Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

103. Nie...

- Jak to Biali Zetsu?! - wykrzyknął Kurama.

- Orochimaru wysłał ich zawczasu. - oznajmiła zdenerwowana Matatabi. - Musimy wracać. Sytuacja przed naszym zniknięciem została uspokojona i praktycznie wszystkie Zetsu zostały zniszczone, ale wielu poniosło rany i śmierć.

- Znikajcie. Ja do was dobiegnę. Będę na miejscu za piętnaście minut. - Siódemka kiwnęła głową i zniknęła, tak jak pozostali. - Roma, Koha...

- Słyszeliśmy. Wezmę Sasuke. - przerwał z uniesioną dłonią Shikuroma.

- Ja Naruto. - powiedział Koha i przejął nieprzytomnego blondyna. - Leć. - rudy lis kiwnął i zniknął.

- Wasza dwójka. - wskazał na Uchiha - Zajmijcie się tu ludźmi i udajcie się w stronę Uzushio. Shisui nie czas na to. - brunet już otwierał usta, by coś powiedz, ale nie mógł. - Pytania o Białych Zetsu, kieruj do krewnego, a o Uzushio dowiesz się na miejscu. Nasza dwójka leci za Kyuubim. - nie dali sobie dojść do słowa i zniknęli.

- Shisui... - zwrócił się do niego Obito - Zajmijmy się ludźmi. Lisy z tego, co widzę, wiedzą co robić. Pomóżmy im. - młodszy brunet kiwnął głową i zaczęli rozmawiać z każdym napotkanym shinobi i prowadzić we wskazane miejsca zbiórek przez lisy.

***Kurama***

Lis po kilkunastominutowych biegu stanął przed barierą. Wokoło było widać szczątki porozrywanych i rozczłonkowanych Zetsu. Widać, że shinobi, jak i Bijuu atakowali technikami dalekiego zasięgu. Teren również został uszkodzony i zdewastowany. Kyu wziął głęboki wdech i przekroczył barierę.

- Kurwa. - warknął pod nosem, widząc praktycznie pozbierane pobojowisko, rannych i zabitych shinobi i lisów. Umarłych składali za namiotami. Ciała Zetsu spalano tam, gdzie leżały.

- Kurama! - wykrzyknął Tobio - Dobrze cię widzieć.

- Ilu zabitych? - zapytał wprost.

- Trzydziestu. - odpowiedział od razu - Rannych więcej.

- Gdzie Itachi, Kisame? - starzec spuścił głowę. Lis zacisnął pięści.

- Obaj żyją, ale są poważnie ranni. Są w tym namiocie. - wskazał na zielony namiot przy jeziorze. Lis przelotnie złapał go za ramię w podziękowaniu i udał się do wskazanego miejsca.

- Itachi? - zawołał go.

- Tutaj. - odpowiedział cicho, ale lisi słuch bez problemu go usłyszał. Kiedy stanął obok Uchihy, na jego twarzy ujrzał kilka zadrapań, niebędących dużym zagrożeniem. Młody mężczyzna, pół leżał. - Witaj. - uśmiechnął się słabo. Kurama przeleciał wzrokiem po łóżku obok. Leżał na nim nieprzytomny Kisame. Pół jego twarzy została zabandażowana, łącznie z prawym okiem.

- Jaką techniką oberwał Rekin? - zapytał, patrząc na mężczyznę.

- Zetsu wystrzeliło pociski. - odpowiedział brunet, po czym usiadł prosto. Syknął cicho, co nie uszło uwadze lisowi. Czarowne oczy rozszerzyły się.

- Ty... -
zaczął.

- Aż tak źle wygląda? - posłał mu kolejny słaby uśmiech.

- Sasuke wpadnie w furię. Jak cię zobaczy w tym stanie. -
stwierdził i westchnął, łapiąc się za nasadę nosa.

- Kurama, masz nie dopuścić, by się obwiniał, to samo Naruto. W wojnie traci się kończyny, jak i życie. Broiłem Nii przed śmiercią. Wolałem poświęcić rękę niż jej życie. - powiedział z podniesionym zachrypniętym głosem.

- Uspokój się.
- złapał go za zdrowe prawe ramię - Nikt cię nie wini. Nii na pewno wyraziła wdzięczność.

- Tak... - westchnął - Leży tam. - wskazał głową, trzy łóżka dalej - Lisy ją uśpiły, bo nie chciała mnie odstąpić o krok, będąc samej ranną. - powiedział, a w głosie była nutka wdzięczności.

- A Kisame? - ponownie spojrzał na śpiącego sąsiada.

- Stracił oko. - westchnął - Nasza dwójka i część Jinchurikich zajęła się ochroną lisów, zajmujących się podtrzymywaniem bariery. Byłoby gorzej, gdyby nie Bijuu. Ich techniki zniszczyły większą część armii. Pokonaliście ją? - zapytał po krótkiej ciszy, jaka zapadła.

- Tak. - potwierdził - Chłopcy będą tu niebawem. Są wykończani i padli w momencie zakończenia techniki Shinju. Shisui został ożywiony i dzięki niemu udało się zapieczętować Kaguyę. - brunet uśmiechnął się lekko - Przybędzie prędzej czy później do Uzushio. Spotkacie się. - Uchiha kiwnął głową i uśmiechnął się lekko. - Odpoczywaj. Należy wam się.

- Do zobaczenia później Kurama. - lis skinął głową i oddalił się.

- Rudzielcu! - wykrzyknęła Kazunari. Kyuubi spojrzał na zaczerwieniona z szybkiego chodu kobietę. - Zajmij się nimi. - wskazała na Sasuke i Naruto. Pilnuj ich, ja idę zająć się rannymi. - Kyuubi kiwnął głową i podszedł do braci, przy których skakał jeden lis. - Winszuję wygranej. - powiedziała na odchodnym i machnęła dłonią.

- To oni... -
zaczął i wskazał na nich. Staruszka przystanęła i spojrzała na niego.

- Ale ty dawałeś im rady, jak mieli problem. - przerwała mu z uśmiechem i się oddaliła.

- Kurama-nisan! - uszy Kyu ruszyły się na swoje imię. W tej samej chwili na jego plecy wskoczyła Kimisa. - Nic ci nie jest, dattemasa! Nic! - jej głos drżał z płaczu. Lis ściągnął ją z pleców i przytulił, głaszcząc po głowie.

- Tak jak chłopcom. Pokonaliśmy ją.
- powiedział z lekkim uśmiechem - Muszą odpocząć. Lepiej, jak pójdziesz towarzyszyć Itachiemu i Kisame. Przyda im się twoja pomoc. - dziewczynka odchyliła się i podniosła głowę. Spojrzała zaczerwienionymi oczami i mokrymi policzkami w oczy Ramy. Były pełne niepokoju.

- Nic im nie jest? - zapytała cicho, ale jej głos lekko drżał.

- Obaj są ranni. - powiedział łagodnie - Są... Tam... - odwrócił się i wskazał na namiot. Kimisa ostatni raz uściskała lisa i pobiegała - Jak ich stan? - zapytał lisa, krzątającego się wokół braci.

- Są tylko wyczerpani. Napoiłem ich ziołami i regeneruję część Energii Naturalnej. Do pięciu minut powinny być przytomni, ale nie będą mogli korzystać z Energii i chakry. - wyjaśnił.

- Dziękuję. Widziałeś Shikuromę i Kohamarujiego? -
lis zatrzymał się i spojrzał na Kyu.

- Tak. - odpowiedział - Razem z Hokage i innymi Kage ustalają powroty. Większość Shinobi jest bardzo osłabiona. Nasze lisy biegają po wioskach i ocucając, ile się da osób. Mój brat. - wskazał na czarnego lisa - Zajmuje się właśnie zmarłymi. Szacuje ilość zmarłych. Najwięcej zmarło ludzi po siedemdziesiątce. O dziwo noworodki oraz dzieci do czternastego roku życia nie mają poważnych powikłań. Chi wyczuł mniej niż sto zgonów. Wielka Noki również ruszyła. Tu tylko są lisy z Uzushio. W lesie rozprzestrzeniły się po świecie. Część też przybyła z Kraju.

- Ani... Aniki... - wyszeptał blondyn nagle. Kyuubi pochylił się nad nim. Czerwony lis również.

- Książę proszę podnieść lewą dłoń do góry, jeśli Książę mnie słyszy. - nakazał i blondyn wykonał ruch. - Dobrze. Teraz druga ręka. To samo. Dobrze. Może Książę usiąść. - Naruto wykonał z ulgą polecenie. Przetarł oczy.

- Głowa mnie boli. - oznajmił i rozmasował skronie.

- Proszę wypić. - lis podał mu manierkę z ziołami - Ukoi ból. - chłopak skinął głową i wziął kilka łyków, krzywiąc się niemiłosiernie. W tej samej chwili obok niego wydobyło się syknięcie. - Hej Sas. - powiedział z uśmiechem.

- Naru... Moja głowa... - westchnął i starał się podnieść, ale dwie łapy mu to uniemożliwiły.

- Zaczekaj Sasuke-ouji. - powiedział - Proszę podnieść lewą dłoń do góry. - polecenie zostało wykonane. - A teraz prawą. - ta delikatnie drgnęła - Zamknij oczy Książę i poleż jeszcze minutę. - nakazał lis. - Dobrze, proszę podnieść jeszcze raz prawą dłoń. - tym razem się nie zadrżała. - doskonale. Może Książę usiąść. - Sasuke, tak jak Naruto z ulgą się wyprostował oraz wypił gorzkie ziółka na ból głowy. Chłopcy rozejrzeli się po Uzushio, a ich twarze zaczęły blednąć.

- Co tu... - zaczął Naruto.

- Uspokójcie się. Zaraz wam wszystko powiem. - powiedział Kurama i złapał ich za ramiona. - Chłopcy. - głos stał się stanowczy. Po tym już się uspokoili i czekali. - Wpierw nie możecie używać chakry ani Energii Naturalnej, bo zemdlejecie. Zrozumieliście? - dwa kiwnięcia - Uzushio zostało zaatakowane przez armię Białych Zetsu. Część Shinobi poległa, część jest ranna. W tym Itachi i Kisame. - Sasuke syknął pod nosem.

- Ale nic im nie jest? - zapytał, ale w jego głosie była obawa i niepokój.

- Kisame, jak wszedłem do ich namiotu, był nieprzytomny. Z Itachim rozmawiałem. Jest osłabiony, ale wszystko z nim w porządku.
- powiedział spokojnie.

- Co im się stało? - zapytał cicho blondyn.

- Kisame stracił prawe oko, a Itachi lewą rękę. - bracia pobledli i wciągnęli gwałtownie powietrze, przez usta.

- Bliźniaki i Misa... - zaczął blondyn.

- Wszystko z nimi w porządku. - przerwał - Bliźniaki są tam - wskazał na główny namiot na placu. - Noszą potrzebne rzeczy. Misa jest z Itachim i Kisame. - szybkie oddechy ulgi.

- Jinchuriki? - spytał Sasuke.

- Nii, Fuu i Roshi są nieprzytomni, ale nie widziałem, czy są poważnie ranni, kiedy wszedłem do namiotu.
- odpowiedział - Sasuke, Naruto wasza dwójka miała większe rzeczy na głowie, niż Zetsu. Itachi nawrzeszczał na mnie, mimo swojego stanu, że macie się nie obwiniać ich stanem zdrowia. Bronili rdzenia bariery. Jakby tego nie zrobili, zginęliby wszyscy shinobi.

- Kiedy będziemy mogli korzystać z chakry i Energii? - odezwał się brunet.

- Za dzień bądź dwa, Sasuke-oji. - powiedział czerwony lis - Teraz mi wybaczcie, ale muszę pomóc innym. Książęta, Kurama-sama. - skłonił się im, po czym oddalił.

- Dlaczego tak długo? - zdziwił się blondyn - Czuję się tylko lekko osłabiony, ale nic, poza tym.

- Jesteś wypruty z chakry i Energii tak, jak brat. Będziesz rzęził jak staruszek, kiedy dojdziesz do namiotu. - chłopcy spojrzeli z lekkim szokiem na Kuramę.

- No dobra... - po czym brunet wstał powoli. Lekko zachwiał się, ale stanął prosto. Z Naruto było podobnie. Chłopcy stanęli obok siebie, po czym stykając się ramionami, ruszyli do przodu. Kurama szedł za nimi, by w razie czego ich złapać. Kiedy zrobili piętnaście kroków. Musieli się zatrzymać. - Ledwie przeszliśmy kilka metrów, a czuję się jak po długim biegu. - wydyszał chłopak.

- To samo czuję. - wziął głębszy wdech - Idziemy. - powiedział pewnie i ruszył do przodu. Namiot, gdzie leżeli Uchiha i reszta był postawiony najdalej od reszty. Przez tę odległość bracia musieli zrobić aż pięć przystanków na lekki odpoczynek i złapanie tchu.

- Jasna cholera... - wydyszał Sasuke - Nigdy nie sądziłem, że będę się tak czuć. Nawet po treningu nie było aż tak źle.

- Nawet mi nie mów. - otarł podbródek z potu. - Wchodzimy?

- Tak. - przełknął ślinę i wziął głęboki wdech. Kiedy rozchylili materiał i ujrzeli wiele łóżek pełnych znajomych twarzy. W kącie na prawo leżeli Kisame i Itachi, a na łóżku Rekina leżała Misa, przytulona do niego. Brunet zbladł, ale ruszył do starszego brata. Naruto był tuż za nim, tak jak Kurama, który stanął w lekkim oddaleniu, dając prywatność, ale też na tyle blisko, by wkroczyć w razie konieczności. - Itachi? - mężczyzna podniósł wzrok i rozchylił w zaskoczeniu oczu.

- Witaj Sasuke. - posłał mu słaby, ale uspokajający uśmiech.

- Czy wszystko... - zaczął zaniepokojony chłopak.

- Tak, w porządku. Dam radę w ten sposób żyć. - wskazał na kikut - A ty miałeś ważniejsze sprawy i walkę na głowie. Nie obwiniaj się, ale z tego, co widzę, Kyuubi wszystko wam powiedział. - oznajmił z lekkim uśmiechem.

- Tak. - Uchiha wdali się w cichą rozmowę na temat walk, jakie stoczyli. Naruto podszedł do spłakanej Misy, wtulonej w plecy wciąż śpiącego Rekina.

- Kimisa? - dotknął jej ramienia. Drgnęła i otworzyła oczy.

- Tak? - zapytała cichutko i usiadła. Podciągnęła nosem i otarła oczy. - Naruto-nichan, gdybym...

- Cicho, nie obwiniaj. - uciszył ja łagodnie, kładąc dłoń na jej mokrym policzku - Nie miałaś na to wpływu tak jak my. To się stało. Nic z tym nie zrobisz, a jedynie możesz pomóc Kisame w leczeniu i przyzwyczajeniu się do nowej sytuacji. - Uzumaki kiwnęła głową. Naruto wziął ją na kolana i objął jedną ręką.

- Jesteś wykończony tak, jak Sasuke-nichan. - powiedziała, kiedy skupiła się na znikomych ilościach chakry, płynących w ich ciałach.

- Marzę o łóżku, tak szczerze. - uśmiechnął się szeroko i jednocześnie wzdychając ze zmęczenia. Dziewczynka zachichotała.

- Wisz, że naszyjnik Sasuke-nichana mnie uratował. - odezwała się po chwili.

- Serio, dattebayo! - zaskoczył ją. Sześciolatka kiwnęła głową. Wyjęła go spod koszulki.

- Kiedy wpadłam w furię i zaatakowałam sama Juubiego. Zużywałam ogromne ilości chakry. - mięśnie blondyna napięły się, ale jej nie przerwał - Juubi była wściekła, bo nie mogła mnie zgładzić. Parę razy oberwałam, ale pod wpływem emocji nic nie czułam, prócz chęci mordu na niej.

- Zaczęło się, kiedy byliśmy martwi? - zapytał i pogłaskał ją po plecach.

- Yhym... Przepraszam. - powiedziała smutno i ze skruchą - Wiem, że miałam uważać, ale...

- Nie tłumacz się, bo cię rozumiem. Sam bym tak postąpił, jeśli chodziłoby o Sasuke i innych. Mam rodzinę, którą chcę ochronić. A teraz już to zrobiłem. - uśmiechał się. Kątem oka zauważył ruch na łóżku Rekina. - Wiesz, może teraz przytul kogoś innego. - Wskazał na coraz bardziej ruszające się ciało. Dziewczynka odwróciła się i pisnęła. Zsunęła się z kolan na łóżko i złapała Hoshigakiego za rękę. Ścisnął ją. Po kilku sekundach wydał z siebie westchnienie i uchylił oko.

- Co się... - zaczął i zamilkł, kiedy suche gardło odmówiło mu posłuszeństwa.

- Spokojnie Kisame. - odpowiedział Naruto i posłał mu uśmiech. - Wygraliśmy. Możesz odpoczywać.

- Naruto... - wychrypiał i zamilknął. Starał się przełknąć ślinę, po suchym gardle, ale jej nie miał. Kimisa natychmiast zareagowała i podała mu szklankę z wodą, a raczej pomogła mu się napić. - Rybka... - pogłaskał ją po włosach. Dziewczynce pociekły łzy ulgi.

- Rekin-nisan! - przytuliła się do jego klatki piersiowej. Ten stęknął z bólu, ale szybko objął ją jedną ręką. Ranny spojrzał na blondyna i kiwnął mu głową.

- Jak się czujesz? - zapytał.

- Do dupy. Oko mnie napierdala. - mruknął i chrząknął - A wy? - powiedział już normalniej.

- Wyczerpani, zmęczeni, ale szczęśliwy. - odpowiedział mu - Pokonaliśmy się Juubiego i Kaguyę. Madara martwy. Teraz trzeba pomału wracać do wiosek i pochować zmarłych oraz cóż świętować.

- To dobrze. Ile osób zginęło? - zapytał.

- Nie jestem w stanie tego określić, ale tu około trzydziestu. - mężczyzna kiwnął głowa, że zrozumiał.

- Odpoczywaj Kisame. - podszedł i poklepał go po ramieniu. - Jestem ci winny przysługę za opiekę nad nią. - Rekin machnął wolną ręką.

- Nie masz. W końcu można żyć normalniej. - powiedział. Przez cały czas głaskał Kimisę po plecach i włosach, a ona moczyła mu koszulkę - No już żyję, dziewczyno. - klepnął ją po plecach - Nie mocz mnie. - warknął słabo - Nie umarłem. - Uzumaki podniosła się i z uśmiechem wytarła dłońmi twarz oraz podciągnęła głośno nosem.

- To ze szczęścia, Rekin-nisan. - odpowiedziała i usiadła z boku, łapiąc go za dłoń.

- Niech ci będzie. - westchnął - Jak pokonaliście ją?

- Zapieczętowaliśmy ją w innym wymiarze techniką Mędrca Szczęściu Ścieżek. Mieliśmy z nim spotkanie. - zaśmiał się.

- Jak to... - kciuk, który głaskał małą rączkę zamarł, a oko otworzyło się szeroko w niedowierzaniu.

- Pojawił się, kiedy nas zabił Madara. Pożyczył nam swoje moce. Kaguya skakała między wymiarami, co nas doprowadzało do zirytowania, ale w końcu udało nam się ją podejść i przeniosła się do świata, gdzie już wcześniej było Shinju i tam ją zapieczętowaliśmy. Wróciliśmy do nas za pomocą mocy Hagoromo. Bijuu też. Zniknęli stąd, kiedy Hagoromo-sama chciał się przywitać z nimi.

- Nie pamiętam tego już. Musiałem oberwać i zemdleć. - doprał zamyślony - Mów dalej. - zachęcił gestem wolnej ręki.

- Wdaliśmy się w małą rozmowę i potem pozbyliśmy się Shinju i sami zemdleliśmy. Kiedy się ocknęliśmy, dowiedzieliśmy, co się stało w Uzushio i się zjawiliśmy tu. Chyba z pomocą Kohi-sana i Romy-sama. Szczerze umieram z wycieczenia. - posłał słaby uśmiech, którym odpowiedział tym samym.

- Kiedy to było? - spytał.

- Kilka minut temu. - podrapał się lekko zażenowany po głowie. - Atak musiał być szybki.

- Był, ale dzięki Ogoniastym nie ponieśliśmy z tego, co słyszę i widzę, zbyt dużych strat. - oznajmił.

- Zbyt dużych start, dattemasa?! - wykrzyknęła Kimisa - Straciłeś wzrok w prawym oku. Itachi-nisan nie ma lewej ręki. Nii-nesan jest poważnie ranna. Roshi-san, Rutsu-jichan też.

- Ale żyją Rybko, to się liczy. Na wojnie giną ludzie albo zostają kalekami. Dla niektórych to jest koszmar i woleliby zginąć, ale dla mnie zdobycie kolejnej rany i blizny nie jest złe. Dzięki temu mam jeszcze okazję dokopać parunastu chujom. - uspokoił ją. Itachi na pewno myśli podobnie. - wskazał brunetów, którzy jak się okazuje, słuchali blondyna i jego.

- Owszem. - powiedział starszy brunet - Początki będą trudne, ale w końcu się przyzwyczaimy i będę żyć z jedną ręką tak jak Kisame bez jednego oka. Kimisa jesteś cała i zdrowa. Dzieci na wojnach umierają. - posłał jej lekki uśmiech - Ale w twoim przypadku lepiej, że walczyłaś z nami u boku. Cieszę się, że staliśmy po jednej stronie linii. Widziałem, jak walczysz. To było imponujące. - dziewczynka zarumieniła się i schowała twarz między włosami.

- Dzięki. - szepnęła i o dziwo ziewnęła. - Przaszam. - powiedziała zawstydzona.

- Każdy jest zmęczony i bez kilkugodzinnego snu się nie objedzie. - powiedział Sasuke - Zostawimy was. Odpoczywajcie. - mężczyźni kiwnęli głowami i rozłożyli się na łóżkach. - Naru, Misa-chan idziemy. - kiedy Sasuke się odwrócił, ujrzał przed sobą piękną młodą dziewczynę. Jej ciemnoniebieskie oczy z pionową źrenicą, krótkie żółtoczerwone włosy z ciemnozielonym pasemkiem na grzywce opadającej na lewe oko i poważny wyraz twarzy, który był jednocześnie delikatny, zaćmił na moment bruneta. Ubrana była w zwykłe szare proste kimono z białym obi z czarnym motywem kwiatów wiśni.

- Książę Sasuke, nie powinien stąd wychodzić. - odezwała się dziewczyna z lekkim uśmiechem na ustach. Głos dziewczyny wydawał się bardzo znajomy.

- Chwila moment... - odezwał się Naruto. Oczy otworzyły się szeroko, kiedy dopasował głos do odpowiedniej lisicy. - Kiki-san! - dziewczyna skinęła głową w potwierdzeniu. Sasuke słysząc słowa Naruto, zarumienił się i gwałtownie cofnął się.

- Książę nie bądź taki zawstydzony. Nie wpadłeś we mnie. - zwróciła się do Uchihy. Tam są wolne łóżka. - wskazała drugi koniec namiotu - Połóżcie się na nich, proszę i wypijcie zioła, stojące na szafkach. - Sasuke natychmiast się tam udał, byle nie mieć kontaktu z Kiki w tej postaci. Naruto wyczuł silne uczucia zawstydzania i zażenowania od brata. Zdusił śmiech w zalążku.

- Dziękujemy ci Kiki-san. - błysk w oczach dziewczyny i blondyna był taki sam. Zielonowłosa zajęła się Itachim i Kisame, przeprowadzając szybki wywiad i zmieniając bandaże.

- Tego się nie spodziewałem Sas. - mruknął cicho chłopak i usiadł na łóżku. - Kiki-san jest zjawiskowa w tej postaci. - Uchiha lekko kiwnął głową w roztargnieniu. - Zabujałeś się? - to pytanie sprowadziło bruneta do rzeczywistości.

- Morda Młotku. - warknął i wypił jednym haustem zioła i położył się plecami do brata. Naruto zaśmiał się i postąpił podobnie do niego, ale już sobie darował leżnie na boku, tylko położył się na brzuchu i westchnął z błogością. Nim się obaj obejrzeli, spali jak zabici. Kurama okrył ich i skinięciem głowy pożegnał się z Kiki, Kisame, Itachim i Misą, po czym wyszedł z namiotu i udał się do Romy, którego Energię wyczuł z największego namiotu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie zabijcie mnie! UlubienicaLucyfera wiem, że jesteś do tego zdolna. Nie rób tego! Nie mogłam ich zostawić całych i zdrowych, bo by było zbyt sielankowo XD

Wojna się skończyła teraz odpoczynek i... to przeczytacie niebawem.

Jak sądzicie, wszystko w porządku z wojną i jej obecnym zakończeniem? Macie jakieś zagwozdki z nią związane? Piszczcie, a ja je być może uwzględnie w poprawkach.

HQ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro