72. Starzec z Reumatyzmem
- No to ruszamy w drogę, dattebayo! - powiedział Naruto z uśmiechem, kiedy opuścili Konohę.
- Naru, zrobisz to samo co Sasuke. - odezwał się Kurama. Blondyn kiwnął głową.
- Tsunade-bachan ujrzysz teraz, co się ze mną stało. - spojrzał na kobietę.
- A co się stało? - zapytała szczerze zdziwiona i popatrzyła z przymrużonych powiek na Kuramę. - Miałeś się nimi opiekować! - wzburzyła się.
- Tsunade w porządku. Nic im nie jest... No może nie do końca. - uspokoił ją.
- Bachan, nie jestem już do końca człowiekiem. - oznajmił - Cóż można powiedzieć, że bliżej mi do lisa niż człowieka. - brązowe oczy Sanniki otworzyły się do granic możliwości. Z twarzy odpłynęły kolory.
- Że co?! - wrzasnęła i zatrzymała się. Prawdopodobnie Kakashi usłyszał jej wrzask, siedząc tymczasowo za biurkiem Piątej. Blondyn westchnął, ale zaśmiał się i w tej samej chwili w połyskującym złotym dymie ukazał się w prawdziwej formie. Malinowe usta Senju przybrały kształt ślicznego kółka. - Ty...
- Jestem pół-lisem. Przez wypicie specjalnego wywaru. - chłopak wzdrygnął się i spuścił na moment żółte uszy. - Ale jestem dalej tym samym dzieciakiem. Spokojnie Bachan. Cała reszta stała niewzruszona, bo już widziała przemianę Sasuke, ale teraz mogli zobaczyć, jak wygląda Naruto, więc z ciekawością wpatrywali się w niego. - Jak widzisz mam uszy i kity, dattebayo. - Tsunade podeszła bliżej chłopca i stanęła kilka centymetrów od niego. Szybko złapała go za ramię i obróciła tyłem.
- Coś jeszcze prócz tych cudacznych kit i uszu? - spytała spokojnie. Co zdziwiło blondyna.
- Kły, pazury i oczy. Jeśli chodzi o fizyczne części. - powiedział - Moja krew też jest inna oraz chakra we mnie płynąca.
- To sama akurat zauważyłam. - burknęła pod nosem. Ucho Naruto drgnęło i zwróciło się w stronę jej głosu.
- Prócz tego mam wyostrzone zmysły. Węch, słuch, wzrok. - Tsunade delikatnie dotknęła kity. Naruto drgnął. Uszy postawił. Dwie kity pomachały nerwowo. - Bachan! - wykrzyknął i zarumienił się delikatnie. - One są czułe. - powiedział zażenowany.
- Wybacz. - puściła jego ogon. Chłopak odwrócił się do niej twarzą. - Pozwolisz? - uniosła dwa palce i wskazała na czoło.
- Jasne. - blondynka dotknęła czoła Uzumakiego. Na jej palcach ukazała się niebieska chakra.
- Intrygujące. - mruknęła. - Niby to ty, ale jakby obca osoba. - szepnęła i opuściła dłoń. - Kurama? - odwróciła głowę w stronę lisa. - Czy w dalszym ciągu może używać Edo Tensei? - pytanie zaskoczyło wszystkich. Nawet blondyna, który z wielkimi błękitnymi oczami z pionową źrenicą spojrzał na rudego lisa.
- Tak, może. Wbrew wszystkiemu jest w dalszym ciągu Namikaze i Uzumaki. Pierwiastki jego pochodzenia wciąż w nim płyną. - odpowiedział. Naruto wypuścił z ulgą powietrze. Tsunade spojrzała na blondyna.
- Naruto? - odezwała się.
- Nic, nic. Tylko dotrzymam obietnicy. - wyjaśnił - Ruszajmy. - oznajmił - Połączcie nas. - powiedział i kolczyki drgnęły, po czym szybciutko dotknęły wszystkich podróżników. - Dzięki.
- Naruto, otocz nas chakrą. - powiedział Kurama. Namikaze kiwnął głową. Uruchomił Tryb Mędrca. Jego powieki stały się burgundowe. Pionowa źrenica, od której rozpływał się ciemnozielony kolor, przechodząc w jaśniejszą barwę, aż stał się niebieski. Obwódki tęczówek były zupełnie czarne. Oczy same w sobie lekko lśniły. Ukazała się peleryna z wysokim kołnierzem w kolorach metalicznej zieleni, błękitu, czerwieni i czerni. Między łopatkami znajdował się złoty okrąg, zmodyfikowanego klanu Uzumaki. Blondyn szybko rozprowadził Energię Naturalną po shinobi. Wszyscy wzięli głęboki wdech. Każdy z nich poczuł przypływ mocy.
- Dobra, a teraz ustawcie się w parach. - uśmiechnął się. - Tak będzie mi lepiej biec. - wszyscy bez zbędnych komentarzy wykonali polecenie pół-lisa. - Aniki?
- Po prostu zacznij biec. Jakby co, pomogę. - powiedział i dotknął osłonki z chakry, osoby najbliżej się znajdującej, czyli Shukaku. Żółtawa chakra, przybrała pomarańczowy odcień. - Ruszaj. - Naruto najpierw pomału zaczął bieg, po czym przyśpieszył. Sam nie czuł jakieś różnicy w tym, co robił, ale inni byli w niemałym szoku, kiedy ich ciała zgrały się z ruchami blondyna. Sam chłopak nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów. Po prostu biegł przed siebie jak normalny shinobi... No może prawie, jak normalny shinobi, bo prędkość z jaką biegł, była naprawdę przerażająca. Drzewa stały się zwykłą plamą zieleni, ciągnącą się po prawej i lewej stronie drogi.
- Na Mędrca! - wykrzyknął Minato. - Co za prędkość!
- Podzielam twoje słowa, Minato-san. - powiedział Gaara. - Naruto!?
- Ałł! - zawył blondyn - Nie krzycz tak! - Naruto szybko złapał się za uszy. - Co tam?
- Czy nam się nic nie stanie? - zapytał z niepokojem w głosie.
- W sumie to nie wie... - spojrzał na lisa.
- Nie. - przerwał mu Kurama - Jeśli chodzi o ten bieg, to jest normalna prędkość lisa. Gdyby nie otoczka z chakry, to zginęlibyście. Więc spokojnie. - uspokoił ich lis - Jak zauważyliście, jest to wasze zwykłe tempo, prawda?
- Faktycznie! - zgodziła się z nim Tsunade. - Ale nie czuję zmęczenia.
- Tak jakby zyskaliście, moc Naruto. Podzielił się z wami chakrą i dlatego nie czujecie zmęczenia. - wyjaśnił.
- Nic mu się nie stanie!? - powiedział zdumiony Lalkarz.
- Nawet nie poczuje różnicy. - uśmiechał się do Kankuro.
- Serio, dattebayo?! - blondyn spojrzał na lisa. - Przecież w Kraju Złotego po sprincie, byliśmy zmęczeni.
- Tak, ale tu nie ma tak dużo Energii Naturalnej, jak tam i dlatego się nie męczysz. - wyjaśnił - Kluczową rolą jest to, że w twoich kanałach płynie czysta Energia Naturalna. Sam w sobie masz niezłą dawkę mocy, co powoduje wzrost siły, szybkości. Rozumiesz?
- Nie za bardzo, ttebayo. - zaśmiał się nerwowo. Lis westchnął.
- Pamiętasz, jak ci się zrobiło niedobrze, kiedy przybyliście do Kraju Złotego? - chłopak kiwnął głową na potwierdzenie. - Prawie wymiotowaliście.
- No tak, ale co to ma do rzeczy? - burknął zirytowany, że akurat to przypomniał.
- Twój organizm był przystosowany do zwykłej chakry i jej działania. Dopiero jak Koha wprowadził wam do organizmu Energię, poczuliście się lepiej. Tu, w tym świecie, kiedy byłeś człowiekiem musiałeś siedzieć twardo na tyłku i medytować, by zebrać dostatecznie dużą ilość Energii, by zwiększyć swój poziom, tak? - brnął dalej w wyjaśnienia, nie czekając na odpowiedź. - Teraz, jako że masz w swoich kanałach Energię Naturalną zamiast zwykłej chakry, to masz całodziennego kopa energii w ciele, do której nie potrzebujesz doładowania w postaci klonów czy medytacji. Wystarczy ci zwykły sen i oddychanie. Mimo wysiłku fizycznego nie męczysz się jak normalny człowiek w tym świecie. Teraz rozumiesz?
- Teraz tak, dattebayo! - zaśmiał się i złapał się za kark. Mimo rozmowy wszyscy biegli nieprzerwanie na północ. I tak część podróży minęła na licznych pytaniach o umiejętności. Przy okazji Gaara poprosił, by Naruto wysłał klona do Suny, co też uczynił. Sasuke również to uczynił, kiedy wyruszył do Kraju Ziemi. Po pięciu godzinach intensywnego biegu w ciemnościach przez las. Podróżnicy postanowili zrobić krótką przerwę i zregenerować siły. Naruto dzięki technice roślinnej szybko stworzył przytulne chatki w gałęziach wysokich drzew. Dzięki temu rabusie ich nie zaczepią. Technika zaintrygowała wszystkich i nie obeszło się bez licznych pytań przy ognisku, stworzonego z Lisiego Ognia. Namikaze szczegółowo odpowiadał na pytania oraz demonstrował trochę ze słów, które mówił.
- Naruto? - odezwał się Shikaku. - Czy jest tu w pobliżu jakaś osada?
- Zaraz sprawdzę. - blondyn skupił się na chwilkę. - Tak. Mała osada na północny wschód stąd. Jakieś sześć kilometrów. - odpowiedział - A co?
- Ta osada słynie z drobnych przestępstw. I ogólnie żyją w niej drobni bandyci, złodziejaszki. Mogą się tu kręcić. - powiedział.
- Spokojnie, tu nas nie znajdą. - uśmiechnął się do niego blondyn. - Nie wiem jak wy, ale ja bym się położył. - Naruto ziewnął potężnie. Tak samo, ale dyskretnie zrobiła Temari.
- Naruto ma rację. - zgodziła się z nim - Lepiej być przytomnym na zebraniu.
- Dobrze zatem. - zaczęła Hokage. - Odpocznijmy kilka godzin i ruszajmy, kiedy minie świt. - oznajmiła i wstała, kierując się do jednego z trzech drewnianych szałasów. Każde było doskonale zakamuflowane przez liście, jak i samo drzewo. Zwykły shinobi nie widziałby różnicy pomiędzy gałęziami i listowiem, dla niego to byłaby zwykły konar. Kilka sekund później wstał Shikaku i Kankuro. Obaj udali się do pozostałych dwóch chatek.
- Dobranoc wszystkim. - powiedział Gaara i zniknął za bratem. Temari również się pożegnała i weszła do chatki, której chwilę temu weszła Tsunade. Przy ognisku został syn z ojcem oraz Bijuu.
- Idź Naru. - odezwał się po dwóch minutach ciszy. - Ja i tak nie śpię. - uśmiechnął się do niego.
- Wybacz, ale nie chcę mi się spać. - mruknął młodszy blondyn - Sparodiowałem ziewanie. - westchnął - Muszę z tobą porozmawiać Tou-chan. - słowa zaskoczyły Namikaze, który spojrzał na syna, wpatrzonego w Lisi Ogień.
- O czym? - zapytał.
- O wojnie. - powiedział dobitnie - Nie mówiłem wam tego, ale ty chyba powinieneś wiedzieć. - westchnął i przeniósł wzrok na błękit ojca. - Orochimaru zna fałszywe Edo Tensei. Z tego, co udało mi się wyczytać z jego umysłu i Madary. To szykują armię z ożywionych Kage i szczególnych shinobi. Pomysł był Madary... A co najlepsze, nie będę w stanie ich z powrotem posłać do grobu. Będzie trzeba stworzyć grupy pieczętujące.
- Kiedy chciałeś to im powiedzieć? - spytał i zamyślił się.
- Jutro na naradzie. - odpowiedział - Ale wolałem to tobie powiedzieć, teraz.
- Co jeszcze wiesz? - spytał uprzejmie.
- Orochimaru, jakiś Czarny Zetsu... Nie mam pojęcia, kim jest. - dopowiedział szybko - Oni szykują milionową armię Białych Zetsu. - powiedział zirytowany. - Nie mam pojęcia, jak ich pokonać.
- Naruto, to ważna informacja, ale dlaczego teraz to mówisz? - delikatnie go skarcił.
- Za dużo wrażeń dla Bachan, mimo że stara się to ukryć, ale jest strasznie zmęczona. - blondyn uśmiechnął się delikatnie - Nie będzie zadowolona, jak się okaże, że wyruszymy przed południem. - Minato spojrzał zaskoczony na syna.
- Jak to? - zmarszczył brwi.
- W jej posłaniu umieściłem silne zioła nasenne, które pomogą zregenerować się jej umysłowi. Madara stworzył straszne rany na jej umyśle. - warknął cicho - Widziałem je. Okropieństwo. - ponownie rozległo się warczenie. Starszy blondyn troszkę zdziwiony tymi pomrukami i ukradkiem spojrzał na Kuramę, który przecząco kiwnął głową i wskazał ogonem na jego syna. Naruto wyczuł zmianę w zachowaniu ojca.
- Wybacz Tou-chan. Mam kilka zwierzęcych odruchów. - uśmiechnął się słabo.
- Nie szkodzi. - odwzajemnił uśmiech - Zajmę się tymi grupami. Obiecuję. - dotknął jego kolana, bo siedzieli obok siebie. - No dobrze, dlaczego akurat trzy kity? - spytał, by zmienić temat.
- Po wypiciu wywaru pojawiły się trzy. Nie wiem, dlaczego tyle. Nie było czasu na tego typu pytania. - wzruszył ramionami. - Aniki, będzie coś ciekawego z naszymi kitami?
- Będzie, ale dopiero jak skończycie osiemnaście lat. - błękitne oczy z pionową źrenicą rozwarły się szeroko. Kurama i Shukaku zaśmiali się z miny chłopca.
- Ale to ponad rok, dattebayo! Sas już ma siedemnaście. - krzyknął i jęknął jednocześnie, ale zaraz się zreflektował i postawił uszy, nasłuchując. - Uff... A co będzie się dziać?
- Ty i Sasuke staniecie się pełnoletni... I coś jeszcze może się wydarzyć, ale to niespodzianka. No może wam się zwiększyć ilość kit. - uśmiechnął się lekko.
- Że co?! - blondyn złapał się za głowę - Jak ja się będę poruszał?! - spojrzał na rudego lisa, który westchnął i wstał. W tej samej chwili ukazały się wszystkie dziewięć ogonów.
- Ja jakoś daję radę. - powiedział i usiadł na kolanach blondyna. Ogony rozlały się po drewnianej podłodze. - Widzisz. Odruchowo będziesz to robił.
- Pieszczoch. - zaskrzeczał Shukaku i parsknął śmiechem, ale to brzmiało jak rechot żaby. Rama warknął, ale został na kolanach blondyna.
- Mam powiedzieć, jak się łasiłeś do Gaary przez sen? - powiedział spokojnie. Gdyby Szop był pod postacią człowieka solidnie, by się zarumienił, ale teraz jego uszka przyległy do głowy, a ogon zwinął wzdłuż tułowia. Lis buchnął śmiechem. Tanuki przeklął pod nosem i wyzywał młodszego brata od najgorszych, po czym czmychnął do namiotu Gaary. Rodzina Namikaze zaśmiała się cicho. Naruto pogłaskał lisa za uchem.
- Masz dwa tysiące na karku, a zachowujesz się, jak zwykły kot. - uśmiechnął się do lisa, nie przestając go głaskać. - Tu akurat Shukaku miał rację. Pieszczoch z ciebie Aniki. - potarmosił go za uszami, używając obu dłoni. Lis milczał, a raczej cicho warknął. W dalszym ciągu też mruczał i usnął po chwili głaskania. - Tou-chan, nie wiem, dlaczego ludzie boją się takiego słodkiego stworzonka. - zachichotał - Kompletnie niegroźny.
- W tej postaci nie, ale jak będzie miał swoją oryginalną wielkość... Budzi strach. - powiedział i dotknął jego grzbietu.
- Racja. - zgodził się z nim i wziął Kuramę na ręce. - Tou-chan, idę się położyć. - Yondaime kiwnął głową i uniósł dłoń w geście pożegnania.
- Dobranoc synku. - uśmiechnął się do niego. W tej samej chwili Kurama owinął trzy ogony wokół całej ręki swojego Jinchuriki.
- Dobranoc. - młodszy Namikaze zniknął w domku. Minato pogrążył się w myślach i wpatrzył w ogień.
***Sasuke***
Kiedy brunet przeniósł się w okolice chatki Roshiego, puścił się biegiem w kierunku Iwagakure.
- Sasuke-ouji! - obok Uchihy pojawiał się ciemnoniebieski lis.
- Kiri!? A co ty robisz? - chłopak przystanął na gałęzi.
- Wszystko słyszałem. Ruszasz po Tsuchikage. - stwierdził.
- Kiedy?! - zaskoczył go lis.
- Kilka minut temu, Ouji. - oznajmił.
- Proszę, nie mów tak do mnie. Jestem dla ciebie, przyjacielem. - uśmiechnął się do niego.
- Jak sobie życzysz Sasuke-kun. Czy Naruto-ouji... Znaczy kun, zostawił znaczniki w Iwie? - zapytał.
- Tak, ale... - zaczął.
- To dobrze. Przenieś się tam. Znajdę cię. - przerwał.
- Co ty kombinujesz Kiri-san? - lis uśmiechnął się i zeskoczył z gałęzi. Sasuke dzięki dojutsu widział, jak znika nagle w norze bez śladu - A to przebiegły lis. - westchnął i zniknął w błękitnym błysku. Uchiha pojawił się jakieś dwa kilometry od Iwagakure. Brunet nastroszył uszy, gdyż usłyszał szelest w zaroślach za placami.
- Witam Sasuke-kun. - uśmiechnął się.
- Kiri... Nory? - lisek kiwnął głową.
- Sasuke-kun, jak zamierzasz to rozegrać? - spytał.
- Po prostu wejdę do jego gabinetu. Nie będę zwlekał. - powiedział.
- I słusznie. - zgodził się z nim - Obserwowałem Tsuchikage i jest bardziej uparty od Raikage. Będziesz musiał się nagimnastykować. - Sasuke zaśmiał się.
- Jakoś sobie poradzę. - odpowiedział - A co masz jakiś pomysł?
- Tak się składa, że mam. - zamerdał ogonem - Myślałem o tym, żebyś się przy nim ujawnił Sasuke-kun, wtedy zrozumie, że nie ma czasu na odmowę. Też myślałem nad porwaniem albo użyciu Omoide no Sōsa.
- Całkiem dobre te pomysły, ale wolę nie mieszać w pamięci Kage. Porwanie też wykluczyłem, ale co do ujawnienia się... Nie jest to do końca zły pomysł. Mogę zamarkować gniew i tak tylko przejawem pokazać trochę lisa. - uśmiechnął się od niego. - Dziękuję Kiri-san.
- Nie ma za co Ou... Sasuke-kun. - lis delikatnie skłonił łebkiem. - Szkoda, że nie możecie ich przenieść przez nory, byłoby o wiele szybciej. - westchnął - Nawet na polu bitwy, byłoby to przydatne. - mruknął. Nagle Sasuke wziął głęboki wdech.
- Kiri! To jest genialny pomysł. - wykrzyknął, czym zaskoczył małego lisa.
- Naprawdę? Ja tylko głośno myślę. - zaczął.
- Nie, nie. Przecież nawet Hiraishin ma swoje granice, a nory by to rozwiązały. Nie wiemy, gdzie wojna się odbędzie. Może być nawet blisko lasów, dzięki norom...
- Szybsze poruszanie po polu walki. - dokończył myśl Uchihy.
- Właśnie Kiri-san. Dziękuję ci. - lis skłonił głową. - Ruszam do Iwy. Idziesz?
- A mogę? - zdziwił się.
- Przyda mi się towarzystwo. - I tak lisy spacerem udały się do wioski. Półgodziny później znaleźli się przed wejściem do niej. Sasuke zadarł głowę do góry i westchnął, wcześniej zmieniając się w człowieka. - To się po wspinamy. - mruknął pod nosem. Brunet spoglądał na wielkie i wysokie skały, a w szczególności przypatrywał się budynkowi Tsuchikage.
- Stać! - przed Sasuke pojawił się strażnik z kunaiem w dłoni. Ochraniacz Iwy miał na prawym ramieniu. Ubrany był w tradycyjny strój shinobi z Iwagakure, czyli ciemnoczerwony dres i w tym samym kolorze płachtę sięgającą kostek. - Kim jesteś?
- Uchiha Sasuke. - powiedział. Oczy wartownika otworzyły się gwałtownie. Delikatnie cofnął się, ale zaraz się zreflektował i przybrał z powrotem maskę oziębłości na twarz.
- Po co tu jesteś? - warknął.
- Muszę się spotkać z Tsuchikage. - oznajmił stanowczo.
- A to zwierzę? - wskazał bronią na lisa, który usiadł.
- Wypraszam sobie. - burknął Kiri. Tego strażnik się nie spodziewał. Jego twarz pobladła.
- Więc? - odezwał się brunet.
- Zgoda. Mikune! - wykrzyknął i zaraz obok niego pojawił się shinobi z burzą niebieskawych włosów. Jego ciepłe zielone oczy, były na pierwszy rzut oka przyjazne, ale pozory mogą mylić. Sasuke przekonał się kilka sekund później, jak wartownik powiedział, kim jest.
- Odprowadzę cię od Tsuchikage-sama. - powiedział chłodno do bruneta. Ludność wioski dziwnie się przyglądała nowemu przybyszowi i jego towarzyszowi. Z kolei Sasuke nic sobie z tego nie robił i podziwiał wioskę oraz kamienne zabudowania, mosty i schody, które znajdowały się na pomiędzy skałami. - Dlaczego się tu zjawiłeś? - zapytał Mikune.
- Wybacz, ale nie mam zamiaru informować innych. Tylko Tsuchikage ma prawo mnie w tej chwili wysłuchać. - powiedział stanowczo i spokojnie. Mikune zrozumiał, że kolejne pytania nie będą miały sensu, więc zamilkł. Dziesięć minut później stanęli przed budynkiem Sandaime Tsuchikage.
- Za mną. - nakazał i wszedł do budynku. Sasuke ruszył za nim. Mikune zapukał do jasnobrązowych drzwi. Po usłyszeniu odpowiedniej formułki. Mężczyzna otworzył je. - Wybacz Tsuchikage-sama, ale Uchiha Sasuke do ciebie. - przepuścił bruneta, a za nim dreptał Kiri. Starzec zakrztusił się napojem, który właśnie pił. Miał dużą okrągłą głowę oraz wielki, bulwiasty czerwony nos. Czubek głowy był łysy, ale z tyłu był związany krótki kucyk. Podobny do kucyków, które wiązali samuraje. Owinięty był żółtą tasiemką.
- Co on tu robi?! - wskazał palcem na gościa.
- Mikune-san dziękuję, ale proszę o pozostawienie mnie z twoim władcą. - poprosił.
- Nie będziesz mi roz... - zaczął.
- Wykonać! - wykrzyknął strzec. Mikune bez słowa ukłonił się i wyszedł z gabinetu. - Dlaczego tu jesteś?
- Mam cię zabrać na Szczyt Kage, Tsuchikage-sama. - wyjaśnił.
- Nie zgadzam się! - wykrzyknął i uderzył otwartą dłonią w biurko. - A cholera z tymi plecami! - warknął i złapał się za nie.
- Nie życzę sobie odmowy. - powiedział z chłodnym spokojem - Zbliża się wojna, w której wszyscy ludzie na świecie będą zagrożeni. Pozostała czwórka Kage jest zapewne prawie na miejscu.
- Gówniarz nie będzie mi rozkazywał. - wstał z biurka, a raczej zeskoczył. Mebel skutecznie przysłonił Tsuchikage. Kiedy wyłonił się zza niego, Sasuke ujrzał małego człowieka, wysokości Kimisy. Ubrany w standardową kamizelkę Iwagakure. Jest to rodzaj płaszcza rozciętego na cztery części z wysokim kołnierzem. Na nogi miał założone skarpety i klapki. - Gadaj, po co Hokage cię przysyła?
- To nie jej rozkaz, tylko Yondaime Hokage - Namikaze Minato. - odpowiedział, czym zaskoczył starca.
- On nie żyje. Przecież... - zaczął.
- Ale mój brat, Namikaze-Uzumaki Naruto go ożywił. - przerwał mu. - Ma pan godzinę na przygotowanie się do podróży. I zabraniu dwóch doradców. - powiedział, a jego ton nie liczył się ze sprzeciwem.
- Jesteś tylko gówniarzem. - w tej chwili oko Sasuke zmieniło się na czarne oko z białą pionową źrenicą. Jako że ściany były w karmelowym kolorze, idealnie odbiły przebłysk czarnych kit i uszu. Starzec cofnął się. Prócz tego Sasuke wypuścił trochę chakry. Jej ilość zaskoczyła go.
- Nie jestem byle jakim gówniarzem. - warknął - Posiadam moce, potężniejsze od waszych. - powiedział - A teraz niech Tsuchikage-sama szykuję się do kilkugodzinnej podróży. - oznajmił i wrócił do poprzedniej formy. Kiri kiwnął głową z podziwem. Szybko mu się udało przekonać Tsuchikage.
- Zgoda. Akatsuchi! - wykrzyknął i kilka sekund później do gabinetu przez drzwi przeciskał się dość sporej postury mężczyzna. Kiedy wyprostował się, Sasuke ujrzał ciemne oczy i włosy, które opadają na plecy i wystają spod czerwonej chusty z ochraniaczem na czoło. Ma również duże policzki i pulchny nos. Nosi mundur Iwagakure oraz czerwone rękawy i żółty szalik.
- Wzywałeś Onoki-sama? - odezwał się mężczyzna.
- Pakujemy się i wyruszamy na ten przeklęty Szczyt. - powiedział zdenerwowany - Gdzie Kurotsuchi?
- Wołałeś dziadku. - odezwał się kobiecy głos ze ściany zza Sasuke. Brunet nie dał po sobie poznać, że ją dużo szybciej wyczuł i usłyszał. Z ów ściany wyszła drobnej budowy, ale wysoka krótko ścięta brunetka o jasnoróżowych bez źrenicznych oczach, okalanych długimi rzęsami, wychodzącymi poza kąciki oczu. Miała na sobie zwyczajny ubiór Iwagakure, bazujący na czerwonym mundurku bez jednego rękawa i płachcie zwisającej przy jej prawej nodze, brązowej kurtce Iwagakure, rajstopach i szortami ponad nimi. Nosiła także standardowe sandały shinobi i parę czarnych rękawiczek. Stanęła obok Sasuke i uważnie mu się przyjrzała. Była pewna, że nie spodziewał się jej, ale kiedy wpatrzyła się w jego czarne oczy z białą źrenicą. Wiedziała, że stoi przy niej wyjątkowo silna osoba.
- Pakuj się. Wyruszamy na Szczyt. Ten tu nas będzie prowadził. - wskazał na pół-lisa, który z ledwo, co uniósł lewy kącik ust.
- Uchiha Sasuke. A to jest mój przyjaciel Kiri-san. - wskazał na lisa.
- Witam. - Kurotsuchi otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- On gada?! - wykrzyknęła i podeszła do siedzącego lisa.
- Tak znam ludzką mowę. - westchnął i wstał, podchodząc bliżej Sasuke. Brunet zaśmiał się.
- Całkowite przeciwieństwo do siostry. - szepnął.
- Niestety. - mruknął. Wnuczka Tsuchikage spojrzała niezrozumiale na Uchihę.
- Moja młodsza siostra. - sprostował Kiri.
- Kurotsuchi idź, że w końcu! - warknął jej dziadek.
- Ale dziadku, nie możesz. Jesteś już za stary na taką... - zaczęła dziewczyna.
- Cicho bądź i jazda się pakować! - krzyknął na nią gniewnie, po czym złapał się za plecy, przeklinając. Kobieta westchnęła i wyszła.
- Onoki-sama jestem gotów. - oznajmił Akatsuchi.
- Dobrze. - dziesięć minut później przyszła wnuczka. Po czym cała czwórka opuściła gabinet. Uprzednio Onoki przekazał rozkazy dotyczące jego nieobecności innym doradcom. Akatsuchi umieścił Tsuchikage na drewnianym plecaku. Starzec trochę się sprzeciwiał, ale po łupnięciu go w plecach łaskawie pozwolił się nieść.
- Gotowi? - zapytał Sasuke.
- Ruszajmy. - odpowiedział starzec. Brunet kiwnął głową.
- Kiri czekaj na nas w Kraju Żelaza. Przydasz się. - lis kiwnął głową i skłonił się Sasuke i Kage, po czym czmychnął w krzaki. - Połączcie nas. - powiedział w powietrze.
- Niby co to ma znaczyć?! - krzyknął Onoki. W tej samej chwili czarny kolczyk zabłyszczał i szybko dotknął pozostałej trójki.
- A teraz proszę mnie uważnie posłuchać i wykonać moje polecenia. - powiedział Sasuke - W Kraju Żelaza będziemy za kilka godzin. - podkreślił.
- Jak to?! Przecież tam się idzie dwa-trzy dni. - powiedział wzburzony Sandaime.
- Beze mnie owszem, ale ze mną będziemy tam w kilka godzin. - oznajmił - Ale jest warunek. Musicie mieć zakryte oczy, dla bezpieczeństwa. Taka szybkość może być szkodliwa dla nich. - skłamał - Prócz tego poczujecie obcą chakrę, a dokładniej Energię Naturalną, której użyję. Jeśli się nie zgodzicie na zwykle przysłonięcie oczu. Oślepię was na czas podnóży. - przez chwilę była cisza.
- Niech będzie. Zakryj nam oczy. - powiedział w końcu starzec, ale jego ton głosu był bardzo niezachęcający i wrogi. Brunet z trzech listków stworzył szybko opaski na oczy, które szybko i sprawnie zawiązał na oczach shinobi z Iwagakury.
- Będę wiedział, kiedy spróbujecie podglądać. - oznajmił stanowczo - Więc nie radzę. - tu spojrzał uważnie w różowe oczy Kurotsuchi. Cała trójka kiwnęła głowami. - Złoty pilnuj, aby nie podglądali. - powiedział w myślach i kolczyk podfrunął do shinobi. - Uwaga chakra. - powiedział już normalnie. W tej samej chwili Sasuke stworzył otoczkę z Energii Naturalnej. Kobieta wzięła głęboki wdech zaskoczenia.
- Łał! Czuję niezłą moc. - powiedziała. Sasuke parsknął śmiechem i przyjął swoją lisią postać i uruchomił Tryb Mędrca.
- Ruszamy. - po czym puścił się biegiem, a z nim cała reszta. Wnuczka próbowała dyskretnie zdjąć opaskę, ale kolczyk spiekł jej dłoń. Kobieta pisnęła. - Ostrzegałem. - powiedział z uśmiechem na ustach, ale oni tego nie widzieli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro