

- Dziękuję. Jak było na moście? - upiła łyk herbaty.

- Spokojnie, ale odszedł jeden z robotników. - odpowiedział.

- Rozumiem. To przez tego Gato. - powiedziała wzburzona. - Powinien ponieść odpowiednią karę. Widziałam dziś targ i ulice. Ludziom jest okropnie ciężko. Brakuje im jedzenia. - westchnęła cicho i smutno.

- Tak, to prawda. Musimy coś z tym zrobić. Prawda Kakashi-sensei? - zwrócił się do niego blondyn. Wiedział, że wszyscy się im przysłuchują.

- Tak, masz rację Naruto. Tylko pytanie, jak to zrobić?

- Łatwo. - odezwał się Sasuke.

- Co masz na myśli? - zapytał Tazuna?

- Odnaleźć kryjówkę i go zabić. - powiedział chłodno i z opanowaniem.

- W końcu będzie zabawa. - szepnął blondyn i zatarł dłonie. Sasuke widząc jego reakcje, nie mógł się nie uśmiechnąć.

- Chłopcy! Nie pozwolę wam walczyć z ludźmi Gato! - skarcił ich Kaszalot - Przecież...

- Och, sensei. - przerwał Naruto - Nie tak łatwo nas pokonać. - odpowiedział spokojnie.

- Ale... - nie dawał za wygraną.

- To prawda. - tym razem przewał Sasuke - Sensei wie, jacy jesteśmy.

- Nie! - podniósł lekko głos - Jesteście jeszcze dziećmi, które...

- Których wioska nienawidzi i na każdym kroku próbuje zabić! - odpowiedział Naruto zimnym jak lód głosem. Kakashi zamilkł, zszokowany jego słowami - Sasuke idziemy. - odparł chłodno - Muszę coś rozwalić. - dodał w myślach.

- Rozumiem cię. Przepraszamy. - powiedział Uchiha. Chłopcy wyszli i udali się w stronę pobliskiego lasu, kiedy weszli jego głąb, przed geninami pojawił się Kyuubi wielkości dużego psa.

- Dobrze mu odpowiedziałeś mały. - odezwał się Kurama.

- Zgadzam się. - powiedział na głos Sasuke.

- Wybaczcie mi. - powiedział ze skruchą w głosie blondyn. - Trochę mnie poniosło.

- Nie przepraszaj Ototo. Może potrenujecie? - zaproponował lis.

- To nawet dobry pomysł. - stwierdził Sasuke - Naruto, co ty na to?

- Zgadzam się. Równowaga ekstremalna? - lis i Uchiha zaśmiali się i w trójkę udali się nad jezioro. I tak do późnego wieczora ćwiczyli. Całe złe napięcie zeszło z chłopców, razem z potem i zmęczeniem. - Kakashi tu idzie. - powiadomił ich Naruto, utrzymując równowagę na wodnej włóczni - Kurama znikaj.

- Czego on chce? - zapytał, będąc już w klatce.

- Zaraz się dowiemy Aniki. - mruknął.

- Kakashi-sensei! - krzyknął Sasuke - Proszę wyjść.

- Dobrze, dobrze. - powiedział, wychodząc zza drzew - Jak zwykle czujni.

- Tak. - odpowiedział chłodno Naruto.

- Chciałbym was przeprosić za moje zachowanie. Przepraszam. - oznajmił szczerze, czym zdziwił chłopców.

- A to ci heca. - odezwał się zaskoczony lis.

- Przyjmujemy je. - powiedział Sasuke, który zeskoczył z włóczni, razem z nim Naruto.

- Skoro wszystko gra, to może wrócicie już? Jest późno. - stwierdził.

- Która godzina? - zapytał Sasuke, kiedy blondyn ich wysuszył.

- Grubo po dziesiątej. - odpowiedział spokojnie z rękami w kieszeniach granatowych spodni.

- Dobra, dattebayo! - powiedział Naruto - Chyba się za siedzieliśmy.

- Taa, zgadzam się. - potwierdził Uchiha, rozmasowując kark.

- No to chłopcy. Wracamy? Tsunami-san zrobiła pyszną kolację. - Chłopcy kiwnęli głowami i ruszyli do domu. I tak po około godzinie, wykapani i najedzeni wrócili do pokoju. Po kilku minutach do ich pokoju zapukał Hatake.

- Mogę? - zapytał Kaszalot.

- Tak sensei. - odezwał się Naruto.

- O co chodzi? - zapytał tym razem Sasuke.

- Jutro pójdziemy o siódmej rano na teren budowy. - powiadomił ich.

- Wszyscy? - zdziwił się.

- Tak. - potwierdził - Szczegóły, co do jutrzejszego zdania dostaniecie już na miejscu.

- Hai! - odpowiedzieli jednocześnie.

- No to miłej nocy. - i wyszedł z pokoju.

- Hym... - zamyślił się na chwilę blondyn.

- Co tam Naruto?

- Ciekawe, co tam u Zabuzy?

- Pewnie knuje zemstę na dwóch bachorach, co go pokonały. - obaj buchnęli śmiechem.

- Co insynuujesz? - zapytał, zaciekawiony ich konwersacją Kurama.

- To, że pora, by go już odwiedzić. - odpowiedział z szerokim uśmiechem blondyn.

- Zgadzam się. Kiedy? - położył się na futonie.

- Jutro się tym zajmiemy. Teraz idźcie spać. - powiedział - Musicie odpocząć.

- Dobrze. - odpowiedzieli jednocześnie i ułożyli się w futonach. Kiedy nastał nowy dzień, cała drużyna, wraz z Tazuną pożegnała się z resztą domowników i ruszyła na most. Po godzinie marszu stanęli na budowie. Tazuna skierował się do składziku po kask i narzędzia.

- Dobra, Kakashi-san cały plac budowy jest wasz. - powiedział, kiedy wrócił.

- Dobrze. Dzieciaki. - zwrócił się do nich - Sasuke i Naruto. Wy sprawdzacie lewy brzeg. Ja i Sakura, zajmiemy się prawym. - rozdał zadania, wszyscy kiwnęli głowami na znak zrozumienia - Wołajcie, jeśli coś zobaczycie.

- Hai! - odpowiedzieli i drużyny ruszyły w swoje strony. Chłopcy patrolowali most od dwóch godzin, ale nic się nie działo.

- Mam dziwne przeczucie... - odezwał się po chwili Kyuubi.

- Ja też. - pomyślał Sasuke.

- Myślę, że dziś albo jutro zaatakują. - powiedział lis.

- Cholera! - wrzasnął Naruto w myślach.

- Co jest? - zaniepokoił się Uchiha.

- Jeśli dziś zaatakują, to zajmą się rodziną Tazuny-sana. - wyjaśnił.

- Naruto trzeba powiedzieć Hatake.

- Zgadzam się. - powiedział Sasuke - Jeśli to dziś, to są w niebezpieczeństwie.

- Idź Naruto. - ponaglił go lis.

- Idę. - i ruszył biegiem w stronę Sakury i Kakashiego - Sensei! Sakura! - krzyknął.

- Naruto, co się stało? - zaniepokoił się Kaszalot.

- Sasuke i ja mamy dziwne przeczucie, że Zabuza dziś albo jutro zaatakuje. - powiedział szybko.

- Po czym to zgadujesz? - zmarszczył brew.

- Nie wydaje się wam, że jest od kilku dni zbyt cicho i spokojnie? - podsunął myśl.

- Prawda... - powiedział po chwili zamyślenia - Ale skąd to wiesz?

- Zabuza nienawidzi przegrywać. Zaatakuje, jak tylko zyska pełnie sił.

- Cholera! Trzeba zabezpieczyć...

- Tsunami-san i Inari! - przerwała wstrząśnięta Sakura - Oni są w niebezpieczeństwie. Przecież Tazuna-san jest szefem budowy.

- Jednak ona ma coś w tej głowie... - powiedział lis, zaskoczony bystrością zielonookiej.

- Taa. Potrafi zaskoczyć. - pomyślał Sasuke. - Naruto powiesz im, że sprawdzisz, co u nich się dzieje.

- Dobrze. - kiwnął mentalnie głową.

- Bądź przekonujący, że musisz iść sam. - polecił mu.

- Kakashi-sensei pójdę sprawdzić, co u nich. - powiedział spokojnie, a w głośnie była pewność.

- Samego cię nie puszczę...

- Sensei musi zostać i bronić Tazuny, jeśli Zabuza i jego towarzysz, tu się zjawią. Sasuke sam sobie nie poradzi z nim. - przerwał, patrząc w oko Hatake. Szaro włosy zamyślił się chwilę.

- Dobrze. - zgodził się i sięgnął do jednej z kieszonek przy kamizelce. - Trzymaj. - podał mu mały zwój - Jeśli będziesz miał kłopoty, przegryź palec i przejedź po nim.

- Pańskie psie przyzwańce? - powiedział zaskoczony.

- Skąd... Mniejsza, tak ten zwój służy dla osób pośrednich, którzy nie wpisali się do głównego.

- Rozumiem. - wziął zwój i schował go do kabury.

- Naruto. - odezwała się cicho dziewczyna.

- Hym?

- Uważaj na siebie. - chłopak kiwnął głową i zniknął, pozostawiając za sobą pomarańczowy błysk.

- Kurwa! - przeklął, widząc pociętego dzika i zranione ostrzem katany drzewa.

- Co się dzieje? - zapytał Kurama.

- Mogę się spóźnić. - pokazał obraz sprzed chwili.

- Cholera! - pomyślał Sasuke. - Jednak to prawda.

- Jak tam u was? - zapytał blondyn.

- Na razie spokojnie, ale już nie długo. - odpowiedział.

- Jestem prawie na miejscu. Odezwę się za chwilę.

- Dobrze. Uważaj, nie wiesz kto to. - powiedział Kurama.

- Zrozumiano. - odpowiedział Naruto z nutką radości w głosie.

- Z czego rżysz? - westchnął.

- Że w końcu coś się dzieje. - odpowiedział zadowolony.

- No w sumie racja. - Obaj, chociaż się nie widzą, to szeroko się uśmiechnęli.

- Ech, co ja z wami mam. - westchnął lis i chłopcy wybuchli w myślach radosnym śmiechem.

- Jestem. Wyczuwam dwie obce chakry. - powiadomił ich Uzumaki.

- Tylko ich nie zmasakruj. - upomniał.

- Jednego zostaw przy życiu. - pomyślał Sasuke.

- Czemu?

- Mam plan. Później wyjaśnię, jak się z nim zjawisz.

- Dobra. Idę, zaraz wracam tam do was. - powiedział - Kage Bunshin no Jutsu. - szepnął i obok niego pojawił się klon. - Słuchaj, przyjdzie do ciebie Inari i jego matka. Chroń ich.

- Hai. - odpowiedziała replika. Naruto wyciszył chakrę do zera i bezszelestnie ruszył w stronę domu.

- Bierz ją. - powiedział jeden ze zbirów. - Gato ją chce.

- Dlaczego ja? Sam ją weź. - warknął na towarzysza.

- Mamo! - krzyknął chłopiec - Zostawcie ją!

- Inari! - wrzasnęła kobieta - Uciekaj! - blondyn usłyszał krzyk Tsunami i śmiech jednego ze zbirów.

- Może by tak smarkacza wziąć? - zwrócił się do towarzysza.

- Nie! - wrzasnęła - Odgryzę sobie język i się zabiję. Gato chce mnie. Zostawcie mojego syna.

- Kurwa, twarda suka. Co nie Kazu? - zaśmiał się, niski i szczupły mężczyzna.

- Taa. - machnął kataną. - Bierz ją. Smarkacza zostaw. - powiedział. Potężnie zbudowany opryszek ruszył do kobiety.

- Inari uciekaj! - błagała i nalegała.

- Nie zostawię cię! - chłopiec stanął między kobietą, a Kazu.

- Uparty gówniarz. - wielki umięśniony oprych kopnął chłopca, który poleciał w ścianę. Zsunął się po niej nieprzytomny.

- Inari! - ten sam tęgi zabójca wziął kobietę na ręce.

- Zostaw mnie! Pomo... - Tsunami została uderzona w kark, tracąc przytomność.

- Tak lepiej. - odezwał się Kazu. - Dzięki Sho. - wyszli z budynku i udali się na pomost, na którym pojawił się blondyn.

- Wiecie. - odezwał się Naruto ze spokojem i oglądął swoją katanę - Ja bym na waszym miejscu, ją postawił i odszedł.

- Taki smarkacz, gówno nam zrobi, co nie Sho? - powiedział Kazu. Odpowiedzią na pytanie był śmiech towarzysza. Naruto westchnął i czekał.

- Zabijmy go. - Sho ruszył na chłopca z kataną. Uzumaki zgrabnie uniknął ostrza.

- Więc zostawicie ją, czy... - przerwano my, gdyż Kazu upuścił kobietę i z siłą petardy zaatakował blondyna.

***

Tymczasem na moście Sasuke, Sakura i Kakashi wraz z Tazuną czekali na Naruto.

- Cholera! - przeklął Sasuke, widząc mgłę, która pojawił się znikąd, było tak biało, że cała trójka, chociaż stała metr od siebie, nie widziała się.

- Sakura do Tazuny! - rozkazał Kakashi.

- Hai! - dziewczyna ruszyła w stronę starca - Proszę się mnie trzymać. - nakazała, starzec złapał się jej drobnego ramienia.

- Dobrze. - w oddali było słyszeć złowrogi śmiech.

- Witaj smarkaczu. - odezwał się wszystkim znany głos.

- Zabuza. - powiedział Kakashi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro