Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Kłopoty

Kiedy nadszedł ranek, do pokoju Naruto wszedł Sasuke. W ostatniej chwili zakrył dłonią usta, dusząc śmiech. Przyczyną jego reakcji był widok brata i kota, który spał na jego brzuchu. Blondyn oparł jedną dłoń na grzbiecie kota, a drugą miał pod głową. Najśmieszniejsze było to, że kot spał tyłem do twarzy Uzumakiego. Sasuke próbował powstrzymać śmiech, ale co jakiś czas ciche prychnięcia wydobywały się spod dłoni. Właśnie te dźwięki zbudziły kota, który popatrzył swoimi błękitnymi ślepiami na postać Uchihy. Zwierzę wstało ostrożnie, by nie zbudzić Naruto i zeskoczyło na podłogę. W tej samej chwili obudził się Naruto. Mrugnął parę razy i spojrzał na Sasuke.

- A ty tu co robisz? - zapytał nie zbyt grzecznie.

- Kurama-san prosił, żebym cię obudził. - odpowiedział z szerokim uśmiechem.

- Z czego rżysz? - zmrużył oczy.

- Z ciebie i jego. - wskazał na kota, który w tej samej chwili wskoczył na łóżko i otarł się o udo Naruto. Chłopak pogłaskał go za uchem i wziął na kolana.

- Bo? - mruknął.

- Bo spałeś tak słodko, że kot odwrócił się do ciebie ogonem. - blondyn zrozumiał aluzje i zmarszczył brwi z obrzydzeniem.

- Dzięki mały. - powiedział sarkastycznie w stronę kota, na co ten miauknął cicho i w tulił się w brzuch.

- A tak w ogóle, to skąd go wziąłeś? - zapytał brunet i przysiadł się obok brata na łóżku.

- W nocy nie mogłem zasnąć i wyszedłem na dach. Wtedy zjawił się on. - odpowiedział i pogłaskał kota po głowie.

- Ciekawe czy ma dom? - spojrzał na zadowolonego z pieszcząc zwierzaka.

- Wydaje mi się, że nie. - powiedział, bo przeszedł z głaskaniem na szyję.

- Dlaczego tak myślisz? - spytał.

- Nie ma obroży, a na dodatek nie wyszedł. - oznajmił blondyn i wskazał na otwarte okno.

- Przecież w Konosze mieliśmy mnóstwo kotów w domu. - westchnął i podszedł do nich, siadając na łóżku.

- To prawda braciszku, ale prawie wszystkie były bezpańskie. - kot zamruczał i wbił pazurki w strój. - Chowaj pazurki, mały. - upomniał go i poklepał po przednich łapkach dłonią. Czworonóg schował je do poduszek.

- W sumie racja. - Sasuke pogłaskał kota po grzbiecie. - To, co mały, tymczasowo mieszkasz z nami, co? - kot zamruczał i potrącił łebkiem dłoń bruneta. - Pewnie jesteś głodny.

- Pewnie tak. - zgodził się z nim Naruto i wstał z łóżka. Kot zeskoczył na podłogę. - Chodź. - zawołał go. Zwierzak ruszył za chłopcami do kuchni.

- Co tu robi ten kot? - zapytał Kurama, kiedy chłopcy weszli do pomieszczenia, w którym akurat znajdował się lis. Tymczasowy lokator miauknął na widok Kuramy, spuszczając uszy i ogon oraz schował się za blondynem.

- Wczoraj nie mogłem spać i wyszedłem na dach. Wtedy pojawił się on i jakoś tak został. - odpowiedział Naruto i wskazał na niego.

- Ma zniknąć. - powiedział i wyszedł z kuchni do salonu, a dokładnie wskoczył na kanapę i uciął sobie drzemkę.

- Olej tego lisa. - zwrócił się do kota Naruto. - Nam nie przeszkadzasz mały.

- A teraz jedz. - wtrącił się Sasuke i położył dwie małe miseczki, jedną z wodą, a w drugiej znajdowały się kawałki pokrojonej kiełbaski. Zwierzak od razu przystąpił do jedzenia. Po chwili obie miseczki były puste. Kot oblizał się i otarł się o nogi Sasuke, a później Naruto. - Naru wybieram się na trening. Idziesz ze mną?

- Odpowiedź jest chyba oczywista. - zaśmiał się.

- To idziemy. Kurama-san wychodzimy. - zwrócił się do lisa, który mruknął w odpowiedzi.

- To będzie zabawne. - westchnął sarkastycznie blondyn i włożył dłonie do kieszeni kostiumu.

- Być może. - Sasuke uśmiechnął się delikatnie. Chłopcy wyszli, a kot z nimi i skierowali się w to samo miejsce, gdzie dzień wcześniej walczyli z Yagurą. W międzyczasie nowy czworonożny przybysz umknął do jednej z uliczek wioski. Na chłopcach nie zrobiło to żadnego wrażenia. Ludność Mgły różnie spoglądała na braci. Jedni z rozbawieniem, inni ze zgorszeniem. Raz, nawet kiedy Naruto kupował owoce, sprzedawczyni zapytała się, skąd ma taki uroczy kostium. Starsza kobieta pomyliła Uzumakiego z dziewczyną. Sasuke słysząc to, buchnął śmiechem. Biedny Naru zaczerwienił się soczyście i wytłumaczył kobiecie, a ona od razu przeprosiła i podarowała mu zapłatę za owoce.

- Przynajmniej mamy za darmo jedzonko. - westchnął blondyn i już po kilku minutach znaleźli się na miejscu. Trening zaczęli tradycyjnie od rozciągania i kilku kółek wokół pola treningowego. Po rozgrzewce chłopcy postanowili, że zrobią sobie mały i niewymagający chakry sparing.

- Czy za każdym razem... - Naruto wziął wdech - Będziemy równi? - dokończył i westchnął ze zmęczenia.

- Walczyliśmy ponad dwie godziny i mam dość. - powiedział równie zmęczony, co brat. - I jeszcze jedno. Jakim cudem ten kostium jest jak nówka?! Przecież tarzaliśmy się po ziemi!

- Kurama mówił... - zaczął.

- Wiem, co mówił. - przerwał mu - Ale twoja twarz, włosy i dłonie są usmarowane ziemią i kurzem. - Sasuke spojrzał na Naruto i zmarszczył brwi - Co jest?

- Zastanawia mnie jedna rzecz. - blondyn skierował wzrok na brata. - Przebij mnie kunaiem. - powiedział ze stoickim spokojem.

- Tobie na łeb coś spadło? - zapytał wyraźnie wkurzony - Nie bądź kretynem.

- Źle mnie zrozumiałeś Sas. Chodzi mi o to, że jeśli ten kostium jest odporny na brud, wodę i tak dalej, to ciekawe jak zadziała, kiedy centralnie dam ci się zranić.

- Tym masz chore pomysły, bracie. - westchnął brunet. Naruto uśmiechnął się szeroko.

- Ciebie też to ciekawi. - zaśmiał się blondyn, kiedy zobaczy, że brunet się łamie.

- Trochę. - potwierdził - Ale nie jestem młotkiem, by tego próbować.

- Ko, ko, ko. - Naruto udał dźwięk gdakania kury, ale nic to nie dało. Jak na razie - Ko, ko! Kurczak! Ko, ko. - chłopak spostrzegł lekką irytację i nie przestawał gdakać.

- Niech ci będzie, ale potem nie jęcz mi, że to moja wina Usuratonkachi. - brunet wyciągnął kunai i przystawił do prawego barku brata. - Gotowy głąbie?

- Tylko nie głąbie, ale tak. - Sasuke zamachnął się i kunai, nawet nie drasnął kostiumu, ale... - Cholera! - wykrzyknął Naruto i złapał się za ramię. - To już wiemy, że da się mnie zranić. Cholera. - Uzumaki spojrzał pod kostium i ujrzał cieknącą krew. Szybko przyłożył do rany dłoń, by krew bardziej nie wyciekała z niej.

- A nie mówiłem idioto. - westchnął i zajął się raną Naruto.

- Przynajmniej wiemy, że strój jest słaby. - zaśmiał się i syknął, kiedy Sasuke przyłożył dłonie pokryte leczniczą chakrą. - Delikat... Ał!

- Coś mówiłeś? - zapytał złośliwe i się uśmiechnął.

- Nie, tylko jesteś debi... Ał! Sasuke! - chłopak zaśmiał się.

- Fakt, jestem Sasuke, a ty jesteś Młotkiem. - powiedział i skończył leczenie. - Gotowe.

- Dzięki Draniu. - odpowiedział z lekkim sarkazmem. - Wracamy?

- Przydałoby się. - w tej samej chwil pojawił się Isobu.

- Chłopcy witajcie. - przywitał się Sanbi.

- Isobu-san? Czy coś się stało? - zapytał Naruto.

- Yagura was prosi. Jest w biurze. - powiedział i zniknął.

- To w drogę. - Naruto kiwnął głową i obaj ruszyli biegiem w stronę budynku głównego. Po kilku minutach zaleźli się w środku.

- Witajcie. - przywitał się Mizukage, a jego kąciki ust uniosły się na widok blondyn - Mam do was prośbę. I dlaczego jesteście...

- Sparing. - przerwał my blondyn - Jaka prośba? - zapytał Naruto.

- Potrzebuje waszej pomocy. W porcie zdarzył się niemiły incydent z udziałem jakiejś bandy rabusiów. Nie prosiłbym was o pomoc w tak błahej sprawie, ale moi ludzie, którzy się tą sprawą zajęli, zostali zamordowani, a ich ciała zaleziono dziś rano wśród skał. Każdy z nich miał dziwną pieczęć na czole.

- Można zobaczyć ich ciała? - zapytał Sasuke.

- Tak. Chodźcie za mną. - po pięciu minutach cała trójka znalazła się w kostnicy. Lekarz właśnie odsuwał materiał, ale momentalnie zastygł, widząc różowy strój blondyna. Ten tylko westchnął i pstryknął palcami przed twarzą medyka. Sasuke uśmiechnął się lekko i zdusił śmiech. Yagura uniósł kąciki ust. Uzumaki udawał, że tego nie widział i podszedł do zwłok. Reszta okrążyła ciało mężczyzny z blizną na policzku.

- Już ją gdzieś widziałem. - powiedział blondyn i zamyślił się.

- Naru, czy to nie jest zmodyfikowana Pieczęć Wymazywania? - odezwał się Sasuke.

- A nie Ujawnienia Myśli? - chłopcy przyjrzeli się uważniej.

- Yagura, zapytam się Kuramy, może on wie. - zwrócił się do niego.

- Dobrze Naruto. - skinął głową.

- Aniki? Słyszysz mnie? - zawołał go w myślach.

- Co się dzieje? - odpowiedział zaspanym głosem.

- Potrzebna jest nam twoja pomoc. Jesteśmy w kostnicy. - oznajmił.

- Dobrze. - W tej samej chwili pojawił się Kurama w ludzkiej postaci. - O co chodzi?

- O to. - wskazał Yagura na zwłoki i pieczęć. Lis podszedł do ciała. Medyk otworzył szeroko oczy widząc nagle człowieka. Spojrzał na niewzruszonego Mizukage, który przywitał się z nim skinięciem głowy.

- Chłopcy, co powiecie na temat tej pieczęci. - zwrócił się do nich.

- Sasuke uważa, że to jest zmodyfikowana pieczęć Wymazywania, a ja Ujawnienia Myśli. - wyjaśnił.

- Isobu, podejdź tu. - Kurama zwrócił się do Żółwia, który pojawił się w ludzkiej postaci.

- Myślę, że obaj macie rację. - powiedział Sanbi. - Ktoś nie chciał, aby poznał ich zamiary, oraz powiedział wszystko, co wie na dany temat. Użytkownik tej pieczęci musi być silny. - oznajmił.

- Mizukage-sama... - odezwał się medyk - Ale kim jest ta dwójka? - wskazał na Bijuu.

- Nie musisz wiedzieć, ale to zaufani ludzie. - jonin skinął głową. Nagle ciała shinobi z Kiri zaczęły dziwnie świecić.

- Cholera! - wykrzyknął lis i odepchnął chłopców, jednocześnie ich chroniąc, to samo zrobił Isobu, ochraniając Yagurę. Martwe ciała eksplodowały. Wybuch wysadził ponad połowę kostnicy. Chłopcom i Bijuu nic się nie stało, ale lekarz, który nie zdążył się schronić, zginął. - Wszyscy cali? - zapytał Kurama.

- Tak Aniki/Kurama-san. - odpowiedzieli, kaszląc. Pył przysłonił widok.

- Kuso, mogłem to przewidzieć. - powiedział zdenerwowany Yagura - Isobu dziękuję za ratunek. - Żółw kiwnął głową.

- Lekarz martwy. - odezwał się Sanbi, kiedy podszedł do ciała.

- W takiej sytuacji mamy poważny problem. - powiedział Kage.

- Mizukage-sama! - wykrzyknął shinobi, który zjawił się wraz z innymi ludźmi. - Wszystko w porządku?

- Tak Matsuki. Dobrze, że jesteś. Zbierz ludzi. Trzeba ich rozstawić w wiosce. Stwórz drużyny z jednym Mistrzem Miecza. Sasuke i Naruto dołączoną w miarę rozwinięcia sytuacji. - wydał rozkaz. - To wszystko.

- Zrozumiałem, ale Mizukage-sama, dlaczego ta dwójka dzieci ma dołączyć? - zapytał i wskazał na szczególnie na różowy strój Naruto. Na zimne spojrzenie Karatachiego schylił głowę.

- Ponieważ ich poziom równa się mojemu. - odpowiedział, co zdziwiło wszystkich zebranych, prócz czwórki, która delikatnie się uśmiechnęła.

- H-hai! - Matsuki ukłonił się i odszedł.

- Yagura musimy porozmawiać. - odezwał się Naruto. - Na osobności. - dodał.

- Zgoda. - Bijuu i Jinchuriki wyszli z pogorzeliska i udali się do lasu. Po kilku minutowym marszu znaleźli się w puszczy. - O co chodzi? - zapytał Karatachi.

- Mamy przeczucie, że tej bandzie chodzi o ciebie. - powiedział Naruto.

- Co masz na myśli? - zmarszczył czoło.

- Yagura przyznaj się, to nie pierwsza taka sytuacja? - chłopak westchnął.

- Tak, to prawda. To już druga w tym tygodniu. - odpowiedział.

- To, dlatego wtedy w lesie było tak dużo twoich ludzi?

- Tak. - skinął głową.

- Yagura, musimy ci coś powiedzieć. - ton głosu blondyna przykuł uwagę nastolatka. - W Kiri pozostawiliśmy klona, jako naszego szpiega. - zaczął.

- Co? - powiedział zaskoczony i lekko oburzony.

- Nie unoś się i daj wytłumaczyć. - uspokoił go Naruto. - Chodzi nam o to, że klon miał zadanie zbierać informacje o wiosce, ale bez żadnej ingerencji. Może on będzie wiedział, dlaczego i kto atakuje. - wyjaśnił.

- Ile on tu jest? - westchnął i dotknął czoła.

- Kilka miesięcy. - odezwał się Sasuke. Brwi Yagury podniosły się w zaskoczeniu.

- Kilka miesięcy. - powtórzył - I nie zniknął? - blondyn potwierdził kiwnięciem głowy. - W takim razie, jak go znajdziecie?

- To proste. Obserwuje w tej chwili miejsce wybuchu. Widział mnie i dał znak, że to on.

- W takim razie wracamy. - zadecydował.

- To nie wszystko. - zatrzymał go Sasuke. - Mam plan, jak ich złapać.

- A wiesz, gdzie się znajdują? - zapytał bruneta.

- Nie dokładnie, ale tak. - tym razem odezwał się blondyn.

- Jak? - tu Naruto się uśmiechnął.

- Kiedy dotknąłem pieczęci, wyczułem obcą chakrę i nadal staram się ją dokładnie zlokalizować, ale położenie zmienia się. Musiałbym zostać sam i się skupić. - wyjaśnił blondyn.

- To dobrze, ale widzę, że to jeszcze nie wszystko. Prawda? - zgadł.

- Tak. Jest mały problem. - odpowiedział Naruto. - Sasuke i ja jesteśmy osłabieni, jeśli chodzi o używanie ninjutsu i genjutsu.

- Rozumiem. Ile czasu potrzebujecie na zregenerowanie się?

- Dwa dni. Może szybciej. - odpowiedział.

- Naru, a może przywołamy lisy tropiące? - zaproponował Sasuke.

- Że wcześniej na to nie wpadłem. - westchnął blondyn i złapał się za czoło.

- Lisy tropiące? Nie mówcie, że macie pakt z lisami. - zaskoczony tymi słowami Yagura pokręcił głową na boki.

- A no mamy. - zaśmiał się Naruto. - Aniki, ile maksymalnie damy radę ich przyzwać? - lis przyjrzał się chłopcom.

- Myślę, że trojaczki wystarczą. - odpowiedział - Ale pomogę wam w tym. Nie opadniecie tak z sił.

- Zgoda. - odpowiedzieli jednocześnie. Kurama stanął za chłopcami, a w jego dłoniach pojawiła się pomarańczowa chakra. Położył je na ramionach chłopców. Yagura otworzył szeroko oczy ze zdumienia, kiedy zobaczył, że lis kładzie dłoń na Sasuke, który nie jest Jinchuriki. Chakra zaczęła pokrywać ich ciała. Wąsy, oczy i paznokcie się zmieniły u Naruto, z kolei u Sasuke pojawiły się rudopomarańczowe pasemka i wydłużyły się paznokcie i kły.

- Gotowi? - chłopcy kiwnęli głowami i przegryźli kciuki, składając pieczęcie.

- Kuchiyose no Jutsu! - w zielonym, różowym i ciemnoniebieskim dymie wyłoniły się trzy lisy.

- Miri-chan, Kuri-san, Kiri-san! - powiedział z uśmiechem blondyn.

- Naruto-kun! - wykrzyknęła różowa lisica i wyskoczyła do rąk Naruto. Sasuke przywitał się z Kirim i Kurim. A całe rodzeństwo pokłoniło się Kuramie.

- Cześć mała. - pogłaskał ją po główce.

- Naruto-kun? - zaczęła lisica.

- Wiem mój strój. - przerwał jej.

- Nie, o tym wiedzieliśmy. - powiedział Kuri - Tylko on. - wskazał zieloną kitą na Yagurę. - Kim jest?

- Wybacz Yagura. - powiedział Naruto - To jest Kiri, Miri i Kuri. - przedstawił po kolei lisy. Każdy kiwnął głową na przywitanie.

- Miło mi. Karatachi Yagura. Yondaime Mizukage. - przedstawił się.

- Gura-chan lubisz Naruto-kuna? - zwróciła się do niego Miri.

- Gura-chan? - zdziwił się - Tak.

- To dobrze, bo jakbyś go nie lubił, to ugryzłabym cię. - uśmiechnęła się słodko.

- Miri-chan/Siostro! - upomnieli ją blondyn i bracia. Lisica tylko się uśmiechnęła.

- Kuri-san zrób coś. - odezwał się Sasuke. Zielony lis westchnął i swoim ogonem złapał za tułów młodszej siostry.

- Ri uspokój się, Naruto-kun i Sasuke-kun przyzwali nas nie bez powodu. - słowa Kuriego uspokoiły Miri, która usiadła pomiędzy braćmi.

- Dziękuję. - powiedział Sasuke.

- Zawsze do usług. - odpowiedział lis z uśmiechem.

- Dobra liski, posłuchajcie mnie uważnie. - odezwał się Naruto. - Macie ważne zadanie. Musicie znaleźć grupę ludzi odpowiedzialnych za zamach na Mizukage. Znam jego chakrę, ale jest na tyle inteligentny i sprytny, żeby nie dać się odnaleźć. Macie go odszukać, ale nie wtrącać się. - wydał im polecenie. Rodzeństwo kiwnęło głowami.

- Kiedy wyruszamy, Naruto-kun? - zapytał najstarszy.

- Teraz Kiri-san. - odpowiedział.

- Dobrze. Kuri, Miri rozdzielimy się. - powiedział Kiri, na co pozostała dwójka kiwnęła głowami.

- Ale Ni-chan. - odezwała się Miri - W którym kierunku Naruto-kun wyczuł ich ostatni raz? - zapytała brata, a ten spuścił uszy, zdając sobie sprawę, że zapomniał o to zapytać.

- Na południowym zachodzie. - odpowiedział blondyn z lekkim uśmiechem.

- Dziękujemy. - odpowiedziała Miri.

- W takim razie. Miri południowy wschód i zachód. Kuri północny zachód. Ja zajmę się wschodem i będę zataczał koło do południa. - powiedział i każdy z lisów ruszył w wyznaczonym kierunku.

- Dobra, jedna część z głowy. - powiedział Naruto. - Wracamy. - wszyscy kiwnęli głowami i wrócili do Mgły, ale z tą różnicą, że skierowali się do gabinetu Mizukage.

- Co dalej Naruto, Sasuke? - zapytał Karatachi.

- Pogadamy z klonem i poczekamy na wieści od trojaczków. - odpowiedział Naruto.

- Możliwie, że będzie też kolejny atak. - dopowiedział Sasuke. Kurama stał w kącie i przyglądał się chłopcom. - Musimy zaczekać na wieści od lisów.

- Aniki, co sądzisz o tym planie? - zwrócił się do niego.

- Uważam go za dobry. - odpowiedział - Uczycie się szybko. - pochwalił ich - Zmęczony jestem znikam. - powiedział i tak zrobił.

- Dziękuję Aniki/Kurama-san. - mruknęli z sarkazmem.

- Zawsze jesteście tacy zgrani? - zapytał z uśmiechem Yagura.

- Nie. - odpowiedzieli jednocześnie.

- Widzę właśnie. - zaśmiał się, ale zaraz spoważniał i zamyślił.

- Na razie nic nie wskóramy Yagura. Trzeba czekać. - pocieszył go Naruto, widząc jego twarz. - Teraz porozmawiamy z moim klonem i ci powiemy, co wie.

- Wiem. Dziękuję wam za pomoc. - chłopcy wyszli i poszli dowiedzieć się, co wie replika blondyna. Nie minęło nawet pół godziny, a wrócili.

- Klon wie tyle, co my. - odpowiedział Sasuke smętnie. - Jedynie to, że widział ich, jak uciekają na południe.

- To sami już wiemy. - powiedział Yagura.

- Fakt, ale jeśli rozbili tam obóz. Miri-chan może ich namierzyć najszybciej. - oznajmił Uzumaki.

- Rozumiem. Na razie, trzeba czekać. - stwierdził Kage. Chłopcy kiwnęli głowami.

- To my wracamy do siebie. - powiedział Sasuke. - Na razie. Jeśli coś by się działo wystarczy, że napiszesz to w zwoju albo przenieś chakrę do pieczęci.

- Dobrze. Trzymajcie się. - pożegnali się i wyszli, kierując się do mieszkania.

- Coś mi nie gra w tym. - powiedział Sasuke, który usiadł na kanapie.

- Mnie też, ale nic nie wskóramy, kiedy nie jesteśmy w pełni sił. Tak jak powiedział Yagura. Trzeba czekać. - wetchnął.

- Taa. Chyba pójdę spać, a ty? - wstał i się lekko przeciągnął.

- Też pójdę, tylko coś zjem. Chcesz coś? - spytał go.

- Kanapki Naru. - poprosił. - Dzięki. - Naruto mruknął coś niezrozumiałego i skierował się do kuchni. Po posiłku i prysznicu chłopcy położyli się spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro