101. Piękna Księżniczka
- Co... Jak to możliwe?! - Madara cofnął się o krok, widząc tę same moce, co on sam posiadał.
- Zaskoczony? - mruknął Naruto i poprawił swoją opaskę. Wtedy rozbłysło żółtawe światło. Cały jego strój zmienił się na świetlistopomarańczowy, połączony z żółtym. Machnął kitami, które pozostawiały smugi żółtego światła. Jego skóra świeciła się lekko, ale nie zmieniła swojego koloru. Oczy były całkowicie żółte z pionową źrenicą. Kule Szukające Prawdy były za plecami, ustawione w okręgu. Sasuke machnął kataną. Jego lewe oko było takie samo, jak oko Madary, czyli zawierało Rinnegan z tomoe. Lewe było nie w pełni uruchomionym Sharinganem. - Bo my nie.
- Senpō: Inton Raiha!* - Madara posłał w braci fioletoworóżowe błyskawice, które blondyn odparł, atakując za pomocą rzuconego pręta, stworzonego z jednej z Kuli Prawdy. Sasuke uniknął ataku, przenosząc się. Starszy brunet zdziwił się ruchem młodszego. Kiedy atak się skończył, Naruto ruszył na wroga z kolejnym prętem. - Senpō: Ranton Kōga!* - Madara zwinął usta w dziubek i posłał silny różowy promień wprost na Namikaze, który z zawrotną prędkością uniknął przecięcia, robiąc pół salto w powietrzu. Jedynie co zostało przecięte to pręt.
- Naruto uważaj! - warknął Sasuke i posłał katanę między brata, a Uchihę. Przeleciała na wylot i wbiła się w skałę. - Co jest?
- Widzisz te cienie? - zapytał zaskoczony.
- Tak, a ty nie? - odpowiedział.
- Wyczuwam je lepiej niż wcześniej, ale nie widzę ich postaci. - oznajmił i zmarszczył brwi.
- Rozumiem. No to czas się zabawić. Zobaczmy, co moje nowe oczko potrafi. - wyszeptał, a w oczach błysła ciekawość i zadowolenie.
- Wyjąłeś mi to z ust. - uśmiechnęli się do siebie, co spostrzegł Madara. Zmarszczył brwi. Nie podobały mu się te uśmiechy. Nagle Sasuke wbił katanę w jego ciało, co niezmiernie go zaskoczyło.
- Co do... - w tej samej chwili Naruto użył takiego samego Chidori, jak Sasuke wcześniej i uderzył w niego.
- Cholera podmienił się. - blondyn szybko stworzył trzy pręty i wbił w jeden z cieni, unieruchamiając go. Obok niego pojawił się klon. - Pilnuj. - replika kiwnęła głową. Nagle Madara uśmiechnął się i złożył pieczęć, po czym wystawił ręce przed siebie.
- Chibaku Tensei! - warknął i ziemia się zaczęła się trząść. Setki ton skał wznosiły się do góry, tworząc w powietrzu ogromne pociski, które po chwili zaczęły lecieć w dół wprost na wszystkich shinobi. Bracia zaklęli i zniknęli. Sasuke uruchomił pełną formę Susanoo. Dzięki skrzydłom i olbrzymim kataną zniszczył dwie kule. Naruto zaczął tworzyć Rasenshurikeny połączone z Bijuudamą. Stworzył ich pięć i wszystkie posłał w pozostałe masy skalne. W tej samej chwili Madara wzleciał w powietrze i spojrzał na czerwony księżyc. Oderwał z czoła kościopodobną formę, która go zakrywała. Na samym środku była pionowa powieka, która po otwarciu ukazała krwistoczerwone oko wyglądem identyczne do Rinnegana. Skierował je wprost na księżyc, na którym pokazał się ten sam wzór jak na oku. Wszyscy shinobi wpatrywali się w to w olbrzymim szoku. Na ustach wroga ukazał się zwycięski uśmiech. Sasuke również obserwował jego poczynania i zbladł, rozumiejąc, co się stało. Natychmiast zleciał i okrył skrzydłami Naruto, Kakashiego, Sakurę i kilku shinobi. Reszta była zbyt rozsiana po polu bitwy.
- Sasuke, udało mu się. - powiedział ponuro Naruto.
- Tak miało być. Nie czas na opłakiwanie. Teraz musicie skupić się na pokonaniu Kaguyi. - obok nich pojawił się w pełnym rynsztunku Kurama w swojej pół lisiej formie.
- Aniki, zmiataj do pieczęci. - warknął blondyn.
- Spokojnie. Teraz już nic mi nie zrobi. - powiedział spokojnie.
- Rama! Ludzie! - warknął Roma, pojawiając się obok brata.
- Wszyscy mają Rinnegana! - powiedział zaskoczony Naruto, kiedy to spostrzegł. - Co z lisami?!
- Na nas to nie działa, ale co do waszej... - zaczął władca.
- Nie zadziała. - odezwał się Chiaki, który stanął za ochronną postacią Susanoo.
- Chiaki-san! - wykrzyknął zaskoczony Uzumaki.
- Daruj sobie to "san". - warknął. Skrzydła ledwie, co się rozchyliły, by wpuścić pierwszego pół-lisa.
- Wszystkie obecne lisy połączyły się z dwoma shinobi, żeby ich tak szybko Shinju nie zabiło. - przekazał informację, które zobaczył.
- Dają nam czas. - mruknął Sasuke.
- Owszem. Lisy też transportują wszystkich rannych do Wielkiej Kapłanki i Uzushio. Przenieśmy tam jak najwięcej shinobi, ale ci, którzy są poza walką, mogą umrzeć.
- Nie czas na to Roma. - warknął Kurama.
- Stwierdzam fakt. - wzruszył ramionami - Poza tym Madara nie zdejmie iluzji sam.
- To już wiemy. - tym razem odezwał się Sasuke. - Hagoromo-sama nam o tym powiedział. - Lisy zastygły w szoku, tak samo jak reszta obecnych.
- Widziałeś Staruszka?! - wykrzyknął i złapał go za ramiona.
- Kazał was pozdrowić. - uśmiechnął się Naruto. W tej samej chwili do środka skrzydeł zostali wprowadzeni wszyscy ocalali Jinchuriki i ich Bijuu. Nagle kilka gwałtownych wdechów rozbrzmiało wokół.
- Co to było?! - wykrzyknęła Nii, siadając.
- Nieskończona iluzja. - powiedział Uchiha.
- Ona była tak realistyczna. - warknęła - Dziękuję. - jeszcze kilku ważnych shinobi weszło do środka między innymi Itachi i Kisame.
- To cholerstwo nas chroni przed tym zasraństwem? - wskazał na w dalszym ciągu unoszącego się w powietrzu wroga.
- Owszem. - powiedział Shikuroma. Nagle ziemia zaczęła się trząść, a z niej wyłaniać korzenie. - Jasny Złoty! - zaklął - Kolejny etap się zaczyna.
- Jaki znowu etap? - warknął Rekin.
- Shinju będzie wysysał powoli chakrę z każdego żyjącego stworzenia na naszym świecie.
- Kurwa! To jakim cudem was to nie rusza? - wskazał na teren, gdzie lisy odcinały z kokonów ludzi i starli się ich przenieść do wyznaczonych miejsc, ale białe pasy próbowały z powrotem złapać shinobi.
- Jesteśmy z innego wymiaru. - wyjaśnił tym razem Koha - Nasza chakra różni się od waszej. Tak samo nie będzie działała ta technika na książęta i Chiakiego, bo w ich naczyniach płynie ta sama chakra. Musicie się ewakuować do miejsc odgrodzonych tarczą. Naruto przenieś ich. - blondyn kiwnął głową i złapał wszystkich za pomocą lisich łap zrobionych z chakry.
- Nie za ostro ich potraktowałeś? Nawet nie dałeś dojść do słowa. - powiedział Roma.
- Wykłócaliby się, że też by pomogli, a raczej pomogliby Shinju. - w tej samej chwili wrócił Naruto.
- Troszkę się wściekli, ale jak zobaczyli paru shinobi, którzy wyszli poza kopułę i jak ich chwyta drzewo, to od razu się zamknęli. - powiedział ponuro - Itachi życzy... Kazał przekazać, że jeśli polegniemy, to nas wskrzesi i ponownie zabije.
- Gdzie to opanowanie? - mruknął jego młodszy brat.
- Zlatuje w dół. - powiadomił ich Chiaki. Madara wylądował przed posturą Susanoo.
- Teraz wszyscy są wolni. - powiedział z radością i zwycięstwem.
- I powoli mordowani. - powiedział z jadem blondyn.
- Umrą w swoich najskrytszych marzeniach. - odpowiedział z szaleństwem w głosie.
- Sasuke pora, abyś otworzył skrzydła. - brunet z lekkim uśmiechem odsłonił je. Madara otworzył szerzej oczy, na widok spokojnie stojących Książąt i Chiakiego. Dopiero teraz zwrócił uwagę na otoczenie. Lisy, które były przy już zawiniętych shinobi zapadły w trans i podtrzymywały ich życia. Kilka pozostałych jeszcze biegało i warczało, co rusz na Madarę i jego głupotę. Wszystko słyszał i był zdziwiony ich poczynaniami.
- Jakby to powiedzieć Madara, to moje lisy w tej chwili rujnują twój plan. - powiedział Roma i wyszedł naprzód.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zmrużył oczy.
- To, że Hagoromo pozostawił nam pewne techniki, które mają zapobiec takiemu głupcowi w przyszłości... - Uchiha wybuchnął śmiechem.
- Nikt mnie już nie powstrzyma! Moje marzenie o stworzeniu raju dla shinobi zostało spełnio... - w tej samej chwili zanim pojawił się Zetsu i przebił jego klatkę piersiową.
- Wszyscy potwierdzili, jakim jesteś głupcem i naiwną istotą. - powiedział z uśmiechem - Moja matka się przebudzi i już nic jej nie powstrzyma.
- Zetsu? - zwrócił na siebie uwagę Sasuke. W tej samej chwili Czarny Zetsu spojrzał na kpiąco uśmiechających się nastolatków, jego uśmiech lekko zbladł. Bracia unieśli dłonie ze znakami. - Hagoromo-sama podarował nam moc do zapieczętowania twej Kaguyi. - powiedział ze złośliwym wyrazem twarzy. Uśmiech wroga opadał całkowicie i zastąpił go gniew. W tej samej chwili z ziemi wytępiły snopy chakry, które niszczyły skały. Wszystkie wstęgi zmierzały do ciała Madary, którego chwilowy krzyk zamienił się w niemy.
- Nikt mojej matki nie pokona! - odskoczył i wyrwał dłoń klatki piersiowej Uchihy, który w tym samym momencie zaczął wierzgać i wyginać ciało, co rusz któraś część powiększała się, tak jakby pojawił się w niej bąbel.
- Co ty mi zrobiłeś?! - wycharczał wściekły.
- Zmienił cię w pojemnik na Kaguyę. - powiedział Kurama - Masz w sobie wszystkie dziewięć chakr Bijuu, z których ona jest stworzona. Przegrałeś od momentu, kiedy przystanąłeś na jego propozycję. - zwrócił się do Madary - Na to wygląda, że to ty zapisałeś fałszywe tablice. - spojrzał na Zetsu.
- Przecież Nieskończone Tsukuyomi jest techniką klanu Uchiha. - próbował nadal wyłuskać swoją rację.
- Nie jest. Jest techniką Shinju, czyli protoplasty rodu Uchiha i Hyuga. - powiedział Shikuroma.
- Jak dobrze, że twój "brat" zostawił zapiski w naszym wymiarze. - Sasuke uśmiechnął się kpiąco na wzmiankę o bracie. Zetsu zaczął się trząść z wściekłości.
- Dwójka zwykłych ludzi jej nie pokona. - wysyczał.
- Czyżbyś zapomniał, że nie jesteśmy ludźmi? - brunet uniósł brew do góry - Posiadamy znacznie więcej mocy, niż człowiek i lis. - powiedział Sasuke.
- Kaguya nie zniszczy tego świata ani żadnego innego. - warknął blondyn. W tej samej chwili musieli odskoczyć, bo Madara zaczął dosłownie rozciągać się w postaci olbrzymiej bańki, która pomału zaczęła pochłaniać jego agonalny krzyk. Bańka wzniosła się w powietrze. Co rusz było widzieć głowy Bijuu i dziwny pysk przypominający królika. Zetsu zaczął jakby spływać z ciała Obito do bańki. Były wróg spadł na ziemię. Kurama natychmiast go stamtąd zabrał.
- Jest paskudna. - mruknął z niesmakiem brunet. Wziął kilka głębokich wdechów dla uspokojenia i przyklęknął, opierając dłonie na ziemi. W ten sposób pobrał trochę jeszcze pozostawionej chakry na polu. Naruto poszedł w jego ślady, kiedy tylko spostrzegł, co robi. Czarny Zetsu dopiero po chwili zrozumiał, co oni robią. Jego usta otworzyły się szeroko z szoku.
- Jak to możliwe?! Jakim cudem pobieracie ten rodzaj Energii z ziemi?! - wykrzyknęła płynna wersja.
- Och, już nie jęcz albo cię zaknebluję. Tej drobnej sztuczki nauczyła nas nasza mentorka, która akurat zabezpiecza wszystkich rannych i lata po wioskach, ocalając, jak najwięcej ludzi.
- Co ona wyprawia?! - warknął.
- Wprowadza każdego człowieka w leczniczy stan, który spowalnia przepływ ich energii życiowej, tym samym chakry. Dzięki temu Shinju nie zabije zbyt szybko. - odpowiedział mu Shikuroma z perfidnym uśmiechem na ustach.
- Moja matka was zabije. - powiedział pewnych swych słów.
- Powodzenia. - parsknął Chiaki, który usiadł w pozycji lotosu, jakieś siedemdziesiąt centymetrów nad ziemią i zaczął medytację. Pod nim pojawiła się trawa i białe chryzantemy. - Chłopcy spuście na płatki po kropli krwi. - polecił z zamkniętymi oczami. Bracia bez żadnych pytań uczynili to. Dwa kwiaty zmieniły kolor na złoty i srebrny, po czym połowa zabarwiała się na te kolory. W tej samej chwili wydarzyły się dwie rzeczy. Bracia zostali oplątani przez białe włosy i bryła niekształtnej materii przybrała postać pięknej o mlecznobiałej skórze kobiety o zamkniętych oczach. Jej włosy były tak długie, że rozciągały się na ponad kilkanaście metrów. Sama postać miała dwa brązowe rogi i czerwone drobne usta, zaciśnięte w wąską kreskę. Prócz rogów oraz cery w oczy rzucały się białe trójkątne małe brwi. Po kilku sekundach otworzyło się trzecie czerwone oko Rinnegana z dziewięcioma tomoe. Miała na sobie białą długą szatę z szerokimi rękawami. Do każdego zakończenia otworu była przyszyta czarna wstęga. Przez środek stroju przebiegały Mangatamy.
- Sasuke, nie mogę się ruszyć?! - blondyn zaczął się wiercić, ale na próżno. Brunet miał ten sam problem. Kobieta otworzyła oczy. Wszyscy ujrzeli Byakugana. Spojrzała na braci i jej twarz przybrała zaskoczenie zmieszane ze smutkiem.
- Hagoromo, Hamura... Nie... Raczej Indra i Ashura. - powiedziała melodyjnym, ale bezuczuciowym głosem. W tej samej chwili Kurama, Obito, Shikuroma i bracia zniknęli.
- Kurwa! - wykrzyknął Naruto, lecą prosto do rozgrzanej do czerwoności lawy. Wszyscy lecieli, ale lisy szybko opanowały sytuację i po prostu zatrzymali się w powietrzu. Sasuke zaraz po nich, ale na jego czole pojawiły się zmarszczki, oznaczające wysokie skupienie. Co rusz delikatnie opadał. Naruto miał podobnie, ale zaraz sobie coś uzmysłowił i po prostu zaczął sam z siebie lewitować. - Jasna cholera! - mruknął w szoku, ale zaraz się z niego otrząsnął i podleciał do Sasuke, który zrobił z jednej Kuli Prawdy platformę.
- Dzięki. - wyprostował się - Niech zagadnę Hagoromo-sama, potrafił lewitować?
- Na to wygląda. - uśmiechnął się. - To, co atakujemy tę sukę? - wskazał na lewitującą postać kilka metrów wyżej i dalej.
- Nie ma innego wyjścia. - po czym zaatakowali. Kobieta uniknęła tego, ale posłała setki igieł w lisy, które stały nieruchomo.
- Kurama! - wykrzyknął Naruto i posłał w ich stronę, ręce ze złotej chakry. Kaguya zmrużyła oczy niezadowolona z tej sytuacji.
- Ta chakra należy tylko do mnie. Odbiorę wam ją. - powiedziała spokojnie.
- W twoich pieprzonych snach! - wykrzyknął Sasuke i posłał w nią porządne wyładowanie elektryczne. Wszystkie uniknęła, wyciągając tylko delikatnie dłoń. To nie zatrzymało bruneta, który po sekundzie przybrał cielesną postać Susanoo z dwiema katanami. Kaguya uniosła rękę do góry w momencie, kiedy aura wojownika zetknęła się z jej dłonią. Pochłonęła całą postać. Najdziwniejszy był wyraz jej twarzy pełny smutku. W tej samej chwili stanął obok Uchihy Naruto, kiedy oprał się z lisami i Obito, pozostawiając je razem z klonem.
- Jest piekielnie potężna. Mój najsilniejszy atak z użyciem wyładowań, ot tak sobie powstrzymała, a Susanoo na nią nie działa. Pomysły? - zapytał.
- Niefajnie. Jak mamy się do niej zbliżyć i zapieczętować ją, skoro potrafi uniknąć każdy nasz ruch. - nagle przyszło olśnienie do żółtej czupryny. - A może użyjmy lisich technik?
- To może wypalić. - w tej samej chwili Kaguya zaatakowała. Naprzeciw niej stanął Naruto, uderzając po prostu lisimi łapami w jej atak. Rozbłysło białe światło i oślepiło braci, po chwili rozległ się wybuch.
- Nie! - wykrzyknął Naruto, który przez odrzut zaczął się wściekle obracać. - Nie mogę tego przerwać! - wykrzyknął, ale dźwięk był zniekształcony, przez gwałtowne okręcanie się. Znikąd pojawił się Sasuke i uderzył go z ramienia w plecy, zatrzymując go, ale sam stracił oparcie dla nóg. Uzumaki złapał go i od razu podstawił czarny krążek. - Musiałeś tak brutalnie? - warknął i pomasował plecy.
- Na inny pomysł nie wpadłem. - odwarknął, ale przeciwniczka zniknęła w czarnym przejściu. - Gdzie ona... - obaj zastygli, kiedy wyczuli za sobą jej aurę. Odwrócili lekko głowy i zamarli. Z jej oczu ciekły łzy.
- Nie mogę się ruszyć. - warknął ponownie Naruto, ale to raczej był lisi, niż ludzki odgłos. - Puszczaj nas! - rozkazał jej. Jej dłonie bardzo delikatnie podniosły ich podbródki, kciuki głaskały policzki.
- Moje dzieci. - szepnęła - Chodźcie do matki. - W tej samej chwili Czarny Zetsu objął połowę ciała Naruto i tę samą część ciała Sasuke.
- Kuso! Puszczaj nas Zetsu. To ohydne, dattebayo! - warknął z nutką lisiego "ja". Palce na podbródku drgnęły. - Nie pójdę do masowej morderczyni! - jego warknięcie przybrało na sile, aż z ust wyleciała ślina.
- Nie waż się nas dotykać! - powiedział Sasuke i w dłoni pojawiło się lekkie wyładowanie.
- Puszczaj nas! - warknął wściekły blondyn i zaczął wierzgać, po czym ręka pokrytą chakrą Kyuubiego usunął go z siebie, po czym złapał za część Sasuke. - To było ohydne. - wzdrygnął się.
- Na nic wasze techniki. Moja matka wszystkie zdobędzie. - uśmiechnął się z rękawa.
- Zobaczymy czy będzie w stanie, dattebayo! - krzyknął i wystawił dłoń. Sasuke odczytał ruchy i sam wykonał to samo. W Kaguyę wyleciała setka kryształowych pocisków. Mina Zetsu była szokująca. Pierwszy raz Białowłosa musiała zrobić unik. Jej uruchomiony Byakugan nie był w stanie zdobyć tej techniki. Kiedy posłali w nią kryształ, Naruto przeniósł się za pomocą Lisiej Szybkości przed samą twarz kobiety i uderzył w nią. Sasuke tylko na to czekał i pojawił się za nią z wyciągnięta lewą ręką z księżycem. Naruto leciał tuż za nią. Kiedy już byli kilka centymetrów od zapieczętowania jej zastygli w miejscu. Otoczenie się zmieniło. Cała trójka była zatrzymana w lodzie.
- Kuso! Naruto co to ma być!? - powiedział w myślach i spojrzał na niego.
- Nie ma pojęcia. Ona skacze po wymiarach. - warknął - Aniki pomysły?
- To jest lód Naruto. - westchnął i spojrzał na nich. W tej samej chwili Kaguya zniknęła w portalu. Chłopcy nie zwlekając, rozłupali lód Lisim Ogniem. Kaguya otworzyła szeroko oczy, kiedy wyszła z otworu nad nimi. Była pewna, że to ich przetrzyma na o wiele dłużej.
- Co zatkało? - powiedział z wyższością Sasuke. Dobył katanę, która zalśniła bielą, po czym na jej czubku pojawił się biały płomyk. Naruto zrobił to samo.
- To jest... - zaczął Zetsu, ale przerwał, kiedy bracia posłali dwa sierpy. Uchiha pionowy, Namikaze poziomy. Oba stworzyły krzyż, który leciał wprost na kobietę. Uniknęła go, ale musiała robić kolejne uniki, kiedy Uchiha posyłał w nią kule za kulą. Dzięki nowej mocy Biały Ogień przebrał na sile. Naruto atakował ją falami kryształowych szpikulców.
***
W innej części lodowej krainy klon Naruto przyłożył do klatki piersiowej Obito dłoń ze znakiem Słońca.
- Co robisz? - zapytał Koha.
- Leczę go. - odpowiedział i uśmiechnął się, kiedy powieki Uchihy drgnęły, po czym otworzyły.
- Co się stało? - wyszeptał.
- Witamy wśród żywych Obito-san. - posłał mu lekki uśmiech.
- Jakim cudem? - jego twarz wyrażała chwilowy szok.
- Uleczyłem cię. - brunet spojrzał na niego sceptycznie, ale kiwnął głową.
- Gdzie jesteśmy? - spytał, kiedy ujrzał śnieg i lód.
- To jest jeden z wymiarów Kaguyi, do których nas przeniosła. - westchnął blondyn - Sasuke i mój oryginał walczą z nią i doprowadzają do szewskiej pasji Zetsu, używając technik z lisiego świata.
- Lisiego wymiaru? - chłopak kiwnął głową na "tak".
- Nie jest w stanie ich skopiować. Zwłaszcza że są to techniki, do których nie są potrzebne pieczęcie, tylko wola.
- Zdumiewające, ale dlaczego mnie uleczyłeś, powinienem... - zaczął.
- Potrzebujemy twojej pomocy. - przerwał mu, znacząco na niego patrząc - Czy twój Kamui jest podobny do techniki Kaguyi? - wskazał palcem, na co rusz znikającą kobietę w czarnych portalach, unikając ataków braci. - Uchiha kiwnął głową i skupił się na jej aurze. Zmrużył oczy, po czym rozchylił je zaskoczony.
- Jest. Jestem w stanie połączyć się pod dany wymiar, ale do tego potrzebuję ogromnej ilości chakry.
- Z nią to nie problem. Moja ilość, mimo że jestem klonem, jest setki razy większa niż twoja.
- I my chcieliśmy z wami walczyć? Już w kryjówce powinniśmy lepiej się przygotować. - mruknął ponuro, ale odwrócił się do niego plecami.
- Wybacz mi tę niekulturalność, ale zachowywaliście się dziecinnie. - uśmiechnął się - Kiedy coś, by się działo z moim oryginałem i Sasuke jedno słowo i zajmiesz się portalami między wymiarowymi.
- Zgoda. - skinął głową. Blondyn oprał dłonie na jego ramionach.
- Dziękuję Obito-san. - uśmiechnął się lekko - Aniki, Roma-sama, Koha-san liczę, że będziecie...
- Naruto... Na Złotego ogarnij się. Wiemy. - powiedział Shikuroma.
- Wtrącimy się, tylko wtedy, kiedy i nie będziecie w stanie walczyć, ale jak widzę, radzicie sobie. Tylko dziwię się, że Kaguya nas nie atakuję.
- Chyba o tym jednym razie zrezygnowała. - mruknął Koha - Rama, dlaczego milczysz?
- Bo udzielam rad tym matołom. - warknął.
- Cały opiekuńczy lisi demon. - uśmiechnął się złośliwie jego przyjaciel od broni.
- Morda Koha. - warknął Kyu. Obito spojrzał na lisy z lekkim zaskoczeniem, potem przerzucił wzrok na zirytowanego Naruto.
- Wcale nie jesteśmy matołami, dattebayo! - burknął.
- Tak, to co się mnie pytasz o zdanie i pomysły? - warknął i zabrał dłoń spod podbródka.
- Bo jesteś naszym starszym bratem. - odpyskował mu. Lisa zatkało, ale zaraz się zreflektował i mruknął co pod nosem o niewychowanych bachorach.
- Aż tak bardzo jesteście z sobą zżyci? - zapytał Uchiha szczerze zdziwiony.
- Właściwie Kurama mnie wychował, potem doszedł Sasuke i jakoś tak staliśmy się pokręconą rodzinką. - streścił na szybko blondyn. W tej samej chwili lodowiec, na którym stali i zaczął pękać. Ze szczytów zjeżdżała masa lodu i śniegu, wprost na lisy, replikę i Obito. - Jasna cholera!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro