Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

102. Planetarna Dewastacja

- Jasna cholera! - wykrzyknęła replika, kiedy ujrzała osuwające się masy śniegu i lodu wprost na lisy i Obito. Chwyciła łapami chakry wszystkich i wzniosła się w powietrze. W ostatniej chwili, kiedy cała lawina uderzyła w to miejsce, gdzie wcześniej stali. - Nic wam nie jest?

- Wiesz, że dobrze sami byśmy sobie poradzili. - mruknął Shikuroma, który zwisał w powietrzu, ale zaraz stanął o własnych siłach. - Jest o wiele łatwiej niż w wymiarze lawy. Lisy wzięły przykład z władcy. Obito został podniesiony na równi ze wszystkimi.

- I co teraz? - zapytał blondyn, kiedy spojrzał na ruchome lodowce.

- Stańmy tam. - wskazał Kohamaruji na nietknięty lodowiec - Chyba Naruto się zdenerwował.

- Nie wątpię w to. - mruknął Rama - Zaraz popełni błąd i... O tym mówiłem. - westchnął, kiedy oberwał silną techniką od przeciwniczki.

***

- Sasuke jakieś pomysły? - zrobił unik przed dziwnym prętem.

- Użyjmy terenu. - powiedział i skupił się na śniegu wirującym w powietrzu. Pod nim, nad nim, za nim, przed nim zaczęły się kumulować ogromne masy śniegu, zasłaniając swoją osobę przed wzrokiem brata i przeciwników. Naruto postąpił identycznie, pokrył sporą część powietrza śniegiem i co rusz posyłali lodowe szpikulce w Kaguyę. Co prawda unikała ich, ale w ostatniej chwili.

- Matko, musisz ich rozdzielić. Wyssiesz chakry z nich osobno. - powiedział Zetsu.

- Słyszałeś? -
zaczął mentalny dialog.

- Tak Sas. Dowiedzmy się, jak dokładnie działa jej technika wymiaru. - oznajmił.

- Dobra myśl. - po czym posłał serię pocisków z kryształu i lodu jednocześnie. Kaguya uniknęła po raz kolejny, ale jeden drasnął jej szatę. Wywołało to lekki uśmiech na twarzy Uchihy.

- Pozbądź się bruneta, matko. - Sasuke to usłyszał i uruchomił Mangekyo Sharingana w prawym oku, by móc dokładnie obejrzeć technikę.

- Do zobaczenia. - obok niego pojawił się portal i ręka, która zaczęła go wciągać do środka. - Słyszysz mnie Naruto?

- Słabo, ale tak muszę się skupić, żeby cię usłyszeć. W tej chwili kryję się za kilka setkami klonów. Co to za miejsce?

- Świat pełny piasku i gorąca. Zero cienia, ale zaraz coś na to poradzę. - Dzięki technikom piasku, jakie udało mu się skopiować od Gaary i Shukaku stworzył piaskowy dach, pod którym usiadł po turecku i zaczął rozpracowywać każdy szczegół techniki. - Jest skomplikowana, ale dam radę wrócić do ciebie... - połączenie nagle zerwało się, Uchiha stracił mentalną część brata, tak jakby rozpłynęła się, ale wciąż była obecna. - Naruto? - nic - Naruto?! - skupił się mocniej, regulując oddech i wyłączając się na oznaki zewnętrzne. - Braciszku?

- Wybacz, rozpoznała mnie. Musiałem Kule przenieść do klona. - westchnął - Było ciężko, ale się udało. Klon mnie uchronił przed skruszeniem. - mruknął - Czekam na ciebie. Ja ją tu zajmę.

- Dobrze.
- połączenie zostało zerwane.

***Naruto***

Chłopak dorobił klonów, które nieprzerwanie atakowały przeciwniczkę. Kiedy ilość klonów przekroczyła limit defensywy Kaguyi, ta użyła eterycznych dłoni z pazurami, niszcząc kilkanaście naraz. Posyłała pięści na kilka metrów. Walka w ten sposób trwała kilka minut.

- Użyj chakr wszystkich Bijuu. - odezwał się rudy lis - Może to ją osłabi. - blondyn i osiem klonów stworzył potężne Rasenshurikeny ze wszystkimi chakrami Bijuu. Kaguya uruchomiła Byakugana w momencie ataku dziewięciu powietrznych shurikenów. Wszystkie rzucone techniki trafiły. A sam Uzumaki odleciał daleko w tył, unikając potężnej eksplozji. Dzięki lepszemu wzrokowi ujrzał postrzępioną szatę oraz po części pocięte włosy. - Dobrze młody! - w tej samej chwili ciało kobiety zaczęto się przekształcać. Blondyn i reszta ujrzała dziewięć głów Ogoniastych Bestii, po czym wszystkie zostały odsunięte, robiąc miejsce przeistaczającej się w głowę królika z białymi oczami, bez źrenic i czerwonym Rinneganem na środku czoła twór. Głowy Bijuu znajdowały się na jej plecach na wielkiej białej kuli, z jej własnego ciała. - To jest prawdziwa postać Kaguyi. Uważaj, ma możliwość dużo szybszego wchłaniania chakry. - nim skończył, część klonów została zassana.

- Kuso... Niedobrze. - blondyn oddalił się na odpowiednią odległość i podstawiał klony. Z trzech Kul Szukających Prawdy stworzył potężny miecz, którym uciął jedną z lecących w jego stronę łap z pięcioma palcami. Kilkakrotnie powtórzył ciosy, odcinając kolejne, ale wielkość miecza, mimo swojej lekkiej wagi, była ciężka do manewrowania.

- Kaguyo, lekceważysz nas. - powiedział klon blondyna, stojący najbliżej Królika. - Hagoromo-sama powierzając nam pieczęcie, wiedział, że cię pokonamy. - zagadywał bestię, nawet nie wiedział, czy ona go słyszy, ale brnął dalej. Namikaze przy uchu Królika ujrzał czarny punkt. To był Zetsu.

- To tylko puste słowa matko. - powiedział.

- Puste? To, dlaczego płakała, kiedy ujrzała w nas swoich synów? Kocha ich, a tak ich skrzywdziła. - mimika pyska Księżniczki zaczęła się pomału łamać. - To twoja wina, że nią manipulujesz, dattebayo! Powinieneś nie istnieć. Całe życie poświęciłeś, żeby ją wskrzesić i co teraz robisz? Doprowadzasz świat do klęski, kim twoja matka będzie rządzić, skoro wszystkich zamordujesz!? Sama sobą będzie rządzić? - parsknął - Zabijając istoty na naszym świecie, unicestwiasz swoją matkę i doprowadzisz ją do obłędu przez samotność. Co jej z ciebie... Masy, która nawet nie jest z krwi i kości. Jesteś wyłącznie pół płynną materią.

- To kłamstwo! Matko, zabij go! Wyssij chakrę z jego ciała bądź potężna i rządź światem... - krzyknął.

- Pustym, martwym, milczącym, bez życia, bez uczuć, samotnym światem! - jeden klon wymieniał pojedyncze określenia, z różnych stron. Wzmacniało to przekaz, jaki dawał Naruto. - Co zrobisz z pustką? - zapytał cicho oryginał. Kaguya pod swoją zwierzęcą postacią spojrzała na niego i zamrugała. Nagle ziemia zaczęła pękać. Z pęknięć wystrzeliła chakra, lecąc wprost do wielkiego ciała. Biała powierzchnia przeistoczyła się w olbrzymią Kulę Szukającą Prawdy. Z resztek ukazała się ludzka postać Kaguyi, jej żyłki wokoło oczu zmalały. Przed jej oczami pokazał się Hagoromo. - Co zrobisz? - Spojrzała na niego dziwnie. Ni to z ciepłem, ni to ze smutkiem. Blondyn brnął dalej.

- Już prawie jestem... - cichy szept dotarł do Uzumakiego.

- Co zrobisz!? - podniósł głos. Za Księżniczką pokazał się czarny portal, z którego zaczął wyłaniać się Sasuke. Naruto spuścił jedną Kule Szukającą Prawdy wzdłuż nogi. Klony swoimi ciałami ukrywały ją, by ta niezauważona dotarła do bruneta. Naruto zaczął podlatywać, był już prawie przy niej.

- Uważaj! - krzyknął czarny Zetsu, kiedy spostrzegł ruch za plecami matki. Kobieta wzleciała.

- Cholera, prawie wyszło. - warknął Sasuke.

- Prawie... - powiedział do brata i stanął obok niego.

- Jakim cudem udało ci się wrócić?! - wykrzyknął zszokowany Zetsu, wyłaniając się z rękawa szaty.

- Mieliśmy małą podpowiedź. - uśmiechnął się kpiąco Uchiha. Nagle wszyscy zniknęli.

- Co to ma być?! - wykrzyknął blondyn, kiedy jego ciało zostało wręcz dociśnięte do podłoża. Brunet rozejrzał się. Wszędzie były jakieś dziwne zielone piramidki, ułożone w rzędy. - Nie mogę się ruszyć. - spróbował podnieść rękę do góry, ale szło mu to z wielkim trudem.

- To chyba wymiar grawitacji. - powiedział z trudem Uchiha. Kaguya nie czekając, podniosła dłonie, z których zaczęły wysuwać się dwa pręty. Wystrzeliły, ale padły u stóp celów. Chłopcy słyszeli, żeby wycelowała wyżej. Tak też zrobiła.

- Naru, Kamui. - powiedział szybko brunet. Książęta natychmiast użyli tej techniki i wysłali pręty do danego wymiaru.

- Użyjcie lisiej szybkości. Będziecie w stanie się normalniej poruszać. - odezwał się Kurama i machnął ręką, którą nastolatkowie widzieli. Bracia skupili się na Energii Naturalnej, płynącej w kanałach i zaczęli ją wypuszczać, po czym wstali. Ich oczy były zamknięte, a czoła zmarszczone w skupieniu. Otworzyli oczy i biegiem ruszyli do sparaliżowanej Kaguyi. Mimo lisiej szybkości bieg ten przypominał normalny.

- No cholera z tymi skokami między wymiarowymi! - wykrzyknął sfrustrowany Naruto, kiedy znaleźli się tym razem na pustyni i pomknęli jakieś dwadzieścia mil za przeciwniczkę.

- Trzeba ją jakoś unieruchomić. Kilka sekund wystarczy. - powiedział brunet i otarł pot z czoła.

- Sasuke, musimy zmusić ją, aby nas wysłała na godniejszy dla wszystkich wymiar, ale nie nasz.

- Lawa czy lód? - zapytał.

- Tak. Musimy użyć Kotoamatsukami. Może dzięki tej iluzji zatrzymamy przynajmniej na kilka sekund Kaguyę i ją zapieczętujemy. - powiedział.

- Też mi on po głowie chodził tylko... Klon w dalszym ciągu z lisami i Obito?

- Tak. - potwierdził blondyn.

- Niech Obito odczyta, ile tylko się da wymiarów. - blondyn zamknął oczy i przekazał wiadomość.

- Natychmiast przystąpili do działania. Będziemy na bieżąco. - powiadomił.

- Wracajmy. - bracia puścili się biegiem w stronę, skąd wyczuwali potężną chakrę. Po drodze minęli zza wydmy Obito i klona, którzy przeglądali portale.

- Walcz, jak na bogini przystało, a nie odnosisz się do tak nędznych forteli. - wykrzyknął blondyn.

- Jak widzisz każdy wymiar... Lód, lawa, zwiększona grawitacja, pustynia jest nam podległy. Zaskocz nas Wielka Księżniczko. - dodał lekki sarkazm do ostatnich słów. Kobieta zmarszczyła prawie niezauważalnie oczy, ale bracia to dostrzegli.

- Boisz się nas, że jednak cię zapieczętujemy i ponownie przegrasz. Strach... To jest nasz sprzymierzeniec. - drążył dalej blondyn i stanął bokiem do wrogów.

- W nas nie ma strachu do ciebie. Nie boimy się śmierci. - przywołał katanę i posłał w nią promień Białego Ognia. Przesunęła się w prawo, unikając go, ale Sasuke przemieścił ostrze w prawo, a promień zmienił się we wstęgę, potem już był płomienną liną, batem, którym strzelał w Kaguyę. Tam, gdzie spudłował, wznosiły się tumany pisaku, które Naruto używał i tworzył bariery, blokady i oraz najeżone szpilami ściany. Dodatkowo utrudniały robienie uników przez Otsutsuki. - Naru, trzeba się pozbyć ręki z Zetsu.

- Mamy wymiar, gdzie już wcześniej było Shinju. - Namikaze wysłał myśl do brata.

- Doskonale, teraz ją zmusić, by nas do niego zabrała. - młodszy brat przytaknął mu w myślach - Czyżby brakowało ci pomysłów na nasze zgładzenie? - zapytał z ironią w głosie Sasuke. Zniknęli. - Szybko poszło. Teraz Naruto. - Uzumaki zniknął i pojawił się przed twarzą Książeczki, jednocześnie zrobił półobrót. Ręka została odcięta i przyszpilona prętem z Kuli Prawdy. Na więcej czasu nie wystarczyło. Naruto musiał zrobić unik, przed szarym prętem, który skruszał.

- I co teraz Sasuke? - spytał.

- Ożyw go. - Naruto kiwnął głową i odpieczętował z ochraniacza na czoło część chakry i oko z Sharinganem. Szybko nakłuł palec i zaczął składać pieczęcie. Robił to bardzo szybko.

- Kuchiyose: Edo Tensei! - wykrzyknął i jak w poprzednich przypadkach pojawiło się białe światło oraz postać, wychodząca z niego. Naruto porwał wskrzeszonego Uchihę, bez słowa wyjaśnienia i przeniósł się kilka mil dalej. Sasuke zajął się tymczasem Kaguyą. - Wybacz Shisui-san, ale nie ma zbytnio czasu na szczegółowe wyjaśnienie. Jestem przyjacielem Itachiego i Sasuke, jego młodszego brata. On w tej chwili walczy z Niszczycielką Życia. To jest jeden z wymiarów. Nasz będzie taki sam, jeśli jej nie pokonamy. Potrzebujemy twojego Kotoamatsukami. Da nam to czas, by ją zapieczętować. - pokazał znak słońca - Sasuke ma księżyc. Ona jest matką Hagoromo-samy. - oczy Shisuia na wzmiankę o nim otworzyły się w jeszcze większym szoku. - Jak ją zapieczętujemy, świat będzie ocalony, jak nie... Nie ma po co tam wracać. - powiedział - Po wszystkim wszystko ci wytłumaczymy, ale teraz musisz użyć na niej tej iluzji. Jesteś nieśmiertelny, więc nic ci nie grozi.

- Oko zyskałeś od Itachiego? - zapytał tylko.

- Tak, on dał nam je, jeślibyśmy nie dali rady sami jej pokonać. Shisui błagam. - w głosie blondyna była nuta desperacji. Starszy chłopak spojrzał zaskoczony na niego, a dokładnie w żółte oczy z pionową źrenicą. Nie ujrzał w nich żadnego przekrętu, tylko jawną prośbę.

- Dobrze. - odpowiedział po kilku sekundach.

- Co musimy zrobić, abyś miał dogodny czas na rzucenie iluzji? - zapytał z dobrze wyczuwalną ulgą.

- Muszę być w miarę blisko osoby, na którą muszę rzucić Kotoamatsukami. - powiedział.

- Da się zrobić. Pokryję cię moją chakrą, byś miał zwiększoną moc. - złapał go za ramię i pokrył chakrą. Brunet zachłysnął się, kiedy poczuł mocny zastrzyk chakry.

- Jak? - mruknął, patrząc na swoją dłoń.

- Później. Sas gotuj się. - powiadomił go.

- Jestem gotowy w każdej chwili. - odpowiedział.

- Na trzy. Staniesz oko w oko z nią. Będziesz miał dosłownie ułamki sekund na rzucenie iluzji. Dasz rade?

- Jedno spojrzenie mi wystarczy. Co mam zawrzeć w iluzji? - blondyn kiwnął głową i stanął za nastolatkiem. Brunet był niewiele wyższy od Namikaze oraz ich wiek również był zbliżony.

- Nie ruszaj się. - powiedział - Kaguya nie może uciec do innego wymiaru. Musimy zapieczętować ją tutaj, z dala od naszego świata. Bez obaw damy radę wrócić. Gotowy. - brunet kiwnął głową i uruchomił Mangekyo Sharingana, kształtem przypominał shurikena. - Raz... Dwa... Trzy. - zniknęli w pomarańczowym błysku, zmieszanym z lisią prędkością. Kaguya zastygła w szoku i zaskoczeniu, kiedy przed jej oczami pokazała się nowa twarz.

- Kotoamatsukami! - wymówił i Kaguya dosłownie znieruchomiała. Sasuke użył podmiany z Shisuim. Bracia dotknęli kobiety za jej ramiona. Spojrzeli na siebie.

- Rikudō: Chibaku Tensei!* - wykrzyknęli wspólnie. Na czole Kaguyi pokazały się oba znaki, a przed jej oczami mignęły postacie jej synów. Przegrała. Ziemia zaczęła się trząść. Moce podarowane braciom zniknęły. Czerwone skały zaczęły pękać i wznosić się do góry, w tym samym czasie Shukaku, Chomei, Isobu, Kokuo pojawili się. Cali i zdrowi. Tak samo, jak część chakry reszty Bijuu, która została wchłonięta. Pięć chakr rozpłynęło się w powietrzu. Planetarna Dewastacja coraz bardziej zwiększała swoją średnicę, pokrywając Kaguyę. Blondyn podszedł do odciętej ręki Otsutsuki.

- Widziałem, jak bardzo kochasz swoją matkę... Więc... - podniósł go i zaczął obracać się wokół własnej osi - Będziesz pogrzebany razem z nią! - wykrzyknął i rzucił w stronę ogromnej kuli czarny twór, który natychmiast zaczął się pokrywać kamieniami. Naruto wrócił do brata i reszty. - Udało się. - uśmiechnął się szeroko i westchnął zmęczony. Był wykończony tak, jak brat, a przednimi jeszcze powrót do odpowiedniego wymiaru.

- Tak... - odpowiedział mu z uśmiechem Sasuke - Teraz, by wrócić... Jestem wykończony.

- Ja też. - po czym po prostu usiadł na czerwonej skale. Kurama podszedł do chłopców i po kolei każdego poczochrał po głowie.

- Dobra robota szczeniaki. - uśmiechnął się szeroko - Jestem z was dumny.

- Dziękujmy Aniki. - odpowiedzieli jednocześnie, po czym lekko spłonęli rumieńcem. Lisy zaśmiały się. W tym samym czasie dwójka Uchiha wdała się w cichą konwersację, wyjaśniającą zaistniałą sytuację.

- Brawo Książęta! - władca i jego brat zaklaskali i skłonili głowy w wyrazie szacunku i zadowolenia, z mieszanką dumy. Chłopcy uśmiechnęli się od ucha do ucha i również skłonili głowy.

- Obito-san? - zwrócił się do niego Sasuke - Dasz rade nas przenieść?

- Dam, ale będę potrzebował chakry. W dużej ilości. - oznajmił.

- Tym zajmę się ja. - oznajmił Shikuroma i stanął za plecami bruneta - Skup się Uchiha. - mężczyzna spojrzał przez ramię z lekkim sceptycyzmem na władcę, ale posłuchał się rady i uspokoił przepływ chakry. W tej samej chwili Roma wprowadził do jego kanałów Energię Naturalną.

- Kamui! - w oczach bruneta pokazał się Mangekyo, ale stało się coś dziwnego wszyscy, jak jeden rusz zniknęli w białym dymie. - Co do...

- Hagoromo-sama! - wykrzyknął zszokowany Shikuroma i pokłonił mu się tak, jak Koha. Rama stał jak wryty.

- Jakim cudem tu jesteś!? - wykrzyknął na cały głos i pokazał palcem na lewitującego starca.

- Jak zwykle bezczelny. - mruknął pod nosem Mędrzec, ale uśmiechnął się lekko. - Och... Wstańcie Roma, Koha nie potrzeba mi waszych ukłonów. - ponaglał ich dłonią.

- Miło cię znów zobaczyć Mędrcze. - powiedział z uśmiechem władca i zamerdał ogonami.

- Mi was też miło zobaczyć. Jak tam wasza babka? - zapytał z lekkim uśmiechem.

- W doskonałej formie. - odpowiedział Koha z szerokim uśmiechem - Dlaczego tu jesteś dziadku... Mędrcze. - chrząknął.

- Uspokój się szczeniaku i przestań być taki oficjalny. Mój wiek, jak najbardziej wskazuje na miano dziadka. - Koha zarumienił się lekko i podrapał tył głowy. - Jestem tu dlatego, że Kaguya się przebudziła. Za niedługo odejdę do brata.

- Pozdrów Hamurę. - odpowiedzieli jednocześnie Roma i Koha. Starzec kiwnął głową.

- Cóż, pora się spotkać z moimi dziećmi, nieprawdaż Kurama? - rudy lis wezwał resztę rodzeństwa, które z pomocą technik przyzwania zjawiła się w kręgu wokół Hagoromo, lisich książąt, Shikuromy, Kohamarujiego i Uchihy. Bijuu nie wydusiło z siebie słowa, widząc swojego dawnego opiekuna. Starzec zaśmiał się. - Za bardzo się postarzałem? - zapytał rozbawiony. Znikła cała powaga, jaką emanował. Nie musiał być Wielkim Mędrcem, tylko opiekunem. - Shukaku, Matatabi, Isobu, Son Goku, Kokuo, Saiken, Chomei, Gyuuki, Kurama moi przyjaciele... rodzino.

- Witaj Staruszku. - powiedział skrzecząco Shukaku i uśmiechnął się.

- Dobrze cię widzieć. - dodała Matatabi.

- Witaj. - przywitał się Isobu.

- Mogłeś wpadać szybciej. - oznajmił Son Goku.

- Witaj Hagoromo-sama. - ukłonił się Kokuo.

- Witaj!
- pomachał Saiken.

- Siemka Staruszku! - przywitała się ochoczo Chomei.

- Hagoromo.
- skinął głową Gyuuki.

- Witaj Staruszku. - powiedział z lekkim uśmiechem Kurama. Hagoromo w ciszy witał się z każdą Ogoniastą Bestią.

- Jesteście wolni. - oznajmił.

- Zawdzięczamy to Naruto i Sasuke. - powiedział Shukaku i skłonił ku nim łeb.

- Wiem. Dziękuję chłopcy. - bracia kiwnęli głowami z uśmiechami - Ludzie przekonali się, co do was?

- W większości. - odezwał się Kurama i zmienił postać na ludzką. W jego ślady poszła reszta Bijuu. Cała dziewiątka zbliżyła się do Stwórcy.

- Wyrośliście moi drodzy. - niektórzy pokiwali lekko głowami - Nawet ty, Kurama, odnalazłeś swoje miejsce i miłość. - lis zarumienił się i chrząknął, na co Mędrzec zaśmiał się i poklepał go po ramieniu laską. - Lisi Książęta, podejdzie do mnie. - przywołał do siebie braci - Połączony znak szczura odwoła technikę Shinju.

- Mamy to zrobić teraz? - zapytał Sasuke.

- Tak. Na mnie już czas. Ocaliliście świat od zagłady i daliście dom moim Ogonom. Dziękuję. - skłonił lekko głową. - Zajmijcie się rannymi. Moje dzieci dbajcie o siebie i Sakryfikantów. Żegnajcie Roma, Koha. Pozdrówcie ode mnie Noki i Fi. - Mieszkańcy Kraju Złotego Lisa ukłonili się i z szerokimi uśmiechami pożegnali Mędrca Sześciu Ścieżek. Wszyscy obecni złożyli mu ukłon.

- Dziękujemy za ofiarowaną nam pomoc Mędrcze Sześciu Ścieżek. - powiedzieli jednocześnie i identycznie chłopcy, po czym złożyli głęboki ukłon. Obaj zachowali pełną powagę i szacunek dla Stwórcy Nishu. Hagoromo oddał ukłon i ruchem laski pobłogosławił chłopców.

- Niech Słońce i Księżyc będą was strzec młodzi mistrzowie. - ogłosił i zrobił ruch laską. Okrąg przed Naruto i półokrąg przed Sasuke.

- Dziękujemy. - powiedział blondyn, po czym Wielki Hagoromo rozpłynął się. - Sasuke? - Uzumaki wystawił prawą dłoń. Brunet powtórzył gest lewą. Spojrzał na korzenie Shinju, które zaczęły się rozpadać, ale zawinięci Shinobi delikatnie opadać na ziemię. Zaczęli się poruszać i co rusz wychodzić z białego materiału. Wszyscy byli znacznie osłabieni, ale żyli i to się liczyło. W tej samej chwili na kolana padli Sasuke i Naruto. Byli wyczerpani fizycznie, psychicznie i wypruci z chakry. Nim padli na twarz Kurama złapał ich kitami. - Aniki. - wyszeptał blondyn i po prostu zasnął wtulony w rude mięciutkie i milusie ogony. Uchiha zasnął w tym samym momencie, z lekkim uśmiechem na ustach.

- Są wykończeni, ale zrelaksowani... - powiedział z czułością.

- Na kochanego Staruszka!
- wykrzyknęła nagle Matatabi i pobladła. - Uzushio ma kłopoty... Walka... Biali Zetsu... Krew...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro