Chapter 36
*Kurama, może zostawić jej jakąś wiadomość? Jeżeli tego nie zrobię wyślę za mną znowu jakiś shinobi, a oni zaprzepaszczą cały nasz plan.*stanął w miejscu i przestał układać rzeczy na zwoju.
*Rób to, co uważasz za słuszne.* mruknął zaspany lis.
-Aha, świetna rada.-mruknął do siebie i zapieczętował zwój z rzeczami.
Usiadł przy biurku i zaczął pisać.
-Tsunade-sama!-wbiegła do jej biura Shizune.-Mam dla pani wiadomość, która przed chwilą pojawiła się na biurku sekretarki!-powiedziała ciemnowłosa i podała zwój Hokage.
-To coś ważnego? Mam teraz dużo spraw na głowie.-jęknęła.
-Możliwe, że tak.-mruknęła Shizune i stanęła wyprostowana przed blondynką, która zaczęła czytać wiadomość. Jej oczy rozszerzyły się w szoku.
Tsunade, jesteś Hokage, wiec powinnaś zrozumieć. Bezpieczeństwo wioski jest dla ciebie priorytetem, a ja postanowiłem do rozstrzygnięcia sprawy z Akatsuki, być ANBU Liścia.
Wybrałem się na samodzielną misję pokonania ich. Pod radnym pozorem nie wysyłaj za mną Shinobi, nie mów nic Sakurze oraz innym, nie chcę, aby plątali mi się pod nogami, gdy będę odwalał czarną robotę. Nie zdziwiony się też, gdy zostaniesz powiadomiona o moim dołączeniu do Akatsuki.
To wszystko jest częścią mojego planu, wiec ani się waż go niszczyć.
Naruto.
-Czy to coś poważnego Tsunade-sama?-czarnooka spróbowała zaglądnąć Senjiu przez ramię, ale ta szybko zamknęła zwój.
-Nie, to nie jest nic ważnego Shizune, możesz odejść.-rzekła poważnym tonem i wróciła do papierowej roboty. Naruto... co ty za głupotę wymyśliłeś?-warknęła w myślach.
-Kurama, skąd wyczówasz czakre innych ogoniastych?-zapytał blondyn skacząc z gałęzi na gałąź.
*Po prostu biegnij przed siebie, Kitty.*odpowiedział z zamkniętymi oczami lis.
Naruto wytarł kropelki potu ze swojego czoła. Co jak co, ale było cholernie gorąco, a on w tym ukropie musiał jeszcze biec.
-To chyba są jakieś żarty.-wymamrotał i zatrzymał się na chwilę, zdejmując z siebie bluzę i ponawiając podróż.-Czemu pogoda robi mi na złość?-warknął co jakiś czas sapiąc.
*Co taki zmęczony, Gaki? Wypadłeś z formy?*zaśmiał się rudy.
*Z niczego nie wypadłem! Nie czujesz jak jest gorąco przeklęty lisie?!*krzyknął w myślach.
*Jestem w twoim umyśle bachorze.*zarechotał wyśmiewająco.
*Jeszcze słowo, a poczujesz jak jest na zewnątrz.*zagroził, a lis tylko od czasu do czasu parskał cicho śmiechem.
*Jesteśmy...*rzekł lis, gdy blondyn zatrzymał się na przeciwko wielkiej skały.
-Aha...? I to niby tutaj? A gdzie jest wejście?-mruknął rozglądając się. Nagle skała odsunęła się, a z jej wnętrza wyszło sześć rudych osób z powbijanymi czarnymi prętami w ciało.
*To oni.*warknął.
-To tu robisz, jinchuriki Kyuubiego?-zapytał się jeden, stojący na przodzie grupy.
-Zastanowiłem się nad waszą ofertą, którą złożyliście mi jakiś czas temu.-uśmiechnął się, jakby z politowaniem i oparł dłoń o biodro.
-Ciesze się, że zrozumiałeś o co chodzi w mojej organizacji.-powiedział.-A teraz chodź za mną, zaprowadzę cię do twojego tymczasowego lokum.-dodał i wszedł w głąb kryjówki.
*Już widzę jak to się kończy.*zaśmiał się w myślach.*Chcę jak najszybciej opuścić to plugawe miejsce.*
*Nie tylko ty, Kitty.*uderzył ogonami w wodę Kurama.*Pamiętaj, że jak coś spaprzesz, to ty będziesz martwy, a ja będę siedzieć w jakimś dziwnym posągu.*dopowiedział zamykając oczy, cały czas mając się na baczności.
-Powiedz Naruto.-odezwał się Pain.-Czy opanowałeś już swojego ogoniastego? Z pomocą jego siły będziesz naprawdę przydatny.-zagadnął cały czas idąc przed niebieskookim. Po bokach Uzumakiego szło dwóch innych rudzieleców, a za jego plecami trzech, tym samym zagradzając jakąkolwiek drogę ucieczki.
-Jestem w trakcie tego procesu, o nic nie musisz się martwić...Liderze.-uśmiechnął się pod nosem, patrząc w podłogę.
-Dzięki tobie będziemy mogli złapać pozostałych sześć Bijiu. Możemy więc pójść na kompromis. Wezmę tylko połowę czakry dziewiecioogoniastego, w ten sposób nie umrzesz i nadal będziesz mógł walczyć u mojego boku, dążąc, aby na świecie zapanowała harmonia, ład. Aby wszystko było sprawiedliwe.-dokańczając swoją wypowiedź stanął przed jakimś drzwiami.
-Oczywiście zgadzam się na to wszystko.-mruknął udając zadowolonego z zaistniałej sytuacji.
-Ciesze się z tego powodu. To od dziś będzie twój pokój. Kiedy się już rozgościsz, proszę, abyś udał się do mojego gabinetu, który jest zaraz za rogiem.-oświadczył i odszedł, a Naruto otworzył drzwi i wszedł do środka.
Rozejrzał się i westchnął cicho. W pomieszczeniu nie było nic ciekawego, zwykły pokój z jedną szafą oraz komodą, a na podłodze leżał futon.
*Będzie ciekawie...*
~~~^^~~~
Codziennie będę teraz dodawać po jeden, dwa rozdziały, do końca maratonu^^
1/?
PSSSSSS. Sorka za błędy ; p
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro