11. Początki i Misja rangi C
Słońce przebiło się przez zasłony w sypialni Sasuke i uderzyły swym światłem wprost na jego twarz. Brunet mruknął i odwrócił się od niego. Uchylił lekko oczy, po czym otworzył je całkiem.
- Kurama-san, proszę się zbudzić. - lis otworzył oko.
- Która godzina? - mruknął i ziewnął, przeciągając się jak kot.
- Dochodzi jedenasta. - odpowiedział, patrząc na zegar.
- Czas wstawać. - powiedział - Obudź go. - oznajmił, schodząc z łóżka.
- Naruto, wstawaj darmowy ramen w Ichiraku. - powiedział normalnym głosem, wciąż siedząc na futonie.
- Ramen! Już nadchodzę! - wykrzyknął, siadając prosto na łóżku - Który to był?! - zapytał się, jak spostrzegł postacie.
- Kurama-san kazał mi cię obudzić. - odpowiedział Sasuke, wstając z posłania i biorąc ubrania. Kiedy drzwi do łazienki się zamknęły, Uzumaki spojrzał z wyrzutem na nie, a potem na Kyuubiego.
- Aniki... - jęknął Naruto i już miał wracać do łóżka, by dalej spać.
- Ani mi się wasz wracać do łóżka! - warknął lis - Jest jedenasta. Wstawaj.
- Co? Tak późno? - zdziwił się.
- Wczoraj zużyliście dużo chakry, więc ciało musiało dłużej odpoczywać. - wyjaśnił. Naruto ziewnął głośno i poczłapał do kuchni, przeciągając się. Nastawił wodę na herbatę i wyjął produkty z lodówki potrzebne do śniadania.
- Sasuke mogą być jajka w papryce? - zapytał się chłopca, który właśnie wchodził do kuchni.
- Jasne. Zlituję się i ci pomogę. - powiedział z uśmieszkiem, biorąc czerwoną paprykę, deskę i nóż.
- Dzięki. - mruknął Naruto i posmarował chleb masłem, dodając ser żółty i pomidora oraz zalał herbatę. - Popilnujesz jajek? - czarnooki skinął głową - To ja idę do łazienki. Zaraz wracam. - i już go nie było. Sasuke przez ten czas wbił jajka do plastrów papryki i doprawił je. - Już jestem.
- Proszę. - podał mu talerz ze śniadaniem. Blondyn łyknął herbaty i ze skinięciem głowy podziękował. Złożył dłonie do modlitwy, tak jak Sasuke.
- Itadakimasu. - wyszeptali i po skończonym posiłku Naruto pozmywał naczynia, po czym przenieśli się przed siedzibę Hokage.
- Gdzie Sakura? - spytał brunet.
- Tam siedzi. - wskazał Naruto na jedną ze ścian budynku. W tym samym momencie zjawił się Kakashi.
- Witajcie chłopcy, gdzie Sak...
- Spóźniliście się! - wrzasnęła, kiedy ich spostrzegła - Czekam tu na was od ósmej rano. - wypomniała.
- Trudno. - powiedział Sasuke, zbywając jej słowa - To idziemy?
- Tak. - i chłopcy oraz Kaszalot ruszyli do budynku.
- Sakura, idziesz czy zostajesz? - odezwał się Hatake. Dziewczyna ruszyła pomału, mamrocząc coś pod nosem. Kakashi zapukał do drzwi.
- Wejść! - usłyszeli głos ze środka.
- Ohayo Hokage-sama. - przywitał się jonin.
- Ohayo gozaimasu. - odezwali się równocześnie chłopcy. Sakura skinęła głową, witając się cicho.
- Drużyna siódma. - powiedział, wydmuchując dym z fajki - Po misję zapewne?
- Tak. - skinął głową Hatake.
- Hymm... - zastanowił się i otworzył parę zwojów - Jest! Na początek misja rangi D. Macie złapać kota Madame Shijimi, który uciekł dwa dni temu. Nazywa się Tygrysek.
- Dobrze. - odpowiedzieli chłopcy, uprzedzając Kakashiego.
- To w takim razie, do widzenia. - pożegnał ich Trzeci. Cała drużyna skłoniła się i wyszła z pomieszczenia.
- Więc tak. - odezwał się jonin - Tygryska widziano ostatnio koło lasu, więc...
- Wiemy, gdzie on jest i nie do końca w lesie. - wtrącił Sasuke z lekkim uśmiechem.
- Mogę po niego pójść, ale pod jednym warunkiem. Niech ta stara baba go nie tuli, bo go połamie. - powiedział blondyn poważnie - Widzieliśmy to i współczujemy kotu.
- Jak to pójść? - zdziwiła się różowa - A niby skąd wiesz, gdzie on jest? - zapytała z ironią w głosie.
- Tak się składa, że wiem. - odpowiedział zirytowany - Koty mnie i Sasuke lubią, więc często przychodzą do nas.
- Ciekawe przez kogo? - odezwał się lis.
- Cóż, chyba przez ciebie lisku. - pomyślał Naruto - I nigdy mi to nie przeszkadzało.
- Wiem młody. Dobra wracaj, bo różowa się drze. - chłopak skinął głową.
- Bo uwierzę, że takiego idiotę jak ciebie zwierzęta lubią. - odpyskowała mu.
- Takaś mądra? - powiedział - To patrz. - Naruto rozejrzał się. W jednej z uliczek dostrzegł żółte, błyszczące oczy. Podszedł do nich i uklęknął - Chodź mały, pomożesz mi utrzeć nosa temu babsztylowi. - brązowo-biały kot, jakby rozumiejąc słowa blondyna, wskoczył w nastawione ramiona chłopca. Uzumaki podrapał go za uszkiem, a on w odpowiedzi zamruczał słodko, przymykając ślepka i wbijając pazurki w koszulkę. Naruto wrócił z kotem na rękach - I co łyso ci teraz Haruno? - Sakura zamilkła wkurzona. Sasuke podszedł do zwierzęcia i go pogłaskał. Kot w odpowiedzi zszedł z rąk blondyna i wdrapał się na bark Uchihy, a potem zjechał prosto w jego ramiona, łasząc się. - Dzięki mały, wiszę ci rybkę. - powiedział do kota, ten w odpowiedzi miauknął i zeskoczył na ziemie, wracając do uliczki. - Więc teraz skoczę po Tygryska. - i już go nie było.
- Ciekawe... - zastanowił się Kakashi. - Nigdy nie widziałem, by kot był taki posłuszny i się nie spłoszył.
- My też tego nie rozumiemy. - odpowiedział Sasuke, kłamiąc. Zwierzęcy zapach Kuramy był idealnym magnesem na nie. - Naruto opowiedział mi, że od kiedy tylko pamiętał, koty trzymały się blisko niego. Teraz jak się z nim przyjaźnie, to i mnie się trzymają. - wzruszył ramionami.
- I o to nasz poszukiwany zbieg. - powiedział Naruto, pojawiając się z brązowym kotem na rękach, który bawił się jego dłonią, to ją podgryzał albo lizał.
- Ten kot ma przerąbane. - rzekł - Współczuję mu takiej "pani". - westchnął, kładąc głowę na przednich łapach.
- Taa, ja też. - pomyślał - Ale mówi się trudno, Tygrysek należny do niej, a my musimy go łapać. - kierując te słowa do lisa.
- Cześć mały. - przywitał się Sasuke i podrapał go po brzuszku. - Gdzie był? - zwrócił się do przyjaciela.
- U ciebie. Wylegiwał się na parapecie w kuchni. Skubany ukrył się za doniczką. - potarmosił go pod bródką.
- Mądry kotek. Niestety pora już wracać do swojej pani, mały. - kot miauknął rozpaczliwie i schował łebek w ramię blondyna. - Wiesz, gdzie nas znaleźć. - szepnął.
- Teraz wszyscy niech się mnie złapią. - poprosił Naruto.
- Po co? - zapytała podejrzliwie Sakura.
- Bo mi się nie chce włazić po tych schodach ponownie. - odpowiedział, po czym złapali się go. Blondyn przeniósł wszystkich przed biurko Hokage. - Dobry, my już. - powiedział prosto z mostu Uzumaki. Sarutobi wzdrygnął się, ale zaraz się zreflektował.
- Tak szybko? - zdziwił się - Załapanie tego kota, zajmuję co najmniej cały dzień.
- Cóż nam się udało w niecałą godzinę. - oznajmił, podając Tygryska właścicielce.
- Moja słodzinka kochana! Mój Tygrysek! - wołała zadowolona.
- Madame? - odezwał się Sasuke - Czy mogłaby go pani tak nie tulić, ponieważ to jest przyczyna jego ucieczek. Pani nadmierna miłość do niego, powoduję mu ból. - wyjaśnił bardzo poważnie i z szacunkiem.
- Naprawdę? - zaskoczyły ją słowa Uchihy. Kobieta od razu poluzowała uścisk i usiadła na krześle, a Tygryska położyła na kolanach. - Tak lepiej? - skierowała się do zwierzaka, głaskając go delikatnie po grzbiecie. Kot mruknął zadowolony i zaczął wbijać pazurki w materiał. - Podoba mu się! - zaszczebiotała. - Od teraz postaram się tak nie tulić. Dziękuję bardzo młodzieńcze. - Sasuke delikatnie uniósł wargi w uśmiechu i skinął głową.
- Skoro misja wykonana. - odchrząknął starzec - To czas na następną.
- Jaka to misja? - zapytał Kakashi.
- Malowanie płotu. - przeczytał ze zwoju.
- Coś dla relaksu. - westchnął Kaszalot - Przyjmujemy ją. - Chłopcy wzruszyli ramionami i na pożegnanie pogłaskali Tygryska. - Do widzenia. - pożegnał się i wyszli z budynku. - Mam propozycję. Może pójdziemy na ramen?
- Tak, dattebayo! - zawołał radośnie Naruto, a Hatake uśmiechnął się pod maską. Skierowali się do budki. Blondyn, jak zwykle pochłonął z sześć misek. Po obiedzie w czwórkę ruszyli do celu, jakim był niepomalowany płot. Po dwudziestu minutach marszu dotarli. Kakashi przywitał się ze starszą gospodynią i wyjaśnił ich obecność. Kobieta z uśmiechem na ustach pokazała, gdzie znajduje się przybory malarskie i farby. Dzieciaki po rozkładały sprzęt i wzięły się do pracy. Kaszalot przez ten czas usiadł sobie na drzewie i czytał "Icha Icha Paradise".
- Naruto? - odezwała się nieśmiało dziewczyna.
- Słucham? - skinął głową, że słucha.
- Zastanawia mnie fakt, skąd masz taką siłę. - chłopak westchnął, ale postanowił odpowiedzieć na jej pytanie.
- To przez moją krew. Pochodzę z klanu, który ma ogromne pokłady chakry i swoje unikalne kekkei genkai. Dlatego mogę opanować tak zaawansowane techniki. Zresztą Sasuke ma też duże pokłady, ale mniejsze od moich, więc nauka schodzi mu odrobinę dłużej, ale jesteśmy na tym samym poziomie. Co nasz czasem dobija. - Jak na zawołanie Sasuke westchnął.
- Czytałam kiedyś o naturach chakry. Nie zrozumiałam dokładnie co to dokładnie jest.
- Wyróżniamy pięć. Ziemia, woda, ogień, błyskawica i powietrze. - wytłumaczył - Posiadam trzy natury.
- Co?! Przecież bardzo trudno opanować choćby jedną z nich! - wykrzyknęła w szoku i przerwała malowanie.
- Prawda. - wtrącił się Sasuke - Ja posiadam dwie. Ogień i błyskawicę. Ogień mam opanowany. Zresztą wiesz. - dziewczyna się zarumieniła i kiwnęła głową.
- Ciekawe, jaką ja mam? - zamyśliła się.
- Zapewne wodę. - powiedział Naruto - Jest to najbardziej popularny w naszej wiosce, prócz ognia, żywioł. Zawsze możesz użyć papieru chakry, który służy do sprawdzania jakim shinobi włada żywiołem. Ciekawe zjawisko.
- Dziękuję Naruto - skinęła głową - A jakie ty masz natury?
- Powietrze, woda i błyskawica. - wyliczył.
- Umiesz jakieś techniki? - zapytała zaciekawiona.
- Kilka. - odpowiedział - A teraz wracajmy do malowania, bo nie skończymy tego do wieczora. - zakończył na spokojnie rozmowę i wszyscy wrócili do pracy. Po dwóch godzinach Sasuke skończył swój kawałek. Naruto pięć minut potem, ale Sakura wciąż miała dużo do malowania. Chłopcy westchnęli - Kage Bunshin no Jutsu. - powiedział Naruto i obok dziewczyny pojawiał się klon - Pomóż jej. - zwrócił się do niego, na co ten kiwnął głową i wziął pędzel. Trzydzieści minut później płot, był pomalowany.
- To macie wolne. - powiedział Kakashi, zeskakując z gałęzi. - Raportem zajmę się ja.
- Dobrze, dziękujemy Kakashi-sensei. - powiedziała Sakura - No to do widzenia sensei.
- Cześć. - pożegnał się i zniknął w białym dymie.
- Skoro popołudnie mamy wolne, to...
- Wybacz Sakura, ale chcemy potrenować trochę. - przerwał jej Naruto. - Wybacz. Cześć.
- Aha rozumiem. No to na razie. - już się odwracała, ale Naruto złapał ją za ramię i razem z Sasuke przeniósł się.
- Stąd, już masz chyba bliżej do domu. - oznajmił blondyn i wskazał odpowiedni budynek kilka metrów dalej.
- O, dziękuję Naruto. - odpowiedziała - To na razie. - pomachała na pożegnanie i odeszła.
- Czemu byleś dla niej taki miły? - zapytał Sasuke, nie rozumiejąc zachowania przyjaciela.
- Zrobiłem to, po to, aby dała nam spokój i nas nie śledziła. - odpowiedział.
- Dobra, to nie był głupi pomysł. - zgodził się - To to robimy?
- Może poczytamy zwoje nad wodą? - zaproponował Uzumaki.
- W sumie trochę powietrza nam nie zaszkodzi. - uśmiechnął się i ruszyli spacerkiem do domu blondyna, bo był bliżej. Wzięli parę zwojów i małą przegryzkę w postaci kilku jabłek i wody. Z tobołkami przenieśli się na polanę. Tam rozłożyli koc i jedzenie. Kurama pojawił się zmniejszonej wersji i położył się na kolanach Naruto. I tak do wieczora siedzieli, czytali i rozmawiali o błahostkach.
***Trzy tygodnie później***
Od powstania drużyny siódmej, minęły trzy tygodnie. Wykonywali proste misje rangi D, ale cóż wynoszenie śmieci, łapanie kotów albo opieka nad dziećmi nie za bardzo przypadła do gustu drużynie. Chłopcy zaczęli tolerować Haruno, ale nie zawsze cierpliwość znosiła jej gadulstwo. Aktualnie Naruto, Sasuke i Sakura wraz z Kakashim wracają z kolejnej udanej misji, czyli pomocy starszej pani w plewieniu ogródka.
- Mam tego dość! - zdenerwowała się różowo włosa. - Ile można w kółko wykonywać tak idiotyczne misje?! Niech Hokage-sama w końcu da coś dużo mniej nudnego.
- Sakura. - upomniał ją Hatake - Ktoś musi je wykonywać...
- Wiem, ale no bez przesady. Jak mamy w ogóle się nauczyć czegokolwiek z wyrywania chwastów. - oburzyła się.
- Sak...
- Cóż, trochę racji ma. - przerwał mu Naruto, biorąc stronę dziewczyny - Uważamy, że już powinniśmy dostać jakąś misję rangi C, sensei. - powiedział blondyn, a Kaszalot tylko westchnął, nic nie mówiąc. W ciszy udali się do budynku administracyjnego. Sasuke zapukał do drzwi, po usłyszeniu pozwolenia, otworzył je i przeszedł przez próg.
- Ohayo gozaimasu. - przywitała się cała czwórka.
- Witam drużyno Kakashiego i jak misja? - zapytał, wydychając dym.
- Zakończona pomyślnie. - odpowiedział Kaszalot.
- Doskonale. - ucieszył się - Teraz kolejnym zadaniem będzie pomoc w niesieniu mebli...
- Nie! - przerwała Sakura - Mamy dość misji rangi D. Niech Hokage-sama da coś innego, prosimy.
- Sakura... - zaczął Hatake.
- To prawda, co mówi. - wtrącił się Naruto - Chcemy czegoś, w czym da się wykazać, a nie siedzenie na tyłku i puszczanie bąków, bo to właśnie są tego typu misje.
- Chcemy się uczyć czegoś, co się przyda, bo wątpię, że plewienie daje jakąś przydatną umiejętność. Prócz czytania ero książek. - odezwał się Sasuke. Kakashi chrząknął zażenowany oraz upominając bruneta. Starzec spojrzał w oczy każdego z dziecka, wydychając kolejną porcję dymu.
- Kakashi. - zwrócił się do niego - Co sądzisz?
- Myślę, że można dać jakąś misję rangi C. - powiedział po chwili myślenia.
- Skoro tak, to proszę. - zgodził się - Waszą misją będzie eskorta oraz ochrona Tazuny-sana do Kraju Fal.
- Zgoda. - potwierdził skinieniem głowy.
- Dziękujemy Hokage-sama! - zawołała Sakura, a chłopcy tylko się uśmiechnęli.
- No to pora zacząć obmyślać plan odnalezienia Itachiego. - rzekł Kurama.
- Prawda. - pomyślał blondyn ucieszony - Oraz zacząć poszukiwania innych Bijuu.
- Pora też, abym was nauczył pewnej techniki. - oznajmił - Wyjaśnię wam później w salach treningowych. Nie jest trudna, ale musi być spełnione kilka warunków.
- Dobrze Aniki. - zgodził się. - Jakich?
- Wyjaśnię wam w sali, ale powiem ci tyle, że wasze siły wzrosną.
- Rozumiem. - odpowiedział i zamyślił się - Ciekawie jaka to technika? - rozmyślał.
- Kiedy wyruszamy? - zapytał Kakashi.
- Jutro, punkt ósma. - odpowiedział - Wprowadźcie go. - zwrócił się do jednego z shinobi w pokoju. Przez otwarte drzwi wszedł mocno wstawiony starszy mężczyzna z butelką sake w dłoni. - Tazuna-san, to jest drużyna, która będzie pana eskortować.
- Ha! Jasne, że ta mała różowa obroni się przed niebezpieczeństwem. - skierował słowa prosto w twarz dziewczyny.
- Jak możesz! Ty...
- I jeszcze pyskata. - przerwał - I ona ma mnie bronić, już ta dwójka coś na pewno potrafi, ale i tak to są bachory.
- Tazuna-san. - wtrącił się Kakashi - Jestem joninem i jeśli byłoby ewentualne niebezpieczeństwo, poradzimy sobie z nim. - Starzec czknął i popatrzył się na niego potem na dzieci.
- Niech będzie. - powiedział na odczepnego - Tylko niech ta smarkula zejdzie z tonu.
- Och, ty... - Naruto zatkał jej usta i szepnął do ucha. Uspokoiła się i zamilkła. Blondyn ją puścił - Przepraszam za moje zachowanie. - pokłoniła się - Będę pana ochraniać, a nie wykłócać się.
- Skoro sprawa załatwiona... - odezwał się Kaszalot - To do widzenia jutro o ósmej rano przy bramie. Hokage-sama, Tazuna-san. - pochylił głowę i wyszedł z dziećmi.
- Tylko niech sensei się nie spóźni. - powiedział Sasuke i posłał słaby uśmiech.
- Nie spóźnię się. Macie wolne. Cześć. - i zniknął w białym dymie.
- Może Sasuke-k...
- Nie mamy czasu teraz. - przerwał jej Naruto - Musimy coś załatwić. - tu spojrzał w oczy Sasuke i złapał go za przedramię - Cześć. - i przeniósł się o sali treningowej.
- Co się dzieje? - zapytał, ale odpowiedź sama przyszła wraz z rudymi kitami.
- Nauczę was pewnej techniki, która ułatwi wam komunikację ze mną i między sobą. - powiedział - Warunkami, jakie mają być spełnione, to wymiana krwi, wymówiona formuła pieczętująca, silna więź między pieczętującymi oraz wpuszczenie do umysłu siebie nawzajem. - ostatnie słowa skierował do Sasuke.
- Jaka to technika i o co chodzi ze wpuszczeniem do mojego umysłu? - zapytał się, zdezorientowany tymi słowami.
- Jest to Jutsu Przyjaźni albo Braterstwa. - odpowiedział - Moim, jak i Naruto zadaniem będzie wprowadzenie naszych myśli do twojej podświadomości i twoich do jego.
- Kurama, nie rozumiem, o co chodzi? - wtrącił się blondyn ze zmarszczonymi brwiami.
- Można powiedzieć, że połączycie myśli, czyli oprócz mnie będziesz słyszał też Sasuke. - wyjaśnił.
- Co?! - odezwali się jednocześnie - Jak to będziemy słyszeć swoje myśli?
- Zwlekałem z tym, bo nie byłem pewny, czy jesteście na tyle zżyci, ale przemyślałem to i uważam, że jesteście na to gotowi. - powiedział - Nie zmuszam was do tego. Ta technika ma dwie wady, będziecie czuć nawzajem ból fizyczny oraz nie ukryjecie niektórych myśli. Tak, jak ja mam z Naruto. Mogę z nim swobodnie rozmawiać, ale jeśli się zapomni, to mogę usłyszeć też jego myśli. Przemyślcie to. - chłopcy spojrzeli sobie w oczy i po chwili kiwnęli głowami.
- Zgadzamy się. - odezwał Sasuke - Zrobimy to. - lis kiwnął głową i przemienił się w człowieka. - Ale o co chodzi, jeśli się zapomni. - spojrzał na blondyna.
- Cóż Kurama jest u mnie zapieczętowany i w moim umyśle mogę stworzyć. - zrobił cudzysłów - Barierę odgradzającą moje przemyślenia, od rozmowy z Kuramą. - wyjaśnił. - Robię to odruchowo, więc nie wiem, jak mam ci to wyjaśnić dokładnie. I rozumiem, dlaczego chcę użyć tej techniki, więc jestem gotowy mieć cię w głowie, przyjacielu. - powiedział, uśmiechając się szeroko.
- Dziękuję Naruto. - uśmiechnął się delikatnie.
- Gotowi? - spojrzał uważnie na chłopców.
- Tak. Zaczynajmy. - potwierdzili.
- Posłuchajcie mnie teraz uważnie, kiedy wam powiem, abyście nacięli sobie palec i przyłożyli do pieczęci, którą zaraz przygotuję. Wymówicie te słowa. "Wasze imiona, przysięgam, że ta więź będzie wieczna i nikt jej nie rozerwie. Imię osoby, z która tę więź zakładasz. Przysięgam ci, że zawsze ruszę ci z pomocą. W walce i śmierci ramię w ramię". - wyrecytował - Obaj wtedy krzyżujecie krew i wypowiadacie "przysięgam ci i wasze imiona.
- Będzie boleć? - zapytał Naruto.
- Jedyne, co potem może was boleć to głowa i stracicie przytomność, ale tylko na parę godzin oraz będziecie mieć lekki dyskomfort, ale sami się o tym przekonacie. Gotowi? - upewniał się jeszcze raz.
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie. Kurama naciął swój palec, z którego wypłynęła złota krew i zaczął pisać.
- Kurama-san, skąd znasz tę technikę? - zapytał Sasuke.
- Nauczył mnie jej mój... Staruszek. - odpowiedział - Naruto, ty chyba wiesz kto to taki.
- Mędrzec Sześciu Ścieżek. - odgadł, a Sasuke otworzył szerzej oczy.
- Stworzyciel Ninshu?! - zaskoczyła go odpowiedź Uzumakiego.
- Na to wygląda. - Kyuubi przez pół godziny pisał tekst i narysował pentagram, w którym mieściły się dwa okręgi oraz jeden mniejszy, przecinający je. - Sasuke. - zwrócił się do Uchihy - Podejdź do mnie i stań w tym kole. - chłopiec posłuchał go i stanął. - Narysuję ci znak więzi na czole. - Uchiha kiwnął głową, Kurama narysował go. Znak zaczął się świecić na srebrno tak samo, jak krąg, w którym stał. - Naruto. - chłopiec stanął naprzeciwko i otrzymał ten sam znak, koło zalśniło na złoto. - Tak myślałem... - mruknął pod nosem.
- Kurama-san, dlaczego one tak świecą? - zapytał Sasuke.
- Te kolory oznaczają, jaką chakrę będziecie mieć po zakończeniu ceremonii. - wyjaśnił - Jest też pewna legenda, która mówi o dwójce ludzi, którzy albo dokonają wielkich czynów, albo dokonają równie wielkiego zła. Znakiem obwieszczającym przyjście wybrańców jest właśnie srebro i złoto.
- Czyli możemy być dobrzy albo źli? - zapytał zaskoczony przemową Kyuubiego Naruto.
- Albo jedno i drugie. - oznajmił. - Na razie się tym nie obarczajcie. - poklepał ich po ramieniu - Pora na następny krok chłopcy. - powiedział - Natnijcie palce i umieśćcie je w tej obręczy - wskazał na mniejszy okrąg. Chłopcy kiwnęli głowami i skaleczyli się. Zranione palce położyli w wyznaczonym miejscu. Koło zalśniło połączonymi kolorami złota i srebra. - Zacznijcie formułę pieczętującą. Najpierw Naruto.
- Ja Namikaze-Uzumaki Naruto, przysięgam, że ta więź będzie wieczna i nikt jej nie rozerwie. Uchiha Sasuke, przysięgam ci, że zawsze ruszę ci z pomocą. W walce i śmierci, ramię w ramię będę z tobą. - wyrecytował, patrząc w oczy Sasuke, a znak na czole bruneta zalśnił srebrem.
- Ja Uchiha Sasuke, przysięgam, że ta więź będzie wieczna i nikt jej nie rozerwie. Namikaze-Uzumaki Naruto, przysięgam ci, że zawsze ruszę ci z pomocą. W walce i śmierci, ramię w ramię będę z tobą. - powiedział i tak samo, jak u czarnowłosego znak i krąg zalśnił, ale tym razem na złoto.
- Teraz niech wasza krew się zmiesza. - odezwał się Kurama. Chłopcy przejechali zakrwawionymi placami i kiedy krew Sasuke dotknęła krwi Naruto. Cały pentagram zalśnił obydwoma kolorami.
- Przysięgam ci Sasuke/Naruto. - wymówili ostatnie słowa przysięgi i stracili przytomność.
- No i się udało. - powiedział do siebie lis i przywołał ze zwoju dwa posłania. Umieścił na nich chłopców, przemienił się z powrotem w lisa i położył się obok nich, czekając. Po upływie około pięciu godzin Naruto i Sasuke przebudzili się.
- Moja głowa... - jęknął blondyn, trzymając się za nią. - Aniki nie mówiłeś, że aż tak boli.
- Właśnie. - zgodził się z nim Sasuke, łapiąc się za skronie.
- Sasuke, zadaj w myślach pytanie do Naruto. - poprosił, zbywając ich jęki bólu.
- Naruto, słyszysz mnie? - zapytał się.
- Tak, słyszę. - powiedział zszokowany. - Aniki to działa!
- To dobrze. - pomyślał Kurama.
- Ciebie też słyszę Kurama-san. - Sasuke był w szoku tak samo, jak Naruto.
- Teraz możemy rozmawiać w myślach? - dopytywał się blondyn na głos.
- Tak. - odpowiedział - Odległość nie gra roli.
- Ale super dattebayo! Ałł! - jęknął, łapiąc się za głowę.
- Do rana wam przejdzie. - powiedział.
- Ile byliśmy nieprzytomni? - zapytał na głos Sasuke, marszcząc czoło z bólu.
- Pięć godzin i tak szybko, bo zazwyczaj schodzi do ośmiu. - zaskoczył chłopców - Więc radzę wam się płożyć do łóżek i pójść spać.
- Aż tyle byliśmy nieprzytomni? - zdziwił się Naruto.
- Dobrze Kurama-san. - powiedział i ruszyli w stronę schodów na górę. Kiedy weszli do kuchni, Naruto przyrządził na szybko parę kanapek i herbatę, przez ten czas jak je robił, Sasuke poszedł wziąć prysznic.
- Sasuke wychodź już. - zwrócił się do niego w myślach - Kolacja gotowa.
- Dobrze, już idę. - odpowiedział, drzwi łazienki się otworzyły, wypuszczając obłok pary.
- Wcinaj. Ja już zjadałem. - poinformował go i zniknął w pomieszczeniu, z którego przed chwilą wyszedł Sasuke.
- Naruto? - odezwał się brunet, kiedy obaj już leżeli w łóżkach.
- Hym? - odezwał się śpiący.
- I my tak... Razem?
- Tak. Wiem, jak się czujesz. Masz nie te wspomnienia, co trzeba. Po jakimś czasie automatycznie je zignorujesz i oddzielisz od swoich.
- Dzięki za wyjaśnienie. - blondyn mruknął potwierdzająco. - Dobranoc Naruto.
- Branoc. - odpowiedział w myślach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro