Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Pierwsze Kłopoty Drużyny Siedem

Kiedy nadszedł nowy dzień i promienie słońca przebijały się przez białe chmury, Naruto, który obudził się pierwszy, spojrzał na Sasuke i Kuramę. W jego głowie objawił się niecny plan. Wstał, jak najciszej jak się dało i skierował się do kuchni. Nalał do dużego garnka wody i na palcach, starając nie uronić ani jednej kropli, zamachnął się i gwałtownym ruchem oblał przyjaciół.

- Naruto! - wrzasnęli jednocześnie. Chłopak ze śmiechu padł na podłogę i zwijał się po niej, trzymając się za brzuch.

- Zemszczę się. Zobaczysz! - warknął lis, otrzepując się.

- Dołączam się do tej zemsty. - powiedział wkurzony, chociaż opanowany Sasuke.

- Wcale, że nie. - zaprzeczył z przerwami na oddech. - To była moja zemsta. - i na powrót padł na brzuch śmiejąc się. Po chwili dołączyła pozostała dwójka.

- Dobra koniec. - oznajmił czarnowłosy - Wysusz nas.

- Jasne. - otarł łzy z kącików. - Onko-fu no Jutsu. - nie minęło dwie minuty, a podłoga, łóżko, futony, no i oczywiście Kurama oraz Sasuke byli w pełni wysuszeni.

- Która godzina? - zapytał, strzepując futro, które stało się za bardzo puszyste.

- Po szóstej rano. - odpowiedział Naruto podchodząc do lisa i go głaszcząc - Jakie mięciutkie. - powiedział i przytulił twarz do boku Kuramy, który westchnął i przewrócił oczami.

- Zostaw mnie. - warknął, próbując uciec.

- Nie. - zaprzeczył, dalej się wtulając. Kurama zaczął się irytować zachowaniem blondyna, użył swoich sześciu ogonów, by odkleić go od siebie. Złapał nimi obie nogi i ręce, dwa ogony owinęły się wokół jego brzucha i klatki piersiowej.

- Sasuke, co mam z nim zrobić? - zapytał, szyderczo się uśmiechając.

- Hym... - zastanowił się - Może by go tak wrzucić do jeziora na dole. Woda jest dwa razy bardziej lodowata niż z kranu. - powiedział, uśmiechając się przy tym szatańsko - Och, bym zapomniał wrzucić go w samych bokserkach. - przypomniało mu się. - Co sądzisz Kurama-san?

- Myślę, że to doskonały pomysł. - Naruto przełknął głośno ślinę i odrobinę pobladł.

- Przepraszam, już będę grzeczny. Naru-chan ładnie przeprasza. - powiedział lekko sepleniąc - Może. - szepnął pod nosem złowrogo.

- Coś mówiłeś? - warknął.

- Nic, nic Aniki. - zaprzeczył szybko i pokręcił głową na boki. Lis zmrużył oczy, ale wypuścił go. Blondyn odetchnął z ulgą. - To może chodźmy do kuchni. - zaproponował. Sasuke wraz z Kuramą zaśmiali się i poszli za błękitnookim. Po śniadaniu i toaletowych czynnościach spakowali i zapieczętowali do kilku zwojów najpotrzebniejsze rzeczy na trasę. W czerwonym zwoju znalazły się ubrania, posłanie i namiot; w czarnym schowali, broń, apteczkę i różne trucizny z odtrutkami; w fioletowym był suchy prowiant i woda. Sasuke zapieczętował w zielonym parę pustych zwojów oraz przybory do pisania. Wszystkie zwoje mieściły się w plecaku Sasuke. Naruto w swoim spakował podręczne rzeczy. Kilka kanapek, suche owoce oraz bambusowe butelki z wodą. Kiedy skończyli pieczętowanie, udali się pod bramę. Mieli jeszcze sporo czasu, więc postanowili udać się tam spacerkiem. Kurama oczywiście przeniósł się zawczasu do klatki.

- Trzeba ustalić plan odnalezienia Itachiego. - pomyślał Naruto i uśmiechnął się lekko.

- Prawda. - zgodził się z nim Sasuke - Ale jak to ustalić? - obaj zamyślili się - Może wyślemy klony do różnych miejsc, wiosek i krajów? - zaproponował.

- Zbliżamy się do bramy. - oznajmił Kyuubi nagle - Szczegóły omówimy na najbliższym postoju. Teraz się skupcie na zadaniu.

- Zgoda. - odpowiedzieli jednocześnie.

- Ohayo Sasuke-kun. - przywitała się, żywo machając. Obok niej był pokaźnej wielkości plecak - Cześć Naruto. - dopowiedziała szybko.

- Cześć. - odpowiedział Naruto, a Sasuke skinął głową. - Kakashi-sensei zjawi się za około pięć minut, pan Tazuna za dziesięć. - powiadomił blondyn, używając zmysłów sensorycznych. Po upływie czterech minut pojawił się Hatake z książką w ręce.

- Yo dzieciaki. - przywitał, unosząc dłoń - Długo czekacie?

- My pięć minut, a Sakura...

- Około dziesięć. - odpowiedziała.

- No to czekamy na klienta. - mruknął. - Sakura nie wydaję mi się, żeby brać taki duży bagaż. Co w nim w ogóle masz? - dziewczyna zarumieniła się i spojrzała szybko na bruneta, po czym zaczęła wymieniać zawartość od dużej ilości ubrań, po biżuterię i kosmetyki. Kaszalot westchnął załamany i opuścił czytaną książkę. - Za ile będzie klient? - zapytał.

- Będzie za jakieś pięć minut. - powiedział Sasuke.

- Świetnie. - powiedział pod nosem - Zaraz wracamy. - po czym złapał Sakurę za ramię i zniknęli w białym dymie. Chłopcy buchnęli krótkim śmiechem, kiedy zniknęli, a potem jeszcze głośniejszym, kiedy wrócili. Sakura była bardzo zawstydzona i zażenowana, wręcz była na pograniczu łez. Na plecach miała trzy razy mniejszy plecaczek. - Chłopcy, to jest wasz cały bagaż? - spojrzał na dwa czarne plecaki.

- Wszystko mamy zapieczętowane w zwojach. - wyjaśnił Sasuke wciąż się uśmiechając.

- O... - zdziwił się. - Dobra, no to czekamy.

- Jak to zapieczętowane? - zapytała ciekawa dziewczyna. - Jak niby namiot spakowałeś?

- Odpowiedź dostaniesz, jak będziemy rozbijać obóz. - odpowiedział jej Naruto. - Sensei? - zwrócił się do Kakashiego - Możemy skakać po drzewach? Nie za bardzo nam się chcę, chodzić w tej spiekocie.

- Dobrze, tylko...

- Się nie oddalajcie. - dokończył za niego.

- Dokładnie. - chłopcy zgromadzili chakrę w nogach i jak ze sprzężny wystrzeli do najbliższych drzew.

- To teraz możemy szczegóły omawiać. - powiedział Sasuke.

- Wracając, Sasuke świetny pomysł. - stwierdził Kurama - Każdy z klonów musi zmienić się w inną osobę oraz musi się wtopić w otoczenie, tylko...

- Mam! - zawołał Naruto - Lisy mogą nam pomóc. One oprócz tego, że mogą się włamać do różnych miejsc niezauważone, to mogą również zdobyć informacje na temat Itachiego oraz innych Jinchurikich i ich Bijuu. Podejrzewam, że nie będzie go w wioskach tylko na jakimś odludziu.

- Genialne! - wykrzyknął brunet - To może się udać. - lis mu przytaknął.

- Pytanie, kiedy, by rozesłać klony i lisy? - zapytał Naruto.

- Mnie się wydaję, że pierwszy postój będzie odpowiedni. - odpowiedział lis. Sasuke zamyślił się i spojrzał na nadchodzącego Tazunę.

- Słuchajcie, coś mi nie gra w tym starcu. - oznajmił Uchiha - Wydaje mi się, że coś ukrywa. Tylko nie wiem co.

- Czyli trzeba się spodziewać jakiegoś ataku? - chłopak kiwnął głową.

- Tym zajmiemy się, jak nadejdzie. - zakończył Naruto - Trzeba się zastanowić po ile klonów...

- I lisów. - dopowiedział Sasuke z uśmieszkiem.

- Trzeba wysłać. - dokończył Uzumaki, patrząc zirytowanym wzrokiem na Sasuke.

- Wydaje mi się, że do Głównych Wiosek po trzy klony i dwa lisy.

- Dobry pomysł. - zgodzili się po zastanowieniu.

- A do mniejszych wiosek typu właśnie Kraj Fal, to po jednym klonie, ewentualnie dwóch i jeden lis. - zaproponował czarnowłosy.

- Wracajmy, bo jeśli ten starzec coś ukrywa... Lepiej być przygotowanym. - odezwał się blondyn - Resztę ustalimy na postoju. - Sasuke kiwnął głową, a Kurama przytaknął. Chłopcy wrócili do reszty. Po przywitaniu się z klientem wszyscy ruszyli nieśpiesznie w drogę. Po sześciu godzinach marszu Naruto wyczuł nieznajomą chakrę niedaleko od nich.

- Wyczuwam wrogą chakrę. - oznajmił w myślach.

- Widzisz tę kałużę? - Naruto kiwnął głową - Dawno nie padało. Powiedzieć senseiowi?

- Tak.

- Sensei? - zwrócił się do niego.

- Tak Sasuke?

- Piękna pogoda dziś wskazał kątem oka na kałużę. - Kakashi zrozumiał aluzję i kiwnął głową.

- Wiem, zauważyłem to, tylko mam nadzieję, że nie będzie padać. - powiedział, chowając książkę. Zwolnił krok, by wyrównać się z Tazuną, a Sasuke wrócił do Naruto.

- Gotowy? - zapytał go blondyn. Chłopak tylko kiwnął głową i uśmiechnął się. Wtedy łańcuch owinął się wokół Kakashiego i go zgniótł.

- Sensei! - wrzasnęła przerażona Sakura.

- Pierwsza ofiara. - powiedział bandyta.

- Nic mu nie jest. - uspokoił ją szeptem Sasuke.

- Hej! - odezwał się Naruto - Może zmierzysz się ze mną, idioto, dattebayo!?

- Druga ofiara. - powiedział, wskazując w stronę blondyna.

- Sasuke! - zawołał go. - Bierz tego drugiego. - Wtedy pokazał się Kakashi.

- Jasne. - i ruszył na drugiego przeciwnika.

- Zajmiemy się nimi. - powiedział Naruto, walcząc ze swoim przeciwnikiem - Niech sensei chroni klienta razem z Sakurą.

- Ale...

- Damy radę. - przerwał i natarł na przeciwnika, kiedy nagle on wystrzelił w stronę Sasuke pazur.

- Ty... - i za pomocą Hiraishinu złapał łańcuch, ale jedno z ostrzy skaleczyło mu nadgarstek. - Walczysz ze mną. - warknął na niego.

- Naruto łańcuch jest zatruty. - powiadomił go.

- Wiem. Czuję działanie osłabiające.

- Powstrzymam truciznę. - powiedział.

- Dzięki. - Naruto wyciągnął metalową nić i z pomocą kunaiów związał przeciwnika, kiedy został unieruchomiony. - Sas wyładowanie, proszę .- Sasuke, złożył pieczęcie do uwolnienia błyskawicy. Strumień przeszedł przez drut i poraził bandytę.

- Chyba twój towarzysz jest niezdolny do walki. - powiedział brunet i uśmiechnął się sadystycznie. Czarnooki użył tej samej metody, co Naruto, tylko że przywiązał obu do pnia - Sprawa załatwiona.

- Tylko skąd tu zbiegli chunini z Kirigakure? - powiedział Naruto, kiedy lepiej im przyjrzał.

- Wiecie, kim są? - zdziwił się Kakashi.

- To Gozu i Meizu. Inaczej zwani Demoniczni bracia. - powiedział - Są w książeczce bingo*. - wyjaśnił i pokazał ów przedmiot, wyciągając ją z kieszeni na udzie.

- Oni działają na zlecenie. - zamyślił się Sasuke - Tazuna-san, nie ukrywa pan czegoś przed nami? - skierował pytanie do starca, który spiął się lekko.

- Ja... - zbladł nagle - Nasz kraj jest bardzo biedny. - oznajmił cicho.

- Ponieważ? - dopytał blondyn.

- Gato. - odpowiedział po chwili.

- Gato?! - zdziwił się Naruto.

- Wiesz, kim on jest? - zapytał zaskoczony reakcją chłopca.

- Gato, bezwzględny i okrutny biznesmen. - wyjaśnił Sasuke - Lubi krwawe interesy. Wynajmuje sporo zabójców. Ich pewnie też. - wskazał na demonicznych braci - Pytanie tylko, dlaczego w waszym kraju?

- Nasz kraj dobrze prosperował poprzez handel morski. - zaczął opowiadać - Kiedy zjawił się Gato, zatrzymał handel. Zaczęła się biedota i głód. Nie mogliśmy wezwać pomocy, bo groziła nam śmierć. Mnie się udało przemknąć, ale jak widać... Szukają mnie.

- Rozumiem. Nie mogłeś zapłacić za misje rangi A, prawda? - starzec kiwnął głową i schylił ją ze wstydu.

- Zaczyna zmierzchać. - wtrącił się Naruto - Powinniśmy znaleźć schronienie.

- Racja. - zgodził się z nim Kakashi.

- Nie daleko słyszałem rzekę. Może tam? - zaproponował. Wszyscy zgodzili się z tym pomysłem.

- Ale co z nimi? - zapytała Sakura.

- Ja się tym zajmę. - odpowiedział Naruto i podszedł do braci - Zaraz będę, tylko podrzucę ich Hokage. Sasuke. - zwrócił się do przyjaciela - Idźcie w tamtym kierunku. - wskazał ścieżkę w lesie.

- Dobrze. - i tak Naruto przeniósł się przed biurko Hokage, a reszta grupy udała się we wskazanym kierunku.

- Dobry wieczór Staruszku. - przywitał się z szerokim uśmiechem.

- Naruto?! - wrzasnął zaskoczony widokiem chłopca i jego "kolegów". Przez nagłe pojawianie się w gabinecie, Hiruzen strącił cały stos dokumentów. - Kim oni są?

- Demoniczni bracia z Kirigakure. Zapłatę dasz, kiedy wrócimy z misji. Kage Bunshin no Jutsu. - wypowiedział i przed nim pojawiły się trzy klony.

- Naruto. - odezwał się zaniepokojony - Problemy z misją?

- Nie i nie wysyłaj pomocy. Sprawa załatwiona. Wyjaśnimy, jak wrócimy. Zostawiam ci ich. Klony znikną, kiedy ich zamkniesz. To dobranoc. - pożegnał się i sam zniknął, zanim Sarutobi cokolwiek powiedział. - Jestem. - pojawił się obok Sasuke. - O! Znaleźliście jaskinię. Fajnie.

- I jak? - zapytał Kakashi.

- Sprawa załatwiona. Tylko będzie trzeba uwzględnić to w raporcie. - oznajmił z uśmiechem, na co mężczyzna skinął głową, że zrozumiał - Sensei?

- Tak? - mruknął zamyślony.

- Ja i Sasuke weźmiemy się pierwszą wartę. Zgoda? - zapytał.

- Sasuke. - zwrócił się do chłopca - Naruto oberwał zatrutym pazurem. Zajmij się nim.

- Dobrze. - powiedział, a blondyn westchnął, bo usłyszał słowa lisa.

- No dobrze. - zgodził się. Nie minęła godzina, jak wszyscy prócz chłopców położyli się spać. Sasuke opatrzył rankę i pozbył się trucizny, podając Naruto odpowiednią odtrutkę. - Dobra. Zaczynamy. - odezwał się po dwóch godzinach warty Naruto. Kurama pojawił się w pomniejszonej wersji.

- Dobrze. Naruto stwórz dwa klony. - powiedział Sasuke, do blondyna - Niech jeden zmieni się we mnie.

- Kage Bunshin no Jutsu. - szepnął i obok trójki pojawiły się dwie repliki. - Zmień się w Sasuke. - powiedział w stronę jednego z nich. - Wy zostańcie i pilnujecie obozu. - klony kiwnęły głowami i wróciły.

- Dobra, idziemy. - powiedział Sasuke. - Technika przywołania zrobi trochę hałasu. - ruszyli w głąb lasu, wpierw przeskakując rzekę. - Chyba tu będzie dobrze. Naruto jak teren?

- Czysto. - oznajmił po kilku sekundach.

- No, to do roboty. - rozkazał Kurama - Mamy cztery Główne Wioski, ale piątą zajmujemy się my, więc dwanaście klonów i osiem lisów. - obliczył.

- Kuchiyose no Jutsu! - zawołał Sasuke, przegryzając kciuk i przed nim pojawiło się osiem lisów.

- Kage Bunshin no Jutsu! - powiedział Naruto i przed nim pojawiły się klony.

- Moi drodzy. - zwrócił się lisów. - Witajcie.

- Kurama-sama. - zawołał Yang, kłaniając się. - Naruto-kun, Sasuke-kun.

- Witaj Yang. - przywitali się.

- Mam dla was zadanie. - zwrócił się do lisów - Wasza misja będzie polegać na infiltracji. - lisy kiwnęły głowami.

- Cel? - zapytał Kiri.

- Odnalezienie Itachiego Uchihy oraz dostarczenie wiadomości o Jinchuriki i ich Bijuu. Do pomocy będziecie mieć klony mojego sakryfikanta.

- Miejsca? - dopytał Yang.

- Iwa-, Kiri-, Kumo- i Sunagakure. - wtrącił się blondyn, a lis kiwnął łbem.

- Dwa lisy i trzy klony na wioskę. - powiedział Kyuubi - Jeśli znajdzie się coś więcej, meldujcie. - dopowiedział - Wszystko jasne?

- Hai! - odpowiedziały lisy.

- W takim razie rozejść się. - klony wraz z lisami znikały jeden po drugim.

- Witaj Sasuke-kun, Naruto-kun - przywitał się Kiri. - Wiedzę, że zaczęliście działać.

- Tak. - odpowiedział Sasuke.

- Leć już, masz robotę. - powiedział Naruto z uśmiechem.

- Tak. To do zobaczenia dzieciaki. - pożegnał się i razem z klonami ruszył biegiem, znikając z oczu chłopcom.

- Dobrze główne wioski mamy z głowy. - rzekł Sasuke. - Teraz mniejsze. Mamy ich około dziewięć, więc osiemnaście klonów i dziewięć lisów. - obliczył - Naruto? - Uchiha przywołał lisy.

- Wiem. - i przed grupą pojawiła się wyznaczona ilość klonów. - Dobra chłopaki. Waszym zadaniem będzie odnalezienie mniejszych wiosek i szukanie jakichkolwiek pogłosek na temat Itachiego Uchihy lub człowieka z Sharinganem. - powiadomił - Jeśli znajdziecie coś jeszcze, meldujcie poprzez zniknięcie ewentualnie przez ptaki. - klony kiwnęły. Kurama wyjaśniał to samo lisom - Każdy z was ma mieć inną postać. - i wszyscy rozbiegli się w różnych kierunkach.

- Naruto?

- Tak, Sasuke?

- Zrób jeszcze dziesięć klonów. - poprosił.

- Po co? - zdziwił się.

- Nie znamy wszystkich wiosek, a Itachi mógł się gdzieś zaszyć. - powiedział Sasuke.

- W sumie... - Uzumaki stworzył kolejne repliki - Wasza dziesiątka będzie szukała Itachiego w miejscach, gdzie nie ma ludności. Góry, lasy, jaskinie, mogą się zdarzyć też jakieś świątynie. Meldujcie poprzez orły. Bądźcie pod henge. - klony kiwnęły głowami i również pobiegły.

- Teraz tylko czekać na wieści. - powiedział Kurama i zaczął regenerować chakrę Sasuke - Wracajmy. Pora na zmianę warty. Sasuke jak się czujesz?

- Trochę zmęczony. - oznajmił. - Zjem pigułkę uzupełniającą chakrę. - lis kiwnął głową.

- Ja też. Wbrew pozorom trucizna była silna. - zgodził się Naruto, a Kyuubi zniknął.

- Obudzę go. - odezwał się Sasuke wesoło.

- Widzę, że pan jest zadowolony. - powiedział Naruto, drocząc się z przyjacielem.

- A jestem. W końcu znajdę brata i z nim pogadam. - odpowiedział z uśmiechem. - A ty znajdziesz sobie podobnych.

- Też prawda. - zaśmiał się i przeskoczyli rzekę. Sasuke skierował się do namiotu Kakashiego.

- Sensei, proszę się zbudzić. - mówił, potrząsając za ramię śpiącego.

- Dziękuję Sasuke. - odezwał się lekko zaspany. - Kłopoty?

- Nie, graliśmy w karty z nudów. - uśmiechnął się w stronę Kaszalota.

- Rozumiem, idziecie spać. - powiedział, wychodząc z namiotu. - Do rana będę stał na warcie.

- Dziękujemy, to dobranoc. - pożegnał się Naruto, wchodząc do namiotu za Sasuke. Obaj położyli się do śpiworów i zasnęli. Kiedy nadszedł ranek, chłopcy obudzili się pierwsi.

- Dobry dzieciaki. - przywitał się Kakashi, zeskakując z drzewa - Jak się spało?

- Dobrze. - odpowiedział Sasuke - Działo się coś ciekawego?

- Jeśli nie licząc świerszcza na mojej nodze. To nie. - zażartował.

- To może pójdziemy złowić parę ryb? - zaproponował Naruto i zatarł ręce. Poranek był chłodny, ale rześki.

- Dobry pomysł. - zgodził się - Ja obudzę resztę i rozpalę ogień. Naruto podszedł do brzegu i złożył parę pieczęci - Suiton: Suikyu. - woda w rzece zawrzała i ukazała się wodna kula, w której pływały trzy ryby. - Sasuke?

- Już. - powiedział, wyjmując trzy kunaie. Przywiązał do nich linkę i rzucił w ryby, kula rozprysła się, kiedy broń wbiła się w nią - No to mamy trzy sztuki. Kolejne proszę. - Naruto zaśmiał się i stworzył kolejną kulę.

- Nieźle, tym razem cztery. - dowiązał czwarty kunai i powtórzył czynność. Z naręczem rybek, wrócili do obozu. Kakashi z pomocą Sakury przynieśli drewno. Tazuna siedział przy ognisku zamyślony.

- Mamy śniadanie! - zawołał Naruto z uśmiechem i pokazał zdobycze.

- Tak szybko złowiliście je? - zdziwił się Tazuna.

- Naruto, z małą pomocą uwolnienia wody, złapał je, a ja nabiłem na kunaie. - wzruszył ramionami - Trzymaj. - przekazał ryby blondynowi.

- Sasuke odpieczętuj przyprawy, proszę. - chłopak kiwnął głową i zniknął w namiocie.

- Hej Naruto. - przywitała się Sakura. - Co robisz?

- Pozbywał się wnętrzności ryb. - odpowiedział, akurat przecinając kunaiem brzuch.

- Pomóc ci? - zapytała.

- W sumie... - zastanowił się - Trzymaj. - podał jej kunai. - Odetniesz łby?

- Jasne. - Naruto uniósł brew.

- Nie obrzydza cię to?

- Często mamie pomagam w kuchni. - odpowiedziała i gładko odcięła łeb. Blondyn kiwnął głową. - Mogę cię o coś spytać? - zapytała, a chłopak skinął głową.

- Ciekawi mnie, gdzie się tego wszystkiego nauczyliście. Wiem, że książki, ale niektórych rzeczy z ich czy zwojów, nie da się nauczyć. Na przykład ta technika przed chwilą.

- Cóż Sakura, obserwowałem z ukrycia treningi shinobi i jakoś podłapał niektóre techniki. - wzruszył ramionami.

- To musiało ci zająć wiele czasu.

- Prawda, ale jak nie ma się zbytnio przyjaciół, z którymi można było się bawić, to w ten sposób pożytkowałem czas. - skończył z ostania rybą, a Sakura odcięła łeb.

- Przyniosłem, to co chciałeś Naruto. Proszę. - odezwał się brunet i podał mu rzeczy i rożen. Blondyn nadział ryby i dodał przypraw.

- Zanieś je. Ja tu posprzątam. - przekazał je Sasuke.

- Dobra. - czarnowłosy podszedł do ogniska i umocował rożen nad ogniem.

- Przykro mi. - powiedziała smutno, ale Naruto zbył to machnięciem ręki - Pomóc w czymś jeszcze?

- Jak chcesz, to przypilnuj ryb i od czasu do czasu obracaj je, dobrze? - zaproponował.

- Tak! - zawołała i wstała z kamyczków, kierując się do ognia. Naruto znowu użył wodnej kuli i zmył pozostałości po rybach do wody.

- Widzę, że jesteście w świetnych humorach chłopcy. - zauważył Kaszalot. - Coś się stało?

- Jesteśmy zadowoleni, bo w końcu wyszliśmy poza bramy. - skłamał gładko Sasuke.

- Ryby gotowe. - oznajmiła Sakura, próbując kawałek. - Pycha! Naruto to jest świetne. - zawołała.

- Faktycznie. - potwierdził starzec, próbując swoją.

- Nieźle młody. - uśmiechnął się Kaszalot poprzez maskę. - Kto cię nauczył gotować?

- Sam. Kupiłem książkę kucharską i jakoś tak samo poszło. - wyjaśnił i udał lekkie zażenowanie, drapiąc się w kark.

- Robię lepsze. - oznajmił Sasuke, drocząc się z nim.

- Jedz, bo następnym razem dostaniesz sam szkielet. - odbił pałeczkę. Wszyscy wybuchli śmiechem. Po śniadaniu i dogaszeniu ognia, cała grupa ruszyła w dalszą drogę do Kraju Fal.

- Tazuna-san? - zwrócił się do niego Kakashi. - Co zrobiłeś prócz ucieczki, że Gato chce cię zabić?

- Zdecydowałem, że zbudujemy most łączący nas z lądem. - odpowiedział spokojnie i westchnął.

- Rozumiem. - i zamyślił się na moment.

- Padnij! - wrzasnął nagle Naruto i padł na ziemię, uprzednio zagarniając ze sobą Sakurę. Sasuke za to zajął się Tazuną, a Kakashi uczynił to, co reszta. Przyczyną tego był przelatujący miecz, który dokładnie znalazł się nad głowami podróżników. Ów broń wbiła się w pień drzewa. - Kuso! O mały włos. Wszyscy cali? - zapytał, kiedy przykucnął.

- Tak. - odpowiedzieli chórem.

- Kim jesteś? - odezwał się Naruto i spojrzał na przybysza.

- Zaskoczyłeś mnie szczeniaku. - odpowiedział mężczyzna, stając na mieczu. - Że ostrzegłeś ich przed atakiem.

- Zabuza Momochi. - powiedział Sasuke, dobywając broni.

- Znasz mnie? - zaskoczyły go słowa czarnowłosego.

- Demon Ukrytej Mgły, zbieg z Kirigakure. ANBU. - zaczął wyliczać Sasuke - Płatny zabójca, jeden z Siedmiu Władców Miecza. Mam mówić dalej? - zapytał Sasuke, wrednie się uśmiechając.

- Widzę, że wiesz dokładnie, kim jestem, smarku. - powiedział wzburzony, ale posłał zza bandaża oplatającego mu usta uśmiech.

- Całkiem niezłą sumkę można zagarnąć za twoją głowę. - wtrącił Naruto - Sasuke w końcu mamy szansę się zabawić. - spojrzał na niego z szerokim uśmiechem i błyskiem podekscytowania w błękitnych oczach.

- O tak. - uśmiechnął się szatańsko.

- Naruto, Sasuke! - powiedział zszokowany, słowami chłopców - Ten człowiek jest znany z cichych zabójstw.

- Wiemy. - odpowiedzieli jednocześnie z szerokimi uśmiechami.

- Nie pozwolę, żebyście z nim walczyli. - ciągnął dalej jonin.

- Słynny Hatake Kakashi martwiący się o dwójkę gówniarzy. - zakpił Zabuza. - Bachory i tak zginą, jak ty i reszta towarzystwa. - chłopcy tylko westchnęli. Naruto użył Hiraishinu i stanął nad głową Zabuzy. W miejscu, gdzie stał, pojawił się pomarańczowy błysk.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro